wtorek, 30 czerwca 2015

32. I need U boy

Ostrzeżenia: bardzo dużo wulgaryzmów, brzydkie słowa i w ogóle. Niezbyt ładnie </3



- Podoba mi się. - skinął głową Monster, przyglądając się kartce, którą podał mu Suga. Powoli zmierzali do końca, mieli coraz więcej materiału, co niezmiernie go cieszyło. W końcu Hoseok przestał się wykłócać ze starszym, zaczęli współpracować, chociaż odrobinę niechętnie. Był to jednak i tak wielki krok na przód, gdyż ostatnimi czasy atmosfera była nie do zniesienia.
- Razem z tymi wersami Hopa powinno wyjść. - skinął głową różowowłosy. - Jak muzyka, Nam?
- Na ukończeniu. Myślę o ostatnich bitach, do końca weekendu powinno być. Podeślę Wam od razu z gotowym tekstem. - odparł blondyn, przeglądając jeszcze raz kartki. Mogli z tym wygrać, o ile dalej ich współpraca będzie tak wyglądała. Hoseok już miał częściową melodię, więc zastanawiał się nad układem, trzeba było być dobrej myśli.
- Dobra, to ja zwijam, mam jeszcze zajęcia, wolę się nie spóźnić na wykłady. - odparł Yoongi i wstał. Za nim zerwał się Taehyung.
- To ja też wezmę już rzeczy. - uśmiechnął się i oboje ruszyli w stronę szatni, gdzie przebierać mieli się już Jimin i Jungkook, którzy mieli jakieś ważne spotkanie i musieli się zerwać parę minut wcześniej.
Suga otworzył drzwi przed młodszym, lustrując go uważnie wzrokiem, po czym sam wszedł za nim do szatni. Zrobił kilka kroków do przodu i stanął oniemiały, wbijając nienawistne spojrzenie w obściskujących się przy szafkach chłopaków. Krew niemal się w nim zagotowała, gdy odskoczyli od siebie całkowicie zaskoczeni i zawstydzeni. Szybko zerknął na blondyna, który cały czerwony i nieco niepewny spuścił wzrok.
- Ty podła szmato! - warknął, błyskawicznie znajdując się przy Jiminie i łapiąc go za przód koszulki. Był wściekły, chociaż te słowo kiepsko odzwierciedlało jego obecny stan. To szał. Jak ta pieprzona dziwka mogła macać się z innym tuż pod nosem swojego chłopaka. I to nie byle jakiego. To był kurwa jego słodki Tae, w dodatku musiał oglądać te obrzydlistwa. - Ty zdradziecki chuju. - warknął, popychając go z całej siły na ławki.
- O co ci... - zaczął Park, jednak Yoongi nie dał mu skończyć. Uderzył go w brzuch znienacka, przez co w całej szatni rozległ się huk.
- Hyung! - pisnął Taehyung, jednak Suga był jak w amoku. Chciał tylko sprać tego playboya i zetrzeć jego perfekcyjny uśmieszek z tej wstrętnej gęby.
- Odpieprz się dupku. - mruknął Jimin, odbijając się od szafki i waląc starszego w twarz, przez co ten nieco się zatoczył. Już miał się zrewanżować, gdy pomiędzy nimi wyskoczył Jungkook, starając się ich rozdzielić.
- Przestańcie, proszę! - odparł, nerwowo rozglądając się dookoła. W tym samym czasie do szatni wpadli pozostali, nie bardzo ogarniający sytuację. Różowowłosy niemal natychmiast zrobił się czerwony i podszedł do najmłodszego, mierząc go wzrokiem z pogardą.
- I ty to mówisz? Taki z ciebie przyjaciel? Taki kochaniutki i grzeczniutki, a na boku odbijasz cudzych facetów? Wiedziałeś, że Jimin jest z TaeTae, a mimo to puszczasz się z nim i to kurwa pod nosem Tae?! Czy ty nie masz wstydu?!
Widział, jak ta mała jaszczurka się wystraszyła. Strach niemal z niego wypływał, widział to w jego oczach. I tylko dodatkowo go to wkurwiło. Miał ochotę go uderzyć, jednak znowu wyrósł przed nim ten cholerny dupek. Najbardziej znienawidzona przez niego osoba.
- Mi rób co chcesz, ale od Ciastka się odpierdol! - był stanowczy i wściekły.
- Masz jeszcze czelność go bronić?! Przy Tae?! Nienawidzę Cię do cholery. Nikomu nie pozwolę ranić mojego Taehyunga! Dałem kurwa za wygraną, pozwoliłem Ci o niego zadbać, a ty gzisz się z jakimś dupkiem! Wiedziałem, że jesteś szmatą. Czułem to! Ale kurwa jakoś wasz związek zaakceptowałem! Mogłem od razu cię zniszczyć! - złapał go z całej siły za rękę i już szykował się do ataku, gdy za nadgarstek złapał go Taehyung ze łzami w oczach.
- Hyung, proszę przestań! Nie bij ich! - Suga spojrzał na niego, serce zaś mu się łamało. Jego najpiękniejsze słońce cierpiało. Płakało. Zostało zranione. On ich chyba kurwa zabije!
- Tae... - szepnął, jednak nagle Hoseok złapał blondyna w pasie i przyciągnął mocno do siebie, chowając w swoich ramionach, a Monster chwycił go samego za ręce, odciągając od tej cholernej parki.
- Puść mnie Nam, zabiję ich!
- Yoongi! Uspokój się, nie jesteś sobą! Oszalałeś!
- To oni oszaleli! Jak mogą to robić Tae?!
- Zamknij się do cholery! Co niby robią Taehyungowi?! Jaki związek do cholery, skoro to ja jestem jego facetem? - warknął Hope, gładząc roztrzęsionego okularnika po plecach, wytrącony z równowagi.
Yoongi tak jak się wyrywał, tak przystanął, wpatrując się zszokowany w tę dwójkę. Że co? Jak to Hoseok i Tae? Jaki facet? Przecież oni nie są razem!
- Co ty bredzisz kretynie?! Ten dzieciak sam mi powiedział, że Jimin jest z Tae, teraz widziałem ich jak się macają!
- To nie tak! - jęknął Kookie, wychodząc nieco naprzód. - Ja też tak myślałem, ale po prostu sobie ubzdurałem... Oni... Po prostu się przyjaźnili, a ja tak to odebrałem. Potem bałem się przyznać...
Yoongi zmarszczył brwi. W sali zapanowała cisza, wszyscy byli niepewni i zestresowani.
- Że co?
- To. Nie byłem nigdy z Tae, jest dla mnie jak brat, ale nic ponad to. - odparł Jimin, poprawiając swoją koszulę. - Jak już kogoś chcesz nazywać jego chłopakiem, to Hoseoka.
- Yoongi, spokojnie. Po prostu się myliłeś. - powiedział Namjoon, puszczając go.
W tym momencie Suga poczuł się jak gówno. Spojrzał na zapłakanego Tae, obejmującego go Hoseoka i dziwny niesmak pojawił się w jego sercu. Intuicja go nie zawodziła, to on był jego prawdziwym rywalem, nie zaś tamten gagatek. Następnie jego wzrok spoczął na tamtej parce. Zjebał. Zachował się jak idiota i...
- Ja już lecę, mam obowiązki.
Jin przemknął obok niego i złapał za swoją kurtkę, szybko wychodząc w szatni. Nie widział wyrazu jego twarzy, jednak wiedział co się stało. Jego słowa... Na bogów! Przecież on to wszystko słyszał!
Niewiele myśląc złapał za swoją torbę i wybiegł za starszym. Serce waliło mu jak oszalałe. Kurwa mać! Czy on go właśnie stracił?!

- Jin! Proszę, posłuchaj mnie! - jęknął, łapiąc go za rękę już na dziedzińcu. Szatyn przystanął i spojrzał na niego, jego twarz była bez wyrazu.
- Twój Tae? Dałeś za wygraną? - odparł, wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. - Ty sam nie wiesz czego chcesz, Yoongi.
- Chcę Ciebie Jin! - szepnął, czując jak serce bije mu jak oszalałe. To przecież nie było tak. Nie kochał tak Tae, zależało mu tylko na Jinie, nie mógł jednak tak tego zostawić, prawda?! To jego przyjaciel!
- Nie. W twojej głowie nadal masz ołtarzyk dla tego chłopaczka i to on jest sensem twojego istnienia. Ja jestem tylko odskocznią, bo on Cię nie chciał. - mruknął. Suga nigdy go takiego nie widział. Dotąd słodki i kochany hyung, teraz był jak posąg. - Nie tłumacz się. Nie chcę z Tobą już dzisiaj rozmawiać. Muszę to przemyśleć.
I odszedł, zostawiając młodszego ze złamanym sercem.



***



- Jess! Błagam Cię! - jęknął Monster, zawieszając kurtkę na wieszaku, po czym wszedł do pokoju, gdzie blondynka siedziała z książkami. Zsunęła z nosa okulary i zaskoczona odwróciła się w jego stronę.
- O co mnie błagasz, Nam? - zapytała, prostując się na fotelu, gdy mężczyzna opadł obok niej, od razu kładąc głowę na jej kolanach. Z uśmiechem zaczęła gładzić jego włosy, wpatrując się uważnie w jego zmęczoną twarz.
- Czy wszyscy geje są tacy nienormalni? Nie rozumiem ich i tych wiecznych dram.
- Coś się stało? - zmarszczyła brwi, owijając dookoła palca kosmyk włosów. Wiedziała, że dla niego cała ta sytuacja była ostatnio stresująca, jednak dzisiaj wyglądał wyjątkowo źle, co nieco ją martwiło.
- Pobili się. Yoongi bił się z Jiminem, Kook też prawie oberwał, Taehyung się popłakał, Hoseok zgrywał twardziela i obrońcę kosmity, Jin wybiegł wzburzony, a ten kurdupel wybiegł za nim, nie przepraszając, ani nic.
- Że co? Jak to się pobili? - otworzyła szerzej oczy, całkowicie zaskoczona. Wiedziała, że sytuacja była napięta, że ciągle były między nimi konflikty, jednak nigdy nie doszło do rękoczynów.
- Suga ubzdurał sobie, że Jimin jest z Tae i przyłapał Parka na macankach z twoim kuzynem. Był tam też Tae, no i jakoś tak wyszło...
- Cholera... - mruknęła, zaciskając nieco wargi. - Wiesz Nam. To nie kwestia orientacji. Po prostu... Zbyt dużo powiązanych ze sobą emocjonalnie ludzi, to mieszanka wybuchowa. Jakby w naszym życiu nagle pojawiły się osoby, z którymi kiedyś byliśmy blisko, czy łączyły nas dziwne relacje, to sytuacja byłaby dramatyczna, nie sądzisz? U nich... Mamy krąg. Jina i Sugę, którzy mają jakieś problemy ze sobą. Od Yoongiego można zrobić strzałkę do Tae, którego połączymy z Jiminem i Hoseokiem, zaś Parka z Kookim. Sam widzisz...
- Masz rację, jednak czuję się tam... niekomfortowo.
- Wiem, kochanie. Nic z tym nie zrobisz. Muszą sami się tym zająć, chociaż postaram się coś wykombinować. Teraz już się po prostu zrelaksuj i zajmij piosenką. To ja doprowadziłam do tej sytuacji, moja w tym głowa. - uśmiechnęła się i pocałowała czule jego usta. W tej dziedzinie miała małe pole do popisu, jednak przecież przekonała ciotkę do tańców, co mogło teraz być dla niej niemożliwym? - Swoją drogą... Ciastek i Jimin... tak przy ludziach? I Hoseok z Tae? Co się dzieje z tymi dziećmi.
- Przypominam skarbie, że jestem w wieku Hopa.
- Wiem, dzieciątko moje. - zaśmiała się i uszczypnęła go w nos. - Dlatego potrzebujesz takiej kobiety jak ja, by się Tobą zajęła i zaopiekowała.
- Sprawiasz, że czuję się mało męsko. - odparł niezadowolony. Unosząc się nieco. złapał ją za podbródek i wpił się namiętnie w jej usta. Dziewczyna odwzajemniła czule pocałunek, po czym szepnęła:
- Niepotrzebnie. Lepiej pokaż mi swojego stworka-potworka, bo chyba się za mną stęsknił!
- Jakiego stworka? To prawdziwy Monster!



***



- Przepraszam was, naprawdę. Nie chciałem by tak wyszło. Nie sądziłem, że tak to będzie, zawaliłem. - Ciastek skłonił się nisko, zestresowany i zawstydzony. Nigdy nie czuł się tak upokorzony. Z jego winy Yoongi się zdenerwował, doszło do bójki i blondyn płakał. W dodatku Jimin przez niego był poobijany. Wprawdzie nie dawał po sobie poznać, ale ataki Sugi były naprawdę dotkliwe i musiało go to boleć.
- Ej, daj spokój. Stało się, trudno. - Park objął go ramieniem, on zaś nie miał siły i odwagi nawet drgnąć.
- Przeze mnie oberwałeś...
- Skarbie... Moje mięśnie ledwo to odczuły. Brzuch mam z kamienia, to prawdziwe, żelazne wypukłości, taki knypek nie mógł mnie skrzywdzić. - poklepał się po torsie, na co Ciastek posłał mu słaby uśmiech. Jimin był kochany nawet, jeśli udawał. Troszkę bał się, że będzie zdenerwowany, że zacznie krzyczeć. I te słowa... Stanął w jego obronie jak jakiś rycerz. Coś wspaniałego.
- Dziękuję Jimin, ale Tae... - spojrzał na blondyna, który siedział na ławce, obejmowany przez Hoseoka. Nie powiedział ani słowa od jakiegoś czasu. Nie dziwił mu się, słowa Sugi były dość jednoznaczne. Każdy by się domyślił, że był w nim zakochany.
- Nie szkodzi, Kookie, nic mi się przecież nie stało, Yoongi mnie nie skrzywdził. - odparł. Jungkook czuł się podle. Pewnie kwestie powinny zostać tajemnicami, teraz biedak miał mętlik w głowie.
- Odwiozę go do domu. - odparł Hoseok, wstając i ciągnąc za sobą chłopaka. - Do zobaczenia.
Już miał wyjść, gdy Jeon nieco niepewnie zaczął.
- Czy... Mogę... Ta sprawa... Ja i Jimin...
- Nie rozpowiadaj tego Jung, okej? Sam też wolisz pozostać w ukryciu, niech to zostanie między nami. - odparł Park, zbierając swoje rzeczy z ławki.
- Nie interesują mnie inne związki, nie mam czasu rozmawiać z kimkolwiek o waszym, więc możecie być spokojni.
- Dziękuję. - skłonił się Kook. Gdy wyszli odetchnął z ulgą i wtulił się mocno w tors swojego mężczyzny, chowając twarz w zgięciu jego szyi. - Jestem do dupy, Jimin.
- Głupoty gadasz. Jesteś Ciastek, mój najlepszy, najpiękniejszy kociak, proszę tu mojego gustu nie obrażać.
- Ale hyung... Oberwałeś z mojej winy. To ja powinienem...
- No już. Wtedy ten gnojek by już wąchał kwiatki, pochowany na dziedzińcu. Nie pozwolę na to, by kiedykolwiek stała Ci się krzywda, nikt nie ma prawa podnieść na Ciebie ręki, bo nic mnie wtedy nie powstrzyma.
- Dziękuję. - musnął go szybko w usta, wzdychając cicho. Chwila z nim i od razu humor mu się poprawiał, Jimin działał na niego uspokajająco, coś wspaniałego
- Nie dziękuj, tylko zbieraj się się. Masz do odebrania prezent, zapomniałeś?
- Och! Jestem spóźniony! - jęknął, szybko łapiąc za swoje rzeczy. - Masz chwilkę by mnie podrzucić?
- Jasne, potem w nagrodę nakarmisz mnie lodami. - wyszczerzył się starszy.



***



Jin nie wrócił do domu od pamiętnej kłótni. Miał wyłączony telefon, nie odpisywał na żadnym z portalów. Całkowicie się odciął, co niesamowicie stresowało Różowowłosego, gdyż zbliżała się dziewiętnasta. O tej godzinie powinien już byś w domu, zajęcia dawno mu się skończyły.
Poszedł gdzieś? Zrobił coś głupiego? Zawsze był rozsądny, jednak przecież ta kamienna twarz nie należała do tego spokojnego hyunga. Coś się w nim złamało i to przez jego głupotę. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Przecież zależało mu na starszym, to go pragnął. Czemu więc z jego ust wypłynęły takie słowa? Czy sam siebie oszukiwał? Czy może po prostu sam nie wiedział czego chce? To podświadomość, przyzwyczajenie, czy uczucia?
Teraz pozostało mu czekać.



***



- Ciociu! Ubieraj się, musisz gdzieś jechać, stało się coś ważnego! - Jess wpadła do domu Jeonów, gdzie ciotka właśnie czytała książkę. Zaskoczona odstawiła ją i wstała, patrząc na nieco zdyszaną blondynkę.
- Słońce, co się stało?
- Jest ważna sprawa, nie mogę nic więcej powiedzieć, ale to pilne. Ubierz sukienkę i jedziemy, sama ledwo zdążyłam się przebrać.
- Och, rozumiem, zaraz będę.
I pobiegła. W tym samym czasie dziewczyna wbiegła do pokoju Kooka.
- Zbieraj się młody.
- Co? Jess? Co się stało? - wytrzeszczył oczy, całkowicie zszokowany.
- Ubieraj się w coś i nie zadawaj pytań. Nie mam czasu, coś się wydarzyło. Od tego... zależy wszystko.
- Uh, ufam Ci. - odparł młodszy i wyciągnął z szafy koszulę i eleganckie spodnie, szybko się przebierając w łazience.
- I dobrze. Wsiadaj do pierwszej taksówki i jedź, my zaraz dołączymy.
- My?
- Ciastek na litość boską!!!
- Okej, już mnie nie ma. - wyjąkał wystraszony i wybiegł z domu. Jess odetchnęła z ulgą, po czym zbiegła na dół, gdzie ciotka już ubierała buty. Nie mieli czasu, co ją stresowało, dodatkowo ta rodzina miała tendencję do robienia wszystkiego sto razy wolniej niż normalni ludzie. Koszmar jakiś. Sprawa życia i śmierci, a Ci się grzebią. Jakby doszło do apokalipsy zombie to oni padliby pierwsi. Chociaż nie, Jimin by uratował Ciastka, tyle dobrego.
- Chodźmy. - złapała kobietę za nadgarstek i pociągnęła w stronę wyjścia. Czas leci!






Zapraszam do komentowania ;)

niedziela, 21 czerwca 2015

31. I need U boy

Ogłoszenia parafialne: Wieki temu wspominałam, że opowiadanie będzie miało prawdopodobnie 35 rozdziałów. Muszę Was zasmucić... 
...nie wiem bowiem, czy w czterdziestu się zmieszczę. Dostałam olśnienia i chcę wczepić jeszcze jeden wątek do historii, w zasadzie dwa, więc wątpię, bym dała radę to upchać w 5. Tak. Straszne, ale cóż. Chyba się pomęczycie ze mną jeszcze jakiś czas. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie i Wam się spodoba ;)
Informuję też, że na wakacje planuję całkiem nową serię w innym klimacie, oczywiście nadal z BTS. 
I jeszcze jedno - co sądzicie o one-shotach na zamówienie? W wolnych chwilach zbierałabym takowe i wrzucała od czasu do czasu. Moglibyście wybrać pairing i gatunek. Miałam zamiar dodawać tylko na podstawie ankiet, ale troszkę to krzywdzące dla tych mniej popularnych par... Bylibyście na to chętni? Czekam na opinie!
A teraz zostawiam Was już z rozdziałem. Miłego czytania! <3



- O kurwa. - wypalił Jimin, unosząc nieco głowę ku górze. Budzik dzwonił tuż przy uchu, zaś Kookie najzwyczajniej w świecie spał wtulony w jego tors. Wszystko świetnie, super i w ogóle, ale była szósta rano a oni leżeli nadzy w pokoju chłopaka, gdzie mogła wparować jego matka.
- Ciastek, wstawaj. - szepnął, potrząsając nim szybko. Ten nieco niemrawo spojrzał na starszego i otworzył zdumiony oczy.
- Nie mów, że spaliśmy całą noc.
- Jasne. Nie spaliśmy. Tak nagle nastał dzień, jakieś magie, nie? - odparł nieco sarkastycznie, zrywając się z łóżka. Byli spoceni, poklejeni spermą i no. Nieświeży. Jimin szybko podszedł do okna i je otworzył, po czym spojrzał na drzwi i szybko je zakluczył. Szlag, nawet o tym wczoraj nie pomyślał.
Ciastek wstał, jednak po chwili opadł na łóżko. Z jego ust wydobył się dziwny jęk.
- Jimin... Boli. Nie dam rady wstać. - jęknął, patrząc z przerażeniem na starszego.
- Ciastek... Maleństwo moje. - Park zagryzł wargę i wziął go na ręce, od razu wchodząc do łazienki. Jego maleństwo jęczało mu do ucha, nawet sobie nie potrafił wyobrazić, jak bardzo nieprzyjemne to musiało być. Mogli poczekać do weekendu... Teraz jednak było po fakcie, więc wszedł z nim pod prysznic i postawił go ostrożnie na ziemi, odkręcając wodę. Złapał za szampon i zaczął myć mu szybko włosy. Młodszy zaciskał wargi, by nie marudzić, ale Jimin wiedział, że cierpi niesamowicie. Umył więc jego plecki, ręce i resztę ciała, bardzo delikatnie obmywając pośladki.
- Kochanie... Ty moje słodkie biedactwo. - westchnął, szybko i siebie opłukując, po czym wyszedł z nim i zaczął go wycierać, potem zaś pomógł mu się ubrać. Nawet nie rozpoczęli miło dnia. Sytuacja była napięta, nie wiedział jak z tego wybrnąć. Tym bardziej, że jego samochód stał pod domem. Niby jak się z tego wytłumaczą?
- Jimin... Co my zrobimy? Jak nas widziała? - wyjąkał młodszy, zaciskając palce na jego ramionach. W oczach miał łzy, co Parka wytrąciło z równowagi. Nie ma. Musi to załatwić, jego kochanie nie mogło płakać.
- Najwyżej powiesz, że Cię zgwałciłem.
- C-co? - wytrzeszczył oczy przerażony.
- Będziesz płakał i udawał, że tak Cię zraniłem i oszukałem. - gadał od rzeczy, ale nic innego nie przyszło mu do głowy. Miał nadzieję, że jednak ich nie zobaczyła, zawsze by coś wykombinował.
Rozejrzał się dookoła. Cóż. W razie czego coś upozoruje. Złapał za pościel i rozwalił drugie łóżko, po czym szybko wskoczył w swoje ubrania..
- Jimin. - Ciastek podszedł do niego nieco chwiejnie, obejmując za szyję. - Nigdy nie powiem, że zrobiłeś mi coś złego. Przecież trafisz do więzienia.
- Daj spokój...
- Nie potrafię kłamać! Nie chcę!
- Wyrzuci Cię z domu! - jęknął, łapiąc go w pasie. Czuł się jak leszcz, który nie potrafił uratować ukochanej osoby. Gdzie Twoja genialność?!
- Ja... Nie chcę, by mnie wyrzuciła, ale nie mogę sprawiać Ci problemów!
- Co Ci zależy? - pogładził go czule po włosach, przymykając powieki.
- Dużo.
Starszy zacisnął wargi, wpatrując się w niego po chwili. Cóż.
- Jak coś, to zamieszkasz ze mną. Zresztą spokojnie. Nie jestem byle pierdołą a prawdziwym mężczyzną. Twoim facetem i jakoś to załatwię. Nie płacz kochanie, jestem przy Tobie i wybrnę z tej sytuacji. Dla Ciebie wszystko. - wpił się namiętnie w jego usta, od razu wsuwając język. Pocałunek był krótki, ale intensywny, nie miał czasu na nic większego. Jego mózg funkcjonował na zwiększonych obrotach. - Chodźmy. Postaraj się chodzić prosto jak dasz radę.
Martwił go jego ból, ale będzie musiał się przemóc, bo inaczej będzie klapa. Otworzył drzwi i nieco niepewnie wyszedł na korytarz. Zerknął przez ramię na Ciasteczko, które z trudem szło. Biedactwo. Jakby tylko mógł, to zabrałby całe te cierpienie z jego tyłka. Nie był masochistą, ale tym razem by się poświęcił. Dla niego może.
Podał mu ramię, gdy schodzili ze schodów. Trząsł się. Ze strachu i dyskomfortu.
Cholera Jimin. Dlaczego masz pustkę w głowie?! Czemu nie myślisz? Naprawdę jesteś amebą!!! Matka całe życie miała rację.
Nie no. Taki żarcik, by rozładować napięcie.
Odetchnął, gdy byli już na dole. Słyszeli dźwięki w salonie, aż go ścisnęło w żołądku.
No kurwa. Ogarnij się. Wdech, wydech. Jesteś przecież geniuszem. Jesteś zajebisty. Urobisz sobie tę wiedźmę, nie ma innej opcji.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Stałą tam matka Jungkooka, jakaś taka podenerwowana i niezadowolona. Kurwa.
- Dzień dobry. - odparł pewny siebie, patrząc na nią swoim typowym wzrokiem. Ta zaskoczona odwróciła się i zmrużyła powieki.
- Och, witaj Jimin. Przepraszam, ale jestem nieco roztargniona. Dopiero wróciłam do domu, musiałam w nocy posiedzieć w szpitalu, bo w restauracji podali mi danie z orzechami, a mam alergię. Coś okropnego.
Park rozchylił usta zszokowany.
- Jak można być tak niekompetentnym? Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało. Na pani miejscu bym tego nie zostawił! Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. - od razu oburzony ton, chociaż w środku dziękował bogom i swojemu szczęściu, że ta głupia baba się zatruła. To wredne, bo to jednak teściowa, ale zawsze syn nie przepadał za matką żony. Życie! Pozory jednak trzeba zgrywać, do ślubu jeszcze trochę czasu zostało...
- Nie zostawię tak tego, to oczywiste. Tyle co się tam namęczyłam... Coś okropnego! - odparła, kiwając głową, szukając jakiś papierów. - Jestem doprawdy wytrącona z równowagi.
- Nie dziwię się pani. Jakby coś było nie tak, proszę dać mi znać, zawsze chętnie pomogę, o ile będę mógł.
- Dziękuję, jesteś kochanym chłopcem. - uśmiechnęła się szeroko.
- I przepraszam, ale postanowiłem poczekać aż pani wróci, by Jungkook nie siedział sam w domu, ale niestety mi się przysnęło i jak widać narobiłem kłopotów. - powiedział, patrząc tym razem przepraszająco i ze skruchą. Udawaną, ale cóż.
- Och, spokojnie. Możesz nocować kiedy tylko chcesz, jesteście przyjaciółmi, to normalne.
No jasne, Bardzo normalne! Dzięki za przyzwolenie na igraszki!
- Dziękuję, to miłe z pani strony.
- I nie musiałeś się tak poświęcać w gruncie rzeczy,  nasza gosposia nocowała tutaj tej nocy.
- Rozumiem. - odparł, chociaż coś w żołądku mu się przewróciło. Przecież Jungkook darł się jak obrywany ze skóry, w całym domu było słychać. Kurwa, kurwa, kuuuuurwa!
- Będziemy się zbierać, mamo. Coś zjemy i jedziemy do szkoły.
- Dobrze. Miłego dnia! - odparła kobieta, zaś dwójka szybko wyszła z pokoju. Gdy tylko zamknęli drzwi, na ich twarzach wymalowane było przerażenie.
- Gdzie jest gosposia? - zapytał Jimin, zaciskając pięści.
- Pewnie w kuchni. - wydukał Ciastek, robiąc najsmutniejszą minkę, jaką Jimin kiedykolwiek widział. Młodszy wskazał mu palcem odpowiedni kierunek, po czym został wygoniony na górę, by się wyszykować.
Park ruszył w tamtą stronę i niepewnie otworzył drzwi. Przy kuchence krzątała się kobieta, którą czasami tutaj widywał. Odchrząknął i wszedł do środka.
- Dzień dobry. - skinął głową. Ta odwróciła się zaskoczona i zlustrowała go wzrokiem.
- Witaj.
Jej twarz była obojętna, jednak Jimin starał się zapanować nad emocjami i grać twardziela.
- W związku ze wczorajszą sytuacją...
- Tak? - uniosła brew, mieszając coś w garnku.
- Trochę hałasowaliśmy...
- Owszem, słychać było was na drugim końcu domu. Nie sądziłam, że Jungkook ma tak donośny głowa.
Jimin zacisnął wargi, czując się nieco zmieszany.
- Chciałbym przeprosić za to i... Wie pani.
Kobieta odsunęła się nieco od kuchenki, patrząc na niego bez większych emocji.
- Chciałbyś, bym nie wspomniała o tym pani Jeon? Zapewne niedługo się zjawi i zapyta, czy wszystko było w porządku.
- Um, byłbym wdzięczny. Wolelibyśmy, by pozostało to tajemnicą.
- Nie mam w zwyczaju kłamać.
Kurwa. Co za jędza! Jiminem aż w środku telepało, ale starał się zachować przyjemny wyraz twarzy.
- Rozumiem, jednak to kwestia dość delikatna. Nie mówię, że ma pani kłamać. Wystarczy, że niechcący o tym wydarzeniu nic nie wspomni.
- Nie wiem, czy to dobre. Ma prawo wiedzieć, że jej syn jest zboczeńcem.
Aż się w nim zagotowało. Że kim niby? Zboczeńcem? Jak te stare babsko śmie ich tak obrażać? Przecież to całkowicie normalne i naturalne do jasnej cholery! Miał ochotę ją zwyzywać, jednak nie mógł, co go frustrowało.
- Zapłacę pani. Zrobię to, co sobie pani zażyczy. - był już zdesperowany. To było gorsze, niż strach przed matką, bo teraz jako tako się uspokoił, a wszystko do niego wróciło ze zdwojoną siłą.
- Jesteś odrobinę bezczelny, chłopcze, jednak możemy dojść do porozumienia. - sięgnęła po kartkę i naskrobała coś na niej, po czym podała Parkowi. Ten skrzywił się nieco, widzą rządek cyferek, jednak schował karteluszek do kieszeni.
- Proszę podać numer konta, wpłacę.
Ta zadowolona zapisała dane, po czym wróciła do swojej roboty.
- Coś jeszcze, chłopcze?
- Nie, dziękuję. - mruknął i wyszedł. Dłonie mu się trzęsły, chyba nigdy nie był tak wkurwiony, bo nawet zdenerwowaniem nie szło tego nazwać. Stara, wstrętna łajza. Już on ją kiedyś załatwi, niech tylko Kookie będzie pełnoletni.
Wbiegł na górę po chodach i wszedł do pokoju. Młodszy leżał na brzuchu, zaciskając dłonie na poduszce, Chyba płakał.
- Kochanie, zbieraj się. Jedziemy.
- Jimin... - wyjąkał, unosząc się. - I jak?
- Powiem w samochodzie, szybciej. - złapał za jego torbę. Nie miał ochoty przebywać w tym domu ani chwili dłużej.
Gdy znaleźli się w samochodzie, co Ciastkowi zajęło sporo czasu, odpalił i szybko odjechał.
- Wszystko załatwione. Nic nie powie.
- Naprawdę? Ona jest wredna, nie marudziła?
- Nie. Znasz mnie przecież, to nie problem załatwić takie coś z prostą kobietą. Pogadałem i powinno być dobrze.
Jungkook skinął głową, starając usiąść tak, by go nie bolało.
- Przepraszam za tę sytuację. Nie pomyślałem, że ktoś może nas usłyszeć, jednak nieodpowiedzialny...
- Ciastek, spokojnie. To moja wina, nie Twoja. Zresztą wszystko jest okej. Twoja matka nic nie wie i się nie dowie, ale raczej nie będę się u Ciebie zbyt często pojawiał, będziesz musiał siedzieć u mnie, to bezpieczniejsze.
- Dziękuję Jimin...
- Nie dziękuj, to mój obowiązek.



***



Hoseok podał swojemu chłopakowi wielką bułkę z masą dodatków, po czym sam wziął tylko kawę. Zapłacił sprzedawcy i zadowolony wyszedł ze sklepu, zerkając na ucieszone maleństwo.
- Dziękuję hyung!
- Głuptas. Nic nie zjadłeś w domu, przecież jeszcze zasłabniesz. - odparł, otwierając przed nim drzwi samochodu, gdy ten zaś wszedł zamknął je. Sam usiadł za kierownicą, upijając łyk kawy.
- Nie miałem czasu. Chciałem jak najszybciej do Ciebie dojść, więc od razu wybiegłem z domu... - nadął nieco policzki, wgryzając się w kanapkę ze smakiem. Hope tylko uśmiechnął się szeroko i pogładził go po włosach. Sam nie mógł wysiedzieć w domu, więc wyjechał wcześniej i czekał pod parkiem na Tae, by pojechać z nim do szkoły. Biedaczkowi burczało w brzuchu, to takie rozkoszne, że poświęcał się dla niego.
Ruszył całkiem szybko, z zadowoleniem zerkając na Kima.
- Stęskniłem się, więc musiałem przyjechać. Dzisiaj też prawie się nie będziemy widywać, bo lekcje, chociaż teraz chcę się na Ciebie napatrzeć.
- Hyuuung! Nie idźmy więc na zajęcia. - wyszczerzył się młodszy, oblizując usta. Hoseok spojrzał na niego zaskoczony, nieco zwalniając.
- Wagary?
- Um... Pewnie masz jakieś ważne lekcje, prawda? - wygiął usta ku dołowi. Co za kochany smerfik!
- Nie, mam same pierdoły, chętnie spędzę ten dzień z Tobą. - uśmiechnął się szeroko, skręcając w inną drogę niż ta, która prowadziła do szkoły. - Gdzie chciałbyś pojechać?
- Nie wiem sam... Chcę po prostu z Tobą być. - wzruszył ramionami, wsuwając do ust resztkę bułki. Wyglądał słodko. Tak niewinnie, że Hoseok niemal się rozpływał. Złapał za kubek ze swoją kawą i podał go chłopakowi, by się przypadkiem nie zapchał. Ten chętnie go wziął i zaczął pić.
- Skoczymy do sklepu i gdzieś Cię zabiorę, dobrze?
Uśmiechnął się i podjechał pod najbliższy sklep. Wysiedli i weszli do środka, gdzie Hoseok od razu wziął koszyk i zaczął przemieszczać się pomiędzy półkami. Tae grzecznie szedł za nim, trzymając go za rękaw. Pierwszy raz byli razem na zakupach... Może i to dość szybkie i niezbyt przyjemne, ale niedługo będzie musiał zabrać go do jakieś galerii i sprawić mu kilka prezentów.
- Na co masz ochotę, Taeś? - sam wrzucił do koszyka napoje i zaczął oglądać przekąski.
- Hm... Truskawki!
I pobiegł przed siebie, wracając po chwili z dwoma opakowaniami owoców. Hoseok tylko się uśmiechnął, idąc dalej.
- Chcesz się napić czegoś mocniejszego, czy zostajemy przy sokach?
- Jak wolisz, hyung. Tylko jak się napiję, to będziesz musiał się mną zająć.
- Uwielbiam o Ciebie dbać, więc nie ma problemu. - pogładził go po włoskach, po czym wrzucił do koszyka jakieś najsmaczniejsze piwo i jakieś słodkie drinki dla młodszego, udał się następnie do kasy. Wyciągnął rzeczy na ladę, na co Tae się skrzywił.
- Ale hyung... To moje, ja za to zapłacę.
- Niestety byłem pierwszy. - wyszczerzył się i zabrał mu te owoce, kładąc obok. - Potem będziemy się o to kłócić, chcę jak najszybciej stąd wyjść. - poklepał go po ramieniu i podał kobiecie kartę.
I wyszli. Młodszy oczywiście naburmuszony. Wrócili do samochody i Hope od razu ruszył. Jechali kilkanaście minut w ciszy, blondyn bawił się swoją bluzką, nic się nie odzywając.
- Gniewasz się, kochanie? - zerknął na niego pytająco, przyspieszając.
- Troszkę. Nie podoba mi się to, że wydajesz na mnie ciągle pieniądze, a ja nie mam nawet jak się odwdzięczyć. - mruknął po dłuższej chwili.
- Odwdzięczasz się cały czas tym, że ze mną jesteś. Zresztą w związku takie wynagradzanie jest bez sensu. Mam prawo Ci kupować co tylko zechcę, bo jesteś moim chłopakiem.
- Ale mimo wszystko to wykorzystywanie...
- Nie mów tak. - zsunął dłoń na jego udo i pogładził je delikatnie. - Mam te szczęście, że nie narzekam na jakiekolwiek ograniczenia. Zresztą nie kupuję Ci samochodów, a drobne rzeczy, nie ma co przesadzać, to nic.
Tae położył swoją dłoń na jego i splótł ich palce razem. Znowu długa cisza.
- To niekomfortowe... I dla mnie to nie jest nic, co dodatkowo mnie stresuje.
Hoseok zaparkował samochód, wzdychając cicho.
- Chodź. - wysiadł i zabrał torby, zaś z bagażnika wyciągnął koc. Ruszyli w ciszy w stronę małego lasu na uboczu, do którego Hoseok czasami przychodził pomyśleć nad życiem czy tańcem. Przemieszczał się między drzewami,w  międzyczasie starając się znaleźć dobre argumenty, które przekonałyby chłopaka. Gdy dotarli do malutkiej przestrzeni w środku, rozłożył koc i usadowił się na nim. Taehyung przysiadł obok, Hope zaś mocno przyciągnął go do siebie, opierając jego plecki o swój tors. Oparł brodę na jego ramieniu, obejmując go w pasie.
- Tae... Dlaczego Cię to stresuje?
Młodszy gładził jego dłonie, nieco bez humoru.
- Dla Ciebie, Jimina czy Sugi zawsze pieniądze są 'niczym'. Ciągle wszyscy dookoła mówicie, że nie odczuwacie tego, że mam się nie przejmować. A mi zwyczajnie jest z tym źle. - szepnął. Był nieco spięty, Jung czuł to wyraźnie, więc tylko mocniej go do siebie przycisnął, muskając jego szyję czule. - Ja... Mam czasami wrażenie, że zupełnie niepotrzebnie pojawiłem się w tej szkole, bo do niej nie pasuję. Lepiej by wszystkim było, gdyby przyjaźnili się z kimś z tej samej warstwy społecznej. Nie mam jak bawić się jak wy, co wszystkich ogranicza. Tobie... Też by było przyjemniej, gdybyś miał chłopaka jak Jimin czy Jungkook. Ja chyba odstaję.
- Tae... - Hoseok aż otworzył szerzej oczy. Złapał go mocno i okręcił tak, by był do niego przodem, natychmiast łapiąc za podbródek, by na niego spojrzał. - Nie waż się tak więcej mówić, rozumiesz? Nie ma prawa Ci nawet taka myśl przejść przez głowę. - przysunął swoją twarz do jego, patrząc mu głęboko w oczy. - Nie interesuje mnie, czy jesteś bogaty, czy nie. Mam gdzieś kim są twoi rodzice, czy należysz jakieś znanej rodziny, czy całkowicie normalnej. Warstwy to tylko durne klasyfikacje, które ani mnie, ani Jimina nie interesują. On Cię uwielbia, przyjaźnicie się. Nigdy nie miał z nikim takich relacji, nikomu tak nie ufał. Jesteś jego jedynym prawdziwym przyjacielem i ma on gdzieś całe te gówno, na które ograniczeni ludzie zwracają uwagę. Wszyscy Cię lubią, Nie znam ani jednej osoby, która by coś do Ciebie miała, bo jesteś cudowny. Nie musisz spać na pieniądzach, by być najlepszy. Bo... - zaciął się na chwilę. Zsunął dłoń na tył jego głowy i delikatnie ją pomasował. Dostrzegł wilgotne oczka, aż mu się zrobiło ciężko na sercu. - Nie chciałbym mieć innego chłopaka. Nikt inny mnie nie interesuje, chcę być z Tobą, bo czuję się wtedy szczęśliwy. Uwielbiam z Tobą rozmawiać, wygłupiać się, nosić Cię na rękach. Podoba mi się, że czasami jesteś taki zadziorny i lubisz się droczyć. Kocham Twoje pocałunki i chwile, gdy się ze mną przytulasz. Żadne pieniądze nie dałyby mi tyle radości, co czas spędzony z moim kochaniem. Wolałbym stracić cały majątek, niż Ciebie.
- Hyuung... - jęknął młodszy, pociągając nosem. Hope aż zadrżał, ciężko mu było znieść jego łzy, bolało go to niesamowicie. - Ale ja nie jestem zbyt dobry...
- Nie spotkałem w moim życiu osoby, na której aż tak by mi zależało. Jestem z Tobą Tae. Jesteś moim najwspanialszym chłopakiem, będziemy razem już zawsze, więc nie płacz, tylko mnie pokochaj. Nie przejmuj się pieniędzmi. Ja po prostu chcę, byś był szczęśliwy i muszę o Ciebie zadbać. Jako mężczyzna mam obowiązek robić tak, by mojemu słodkiemu TaeTae było w życiu jak najlepiej.
- Mi wystarczy... że ze mną będziesz hyung. Nie musisz robić nic więcej. - nieco ślamazarnie potarł swoje oczy rękawem bluzki, po czym objął go za szyję, wtulając się mocno w jego ciało. Hoseok uśmiechnął się i zaczął głaskać go po pleckach.
- Będę, kotek. - odchylił nieco głowę i musnął jego usta czule, rozchylając je językiem, który po widocznym przyzwoleniu blondyna, wdarł się do środka, pieszcząc namiętnie jego wnętrze. Młodszy nie pozostawał dłużny, całował go z niesamowitą energią, zapałem, zaciskając dłonie na jego karku. Przeszedł do przyjemny dreszcz. Uwielbiał jego wargi, najchętniej by się od nich nigdy nie odrywał. Delikatnie objął go w pasie i popchnął na koc, nachylając się nad nim, nie zaprzestając pocałunków, wręcz przeciwnie. Stały się one coraz pełniejsze i mniej kontrolowane. Widok zarumienionego Taehyunga z przymkniętymi powiekami dodatkowo go nakręcał. Drobne uda zaciskające się na jego biodrach... Czy mogło być lepiej?
- Zabraniam Ci mnie zostawić, rozumiesz? Nie możesz nigdy pozwolić komukolwiek tak się dotykać. - wysapał, przegryzając jego dolną wargę. Tae płytko oddychając, skinął głową.
- Nie chcę, by ktokolwiek inny to robił. I nigdy Cię nie zostawię, hyung. Jesteś dla mnie najważniejszy...
Ucieszony Hoseok cmoknął czule jego usta, po czym odsunął się, pomagając młodszemu wrócić do siadu. Sięgnął po swoją puszkę i butelkę młodszego, otworzył je i przysunął się do chłopaka, obejmując go ramieniem.
- To za nas, kochanie. Byśmy nie potrafili bez siebie żyć, czy nawet funkcjonować. Żebyś kochał mnie całe swoje życie.
- I byś ty nigdy nie mógł wyrzucić mnie z głowy i zapomnieć o naszych pocałunkach. Byś nie pokochał nigdy nikogo innego.
- Nie pokocham. Przysięgam.
I upił łyk, zadowolony z tak pięknych obietnic. Nic już nie może się stać, prawda?




***



Suga zacisnął dłonie na kolanach, wciągając porządnie powietrze do płuc. Odrobinę się stresował, jednak trzeba było w końcu coś zrobić z całą tą sytuacją, bo zaczynała być kłopotliwa. Jin ostatnio był jakiś nieswój, nie chciał tak chętnie się z nim kochać jak wcześniej. Nieobecny, trochę cichy. To nie był ten sam roześmiany hyung.
Zresztą... Skoro już sobie częściowo przemyślał sprawę z Tae, to nie miał zamiaru z Seokjina rezygnować, w końcu to on doprowadzał go do szaleństwa.
Zerknął przez ramię na mężczyznę.
- Hyung... Możemy porozmawiać?
- O czym?
Nawet się nie odwrócił, tylko dalej mieszał zupę w garnku. Yoongi zacisnął nieco wargi.
- Podejdź proszę, to ważne.
- Teraz gotuję.
- Jin! Daj spokój, nie możesz cały czas się tak zachowywać? - jęknął, wstając z fotela. Podszedł do niego i złapał go za ramię, odciągając od kuchenki, którą wyłączył.
- O co Ci chodzi? - westchnął starszy, patrząc na niego z góry. Zsunął z siebie fartuszek i ruszył w stronę kanapy, opadając na nią z niezadowoleniem. Suga czuł się źle i dziwnie. To nie był jego współlokator...
- Jin... Ta sytuacja mnie stresuje. Chcę z Tobą poważnie porozmawiać.
- O czym? - przechylił głowę na bok i wbił w niego swoje obojętne spojrzenie.
- O nas.
- Nas? - uniósł pytająco brew. - Nie ma chyba o czym rozmawiać.
- Jest! - Suga złapał go za rękę, patrząc nieco niepewnie na niego. - Musimy o tym porozmawiać.
- Taehyung zerwał z Jiminem i chcesz do niego, zgadłem? Cóż, nie dziwi mnie to.
- Nie. Nikt z nikim nie zerwał i nie chcę do niego wracać. Mylisz się. - odparł, łapiąc go za podbródek. - Chcę, byśmy spróbowali tak naprawdę być ze sobą.
Zauważył zmieszanie na jego twarzy, co go nieco zaskoczyło.
- Och... Nie chce Cię, więc teraz czas na mnie? Nie chcę być zastępstwem.
- Jin, to nie tak.
- A jak? Cały czas kochałeś tego chłopaczka. Początkowo nawet mi to nie przeszkadzało, ale naprawdę przestało mnie satysfakcjonować bycie substytutem.
Suga nie wiedział, co ze sobą począć. Widział jak to wyglądało, Jin miał prawo tak pomyśleć. Przecież na początku nawet tak było, był odskocznią od Tae, ale teraz przecież sytuacja malowała się inaczej.
- Nie jesteś. Naprawdę wszystko przemyślałem. Taehyung to bardziej moje przyzwyczajenie, nie czuję tego samego będąc z nim. Z Tobą jest mi dobrze i chcę, by była to poważniejsza relacja.
Przysunął się bliżej niego i wpił w jego wargi namiętnie, od razu wsuwając do środka język. Jin na szczęście wszystko odwzajemnił, łapiąc młodszego za pośladki i sadowiąc sobie na kolanach. Władczo zacisnął palce na jego białej skórze, po czym odsunął się.
- Nie możesz oczekiwać, że ot tak na to przystanę. Nie wiesz jak podle czułem się na waszej próbie, gdy prawie wychodziłeś z siebie i kłóciłeś się z Hoseokiem o niego... Miałem ochotę wyjść i wszystko rzucić. Skąd ta nagła zmiana? Bądź szczery, nie przeszłoby Ci to tak łatwo.
- Um... - przegryzł dolną wargę, spuszczając wzrok. - Jakiś czas temu go pocałowałem. Wiem, to podłe z mojej strony. - odparł, zaciskając dłonie na jego ramionach. - Nic nie czułem. Nie było to tak przyjemne, jak całowanie Ciebie... Całkowicie przyjacielskie, bez jakiegokolwiek fizycznego pociągu.
Jin wpatrywał się w niego zaskoczony i niezadowolony. Widać było ból, który wymalował się na jego twarzy. Yoongiemu aż zrobiło się całkowicie wstyd.
- Przepraszam hyung.
- Nie oczekuj, że od razu będzie pięknie. Muszę to przemyśleć, bo naprawdę mi na Tobie zależy, ale mam wątpliwości.
- Dziękuję.



***



- Nieeee... Oczywiście, że nie. Nie znasz się dzieciaku. - wyszczerzył się Hoseok, wsuwając do ust swojego kochania truskawkę, w którą ten wgryzł się tak kusząco, że brunet chwilowo się zawiesił, wpatrując w różowe wargi, które obejmują owoc, potem zęby i ruch językiem. Cholera. Jaki on był seksowny!
- Znam, hyung! - zamruczał, wsuwając dłoń w swoje włosy, które odgarnął do tyłu. Rozchylił wargi, ziewając uroczo. Troszkę wypił, był tak zabawnie zarumieniony. Hope przysunął się jeszcze bliżej niego o objął go w pasie, przyciągając do siebie.
- Przekonaj mnie, kochanie. - polizał zmysłowo jego dolną wargę. Ten zamruczał cicho, po czym złapał Hoseoka za przód koszuli i poruszył zmysłowo kroczem, pocierając nim o jego. Kurwa mać. - Zrób to na siedząco, będzie lepiej widać. - wypalił, na co młodszy ochoczo wyzwolił się i przysiadł na biodrach chłopaka, po raz kolejny wyginając swoje ciało w coś na wzór fali. Gdyby jeszcze wargi nie przegryzał, ahhhh!
Brunet czuł, że robi mu się aż za gorąco. Położył dłonie na jego biodra i zaczął je dawać coraz wyżej, wsuwając je pod bluzkę chłopaka. Wredny, mały kusiciel.
 - I jak, hyung? - nachylił się nad nim, uśmiechając się słodko. - Prawda, że potrafię być władczy?
- Jesteś najsłodszy na świecie, ale prawda, przyznaję. Potrafisz być seksowny. Nic ponad to. - wyszczerzył się, podciągając jego koszulkę ku górze.
- Ale patrz hyung! Ja też potrafiłbym nad tobą dominować. Teraz jestem na górze! - nadął policzki, na co rozczulony Hoseok aż zamruczał.
- Moje kochanie. Zawsze będziesz na górze, bo będę Cię nosił na rękach. Jesteś moim aniołkiem, władać możesz, już jestem Twoim niewolnikiem, bo nie potrafię bez Ciebie żyć. - pogładził go po policzku i pocałował go delikatnie.
- Nie bądź niewolnikiem. Bądź moim Hoseokiem, który zawsze będzie przy mnie, nie za mną.
- Jak sobie życzysz, kochanie. - pogładził go po pleckach, przyciągając do siebie. - Rozpływam się.
- Dlaczego?
- Bo mam Ciebie. Nie wierzę, że można być tak słodkim i prześlicznym, tak uroczym i wspaniałym. Jesteś idealny, naprawdę zesłali mi aniołka.
- Hyuung. Nie mów tak, bo mi głupio.
- Nie moja wina, że Cię uwielbiam!







Proszę o komentarze i opinie ;)


środa, 17 czerwca 2015

30. I need U boy

Ostrzeżenia: już Wy wiecie jakie XD +18  




- Jungkook... Może zechcesz wziąć udział w olimpiadzie? Kompletujemy szkolną drużynę i sądzę, że nadałbyś się najlepiej z uczniów pierwszych klas. - nauczycielka od matematyki właśnie ogłosiła im, że szkoła bierze udział w nowym konkursie matematycznym. Początkowo nawet się nim nie zainteresował, miał wiele rzeczy na głowie, więc prawdę powiedziawszy nawet mu się nie chciało. Cóż jednak ma począć, skoro wytypowano go imiennie?
- Och Tak pani uważa? W zasadzie mógłbym, jednak istotne jest to, kto jeszcze byłby ze mną w grupie. Nie przywykłem do pracy zespołowej, jeśli o matematykę idzie.
Ton na miejscu, konstrukcja zdań również. Nie mógł się wyzbyć swojego sztywniactwa podczas zajęć, był tutaj całkowicie innym człowiekiem niż na przerwach. Poważnym, kulturalnym, zimnym.
- Nie wiem, czy ich znasz. Z klasy drugiej wybrano Choi Boin, z trzeciej... - zerknęła na formularz. - Kim Taehyung. Z czwartej jeszcze nie wiadomo, czekam na odpowiedź.
Kookie uniósł brew zaskoczony. Tae? Wiedział, że jest mądry, jednak nie spodziewał się, że będzie się bawić w konkursy. Mieli przecież zespół, jak on chciał to połączyć? Chociaż skoro on się tak wybiera, to mogło być zabawnie. Nie zdążył poznać go zbyt dobrze, byłaby to dobra okazja, w końcu to prawie-brat Jimina... Nie to, by się poświęcał dla swojego związku!
- Rozumiem... W takim razie może mnie pani wpisać. Nie powinno być problemów.
- To świetnie. - uśmiechnęła się i wypełniła druczek, po czym zapisała na tablicy numery ich zadań domowych, po chwili wychodząc.
Kookie odetchnął się, odchylając na krześle. Zaraz będzie musiał się zbierać, bo na tej przerwie miał widzieć się z Jiminem. Już miał wstać, gdy usłyszał dobrze znany mu głos.
- Ciastek! Co tam?
Nagle pojawił się przed nim Park, niczym jakiś ninja. Jeszcze chwilę temu go tu nie było. Jakieś kosmiczne zdolności?
- Och, cześć Jimin. Wszystko okej, właśnie zapisałem się na olimpiadę matematyczną.
- O, TaeTae też, ale to już jakiś czas temu. - wyszczerzył się, siadając na jego stoliku. Kookie niepewnie przegryzł wargę, kątem oka zerkając na jego znajomych z klasy. Dziewczyny prawie piszczały, nie mogąc oderwać wzroku od Jimina, rumieniąc się jak głupie. Cóż. W końcu był najpopularniejszym chłopakiem w szkole, to żadna nowość. Większość o nim marzyła, ale niestety był już zajęty. Nie ma. Muszą obejść się smakiem, bo on jest jego i nie ma zamiaru się dzielić.
Kurczę. Jungkook, aleś się chłopie nakręcił!
W każdym razie wiedział, że ludzie mu zazdrościli. Najprzystojniejszy chłopak w szkole odwiedza go w klasie, jak gdyby nigdy nic, spędzał z nim czas. Druga gwiazda też się z nim kumpluje... Ciekawe czy na Tae też patrzą tak nienawistnie, przecież praktycznie się od siebie nie odklejają. Gdyby wiedzieli o ich relacjach... O cholera. Nie miałby życia i to nie tylko przez wzgląd na orientację.
Jakby na to nie spojrzeć, był zwyczajnie z siebie dumny. W końcu tylko on miał okazję być z nim tak blisko.
- Hm. Czemu w ogóle zawdzięczam Twoją wizytę? - uśmiechnął się delikatnie, swoje ciemne oczy skupiając już tylko i wyłącznie na zadowolonym chłopaku.
- Postanowiłem wzbudzić trochę zainteresowania w dzieciakach. Jak widać z powodzeniem. - puścił mu oczko, kiwając głową na grupkę podnieconych małolat. - Poza tym chciałem się z Tobą jak najszybciej zobaczyć.
Kookie aż otworzył zaskoczony usta. Co ten Jimin tak przy wszystkich?!
- Um. No weź... - mruknął, rumieniąc się mimowolnie. Park był jak zwykle zbyt bezpośredni. Jeszcze ludzie zaczną gadać i będzie.
- W każdym razie chcę, byś dzisiaj gdzieś za mną pojechał.
- Słucham? Gdzie? - nie krył zdziwienia. Był środek tygodnia, poza tym zabrzmiało to całkiem poważnie.
- Do mojego domu.
- Nie mam czasu na takie głupoty, Jimin. Na weekend mogę Cię odwiedzić.
- Nie, bo nie chodzi tu o moje mieszkanie, a mój dom. Rodzinny.
- Że co?! - prawie zleciał z krzesła, na którym od paru sekund się bujał. Jego ton był nieco zbyt donośny, co zwróciło uwagę całej klasy.
- No to. Chodź. - Park wstał, ruszając w stronę drzwi. Kookie nieco niemrawo pobiegł za nim. Przystanęli koło parapetu, na którym starszy przysiadł.
- Nie rozumiem Cię, Jimin... Po co mam tam z Tobą jechać?
- Tak o. Muszę pogadać z mamą, ale chcę też spędzić dzień z Tobą, bo się stęskniłem. Dwa w jednym. Nie zajmie to zbyt wiele czasu, kwestia godzinki czy dwóch. Nie chce mi się jechać tam samemu, poza tym będziesz miał okazję poznać jedną z największych gwiazd baletu. Przecież interesujesz się sztuką, prawda? Twoja mama też nie będzie miała nic przeciwko. - wzruszył ramionami, patrząc na młodszego przenikliwie. Oblizał kusząco swoją górną wargę, odchylając głowę na bok tak, by zaprezentować swoją piękną szyje i seksowne obojczyki, które widać było zza rozpiętej koszuli. Kurczę. Co za wredny kusiciel! Pod biednym Jungkookiem aż ugięły się kolana, a są przecież w szkole!
- Och... Ja nie wiem... Może ona chciałaby na spokojnie porozmawiać z synem...
- Nie. Masz ze mną jechać, to postanowione. - starszy zeskoczył z parapetu, podchodząc do niego. Złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę toalet. Nikogo tam nie było, więc szybko otworzył kabinę, wpychając drżącego pierwszoklasistę do środka, do razu zamykając drzwi. - Chcę Cię. - wymruczał, obejmując go w pasie, zanim Kookie zdążył zareagować.
- J-jimin... - wyjąkał tylko czując, że robi mu się gorąco. Nieco niepewnie oparł dłonie o jego ramiona, zerkając na niego niepewnie. Bał się dotykać z nim w szkole, to było stresujące i niebezpieczne. Z drugiej strony od razu poczuł się lepiej, gdy ten go objął.
- Mój Ciastek... - szepnął, wpijając się namiętnie w jego wargi, od razu wsuwając do ust swój zwinny język. Jaki on był niesamowity! Gdyby nie te silne ramiona, które go przytrzymywały, to zwyczajnie osunąłby się na ziemię z nadmiaru wrażeń. Jimin doprowadzał go do szaleństwa, przy nim tracił całą swoją pewność siebie i zdecydowanie. Stawał się jak laleczka, jak kot, który podatny był na każdy gest i wręcz łasił się, prosząc o uwagę i dotyk.
Odwzajemniał zachłannie każdy pocałunek, ledwo łapiąc oddech. Zakręciło mu się w głowie, jednak ani myślał o oderwaniu się od tych cudownych warg, które tak namiętnie go pieściły. Dopiero dzwonek przywrócił go do świata ludzi rozumnych, bo odsunął się, starając uspokoić oddech. Czuł, że był cały czerwony, gorąco wręcz go paliło, jednak w środku było mu tak dobrze.
- Jimin...
- Uwielbiam Cię Ciastek. Bądź już mój na zawsze. - zamruczał Jimin, muskając ostatni raz jego usta, po czym otworzył drzwi i wyszedł. Kookie nieco chwiejnie podszedł do lustra i ochlapał twarz zimną wodą. Co za demon...




***



- Rozluźnij poślady, Ciastek. - mruknął Jimin, zatrzymując samochód przed wielką, przepiękną posiadłością. Była to naprawdę ekskluzywna dzielnica Seulu, nawet jeszcze lepsza niż jego, a przecież należeli do bogatszych ludzi... Ci tutaj to chyba jednak inny poziom. Wielka, rzeźbiona brama, przez która przejechali robiła wrażenie, zaś im dalej, tym lepiej. Droga z białego kamienia, dookoła latarnie i wielki trawnik z grządkami pięknych kwiatów, krzewów i drzew, na końcu zaś dom, który bardziej przypominał biały pałac, aniżeli miejsce zamieszkania jakieś rodziny. Kolumny, wielkie okiennice, ozdobne schody i gigantyczny balkon... Jak w bajce!
- Piękny dom... - mruknął cicho, na chwile nawet zapominając o stresie. Wyszedł z samochodu, z otwartą buzią przyglądając się tej elegancji. Ich dom był ładny, ale taki europejski styl robił na nim większe wrażenie, niż nowoczesny budynek, który zresztą nijak miał się do antycznego wnętrza. To aż niemożliwe, by Jimin wychował się w takich warunkach, nie pasował tutaj.
- Ujdzie. Wolę moje mieszkanie, preferuję nowoczesny styl. - wzruszył ramionami, ruszając w stronę drzwi. Otworzył je, przepuszczając Kooka przodem, który teraz już całkowicie zestresowany, posłusznie wszedł.
- Nie sraj się, Ciastek. Moja mama tylko wygląda groźnie, ale na pewno Cię pokocha. Ma dobry gust. - poklepał go po ramieniu, po czym udał się przed siebie. W środku było jeszcze piękniej. Biel, złoto, delikatne pastele. Naprawdę jak w jakieś bajce. Zaraz powinna stąd wyjść jakaś księżniczka i zacznie się fantazyjne przedstawienie! Pomimo tego, że się trząsł, to i tak zachwycał się aż do momentu, gdy znalazł się w przestronnym pokoju, zapewne salonie.
- Cześć mamo. - odparł Jimin, podchodząc do niesamowicie szczupłej kobiety. Jej figura była delikatna, jakby zaraz miała się rozpaść. Ciemne włosy upięte miała w koka, zaś na jej jasnej skórze spoczywała błękitna sukienka, bardzo gustowna i elegancka. Twarz miała perfekcyjną, chociaż nieco poważną.
- Witaj Jimin. - odparła, obejmując go delikatnie. Złożyła pocałunek na jego policzku, po czym spojrzała nieco wymownie na Jungkooka, któremu nogi wrosły w ziemię.
- Mamo, to Jeon Jungkook. Ciastek, to moja mama. - wyszczerzył się. Kookie szybko zreflektował, po czym ukłonił się nisko, rumieniąc się z zawstydzenia. Co za stresująca sytuacja!
- Dzień dobry. Miło mi panią poznać. - wypalił niczym petarda, starając się zapanować nad drżącym głosem.
- Mi również. Chodzicie razem do klasy? Wyglądasz na młodszego... - odparła, lustrując go uważnie wzrokiem.
- Nie, my... - zaczął, jednak Park mu przerwał.
- Co? Nie. Chodzimy do jednej szkoły i razem tańczymy. - odparł jak gdyby nigdy nic, siadając na kanapie. - To mój chłopak.
Kookie otworzył buzię, wgapiając się w Jimina zszokowany. ŻE CO? Jak on mógł ot tak powiedzieć to matce?! Przecież.... Kookie nie był gotowy, poza tym ona teraz go znienawidzi i wyrzuci! Albo zacznie się awantura! Jak można robić wyjście z szafy w taki sposób? Czy Jimin naprawdę był upośledzony?!
- Doprawdy? Jesteście ze sobą na poważnie, czy stroisz sobie ze mnie żarty? - matka uniosła pytająco brew, jeszcze intensywniej przyglądając się młodszemu, który nie wiedząc co ze sobą począć, po prostu usiadł obok Jimina, starając się z nerwów nie rozpłakać. Zaraz zacznie się wojna. Awantura...
- Mówię serio. Jesteśmy razem i jest to całkowicie poważna relacja. - Park objął go ramieniem, na co Ciastek aż zadrżał. Zaraz naprawdę się rozpłacze. On ich tylko pogrąża. I...
Poczuł pocałunek na policzku. Zaczął się cały telepać, zaciskając dłonie w pięści. Czuł, jak po policzkach cieknie mu pierwsza łza, jego serce zaś waliło jak oszalałe. Nienawidził stresujących sytuacji.
- Rozumiem. W takim razie mam nadzieję, że będzie Wam ze sobą dobrze. - odparła kobieta, nieco milszym głosem, po czym wstała i podeszła do Kookiego. Jimin wypchnął go ku górze tak, że wylądował w ramionach kobiety. Już całkowicie nie wiedział co się działo... Nie chce ich zabić? Nie wydziedziczy Jimina?! Przecież właśnie powiedział, że jest gejem i ma faceta!
- W takim razie witamy w rodzinie. Jakby ten głuptas coś naskrobał, to daj mi znać. Lubi sprawiać problemy. I spokojnie, nie płacz. Jest dobrze. - odparła, gładząc go po plecach, na co ten tylko bardziej się rozpłakał. Teraz już nawet nie wiedział, czy to ze stresu, czy ze szczęścia, czy z czego...
- Ciastek, nie rób wstydu, bo jeszcze ktoś pomyśli, że się spotykam z jakąś pierdołą. - mruknął Jimin, kopiąc Jungkooka w tyłek. Ten nieco zaskoczony zerknął na niego, pociągając nosem.
- Przepraszam... - wyjąkał, odsuwając się od kobiety. Otarł oczy wierzchem dłoni. Teraz było mu wstyd.
- Jimin! Zachowuj się. Masz być dla niego miły, skoro już ma te nieszczęście, że związał się z upośledzonym ignorantem. - mruknęła kobieta, mrużąc powieki. Cóż. Widać gadane miał po niej. I usta też. - A Ty Jungkook uspokój się. On więcej robi, niż myśli, zresztą sam pewnie to zauważyłeś. Pewnie nawet Ci nic nie powiedział o tym, że wiem o jego orientacji, jak i cała rodzina. Po kim on ma geny... Chyba mi go podmienili w szpitalu... - pogłaskała jeszcze chwilę jego włosy, po czym wróciła na swoje miejsce.
- Mamooo! Jak możesz. Przecież jestem zdolny po Tobie.
- Smutno mi, że niestety tylko pod względem tańca. Umysłowo jesteś na poziomie ameby. Mogłeś chłopaka poinformować o tak śmiałych wyznaniach, przecież się wystraszył biedaczek! - skrzywiła się, na chwilę wracając do Jungkooka, który powoli się uspokajał. Ich sprzeczka była urocza. - Może napijesz się herbaty, Jungkook?
- Um, jeśli to nie problem... - skinął głową, a kobieta wystukała coś na telefonie, po chwili go odkładając. Najmłodszy z obecnych spojrzał na nią nieco niepewnie. - Naprawdę nie ma pani nic przeciwko?
- Dlaczego miałabym mieć? Jestem tancerką. Znaczna część moich przyjaciół z lat młodości była homoseksualna, świat tancerzy jest bardzo różnorodny, szczególnie w balecie. Jesteśmy rodziną kultury, dla nas to coś na porządku dziennym. Poza tym Jimin od zawsze wykazywał zainteresowanie chłopcami. Wprawdzie jeszcze nigdy żadnego mi nie przedstawił, ale nie krył się z tym nigdy. Zapewne jesteś pierwszym, który go zechciał. Z takim charakterkiem nie dziwię się.
- Rozumiem...
Jakoś tak zrobiło mu się milej. Więc był jedynym, który tutaj zagościł. Tylko jego przedstawił mamie jako swojego chłopaka. To... takie kochane.
- Ciaaaastek no. Mógłbyś mnie obronić, jak mnie tu obrażają. - jęknął Jimin, niezadowolony z tej rozmowy. Chyba poczuł się niedowartościowany.
- Jimin. Uspokój się. Teraz ja z nim rozmawiam. Idź na górę do siostry i daj nam chwilę dla siebie.
- Serio? - wykrzywił twarz w grymasie, zwlekając się z kanapy. Musnął czoło Kookiego i wyszedł, co nieco speszyło młodszego. W tej chwili zjawiła się jakaś dziewczyna z tacką, stawiając przed nimi piękne ciastka i herbatę, po czym szybko odeszła.
- Skoro już sobie poszedł. - zaczęła, słodząc herbatę. - Jesteś synem Jeon Jiyong, prawda?
Kookie skinął głową, sięgając po herbatę, która przyjemnie ogrzewała jego ręce. Bał się odrobinę tej rozmowy. Gdyby wiedział, to chociaż ubrałby się odpowiednio.
- Jak mniemam ona nic o tym nie wie, prawda?
- Zna Jimina, bardzo go lubi, ale nie wie, że jesteśmy razem. - nie miał odwagi na nią spojrzeć, czuł jak policzki pieką go ze wstydu. To gorsze niż najtrudniejsze przemówienie, bo tutaj nie znał odpowiednich odpowiedzi.
- Cóż. Nie chcę nic niemiłego mówić, ale raczej nie wygląda na osobę, która by to zaakceptowała. Nie radzę się z tym uzewnętrzniać, przynajmniej nie teraz. I wybacz, że tak o to pytam, ale jednak chcę dla mojego głupiego syna jak najlepiej. Mimo wszystko kiedyś tutaj zamieszka, nie chciałabym oddawać domu ludziom nieodpowiedzialnym, Ty zaś na szczęście wydajesz się być całkiem mądrym chłopakiem. Nie spalisz moich biblioteczek, oczywiście zakładając, że wytrwasz z tym ignorantem.
- Jimin nie jest taki zły, proszę pani. Naprawdę jest dla mnie dobry, chociaż jest szalony i czasami działa pod wpływem emocji. - odparł, czując mimo wszystko obowiązek pochwalenia swojego chłopaka. Był przecież dla niego idealny. Swoją drogą jego mama też chyba była w gorącej wodzie kąpana, skoro już myślała o swoim testamencie i wybiegała tyle lat naprzód. Co w rodzinie, to nie zginie...
- Dba o Ciebie? Długo ze sobą jesteście?
- Owszem, jest bardzo opiekuńczy. - odparł, upijając łyk herbaty. Lepiej by się nadała wódka, ale nie ma co marudzić. - I nie, od niedawna, ale trochę się znamy.
- Rozumiem...


Jimin siedział u siostry, wgapiając się w sufit. Krótko ścięta dziewczyna siedziała obok niego na łóżku, pisząc coś na laptopie, raz po raz zerkając na niego.
- Trochę już tam siedzą... Co żeś za wynalazek do domu sprowadził? - mruknęła, wsuwając go ust kawałek mandarynki, którą zaczęła powoli przeżuwać. Park zmarszczył brwi, podnosząc się do siadu.
- Nie mów tak. On naprawdę jest świetny, od razu go pokochała, widziałem to.
- Skoro tak twierdzisz... Mam nadzieję, że dobrze to przemyślałeś. Oboje wiemy, że jesteś niestabilny uczuciowo i zmieniasz kochanków co jakiś czas, o ile w ogóle dotrwasz z jakimś do trzeciego spotkania.
- Teraz jest inaczej.
- Zobaczymy. W końcu pokazałeś go mamie, to już wyższy poziom. Już od dawna miała nadzieję na to, że w końcu dorośniesz i się ustabilizujesz. Ile można się bawić? Wiem, jesteś młody, ale mimo wszystko za rok z hakiem skończysz szkołę, a nadal żyjesz tylko seksem i imprezami. Nigdy jeszcze nie zrobiłeś niczego, co zasługiwałoby na pochwałę. - wzruszyła ramionami, odkładając komputer na szafkę. Zaczęła obierać kolejny owoc, patrząc na niego nieco poważniej.
Jimin westchnął, wsuwając dłoń w swoje przydługawe włosy. Wiedział, że wszyscy się martwili, łapali za głowy, że będąc w takiej rodzinie zachowywał się nieodpowiedzialnie. Nie to, by mu to przeszkadzało. Taki styl życia był odzwierciedleniem jego osobowości i czuł się z tym zajebiście. Był atrakcyjny, dobry w łóżku, inteligentny i mądry. Idealny no. Nie miał zamiaru się zmieniać, chociaż nieco już i tak jego życie uległo zmianie.
- Nie wiesz tego. Teraz jestem inny, naprawdę. Trochę się wydarzyło ostatnimi czasy, mam nieco inne priorytety. Naprawdę mi na nim zależy, dlatego też tu jestem.
- Zadziwiasz mnie. Co takiego się zmieniło? - podała mu połówkę owocu, sama zaś zabrała się za swoją. Jimin wsunął do ust soczysty kawałek, ze smakiem go gryząc. Nie wiedział, czy powinien z nią o tym rozmawiać, z drugiej strony tylko jej ufał na tyle, by cokolwiek powiedzieć. Była jego siostrą, znali się jak łyse konie. Może i miała o nim złą opinię, ale i tak zawsze wspierała. Wprawdzie niby był Tae, ale czasami musiał poruszać też i inne tematy, a jego był dość męczący i siedział mu w głowie.
- Poznałem kogoś.
- Chłopaka? - uniosła pytająco brew, wycierając dłonie w białą serwetkę.
- Owszem.
- Jimin... Ty mi chyba nie chcesz powiedzieć, że masz dwóch?
- No... Mam. - mruknął i już miał coś dodać, gdy siostra zdzieliła go ręką w głowę z całej siły.
- Ty debilu! Co to ma do cholery znaczyć?!
- Spokojnie. Daj mi skończyć. - mruknął, odsuwając się od niej nieco. - Doszedł do naszej szkoły. Mieszkał prędzej na zadupiu. I jakoś tak przysiadł się do mnie. Był niesamowicie uroczy i śliczny, taki kochany koteczek do miziania. Od razu mnie kupił, sam nie wiem dlaczego. Był zabawny, nie patrzył na mnie tak jak wszyscy w szkole. Dla niego byłem przyjacielem, nie zaś najfajniejszym chłopakiem w liceum, do którego każdy lgnął, bo byłem zajebisty. - zaczął. Widział, że siostra patrzy na niego z niezadowoleniem, mając ochotę wybuchnąć. - No i zaprzyjaźniliśmy się. Praktycznie od pierwszej chwili jakoś tak mu zaufałem, on mi też. Nie potrafiłem się bez niego nigdzie ruszyć, chciałem mieć go cały czas przy sobie. Nie powiem. Początkowo miałem na niego ochotę, miał ładny tyłek i był strasznie pozytywny. Nigdy się z nim nie nudziłem, więc byłby to związek idealny. Jasne, trochę upośledzony umysłowo, nieogarnięty i odcięty od rzeczywistości, ale nie dało się go nie kochać. Z tym że były komplikacje i po prostu po pewnych rozmowach nie mogłem już patrzeć na niego jak na obiekt seksualny.
- Czemu?
- Stwierdziłem, że muszę się nim zająć jak bratem, bo sobie nie poradzi.
I zaczął jej opowiadać całą sytuację. Zajęło mu to całkiem sporo czasu, gdyż po prostu wszystko w sobie dusił. Nie mógł się wygadać z tego Ciastkowi, bo zna Tae i mógłby wszystko źle odebrać, a nie chciał by ktokolwiek myślał nieprzychylnie o jego maleństwie. Wprawdzie Kookie był kochany, ale czasami człowiek pewnych kwestii nie zrozumie, szczególnie laleczka trzymana pod kloszem.
- Jesteś kretynem. Czemu nie załatwiłeś tej sprawy od razu? Nie jesteśmy jakąś tam rodziną. Jesteśmy Park, elita Seulu, a Ty pozwalasz, by twój najlepszy przyjaciel się tak zamęczał?! Czy Ty masz w ogóle mózg? Przecież to idzie załatwić!
- Nie da się. Rozmawiałem z nim i nic nie chce mi powiedzieć, nie pozwala sobie pomóc.
- Bo się do cholery wstydzi! Też by mi było źle w takiej sytuacji, on jest zagubiony! Jak można pozwolić na takie upodlenie człowieka?! Masz pieniądze, masz wtyki. Masz pierdolonego Hoseoka, który przecież może to od ręki załatwić dzięki ojcu! Wiem, że może i to byłoby dla Taehyunga niekomfortowe, gdyby obca mu osoba się o tym dowiedziała, ale przecież to by mu pomogło. Ten tancerz naprawdę wiele może, można mu nawet zapłacić, to nie problem.
Jimin spuścił głowę.
- Masz rację, ale jest jedna mała komplikacja...
- Twój niedorozwój umysłowy? - warknęła, rozszerzając swoje nozdrza. Zawsze tak robiła, gdy była wściekła. Przerażający widok.
- On się kocha w TaeTae. Szaleje na jego punkcie i chyba ze wzajemnością. Ostatnio nawet zaczęli ze sobą być.
- Że co do cholery?! I Hoseok o tym nie wie?!
- Nie. Nie ma o niczym pojęcia, bo by to źle odebrał.
- Ja pierdolę... Jimin zjebie patentowy! - aż zatrzęsły jej się ręce. Miała ochotę go udusić, czuł to. I nie dziwił jej się. Można było rozegrać to inaczej, teraz było za późno.
- No cóż. Teraz jest źle i nie wiem co zrobić. Nie chcę im zniszczyć związku, moje małe by bardzo cierpiało, ale przecież kiedyś to wyjdzie na jaw i będzie jeszcze gorzej. Jestem w kropce. Nie powiem tego Jungowi, ale i nie chcę, by wyszło to w nieodpowiednim momencie.
- Uh... Zjebałeś po całej linii. Teraz jest kiepsko, ale coś da się zrobić. - skinęła głową i znowu sięgnęła po laptopa. - Można kogoś wynająć. Chociaż średnio to bezpieczne... W każdym razie pomyślę nad tym, Ty leć na dół, bo mama Ci zagłaska kochasia, zaraz zejdę i się przywitam. Jak coś to zgadamy się telefonicznie.
Jimin skinął głową i objął go mocno.
- Dzięki noona.
- Spoko. Ktoś musi za Ciebie myśleć. - westchnęła i poklepała go po plecach.
- Wredota. - mruknął i wyszedł z pokoju. W tym domu mimo wszystko nieco się zmieniał. Może dlatego, że i on, i siostra mieli charakter matki i tutaj nie miał jak się afiszować swoją zajebistością. Trzy genialne osoby to już tłok, a z jego nasiloną to już w ogóle szło się udusić.
Wszedł do pokoju, gdzie matka właśnie pokazywała Ciastkowi... album z jego dzieciństwa. No nie!
- Mamo! - podbiegł i już miał wyrwać kompromitujące go materiały, jednak kobieta była szybsza.
- Uspokój się. - mruknęła i wróciła do przeglądania kolejnych fotek, na których mały Jimin biegał po podwórku w samych majtkach, czy bawił się samochodzikami upaćkany czekoladą. Co za wstyd! A Ciastek się cieszył jak głupi!
- Byłeś takim słodkich bobaskiem, Jimin. - wyszczerzył się młodszy, wskazując na jego zdjęcie w pampersie. Park aż wstrzymał powietrze. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jego idealny wizerunek zajebistej osoby uległ zniszczeniu. Oczywiście i tak był cudownym dzieckiem, ale no. Niekoniecznie chciał, by go na waleta oglądano w wanience. Takie coś dopiero w łóżku, teraz wygląda lepiej!
- Jesteście straszni. - mruknął, siadając obok zrezygnowany. Jego matka uśmiechnęła się złośliwie i wyciągnęła jedno zdjęcie, gdzie nie miał przednich zębów. Paskudztwo.
- Masz, Jungkook. Zostaw sobie na pamiątkę. Jak będzie Ci smutno, to spojrzysz na te zdjęcie i od razu poprawi Ci się humor gdy stwierdzisz, że twój chłopak był takim... hm. Słodkim dzieciątkiem.
- Och, naprawdę? Dziękuję! - wyszczerzył się, od razu wyciągając portfel. Wsunął zdjęcie w wolne miejsce. W sumie to urocze... Fotka w portfelu to wyższy level, to już prawie jak małżeństwo.
- Co ja z Wami mam... - westchnął, opierając się o ramię Kookiego, jak gdyby nigdy nic. Nie miał oporów przed rodziną, mógłby się nawet z nim za chwilę całować, chociaż pewnie jego chłopaczek byłby zawstydzony.
- Nie marudź. W każdym razie co do tamtej rozmowy... Niech będzie, przez telefon się jeszcze dogadamy, bo teraz nie mam ochoty, skoro już Twój chłopak nas odwiedził. - odparła, wstając z kanapy. Uśmiechnęła się i znowu wystukała coś na swoim telefonie. - Zostaniecie na obiedzie? Pewnie nie mieliście kiedy coś zjeść, a znając Jimina zabierze Cię na jakieś frytki i tyle będzie z pożywności.
- Mamoooo... - skrzywił się niezadowolony. Psuje mu opinię. Trzeba się zmywać... - My nie...
- Nie chcę sprawiać problemów. I tak zabrałem pani zbyt wiele czasu.
- I tak trzeba zjeść obiad, i tak. Co to za kłopot, byś do nas dołączył? Nakrywają już do stołu, poza tym jesteś jego partnerem, czuj się tu swobodnie.
W tym momencie do pokoju weszła jego siostra i z uśmiechem podeszła do Kookiego, który nieco zestresowany wstał i skinął głową.
- Dzień dobry. Jeon Jungkook.
- Park Hyogun. - zadowolona złapała Ciastka za policzki i zaczęła je tarmosić. - O jejciu. Jaki słodziutki! Jaki kochaniutki! - pisnęła, po czym uścisnęła go z całej siły.
- Opanuj swoje pedo-zapędy, noona. - mruknął Jimin, łapiąc Ciastka za rękę i przyciągnął go do siebie mocno, od razu obejmując. Zarumieniony Jungkook spojrzał na niego zaskoczony, uśmiechając się nieco głupkowato.
- Jak z dziećmi... - pokiwała głową matka, ruszając w stronę wyjścia.


Obiad minął bardzo sympatycznie. Wypytywano Kookiego o wszystko, obgadywano Jimina, potem zaś temat prawie zszedł na sztukę, jednak starszy od razu zmienił temat. Przecież od  razu wyjdzie na jaw, że od dziecka uciekał przed teatrem, a przy swoim chłopaku zgrywał człowieka kultury.
Wieczorem odjechali, zaś Jimin był już pewien, że jego kochanie jest tak zachwycające, że teraz może być tylko lepiej. Skoro wszyscy go polubili, to jeden problem z głowy.
Zawiózł go pod dom i nieco niechętnie spojrzał, jak ten odpina pasy.
- Szkoda, że tyle tam siedzieliśmy, chciałbym spędzić z Tobą trochę czasu. - westchnął, robiąc smutną minę, jakby go mocno tym wszystkim zraniono.
- Przecież byliśmy razem. - odparł zaskoczony chłopak, patrząc na niego niezrozumiale.
- No, nieważne... Mam nadzieję, że jeszcze będę mógł Cię w tym tygodniu wypieścić. - uśmiechnął się delikatnie i pogładził go po udzie. Chętnie by go pocałował, ale niestety ktoś mógłby ich zobaczyć, a nie chciał krzywdzić tym Jungkooka, który na wyjście z szafy gotowy nie jest. I może nigdy nie będzie...
- To... Może wejdziesz na chwilkę? Muszę oddać Ci przecież płyty, chyba je zostawiłeś... - oparł młodszy, przegryzając kusząco wargę. Jimin niemal natychmiast wyskoczył z samochodu i pognał do drzwi. Ciastek po chwili je otworzył i wszedł do środka, gdzie stała już przezorna matka.
- Dobry wieczór pani. - Jimin skłonił się i ucałował jej dłoń. - Przepraszam, że tak późno, ale moja mama była tak zachwycona Jungkookiem, że nie chciała go wypuścić z domu, musieliśmy zjeść obiad i z nią rozmawiać.
- Witaj, Jimin. Nic się nie stało, skoro był z Tobą. - od razu na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Co za prosta w obsłudze kobieta. - Nie sprawiał problemów?
- Oczywiście, że nie. Wręcz nalegała, by częściej ją odwiedzał, zrobił na niej wielkie wrażenie. Moja siostra też go wręcz pokochała.
- Siostra? Masz rodzeństwo?
- Owszem. Jedną starszą, drugą młodszą siostrę. - skinął głową.
- Och... Nawet nie wiedziałam. W każdym razie cieszę się, że spotkanie się udało. - uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Coś knuła, ale co?
- Mamo... Muszę oddać Jiminowi płyty, chwilkę u mnie zostanie.
- Nie ma problemu. Ja już będę się zbierać do opery, odprowadź go do drzwi, dobrze?
- Rozumiem.
- To miłej zabawy. - odparła, poprawiając torebkę na ramieniu, po czym wyszła. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Jimin złapał Jungkooka za pośladki i uniósł nad ziemię. Kookie objął go za szyję i już po chwili starszy wspinał się z nim po schodach, całując go drapieżnie i namiętnie. Kopniakiem otworzył drzwi i nogą też je zatrzasnął, od razu rzucając się z nim na łóżko. Jego język penetrował usta chłopaka, podczas gdy dłonie wsunęły się pod rąbek koszulki, która chwilę potem wylądowała na podłodze. Nie mógł się powstrzymać, chciał zobaczyć te piękne ciało nagie, a Ciastek nie protestował. Sam zabrał się za bluzkę Jimina, której żywot zakończył się w podobny sposób, co jego ubrania. To tylko bardziej go nakręciło.
- Ciastek... Uwielbiam Cię. - mruknął, odrywając się od jego ust, by po chwili przyssać je do szyi chłopaka, którą zaczął pieścić dokładnie i w szalonym tempie. Młodszy pojękiwał, zaciskając dłonie na jego ramionach. Jego uda zacisnęły się na biodrach Jimina, można by nawet rzec, że je oplotły.
- Jimin... Och... - szepnął, wbijając swoje paznokcie w skórę. To chyba jakiś jego nawyk, mały sadysta.
- Chcę Cię Ciastek. - dodał, schodząc z pocałunkami niżej. Nikogo nie było w domu, on był napalony, młody kusił. Chciał to wykorzystać. Przegryzł jego sutek, podczas gdy kroczem potarł o przyrodzenie chłopaka, tylko bardziej nakręcając sytuację, która i tak była wyjątkowo gorąca. Te jęki, rozchylone wargi. Wijące się ciało... Czuł, jak wszystko się w nim zbiera. Językiem zaczął wodzić po jego torsie, zatrzymując się pod pępkiem. Kąsał i całował na zmianę jasną skórę, wysuwając się z objęć jego nóg. Nachylił się nad jego rozporkiem i rozpiął go zębami, po czym złapał za szlufki  pociągnął je w dół, sprawnie i błyskawicznie. O cholera. W samych bokserkach wyglądał jeszcze lepiej, w dodatku te rumieńce i zawstydzenie wymieszane z podnieceniem dopełniało ten cudny obrazek. Seksowny malec.
- Hyung... - Ciastek nieczęsto tak na niego mówił, więc było to podniecające. Cholera. To jego limit. Wtulił nos w jego krocze, opiewając je ciepłym oddechem, na co chłopak aż pisnął. Coraz lepiej. Wysunął język i polizał wypukłość kusząco, patrząc młodszemu w oczy. Czuł, jak ten drży, był pewnie nakręcony tak samo. Nic dziwnego, język Jimina robił cuda.
- Jimin! - jęknął, gdy jego bokserki przestały już ukrywać jego najintymniejsze rejony. Był czerwony i wystraszony, jednak Jimin nie miał zamiaru przestać. Bez oporów polizał jego główkę, następnie zaś wsunął go do ust. Całego, co się będzie krępował! Już on mu pokaże raj.
To było szaleństwo. Ciastek zdzierał sobie gardło, jęcząc jego imię, zaciskając dłonie na jego włosach, podczas gdy on brał go głęboko w gardło, pieszcząc językiem najlepiej jak potrafił. Widział, że odpływa, że traci kontakt z rzeczywistością. Wprawdzie Park nigdy nie pchał się do robienia komuś loda, jednak chciał go rozluźnić, a to było najlepszym sposobem. Zresztą to jego chłopak, mu może z racji relacji. Niech się cieszy i czuje zaszczycony.
Ujął w dłonie jego jajeczka, masując je dokładnie, ale z czułością. Ciastek był niesamowicie wrażliwy. I seksowny. I zajebisty. O kurwa. Jak on ponętnie wygląda w takim stanie uniesienia. Czerwony, niekontaktujący, krzyczący jego imię. Mógłby dojść na sam jego widok.
A jeśli już o dojście chodzi... Kookie nie był długodystansowcem. Chwilę później Jimin poczuł słoną wydzielinę w ustach, którą sprawnie połknął. Nawet nie zdążył się rozkręcić, przecież ledwo się nim pobawił, jednak cóż. Był zbyt dobry w te klocki, co miał biedak zrobić, skoro jego usta były najlepsze?
Nachylił się nad nim i ucałował jego wargi. Chłopak dyszał zmęczony, w jego kącikach lśniły małe łzy. Bez sił odwzajemnił pocałunek, nie mogąc się uspokoić, co Jiminowi się podobało. Ciastek był w raju, to było widać.
- J-jimin...
- Tak, kociaku? - wymruczał, liżąc jego słodką szyję. Nie chciał dać mu odpocząć.
- Ja... to było...
- Podobało Ci się?
- Um... Tak... - wyjąkał, nieco niepewnie się w niego wtulając. Park wyszczerzył się i ucałował jego wargi.
- Masz siłę na jeszcze? - zamruczał, liżąc dolną, do której się na chwilę przyssał.
- Jeszcze? - Kookie otworzył szerzej oczy i zadrżał. Jimin uniósł nieco pytająco brew.
- Owszem. Nie tylko takie rzeczy można robić.
Powiedział to, jednak widział co się święci. Chłopak się bał. Najzwyczajniej w świecie. Chyba nie był gotowy na prawdziwy seks, co trochę go zasmuciło. Tym bardziej, że jego pyton rwał się do przodu. Ma sobie zwalić jak ostatni zjeb?
- Spokojnie. Nie musimy się kochać...
- Jimin... Ja... Nie robiłem tego, nie wiem co i jak... - szepnął, wbijając wzrok w ścianę. Jimin uśmiechnął się delikatnie i ucałował jego wargi czule.
- Koteczku... Nie będę Cię zmuszał, ale naprawdę nie masz się czego bać. Będę delikatny i będzie Ci dobrze. To przyjemne, zaręczam Ci. - pogładził go po policzku. Młodszy spojrzał na niego niepewnie, zerkając na jego krocze.
- Będzie boleć?
- Nie chcę kłamać... Pewnie na początku tak, ale to normalne. Po chwili będzie Ci przyjemnie. Nawet lepiej, niż przed chwilą. Przysięgam na swoją zajebistość.
Kookie zrumienił się, niepewnie zsuwając dłoń na jego krocze, delikatnie je gładząc.
- Skoro przysięgasz... - uśmiechnął się słodko, na co Jimin niemal wybuchł. Zsunął swoje spodnie wraz z bielizną, prezentując swojego wielkiego ChimChima, który jakby nie patrzeć robił wrażenie. Przynajmniej Kookie wpatrywał się w niego, oddychając płytko. Nie no Jimin, nie żartuj. Każdemu staje na jego widok!
- Nie bój się. - szepnął, wpijając się w jego usta. Niemal go rozsadzało, jednak trzeba było zrobić to powoli. Odkręcił tubkę, którą zawsze miał przy sobie i wylał sporo na palce. Jedną ręką złapał Ciastka, delikatnie go unosząc. Potarł delikatnie jego dziurkę i całując jego wargi wsunął palec do środka. Odrobinkę, by się przyzwyczaił, jednak i tak reakcja była wiadoma. Pisk, zaciśnięcie się i spięte mięśnie. Typowe zachowanie prawiczka.
- Rozluźnij się, kochany, bo będzie bolało. Oddychaj spokojnie, nie zaciskaj się. - zamruczał, całując czule jego szyję. To na pewno działało rozluźniająco, a przynajmniej było na tyle kuszące, by skupił się na tym nieco bardziej.
Delikatnie poruszał palcem, zachwycając się jękami. Po dłuższej chwili był tam już cały. Czuł tę ciasnotę. Na samą myśl, jak bardzo będzie uciskał jego członka, zrobiło mu się słabo. Jak to przeżyje, to będzie najszczęśliwszy na świecie.
Wsunął go nieco głębiej, badając wnętrze. Było mu nieco przykro, że chłopak cierpi, jednak tak być musiało, dlatego zaczął szukać jego czułego punktu.
- Ach! - pisnął młodszy, wyginając się w łuk. Eureka! To teraz się zacznie.
Wpił się w jego usta, naciskając prostatę swoim długim palcem. Powoli zaczął też rozpychając dziurkę drugim. Nadal delikatnie i z wyczuciem, chociaż podniecenie w nim narastało. Nigdy tak się z nikim nie bawił, już dawno by go brał, gdyby nie fakt, że mu zależało. Chciał, by młody czuł się bezpiecznie, w końcu nie był jednorazową zabawką, a kimś na stałe. Będzie już jego jedynym, musi więc o niego dbać.
- Jimin... - wyjąkał w jego usta, starając się odwzajemnić pocałunek równie namiętnie, jednak niezbyt mu to wychodziło. Oddychał przez usta, pojękując z rozkoszy mieszanej z cierpieniem, ledwo ruszając językiem. Był rozpalony, jakby miał gorączkę. Kropelki potu spływały z jego czoła, dodając mu seksapilu, którego i tak miał aż nazbyt. Cóż za stworzenie...
Kolejny palec przebrnął przez ciasne wejście. Jimin ledwo się trzymał, toteż po prostu przyspieszył, chociaż z bólem serca.
Mówił do Ciastka, uspokajał go, całował i pieścił językiem, atakując w międzyczasie prostatę i rozciągając dziurkę. Gdy zrobił co tylko mógł palcami, z wielką ostrożnością uniósł go wyżej, podkładając pod kość ogonową poduszkę.
- Teraz zaboli kochanie, ale postaraj się nie zaciskać, bo będzie gorzej, dobrze?
Pocałował jego powieki, unosząc jego nogi. Przysunął swój nawilżony członek do wejścia, wtulając twarz w jego szyję. Młodszy objął go mocno, zaś gdy zaczął się wsuwać, po prostu chłopak niemal się wydarł, wbijając pazurki w zasadzie do krwi.
- ACH!
- Spokojnie kochanie, to tylko na początku... - szepnął Jimin, dysząc cicho. Jak zajebiście przyjemnie. O kurwa. Wszedł tylko kawałeczek, ale było to genialne doznanie. Ciastek był kurwa jakoś nienormalnie ciasny. Przerżnął wiele dup, ale ta była naprawdę wyjątkowa.
Jimin, żeś trafił. Masz zajebisty gust!
Przegryzł szyję Jungkooka, gładząc dłonią jego udo, po czym przesunął ją na jądra chłopaka. Zaczął je masować, by go rozluźnić i dać jak najwięcej rozkoszy, w tym czasie powoli wszedł do końca. Nie przepadał za zabawami. Wolał już siedzieć w swojej norce i czekać, aż się przyzwyczai. Wsuwanie się co chwilę po kawałku było wkurwiające.
- Ach.... Jimin! - jęczał młodszy, a z jego powiek pociekło kilka łez.
- Bardzo boli? - szepnął cicho, dysząc nad jego twarzą.
- Tak! - pisnął, oddychając ciężko.
- Oddychaj i nie spinaj się, będzie dobrze. - złapał w dłoń jego penisa i zaczął go masować, samemu ledwo funkcjonując. Czuł ten ucisk niesamowicie mocno. Nawet sobie nie wyobrażał, jak bardzo musi to doskwierać jego kochanemu, jednak przecież będzie mu dobrze, musi. - Mój kochany...
Wpił się w jego wargi i odrobinę się wysunął, po czym uderzył dość mocno, chyba trącając w prostatę, bo chłopak pisnął w nieco inny sposób.
- Tutaj? - zamruczał, przegryzając jego dolną wargę.
- Um.. - kiwnął tylko niemrawo głową.

Bolało. Tak niesamowicie go to bolało. Członek Jimina go niemal rozsadzał. Czuł się tak, jakby miało mu rozerwać odbyt. Owszem.  Pocałunki były przyjemne, zaś jego ręka doprowadzała go do szaleństwa, jednak tyłek był w opłakanym stanie. Nie spodziewał się, że to aż take cierpienie. Do chwili, gdy poczuł jak go uderza.
Na bogów! To było przedziwne uczucie! Pomimo bólu poczuł coś przyjemnego. Wspaniałego.
Objął go mocniej, jęcząc głośno. Nie miał siły nad tym panować, wydawał z siebie same krępujące dźwięki, jednak cóż miał począć? Musiał.
Po chwili Jimin jakby się z niego wysunął i mocno uderzył po raz kolejny. Znowu w te same miejsce.
- Jimin! - jęknął, czując, jak spina mięśnie brzucha. Było dobrze. Strasznie, ale dobrze.
I się zaczęło. Z sekundy na sekundę ruchy Jimina stawały się coraz szybsze. Uderzał zdecydowanie, mocno i... zniewalająco.
Łzy powoli skapywały z jego oczu, jednak czuł więcej przyjemności, aniżeli cierpienia. Dodatkowo te wspaniałe usta całowały go tak zniewalająco, a dłoń szybko pieściła jego członka. Ogrom doznań był nie do opisania. Ciężkie, płytkie oddechy, opadające klatki piersiowe. Sapanie i jęki, a między nimi dźwięk uderzania i jego krzyki.
Cało Jimina przylegało o jego, spocone i seksowne. Jego imponujące mięśnie tak pięknie wyglądały nad nim. Było mu niezwykle dobrze.
- Hyung... - wysapał, unosząc nieco biodra. I kolejne pchnięcie, tym razem naprawdę mocne i dobrze wymierzone. Odlatywał. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Jimin brał go mocniej i mocniej. Dziko, namiętnie i nieco brutalnie. Jego ruchy przesiąknięte były pewnością siebie, zdecydowaniem.
Poczuł jego język w swoich ustach. Trącił go, po chwili zaś przerodziło się to w namiętny pocałunek, który przerywany był tylko jego jękami, które wydobywały się z każdym kolejnym ruchem. Nawet nie wiedział, co robił. Leżał, obejmując go mocno, rozkoszując się miłością, którą teraz się dzielili,
Czuł, że wszystko się w nim zbiera, że nie brakuje mu dużo, by osiągnąć spełnienie. Kręciło mu się w głowie, uda zacisnął na chłopaku, ledwo łapiąc w płuca powietrze.
- Jimin, tak, Jimin! Ach!
- Kookie... - wysapał starszy, którego ruchy też stały się bardziej chaotyczne, a przy tym dawały jeszcze więcej przyjemności. Świat przestał istnieć, zaś gdy poczuł naprawdę zdecydowane uderzenie po prostu wygiął się w łuk, dochodząc z krzykiem. Uczucie, które temu towarzyszyło, było nie do opisania. To był całkiem nowy poziom doznań, jedyne w swoim rodzaju. Czuł się jak w niebie, chociaż zapewne i tak byłoby mu gorzej, niż teraz pod Jiminem, który jeszcze chwilę w nim się poruszał, by opaść na jego ciało po chwili, wylewając się w jego wnętrzu obficie.
Starszy objął go mocno, dysząc ciężko.
- Uwielbiam Cię Ciastek.
- Jimin... - zdołał tylko wyszeptać, wtulając się w niego mocno. Poczuł, jak się z niego wysuwa, po czym sięga po kołdrę i ich zakrywa.
- Było dobrze?
- Nigdy nie czułem się lepiej... - uśmiechnął się delikatnie, przymykając powieki. Dłoń Parka zaczęła gładzić go po ramieniu, na co cicho zamruczał.
- Nie wypuszczę Cię już nigdy z moich rąk.
- Nie możesz, hyung.






Bardzo proszę o komentarze ;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

29. I need U boy

- Nie ma sprawy, zrobię co w mojej mocy. - uśmiechnęła się Jess, upijając łyk kawy. Zadowolony Jimin skinął głową, popijając swoje whisky. Tak jak myślał, z Jess wszystko dało się załatwić od ręki. Była kumata i nie sprawiała większych problemów. - Poza tym... Mam jedno pytanie, odrobinę nie na miejscu, ale mocno mnie prześladuje od jakiegoś czasu.
Park uniósł pytająco brew, nieco zaskoczony.
- Tak?
- Ty i Jungkook... Wydaje mi się, że nie ograniczacie się tylko i wyłącznie do przyjaźni. Mam rację?
- Och, o to chodzi. - chłopak uśmiechną się szeroko. Bystra jest. - Moja odpowiedź zależy od poziomu Twojej dyskrecji.
- Stuprocentowa.
- Owszem, jesteśmy ze sobą nieco bliżej niż zwykli przyjaciele.
- Rozumiem. - dziewczyna uśmiechnęła się, zbierając za ucho niesforne kosmyki, które wysunęły się z jej koka. Nie wyglądała na zaskoczoną, czy też zniesmaczoną. - Nie podejrzewałabym Kookiego o bycie gejem, jednak jak teraz nad tym myślę, to naprawdę potrzebuje on mężczyzny, który o niego zadba. Z kobietą by sobie chyba nie poradził. - przytaknęła, odstawiając filiżankę na stolik. - Nikt się o tym nie dowie, jednak proszę Cię o jedno. Nie skrzywdź go i dbaj o niego, bo inaczej Cię znajdę i rozszarpię. Trenowałam boks, możesz nie wyjść z tego cały. - jej uśmiech był niewinny, ale Jimin wiedział, że była to prawdziwa groźba. Cholera. Nic dziwnego, że Namjoon był takim pantoflem. Weź zapanuj nad takim demonem!
- Nie ma takiej potrzeby. Nie po to wychodziłem z siebie, by go zdobyć, by teraz go opuścić. Zresztą skoro już próbuję przypodobać się teściowej, to moje intencje nie mogą być złe.
- Teściowa? Widzę, że na poważnie... - zaśmiała się, wpatrując w niego uważnie. - Ciotka chyba się nie ucieszy z faktu, że jej syn woli chłopców, ale przecież nie musi wiedzieć. Najlepszy przyjaciel brzmi dobrze, niech żyje w takim przeświadczeniu. Swoją drogą... Ciastek bierze w dupę, nie? - wyszczerzyła się, po czym przegryzła dolną wargę, pochylając się nieco w jego stronę.
- Um... - te pytanie go zaskoczyło całkowicie. Co ta Jess taka ciekawska? O takie intymne rzeczy się pyta... - Jeszcze nie spaliśmy ze sobą, nie jest gotowy, ale owszem, on będzie na dole, przecież mnie nie zdominuje. - odparł, całkowicie pewny siebie.
- Rozumiem. Bądź delikatny. Pomimo wiecznego kołka w dupie sądzę, że może być całkiem ciasny.
- Spokojnie. Pyton ChimChim o niego zadba. - zaśmiał się, puszczając jej oczko.
- Czy Wy wszyscy musicie nazywać swoje członki? Kolejny! - westchnęła, kiwając głową z niedowierzaniem.
- Kolejny?
- Tsa... Namjoon też ciągle mówi "Jess, mój Potwór zrobi Ci dobrze!", "Poznaj prawdziwego Monstera!". - udała głos Mona, robiąc śmieszne miny. Jimin wybuchł śmiechem.
- Naprawdę? A taki niepozorny!
- Haha. W każdym razie nie narzekam, jest całkiem miło. Oby o Twój kolega zadbał o Ciasteczkowe tyły.
- Masz moje słowo!
Kurde, ta Jess była zajebista. Właśnie mu kazała go przelecieć.
Zostanie ich świadkiem!



***



Hoseok gładził czule jasne włoski Tae, który siedział obok, opierając głowę o jego obojczyk. Podjadali chipsy, oglądając jakiś teleturniej.
- Która godzin hyung? - zapytał po dłuższej chwili młodszy, wsuwając do ust wielkiego chrupka. Hope zerknął za zegarek.
- Już po jedenastej.
- Och... Ostatni autobus mi odjechał! - zerwał się, patrząc z przerażeniem na bruneta. Ten spojrzał na niego zaskoczony.
- Przecież mogę Cię odwieźć, to nie problem.
Młodszy zacisnął wargi, niezbyt zadowolony.
- Ale...
- Zostań więc na noc. - wzruszył ramionami. Taehyung z jakiegoś powodu nigdy nie dał mu się odprowadzić pod sam dom, zawsze mógł dojechać do parku, potem wysiadał. Nie miał pojęcia dlaczego, nie chciał jednak naciskać. Widocznie było to dla niego krępujące, w końcu z tego co się starszy orientował, to tamte tereny nie były zbyt bezpieczne i eleganckie. Nie to, by mu to przeszkadzało. Miał gdzieś, czy Tae był bogaty, czy nie. Uwielbiał go bez względu na status społeczny, jednak wiedział, że dla niektórych mogło być to nieprzyjemne i się zwyczajnie wstydził.
- Ostatnio często u Ciebie sypiam... Ciągle sprawiam problemy.
- Głuptas. - uniósł się i objął go w pasie, przyciągając do siebie. - Możesz tutaj nawet zamieszkać, mi to jak najbardziej pasuje. Miałbym Ciebie na co dzień. - posadził go sobie na kolana, wtulając w swój tors.
- Hyuuung... Nie możemy razem mieszkać, jeszcze byś się mną znudził. - zaśmiał się Kim, nieco niepewnie obejmując go za szyję.
- To chociaż śpij u mnie raz na jakiś czas. Lepiej mi się zasypia, gdy jesteś obok.
Okularnik się zarumienił, chowając twarz w zgięciu jego szyi. Hoseok aż zamruczał, rozczulony tymi słodkimi reakcjami. Jego kotek był doprawdy wspaniały.
- Nie mam znowu ubrań...
- Dam Ci swoje. Znajdę coś odpowiedniego do szkoły, nie martw się. - pogładził go po pleckach. - To co? Zostaniesz ze mną?
- Dobrze. - uśmiechnął się młodszy, na co Hoseok niemal nie krzyknął z radości. Tak. Bez wątpienia to był jego dzień. Złapał Tae za ramiona i nieco od siebie odsunął, wpatrując mu się w oczy. Po chwili jego dłoń wylądowała na jego policzku. Cholera, jak on go uwielbiał...
- To skocz się wykąpać, ja też się ogarnę. Widzimy się za chwilę u mnie w pokoju.
- Skąd wiesz, że chcę spać z Tobą? - wyszczerzył się dzieciak, jakby z siebie dumny.
- A nie chcesz? - zrobił minę bitego psa. Taehyung jak gdyby nigdy nic uwolnił się z jego uścisku, schodząc z kanapy.
- Jeśli wykąpiesz się szybciej niż ja, to będę z Tobą spał. - pomachał mu i uciekł w kierunku łazienki. Nie trzeba chyba wspominać, że Hoseok prawie wywrócił się, pędząc do drugiej?


- Och... - Tae pojawił się w drzwiach, patrząc nieco zaskoczony na leżącego na łóżku Hopa. Doczłapał się do niego i wgramolił do środka, od razu chowając pod kołdrą. - No to nie mam wyjścia. - wtulił się w jego tors, głowę kładąc na jego ramię. Starszy z zadowoleniem objął go, gładząc po ramieniu.
- Miałem motywację.
- Mam nadzieję, że naprawdę się umyłeś, a nie przybiegłeś od razu po przebraniu w pidżamę. - wyszczerzył się, pokazując mu język.
- O Ty! - Hoseok aż otworzył usta zaskoczony, po czym szybko połaskotał szczupły brzuszek Tae. Ten wił się pod nim, piszcząc. - Sugerujesz, że śmierdzę?
- Nie! Hyung! Ratuuunku! - tarzał się, starając uwolnić. - Lubię... Twój zapach! Haha!
Zadowolony brunet przestał go terroryzować, uśmiechając się.
- Musisz mnie teraz udobruchać.
- Hm... Tak? - musnął jego nos, rumieniąc się przy tym. Tak. Zdecydowanie młody wiedział, jak sobie ustawić głupiego staruszka. Westchnął cicho, gładząc go po policzku.
- Kochanie moje...
- Kochanie to dość mocne słowo.
- Wiem. Nie używałbym go ot tak.
- Czyli... - przegryzł wargę, patrząc się nieco niepewnie na Hoseoka.
- Czyli mi zależy.
- I będzie tak już zawsze? Będziesz przy mnie cały czas, nigdy mnie nie opuścisz? - zacisnął dłonie na jego koszulce, patrząc mu w oczy z jakimś takim... smutkiem, strachem?
- Tak. Zawsze będę Cię bronił, dbał o Ciebie. Będziemy oglądać razem horrory, potem zaś zawsze zaniosę Cię do łazienki, by Cię żaden potwór nie zjadł. - zaczął, przysuwając swoją twarz do jego.
- Cokolwiek by się nie stało?
- Już raz Ci to obiecałem. Nigdy nie pozwolę, być przy mnie cierpiał. Nie zostawię Cię nawet, jeślibyś wymordował pół miasta. Wtedy ukryłbym Cię i bronił, starając się wrobić kogoś innego, bylebyś nie musiał płakać. Nie pozwolę, by jakakolwiek łza kiedykolwiek wpłynęła spod Twojej powieki. Skoro jesteś moim kochaniem, to nim pozostaniesz. - wyrzucił z siebie, zaskoczony własną szczerością. Rozchylił nieco wargi, przyglądając się chłopaczkowi, który pociągnął nosem, rozklejając się.
- Hyung... Nie zostawiaj mnie... Nigdy. -wyjąkał, niemal ciągnąc za jego koszulkę. Hoseok zaskoczony odparł tylko.
- Nie zrobię tego. - po czym musnął jego wargi czule, łapiąc go za tył głowy. Młodszy o dziwo odwzajemnił to niemal natychmiast, samemu również napierając na wargi bruneta. Hope uznał to za przyzwolenie, po chwili bowiem wsunął język do jego wnętrza, pieszcząc podniebienie Tae.
Ten pocałunek był jeszcze przyjemniejszy od poprzedniego. Może to kwestia intymnej atmosfery, może zaś mniejszej blokady. W każdym razie było to namiętne, gorące i zwalające z nóg. Hoseok niemal od razu znalazł się nad młodszym, lądując między jego udami. Jedną rękę oparł przy głowie blondyna, drugą zaś wsunął pod bluzkę, gładząc szczupły brzuch swojego kochania. Ten jęknął w jego usta, napinając mięśnie. Hoseok miał aż dreszcze, słysząc ten stłumiony odgłos.
- Tae... - wymruczał, odsuwając się od jego ust. Zaczął wodzić po jego policzku, powoli schodząc na dół, na szyję. Ukąsił ją delikatnie, doprowadzając młodszego niemal do krzyku. Czuł, jak jego paznokcie wbijając mu się w ramiona, było to jednak seksowne. Bo Taehyung naprawdę potrafił być pociągający. Szalenie.
- Hyung! Ach! - jęknął, odchylając głowę do tyłu. Hope z tego skorzystał, niemal natychmiast zasysając się na miękkiej skórze, zostawiając na niej czerwony ślad. Tak. Wyglądał idealnie.
Zaczął pieścić go dalej, raz po raz wsłuchując się w te odgłosy, które doprowadzały go do szaleństwa. Jeszcze chwila i całkowicie się podnieci. Jak kiedyś...
- Jesteś najpiękniejszy... - szepnął, siadając na jego biodrach. Uniósł się i zrzucił z siebie koszulkę. Tae spojrzał na niego zaskoczony, robiąc się już całkowicie czerwony. Starszy wiedział, że dokładnie analizuje jego umięśnione ciało, zaś płytki oddech na pewno nie był wywołany tylko pieszczotami. Nie był to może abs jak Jimina, ale też miał się czym pochwalić.
Nachylił się nad nim, na nowo wpijając w różowe wargi, pieszcząc je z czułością. W międzyczasie rozpinał koszulę chłopaka, pozbywając jej się w ciągu ułamka sekundy. Piękne, jasne ciało Tae. Delikatnie zaznaczone mięśnie, gładkie ramionka, piękne podbrzusze... Odstające obojczyki. Ach. Samym widokiem mógł sobie zrobić dobrze, jednak wolał zbadać te skarby własnoręcznie. Wodził palcami po jego klatce piersiowej, całując go namiętniej. Ich oddechy były płytkie, serca oby biły aż nazbyt szybko. Gorąco. Za gorąco.
Jedną dłoń zsunął na udo chłopca, zaczynając je masować. Miał krótkie spodenki, więc nie było z tym problemów. Poza tym... Chętnie wgryzłby się w te soczyste ciałko.
- Hyung! Nie! - pisnął Tae, niemal się wyrywając.
- Uh? - Hoseok spojrzał na niego zaskoczony nie wiedząc, co się stało.
- Ja... Ja nie chcę tego jeszcze robić... - wypalił piskliwie. Drżał jak biedny, opuszczony kotek. Brunetowi aż zrobiło się wstyd. Szybko zszedł z niego, nie wiedząc jak zareagować. Cholera. To zdecydowanie było za szybko.
- Przepraszam, poniosło mnie, nie powinienem. - mruknął, patrząc niepewnie na blondyna. Zjebał. Zjebał na całej linii.
- Ja nie mogę tak od razu... Nie jestem jeszcze gotowy. - jęknął, zawstydzony chowając twarz w dłoniach. Hope nieco niepewnie położył się obok, przykrywając ich kołdrą. - Przepraszam hyung.
- Nie mów tak, to moja wina. Jesteś tak śliczny, że ciężko mi nad sobą zapanować. Obiecuję jednak, że nie będę Cię do niczego zmuszać. - objął go delikatnie. Na szczęście Tae wtulił się mocno, więc chyba nie było tak źle.
- Ja nawet nie wiem... Tak mi głupio... Ale... My... No wiesz... - schował twarz w jego klatce piersiowej.
- Że my co?
- No bo... Tak teraz... I prędzej... I jak... I w ogóle... No i czy my... No wiesz. Razem... - słowa Tae były dziwacznym potokiem, całkowicie niezrozumiałym, jednak na szczęście Hoseok domyślał się o co chodzi.
- Zastanawiasz się, jaka jest teraz nasza relacja?
- Trochę tak.
- Głupie pytanie. Jesteś moim chłopakiem. Od dzisiaj ja jestem Twoim Hoseokiem, Ty zaś moim słodkim Taesiem. Możemy się przytulać do woli, całować, dbać o siebie. Możesz czuć się w moim domu jak u siebie, wyjadać mi ciastka z szafek i siedzieć godzinami w łazience, kąpiąc się w wannie z wielką pianą. Możesz też zadzwonić do mnie o każdej porze, a ja zawsze do Ciebie przybędę. Wszystko teraz jest możliwe, nie masz ograniczeń.
- Ty też nie masz. Dziękuję hyung. - uśmiechnął się młodszy, muskając go w policzek. Brunet westchnął, z uśmiechem gładząc jego plecki.
- Chodźmy spać, cukiereczku.
- Dobrze. Dobranoc hyung. - zamruczał Kim. Hoseok ucałował ostatni raz jego słodkie usteczka i opatulił go dokładnie kołdrą.
- Słodkich snów, kochanie.
Młodszy przymknął powieki, zaś on z wielkim uśmiechem na twarzy wpatrywał się w swoje maleństwo, całkowicie zauroczony. To było wręcz niemożliwe, całkowicie szalone i nie do ogarnięcia. Czyżby wygrał z całym światem i w końcu zdobył to, na czym mu najbardziej zależało od dawna?
Hope, jesteś farciarzem.


- Tae... Pobudka. - zadowolony Hoseok ziewnął, wyłączając budzik. Ledwo go usłyszał, gdyż spało mu się wręcz nieziemsko, jednak na szczęście irytująca piosenka zdołała dotrzeć do jego mózgu. I dobrze, bo mógł oglądać śpiącego malucha, wtulonego w niego jak w misia. Aż westchnął, z fascynacją głaszcząc go po policzku. - Kochanie... - pogładził go po policzku i musnął jego usteczka czule, nie mogąc się już od nich odkleić. Składał na nich raz po raz delikatne pocałunki, czasami zaczepnie kąsając dolną wargę.
- Mhm... - usłyszał pomruk młodszego, który zaczął się wiercić, niemrawo uchylając powieki. - Och..
Te zaskoczenie, niepewność, ale i dziwne zadowolenie całkowicie rozgrzały serce Junga, który zsunął dłoń na szyję młodszego, gładząc ją z zafascynowaniem.
- Dzień dobry, moje słońce. Jak Ci się spało? - wsunął dłoń w jego włosy, głaszcząc czule jego głowę. Czysta obsesja. Uzależnił się.
- Hyung... - szepnął blondyn, rumieniąc się uroczo. Nieco nieśmiało uśmiechnął się, nieco wtulając w tors starszego, który od razu złożył na jego ustach namiętny pocałunek, który niepewnie został odwzajemniony. Język Hoseoka wsunął się do wnętrza blondyna, z zapałem pieszcząc podniebienie i gorący mięsień. Przyciągnął go bardziej do siebie, tak, że Tae niemal wylądował pod nim. Wyglądał nieziemsko seksownie z rozczochranymi włosami, zaspaną twarzyczką i w dodatku bez koszulki. Na bogów. Ten słodki tors był tak podniecający.
Niechętnie odsunął się od niego, oblizując wargi.
- Co moja żona chce na śniadanko? - cmoknął go w policzek, nie puszczając jednak.
- Coś z czekoladą i herbatę. - uśmiechnął się, pocierając swoim noskiem o ten Hoseoka. Brunet aż wstrzymał na chwilę oddech, po czym niemalże przyssał się do jego warg, jakby chciał z nich wyssać całe życie.
- Moje najsłodsze maleństwo. Jak sobie życzysz! - oznajmił i zadowolony uniósł się, przeciągając z dumą. - Lecę coś Ci przyrządzić, Ty w tym czasie możesz się ogarnąć. - poczochrał mu włoski i wstał z łóżka, od razu pełen energii. I pomyśleć, że tak szybko się rozbudził tylko i wyłącznie przez wzgląd na to, że obudził się u boku ukochanej osoby.
Pobiegł do kuchni, po czym od razu wstawił wodę na herbatę i zaczął kroić gruszki, jakby zaraz miały mu uciec. Zresztą... Im szybciej się uwinie, tym więcej czasu będzie miał na całowanie swojego chłopaka.
Jego chłopak. To takie epickie, nie?
Nasypał mieszanki płatek do miseczek, dodał gruszki i zaczął siekać czekoladę, która dołączyła do mieszanki, następnie zaś zalał wszystko jogurtem z miodem i kakao. Powinno mu zasmakować.
Zalał herbatę i położył wszystko na stole, w tym samym momencie w kuchni pojawiło się jego słoneczko, uczesane i odświeżone.
- Podano. - wyszczerzył się, siadając na krześle. Tae przysiadł obok, posyłając mu swój kwadratowy uśmieszek.
- Mój hyung jaki zdolny! Dziękuję!
- Do usług. Oby było dobre. - pogładził go po głowie, po czym zaczął jeść swoją porcję. Młodszy uczynił to samo, zajadając się ze smakiem owsianką. Kochany głodomorek.
Śniadanie zajęło im dosłownie chwilę. Hope zebrał brudne naczynia i wsadził je do zmywarki, po czym pociągnął młodszego za rękę w stronę garderoby. Wyciągnął z niej najmniejsze ubrania, jakie miał, po czym wręczył je chłopakowi, samemu wybierając coś dla siebie. Oznajmił, że leci się ogarnąć, po czym zniknął w łazience, gdzie w ekspresowym tempie wziął prysznic, przebrał się i odświeżył, doprowadzając do ładu. Uśmiech nie schodził mu z twarzy przez cały ten czas, niemal podskakując udał się do salony, gdzie siedział już blondyn.
- Gotowy? - stanął przed nim, wyciągając w jego kierunku dłoń. Gdy ten ją ujął, bez względnych formalności przyciągnął go do siebie, wtulając mocno w swoje ciało. - Cieszę się.
- Czemu, hyung? - Tae przegryzł dolną wargę, wpatrując się w niego zarumieniony.
- Bo mam Ciebie. Nigdy nie czułem się tak wspaniale, jak w momencie, gdy obudziłem się z Tobą w ramionach. - musnął jego czoło, ściskając go mocno. Ten tylko roześmiał się, gładząc jego bok.
- Mi też podobała się taka pobudka. - odparł, cmokając go w nosek. - Musimy się już zbierać.
- Jak sobie życzysz. Tylko wiesz... Należy mi się chyba jakaś nagroda za śniadanie, nie sądzisz?
- Taka? - zapytał młodszy, delikatnie całując jego wargi.
Oczywiście! Jaki on jest domyślny! Hurra!



***



Jimin całą noc planował swoje prawie-zaręczyny, więc był nieco zaspany, jednak bardzo zadowolony i dumny ze swoich poczynań. W sumie zawsze takie odczucia nim targały, jednak tym razem były nasilone. Ucieszony siedział na schodach przed szkołą, czekając na Taehyunga, z którym nawet nie miał kiedy porozmawiać o zaistniałej sytuacji. Bawił się swoim telefonem, gdy dostrzegł, że młody zbliża się z... Hoseokiem? Co ten ćwok robi z jego maluchem?!
- Cześć Jimin! - wyszczerzył się blondyn, ściskając go mocno. Cóż to za entuzjazm?
- Siema. - odparł, zerkając na Hopa, który też dziwnie się cieszył. What the?!
- Hej. Ja spadam, mam pierwszy wf. - oznajmił najstarszy. Blondyn uśmiechnął się i wyprostował, patrząc na niego jakoś inaczej. - Do potem i um. Miłego dnia. - uśmiechnął się i objął Tae, głaszcząc go po ramieniu. Długo. Zdecydowanie za długo.
- Papa, hyung!
I stary odszedł. Jimin zmrużył swoje zacne powieki, powstając ze schodka. Zlustrował chłopaczka wzrokiem, całkowicie przenikliwie.
- Młody... - mruknął, wpatrując się uważnie w jego szyję. Przysunął się i delikatnie odchylił rąbek koszuli. Nono! - Masz na sobie ubrania Hoseoka. - stwierdził, odsuwając się. I jego znaczniki na szyi.
Kim natychmiast złapał się za miejsce, w którym Park wiercił dziurę, robiąc się przy tym czerwony.
- J-jimin!
- Nie Jimin, tylko ten ćwok, ja Ci malinek nie robiłem, Ciastek by mnie udusił za zdradę. - uśmiechnął się zadziornie, unosząc ku górze brew. - Co jest? Melduj. Przyjechałeś z nim tutaj, masz na sobie jego ubranie, pachniesz jego kosmetykami i w dodatku widać ślady miłości... Co jest grane?
Młody rozchylił wargi, patrząc na niego bezradnie.
- Bo ja... My... No wiesz... To nie tak... My tylko...
- Boli Cię tyłek? Jak coś, to mam niezłą maść. - wyszczerzył się, przysuwając do niego. - Dużego ma?
- Jiiiiiiiminnnnn! - pisnął, chowając twarz w dłoniach. Co za uroczy widok.
W ogóle jak widać Hoseok nie był takim palantem. Potrafił przerżnąć jego malucha, a to cwaniaczek! Nie spodziewał się, że do emerytury coś z tego wyniknie.
- No powiedz.
- Nie spaliśmy ze sobą... Znaczy... - zawiesił się. - Spaliśmy, ale nie tak. Nic nie robiliśmy... No może trochę... Ale nie ten...
- Taeś, bejbe. Ogarnij się. To spaliście, czy nie spaliście?
- Spaliśmy, ale nie uprawialiśmy seksu... - wydukał ledwo słyszalnie. Jimin kiwnął głową, przechylając ją po chwili na bok.
- To co robiliście? Nie wierzę, że tylko spaliście. Od tego się malinki nie robią.
- No... - jęknął, nadymając policzki. - Całowaliśmy się...
- Z języczkiem?
- Um, tak. I no... Całował mnie po szyi...
- Byliście nadzy?
- Nie... Znaczy... Trochę.
- Taehyung! No weź ogarnij swoje upośledzenie umysłowe i mów jak człowiek, bo mnie kurwica strzeli, a szkoda mojej zajebistości!
- No... Bez koszulek... - aż się zląkł. Urocze! Ależ z Ciebie bestia, Jimin!
- I?
- Gryzł mnie trochę... Dotykał... Ale nie tam..
- No to trzeba tak od razu. Fajnie było? - uśmiechnął się, obejmując go ramieniem. Pociągnął go w stronę wejścia.
- Tak... Bardzo.
- To dobrze. I jak to teraz z Wami jest? Coś więcej, czy nadal się nie ogarnęliście?
- No... Powiedział, że jestem jego.... I ze on mój. I że jesteśmy jak Namjoon z Jess. I mówił na mnie kochanie...
O kurwa. No to Hoseok poszalał. W jiminowej hierarchii nie jest już ostatni pod względem życiowej zajebistości. Teraz jest przedostatni! Przed Namjoonem, chociaż on chociaż poruchał. Kurwa. Zobacz mojego Potwora! Jess, kocham Cię! Kiedyś mu to powie i wtedy się burak spali ze wstydu! To za groźby na jego ChimChima! A co!
- Hm. Pamiętaj Tae. Jak Cię ten dupek zrani, to masz mi meldować, zajmę się tym. Jesteś dla mnie najważniejszy i dla Ciebie jestem gotów odciąć mu Wacusia. Skoro jest Twój, to tak już zostanie chyba, że zachcesz mieć kogoś lepszego niż upośledzonego konia z wiecznym wzwodem.
- Jiimin! No weź. - jęknął dzieciak, krzywiąc się. - Jest dobrze, nie mów tak.
- I tak ma być. Jeju! - aż westchnął dramatycznie. - Moje dzidzi dorasta i ma chłopaka!
I ten.
Kurwa.
Hoseok jest już na tym samym etapie co on z Ciastkiem prawie...
O chuj.
Tak być nie może!
Ciastek, szykuj dupę!






Jimin ładnie prosi o zajebiste komentarze! ;D