czwartek, 31 grudnia 2015

2. Bad boys (ver. EXO)

Długość: 3888 wyrazów
Część druga. 



Zebrał dłonią mokre od potu kosmyki, zaczesując je do tyłu. Ostatnio naprawdę wiele czasu poświęcał na wysiłek fizyczny, bo seks z Baekhyunem nigdy nie był spokojny, oboje pod koniec byli wymęczeni, całkowicie bez sił. Starszy oczywiście miał gorzej, bo bolały go rany, jednak niezbyt się tym chyba przejmował. Od razu wtulał się w jego tors, niczym małe zwierzątko, które potrzebuje pieszczot. Było to nieco zabawne, bo w łóżku pragnął chamstwa, zaś po stosunku czułości, przytulania i innych bezwartościowych bzdetów, do których sam Chan nie był przekonany, jednak robił to, by tamten nie marudził. Zresztą nie było to takie najgorsze, mógł się poświęcić, w końcu wcześniej naprawdę czuł się zajebiście. 
Ta relacja początkowo wydawała mu się strasznie wkurwiająca, jednak po kilku tygodniach regularnych spotkań, przyzwyczaił się już do zabaw z tym chłopakiem. On kochał dominować, był brutalny i potrzebował czuć się jak pan, zaś blondyna jarało bycie gnojonym, więc jakby nie patrzeć ich relacja skazana była na sukces. Nie nudzili się razem, dawali upust emocjom. W dodatku Byun był całkiem podniecający, gdy błagał o klapsy. Chanyeol nie należał do zbyt skomplikowanych ludzi. W łóżku potrzebował kogoś ładnego, zgrabnego i seksownego. Fajne pośladki, delikatna skóra, pełne usta... Baek to wszystko miał, póki co więc nie buntował się przed tym. Ba! Zaczynało mu się to podobać. Nie musiał się wysilać, bo zawsze blondyn był chętny, bądź wręcz sam mu się pchał do łóżka, dodatkowo żadne głupie randki nie były wymagane, sam seks czysta przyjemność, bez jakichkolwiek przywiązania. Tego potrzebował. 
- Channie... - wymruczał starszy, gładząc go po torsie ze słodkim uśmiechem na twarzy. 
- Hm? - mruknął, zerkając na niego kątem oka. Ten uniósł się nieco i musnął jego usta, zasysając się nieco na dolnej wardze. 
- Pojedziesz ze mną na weekend? Na jakąś wycieczkę, czy coś... Mamy domek nad jeziorem, ale jak nie lubisz takich miejsc, to mogę nam wynająć coś innego. - spojrzał mu w oczy, po czym powoli przesunął ustami na szyję młodszego, zaczynając ją całować i lizać. 
- Mhm... - zamruczał cicho, wplatając dłoń w jego włosy. Przycisnął go mocniej do siebie, zastanawiając się nad tym chwilę. Nie miał planów, w sumie poza imprezami nie robił niczego ciekawego, wyjazd mógł być przyjemną odskocznią, jednak czy chciał tam jechać z tym dzieciakiem? Będą ze sobą cały czas, czy to wytrzyma? Papla jak najęty, jest nachalny i czasami irytujący.  
- Hm? Kocie... Proooszę. Pojedziemy tam, gdzie będziesz chciał... - spojrzał na niego prosząco, nieco nadymając policzki.  
Park westchnął, krzywiąc się nieco. Miał ochotę odmówić mu z czystej przekory. 
- Nie wiem... Przekonaj mnie. - uniósł nieco jedną brew. Chłopaczek uśmiechnął się i zsunął dłoń na jego podbrzusze.  
- Mam fajne zabawki, kocie. Możemy robić to w lesie, nad wodą... Nie ma tam prawie ludzi, wszelkie fantazje mogą zostać zrealizowane.  
Cóż. Potrafił być przekonujący.  
Złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie mocno tak, by opadł mu na tors. 
- Okej, niech będzie. Gotujesz i zapewniasz alkohol, zrozumiano?  
- Oczywiście! - wyszczerzył się, wtulając mocno w niego. Młodszy objął go w pasie, kiwając głową z niedowierzaniem. Co za szaleniec...  
 
 
 
*** 
 
 
 
- Przecież kazałem wam to przygotować. Nawet prostego polecenia nie rozumiecie? - warknął Hyun, wpatrując się w trzech uczniów, przewodniczących poszczególnych klas. Nie znosił lenistwa, braku dyscypliny i niewypełniania swoich obowiązków. Miał mieć dzisiaj zarysy wszystkich klas, by przygotować projekt wydarzenia, a w takim wypadku nic nie zrobi. - Macie czas do jutra. Na maila wyślijcie mi informacje, jeśli tego nie zrobicie, to poniesiecie konsekwencje, zrozumiano?  
Pokiwali głowami nieco przerażeni, po czym wyszli z pokoju. Baekhyun przysiadł na stole, sięgając po wodę, której upił kilka łyków. 
Pukanie. 
- Proszę. - odparł już nieco milszym tonem, bo weszła oczekiwana osoba.  
Yeol zamknął drzwi i podszedł do niego, od razu lądując pomiędzy jego udami.  
- Cześć, dzieciaku. - mruknął, łapiąc go za krawat. Przyciągnął go zdecydowanie do siebie, od razu wpijając się w wargi starszego, któremu natychmiastowo zrobiło się gorąco. Poddał się całkowicie zaborczym ustom bruneta, który od razu przejął kontrolę nad pieszczotą, atakując swoim językiem ten młodszego. Jego wolna dłoń zsunęła się na udo blondyna, zaciskając na niej szczupłe palce. Ten nieco nieśmiało objął młodszego za szyję, odwzajemniając namiętnie pocałunek. Odruchowo objął go udami w pasie, na co Park zamruczał, uśmiechając się pod nosem. 
- Moja dupcia potrzebuje uwagi, hm? Poproś, a dostaniesz.  
- Proszę, Panie... Zajmij się mną, jeśli możesz. - jego głos drżał, niewinna buźka zaś wpatrywała się w bruneta z całkowitym oddaniem i posłuszeństwem w oczach. 
Młodszy prychnął pod nosem, po czym przywarł ustami do szyi przewodniczącego, w tym samym czasie unosząc go nieco nad stołem. Już miał wymierzyć mu klapsa, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich zszokowany,  Kim Junmyeon, były przewodniczący. 
- Ach! - pisnął Baekhyun, wpatrując się nieco zaskoczony w kolegę, który zmarszczył brwi niezadowolony. 
- Przyniosłem ci dokumenty, nie zawracam już głowy. - położył na stole teczki, zerkając kątem oka na parkę.Byun wysunął się z objęć młodszego, poprawiając koszulkę.  
- Um, dziękuję Suho. 
Spojrzał na Parka, który nieco się skrzywił, po czym uszczypnął go w tyłek i wyminął szybko Kima, wychodząc. Kurczę, tak nie miało być.  
- Co ci się stało, Baekhyunnie? Od kiedy zadajesz się z marginesem i z nim obściskujesz? Nie brzydzi cię to?  
- Pozory mylą, jest mi z nim dobrze, reszta jest nieistotna. - wzruszył ramionami. Kim zawsze był jakiś taki antypatyczny, ale taka jego natura. Tylko dla niego był miły, ale w końcu znali się już lata.  
- Rozumiem. Obyś był więc szczęśliwy z Parkiem, największym wyrzutkiem w szkole. - uśmiechnął się, poprawiając na nosie okulary. 
- Będę, jest najlepszy. - uśmiechnął się, po czym sięgnął po pierwszą teczkę, przeglądając ją. Czeka go masa pracy... 
  
 
*** 
 
 
 
Nareszcie. Po kilku godzinach jazdy w końcu dotarli do całkiem ładnego, sporego domku położonego w lesie, na jakimś całkowitym zadupiu. Chanyeol od razu wysiadł z samochodu i przeciągnął się, zerkając na Byuna, który zapłacił kierowcy, po czym zaczął wyciągać z bagażnika ich torby. Park westchnął, przyglądając się jego nieudolnym próbom, po czym wyrwał je z rąk chłopaka, zatrzaskując bagażnik. 
- Ja wezmę, ty otwórz drzwi. - skinął głową w kierunku budynku, na co zarumieniony i ucieszony chłopaczek podbiegł do wejścia i wsunął klucz, prędzej jeszcze wklepując kod. Młodszy wszedł za nim. W środku było duszno, pewnie dawno nie wietrzono, jednak mimo wszystko wnętrze prezentowało się przyjemnie. Eleganckie kanapy, wielki telewizor, wielkie okna, jedne wręcz na całą ścianę, co dawało uczucie, że mieszkali w samym lesie.  
- Muszę pootwierać okna. - odparł blondyn, po czym podszedł do szklanej ściany i przesunął ją na bok. Cóż. Pomysłowe. 
Chan odstawił torby, po czym zaczął się rozglądać. Nawet ich domek letniskowy był lepszy, niż jego mieszkanie. Gdyby nie to, że miał na wszystko wyjebane, to zacząłby czuć się nieswojo, bo przepaść między nimi była znacząca. Sama rodzina to niebo, a ziemia, ale przecież to nieistotne.  
Opadł na kanapę, wzdychając cicho. Powietrze tutaj było inne, czystsze.  
- Channie... - blondyn nie wiadomo kiedy znalazł się na jego udach, wpatrując się w niego z góry. - Chcesz się czegoś napić, jesteś głodny?  
- Hm... Zjadłbym coś. - skinął głową, po czym złapał go za nadgarstek i przysunął do swojej twarzy. Wsunął jeden jego palec do swoich ust, zasysając się na nim, przegryzając zębami. Starszy jęknął, wbijając w niego rozkoszne spojrzenie, pełne podniecenia. - Ciebie bym zjadł, ale pierw zrób mi jakieś mięso i schłodź alkohol. 
- Mhm... - uśmiechnął się i nachylił nad nim, cmokając w usta, po czym zszedł z niego i zaczął zabierać się za przygotowywanie jedzenia, cały w skowronkach. 
Park go za bardzo nie ogarniał. Jego zmiany nastroju były dziwaczne. Przy ludziach był wredną suką, nie znosił sprzeciwu i wszystkich musztrował. Gdy się spotykali, to zmieniał się w słodkiego chłopaczka, który by się cały czas miział, całował. W łóżku to w ogóle całkowity sługa, przesiąknięty erotyzmem. Nie był chyba normalny, ale cóż, taki jego urok. 

 
 
*** 

 
 
- Chcesz jeszcze, suczko? - warknął do ucha blondyna. Ten jęknął, bowiem knebel w buzi mu nie pozwalał na nic więcej. - Nie słyszę! - jego ton głosu był groźny, nieznoszący sprzeciwu. Starszy ledwo łapał oddech. Przywiązany do poręczy łóżka po dwóch stronach, z penisem Parka w tyłku, w dodatku nic nie widział i nie mógł krzyczeć. Czuł się zagubiony, ale i podniecony. Młodszy się z nim droczył. Wsuwał odrobinę, po czym mocno atakując przez chwilę.  
Drapał go. Jak lew, który chciał zedrzeć w ofiary skórę. Gryzł go, jakby chciał zjeść, oderwać kawał mięsa z biednej szyi. Lał go w tyłek pasem, aż ledwo go czuł, potem zaś pieprzył mocno.  
Kostki lodu, które porozrzucane były na pościeli były tak nieprzyjemnie zimne. Miał dreszcze, różnice temperatur były nie do zniesienia.  
Starał się krzyknąć, że chce, ale było to zagłuszone materiałem w jego ustach. Cholera. Jaki on był wredny, jaki nieprzyjemny. Całkowicie seksowny i najlepszy. Diabeł w ciele... seksownego mężczyzny. Chociaż go nie widział, to wyobrażał sobie jego idealnie zarysowaną klatkę piersiową, napięte ramiona, które ściskały jego biodra z niesamowitą siłą...  
- Moja dziwka. - mruknął Yeol, liżąc go po całym policzku, po czym zaczął poruszać się w nim naprawdę mocno. Gdyby nie fakt, że łóżko było wielkie, drewniane i solidne, to pewnie by padło. Jego w mieszkaniu chybaby nie wytrzymało dzikości Chanyeola... 
Członek chłopaka uderzał w jego czuły punkt, doprowadzając go do ekstazy. Pociągnął mocniej za linki, by jakoś dać upust podnieceniu, jednak na nic się to zdało.  
Kolejne uderzenie. Na bogów! Czemu on był taki cudowny! Jego ciało wiło się, chociaż było skrępowane. 
- Dobrze c-ci? Lubisz, jak cię tak rżnę? L-lubisz?! - usłyszał śmiech chłopaka. Za dużo emocji, przyjemności. Tego cudownego członka w nim. Ze stłumionym krzykiem doszedł, zaciskając się na nim i trzęsąc się przy tym. Jak w niebie, jak w raju. Nieziemsko, idealnie. 
- Paskuda narobiła... Ach... - gorąca ciecz rozlała się w jego wnętrzu, Park z jękiem przyjemności opadł na niego, dysząc ciężko. Złapał za jego knebel i zsunął go, po czym uwolnił jego oczy i ręce.  
- Ach... Och... Chan... - starszy spojrzał na spoconego kochanka, który leżał na nim. Wtulił się w niego, resztką sił całując w czoło. - Nie... wychodźmy z łóżka... nigdy...  
- Czasami muszę się odlać. 
- To tylko wtedy... Chcę cię już zawsze... 
Odetchnął, a jego klatka piersiowa szalała. Gdy młodszy zsunął się z niego i przyciągnął do siebie, chowając w ramionach, poruszyła się nieco mocniej. Co te głupie serce... 
 
 

***

 
Uśmiechnął się, przeciągając nieco. Było już jasno, zegar na ścianie pokazywał już prawie dwunastą, ale to nic dziwnego, w końcu zabawiali się do późna i to naprawdę porządnie. Nie miał nawet siły zakryć się kołdrą, chłopak musiał zrobić to za niego. 
- Mój kochany... - westchnął cicho, wtulając się w jego gorące ciało. Położył głowę na jego ramieniu, wpatrując się w tę śliczną twarz, taką spokojną i miłą. Z dnia na dzień coraz bardziej mu się podobał, coraz mocniej chciał go tylko dla siebie. Ciągle łapał się na tym, że myśli o nim 'mój Chanyeol', 'mój chłopak', bo przecież był jego, prawda? Kochali się, spędzali czas, teraz cały weekend będą razem... Tak jak każda para. Może i Park kiepsko to okazywał, ale chyba też mu zależało, skoro zdobył się na to, by nosić jego bagaże, spać z nim w jednym łóżku. Wcześniej było to nie do pomyślenia. Seks i do widzenia! Jest coraz lepiej, hurra! 
Park uchylił powieki, zerkając na wyszczerzonego kochanka. Ziewnął i nieco z politowaniem mruknął: - Co się cieszysz, głupku? 
- Budzę się przy tobie, to chyba wystarczający powód do szczęścia. - zamruczał, obejmując go udem w pasie. Młodszy przewrócił oczami, łapiąc go niemal natychmiast za jędrne ciałko, które począł masować. Wciągnął powietrze porządnie, po czym znowu ziewnął, wolną dłonią przecierając powieki. 
- Strasznie łatwo cię uszczęśliwić... 
- Nieprawda. - mruknął niezadowolony blondyn, unosząc głowę. Oparł dłonie na jego torsie i przysiadł na jego biodrach, wpatrując się w bruneta. - Pierwszy raz mi pozwoliłeś, to dla mnie nowość. 
- Mhm... Tak? - Park położył dłonie na jego udka, uśmiechając się kącikiem ust. Gładził je, czasami wsuwając palce pod za dużą koszulkę. Jego oczywiście, Baekhyun nie posiadał takich ubrań. Szkoda, bo w takim wydaniu prezentował się seksownie. Bez wątpienia kusił, aż chciało się zerknąć pod spód. 
- Chanyeol... Czemu się ze mną droczysz? - nadął policzki, wodząc palcem wskazującym po jego nagim torsie. Zacisnął przez chwilkę zęby na dolnej wardze wzdychając. Chan posłał mu złośliwy uśmiech i uniósł nieco koszulkę. 
- Nie wiem, czy zasługujesz na to, by się budzić przy moim boku. 
- Zasługuję. Jestem najlepszy i daję ci tyle radości... - zamruczał, nachylając się nad twarzą chłopaka. Ucałował jego wargi. Młodszy rozchylił od razu jego wargi językiem, obejmując go mocno w pasie. Niemal natychmiast przewrócił go na plecy, lądując między jego udami zadowolony. 
- Trochę dajesz, nie zaprzeczę. Masz fajną dupę. - przytaknął, pocierając nosem o szyję chłopaka. Cała był zaczerwieniona, czasami sina. Jak całe jego ciało. Uda posiniaczone, poranione, plecy podrapane. Ślady po papierosach, zapalniczce, pasie, czy innych zabawkach. Mimo to nadal wyglądał słodko i niewinnie. 
- Mhm... Mogę dać ci jej więcej. - starszy położył dłonie na jego ramionach. Brunet uśmiechnął się i zaczął całować jego szyję. Delikatne, leniwe pocałunki. Czasami go polizał, ale nie tak lubieżnie jak zazwyczaj. To było takie... normalne. Baekhyun był nieco zaskoczony, ale bardzo mu się to podobało. Czuł się kochany. 
- To po śniadaniu, jestem zbyt głodny. - mruknął, odsuwając się nieco. Ukąsił wargę starszego, po czym opadł na łózko. - Zrób mi coś dobrego. 
- Dobrze, kochanie! - ucieszony Byun zerwał się z łóżka i ucałował namiętnie wargi bruneta, zaskoczonego użytym słowem. 

 
 
*** 
 
 
 
- Cholera, co się tak trzęsiesz, przecież jest ciepło... - mruknął Chanyeol, dopijając resztkę kolejnego piwa. Siedzieli właśnie na werandzie, nie robiąc w sumie nic sensownego. Po prostu trwali, każdy zajęty własnymi myślami. 
- Um, nie trzęsę się. - mruknął blondyn, pocierając rękoma o ramiona, które pokryte były gęsią skórką. Miał na sobie tylko spodenki i przewiewną bluzeczkę, która raczej miała na celu tylko wyglądać. Eh, co za nierozumny dzieciak. Pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym zsunął z ramion swoją bluzę i zarzucił ją starszemu na plecy. Ten nadął policzki zaskoczony jednak po chwili wsunął ręce w rękawy i zapiął zamek, wtulając nos w materiał. 
- Dziękuję. - przysunął się do niego bardziej i objął go w pasie, cmokając w policzek. Brunet otworzył piwo i objął go ramieniem. 
- Przestań tak się wszystkim podniecać, to pierdoły. 
- Nieprawda, to dla mnie ważne i istotne. - mruknął, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Ten pogładził go po ramieniu, upijając kilka łyków alkoholu. 
- To głupie i dziecinne. - odstawił butelkę, po czym sięgnął po papierosa, którego odpalił. Przez chwilę się nie odzywał, po czym dodał: - Możesz sobie zatrzymać tę bluzę, skoro jest taka istotna. 
- Och! Naprawdę? - starszy wtulił się w niego mocniej, wpatrując w jego twarz swoimi wielkimi oczami. - Channnnnnnie! Dziękuję! - niemal przyssał się do policzka bruneta, całując go zbyt energicznie. 
- Cholera, dzieciaku, zluzuj... 
- Nie chcę. Jest mi tak dobrze, że mam ciebie. - szepnął, pocierając nosem o jego policzek. - Jak dobrze, że nie lubię chipsów pomidorowych. Gdyby nie to, to byśmy się nie poznali. 
Park nieco się spiął, wpatrując w rozanielonego chłopaka. Nie był przyzwyczajony do czułości, ten zaś zachowywał się jak zakochana nastolatka. Kleił się, gadał od rzeczy... 
- A ci co? Od kiedy taki pierdołowaty jesteś? - mruknął, wypuszczając z ust dym, prosto w twarz chłopaczka. 
- Nie wiem, ale nic na to nie poradzę. Mam cudownego mężczyznę, nie potrafię do końca w to uwierzyć. - uśmiechnął się szeroko, gładząc go po boku. Park prawie się zakrztusił dymem, jednak na szczęście udało mu się nad tym zapanować. Wytrzeszczył oczy na młodego, który jak gdyby nigdy nic wtulił nos w jego tors. Przez myśl by mu nie przeszło, że on ma ich za parę. Przecież o czymś takim nawet nie było mowy! To był tylko seks, czysto łóżkowa znajomość, która nawet nie miała żadnego większego znaczenia. Jasne, pieprzyli się często, powoli też stawało się to nieco bardziej śmiałe, lepiej się ze sobą czuli i jakaś tam więź się wytworzyła, jednak związek? On, Park Chanyeol i Byun Baekhyun razem? To jakaś farsa! Jak jednak dać mu znać, że nic z tego nie będzie, gdy ten był taki zadowolony i szczęśliwy? Cieszył się jak dziecko, gdy zgodził się na tę wycieczkę, tutaj też ciągle przy nim skakał, teraz jara się bluzą, która kosztowała pewnie mniej, niż jego śniadanie do szkoły. 
Eh. Gdzie się podziała twoja odwaga? Chyba naprawdę chcesz skończyć tę szkołę, skoro dajesz się jakiemuś chłopaczkowi... 
- Mój kochany Channie. - zamruczał, cmokając go w usta. 
Ratuuunku! 
 
 
 
*** 
 
 
 
- Co jest? - Junmyeon wszedł za Baekiem do szatni, obserwując go uważnie. Blondyn cały czas był jakiś zamyślony, odrealniony. Nie zdarzały mu się takie momenty, więc Kim był nieco zmartwiony. 
- Nic nic. Byłem z Chanyeolem na wycieczce, jestem trochę zmęczony, wymęczył mnie. - uśmiechnął się delikatnie i otworzył szafkę, wrzucając do niej torbę. Zostawił tylko mniejszą ze strojem. Szatyn skrzywił się nieco, rozpinając swoją koszulę. Nie podobało mu się to ani trochę. Baekhyun był kimś na poziomie, spotykanie się z takim... zerem, było dla niego upokorzeniem. Jak to się stało? Kiedy? Czemu nic nie zauważył wcześniej? 
- Rozumiem. - odpowiedział tylko, zrzucając z siebie ubranie. Powiesił je na wieszaku, sięgając następnie po luźną koszulkę sportową. Baek westchnął i odszedł nieco dalej, odwracając się do niego. Ostatnio ciągle się chował za szafkami, to nie było normalne. Przebrał się szybko i poprawiając włosy wychylił się nieco. Zlustrował uważnie chłopaka. Właśnie zakładał t-shirt. Poprawił materiał, zasłaniając plecy, które pełne były zadrapań, siniaków i czerwonych śladów... 
- Baek! - od razu znalazł się przy nim. Blondyn aż podskoczył zestresowany. Chciał się odsunąć, jednak Suho był szybszy. Przyparł go do szafek i uniósł przód jego koszulki, przyglądając się równie okaleczonemu brzuszkowi. 
- Junmyeon, przestań... - jęknął, starając się zasłonić, jednak Kim był szybszy i silniejszy. Dotknął fioletową skórę, po czym bez oporów zsunął z niego spodenki i szybko odwrócił go tyłem do siebie. uda i pośladki były również w kiepskim stanie, jakby bito go czymś ciężkim. 
Aż się w nim zagotowało. 
- Co to do cholery ma znaczyć? - warknął wpatrując się w nieco przerażonego chłopaka. Szybko się ubrał, zakładając na siebie bluzę. Stresował się, widać było na pierwszy rzut oka. - On ci to zrobił, tak? 
- T-to nie tak... - jęknął, wbijając wzrok w swoje buty. Kim zacisnął wściekły wargi, starając się zapanować nad nerwami, jednak nie było to proste. To dlatego był taki dziwny... Ten skurwiel go bił i to nie raz. To wyglądało na regularne terroryzowanie. Znał się trochę na tym, to nie były ślady tylko po rękach. Musiał się wyżywać na nim w naprawdę dotkliwy sposób. 
- Baekhyun! Kurwa. Ten pieprzony śmieć robi ci krzywdę! Po co nadal przy nim tkwisz? - złapał go za ramiona, starając się spojrzeć mu w oczy, jednak ten nie miał zamiaru nawet na niego spojrzeć. 
- Nie zrozumiesz tego, Suho. Nie chcę o tym rozmawiać. 
- Owszem, nie zrozumiem tego, że dajesz mu się lać. Wiedziałem, że to nikt, śmieć. To mnie tylko utwierdziło w tym przekonaniu. Gówno zawsze zostanie gównem. 
- Nie masz prawa tak go nazywać! Nic nie wiesz, więc się nie wtrącaj. To mój chłopak, nikt nie da mi tyle miłości, co on. - warknął, odsuwając go, po czym szybko wybiegł z szatni na boisko. 
Junmyeon stał jak wryty. Nie spodziewał się takiej reakcji. On oszalał. Biedak zakochał się w świrze, który go terroryzował. 
 
 

*** 
 


 
- Czekaj, dupku. - Park usłyszał czyjś głos, po chwili zaś ktoś złapał go za ramię i mocno je ścisnąwszy, odwrócił go przodem do siebie. Kim Junmyeon. Nie spodziewał tutaj akurat jego osoby. 
- Co chcesz? - mruknął. Nie podobało mu się użyte przez niego słowo, więc od razu przybrał postawę obronną. Zrzucił jego dłoń z siebie, po czym nieco ostentacyjnie zaczął rzuć swoją gumę. Kim był wkurwiony, nie musiał znać się na ludziach, by dostrzec złość i chęć mordu w jego oczach. Ciekawe. 
- Nie zbliżaj się do Baeka! - warknął, patrząc na niego wyzywająco. Park nienawidził takich cwaniaków, więc aż się w nim zagotowało. 
- Ach tak? Niby czemu? - przysunął się bliżej starszego. Był od niego wyższy, co dawało mu przewagę. 
- Taki śmieć jak ty nie zasługuje na niego. Jesteś gównem, na które nie warto nawet spojrzeć. 
Chanyeol zrobił krok w jego stronę. O dziwo Kim się nawet nie poruszył. 
- Gównem? Powtórz to, to cię zabiję. 
- Proszę bardzo. Największe ścierwo w naszej szkole. Patologiczny Park Chanyeol z móżdżkiem wielkości ziarenka piasku! W dodatku wyżywa się i bije słabszych od siebie. - głos Junmyeona aż zadrżał. Złapał go za przód koszulki, nie wiedząc chyba, że zadziera z kimś silniejszym od siebie. - Odpieprz się od niego. Nie będę tolerował tego, że go krzywdzisz. 
- Ach tak? - Chan aż się uśmiechnął złośliwie, przechylając głowę na bok. - Widocznie mu się to podoba, skoro woli takiego śmiecia jak ja, nie zaś wielkiego obrońcę Kim Junmyeona. Jak się czujesz, będąc gorszym od gówna? 
Suho zrobił się czerwony. Nie tego się spodziewał, co tylko bardziej ucieszyło Parka. Jakiś sztywniak nigdy z nim nie wygra. 
- Na szczęście ty nie masz mu nic do zaoferowania. Nawet nie stać cię na to, by zabrać go gdzieś na wycieczkę, czy kupić prezent, który chociaż trochę by mu się spodobał. - mruknął, zaciskając mocniej dłoń na jego bluzce. 
- Wystarczy mu moja obecność. Nadrabiam w łóżku. - nie wiedział, czemu się bronił, po co walczył o tego chłopaka, ale nie mógł odpuścić. - Boli cię to, że mnie pragnie, chociaż nic nie robię, ty zaś wychodzisz z siebie, a ma cię w dupie. Och, kiepskie słowo. Chciałbyś, by miał cię w dupie. Widzisz, mi nie zależy w ogóle na tym by za mną szalał. To o czymś świadczy. 
- Może teraz, ale za jakiś czas mu się to odwidzi. Na co komu facet, któremu bliżej do kryminalisty, niż do porządnego człowieka? - prychnął z pogardą, przysuwając swoją twarz do jego. Perfidny uśmiech, przepełniony pewnością siebie. Dupek sobie grabił. - Nie znajdziesz pracy, będziesz albo kradł, albo żył na zasiłku. Nawet teraz nie potrafisz o niego zadbać, a co będzie za kilka lat? Może teraz jest zaślepiony, ale spokojnie. Nie mam zamiaru odpuścić. - puścił go, po czym wskazał sam na siebie. - Na szczęście ja mam pieniądze, mam klasę, jestem inteligentny i będę w stanie go utrzymywać nawet, jeśli sam nie będzie chciał pracować. Dam mu wszystko, bo jestem mężczyzną, nie pizdą. Czujesz tę przepaść? 
Chanyeol już miał się zamachnąć, gdy Kim odsunął się. 
- Nie radzę. Podam cię do sądu, a przecież nawet jeśli sam ci przywalę, to będzie to obrona własna. Nigdy nikt ci nie uwierzy, chociaż... Dobra. - uśmiechnął się i nadstawił policzek. - Bij, może cię zamkną i Baekhyun będzie mój. 
Chan przez chwilę zapomniał jak się oddycha. Dopiero po kilku sekundach mruknął: - Nie jestem w nim zakochany, więc w sumie mi zwisa, czy będzie ze mną, czy nie. Lubię się z nim pieprzyć, nic ponad to. - wsunął dłonie do kieszeni, wypluwając gumę tuż przed Kimem. - Ale przyjmuję wyzwanie. Nie oddam ci go. 
- Zniszczę cię, przysięgam. Nie pozwolę, byś go bił. 
- Będę go lał pasem, podduszał, podpalał papierosami... Czasami zapalniczką. Będę go wyzywał. Chuja możesz, Kim Junmyeon. - warknął i odwrócił się, ruszając przed siebie. Widział wściekłą twarz chłopaka. Kochał się w blondynie, to był fakt. I nie odpuści. Nigdy. 
Tylko czemu poczuł się zagrożony? Przecież mu nie zależy...






Zapraszam do komentowania ;)

wtorek, 29 grudnia 2015

48. I need U boy

- Słucham? - kobieta uniosła pytająco mocno wyskubaną brew, odstawiając na stół wszystko to, co trzymała w dłoniach, co nie wróżyło zbyt dobrze. Babcia nigdy nie należała do brutalnych i cholerycznych osób, ale odstawianie szklanki zawsze źle wróżyło. Pytanie tylko dla kogo...
Jess spojrzała na wujka, który wytarł usta serwetką, upijając łyk czerwonego wina, jak miał w zwyczaju po obfitym posiłku. Nie wyglądał na skrępowanego, wręcz przeciwnie. Ociekał pewnością siebie, a jego twarz nie wyrażała jakichkolwiek emocji.
- Twoja córka nie powiedziała ci o chorobie tego chłopaka? - zapytał, zerkając kątem oka na żonę, która spięła się jeszcze bardziej. Nie wiedziała co począć z rękoma, ani gdzie podziać wzroku, wszędzie bowiem otaczały ją ciekawskie spojrzenia reszty rodziny.
Po ostatnich wydarzeniach blondynka naprawdę zaczęła darzyć kobietę cieplejszymi uczuciami i stresowała się równie mocno, co ona. Reakcje w tej chorej rodzinie mogły być różne - od usunięcia Kooka z kręgu, przez wysłanie go do Ameryki na leczenie, przez rzucanie talerzami w losową osobę skończywszy. Wprawdzie nigdy do tego ostatniego nie doszło, ale kto wie co odbije zazwyczaj nad wyraz spokojnym ludziom, którzy usilnie kreowali się na posągi bez uczuć? Jednostki zamknięte w swoim małym, niedostępnym dla innych świecie czasami zaczynały wyłamywać się, jednak nie w sposób wskazany i pożądany.
- Jungkook jest na coś chory? Jeśli to coś poważnego, to trzeba zająć się leczeniem, nie zaś odnosić się tak nieodpowiednio. - powiedziała babcia, ostrożnie stukając długimi paznokciami w podłokietnik.
Jess poczuła na swoim nadgarstku palce Namjoona, który chyba nie bardzo wiedział, jaka reakcja byłaby wskazana. Cóż. Nie, żeby ona wiedziała, trzeba było zwyczajnie czekać na rozwój wydarzeń.
- Jungkook ani myśli o leczeniu, zresztą to na tyle obrzydliwa choroba, że najlepsza klinika nic nie zdziała.
- Można jaśniej? Nie zachowuj się jak dziecko, tylko powiedz o co chodzi. Nie mam ochoty bawić się w jakieś zgadywanki.
Mężczyzna odchrząknął, niespecjalnie zachwycony tonem babci, która raczej nigdy nie traktowała go wyżej, aniżeli resztę rodziny, co go irytowało, przywykł bowiem do stawiania go na piedestale zawsze i wszędzie. Odchylił się nieco, po chwili opierając dłonie na stole.
- Jungkook postanowił zabawić się w kobietę i zabawia się z mężczyznami.
Jedna z ciotek zakrztusiła się napojem, chowając usta za dłonią. Jessica westchnęła cicho, wbijając nieco paznokcie w dłoń swojego chłopaka. Ten człowiek chyba nie przeżyłby bez popisywania się i upokarzania innych. Oczywiście nie to, by uważała homoseksualizm swojego kuzyna za coś złego. Zwyczajnie sposób przedstawienia tego przez wuja był obleśny i niekulturalny.
- Twierdzisz, że Jung...
- Jest pedałem.
Ciotka zacisnęła nerwowo wargi, a jej oddech przyśpieszył. Przy stole zapadła krępująca cisza, która przez dłuższą chwilę nie była przerwana przez żaden odgłos. Tylko palone drewno strzelało w kominku, mając na celu zrelaksować towarzystwo. Z marnym skutkiem.
- Jesteście pewni? - zapytała babcia, która chyba jedyna miała w tym momencie prawo głosu. Reszta chyba wolała się nie wtrącać.
- Mieszka ze swoim facetem, więc owszem.
- Nie z wami? Jak to? - kobieta niemal podniosła głos, mrużąc powieki. Na jej czole pojawiły się głębokie zmarszczki, których chyba już nie dało rady wypełnić przy pomocy lekarzy.
- Nie będę tolerował takich zachowań. Został wydziedziczony i musiał się wyprowadzić, to nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji.
Staruszka niemal zachłysnęła się powietrzem, a jej twarz lekko się zaróżowiła.
- Chcesz mi powiedzieć, że wyrzuciłeś własne dziecko z domu? Niepełnoletnie, niesamodzielne?! A ty na to idiotko pozwoliłaś? - spojrzała gniewnie na córkę, która niemal podskoczyła na krześle, zaciskając ręce w pięści. Jessica ucieszyłaby się na tę reakcję, gdyby nie naskok na kobietę, która w sumie próbowała załagodzić sytuację, ale była zbyt głupia, by naprawdę coś zdziałać.
- Ja... - zaczęła się jąkać, mąż jednak dzielnie ruszył na ratunek.
- Skoro jest gotowy na dawanie dupy, to i na utrzymywanie się samodzielnie również. - prychnął z pogardą, dolewając sobie wina. - Ta kwesta nie jest sporna, wszystko już przemyślałem i nie ma odwrotu. W moim domu jego stopa nie postanie. A ona... Cóż. Chyba wiedziała wcześniej, ale to ukrywała, co mnie nie dziwi. Jest zapatrzona w Parków i pewnie sama by im podsunęła syna na przerżnięcie.
- Uspokój się! Nie toleruję takiego słownictwa przy moim stole. - przedostatnie słowo mocno zaakcentowała, unosząc się nad krzesłem. Oparła szczupłe dłonie na stole, sztyletując mężczyznę spojrzeniem, on zaś nie pozostawał jej dłużny, chociaż spojrzenie jego przypominało raczej coś na wzór pogardy. - Nie masz prawa tak traktować dziecko, cokolwiek by nie zrobiło. A ty... - zwróciła się do córki. - Wstydź się, to kompromitacja dla naszej rodziny, że wywalamy dziecko jak niepotrzebne zwierzę.
Dalsza wymiana zdań była tylko bardziej niemiła, chaotyczna i przepełniona nienawiścią. Babcia była czerwona ze złości, ciotka się popłakała, wuj zaczął wymądrzać, brat Kooka przeprosił i wyszedł, przykład z niego zaś wzięła reszta rodziny, poza nią i Namjoonem, który aż się spocił z nerwów. Co za baba...
Po kilkunastominutowych krzykach mężczyzna w końcu opuścił dom, trzaskając drzwiami. Wszyscy już dawno stracili nerwy, cud, że nie doszło do rękoczynów.
- Jessiko... Wiedziałaś o tym? - nagle kobieta zwróciła się do niej, a Kim od razu się spiął, jakby mieli mu odciąć penisa. Zero wsparcia, co za bezużyteczny fajtłapa...
Blondynka przez chwilę analizowała sytuację, jednak nie miała zbyt wielu opcji.
- Owszem, jednak przyjaźnię się z Jungkookiem i nie miałam zamiaru w żaden sposób niszczyć jego szczęścia.
- Typowe, nie spodziewałam się po tobie czegokolwiek innego.
- Cieszę się. Zmartwiłoby mnie, gdybym stała się tak pozbawiona skrupułów jak reszta tej nienormalnej rodziny. - posłała jej delikatny uśmiech. Wiedziała, że jest niegrzeczna, jednak akurat w jej przypadku było to typowe, bo dawno się wyłamała z kręgu rodziny, chociaż dopełniała obowiązków i zachowywała się odpowiednio.
- Nie będę tego komentować, jesteś bowiem osobą, która bije wszystkich tutaj inteligencją. Twoje poglądy są jednak dla mnie nieodpowiednie. - opadła na krzesło, pocierając oczy palcami. - Chcę porozmawiać na spokojnie z Jungkookiem. Nie będę na niego wrzeszczeć, chcę tylko usłyszeć to wszystko z jego ust. Ustal z nim termin, najlepiej w tym tygodniu.
- Postaram się.



***




- Cześć. - Taehyung skinął głową, wchodząc do mieszkania Jimina. Zsuną ze stóp buty, po czym odwiesił kurtkę na wieszak, jak gdyby nigdy nic. Jungkook wbił w niego pytające i nieco nieprzyjemne spojrzenie. Nie miał pojęcia co ten dzieciak tu robił, nikt nie raczył go uprzedzić o tej wizycie.
Czuł, jak serce zaczęło bić mu szybciej, a gorąco uderzyło w jego ciało, nie z radości jednak. Ruszył za blondynem, zajmując od razu miejsce naprzeciwko.
- Kto... Tae? - Park wyszedł z kuchni, zaskoczony wpatrując się w gościa. Och, chyba pewien idealny anioł postanowił zrobić im niespodziankę, jak uroczo.
Jeon zmrużył powieki, czując się wyjątkowo źle. Ten dzieciak irytował go samym swoim istnieniem. Jego słodka twarz, drobne ciało, włosy, okulary, zaczerwienione oczy... Pieprzyk na nosie i dłonie. Oddech, głos, dźwięk szeleszczących ubrań. Nie potrafił spojrzeć na niego normalnie, złość w nim buzowała i najchętniej by go rozszarpał.
Był zazdrosny. Zwyczajnie zżerał go stres, że ten chłopak może znaczyć dla Jimina więcej, niż on. Park przejmował się każdą drobnostką, która go dotyczyła, był na skinięcie palca. W dodatku naprawdę czuł się gorszy pod względem warunków fizycznych. Nigdy nie zwracał na to uwagi, w ostatnich dniach jednak coraz mocniej go to dręczyło. Taehyung był ładniejszy, uroczy, słodki i wzbudzał we wszystkich opiekuńcze instynkty. Ludzie chcieli się nim opiekować, kochali go. Samym swoim niewinnym charakterkiem zdobywał sympatię innych. Hoseok, Yoongi, Jimin, Jin, wszyscy nauczyciele i ludzie w szkole. Nie spotkał jeszcze osoby, która by go skrytykowała, co tylko działało na niego jak płachta na byka. Czasami nawet przez myśl mu przeszło, że zasłużył na to całe cierpienie, jednak starał się to w sobie zdusić.
- Jimin, możesz nas zostawić? Idź na zakupy, cokolwiek. - odparł blondyn, pociągając nieco nosem. Sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej książki i zeszyty, kładąc je od razy na stole.
- C-co? Czemu? - Park zrobił krok w ich stronę, zerkając to na podręczniki, to na Kima, który nawet nie raczył na niego spojrzeć, szukając czegoś w pierwszej lepszej przyniesionej pozycji.
- Będę się uczył z Jungkookiem na konkurs. Jest za dwa dni, a my się nawet nie spotkaliśmy. Nauczycielka nas zabije za kiepski wynik, a ty nam nie pomożesz, bo jesteś kiepski z matmy. Wróć za dwie godziny. - machnął na niego dłonią, a zdezorientowany Jimin chwilę jeszcze przy nich sterczał, dopiero po czasie łapiąc za portfel.
- To.. Ja idę. Zadzwońcie do mnie jakby coś się działo.
Wyszedł nieco się ociągając. Jungkook uniósł brew, sięgając po drugi zeszyt. Cóż. Rzeczywiście matematyka.
- Dasz radę się uczyć? Ostatnio twoja aktywność była średnia, żeby nie powiedzieć, że kiepska. - mruknął, zamykając przedmiot. Zacisnął nieco wargi, siląc się na możliwie obojętny ton.
- Nie zgłupieję od problemów miłosnych. Warunki tego typu nie mają wpływu na mój mózg, a przynajmniej nie za rejon odpowiedzialny za wiedzę. - odparł, na co Kook nieco się spiął. Głos chłopaka był zadziwiająco normalny, jednak mógł wyczuć w nim dziwną nutę, której na ten moment nie potrafił odpowiednio sklasyfikować.
- Cieszę się, nie chciałbym, by to odbiło się na wynikach.
- Swoją drogą... Nie będę też tutaj robił scen, nie wskoczę Jiminowi do łóżka, więc nie patrz na mnie w ten sposób. - blondyn po raz pierwszy tego dnia na niego spojrzał, prosto w oczy. Nie wyglądał na zdenerwowanego, raczej na znudzonego. Jeon może i by się zawstydził, jednak niechęć była silniejsza niż kultura.
- Obawy zawsze zostaną. Mój chłopak ostatnio za bardzo się tobą interesuje.
- Pilnuj więc swojego chłopaka, nie mnie. - wzruszył ramionami, a Jungkook aż wstrzymał na chwilę oddech. - Nie mam zamiaru z nim cokolwiek robić, interesuje mnie tylko jeden facet. I matematyka, jakże mógłbym o niej zapomnieć. - zaśmiał się sztucznie, wyciągając z torby długopis. - Z czego jesteś najlepszy?
- Nie wątpię, że wolisz Hoseoka, zazdrości się jednak nie wyzbędę. Irytuje mnie to, że jesteś w centrum wszystkiego. - odparł szczerze, po czym jak gdyby nigdy nic oznajmił: - Logika i geometria. Nienawidzę za to trygonometrii.
- Mnie też to denerwuje, jednak z kogoś los musi zadrwić. Hm... - sięgnął po inną książkę i otworzył ją na odpowiedniej stronie. - To ja się nią zajmę, ty opanuj te zagadnienia. Skup się tylko i wyłącznie na tych dwóch działach i przerób materiał z drugiej klasy. Mogę ci tłumaczyć w razie czego niejasności.
- Drwi ze wszystkich wokół, twoje życie wiąże się z naszym. - spojrzał na wzory, łapiąc za pierwszy lepszy notes leżący na stole. - Nie ma sprawy. Resztę zostawiam tobie.
- Nic nie zmieni twojego nastawienia, prawda? - okularnik zwilżył językiem swoje wargi. Jungkook pokręcił przecząco głową, na co starszy już nie odpowiedział. Zabrali się za naukę, chociaż Jeon nie potrafił dostatecznie się skupić. Ciągle zerkał na Taehyunga, starając się odgadnąć jego myśli. Chwilę temu płakał, krzyczał, zachowywał się jak kluska, która z niczym sobie nie radzi. Teraz siedzi przed nim opanowany, skupiony na nauce. Tylko zaczerwienione oczy go zdradzały. Kim on był, że miał tak złożoną osobowość?



***


Hoseok ostrożnie wyszedł z samochodu, podpierając się na ramieniu kierowcy, który pomógł mu dojść do drzwi domu. Te natychmiast się otworzyły, a drobna kobieta rozchyliła je mocniej, by chłopak nie miał problemów z wejściem do środka. I tak nie obyło się bez łapania go z drugiej strony, ale chociaż udało mu się przejść przez próg. To było cholernie irytujące. Przywykł do swojej świetnej kondycji, sprawności w każdym tego słowa znaczeniu. Takie poruszanie się nie było dla niego normalne, męczyło go nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Czuł się jak laleczka, która sama nie potrafiła nawet przejść z auta do domu. Pomijając już zniszczenia, które wywołał incydent z Tae.
Powoli doczłapał do swojego pokoju. Chwilę później zjawiła się w nim Jess, która zamknęła drzwi, pomagając mu położyć się na łóżko.
- Wszystko w porządku?
- Noona, nie traktuj mnie jak upośledzonego, poradzę sobie. - uśmiechnął się, poprawiając poduszkę, która niewygodnie się zagięła.
Odetchnął głęboko, po czym zerknął na przyjaciółkę, która opadła obok, przymykając powieki.
- Twój pomysł jest powalony, naprawdę. Czemu tak nagle... um. Nie rozumiem.
- To najlepsza z możliwych opcji. Ta cała sytuacja podchodzi pod materiał na kiepską telenowelę, za dużo tutaj melodramatu, zbyt wiele bólu i krzywd.
- Przecież umrę bez ciebie ty idioto! - jęknęła, a chłopak tylko się zaśmiał, przechylając głowę w jej stronę. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie, po czym Jess bez większych rozmyślań ucałowała jego czoło, delikatnie obejmując. - Wróć potem, nie będę mogła tak często cię odwiedzać.
- Damy radę. To tylko kilka lat, będę wracał na święta i jakieś wakacje. Teraz... zwyczajnie tu nie wysiedzę. Nie dam rady żyć w tym samym mieście, kraju. Nawet ten sam kontynent jest kłopotem, ale to już zniosę. Muszę dać mu odpocząć od siebie. Zapomni mnie, znajdzie sobie kogoś, kto będzie odpowiedni.
- Nie chcesz tego.
Jung przymknął powieki i przytaknął. Tak, miała racje. Nie chciał by Taehyung pokochał kogoś innego, by zapomniał o ich miłości. Jego serce by tego nie zniosło, z drugiej strony wiedział, że nie ma innej opcji. Razem nie będą, muszą się odkochać jak najszybciej.
- Bredzisz noona. Pragnę jego szczęścia mocniej, niż mojego. Muszę więc odpokutować. - sam sobie przytaknął, unosząc jedną powiekę. Blondynka ciągle się mu przyglądała, a w jej oczach odnaleźć mógł tylko ból i troskę. Bez niej chyba by oszalał.
- Powiesz mu? - zapytała, głaszcząc jego włosy. - O mamie?
- Tak, ale nie dam rady zrobić tego w cztery oczy. Napiszę, zadzwonię... Nie wiem jeszcze, ale się o tym dowie w jakiś sposób.
- Kiedy chcesz wylecieć?
- Za dwa dni mam samolot.



***


Jimin wytarł ręcznikiem włosy, wychodząc w samych bokserkach z łazienki. Jungkook z zapałem maniaka rozwiązywał kolejne zadania, chociaż Taehyung dawno już wrócił do domu. Park początkowo nie miał zamiaru mu przeszkadzać, bowiem jego chłopak był jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, a on powoli nie wiedział jak się zachować, by go nie sprowokować.
Przewiesił wilgotny ręcznik przez ramię i usiadł obok niego, zerkając przez ramię na zeszyt, w którym dopisywał kolejne liczny. Niezbyt to do Parka przemawiało, w końcu średnio zdawał sobie sprawę z tego, jaki dział sam przerabia, wszystko spisywał od blondyna, który dawał mu ściągać. Matma to nie jego bajka, czuł się z niej niepewnie, nawet pomimo swojego wrodzonego geniuszu i zdolności radzenia sobie w życiu. Cóż. Matma nie dała się uwieść, a liczby nie miały w sobie wystarczającej ilości seksapilu, by chciał odkryć wszelkie zakamarki tego przedmiotu. Tyłek Ciastka był o niebo bardziej interesujący, szkoda tylko, że od jakiegoś czasu ten raczył go zapchać kołkiem, bądź co gorsza zalać cementem, a biedny Chim musiał być pieszczony przez rękę, co było niegodne.
Westchnął cicho i ostrożnie oparł brodę na ramieniu młodszego, podczas gdy ręce objęły go w pasie. Jeon zacisnął wargi, zaczynając się wiercić.
- Przeszkadzasz mi, idź sobie.
Park nadął policzki niezadowolony. Wiedział, że ten był zły, jednak brakowało mu czułości i musiał się chociaż pomiziać.
- Nie chcę. Zostaw to i chodźmy spać. - jęknął, mocniej przyciągając do siebie chłopaka, który odstawił zeszyt i odwrócił się do niego przodem.
- Jimin!
- Nie bądź taki, przestań mnie od siebie odsuwać. Jesteśmy parą, a ty traktujesz mnie gorzej od robaka.
Spojrzał mu w oczy, niemal siłą wciągając go na swoja kolana, po czym złapał za uda i wstał, ruszając w stronę sypialni. Młodszy patrzył na niego z niezadowoleniem, jednak nic nie powiedział. Nawet, gdy wylądował na łóżku, był cicho i tylko mierzył Parka z pogardą.
- I co? Myślisz, że rozłożę nogi?
- Nie. - odparł starszy i pochylił się nad nim, lądując pomiędzy udami. Uśmiechnął się delikatnie i pogładził chłopaka po policzku. - Chcę być tylko blisko ciebie, jak kiedyś. Nie Tae jest moim chłopakiem, tylko ty, więc nie bądź taką zazdrośnicą i daj się kochać. - schylił się jeszcze bardziej i ucałował nos Jeona, który tylko nadął policzki niezadowolony. - Czuję się trochę jak na początku naszej znajomości. Zgrywałeś wtedy takiego sztywniaka, niesamowicie mnie to irytowało, ale i intrygowało. - powoli wsunął dłoń pod bluzkę Kooka, który wstrzymał chwilowo oddech. Nadal był cicho, ale w sumie lepsze to, niż krzyki i pretensje. - Wiesz... Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Byłeś takim staruchem w ciele chłopca, fajnie było się nad tobą znęcać, tak śmiesznie się rumieniłeś i denerwowałeś. Jak teraz. - powoli zsunął z niego bluzkę, uśmiechając się na widok jego pięknego ciała. Od razu gorąco uderzyło w niego, a serce zabiło mocniej.
Na wszystkie zajebistości tego świata... Jungkook był perfekcyjny. Szkoda, że tak rzadko dawał. Szlag.
- Nie denerwuję się. - mruknął, wpatrując się z Jimina, który przywarł swoimi ustami do jego, uniemożliwiając mu dalsze marudzenie. Park nieco zadrżał, gdy miękkie wargi mocno do niego przywarły. Brakowało mu tego, tak cholernie mocno tęsknił. Spodziewał się raczej bicia, ale to rozwiązanie było przyjemniejsze.
Powoli potarł językiem o różowe wargi, wsuwając go do środka, gdy uzyskał przyzwolenie. Gorący mięsień otarł się o jego, doprowadzając zmysły do szaleństwa. Pocałunki z Jungkookiem były najlepsze. Stado wściekłych motyli niemal rozsadzało jego podbrzusze, gdy tylko ich gorące narządy się dotknęły.
Zacisnął mocno dłonie na udach chłopaka, pogłębiając raz po raz pocałunek. Nie potrafił nad sobą zapanować. Każda godzina bez możliwości pieszczenia chłopaka, była dla niego męczarnią, teraz musiał nadrobić wszystkie te dni.
- Ji-jimin... - wysapał, na co starszy zaśmiał się cicho, kąsając delikatnie usteczka chłopaka.
- Kocham cię Jungkook. Naprawdę cię kocham, więc nie bądź zazdrosny.
- C-co? -  oczy bruneta stały się jeszcze większe, a bicie serca na tyle mocne, że Park mógł je usłyszeć pomiędzy ciężkimi oddechami.
- To. Pierwszy raz w życiu kocham kogoś tak, jak powinno się to robić. Nie próbuj nawet mnie zostawiać. Nigdy cię nie puszczę.






Zapraszam do komentowania <3

wtorek, 15 grudnia 2015

1. Bad boys (ver. EXO)

Pairing: Baekyeol
Gatunek: smut, sado-maso, angst
Ostrzeżenia: sceny seksu, brutalność, wulgarne słownictwo
Liczba wyrazów: 6160
(dostępna wersja z BTS - Vkook tutaj)



Zaciągnął się dymem swojego taniego papierosa, po dłuższej chwili wypuszczając szary obłok przed siebie, tworząc nim równe, zgrabne kółeczka. Nic tak nie rozluźniało jak poranne dotlenienie płuc przed szkołą. Zerknął na pośpiesznie zmierzających do budynku uczniaków, uśmiechając się pod nosem z politowaniem. Sam zawsze na wszystko miał czas, nie miał zamiaru gnać na złamanie karku, byleby tylko znaleźć się w klasie przed nauczycielem. W sumie to i tak zawsze był po nim, więc co mu szkodzi. Bardziej już go w tej szkole nie znielubią, był wrogiem belfrów numer jeden, dzieciaki też za nim nie przepadały. Zresztą gwoli ścisłości, to nawet nie chodziło tu o sympatię, bo z nimi nie rozmawiał. Zwyczajnie się go obawiały. Był wulgarny, cwany, miał własne zdanie na każdy temat i nie bał się go wyrażać, czasami dość dosadnie. Nie chciał się nikomu przypodobać, był nazbyt szczery i za nic miał sobie jakiekolwiek zasady. Po szkole nigdy grzecznie nie wracał do domu, tylko chadzał ze znajomymi w nieciekawe, według reszty społeczeństwa, miejscówki, w których pił to, co lubił, palił i zachowywał się całkowicie naturalnie.   
Rzucił peta na ziemię i zdeptał go, bez pośpiechu ruszył w stronę wejścia do wielkiego budynku. Wsunął dłonie do kieszeni i w kilku podskokach pokonał wszystkie schody, skręcając w odpowiedni korytarz. Wszędzie było już pusto, czego nie skwitował nawet westchnięciem. Otworzył pierwsze drzwi i wszedł do środka, pod nosem mrucząc coś, co brzmiało jak 'dobry'. I tak cud, że mu się chciało, zazwyczaj siadał bez zbędnych grzeczności w swojej ostatniej ławce. 
Nauczyciel powiedział mu dzień dobry, nawet nie komentując spóźnienia. Jaki był w tym sens, skoro robił tak już od pół roku, w zasadzie dzień w dzień chyba, że całkowicie sobie odpuszczał naukę danego dnia? 
Wciągnął swój zeszyt, po czym wygodnie usadowił się na krześle, wpatrując się w nauczyciela, który zaczął swój monolog. Nudziło go to niemiłosiernie, ale musiał zdać, chociaż niezbyt mu na tym zależało. Na ten moment wszystko było dla niego bezsensownym wysiłkiem.  
Kolejne godziny. Krótkie przerwy, podczas których nawet nie miał zbytnio siły, by udać się na boisko i zajarać. Siedział w sali, wyłączając się całkowicie, od czasu do czasu odpisując tylko na wiadomości, które wysyłali mi starsi kumple. Kolejna impreza w tym samym gronie, więc chyba to jego ostatni raz w szkole w tym tygodniu. Z uśmiechem zsunął się z krzesła i złapał za torbę, wychodząc z budynku po usłyszeniu dzwonka. Sprawnie przeszedł dziedziniec, kierując się w stronę sklepu, w którym mieli się spotkać za kilka minut. Na szczęście miał blisko, nie musiał więc jakoś wybitnie się śpieszyć, by zdążyć. Nie to, by bardzo mu zależało na punktualności, ale zawsze to cenne minuty, które można poświęcić na opróżnienie kolejnego piwa. To już zawsze jakaś motywacja, prawda?  
Pod małym budynkiem stało już kilku jego znajomych. Ubrani na luzie, jednak w ciemnych kolorach, niezbyt eleganccy. Nie należał do osób, które wzbudzały szacunek. Tylko respekt i strach, był tym złym, przed którym mamusie przestrzegały swoje córeczki, zaś ojcowie woleliby, by ich dzieci wstąpiły do zakonu, aniżeli spotykały się z takim marginesem. Mu ta opinia się podobała. Nie był grzeczny, nie był ułożony. Żył po swojemu, dlatego w równie szalonym towarzystwie się obracał. Ludzie bez zasad, cali oni. 
- Siema. - przywitał się skinięciem głowy, pocierając palcem o nos, nieco nim pociągając. Tamci odpowiedzieli równie entuzjastycznie, następnie weszli do środka, zmierzając w odpowiedni dział. Każdy wziął sobie kilka piw, bądź też jakiś niezbyt wyszukany trunek, po czym większość udała się do kasy. Chłopak krążył jeszcze trochę, szukając czegoś do przekąszenia, podobnie jak jego kumpel, z którym trzymał się dość mocno. Zniknął gdzieś w chipsach, na co początkowo nie zwrócił nawet uwagi. 
- Oddaj to, mały.  
Skrzywił się nieco. Do kogo ten głupek gadał? To nie wróżyło nic dobrego, szybko więc pojawił się przy odpowiednim regale. Wysoki, ubrany w ciężką, skórzaną kurtkę mężczyzna stał nad jakimś dzieciakiem, wpatrując się w chipsy, które ten trzymał mocno przy sobie. 
- Byłem pierwszy, więc są moje. - odparł nieznajomy, ściskając mocniej paczkę. Ten upór bez wątpienia nie pasował do słodkiej buźki i grzecznych ubranek.  
- Nie obchodzi mnie to. Oddajesz, albo pożałujesz. 
- Weź sobie pomidorowe. 
- Sam weź. 
- Nie mogę, nienawidzę pomidorów, jem tylko paprykowe, głupku! - nadął policzki chłoptaś, patrząc bez cienia strachu na tego giganta. Brunet aż uśmiechnął się pod nosem. Zazwyczaj nikt się nie stawiał do ludzi z jego paczki, wszyscy wręcz uciekali jak najdalej, byleby tylko uniknąć bezpośredniej konfrontacji, a tu proszę... Jakiś gagatek śmie się buntować. Jongin zaraz oszaleje, czuł to. 
- Nie obchodzi mnie to. Dajesz, albo cię połamię! - warknął, podchodząc bliżej do blondyna, który rozchylił usta nieco zdezorientowany, po czym szybko wycofał się tyłem i uciekł do kasy. - Ty mały! - zaczął nam, jednak obserwujący te całe zajście chłopak złapał go za ramię. 
- Uspokój się. To tylko chipsy. 
- Chanyeol... Nie wkurzaj mnie, tu chodzi o jego cwaniactwo, nie o te pierdolone chrupki. Rzucała się pizda jak do jakiegoś leszcza. Nie odpuszczę, kurwa. 
Chłopak westchnął i puścił go, ruszając za nim w stronę sprzedawcy, który wydał resztę blondynowi. Ten z nieco wrednym uśmiechem wybiegł ze sklepu. Cóż, nieco naiwny. Nie podlegało wątpliwościom to, że reszta słyszała sprzeczkę, jak więc ta dziecina miała zamiar uciec? Idiota. 
Rzucił sprzedawcy pieniądze za swoje piwa, po czym wyszedł z Jonginem z budynku, przed którym stała już rozbawiona ekipa. 
- Myślałeś, że uciekniesz? - wyszczerzył się białowłosy, wychodząc na przód. Otworzył swoją puszkę, upijając łyk. - I co teraz zrobisz? Nadal będziesz nazywał mnie głupkiem? - przechylił głowę na bok, patrząc na blondyna, który skrzywił się nieco, robiąc zabawną minę. Park aż uśmiechnął się kącikiem ust, co za samobójca.  
- Nie. Nie uważam cię za głupka. - odparł nieznajomy, rozglądając się dookoła. Szukał drogi ucieczki, jednak chyba doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma nawet takiej opcji, był na nich skazany. Biedny, ułożony chłopaczek i banda typów spod ciemnej gwiazdy, idealne połączenie. Jak owieczka w stadzie wilków. Bardzo brutalnych wilków. 
- To do... - zaczął Kim, jednak dzieciak mu przerwał. 
- Teraz mam cię za idiotę, który nie potrafi zapanować nad własną agresją. W dodatku jesteś niestabilny emocjonalnie i irytujesz się jak baba w okres o byle co. - dodał, unosząc brew. Skrzyżował ręce na piersi. O dziwo wyglądał na pewnego siebie, co w obecnej sytuacji było idiotyzmem gorszym niż umysłowe zaćmienie Kaia.  
Zerknął na młodszego kolegę, który zrobił się niemal czerwony na twarzy. Się zacznie... 
- Coś ty smarku powiedział? 
- Głuchy w dodatku. Beznadziejny przypadek. - westchnął nieco dramatycznie, przykładając dłoń do czoła. - Mam alergię na półgłówków. Proszę, oszczędź mi cierpienia i odejdź, bo zacznę kichać.  
To było szybkie. Jongin w sekundę znalazł się przy dzieciaku, łapiąc go za przód idealnie wyprasowanej koszuli. Przyciągnął go do siebie i mruknął nienawistnie. 
- Chcesz zginąć? 
- Nie bardzo, ale chyba jestem zmuszony. Alergia, wspominałem. Jeszcze sklerotyk do kompletu?  
Chanyeol spojrzał na kumpla. To jego limit, niewiele więc myśląc podszedł do nich i złapał starszego za ramię. 
- Koniec, przesadzasz. Nie rób sobie wstydu. Uderzenie tego dzieciaka to jak bicie kobiety. - mruknął, odciągając go od chłoptasia, który zacisnął nieco wargi, patrząc zdezorientowany na niego. Chyba początkowo umknął jego uwadze, a to zadziora! 
- Chan... 
- Kai! Bierz piwo i idź, ja to załatwię. - warknął, patrząc groźnie na kolegów, którzy wzruszyli ramionami i ruszyli przed siebie. Jongin chciał coś powiedzieć, ale tylko splunął pod stopy blondyna, wymijając go. Problem z głowy. 
Chanyeol spojrzał na nieszczęsne chrupki, wzdychając. 
- Jesteś upośledzony. Zadzierać dla przekąsek.  
- Nie ja zacząłem. Nie mam zamiaru odpuszczać, bo druga osoba jest agresywna. 
- Rozwaliłby Ci tę twoją anielską buźkę. 
- Uratowałbyś ją, co zresztą zrobiłeś. - uśmiechnął się, oblizując swoje pełne wargi, na co brunet nieco się zdziwił. Bezczelny. 
- Mogłem sobie darować. 
- Ale tego nie zrobiłeś, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić. - wzruszył ramionami. - Swoją drogą miałeś się mną zająć, a póki co prawisz mi komplementy. Zakochałeś się w takim słodkim aniołku? - wyszczerzył swoje białe zęby w kwadratowym uśmiechu, przez co wyglądał całkowicie rozbrajająco. Park prychnął, przysuwają się do niego tak, że prawie stykali się nosami. 
- Chcesz tego? Mam cię ukarać? - uniósł kącik w nieco złowieszczym uśmiechu, uważnie wpatrując się w kawowe oczy chłoptasia. 
- Um... - blondyn odetchnął cicho. Brunet widział, że jego klatka piersiowa poruszyła się nieco szybciej, kiepsko łapał oddech. Bliskość go stresowała. - Dasz mi klapsa? - szepnął całkowicie uwodzicielsko. Park przyjrzał się uważnie jego twarzy. Prześliczny chłoptaś, nie ma co zaprzeczać, nie pasował do niego ten nieprzyjemny charakterek. Na ten moment przecież bez jakichkolwiek oporów go podrywał, w dodatku w całkowicie niegrzecznym stylu.  
- Mogę zrobić Ci coś gorszego, klapsy to tylko gra wstępna. - mruknął, przybierając nieco złośliwy wyraz twarzy. 
- Już chcesz się ze mną kochać? A gdzie pierwsza randka?  
- Nie interesują mnie takie głupoty. Lubię szybko i bez zobowiązań. 
- Ja chcę pójść na randkę. 
- Masz problem. - wzruszył ramionami, patrząc na niego nieco z góry.  
- Ty też, w końcu ci się podobam i chciałbyś zobaczyć mnie bez ubrań, prawda?  
- Skąd ten pomysł? - uniósł brew ku górze, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zmierzył go wzrokiem raz jeszcze. Irytowało go te cwaniactwo, przydałoby się go troszkę utemperować. To mogło być ciekawe doświadczenie, bowiem łatwe dziewczynki i chłopacy mu się znudzili, potrzebował wrażeń. 
- A nie chcesz? - przegryzł wargę, następnie zaś zwilżył ją swoim różowym języczkiem, wpatrując się mu w oczy całkowicie zniewalająco. Szlag. Park, debilu. Jeszcze się spuścisz, zluzuj porty.  
Nie dosłownie! 
- Za dużo gadasz, chodź się napić. - mruknął i skinął głową w stronę przeciwną do tej, w którą poszli jego znajomi. Jego sprawa, nawet nie zauważą, że go nie ma.  
Młody ochoczo ruszył za nim, szybko zrównując się z nim krokiem. Nic się nie odzywał, tylko raz na jakiś czas zerkał kątem oka na bruneta, uśmiechając się głupio. Chan pokiwał tylko głową, przewracając oczami. Dzieciak normalny nie był, to fakt. Może po alkoholu będzie z nim lepiej... 
Po pięciu minutach dziwacznych min dotarli do starego, opuszczonego budynku. Był w kiepskim stanie, jednak go mało to obchodziło. Przychodził tutaj często, to jedna z jego ulubionych miejscówek. Klimat był zacny, ludzi równo zero, żyć nie umierać! 
Wszedł do środka, sprawnie wchodząc na piętro zdewastowanymi schodami. Od razu skierował się w stronę czegoś, co kiedyś miało być chyba pokojem, jednak teraz leżał tam tylko materac z kocem, jakieś krzesło i puszki po piwach.  
- Witaj w moim raju. - uśmiechnął się pod nosem, opadając na niezbyt miękkie pseudo-posłanie. 
- Raczej piekło, ale widać, że masz zaburzone poczucie estetyki. Wybaczę. - prychnął blondyn, przysiadając obok. - Możesz mnie poczęstować. 
- Skąd pewność, że chcę? 
- Po to mnie tutaj ściągnąłeś, nieprawdaż? 
- Może chcę się nad tobą poznęcać, samemu się tym delektując? Nie wpadłeś na to?  
- Przez myśl ci to nie przeszło.  
- Cwany jesteś. - pokiwał głową, przysuwając się bliżej niego. - Nie lubię zbyt pewnych siebie ludzi. 
- Czuję więc, że masz dylemat. Z jednej strony na mnie lecisz, z drugiej cię wkurzam. Daj mi piwo, a sytuacja stanie się klarowna. - puścił mu oczko, uśmiechając się uroczo. 
Chanyeol westchnął i wyciągnął z plecaka puszki, podając mu jedną.  
- Jak masz na imię, wredoto? 
- Baekhyun, ale możesz na mnie mówić Kotku. - zacisnął nieco pięść, przykładając ją do twarzy i robiąc aegyo. - A ty, panie zbuntowany? 
-Chanyeol. - mruknął, otwierając piwo. - Skąd pomysł, że tak bym cię chciał nazywać? 
- Na kochanie jest troszkę za wcześnie, nie sądzisz? - wzruszył ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Yeol nie skomentował tego, bo jak miałby? Chłopak miał gadane, to aż dziwne, że potrafił zawsze znalazł odpowiedź czy ciętą ripostę.  
Upił gdzieś ponad połowę piwa, opierając się o ścianę. Baek sączył swoje dość powoli, pewnie z alkoholem nie miał za bardzo do czynienia. 
- Tylko nie spij się jak świnia, nie będę cię potem ciągał gdziekolwiek. 
- Raz mnie uratowałeś, drugi raz też byś to zrobił. - blondyn sięgnął po chrupki i otworzył je, od razu pakując sobie kilka do ust. 
- Masz mnie za bohatera uciśnionych pizdeczek? 
- Nie, dlatego też jestem pewien, że byś mnie nie zostawił. Wyglądasz na kogoś, kto woli gnębić niż ratować, dlatego chyba na mnie lecisz, skoro uwolniłeś mnie z łapsk tego idioty.  
Chanyeol prawie udławił się piwem, słysząc te dość odważne słowa. Nie spodziewał się nigdy, że ktoś śmiałby tak się do niego zwrócić, to chyba przesada. 
- Dzieciaku, grabisz sobie. 
- O to mi chodzi. - popił chipsy piwem, wpatrując się uważnie w Parka, który już nie ukrywał, że nieco wytrącono go z równowagi.  
- Tak? Naprawdę chcesz, by stała Ci się krzywda? - odstawił puszkę, prostując się od razu. Poruszył głową, strzelając kośćmi. Zlęknie się? 
A gdzie tam! 
Gapił się całkowicie podjarany, odstawiając i swój zestaw małego pijaczka.  
- Jasne, tatuśku. Daj mi klapsa. - przysunął swoją twarz do tej bruneta, kąsając zaczepnie jego wargę. Ten jak porażony od razu złapał dzieciaka za ramiona i popchnął na materac, lądując między jego udami. 
- Zniszczę cię. 
- Ach, niszcz, Chanyeol! - jęknął zmysłowo, zaciskając uda na jego biodrach. 
Brunet zmrużył powieki i bez większych oporów złapał za jego koszulę, ciągnąc ją na boki tak, że guziki poodlatywały i rozsypały się po ziemi. Od razu chwycił chłoptasia za bok, zaciskając na nim dłoń całkiem mocno, wręcz wbijając w niego swoje paznokcie. Ten pisnął z bólu, chwilowo wstrzymując oddech, jednak on miał to w głębokim poważaniu. Chciał, to dostanie. 
Otarł się mocno o jego krocze, przysuwając usta do jego szyi, w którą wgryzł się brutalnie. Nie było to zmysłowe ukąszenie. Wbił swoje zęby mocno, jakby miał zamiar odgryźć mu tę skórę, niczym lew pożerający ofiarę, ta zaś krzyknęła, niemal natychmiast obejmując go za szyję. 
Spodziewał się raczej ucieczki, więc zaskoczyło go to, nie miał jednak zamiaru się nad tym roztkliwiać. Złapał za spodnie chłopaka i pozbył ich się w ułamku sekundy, rzecz jasna z bielizna. Uśmiechnął się pod nosem, widząc jego delikatne, blade ciało. Naprawdę był śliczny, anielski. Słodka twarz, szczupłe ramionka, gładkie uda i śmieszniutki, chociaż wcale nie najmniejszy członek, który aż drgnął, gdy polizał zachłannie wrażliwą skórę. Ach, aż chciało się sprofanować taką boską świętość. 
- Szybko rozkładasz nogi. - mruknął, łapiąc zębami jego wargę. Przygryzł ją do krwi, jednak nawet, gdy poczuł strużkę w swoich ustach, nie zwolnił uścisku szczęk. Dopiero gdy chłopak zaczął mówić, wypuścił ją. 
- Jestem tylko aniołem. Chcę cię zbawić i pokazać bramy nieba. - uśmiechnął się, oblizując swoje wargi. 
- Pójdziesz ze mną do piekła. - odparł, zrzucając z siebie bluzę, a następnie i rozciągnięty sweter, prezentując chłopakowi swoje wyćwiczone ciało i umięśnione ramiona. Nie wyglądał na wysportowanego, ale był naprawdę silnym i sprawnym mężczyzną. W każdym tego słowa znaczeniu. 
- Przynajmniej nie będę miał wyrzutów, że nie próbowałem. - jego gładkie dłonie zaczęły dotykać brzucha Yeola, który nachylił się nad nim i polizał zarumieniony policzek chłopaka, zostawiając mokry ślad. Ten jęknął, zaciskając dłonie na jego wielkich ramionach. 
- Jak wolisz. - mruknął, obejmując go w pasie. Szybko przerzucił go tak, by leżał na brzuchu. Z lekkim, złośliwym uśmieszkiem ścisnął w dłoni jego pośladek, po czym wymierzył mu porządnego klapsa. Nie powstrzymywał się, nie było to delikatne, jak zazwyczaj ludzie bawili się w łóżku. Mocny, prawdziwy, zakończony czerwonym śladem, zresztą krzyk Baeka mówił sam przez siebie, że to nie zabawa dla dzieci.  
Lubił to. Zawsze był brutalny, podobało mu się znęcanie nad słabszymi. Kochał łzy, błaganie o litość. Czuł się wtedy męsko i po prostu zajebiście, a gdy miał okazję torturować takiego słodziaka, to tym bardziej go to podniecało. Każdy krzyk i piśnięcie dawało mu coraz to więcej radości.  
Niewiele myśląc uniósł jego biodra do góry. Nachylił się nieco i polizał lubieżnie biały pośladek, po chwili uderzając go na tyle mocno, że chłopak stracił równowagę i opadł na materac. 
- Ach! Boli... - pisnął nieco rozpaczliwie. Chan wysunął z kieszeni papierosy i szybko odpalił jednego, wpatrując się w czerwony tyłeczek. Uroczo. 
- Wstawaj. 
- Ale... 
- Wstań do cholery, suko. Jestem twoim panem, masz się słuchać. - warknął. Młodszy chyba był nieco zdezorientowany, jednak uniósł się, klękając. - Rozpinaj mi spodnie. 
Hyun przysunął się i już miał złapać za rozporek, gdy Chanyeol skrzywił się.  
- Zębami.  
Blondyn otworzył szerzej oczy, jednak posłusznie nachylił się i złapał za zamek, ciągnąc go w dół z małymi trudnościami. To dopiero był widok. Twarz chłopaczka tuż przy jego członku, tak nieporadnie zsuwająca spodnie z jego tyłka. Może tak codziennie, nie ma co! 
Uniósł się nieco, po czym nieco zniecierpliwiony zsunął z siebie resztę z bokserkami. 
- Rozchyl uda i patrz na mnie. Masz być przodem. - rozkazał, wypuszczając dym wprost na twarz chłoptasia, który wykonał każde polecenie. Wpatrywał się rozkosznie w jego oczy, oddychając przez usta, co dodatkowo go podnieciło. - Bierz do buzi. 
- Ale ja nigdy... 
- Bierz i ssij, to rozkaz.  
- Zmuś mnie. - uśmiechnął się niespodziewanie, jakby nagle stał się całkowicie inną osobą. Chanyeol aż zgasił papierosa na podłodze, po czym w jednej chwili znalazł się przy nim i złapał go za włosy, gwałtownie odchylając jego głowę do tyłu.  
- Pyskujesz? 
- Kiepski z ciebie pan, skoro sobie na to pozwalasz. - zamruczał, wpijając się znienacka w usta Parka. Jego języczek od razu zaczął pieścić jego podniebienie, co o dziwo się brunetowi spodobało. Zniewaga jednak musiała zostać ukarana. Złapał go za szyję i ścisnął ją nieco, szybko przejmując kontrolę nad pocałunkiem. Bez cienia wrażliwości popchnął go na chropowatą ścianę, raniąc przy tym jego gładkie plecy. Chłopaczek pisnął w jego usta, a po policzkach spłynęły mu pojedyncze łzy. 
I tak ma być. 
- Podoba się? - syknął, napierając na niego tak, że odstające elementy wbijały się w skórę Baekhyuna. Ten z trudem łapał oddech. 
- Mogło... być lepiej. -wysapał, łapiąc go za nadgarstek. Wbił w niego paznokcie, starając się uwolnić, jednak Yeol był silniejszy. Trzymał go tak jeszcze chwilę, dopiero gdy zrobił się nieco siny, puścił, w tej samej chwili łapiąc go za ręką i rzucając na materac. Szybko znalazł się za nim. Uniósł jego uda ku górze, rozchylając jego pośladki nieco. Widział, że tamten ma problemy z oddychaniem, mało go jednak to obchodziło. Był diabłem, nie zaś słodkim kochankiem. Nie wiedział co to czułość i nie chciał się tego dowiedzieć. 
Naślinił palca i wsunął go od razu całego w dziurkę Baeka. Mięśnie się na nim zacisnęły, co skwitował tylko wrednym uśmieszkiem.  
Z ust młodego wymsknęło się piśnięcie, rozpaczliwe i przepełnione bóle. 
- Channn... 
- Zamknij się, albo będzie z tobą źle. - mruknął, szybko rozciągając go palcem. Satysfakcja z widoku tego wijącego się ciała, była nie do opisania. Jęki, szloch, prośby o zaprzestanie... Dzieciak myślał, że to zabawa. Pewnie nawet nie przyszło mu na myśl, że ma do czynienia ze złym chłopcem z prawdziwego zdarzenia.  
Kolejny palec. I tak dobrze, że go rozciąga, nie? Mógł go przerżnąć jak dziwkę bez niczego, jednak jest miłosierny i się zlitował. Płaczek miał ciasną dupcię, chyba nie był jednak taką dziwką, na jaką wyglądał, ale kogo to obchodzi? Dla niego był tylko jedno nocną rozrywką, niczym więcej.  
Sięgnął do swoich spodni i wyciągnął z kieszeni maleńką tubeczkę z lubrykantem. Nosił je z czystej przezorności, jak widać warto było. 
Wylał zawartość na swojego członka i wsunął się cały w chłopaczka, przy akompaniamencie żałosnego krzyku, przesiąkniętego rozpaczą i smutkiem. 
- Aaaach.... Boliii.... - krzyknął Baek, na co Chanyeol złapał go za włosy z tyłu głowy i nachylając się, przegryzł jego ucho. 
- Chciałeś, to masz, suczko. - poruszył się w nim, w tej samej chwili wpijając w jego wargi, uniemożliwiając mu nawet okazywania rozpaczy.  
Jego wargi były przyjemne. Miękkie, pełne i słodkie. Zapewne jadł prędzej coś czekoladowego, bowiem posmak był niczego sobie. Pasował do niego. 
Język Parka atakował ten blondyna, nie dając mu nawet złapać tchu. Z każdym mocnym, zdecydowanym pchnięciem, chłopaczek krzyczał do jego ust, co tylko podkręcało temperaturę. Odsunął się od niego na chwilę, po czym zsunął dłoń na członka chłopaka i zaczął go szybko masować. Te krzyki... Cholera. To było seksowne. Jęki, piski, ból pomieszana z rozkoszą. Mieszanka wybuchowa, która niesamowicie na niego działała. 
Druga dłoń zaczęła ściskać i drapać pośladki w jego domyśle młodszego, zostawiając na nich szramy i siniaki. W połączeniu z krwawymi rankami na plecach, był to widok dość żałosny, ale mu się podobał. Lubił krew i okaleczenia, a gdy on był ich twórcą, to w ogóle było to podniecające. 
Ruch, kolejny.  
Trafił w prostatę, więc starał się uderzać w te miejsce raz po raz. Odgłosy chłopaka były warte tej chwili skupienia. Im głośniej krzycząca dziwka, tym lepszy ogier, to jak komplement, nie może więc nie mieć z tego radości. Trochę bolesnej, ale jednak.  
- Achhh!  
Tak. Tak ma być. Raz, drugi, kolejny. Te cudne, ciasne wnętrze, które zaciskało się na jego członku.  
Ruch dłonią. Wybuch, tyłek ściskający jego penisa. Kolejny wybuch.  
Upadek z jękiem. Dwa zdyszane ciała. 
Yeol opadł na materac, zadowolony z siebie. Nawet nie był dzisiaj taki brutalny, to się ceni. Chłopak nie był pocięty, miał wszystkie kończyny... Aj, ale z ciebie dobry chłopak Chanyeol. 
Spojrzał na dzieciaka, który pociągał nosem zapłakany. Wyglądał jak zraniony kotek, co może i by Parka rozczuliło gdyby nie fakt, że nie miał serca. Uśmiechnął się więc tylko, zbierając z czoła kosmyki włosów. 
Młody zerknął na niego i nieco niepewnie przysunął się do niego, wtulając w jego tors. Brunet aż na chwilę przestał oddychać. Hyun powinien raczej spierdalać gdzie pieprz rośnie, a nie się jeszcze przytulać. 
- Chaaaniee... Następnym razem musimy mieć kajdanki i obrożę... Co to za pan bez tych dodatków? - uśmiechnął się słabo, muskając ustami jego wargi. Czule i niewinne... Co z nim jest nie tak?! 
- Eh... Następnym? - utkwił w nim nieco nierozumne spojrzenie. 
- To było tylko zapoznanie, chcę częściej. - zamruczał, sięgając po koc. Zakrył ich, obejmując go udem w pasie, na co Park aż wstrzymał oddech. To nie było typowe... 
- Ryczałeś... 
- Chcę bardziej. Chcę dostać pasem. Chcę, byś mnie pieprzył mocniej i brutalniej. Jestem przecież twoją dziwką, a ty moim panem. Chyba nie stchórzysz, prawda? - uśmiechnął się niewinnie. Brunet odetchnął zdezorientowany. I co miał powiedzieć? Nie miał zamiaru uciekać, ale takie relacje nie były w jego stylu. Z drugiej strony to niezła dupa, w dodatku chętna na brutalne zabawy. Masochista i sadysta to idealne połączenie nawet, jeśli tylko chwilowe.  
- Okej. Zmasakruję cię. 
*** 

Przeglądał właśnie wiadomości na telefonie. "Kupiłem coś fajnego.". Szlag by to. Dzieciak wypisywał do niego cały wieczór. Chciał spotykać się codziennie i pieprzyć, chociaż widzieli się tylko ten jeden raz w życiu. Co to w ogóle za upośledzony kretyn? Ledwo spać mógł, bo mu pisał całą noc jakieś pierdoły.  
Wrzucił telefon do kieszeni, wzdychając. Nauczyciel wszedł do klasy, po czym kazał się uspokoić. Standard. Potem drzwi się otworzyły w środku pojawił się uroczy chłopaczek w okrągłych okularach, ubrany w koszulę i obcisłe spodnie. Jego przydługawe włosy nieco się kręciły, przez c wyglądał jak aniołek. 
- Kurwa... - wymsknęło mu się. Klasa zerknęła na niego zaskoczona, nauczyciel zaś skarcił go wzrokiem. Baekhyun uśmiechnął się słodko, przygryzając kusząco swoją dolną wargę. 
- Nazywam się Byun Baekhyun, klasa 3B. Od dzisiaj jestem przewodniczącym szkoły. Kim Junmyeon niestety nie może już pełnić tych funkcji, więc przejmuję jego obowiązki. Tutaj macie plan na dni szkoły, wybierzcie salę i zadanie i zgłoście się do mnie, gdyż poprzednie listy są już nieważne. Mam nieco inne pomysły, musicie się do nich dostosować. - wyszczerzył te swoje białe ząbki. - Wszyscy. - tutaj wzrok spoczął na Parku, który przełknął ślinę, nie wiedząc co myśleć. 
Chłopak zniknął po chwili, on zaś miał mętlik w głowie. 
Przerżnął jak dziwkę starszego chłopaka, w dodatku przewodniczącego. 
Mało tego. Ten chłopak to Byun Baekhyun, o którym słyszał, ale na oczy nie ujrzał, bo zazwyczaj mało widział w tej szkole. Nie bywał w niej. Każdy jednak wiedział, że Byun Baekhyun to ktoś, z kim liczyć się trzeba, bo to syn dyrektora i w dodatku mściwa zołza. Niejeden już wyleciał. 
Kurwa. Wibracje. 
Zerknął na telefon i odczytał smsa. 
"To co? Mogę dzisiaj do Ciebie wpaść, kochanie?" 
"Przerżnę Cię tak mocno, że tego nie przeżyjesz. Szykuj bandaże, bo to będzie ostre." 
Cholera. Ruchanie pod presją, tego jeszcze nie było!

*** 

Uśmiechnął się pod nosem, wychodząc z sali. Wsunął pod pachę teczkę, nieśpiesznie zmierzając w stronę pomieszczenia, w którym urzędowała szkolna rada. Na szczęście nie było to daleko, dlatego po kilkunastu sekundach wsunął klucz do dziurki i przekręcił go, przekraczając próg. Przymknął drzwi, rzucając dokumenty na stolik, po czym z cichym westchnięciem przysiadł na miękkim fotelu. Wysunął z kieszeni telefon i odczytał wiadomość.  
Cóż. Nie brał nawet pod uwagę innej odpowiedzi, jednak mimo wszystko poczuł przyjemny ucisk w okolicach podbrzusza. Miał niesamowitą ochotę na więcej. Wczoraj czuł się wybornie, czego dowodem były siniaki i poranione plecy. Wprawdzie i tak spodziewał się większej brutalności, jednak nie miał na co narzekać. Jeszcze nauczy dzieciaka odpowiedniego, sadystycznego podejścia do życia i seksu. I tak ma dobre podstawy, więc wszystko jest na dobrej drodze. 
Otworzył oczy, szybko odpisując. 
"Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że pokażesz mi, że jesteś prawdziwym mężczyzną. Potrzebuję Cię, kochanie <3" 
Ach, jak słodko. Zaraz się rozczuli! 
Schował telefon i sięgnął po butelkę wody. Odkręcił ją i upił łyk. Kto by pomyślał, że tak łatwo uda mu się do niego dotrzeć... 
Gdy Suho postanowił odpuścić sobie rolę przewodniczącego, od razu uprzedził go, że w szkole są wyrzutki, na które lepiej uważać. Park Chanyeol był numerem jeden na liście. Chamski, prostacki, z niezbyt dobrej rodziny. Wagarowicz i ktoś, z kim lepiej się nie zadawać, a zwyczajnie ignorować. Jakże on, Byun Baekhyun, mógłby sobie darować? Już wcześniej słyszał o tym irytującym chłopaczku, który nie stronił od bójek i którego frekwencja była przerażająco niska. Pierwszy semestr zdał cudem, zapewne wyliczał sobie ile dni musi być na zajęciach, by być klasyfikowanym... Poza tym legendy o jego agresji również było co najmniej intrygujące, żeby nie powiedzieć, że podniecające. Od razu więc postanowił coś z tym fantem zrobi. Musiał zdobyć tego chłopaka i sobie go podporządkować, oczywiście tylko emocjonalnie.  
Łączyły się tutaj dwa cele - chciał pokazać Junmyeonowi, że był lepszy w pilnowaniu uczniów, a po drugie... Nie da się ukryć, że brutalność była jego fetyszem. Był stuprocentowym masochistą, potrzebował więc kogoś, kto był nieobliczalny, kto sprałby mu dupsko i porządnie przerżnął. Tak, jak wczoraj.  
Ach, był naprawdę pomysłowy! Śledzenie go po zajęciach, wymuszona kłótnia z tym głupim mięśniakiem... Przez myśl mu by nie przeszło, że ten blondyn był takim upośledzonym kretynem. Kto by się sprzeczał o chrupki?! W każdym razie ten jeden raz głupota innych go nie przerażała, wręcz była pomocna. Tak jak i ładna twarz.  
Delikatne, gładkie ciało, wielkie oczy i długie rzęsy, niewinny wygląd i zgrabna figura. Tylko prawdziwie heteroseksualny mężczyzna nie skoczyłby mu na ratunek, a Park miał w sobie tę gejowatość. Owszem, dobrze ukrytą, ale gejdar bywał w jego wypadku niesamowity, od razu wszystko wyczuł. Potem trzeba było zdać się na swoje uwodzicielskie zdolności i chłopak był jego. Ach! Na same wspomnienie robiło mu się gorąco.  
Te podduszanie... I moment, gdy go rzucił o ścianę! Do teraz bolały go plecy od tego uderzenie, nie wspominając o pośladkach i siniakach na biodrach. Ten seks był jednym z lepszych, z czystym sumieniem mógł to powiedzieć. Teraz wystarczy go prowokować i wkurzać, najeżdżać na ambicje i będzie coraz ostrzej.  
- Ach! Channie! - westchnął i rozmarzony sięgnął po długopis i notatki. 
*** 
- Cieszę się, że znalazłeś dla mnie czas. - zamruczał mu do ucha, uśmiechając się szeroko. Był pewien, że nie miał żadnych planów poza wyniszczaniem swoich organów alkoholem i papierosami, więc to dla niego żadne wyrzeczenie, ale starał się zgrywać chociaż pozory. To niezbyt dobra pora na bycie szczerym, trzeba się pilnować, aż chłopaczek nie poczuje, że może zachowywać się na luzie. Teraz traktuje to trochę jak obowiązek, bo zapewne słyszał czasami o wrednym Byunie, który zawsze wynajdzie coś złego na wroga, a ten w błyskawicznym tempie znikał z tej szkoły, w dodatku z negatywną opinią. Tracił zatem szansę na dostanie się do innej placówki na podobnym poziomie, co skutkowało spieprzoną przyszłością. Nawet taki buntownik wiedział, że ukończyć liceum trzeba, nie ma innej opcji. Poza tym... Nie musiałby nawet nic kombinować, on sam miał na tyle nieciekawą przyszłość, że wystarczyło wpisać kilkanaście bójek do protokołu i Park Chanyeol powiedziałby papa! Miał jednak szczęście, że był przystojny i miał w sobie sporo męskości. Nawet fakt, że jest młodszy, jakoś mu nie przeszkadzał. Siła, odpowiednio umięśnione ciało, słuszny wzrost, nie miał zastrzeżeń, w końcu nie wiek robi z człowieka mężczyznę, poza tym głupszym lepiej sterować. 
- Spoko. - mruknął tylko brunet, jakby za karę krocząc obok niego w stronę bloków w których, według tajnych notatek przewodniczącego, pomieszkiwał. Nieprzyjemna okolica, typowo robotnicza, czyli kolesie pod klatką, którzy plują i zachowują się jak świnie, podobnie zresztą wyglądają. Nie pasował tutaj ze swoimi drogimi, eleganckimi koszulami, idealnie ułożonymi włosami. Nie miał zamiaru jednak narzekać, w końcu i tak pieprzyli się w gorszym miejscu. Teraz chociaż będą mieli łóżko. 
Młodszy otworzył drzwi od klatki i wszedł pierwszy. Zero kultury, ale czego się spodziewał? Ważne, że go wpuścił. 
Mieszkał na drugim piętrze, nie było windy. Śmierdziało trochę starością, na szczęście drzwi od mieszkania były całkiem przyzwoite, więc śmiało przekroczył próg. Mały korytarz, gdzie zdjął buty i grzecznie wszedł do pokoju, w którym zniknął chłopak. Jeju, jego garderoba była większa! Jak on się tutaj mieścił?! 
Ściany poobklejane plakatami jakiś zespołów, pomalowane na ciemne kolory, porozwalane płyty i ubrania. Bez wątpienia nie dbał o porządek. 
Już miał sobie usiąść, gdy usłyszał dźwięk zamka i głos bruneta. 
- Rozbieraj się.  
Spojrzał na niego zaskoczony. 
- Że... 
- Masz się kurwa słuchać. - warknął i podszedł do niego, łapiąc za materiał koszuli i bez większych oporów rozrywając ją. Baehkyun aż wstrzymał oddech. Jego ulubiona, jak mógł... 
- Chany... - zaczął, ale nie miał okazji zakończyć. Brunet złapał go za podbródek dość mocno i przysunął swoją twarz do jego. 
- Powiedziałem, że masz się rozbierać do cholery. Chciałeś, to masz, ze mną nie będzie cackania, robimy to po mojemu. - mruknął, łapiąc go zębami za dolną wargę. Przegryzł ją do krwi, następnie zaś odsunął się i rozpiął swoje spodnie.  
Starszy zarumieniony szybko pozbył się ubrań, prezentując swoje zgrabne ciało chłopakowi, który nie wykazywał jednak większego zainteresowania. 
- Klękaj. 
O cholera. On jest niemożliwy! Tak bez wstępu, czegokolwiek?! Nie było nawet odpowiedniej atmosfery... Trzeba było się jednak dostosować, więc nieco niechętnie opadł na kolana i spojrzał na niego z dołu. 
- Co teraz? 
- Po pierwsze, masz mówić do mnie 'Panie'. Po drugie... Doskonale wiesz, co robić.  
Skinął głową, i nabrał powietrza w płuca. Seks oralny nie był dla niego nowością, jednak nigdy nie dochodziło do tego w takich okolicznościach. Wyjął jego członka z bokserek i spojrzał na niego, powoli wsuwając do ust główkę. Młodszy niemal natychmiast wplótł dłonie w jego włosy, zdecydowanym ruchem przyciskając go do swojego krocza, na co Byun nie mógł zrobić niczego innego, jak wzięcie go całego, aż po samo gardło. Był całkiem spory, więc chwilowo poczuł mały dyskomfort tym bardziej, że Park był niecierpliwy i szarpnął go za włosy. 
- Bierz go, szmato. Nie opierdalaj się. - pociągnął go za włosy, niedelikatnie, ale przyjemnie. Ach! Władczy! Całkowicie podjarany tymi chamskimi słowami zaczął poruszać głową, biorąc go najgłębiej, jak tylko potrafił, dłonią zaś masował jego jądra. Ciche westchnięcia chłopaka były przyjemne, a duże dłonie, które zmuszały go do bardziej energicznych pieszczot, były wręcz niesamowite. 
Poruszał biodrami, biorąc go w usta, jak gdyby były to jego pośladki. Przez chwilę miał wrażenie, że nie da rady i się udławi, jednak na szczęście udało mu się uniknąć kompromitacji. Zamiast tego spojrzał z dołu na chłopaka, który uśmiechnął się pogardliwie, bez uprzedzenia dochodząc po dłuższej chwili w jego usta. Lepki płyn spłynął po jego brodzie, starł więc go dłonią. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, miał ochotę na jeszcze, jego członek był już twardy, ciało zaś gotowe na kolejne doznania. 
Parkjednak przysiadł jak gdyby nigdy nic na fotelu i skinął głową na blondyna. 
- Wskakuj na łóżko. 
Starszy uczynił to, następnie kazano mu rozchylić nogi, co również zrobił. 
- Masz. - rzucił mu lubrykant. - Przygotuj się. 
- Że... sam? - jęknął, wytrzeszczając oczy. Miał sobie robić palcówkę?! 
- Sprzeciwiasz się? - warknął, wstając. Wysunął z kieszeni zapalniczkę i bez większych oporów przyłożył ją do sutka chłopaka i odpalił. 
- ACH! - pisnął, odskakując natychmiastowo. Łzy zalśniły mu w oczach.  
- Teraz rozumiesz, prawda? - uśmiechnął się brunet i wrócił na swoje miejsce, wyciągając papierosa. Zapalił, zaciągając się dymem. Wyglądał jak alfons, który sprawdza, czy dziwka jest odpowiednio przygotowana.  
Nalał na palce płynu, po czym pociągając nosem rozchylił uda, powoli wsuwając jeden do środka. Jęknął cicho. Nieprzyjemne uczucie. Lepiej było, gdy robił to ktoś inny. 
Poruszał się w sobie, przymykając powieki. Upokarzające, okropne, ale i podniecające. Nie miał pojęcia, czemu nakręcał się, skoro ewidentnie traktowano go źle, jednak chyba nie chciałby tego zmienić.  
Wbił wzrok w palącego chłopaka, wsuwając drugi. Były niesamowicie długie, więc mógł siebie mocno i dogłębnie spenetrować. Otarł się o swoją prostatę, z jego ust zaś wydobył się przeciągły, kuszący jęk. Ponowił czynność, raz po raz pieszcząc czuły punkt. 
Jego niski głos rozbrzmiewał w pokoju. Niezbyt mu się podobało samozaspokojenie, ale przecież nie miał nic do powiedzenia. 
Parknagle wstał, zrzucił z siebie bluzkę, niemal natychmiast lądując na łóżku. Złapał go za nadgarstek i wysunął bez żadnej delikatności z dziurki. Złączył dwie dłonie razem i szybko obwiązał je jakimś sznurkiem na tyle mocno, że materiał wpijał się w delikatne nadgarstki. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję zaczepił sznurek o pręt łóżka. 
 - Ach... Panie... - wyjęczał, wpatrując się w niego z niemałą fascynacją. Zapowiadało się to niesamowicie przyjemnie. Zacznie go karać? Ostro rżnąć? Tak! Tak! Tak! 
- Pobawimy się, laleczko. - na twarzy chłopaka pojawił się dziwny uśmiech. Wredny. Niespodziewanie nachylił się nad szyją blondyna i zaczął ją... całować. Namiętnie, seksownie, mokro... Jego język szalał, zostawiając mokre ślady. 
- Och... - jęknął, gdy zęby delikatnie złapały za skórę i ją pociągnęły. Nie sądził, że potrafi być tak czuły... Jego dłoń zaczęła masować jego tors, podszczypując. W drugiej nadal trzymał papierosa, którego jak gdyby nigdy nic zgasił na biodrze Baeka. 
- Aj!  
Ból, całkowicie inny niż dotychczas. W połączeniu z pocałunkami... Kosmos.  
Zsunął spodnie i po nawilżeniu penisa wszedł w niego od razu do końca. Cudownie, wspaniale. Uwielbiał moment, gdy członek go tak rozciągał i sprawiał, że małe łzy pojawiają się pod powiekami.  
- Będę romantyczny, cieszysz się? Rozgrzeję Cię do granic możliwości... - zamruczał zmysłowo, wpijając się w rozchylone wargi Hyuna. Jego język był jak wąż, oplatał ten starszego, pieszcząc podniebienie całkowicie oszałamiająco. To nie było zwyczajne, głupie memłanie językiem, a prawdziwy pocałunek, przepełniony męskością, wyższością bruneta. Był idealny. W tym momencie Byun poczuł się jak bezbronny, mały chłopiec, który nie mógł nic przeciwko temu facetowi z krwi i kości. 
Nagle usłyszał jakiś dźwięk i gorąco przy boku. Chciał się wyrwać, ale w tym samym momencie młodszy poruszył się w nim zdecydowanie, uderzając w prostatę. Zaczęło się. Szybkie, zdecydowane ruchy zawsze idealnie wymierzone.  
I ogień. 
Podpalał go.  
Biodra, uda, ręce, tors. 
Nie miał nawet jak się odsunąć, gdyż tkwił w nim jego członek, zaś ręce były skrępowane.  
Krzyczał z bólu. Jęczał z przyjemności.  
I jeszcze te usta, które chciały go zagłuszyć, całując z namiętnością. 
Serce waliło mu jak oszalałe. 
Bolało. Tak bardzo bolało. 
Było cudownie, zmysłowo. Tak nieziemsko... 
Sprzeczność, całkowita. 
Ledwo oddychał, nie mógł nawet skupić myśli na czymkolwiek. Nigdy nie czuł się tak dobrze, jak teraz. Żaden seks nie dawał mu takiej radości.  
- Krzycz. - mruknął Park, uderzając mocno w prostatę i podpalając w tym samym momencie jego sutek. 
- Panie! Ach! Chan! - zacisnął na nim mocniej uda, wyginając się w łuk. Nie potrzebował nawet ruchów na swoim członku, by się niesamowicie podniecić. Kolejny ruch. atak na szyję i doszedł na niego.  
- Nieładnie... Będzie kara... - mruknął, po czym wsunął się w niego ostatni raz i doszedł w nim.  
Ledwo oddychali. Park opadł obok, starając się złapać oddech. 
- Ubrudziłeś mnie.  
Podpalił sznurek, uwalniając jego ręce, które były poranione niemal do krwi.  
Hyun rozmasował je delikatnie, po czym chciał się przytulić, jednak ten pokiwał głową przecząco. 
- Kara. Wypnij się. 
Starszy spojrzał na niego lekko przerażony, jednak ostatkiem sił przewrócił się na brzuch i wypiął pośladki, po których spływała sperma bruneta. Drżał cały, ledwo się trzymał w tej pozycji. 
- ACH! - krzyknął, gdy poczuł silne, przeszywające uderzenie. To nie była ręka. 
Opadł na łóżko, patrząc kątem oka na Yeola, który rzucił na ziemię skórzany pasek. 
- Teraz jest dobrze. - odparł i położył się obok niego. 
Starszy nadął nieco policzki i przysunął się do niego, wtulając w umięśniony tors.  
Zawsze po wszystkim potrzebował dużej dawki czułości, musiał się poprzytulać, pomiziać. Czuć się bezpiecznie po prostu. 
- Chanyeol... Dziękuję, jesteś cudowny. 
- Wiem. - westchnął i sięgnął po kołdrę, którą ich przykrył. 
Starszy uśmiechnął się słabo i pocałował go w policzek. Teraz powinni się słodko dotykać, głaskać. Park powinien objąć go ramieniem i powiedzieć, że jest śliczny...  
Czemu tego nie zrobił? 
- Chanyeol... 
- Co znowu? - warknął, zerkając na niego z niezadowoleniem. 
- Obejmij mnie, proszę... 
Brunet przewrócił oczami i położył się na boku, łapiąc go mocno w pasie. Przyciągnął go do siebie, chowając w swoich ramionach.  
- Może być? 
- Tak, dziękuję.