niedziela, 4 grudnia 2016

21. Bad romance - EPILOG

*** około pół roku później ***


          — Jungkook, twoja teczka. — Jimin podała brunetowi plik dokumentów, wzdychając z niezadowoleniem. — Pilnuj tego jak oka w głowie, od tego zależy wszystko. Nie po to tyle się produkowałam, byś dostał awans, by teraz poszło to na marne.
— Wiem, wiem. Dziękuję noona. Dam z siebie wszystko, a teraz lecę! — Posłał jej szeroki uśmiech i wszedł do windy, wybierając odpowiednie piętro. Jego dłonie były nieco spocone, podobnie zresztą jak i skronie, stres bowiem wyżerał go od środka. Nie sądził, że w końcu nadarzy się okazja, by pokazać swoje wszystkie umiejętności i mieć szansę na podskoczenie w rankingu, co wiązało się zarówno z prestiżem, jak i z o wiele lepszymi zarobkami. Byłby równy stanowiskiem ze swoją dotychczasową szefową, a świadomość, że dostanie swoich ludzi, którzy będą wykonywać jego polecania, dodatkowo go motywowała. Nic nie było ważniejsze od tego stanowiska. Nawet, jeśli kiedyś samo dostanie się do Dolce stanowiło szczyt jego dziecinnych marzeń, tak teraz chciał jak najszybciej wyrwać się z miejsca przeznaczonego dla zwykłego grafika i zająć się naprawdę poważnymi projektami. Musiał tylko dzisiaj przekonać do siebie zarząd, co mogło być kłopotliwe, zważywszy na to, że oceniać będzie go Namjoon, który za nim nie przepadał od chwili, gdy Tae wyleciał do Japonii i słuch o nim zaginął. Wiedział, że całe złe samopoczucie rodzinnej maskotki zostało uznane za jego winę, jednak z drugiej strony czuł, że będą oni obiektywni i sprawy prywatne odstawią na bok, nie chciałby bowiem przez zakończony romans mieć zablokowaną drogę do kariery.
Poprawił krawat i pchnął drzwi do przestronnego pomieszczenia, gdzie siedziało już kilku mężczyzn. Skłonił się nisko witając, po czym zajął swoje miejsce. Pozostało mu już tylko czekanie.




***




— Gotowe. — Uśmiechnął się sam do siebie, poprawiając ostatnią książkę na wysokim regale w swoim nowym biurze. Wszystkie przedmioty były już równo poukładane, dokumenty posegregowane, ołówki idealnie zaostrzone, a jego ciemna kawa wypełniała całe pomieszczenie przyjemnym aromatem. Nigdy nie czuł się lepiej. Był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu i od teraz mogło być już tylko lepiej.
         Szef Jeon Jungkook - czy to nie brzmiało świetnie?  Perfekcyjnie wręcz. W końcu tego dokonał. Może to dopiero początek jego drogi, jednak jak na nowego w branży i tak osiągnął więcej, aniżeli wszyscy jego koledzy ze studiów razem wzięci. Może i musiał porzucić uczelnię po pierwszym semestrze, jednak tego nie żałował. Nowe miasto dawało mu nowe szanse rozwoju i kto wie, czy za jakiś czas, gdy już się zaaklimatyzuje, nie podejmie się studiów od początku? Świat należał do niego. Teraz jeszcze tylko trzeba mu kogoś u boku, ale to było kwestią czasu, w końcu miał wszystko, by szybko zmienić swój statut związku.
             Przeciągnął się i upił kilka łyków czarnego płynu, który odrobinę go ogrzał, następnie zaś sięgnął po telefon i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę sali, gdzie odbyć miało się spotkanie organizacyjne. Tym razem już się nie stresował, raczej czuł dziwną ekscytację na myśl, że spotka tych wszystkich wielkich ludzi i zacznie swoje prawdziwe, idealne życie. Nic nie mogło pójść nie po jego myśli, w końcu miało być już tylko lepiej.
            Przybył przed czasem i zadowolony zajął miejsce, przyglądając się karteczkom z imionami pozostałych pracowników, żadne jednak nie mówiło mu zbyt wiele. Reszty zaś dostrzec nie mógł, dlatego też tylko oparł łokcie o podłokietniki wygodnego fotela, dłonie łącząc na swoim udzie, by wyglądać jak najbardziej profesjonalnie.
             Kolejni ludzie, pokłony, powitania. Nic specjalnego. Pokerowa twarz i w drogę. Dopiero ostatnia osoba w jasnoniebieskiej, opiętej koszuli, która odgarnęła zbłąkane, blond kosmyki z czoła, zwróciła jego uwagę. Chłopak był jeszcze piękniejszy i chociaż bardzo prawdopodobne, że to wina długiej rozłąki, to dla Jungkooka było to nieistotne. W końcu mógł go zobaczyć. Po pół roku udało mu się przenieść do Japonii, nie tracąc przy tym pracy. Teraz miał i pieniądze, i stałą posadę, a niedługo również odzyska swoje maleństwo, bez którego dostawał szału.
Każdy dzień bez Kima był katorgą. Czuł nieopisaną złość, że wcześniej nie wyznał mu swoich uczuć, że męczył to w sobie tyle czasu i dopiero gdy ten odleciał, to uświadomił sobie wszystkie błędy. Nie miał pojęcia jak mógł być aż tak upośledzony i nierozumny, teraz jednak przybył naprawić to, co spieprzył. Pół roku wyrzeczeń, wiecznego oszczędzania. Wszystko po to, by stanąć przed nim jako ktoś, a nie jak bezwartościowa kupa gówna.
— Dzień dobry. Pozwolicie, że od razu przejdę do rzeczy, za godzinę mam spotkanie z klientem i nie chciałbym się spóźnić — zaczął blondyn płynnym japońskim. Jungkook był nieco zaskoczony, nie spodziewał się, że chłopak aż tak sprawnie się nim posługuje, chociaż rzecz jasna powinien był się tego domyślić. Tae był zdolny, a tylko on jeden na tyle głupi, by tego nie zauważyć.
Taehyung szybko sięgnął po pilot i uruchomił prezentację, kątem oka lustrując zgromadzonych. Jeon był pewien, że go przeoczył, chłopak bowiem zaraz odwrócił wzrok. Dopiero po chwili jakby się ocknął i natychmiast stanął do nich przodem, by po chwili zamrugać kilkakrotnie, w czasie gdy jego szczupłe dłonie zaczęły drżeć.
— Och, przysłali cię… pana z Korei, tak? - zająknął się, nerwowo skubiąc wargę zębami, co Jungkook uznał za wyjątkowo urocze, jak zresztą wszystko to, co ten słodziak czynił.
— Tak, kazano mi przyjść na pierwsze spotkanie właśnie teraz, dlatego się zjawiłem - odparł, lustrując uważnie całą sylwetkę starszego, nie mogąc nacieszyć oczu jego pięknem. Najchętniej wstałby i porwał swojego chłopca. Tęsknił za tymi różowymi, pełnymi usteczkami, za delikatnym ciałkiem i słowami, które przeznaczone były tylko dla niego.
— Może pan zostać chwilę po zebraniu? Chciałbym poznać, hm, szczegóły…
Jeon skinął tylko głową, splatając palce swoich obu dłoni. Nie sądził, że okazja do rozmowy pojawi się tak szybko, jednak nie był z tego powodu niezadowolony. Dość się nacierpiał.




***




— Zamkniesz drzwi?
Taehyung złożył dokumenty na równy stosik, po chwili siadając na biurku. Lekko drżał mu głos i chociaż pewnie chciał to zamaskować, to nieskutecznie. Cała jego postawa go zdradzała i Jungkook wiedział, że był zestresowany, niepewny oraz smutny. Do czasu jednak.
— Tęskniłem za tobą, Taeś — mruknął, gdy tylko drzwi się zamknęły. W mgnieniu oka znalazł się przy blondynie, a jego dłonie objęły jeszcze szczuplejsze niż ostatnio ciałko. Chłopiec pewnie z żalu kiepsko jadł, musiał go teraz pilnować, by był już zdrowy i szczęśliwy.
— Co ty tutaj robisz, Jungkook? Jak się tu dostałeś? Czemu nie zostałeś w Korei?
— Normalnie. Poprosiłem Jimin, by to mnie wytypowałą do przeniesienia w drugim naborze. Trochę się nalatałem, ale w końcu się udało. - Przesunął palcami po ciele mniejszego, który złapał go za nadgarstki i zabrał je ze swojego ciała, na co Jungkook zareagował lekkim zdziwieniem. Spodziewał się raczej tego, że starszy wskoczy mu w ramiona i zacznie płakać ze szczęścia, na nic takiego się jednak nie zapowiadało.
— Ale po co tu przyjechałeś, po co się starałeś?
— Jak to po co? By pracować tutaj i być z tobą. - Zmarszczył swoje brwi, zaciskając dłonie w pięści, przez co paznokcie wbiły się w ich wewnętrzną stronę. Zaczynał się irytować, to nie wróżyło zbyt dobrze. — Nie cieszysz się, że tu jestem?
— Ja… — Kim spuścił wzrok, zaczynając bawić się rąbkiem swojej koszuli, przez co Jungkook oblał się zimnym potem. Nie, nie, nie. Czyżby Taehyung miał wątpliwości?
— Taeś… Co się dzieje? Nie kochasz mnie już? — Złapał jedną dłonią podbródek chłopca, zmuszając go tym samym do kontaktu wzrokowego, przed którym ten usilnie się bronił, jakby chciał coś ukryć. Coś, co Jeonowi nie przypadnie do gustu, tego brunet był niemalże pewien.
— Ty… My… Przecież ostatnimi czasy nawet nie rozmawialiśmy. Całkiem się ode mnie odciąłeś, nie walczyłeś o tę znajomość, nie mówiąc już o związku. Co się stało, że nagle sobie o mnie przypomniałeś? I dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
— Chciałem przylecieć tutaj dopiero wtedy, gdy będę pewien swojej pracy. Ostatnio byłem zajęty, nie miałem głowy do niczego, ciągle tylko rysowałem kolejne projekty, by mieć na tyle mocną pozycję, by mnie tu dali. A co do tego, to po prostu postanowiłem zrobić ci niespodziankę…
— Trzy miesiące, Jungkook. Przez trzy miesiące nie dawałeś znaku życia…
— Nie chcesz mnie? — zapytał brunet, kładąc i drugą dłoń na policzek Tae. Jego ciało lekko się trzęsło, zdenerwowanie przejęło nad nim kontrolę, a każda sekunda milczenia, pogłębiała stan niepewności i frustracji.
Nie tak sobie to wyobrażał. Nigdy nie spodziewałby się, że chłopak zacznie zadawać pytania i dociekać, przecież zawsze był słodki i nawiny, gotowy zrobić wszystko to, czego on sobie zażyczył. Czy to możliwe, że ten okres czasu aż tak na niego wpłynął, jednocześnie wymazując z niegdyś przepełnionego miłością serca osobę, za którą gotów skoczyć był w ogień?
Jego kciuki napierały na zaróżowione lico chłopca, dla którego widać odpowiedź nie była jednoznaczna. Jungkook najchętniej rozpłakałby się tu i teraz, wylewając z siebie wszelki żal, musiał jednak być silny. Nie miał zamiaru przegrać.
— Ja… — zaczął mniejszy, unosząc w końcu twarz, by zaraz wbić swoje ciemne oczy w te Jungkooka. — Powiedz mi szczerze… Naprawdę myślałeś, że po pół roku nadal będę kochał cię tak samo mocno? Czy wierzyłeś, że gdy tylko się tu zjawisz, to ja ciągle tak mocno i namiętnie chciałbym mieć cię tylko dla siebie?
— Nawet nie dopuszczałem do siebie innej myśli — przyznał, puszczając ukochaną twarz, z niemałym zawodem wymalowanym na twarzy. — Jeżeli jednak coś się zmieniło, to nic nie szkodzi. Zawalczę o ciebie i zmienię twoje uczucia, bo te pół roku było dla mnie za trudne.
— Zawalczysz?
— Jasne, w końcu cię kocham.
Taehyung zaskoczony rozchylił swoje wargi, gdy dotarł do niego sens tych słów.
— Kochasz mnie?
Jungkook uśmiechnął się lekko, pochylając się nad chłopakiem tak, że ich twarze dzieliły milimetry. Skinął tylko głową, na co oczy Kima zabłysnęły, a w kącikach pojawiły się łezki.
— Bo ja ciebie też ciągle kocham, Jungkook. Myślałem, że o mnie zapomniałeś, że to nic dla ciebie nie znaczyło… Przecież cię zawsze obrzydzałem…
— Tae, kochanie. — Jeon zdecydowanym ruchem objął kruche ciałko, wtulając w siebie coraz bardziej rozklejającego się blondyna. Czuł, jakby cały smutek, złość, każda negatywna emocja go opuściła, wystarczył tylko dotyk małych dłoni na jego plecach i zapach jego skarba, za którym tęsknił każdej nocy. — Byłem idiotą i uzmysłowiłem to sobie zbyt późno. Miałem ochotę wsiąść w kolejny samolot i lecieć za tobą, ale nie chciałem być pasożytem, bo zbyt długo wykorzystywałem twoją dobroć. Zbyt zaślepił mnie prestiż tego otoczenia, przez co tylko cię raniłem. Koniec z tym jednak. — Ucałował czółko starszego, mocniej go ściskając. — Od dzisiaj będziesz moją prawdziwą księżniczką i zrobię wszystko, byś był szczęśliwy.
— Nie musisz nic robić. Bądź przy mnie tylko, bo bez ciebie nie miałem ochoty nawet żyć. - Taehyung załkał, zaciskając piąstki na koszuli Jungkooka, który chociaż powinien być zasmucony płaczem chłopaka, to po prostu sam do siebie się uśmiechał. W końcu go miał już tylko dla siebie.
— Będę zawsze, Tae. Nigdy już cię nie opuszczę, dlatego skończmy ten głupi, niepoważny romans, a zacznijmy prawdziwy związek, bez umów i tajemnic. Kocham cię.
— Ja ciebie też kocham, Jungkookie.
Młodszy nie byłby w stanie słowami opisać, jak mocno jego serce zabiło, gdy ich wargi złączyły się w długim, wypełnionym tęsknotą pocałunkiem. Usta Taehyunga całkowicie mu się poddały, dając mu największą rozkosz, jakiej tylko mógł doświadczyć w całym swoim marnym życiu.
Nijak miały się do tego wszelkie ich stosunki, bo te miesiące uzmysłowiły mu wszystko, a każda minuta z dala od Kima, trwała dla niego jak wieczność.
Teraz w końcu miał go w swoich ramionach - kochającego, bezbronnego.
Należącego tylko do niego już na zawsze.




***


           — Weź ten mniejszy, nie będziesz się przemęczać, ja sobie poradzę.
Jungkook sięgnął po dwa dość duże kartony, układając je jeden na drugim, by łatwiej było je przetransportować. Kątem oka zerknął na blondyna, który grzecznie złapał za ten przez niego wskazany, po czym obaj ruszyli w stronę eleganckiego budynku. Skierowali się w stronę windy, gdzie młodszy już nie powstrzymywał wielkiego uśmiechu, który cisnął się na jego usta. W końcu udało mu się kupić mieszkanie, odpowiednie dla dwóch osób, by mogli zamieszkać tam razem i spędzać ze sobą każdą możliwą chwilę. Wprawdzie kosztowało go to sporo wyrzeczeń, musiał bowiem ostro oszczędzać i wydać na nie wszystkie pieniądze, które zarobił i w Korei, i tutaj w Japonii. Nie mniej jednak był z siebie zwyczajnie dumny. Nareszcie sam coś osiągnął, nie był już wrzodem na zgrabnych pośladkach Tae. Starszy niby ciągle powtarzał, że mogą zamieszkać w jego wielkiej willi, którą dostał od ojca, Jeon jednak nie mógł pozwolić na to, by znowu zmienić się w utrzymankę swojego chłopaka, zbyt długo już wykorzystywał jego dobroć i naiwność. Teraz on miał zamiar ich utrzymywać, co z jednej strony wydawało się irracjonalne. Kim bowiem miał środki na każdą, nawet najbardziej szaloną zachciankę. Udało mu się jednak przekonać go, że zaczną życie jak prawdziwa para, a blondyn był zbyt szczęśliwy, by się wykłócać. Była to zresztą i ogromna motywacja do dalszej pracy dla Jungkooka, bo nie chciał, by jego słońce zmieniło się w nieszczęśliwego człowieka, dlatego musiał zapewnić mu godny byt, chociaż względnie podobny do tego, do jakiego był przyzwyczajony.
Winda się rozsunęła, a oni wyszli na przestronny korytarz, zaraz podchodząc do nowych, jasno brązowych drzwi, które Jungkook szybko otworzył, przepuszczając starszego przodem. Odstawili kartony na boki, zsuwając potem ze stóp buty i to była ostatnia czynność, którą samodzielnie wykonać mógł Tae, chwilę później tkwił już bowiem w objęciach zadowolonego bruneta.
— Myślałem, że już nigdy to nie nastąpi, wiesz? - szepnął, składając na policzku swojego maluszka delikatny pocałunek.
— Ja też. Cieszę się, że będziemy ze sobą cały czas. Spanie samemu jest naprawdę przykre.
Blondyn zamruczał cicho, dając się wziąć na ręce, by po chwili wtulić się w umięśniony tors młodszego. Ten przesunął dłoń na pośladek chłopaka, by przypadkiem nie osunął się na podłogę, drugą delikatnie głaszcząc ulubioną część ciała swojego kochania, tuż po ustach. Jego słabość do tych pięknych ud zamiast się ustabilizować, wręcz rosła, jednak było to nieistotne, bo miał go teraz tylko dla siebie.
— Będziemy już zawsze spać razem, obiecuję.
— Zawsze? Obiecujesz? — Blondyn przechylił głowę na bok, oblizując swoje pełne wargi, a Jeon przytaknął, całując je delikatnie.
— Musimy tylko załatwić jedną formalność.
— Co? — Mniejszy odsunął twarz i kilka centymetrów, mrużąc powieki. Wyglądał jak słodki koteczek i Jungkook naprawdę chciałby go teraz całego wycałować, musiał jednak się powstrzymywać, bo wszystko popsuje. Ruszył przed siebie, w stronę urządzonego przez siebie salonu. Mieli zrobić to razem, on jednak chciał od razu mieć wszystko gotowe, więc nawet ramki z ich zdjęciami stały już poustawiane na półkach. Tylko tak mógł osiągnąć swój cel.
— Hm. Twój tata musi dać nam swoje błogosławieństwo i oddać mi twoją rękę, byśmy mogli polecieć do Ameryki i tam się pobrać.
— C-co? — stęknął, zaciskając dłonie na ramionach młodszego, po chwili niemal wbijając w nie paznokcie, gdy dostrzegł stół zastawiony po brzegi wielkimi wazonami z kwiatami. Ujrzał także swojego ojca oraz braci z Choą, która stała obok najstarszego z rodzeństwa. — Co wy tu robicie? Co to ma być? — Szybko zsunął się z rąk Jungkooka, mrugając kilkakrotnie.
— Cii, Tae. To nie jest teraz istotne. Ważniejsze jest to, czy chcesz za mnie wyjść i znosić już do końca swoich dni. Więc?
Brunet złapał dłoń swojego chłopca i wsunął na serdeczny palec delikatny, dość prosty pierścionek. Ten jeszcze bardziej zszokowany wodził spojrzeniem to do srebrnej obrączki, to do Jungkooka.
— Ty tak serio?
— Bardziej serio chyba się nie da.
— Jeju, Jungkookieeee! — pisnął starszy, zarzucając mu ręce na szyję. — Kocham cię!
— Ja ciebie też kocham, księżniczko.




***


Taehyung mógłby przysiąc, że nigdy w życiu nie czuł takiej radości, jak w tej chwili. Dzień ten był chyba najpiękniejszym w jego życiu i miał wrażenie, że lada chwila obudzi się, a cała ta sytuacja okaże się być snem. Kochający go Jungkook, wspólne mieszkanie i zaręczyny, które uszczęśliwiły nie tylko jego, ale i bliskich, gdyż ci prawie się popłakali, bo w końcu mogli zobaczyć go bez zmartwienia wymalowanego na twarzy.
Nic już nie było w stanie popsuć mu nastroju. Nawet Choa, która jak się okazało była w ciąży z Jinem, dzisiaj go nie irytowała, wręcz przeciwnie. To miłe, że również przyleciała na oświadczyny i nawet kupiła im w ramach prezentu bransoletki dla par, z wygrawerowanymi imionami i dzisiejszą datą. To słodkie, a Tae przecież kochał słodkie rzeczy. Nadal wprawdzie wolał tani rzemyk od Jungkooka, który dostał na pierwszej wycieczce do Japonii, ale przecież może nosić dwie.
Japonia… Nie sądził, że akurat w tym kraju doświadczy najprzyjemniejszych przeżyć i spotkają go najmilsze sytuacje. Chociaż tak bardzo go nienawidził, to teraz w życiu nie chciałby przeprowadzać się gdzieś indziej. Tu spędzili czas wiele miesięcy temu, to tutaj Jungkook wyznał mu miłość. Tu było jego miejsce, u boku swojego ukochanego mężczyzny, który teraz obejmował go czule, od czasu do czasu muskając czoło, a on sam powoli odpływał, zmęczony przez alkohol i nadmiar wrażeń.
I kto by pomyślał, że zaczepienie przystojnego chłopaka pod firmą, okaże się być jego drogą do szczęścia, a jego z pozoru zły romans zakończy się w dobrą miłością.






~~Koniec



// No to koniec! Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało i Was nie zawiodłam <3 Dziękuję, że wytrwaliście <3