wtorek, 26 lipca 2016

13. Bad romance



         Jungkook rozłożył się wygodnie na kanapie w mieszkaniu Hoseoka, zerkając od niechcenia na ekran telewizora. Kolejna nieśmieszna komedia, która tylko działała mu na nerwy, jednak nie miał zamiaru kłócić się z Sehunem, gdyż ten cieszył się jak dziecko, wypuszczając z płuc strużkę dymu i tym razem brunet był pewien, że nie tytoniowego. Śmierdział czymś słodkim, więc idiota pewnie skombinował zioło od Yixinga. Podejrzewał, że trwa to już bardzo długo, bo Oh zafarbował się na tęczowo i ciągle chodził wyszczerzony, jakby przed chwilą zaliczył najlepszy seks w swoim życiu, a przecież nikt by nie zechciał takiego wielkiego, głupiego kretyna, który sam nie wiedział czy woli kobiety, czy chłopców, bo za każdym razem, gdy ktoś proponował mu swatanie, to tylko szczerzył zęby, i mówił, że jest za młody na seks. Jeon dałby sobie rękę uciąć, że idealnie nadawałby się do ich działu w pracy. Razem z Chanyeolem i Jongdae robiliby za błaznów. Hm, może kiedyś go wkręci? Tylko niech przestanie ćpać.
         Sięgnął po butelkę piwa, którą sprawnie otworzył zapalniczką. Dawno nie widział się już z całą paczką, więc trzeba było to uczcić. Wszyscy zebrali się razem, obładowani jedzeniem i alkoholem jak za dawnych czasów. No, może mieli nieco lepsze przekąski, bo Kook mógł sobie pozwolić na więcej niż wcześniej i nie musiał jakoś szczególnie oszczędzać, teraz jego wypłata była wysoka, a na koncie miał jeszcze odstawione grube pieniądze za spotkania z Tae. Przez te miesiące zarobił ich wystarczająco, by mógł je spożytkować na coś większego, jednak póki co zbyt zżerały go wyrzuty sumienia, by móc beztrosko nimi szastać.
- W ogóle Kook, Yoongi... Jak to jest wymieniać się chłopakiem?
Jeon spojrzał na Sehuna, krztusząc się alkoholem. 
- Co, kurwa? - kaszlnął, wycierając wierzchem dłoni usta. Nie sądził, że ten imbecyl był aż tak głupi, by poruszać najbardziej drażliwy z możliwych tematów. Od dawna nie odzywał się z Yoongim, był na niego wściekły. Tego wieczora postanowił go ignorować i to ze wzajemnością, ale jak widać zawsze ktoś musi się wtrącić, by wszystko spierdolić.
- Nikt się nikim nie wymienia. Zwyczajnie Jungkook nie potrafił docenić tego, co ja - brunet spojrzał wściekły na starszego, który z zamkniętymi oczami wylegiwał się na kanapie, w jednym uchu mając słuchawkę. Cała jego postawa irytowała Jungkooka.
- Szkoda, że ciebie Taehyung nigdy nie zechce - prychnął, upijając na raz prawie pół zawartości butelki.
- Jedziemy w następny weekend pod namiot. Jesteś pewien, że ma mnie gdzieś? Będziemy tam sami, tuż obok siebie, całe trzy dni. Zarobię kilka punktów, zresztą już to robię. Widuję się z nim bardzo często. 
- I? Myślisz, że jakieś namioty go zadowolą? To księżniczka, nie wieśniak - prychnął, odstawiając butelkę na stół. Sięgnął po papierosy leżące na stole i odpalił jednego, wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Nawet nie miał zamiaru powstrzymywać się przed odruchami. Hoseok z Tao rozumieli sytuację, a Sehun i tak był w swoim tęczowym świecie.
- Nie znasz Tae ani trochę, wiesz? Może zamiast trzepać na nim kasę, powinieneś trochę go poznać? Wtedy zrozumiałbyś, że zerwanie z nim to był twój największy błąd w życiu, bo nigdy nie zechce cię ktoś tak cudowny - zielonowłosy zabrał nogi z podłokietnika i usiadł na fotelu normalnie, biorąc w dłoń miskę z chipsami. Wsunął kilka do ust, uśmiechając się kpiąco. - Zabrałeś go kiedyś w jakieś normalne miejsce, które nie było luksusowe i cholernie drogie? Pewnie nie, bo liczył się tylko portfel i zasmakowanie życia milionerów.
    Jeon zacisnął wargi, starając się uspokoić serce, które biło mu zdecydowanie za szybko. Zaciągnął się szybko papierosem, wypuszczając zaraz dym z płuc. Min trafił w czuły punkt.
     Tak naprawdę nic nie wiedział o Tae. Kochali się, jeździli na wycieczki, rozmawiali o pierdołach, jednak on nigdy nie interesował się jego życiem. Może gdyby był bardziej dociekliwy, to wszystko potoczyłoby się inaczej?
- Pierdol się, Min. 
- Ambitnie, jak zwykle - zaśmiał się Yoongi i wstał. - Idę się odlać. Pomyśl trochę, Jeon. Dobrze ci to zrobi.
- Idiota - mruknął, odchylając głowę do tyłu. Szkoda, że ciągle miał rację. Tylko raz zabrał Tae na piknik i nie wyglądał na niezadowolonego, wręcz przeciwnie. Wtedy przecież pierwszy raz rozmawiali normalnie, śmiejąc się i dyskutując. Kim mówił sensowne rzeczy i spędzili ten czas naprawdę dobrze. Czy to on ubzdurał sobie coś w głowie i pieniądze przysłoniły mu zdolność rozumowania?
- Kook, nie myśl tyle, to źle ci robi, nie słuchaj Yoongiego - Sehun doczołgał się do niego i oparł brodę na jego kolanach. Jeon skrzywił się, przyglądając jego zaćpanej twarzy z głupim uśmiechem. - Ciągle myślisz i gówno robisz, więc może nie myśl, tylko rób? Tak na odwrót? Może wtedy hyung nie będzie robił z ciebie błazna, hmm?
Jungkook zamrugał kilkakrotnie, wpatrując się w Sehuna jak w niedorozwiniętego. Miał wrażenie, że się przesłyszał, jednak tęczowowłosy wyglądał na zadowolonego w siebie, bo rozmarzony zaciągał się skrętem, patrząc na niego pytająco. Szlag by tego pieprzonego idiotę. Żeby ćpun udzielał mu życiowych rad.
- Nie ćpaj więcej, Hun.
- Ty powinieneś. Lubię cię i to bardzo. Zawsze byłeś taki mądry i najlepszy, tylko ty z nas ogarniałeś, a teraz jesteś takim plackiem, w dodatku zdeptanym, i śmierdzącym. Suguś zaraz wyrwie twojego chłopaka, a ty zamiast u niego być, to pijesz piwo i udajesz fajnego, a jesteś głupi - zaśmiał się, dmuchając dymem prosto w jego twarz. - Jesteś zazdrosny tak bardzo, że nawet naćpany idiota potrafi czytać z ciebie wszystko. 
- Czemu chcesz bym przeszkodził Yoongiemu? - westchnął, gasząc peta w popielniczce. 
- Bo Tao mówił, że Taehyung chciał ci kupić dom na urodziny, a masz je niedługo, a ja chcę popływać w basenie jak w filmie...
Jungkook otworzył szerzej oczy, zaraz wbijając zszokowane spojrzenie w Tao, który pomachał mu z niewinnym uśmiechem, chowając się za swoim kolorowym drinkiem.
- Jak to dom?
- Nooo... Tao z nim rozmawiał i Tae się go pytał jaki styl lubisz. I nie wiedział, czy dać ci samochód, czy willę, ale potem chyba stwierdził, że twoje auto jest najlepsze, bo zabrałeś go nim na pierwszą randkę... Trochę mi smutno, bo chciałbym pojeździć takim autem jak on ma, ale dom też jest okej... - westchnął Sehun, wtulając policzek w jego kolana. Przymknął powieki, a z jego ust Jeon mógł dosłyszeć ciche czkanie.
Szlag by to po raz kolejny. 
Nie wiedział, czy bardziej irytowało go podejście Tao i Sehuna, które było tak bliskie temu Jungkooka, czy stresował go fakt, że Tae był gotów dać taki prezent ot tak.
- Kurwa - mruknął, chowając twarz w dłoni. Chyba najbardziej zabolało go to, że te głupie spotkanie tyle dla dzieciaka znaczyło...



***



        - Za dziesięć minut wszystkich widzę w 3G! - głos Jimin ranił uszy każdego pracownika w pobliżu, jednak kobieta miała to gdzieś i jak gdyby nigdy nic spacerowała korytarzem, krzycząc ile sił miała w tym małym ciele. Jeon odstawił na biurko tablet, by złapać za teczkę, drugą bowiem zabrał jego towarzysz, który znając życie już siedział na miejscu i podjadał ciastka. 
     Wstał i ruszył w stronę sali, niezbyt entuzjastycznie machając głową w kierunku reszty pracowników. Kiepski humor w żaden sposób nie tłumaczyłby jego braku kultury, więc pomimo zerowych chęci musiał się przemóc i chociaż udawać, że się cieszy na ich widok. 
      W środku wielkiego pomieszczenia było już kilkunastu pracowników, co chwila dochodzili jednak następny, powoli go zapełniając. Jeon szybko zajął miejsce między Jonginem a Chanmi, odstawiając dokumenty na mały stolik. 
- Wiadomo czego dotyczy zebranie? Takich wielkich chyba nie robią ot tak - Kook zerknął na kolegę, który wytarł usta z okruszków i podał resztkę ciastka siedzącej obok niego Yunie, a ta bez słowa zjadła słodycz, jak gdyby nigdy nic. Jungkook skrzywił się nieco, bo go samego to obrzydzało, jednak pracownicy tej firmy byli na tyle specyficzni, że nie powinno nic go już dziwić. 
 - Jimin coś mówiła, ale nie słuchałem jej za bardzo, bo Krystal wysłała mi wiadomość, że ma nocną zmianę w szpitalu, a popsuł jej się samochód i czy jej nie odbiorę.
- Oo... - Jungkook uśmiechnął się szeroko, spoglądając na kolegę z nieukrywanym podziwem. - To prawie jak randka. 
- Co nie? Trochę kiepsko z moją robotą, bo będę miał godzinę na odwiezienie jej i dojechanie potem do centrum, ale najwyżej się spóźnię. Raz w życiu mogę - starszy poruszył zabawnie brwiami, opierając się wygodniej o krzesło. 
      Jeon nic już nie odpowiedział, bo do środka napłynęła ostatnia fala pracowników, a chwilę później zmieniono oświetlenie, by widoczna była główna część z wielką tablicą. Wszyscy skupili się na niej, jak i na Seokjinie, który wyszedł na środek ze swoją asystentką trzymającą w dłoni wskaźnik. Skoro pojawili się szefowie ich sekcji, to sprawa była ważniejsza, niż papierek do nowego ciastka.
- Dzień dobry. Dzisiejsze spotkanie miało odbyć się dopiero w przyszłym tygodniu, jednak główny zarząd zlecił przeprowadzenie go nieco szybciej, z uwagi na papierkową robotę w Japonii - brat Taehyunga uśmiechnął się delikatnie i zerkną na Park, która włączyła pierwszy slajd przedstawiający wielki budynek. - Jak już pewnie od dawna wiecie, Dolce otwiera niedługo swoją japońską filię, czas więc najwyższy zacząć przygotowania.
         Jungkook zmrużył powieki, nieco niepewnie zerkając na Jongina i Yunę, którzy kiwnęli głowami. Cóż. Chyba tylko on jeden o niczym nie miał pojęcia, ale to aktualnie żadna nowość. Był do tyłu nawet z własnym życiem, czy raczej głównie z nim, skupił się więc na słowach Jina, z których wyłapał tyle, że ich dział skupi się teraz przede wszystkim nad japońskimi wersjami opakowań do ich produktów, nowym logiem Dolce Japan oraz organizacją eventu otwierającego. Innymi słowy czekał ich nawał pracy i nie wiadomo ile nadgodzin, chociaż to go nie przerażało. Może robota pomoże mu oderwać się od myśli o pewnym blond chłopaku. 
- Wszelkie projekty, zatwierdzone przez szefów poszczególnych działów, mają zostać przesłane na maila Kim Taehyunga, który został nowym członkiem zarządu japońskiej filii i mu podlegać będzie cały sektor artystyczny. Dział eventowy podlega też teraz Kim Junmyeonowi i to do niego proszę kierować się w sprawie imprez. 
Jungkook przełknął z trudem ślinę, starając się przetrawić te słowa. Jego umysł wyłączył się całkowicie, a w głowie miał tylko informację, że Tae wyjedzie za granicę i tam obejmie jedno z głównych stanowisk. W jakiś sposób dotknęło go to, że całkowicie ukrywał przed nim fakt, że w ogóle pracuje, skoro każdy to wiedział. Mocniej jednak dobiło go to, że to już był definitywny koniec. Jeśli on się wyprowadzi, to nigdy już nie będzie szansy na to, by się zobaczyli. Nawet jeśli się rozstali, to w środku Jeon czuł tę stabilność, że w razie czego Kim będzie w swojej willi, a on będzie mógł wtulić się w jego brzuch, a potem całować te cudowne uda.
         Zagryzł nerwowo wargę, zaciskając dłonie na podłokietnikach. Nie kocha go. Nie kocha. Czemu więc panikuje?


***


        Cały dzień chodził niczym tykająca bomba. Reszta jego znajomych z pracy zaczęła go nawet unikać po tym, jak rozlał kawę na środku korytarza, głośno przy tym klnąc. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że informacja ta nim wstrząsnęła. Nie był gotowy na pożegnanie Taehyunga.
Z wielką radością spakował swoje rzeczy, gdy zegar wybił osiemnastą. Szybko zbiegł na parking, wsiadając do swojego samochodu, którego w tym momencie nienawidził, bo kojarzył mu się ze starszym. Westchnął ciężko, rzucając teczkę na siedzenie obok, po czym odpalił maszynę i ruszył w stronę głównej ulicy. Starał się zapanować nad nierównym oddechem, jednak z minuty na minutę czuł się coraz gorzej. W dodatku cholerny deszcz nie dawał spokoju i dudnił w szyby.
- Kurwa - warknął sam do siebie, słysząc sygnał swojego telefonu. Zwolnił nieco i wysunął go z kieszeni, w tej samej chwili jego serce zabiło mocniej.
Taehyung.
Drżącymi rękoma odebrał go, przykładając zaraz do ucha.
- Jungkookie... Przyjedziesz do mnie?
Jeon zacisnął wargi. Tae nie brzmiał tak, jak zwykle. Jego głos był dziwnie smutny i lekko niemrawy, jakby chłopak był pijany.
- Piłeś?
- Tylko trochę. Przyjedź do mnie, okej? Musisz zabrać swoje rzeczy, bo ja odchodzę...
Brunet zamrugał kilkakrotnie. To brzmiało zbyt przerażająco, zbyt dwuznacznie.
- Wyrzuć je, Tae - powiedział, siląc się na obojętny ton, jednak mimo wszystko skręcił w stronę dzielnicy milionerów, którą zamieszkiwał blondyn. Nie miał zamiaru tam wchodzić, ale musiał chociaż spojrzeć na ten dom, dopóki on tam był.
- Nie, bo będę płakał... Nie mogę wyrzucić czegoś, co kocham. Sam to wyrzuć.
- Taeś...
- Przyjedź. P-proszę... - młodszy jęknął cicho, słysząc chlipanie Kima. Nie poradzi sobie z płaczącym dzieciakiem.
- Nie mogę, Tae. Nie możemy się widywać...
- Ale Kookie... Tylko to zabierz, dobrze? Nie wracaj do mnie, tylko to zabierz. Zostawię to pod domem, tylko tu przyjedź. 
Jeon westchnął do słuchawki, skręcając po raz kolejny. Głos starszego był nieco zagłuszony, chyba był na dworze. W taką pogodę było to niewskazane, będzie chory... Nie to, by Jungkook się martwił. Po prostu...
- Gdzie jesteś?
- Na balkonie. Gorąco mi.
- Wracaj do domu, zaraz będzie burza.
- Burza jest dobra na zakończenie wszystkiego... - nie podobały mu się te słowa, Tae jednak kontynuował, nie dając mu nic powiedzieć. - Przyjedziesz, dobrze? Chcę cię zobaczyć, zanim odejdę...
- Tae co ty...
- AAA!
Jungkook zamarł, słysząc pisk Tae, a chwilę później głośni trzask.
Połączenie zostało zakończone, a on przerażony czuł, jak przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Tae nie mógł skoczyć...




12. Bad romance

          - Mogę wyjść trochę wcześniej? I tak nic już nie wymyślimy, a śpieszy mi się odrobinę... - Jongin spojrzał na Kooka, który przytaknął, nie odwracając wzroku od tabletu, raz po raz coś na nim poprawiając. Pomimo tego, że miał teraz mnóstwo wolnego czasu, bo po pracy nie musiał biegać na randki czy zajmować się Tae, to był wyjątkowo ospały i nieproduktywny. Miał totalny zastój, a wena go na dobre opuściła. Nie było to dobre, mieli masę pracy, on zaś był nieprzydatny, bo zawsze coś w jego projektach było nie tak. Musiał skupiać się bardziej, jednak nie było to proste.
Westchnął ciężko i odstawił sprzęt na biurko, zerkając na starszego, który zmazywał właśnie tablicę.
- Gdzieś idziesz?
- Widzę się z moją księżniczką - mężczyzna uśmiechnął się tak szeroko, że Jeon miał wrażenie, że zaraz pójdą mu kąciki w ustach i zmieni się w potwora.
- Zgodziła się? - uniósł brew pytająco, obserwując go uważnie. - Ostatnim razem wylała ci na krocze kawę.
- Oj, to było tak dla zgrywy. Widzę jak na mnie patrzy. Jestem mocno w jej typie, ale to mega wstydliwa dziewczyna i nie chce pokazać, że jej zależy.
Jungkook zaśmiał się, widząc jego pewną siebie minę. Kim był naprawdę twardym graczem. Dostał od Jung kosza chyba milion razy, zawsze jednak tłumaczył to jej charakterem i nieśmiałością. On sam nie był przekonany, czy tak naprawdę było, czy raczej dziewczyna zwyczajnie miała go gdzieś, jednak nie wspomniał o tym Jonginowi, bo on naprawdę wierzył, że byli sobie przeznaczeni.
- Zgodziła się? Gdzie idziecie?
- Widziałem ją dzisiaj rano, jak wychodziła z psem. Zapytałem co u niej słychać i czy ze mną pójdzie na randkę, a ona, że mam spadać na drzewo, bo wieczorem przywiozą jej meble. No to powiedziałem, że jej je wniosę.
- Na dziewiąte piętro?
- No. Dla miłości się poświęcę. Pokażę jej, że jestem super silny, może potem zaprosi mnie na kawę i zaśnie wtulona w moje ramię.
- Trzymam kciuki - zaśmiał się młodszy, kręcąc głową z rozbawieniem. Upór Jongina czasami był wręcz nierealny. Starał się jak głupi, by jego piękna sąsiadka w końcu go zauważyła, ta jednak po tym, jak niefortunnie nazwał jej psa brzydką kupą, miała go w dupie. Była ponoć przewrażliwiona na punkcie ukochanego pupila i Kim przegrał tym całą sprawę, chociaż nie raz przepraszał ją oraz jej małego pieska.
- Trzymaj, trzymaj. W końcu mi się uda.
- Tak na marginesie... Nie męczy cię już to?
- Kryśka? A w życiu. To miłość mojego życia. Nie pozwolę, by jakiś brzydki kundel nas rozdzielił. Nie po to tyle przeżyłem, by dać się tej podstępnej jaszczurce, która chce zniszczyć nasze szczęście. Ja wiem, że ona ją buntuje, by ze mną zerwała kontakt, próbuje przedstawić mnie jak potwora, ale ja się nie dam.
- Nie dawaj. Walcz - młodszy uśmiechnął się i sięgnął po nieszczęsny tablet. To jakiś cholerny paradoks, że wszelkie sytuacje tak idealnie pasują do jego życia? W dodatku dopiero teraz uświadamia sobie własną głupotę. Jak zwykle w czas.


***

       Yoongi przysiadł obok blondyna na trawniku, podając mu zapiekankę polaną różnymi sosami. Nie miał pojęcia w czym gustuje młodszy, dlatego wybrał to samo co dla siebie mając nadzieję, że będą w tej kwestii podobni.
- Dziękuję, hyung.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się i odwinął papierek ze spodu swojej, następnie wgryzł się w ciepłą przekąskę, wzdychając cicho. Czuł przyjemne ciepło, gdy chłopak był blisko. Nie potrafił tego wytłumaczyć, było to raczej w jego przypadku niespotykane, jednak w jakiś sposób go polubił. Nie mieli zbyt wiele czasu na rozmowy czy spotkania, jednak te godziny, które spędził w jego towarzystwie były wystarczające, by zapragnął być przy nim częściej. Dodatkowo fakt, że Jeon już nie ma do niego prawa, w jakiś sposób popychał go w stronę blondyna.
      Zerknął na niego, przyglądając się uważnie pełnym wargom, które objęły bułkę, lekko się przy tym brudząc ketchupem. Młodszy zaraz wysunął język i oblizał je, przez co Yoongi niemal automatycznie zrobił to samo, na końcu zaciskając zęby na dolnej. Taehyung był niesamowicie uroczy i seksowny jednocześnie. Perfekcyjny.
- Jak tam na studiach, hyung? 
- Och... - Min zamrugał kilkakrotnie, odwracając wzrok od jego twarzy. Wpatrywał się w niego zdecydowanie za długo. - Dobrze. Powoli przygotowuję się do egzaminów, poza tym raczej większość czasu siedzę i nagrywam. 
- Jeszcze nigdy nie słyszałem nic twojego - młodszy wsunął do ust resztę zapiekanki, odwracając się w jego stronę.
- Chcesz kiedyś zobaczyć moje studio? Puszczę ci swoje piosenki, możemy nawet pobawić się w nagrywanie i coś razem stworzymy na pamiątkę.
- Naprawdę? Byłoby miło... - uśmiechnął się Tae, unosząc ręce ku górze, by się przeciągnąć. - Nie mam ostatnio co ze sobą zrobić. Brakuje mi motywacji do wszystkiego. 
- Zawsze możesz zadzwonić do mnie, Taehyung. Nie musisz się krępować.
- Nie chcę się narzucać i hm... psuć wam kontaktu. Jesteście przyjaciółmi, a ja obcym.
Yoongi zacisnął wargi i wyciągnął rękę w kierunku chłopaka. Ujął jego dłoń w swoją, przyciągając do siebie. Zaraz zakrył ją drugą, splatając razem ich palce. 
- Ciii. Nie jesteś obcym, nie dla mnie. Jungkook to idiota i nie mogę być po jego stronie. Nie odsunę się od ciebie, bo on popełnił błąd - spojrzał na twarz młodszego. Usta miał lekko rozchylone, a sama mina sugerowała, że był zaskoczony. Ciekawe jak zareagowałby na wieść, że Min miał zamiar uleczyć jego serce i zająć miejsce tego niemyślącego gówniarza? 
- Dziękuję, hyung... To miłe nawet, jeśli nierealne - westchnął Kim, opierając głowę o jego ramię. Zielonowłosy zmarszczył brwi, zaciskając mocniej palce na jego dłoni.
- Dlaczego tak uważasz? 
- Przestałem wierzyć w wielkie słowa już dawno temu. Każdy w końcu odejdzie - powiedział cicho, a Yoongi poczuł nieprzyjemny ucisk gdzieś w brzuchu. Nie mógł ukryć przed sobą, że czuł się winny. Wiedział, że to zrani blondyna, jednak musiał zacząć tę rozmowę i zakończyć cyrk, który ci dwaj nazywali związkiem. Jungkook się nim bawił i oszukiwał, Taehyung na to nie zasługiwał, dlatego lepiej, że rozstali się teraz, niż gdyby naprawdę się nakręcił. Teraz i tak cierpiał, coś do niego czuł, co byłoby za miesiąc? Może nigdy by z tego nie wyszedł?
- Ja zawsze dotrzymuję słowa. 
- Będę się cieszył nawet, jeśli będziesz przez chwilę. Niczego więcej nie oczekuję, to i tak zbyt wiele.
- Chodź tutaj i nie mów już tak - zielonowłosy objął go ramieniem i przyciągnął do siebie. Zamknął go w swoich ramionach, palce drugiej dłoni wsuwając w jego przydługie włosy. - Wiem, że teraz wszystko wydaje się być szare i nieprzyjemne, ale minie ci. Jungkook nie był ciebie wart - poczuł na szyi gorący oddech Tae, przez co chwilowo wstrzymał oddech. Pogładził go po plecach ostrożnie, starając się uspokoić, bo serce zaczęło bić mu zdecydowanie za szybko.
- To nie pierwszy raz, już chyba się przyzwyczaiłem. Czasami mam wrażenie, że nikt by nie zauważył, że mnie nie ma, że zniknąłem. 
- Przesadzasz. Jesteś najsłodszym stworzeniem na świecie, nie pozwalam ci na znikanie. Musisz jechać ze mną coś nagrać, potem odwiedzić wszelkie najtańsze knajpy w mieście, może nawet wyskoczyć pod namioty gdzieś, gdzie nie będzie zasięgu i skazani będziemy tylko na siebie oraz naturę. 
- Jesteś uroczy, Yoongi hyung - Taehyung zaśmiał się krótko i odsunął od jego szyi, prostując. - Skoczymy na kawę? Robi się zimno.
- Jasne, dzieciaku. 


***


         Zacisnął dłonie na kubku, prawie go zgniatając. W ostatniej chwili przestał na niego napierać, ratując swój drogi garnitur przed plamami od kawy. Od wczorajszego wieczora nie mógł się na niczym skupić. Hoseok zadzwonił do niego zadowolony i oznajmił, że Taehyung był z Yoongim na spotkaniu, na którym ponoć świetnie się dogadywali. Niby powinien być szczęśliwy, że starszy nie cierpiał, jednak nie potrafił. Świadomość, że ten zielonowłosy idiota śmiał podrywać blondyna doprowadzała go do szału. Inaczej, gdy wiedział, że blondyn był sam, jakoś go to uspokajało, czuł się wtedy potrzebny i naprawdę kochany, jednak gdy tylko pomyślał o tym, że ktoś inny może mieć jego słodkie maleństwo, to miał ochotę wsiąść w samochód, i sprać kogoś porządnie. Nawet nie było mu wstyd, że zachowywał się dziecinnie i chociaż sam nie brał, to odmawiał innym. Nie przeżyłby, gdyby zobaczył ich razem. Całujących się, obejmujących... Kochających się. 
      Dopił kawę do końca i wyrzucił kubek do kosza. Strzelił palcami, chwilowo przymykając powieki. Beznadziejność tej sytuacji go przerażała. Jego myśli go zabijały. Wykańczał się. Każda noc była jednym wielkim koszmarem, nie mógł jednak go przerwać. Uparcie wmawiał sobie, że to nie jest miłość, że mu nie zależy, chociaż w środku czuł, że to cholerne kłamstwo. Taehyung nie był dla niego tylko sponsorem. W jakiś sposób go w sobie rozkochał, chociaż myśl ta była wypierana ilekroć pojawiła się w jego głowie. Nie mógł kochać. Nie powinien. Taehyung był księżniczką żyjącą w luksusach i nie znającą trudów, na które skazani byli inni, zwyczajni ludzie. Jungkook nie mógłby mu nigdy zapewnić takiego życia, do jakiego był przyzwyczajony. Nie ma szans na zostanie milionerem, a skoro był mężczyzną w tym związku, to powinien go utrzymywać i rozpieszczać naprawdę. 
Nie urodził się w bogatej rodzinie. Rodzice mieszkali w zwykłym dwupokojowym mieszkaniu w bloku na obrzeżach miasta i chociaż nigdy nic mu nie brakowało, to przepaść pomiędzy gigantyczną posiadłością ojca Taehyunga była przytłaczająca. On sam nie miał nic poza wynajmowanym mieszkaniem i starym samochodem. Jak miałby uszczęśliwić kogoś, kto woził się najdroższymi modelami, zamawiał kawę za kwotę, dzięki której mógłby żywić się kilka dni? To nierealne. 
- Kurwa - mruknął, przecierając dłońmi oczy. Musiał przestać. Czemu zastanawiał się nad swoim majątkiem, skoro wszystko było skończone i na nic mu się to nie przyda? To przeszłość. Zamknięty rozdział. 



Komentarze mile widziane <3

2. Potrafię widzieć tylko Ciebie





       Pochylił się, układając dłonie na bieżni. Był całkowicie skoncentrowany na swoim ciele, blokach i torze, reszta na ten moment przestała dla niego istnieć. Po ostatniej rozmowie z Taehyungiem obiecał sobie, że będzie najlepszy, że wyprze z jego głowy obraz Jimina jako idealnego faceta. Nie miał zamiaru oddać miłości swojego życia jakiemuś przemądrzałemu baranowi z mięśniami zamiast mózgu. Upokorzy go na każdy możliwy sposób. 
Wystrzał. 
Wybiegł, systematycznie przyspieszając i wyprzedzając kolejnych przeciwników. Jego myśli uleciały. Szybko, szybciej. Musiał być szybszy. Musiał ich pokonać. Musiał ich zniszczyć. Musi pozbyć się Parka. 
Kolejna wyminięta osoba, jednak to nadal za mało. Zaczął przebierać nogami jeszcze sprawniej, starając się kontrolować oddech, chociaż na ten moment miał problemy z jego ogarnięciem i jednoczesnym wymierzaniu sobie mentalnych biczów, bo ciągle ktoś był przed nim. 
Pierdolony Park Kurdupel Jimin. 
Wciągnął powietrze i zmrużył powieki, starając się jeszcze bardziej. Był większy, powinien poradzić sobie z tymi kaczymi nogami, jednak ten idiota ciągle był przed nim.
Meta. Był drugi.
- Wow, dobry jesteś, Jeon - Hoseok wyszczerzył się i zapisał jego czas w swoim notesie.
- Niewystarczająco, skoro przegrałem - mruknął, pochylając się. Starał się zapanować nad oddechem, który nie dość, że był nierówny przez bieg, to ze złości dodatkowo ciężej mu było złapać w płuca tlenu. 
- To pierwszy dzień. Jak się postarasz, to może kiedyś wygrasz, o ile pokonasz Jimina - Jung wskazał na zadowolonego idiotę, jednak Jungkook postanowił go ignorować. Oglądanie tej wstrętnej twarzy mogło go sprowokować do użycia siły, a wtedy byłby na straconej pozycji.
- Kwestia czasu. Mam zamiar sprawić, że będzie za mną jakieś trzy metry - uśmiechnął się niewinnie, zaraz prostując plecy. Złapał za butelkę z wodą i upił łyk, następnie zabierając się za rozciąganie swoich długich nóg. Bądź co bądź miał czym się zająć, czego nie mógł powiedzieć o niektórych... 
- W piątek robię imprezę, wpadniesz? 
Jeon zacisnął wargi i spojrzał na Jimina, który jak gdyby nigdy nic zaczął się przeciągać, przechylając głowę na boki. 
- Nie jestem zainteresowany twoimi imprezami. 
- Będzie cała nasza drużyna. Możesz wziąć ze sobą kogoś jak chcesz.
- Hm... - zagryzł wargę, skupiając się na wyimaginowanym punkcie. - Dam ci znać. Mam wtedy spotkanie. 
- Jasne, Kookie - wyszczerzył się niższy, powoli odchodząc. - Ach. Zapomniałbym. - zerknął przez ramię na młodszego. - Nie mam zamiaru dawać ci taryfy ulgowej. Nigdy mnie nie pokonasz.
- Jeszcze zobaczymy.


***

       - Serio? Ale że serio serio? - Taehyung przysunął się do bruneta, łapiąc go za policzki. Ścisnął je delikatnie, wpatrując się uważnie w jego twarz.
- Tak, maluszku. Będzie tam masa ludzi, ale mogę zabrać kogoś ze sobą - uśmiechnął się młodszy, obejmując go w pasie. Przyciągnął go do siebie, wtulając w swój tors. Nie był zbyt zadowolony, że pójdą do Jimina, jednak radość jego maleństwa była priorytetem. Poświęci się, by ten w końcu mógł zobaczyć Parka w jego naturalnym, śmierdzącym środowisku. Wystarczy, że porozmawiają przez chwilę, a Kim całkowicie straci chęć na jakiekolwiek bliższe relacje z tym osobnikiem, a wtedy on będzie mógł działać i zdobyć jego serce. 
- Dziękuję, Kookie - szatyn wsunął dłoń w jego włosy i musnął delikatnie policzek młodszego. Brunet westchnął zadowolony, głaszcząc jego szczupłe plecy przez koszulkę. Tak bardzo chciałby nie być tchórzem i wyznać mu to wszystko teraz. Powiedziałby mu, że go kocha, że chce być jego mężczyzną i o niego zadbać, a Taehyung może by to z czasem odwzajemnił? Na ten moment jednak nie odważyłby się na żaden poważniejszy gest, bo zwyczajnie bał się, że straci go całego, a trwanie u jego boku nawet jako przyjaciel, było o wiele lepsze, niż brak kontaktu. Zbyt mocno mu zależało, by to utracić.
 - Może jakaś nagroda, hmm? - zamruczał, przyciągając go jeszcze bliżej, by ich ciała się ze sobą stykały. Uwielbiał czuć przy sobie delikatny brzuch i mieć te słabe ramiona na swoich. 
- Nigdy nie robisz nic bezinteresownie? - Taehyung zaśmiał się krótko i objął go nogami w pasie, siadając na jego udach. Jeon pokręcił głową, czując niepokojące uczucie w podbrzuszu, gdy chłopak był tak blisko jego krocza. Sam jego zapach go obezwładniał, a co dopiero świadomość, że ma swojego penisa tuż przy pośladkach szatyna. Ten zaś wyglądał na nieskrępowanego, bo objął go za szyję, zaraz przywierając swoimi wargami do tych jego.
       Jungkook wstrzymał na chwilę oddech, zaciskając dłonie na jego ciele. Pomimo tego, że pocałunki te zawsze były niewinne i pewnie dla starszego nieznaczące, to on sam je przeżywał za każdym razem jeszcze bardziej. 
     Odwzajemnił gest, samemu mocniej napierając na jego usta. Nie mógł zapanować nad tym odruchem, ich słodycz doprowadzała go do ekstazy. Pragnął poczuć go bardziej, więcej, poruszył więc wargami, rozchylając nieco te Tae, który nie protestował, grzecznie dając kontrolować czułości przez młodszego. Poruszył się tylko na jego udach, co Jeon uznał za przyzwolenie, bo powoli przejechał językiem po dolnej wardze chłopaka. Ucałował ją następnie delikatnie, zaraz obejmując obie swoimi ustami, a język wsuwając pomiędzy. Chwilę później mógł już powoli pocierać nim o ten chłopaka, doprowadzając go do cichych pomruków.
     Starszy, wedle informacji Jungkooka, nigdy się nie całował, toteż serce zaczęło mu bić jak oszalałe gdy uświadomił sobie, że był jego pierwszym. Nie ten idiota Jimin, a on skosztował język tej cudownej istoty. Musiał korzystać z okazji i dać mu jak najwięcej.
     Wsunął się głębiej, napierając na język chłopaka, który zaczął masować i pieścić, ustami ciągle pocierając o te mniejszego. Z każdą chwilą pieszczota ta stawała się coraz bardziej intensywna, a gdy Taehyung w końcu zaczął wszystko odwzajemniać, brunet praktyczne stracił nad sobą kontrolę, przemieniając słodki pocałunek w namiętny i przesiąknięty jego dominacją. Starszy nie miał szansy na jakąkolwiek kontrolę, zresztą z jego słodkimi i nieudolnymi ruchami byłoby to wręcz nieznośne, a w aktualnym stanie nie było czym się przejmować. Wszystko toczyło się perfekcyjnie.
Do czasu.
- Kookie... - starszy oderwał się od jego ust, uśmiechając szeroko. Oblizał swoje wilgotne od śliny usta, zaraz zsuwając dłonie na tors bruneta, który wpatrywał się w niego nieco nierozumnie. 
- Coś nie tak? 
- Nie, nie, skądże. Po prostu zaraz serce wyskoczy mi z piersi i tyle ze mnie zostanie - wyszczerzył się, łapiąc za rękę Jungkooka. Rozprostował jego palce i przyłożył sobie do klatki piersiowej, tuż nad sercem. - Tak chyba nie powinno być.
Jeon zacisnął wargi, delikatnie głaszcząc te miejsce. Faktycznie biło jak oszalałe, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że działał na starszego i nie był mu obojętny. Ciało mówiło samo za siebie, jednak chłopak chyba umysłowo jeszcze tego nie ogarnął.
- Tak jest, jak jesteś z kimś, kto wiele dla ciebie znaczy. 
- Po prostu całujesz mnie tak, jakbyś miał zaraz mnie pożreć, czy wyssać duszę. Nie wiedziałem, że taki z ciebie gorący chłopak - Tae puścił mu oczko, głaszcząc jego umięśnione ramię, co skomentował tylko głupim uśmiechem. 
- Mogę być jeszcze gorętszy, koteczku.
- Głupek! - zaraz poczuł pacnięcie w głowę i nieprzyjemny chłód, gdy Kim się odsunął, siadając z powrotem na łóżko. - Zamówimy pizzę, bo jestem głodny?
I romantyczny podryw chuj strzelił. Dzięki Tae.


***


        - Cześć, Jeon - roześmiany Jimin otworzył drzwi swojego wielkiego domu, wpuszczając ich do środka. Muzykę słychać było na początku dość długiej ulicy, na której zamieszkiwał, w środku jednak było aż nieznośnie za głośno. W dodatku sama świadomość, że będzie musiał spędzać czas w pomieszczeniach, w których tarzał się ten imbecyl, była wystarczająco obrzydliwa.
- Ta, hej. To jest mój Taehyung - mruknął, obejmując szatyna ramieniem. Nie miał zamiaru odstępować go na krok, więc pozostawało mieć nadzieję, że Park zrozumie aluzję i da im spokój.
- O, witaj. Jestem Park Jimin - najniższy wyciągnął dłoń w kierunku JEGO maleństwa, a brunet poczuł nieprzyjemny skurcz, gdy dostrzegł rumieńce na tej słodkiej twarzy. Mimo wszystko sądził, że Tae nie zareaguje na tego bufona i stwierdzi, że jego metr w kapeluszu to za mało i woli wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzn jak Jungkook. 
- Cześć... - Kim zwilżył wargi językiem, uśmiechając się słodko. Park chyba to dostrzegł, bo Kook mógłby przysiąc, że puścił mu oczko, a jego dłoń zdecydowanie za długo ściskała tę szatyna.
- Bawcie się dobrze i jakby co, to będę gdzieś wśród tańczących - oznajmił i chwilę później już go nie było. Jeon był wdzięczny losowi, że nie został z nimi dłużej, bo mogłoby się to dla niego źle skończyć i możliwe, że ta płaska twarz stałaby się jeszcze bardziej podobna do Voldemorta. 
- Jeju, on jest zbyt przystojny.
Jungkook spojrzał na Tae, zaciskając wargi. No cóż. Widocznie starszy miał naprawdę kiepski gust, jednak  nic straconego. Może Park okaże się być zajęty i wtedy on wskoczy na pierwsze miejsce?
- Chodź, koteczku - złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę tłumu, sprawnie się przez niego przeciskając, tym samym robiąc miejsce dla mniejszego. W środku było więcej ludzi, niż można by się spodziewać. Wiele ludzi ze szkoły, ale i sporo osób, których Jeon nigdy nie widział na oczy, a miał raczej dobrą pamięć do twarzy i zapamiętałby co bardziej charakterystyczne jednostki. Nie było to jednak istotne. Liczył się tylko jego maluch, którym miał zamiar się zająć i w nim tańczyć.  
Podszedł do stolika, na którym stały przekąski i alkohol. Szybko zmieszał kilka napojów, robiąc Tae słodkiego drinka, sam zaś sięgnął po piwo, zaraz upijając kilka łyków. Na trzeźwo tutaj nie przeżyją, więc można było raz nagiąć zasady i się napić jak człowiek. Zazwyczaj unikał wszelkiego rodzaju używek, był w końcu sportowcem i musiał dbać o swoje ciało, dzisiaj jednak mógł sobie odpuścić i zaszaleć.
- Nie myślałem, że znasz się na alkoholu. To jest świetne - uśmiechnął się Kim, powoli sącząc swój napój. Rozglądał się przy tym zaciekawiony dookoła pewnie szukając Parka, jednak brunet starał się wyprzeć tę myśl z głowy. Musiał się odstresować i zrelaksować, bo chyba sam częściej myślał o kurduplu, niż jego dzieciak.
- Muszę potrafić zrobić wszystko, w końcu jestem twoim niewolnikiem - zamruczał, pochylając się nad jego twarzą. Potarł delikatnie nosem o ten chłopaczka, wpatrując się w jego oczy, które uroczo błyszczały. Jeon miał wrażanie, że uwięziły w sobie wszelkie światła sali, chociaż te marne porównanie w żaden sposób nie oddawało jego piękna
- Jaki ty jesteś głupi, Kookie, ale skoro chcesz bym był twoim panem, to nie ma problemu - wyszczerzył się i złapał młodszego za rękę. - Chodźmy zatańczyć. Dzisiaj pijemy i bawimy się do upadłego.




      - Jeon!
Jungkook odwrócił się, marszcząc swoje czoło. Liczył na to, że Parka nie spotka już do końca imprezy, jednak widocznie ta paskuda miała w zwyczaju niszczyć wszystko to, co młodszy sobie w głowie zaplanował. 
- Co jest? - mruknął, posyłając mu najbardziej nieprzyjemne spojrzenie, na jakie było go stać. Nie miał ochoty marnować na niego czasu, skoro na kanapie czekał pijany Tae, który potrzebował jego uwagi. Musiał go pilnować, zaopiekować się nim, a najlepiej zaraz zabrać do swojego domu, by przebrać go w piżamę i ułożyć w ciepłym łóżku. 
- Hm, śpieszysz się gdzieś? - starszy przysunął się do niego, zmuszając tym samym, by oparł się o ścianę. Nie podobała mu się ta bliskość, a wyraz twarzy tego idioty było co najmniej niepokojący.
- Tak. Idę do moje...
- Taesia, tak? Słodki chłopiec, nie zaprzeczę. Nic dziwnego, że tak za nim latasz - uśmiechnął się, a młodszy poczuł nieprzyjemny ścisk w środku. Nie znali się z Jiminem kompletnie, nie powinien więc tak się spoufalać.
- Masz jakiś problem, Park?
- Trochę. W spodniach - wyszczerzył się, wskazując aż nazbyt wymownie na swoje krocze. - Mam na ciebie ochotę, chodźmy na górę.
Jeon rozchylił zaskoczony wargi, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Czuł, że Park to palant, jednak nawet najbardziej pijany człowiek nie powinien gadać takich pierdół, a ten tutaj nie wyglądał na jakoś wybitnie wstawionego.
- Spierdalaj, nie tknę cię - warknął, wymijając go. Już miał ruszyć w stronę foteli, gdy poczuł na ramieniu jego dłoń, co podniosło mu ciśnienie. - Co kur...
- Ja nie zaproponowałem ci seksu, Jungkookie. Ja go wymagam. Chodź ze mną do tej pierdolonej sypialni.
Brunet zacisnął wargi, odwracając się w jego stronę wkurzony. Zlustrował go wzrokiem, starając się zapanować nad pięścią, która po raz kolejny pragnęła bliskiego spotkania z ciałem chłopak. W zasadzie to była jedyna część ciała, która mogła pragnąć kontaktu z Jiminem, no może poza kolanem, które chętnie wbiłoby się w ten głupi brzuch. Nie miał pojęcia co z tym kolesiem jest nie tak, ale zabawienie tutaj choćby minuty dłużej było zbędne. 
- Ledwo na ciebie patrzę, a mamy się pieprzyć? Weź się jebnij w ten pusty łeb. Idę stąd - mruknął, jednak palce Jimina wbiły się w jego ramię jeszcze mocniej, a on sam nie wiadomo kiedy pojawił się z ustami przy jego uchu.
- Taeś na mnie leci, prawda? - Jeon poczuł, jak w gardle staje mu gula, gdy usłyszał te słowa. Jimin jednak chyba nie skończył. - A ty lecisz na niego. Ja lecę na ciebie, więc mamy mały konflikt, Ktoś tutaj musi dać za wygraną - jego głos stał się nieco głębszy. Gdyby nie fakt, że młodszy gardził nim najbardziej na świecie, to nawet uznałby go za kuszący, w tej chwili jednak najchętniej zwymiotowałby na tę cudowną, drewnianą podłogę. - Oddaj mi się, albo przelecę twojego kochasia. Jestem pewien, że da mi baz zastanowienia, jest przecież kompletnie pijany...
Brunet odsunął się od niego jak poparzony nie wierząc, że naprawdę to usłyszał.
- Co kurwa? - wypalił tylko, bo słowa te wytrąciły go już całkowicie z równowagi.
- To, że albo ty będziesz się pieprzył ze mną, albo ja będę codziennie, zaczynając od dzisiaj oczywiście, pieprzył tego słodkiego maluszka. Widziałem jego wzrok niejednokrotnie, prawie ślini się na mój widok, a w sumie nie jest najbrzydszy i pewnie jeszcze z nikim nie spał.
- Tylko go tknij, a cię zniszczę - Jungkook w ciągu ułamka sekundy znalazł się przy nim, łapiąc go za przód koszulki. Mógł znieść naprawdę wszystko, ale ranienie jego ukochanego chłopca było samobójstwem. Miał w dupie wszystkich, ale Tae musiał być bezpieczny.
- Tknę, albo mi się oddasz. Masz wyjście, Jungkookie - uśmiechnął się szeroko, wymijając młodszego, który ledwo oddychał ze zdenerwowania. Szybko udał się w stronę kanapy, na której znajdował się Tae popijający kolejnego drinka.
- Musimy się zbierać, maluszku - westchnął, wysuwając z jego dłoni szklankę, na co szatyn nadął uroczo policzki. 
- A-ale... Już?
- Tak, zaraz będzie nasza taksówka. Chodź - podał mu rękę i pomógł wstać, obejmując jedną ręką w pasie. Jeśli stąd wyjdą, to ten idiota nie będzie mógł nic mu zrobić. Lepiej nie marnować okazji, bo cholera wie co ten psychol wymyśli.
- Kręci mi się w głowie - zamruczał starszy, wtulając się w jego ciało z zamkniętymi oczami. Pewnie gdyby nie fakt, że aktualnie żył w stresie, to zacząłby się rozczulać i go miziać, jednak teraz gonił ich czas.
Skierował się w stronę przedpokoju, sprawnie wymijając ludzi. Taehyung był dość lekki, więc na szczęście udało mu się go dociągnąć do schodów. Oparł chłopaka o ścianę i wysunął z kieszeni telefon, szukając w spisie kontaktów numer taksówki. 
- O, Taehyung. Już idziecie?
Jungkook zacisnął palce na telefonie, odwracając się w stronę ucieszonego parka, który znalazł się tuż przy Tae i niemal od razu śmiał poprawiać jego zbłąkane na twarzy kosmyki.
- Musimy jechać... Kookie każe - starszy uśmiechnął się, rumieniąc delikatnie, gdy palce Parka dotknęły jego policzka. Jungkook jak poparzony doskoczył do nich, obejmując swoje kochanie w pasie, by odsunąć go od tego idioty.
- Właśnie. Dzięki za imprezę, Park, my się zwijamy - posłał mu niechętne spojrzenie, jednak najniższy tylko puścił mu oczko i skupił wzrok na pijanym szatynie.
- Może chcesz odpocząć na górze? Mam wolną sypialnię, a chyba nie czujesz się najlepiej, hm? Potem zamówię wam taryfę, ale teraz za bardzo bym się o ciebie martwił, wiesz? 
Kook zagryzł wargę od wewnętrznej strony, zaciskając mocniej palce na koszulce Tae, który rozanielony skinął głową. Szlag by to. Był zbyt pijany, by odróżnić prawdziwą uwagę od tej udawanej. 
- Taeś, lepiej wracajmy...
- Spokojnie, Kookie... Ja... o-odpocznę, a ty się baw - szatyn posłał mu szeroki uśmiech, co Jimin natychmiast wykorzystał, bo złapał go za rękę i odciągnął od Jeona.
- Tae, proszę...
- Ciiii... - starszy machnął ręką, szczęśliwy idąc za Parkiem, który zaczął wspinać się po schodach, przez ramię zerkając na najwyższego, któremu aktualnie pękło serce. Nienawidził Parka najbardziej na świecie i sama myśl, że miałby dotknąć jego ciało napawała go obrzydzeniem, z drugiej strony jego słodki maluch miał być zaraz pozbawiony dziewictwa przez szmatę, która ma go gdzieś i traktuje jak zabawkę. Nie mógł pozwolić na to, by ktokolwiek go zranił, by doprowadził go do płaczu. 
      Kurwa. Jak miał to rozwiązać? Lepiej poświęcić siebie i oszczędzić Tae cierpienia, czy pozwolić mu oddać się mężczyźnie w którym się podkochiwał, a który miał go za nic, samemu ratując własną godność? Zresztą, cholera. Seks z Parkiem będzie zdradą jego miłości do Kima. Przespałby się z innym, w dodatku z obiektem westchnień starszego, czego jego maleństwo pewnie by mu nie wybaczyło.
Spojrzał na schody, po których praktycznie skończyli się wspinać.
Szybka decyzja, Jeon.



Komentarze mile widziane <3

czwartek, 14 lipca 2016

11. Bad romance



Brunet po raz ostatni odetchnął głęboko, w tym samym momencie popychając drzwi swojego gabinetu. Bał się spojrzeć na swoje biurko, na którym zapewne będzie leżała informacja o zwolnieniu. Praca w tym miejscu była dla niego wszystkim i nawet, jeśli na ten moment miał jej dość, to wiedział, że ciężko będzie mu się odnaleźć w Chinach. Przyzwyczaił się do Jongina oraz jego wiecznego gadania o dziewczynach. Do głupiego Chanyeola i Jongdae, którzy go wkurzali, ale w gruncie rzeczy nie byli aż tacy najgorsi. Najbardziej jednak brakować będzie mu szalonej szefowej, która nigdy nie pamiętała o tym, by dmuchać na gorące napoje i narzekała na poparzony język. Uwielbiał jej paplanie od rzeczy, snucie jakiś dziwnych domysłów o ludziach w pracy. Czuł się przy niej swobodnie i w jakiś sposób była jego przyjaciółką. Nie taką, jak Hoseok, ale darzył ją większą sympatią niż Yoongiego, który aktualnie był najbardziej znienawidzoną przez niego osobą. Cholernie żałował, że zapoznał go z Tae, że dał mu jakiekolwiek pole do popisu. Gdyby nie ten błąd, to wszystko układałoby się tak, jak powinno. Był pewien, że specjalnie go wyciągnął na ten balkon, by Tae usłyszał rozmowę. Nie potrafił zdobyć go sobą, uciekł się więc do podstępu. Nawet, jeśli planował zakończyć ten związek, to nigdy nie pomyślałby o tym, by tak blondyna o tym poinformować. Powiedziałby mu to na spokojnie, jakoś ratując sytuację. Teraz wyszedł na skurwiela, który złamał mu serce.
Nie spodziewał się, że chłopak coś do niego czuł, a tym bardziej, że określi to mianem miłości. Myślał raczej, że traktuje to ciągle jako umowę, a jego samego jak pracownika, który miał się nim zajmować i uprawiać z nim seks. Wszystko to okazało się jego wymysłem, bo widocznie tylko on był fałszywy gdy idzie o uczucia. Okłamywał Taehyunga, Hoseoka, Jimin i co najgorsze – samego siebie. Wmawiał sobie tyle razy, że blondyn nie jest dla niego nikim ważnym, ale gdy tylko zobaczył go wtedy zapłakanego i usłyszał jego prośby, to zrozumiał, że tak naprawdę Kim znaczył dla niego więcej, niż przypuszczał. Miał ochotę za nim wybiec, złapać i mocno objąć. Pocałować jego wilgotne od łez policzki i obiecać, że nigdy więcej go nie skrzywdzi, że go potrzebuje. Było już jednak za późno. Nie sądził, by po takich słowach Tae chciał jeszcze z nim rozmawiać. 

Westchnął i wszedł do środka. Jongina nie było, w spokoju więc usiadł na swoim miejscu, przyglądając się papierom na biurku. Jakieś teczki, dokumenty, nigdzie jednak nie dostrzegł koperty, która zwiastować miała koniec jego kariery w koreańskim Dolce. Zacisnął nerwowo wargi, przeglądając pliki, których ostatnim razem tu nie było. Nowe projekty, jakieś plany, które miały być zrealizowane już niedługo. Data pokazywała czwartek, czyli dwa dni po zakończeniu chińskiego przedsięwzięcia. Wydruk był świeży, jeszcze lekko ciepły, więc nie było mowy o pomyłce.
Wstał i szybko wyszedł z gabinetu. Podszedł do drzwi biura Jimin i zapukał. Usłyszawszy jej głos, wszedł do środka, zamykając je za sobą. Kobieta przeglądała coś w laptopie, zagryzając raz po raz wargę.
- Dzień dobry.
- O, Jungkook. Kazałam zanieść ci kolejny projekt. Jak uwiniesz się z Wu, to zajmij się tym. Jongin już zaczął coś tam rysować, ale we dwóch zawsze lepiej.
- Jasne, ale nie przyszedłem tutaj po to…
- Co jest? – Shin uniosła głowę i spojrzała na niego. Jeon usiadł na fotelu naprzeciwko, zaciskając nerwowo dłonie.
- Nie przyszło nic odnośnie mojego zwolnienia?
- Eee… Jeśli chcesz odejść, to musisz złożyć rezygnację do mnie, samo za ciebie nic się nie zrobi – wzruszyła ramionami, odpisując coś na laptopie.
- Zerwałem z Taehyungiem, więc raczej to zwolnienie z tej drugiej strony, noona.
Jimin skrzywiła się i szybko zamknęła laptopa. Zlustrowała go uważnie wzrokiem.
- Jestem po spotkaniu z Seokjinem. Nic nie wspominał, więc widocznie nie wylecisz. 
- Może potem…
- Kris dostał na drugi dzień, Choa mi powiedziała, bo ją spiłam ostatnio na babskim wieczorze. 
Jungkook zmarszczył brwi, bawiąc się ciągle swoimi dłońmi. Wykręcał nerwowo palce, jednak w żaden sposób go to nie odstresowało. Wręcz przeciwnie, czuł się coraz dziwniej. Co to wszystko miało znaczyć? 
- Też tego nie rozumiem, ale widocznie ci odpuścił. Ewentualnie jeszcze nie spotkał się z Jinem, w co wątpię, bo widziałam go w biurze wczoraj wieczorem.
- Teraz nie wiem co myśleć…
- Szczerze? Jakby naprawdę chciał cię wyrzucić, to już dawno zbierałbyś zęby z betonu. Jego bracia są przewrażliwieni na jego punkcie i nie odpuściliby ci. Tym bardziej, że czuję, że wasz koniec słodki nie był. 
- Usłyszał moją rozmowę z innym… - westchnął i w skrócie opisał zaistniałą sytuację. Shin tylko patrzyła na niego, z politowaniem kręcąc głową z niedowierzaniem. Wiedział, że przy kolejnej już osobie wyszedł na chama i prostaka, jednak jaki sens miało teraz ukrywanie tego? Sam Taehyung miał już go za gówno, gorzej być nie może.
- Jesteś baranem, coś jak taki rozpieszczony gówniarz, który ma zbyt dużo i nie wie już czego potrzebuje. Ubzdurałeś sobie coś w tej pustej głowie, a teraz ciągniesz to z uporem maniaka. Zachowujesz się jak pipa, mimo że jesteś wielkim, niby stanowczym facetem. Zamiast zapytać go o wszystko, to ty to ukrywasz i tworzysz teorie – mruknęła wstając z krzesła. Chwilę później pojawiła się przed nim. Oparła tyłek o biurko, pochylając się. – Ogarnij się, Jeon. Usiądź spokojnie i zastanów się, czy naprawdę chcesz z nim skończyć. 
- Przecież już i tak do mnie nie wróci. 
- Kocha cię bardziej, niż kochał Wu. Z nim nigdy go nawet nie widziałam, poza tym wyleciał z pracy od razu, gdy tylko wywinął mu świństwo.
- Jakie świństwo? – brunet zmarszczył ciemne brwi, sięgając po kawę Jimin, której upił kilka łyków. Kobieta tylko skrzywiła się nieco, jednak nic nie powiedziała na ten zuchwały czyn.
- Wu na jednej z imprez oświadczył się kuzynce Taehyunga, która była jego asystentką w pracy. Słodzina nic nawet nie podejrzewała, nikt też nic z tym nie robił, bo nie wiedzieli o ich gejowskim związku. Yifan zrobił go w chuja, w dodatku dał jej pierścionek tuż pod nosem dzieciaka – wzruszyła ramionami, a Jungkook czuł, że coś go ściska w środku. Zaskakująco podobnie sam to skończył. Może nie był perfidny i było nieco na odwrót, jednak też był tchórzem, który nie powiedział mu tego wprost. Oboje zranili blondyna, nawet nie racząc go poinformować o końcu związku. Bawili się nim, ciągle oszukując.
- Cholera…
- Szkoda mi go. Pewnie dlatego wyżywał się na ludziach w pracy. Wszyscy wiedzieli o Krisie i Jihyun, nikt jednak nie raczył go poinformować i cóż… Pewnie odebrał to jako zdradę. Też bym się mściła, jakbyście mi nie powiedzieli, że ktoś sypia z moim kolesiem… I no. Wu został przeniesiony za karę do Chin, bo był zbyt dobry by się go pozbyć, a zostać tu nie mógł, bo szefuńcio kocha swojego najmłodszego syna najbardziej.
Jeon przytaknął, chowając twarz w dłoniach. O ile po powrocie do domu czuł się podle i nawet trochę popłakał w poduszkę, tak teraz miał ochotę wyć do księżyca, bo co innego mu pozostało? Wprawdzie takie wyrzuty były nie na miejscu, bo traktował Tae źle cały czas, jednak dopiero zerwanie odczytał jako faktyczną krzywdę. Był beznadziejny w swojej upartości czy nieogarnięciu, a zmienny charakter jego samego już przytłaczał i tak cholernie utrudniał mu życie. Sam nawet teraz nie wiedział, czy chciał go odzyskać, bo faktycznie czuł do niego coś więcej, czy raczej żałował tylko, że zakończył to tak, a nie inaczej. Człowiek beznadzieja, nie ma co.
- Jeon… 
- Hm? – uniósł głowę, wyrywając się z chwilowego transu.
- Idź zanieś swój projekt Wu i jeśli go zaakceptuje, to dostaniesz dzień urlopu. Choa zezwoli, pogadam z nią. 
- Och, dzięki, jesteś świetna, noona. 
- Wiem, a teraz wypad, bo nadal muszę ogarnąć moją robotę. Mamy takie same terminy, jak wy, a jesteśmy w dupie.
Brunet uśmiechnął się i odstawił kubek na biurko, po czym wstał, otrzepując spodnie z niewidzialnego pyłu. Wyszedł z pomieszczenia, nieco niechętnie kierując się w stronę gabinetu Wu. Nie miał siły oglądać osoby, która nim manipulowała, całkowicie zniechęcając go do Taehyunga. Gdyby wiedział, że zachowa się jak skończony skurwiel, to by go nie zaszczycił choćby jednym spojrzeniem. Nawet najgłupszy chłopak nie zasługiwał na takie traktowanie, a Kris zrobił sobie z niego zabaweczkę, która grzecznie tańczyła tak, jak jej zagrał. Namieszał mu w głowie, by prawdopodobnie zemścić się na Tae za coś, na co zasłużył. Chory skurwiel.
Zacisnął wargi i zapukał do jego gabinetu, po chwili słysząc głos swojego chwilowego przełożonego. Popchnął drzwi i wszedł do środka, starając się nieco uspokoić. Krzyczenie i robienie wyrzutów nie miało sensu, musiał więc zapanować nad negatywnymi emocjami, które go wyniszczały. 
- Witam.
- O, Jeon. Masz już coś? – Wu zerknął na niego znad telefonu, zaraz go odkładając.
- Tak, gotowy projekt – położył mu na stole teczkę, siadając na fotelu niedaleko. Wyglądał na zadowolonego i wypoczętego, wyjątkowo zadowolonego. Nie tak powinno być. To on zasłużył na cierpienie, nie on i Tae.
Jesteś beznadziejny, Jeon! zaśmiał się w duchu, aż nie dowierzając w to, że faktycznie śmiał tak pomyśleć. Akurat on nie był lepszy od Krisa. Ba, raczej poza skurwiałą osobowością miał jeszcze zamiast mózgu papkę, bo dał się jak jakiś szczeniak. Same wady. Powinien schować się w piwnicy i z niej nie wychodzić dla dobra społeczeństwa. Nie zmieniało to jednak faktu, że obiektem jego złości był Chińczyk.
- Jestem zaskoczony. Ten jest bardzo dobry, nic nie trzeba zmieniać - Wu wskazał na rysunek, nad którym pracował z Tae. W środku aż go coś ścisnęło, jednak na jego twarzy pojawił się tylko delikatny uśmiech. Dobra, może był nawet gorszy od Yifana. On chociaż nie wybija się na czymś, co nie należy do niego. 
- Dziękuję. W takim razie to już koniec, tak? Mogę wrócić do pracy w firmie?
- Tak, to wszystko - blondyn przytaknął, odstawiając kartkę na bok. - Nie przenosisz się jednak?
- Nie - westchnął, wstając z krzesła. - Taehyung nie kazał mnie zwolnić, chyba mam szczęście.
- Zerwałeś z nim? - Chińczyk wyglądał na zaskoczonego, co nieco ucieszyło Jeona. Może to i płytkie, ale przy tym miłe, że jednak okazał się być od niego lepszy. Powiedzmy.
- Owszem. Swoją drogą... - westchnął, odgarniając włosy z czoła. - Skąd taka misja? To aż dziwne, że kogoś życie może być na tyle interesujące, że się pan tak przejął...
Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, prostując na swoim fotelu. 
- Powiedział mojej narzeczonej, że się spotykaliśmy. Prawie ze mną zerwała, poza tym po przeniesieniu musiałem gnić w Chinach, bo ona studiowała w Korei. Za takie utrudnianie życia innym powinien dostać karę, zresztą jestem zdania, że na wiele to on nie zasługuje. Tyle - prychnął, splatając ze sobą palce obu dłoni. Jungkook czuł, że ciśnienie mu skacze. Miał ochotę przywalić mu w ten wypindrzony ryj i zmyć wkurzający uśmieszek, jednak co by to dało? Jego bezczelności nic już nie zmieni.
- Rozumiem. W takim razie żegnam - skinął głową i wyszedł czując, że kamień nie spadł mu serca, a wręcz przeciwnie, niewyobrażalnie się powiększył, utrudniając mu oddychanie. 



***



         - Widziałeś? Wydali nową serię reklam naszych produktów - Jongin wszedł do gabinetu i położył na jego biurku opakowanie z chińszczyzną, zaraz szybko podchodząc do laptopa o rzutnika, które uruchomił. Jeon tylko zerknął na niego kątem oka, otwierając gorące pudełko, z którego zaraz wydostał się przyjemny zapach smażonego ryżu z kurczakiem. Nie miał głowy do jakiś głupot, więc szybko zajął się jedzeniem, wcześniej mrucząc tylko krótkie 'dzięki'. Starszy na szczęście miał sporo dystansu do siebie i te kilka dni, podczas których zachowywał się jak wredny buc, chyba go nie zniechęciły, bo nadal był wesoły, i pogodny.
          Jungkook po oddaniu projektu zrobił sobie dzień wolny, by praktycznie cały ten czas spędzić na leżeniu w łóżku oraz jedzeniu frytek, bo nawet nie miał siły zrobić sobie jajecznicy. Miał żal do siebie, do Wu, do Yoongiego i w sumie do całego świata, który wykorzystywał jego podatność na sugestie innych, doprowadzając do sytuacji, z której nie było wyjścia. Coraz bardziej odczuwał brak Taehyunga, a minęło dopiero kilka dni. nie miał pojęcia jak przeżyje bez niego całe życie, bo każdy sen odnosił się do słodkiego blondyna, który albo płakał, albo leżał pod nim, mrucząc słodkie słówka o tym, że mu dobrze i pragnie go coraz bardziej. Teraz nawet spanie było kłopotliwe i doprowadzało go do szału. Tęsknił za kochaniem się z Tae, za całowaniem jego ud. Pragnął raz jeszcze przyprzeć drobne ciało do ściany w łazience i wziąć mocno, po chwili drugi raz zaspokajając się w łóżku. Najgorsze jednak było to, że poza potrzebami fizycznymi, potrzebował też takich pierdół jak trzymanie go na kolanach i wsłuchiwanie się w niski głos. Chciał znowu zabrać go na piknik czy rozmawiać z nim o głupotach, byleby był blisko. Szlag. Wiedział, że powinien ograniczyć takie myśli, w końcu nawet, jeśli go zranił, to i tak nie zmieniało to faktu, że Tae kłamał. Musiał trzymać się tego, bo inaczej załamie się i tyle będzie z jego cudownej egzystencji. 
              Westchnął cicho i oblizał wargi, unosząc głowę. Jongin załadował już filmy, zaraz puszczając pierwszy. Jonghyun na bieżni w jakieś luksusowej siłowni, zachwycony tym, że po treningach może pozwolić sobie na coś słodkiego, bez lęku o przytycie. W drugiej Yoona na spotkaniu z przyjaciółkami uśmiechała się, słuchając komplementów odnośnie jej idealnej figury, bo to niemożliwe, by taki łakomczuch był nadal taki piękny. Trzecia była odmienna. Raczej przygnębiający klimat. Ktoś zerwał z Irene przez telefon, ona zaś w rozpaczy zaczęła objadać się słodyczami. Cały pokój był w papierkach po czekoladkach. Blondynka płakała, pakując sobie do ust kolejną i kolejną, narzekając na niesprawiedliwość, bo przecież on miał ją kochać. Na koniec wyszła z domu, podjadając słodkie kulki z nadzieniem i niechcący wpadła na Onew, który uśmiechnął się do niej, a następnie złapał ją w objęcia. Całość zakończyła się cudownym hasłem, że słodycze Dolce dbają o swoich miłośników w każdej sytuacji i że zawsze może spotkać człowieka niespodzianka.
- Ta ostatnia jest dziwna, nie sądzisz? Chyba słodziaczek ma jakiś kiepski humorek, skoro nie srają tam tęczą - uśmiechnął się Jongin, zabierając za swoją porcję jedzenia.
- Słodziaczek?
- No Taehyung. Kilka osób jest na urlopie, więc on miał napisać scenariusz do ostatniej.
Jeon skinął głową, wracając do jedzenia. Świadomość, że chłopak cierpiał dodatkowo go dobijała.
- Może chciał spróbować czegoś nowego. Pomysł jest oryginalny, ale dobry.
- Odchodzi z firmy, więc w sumie mógł sobie pozwolić na nowatorstwo. Może się sprzeda.
- Co? Jak to odchodzi? - Jungkook aż się uniósł, lustrując go uważnie wzrokiem.
- Poczta pantoflowa tak twierdzi. W sensie Chanmi coś tam z Miną podsłuchały, ale to raczej pewne, bo mają wybierać nowego przełożonego do evetowego i Junmyeon ponoć pali tyłek.
- Dział pewnie jest szczęśliwy... - skinął głową, chociaż miał to gdzieś. Liczyło się to, że Taehyung zamiast zwolnić osobę, która go zraniła, opuścił sam miejsce pracy, które raczej znaczyło dla niego wiele.
- Bardzo. Taeyeon prawie się popłakała ze szczęścia - Kim złapał za puszkę z colą i upił kilka łyków. - Ciekawe, co planuje. W sumie i tak nigdy nie musiał tu robić, ale z tego co wiem, to nie ma za bardzo znajomych, z nikim się nie spotyka, a poza pracą nic nie robi, więc to dziwne. Może ma zamiar szaleć za hajs tatusia za granicą?
- Kto bogatemu zabroni...






Komentarze, komentarze! ;c

środa, 6 lipca 2016

10. Bad romance




- I jak tam projekty? Dajecie radę, czy najchętniej wrócilibyście pod moje skrzydła? - Jimin uśmiechnęła się, obejmując dłońmi wysoką szklankę z owocowym koktajlem. Trąciła parę razy słomkę dolną wargą, po czym w końcu zdecydowała się na kilka małych łyków.
- Jest dobrze. Mam już kolorystykę i ramowy projekt, zostały szczegóły, by wyglądało to ładnie. Trochę jednak tęsknię. Wolę pracować z Jonginem, niż Chanyeolem - mruknął brunet, mieszając ryż z warzywami. Nabrał sporo i wsunął do ust, rozkoszując się przyjemnym i łagodnym smakiem. Wu był bardzo zadowolony z jego pracy, od razu wkupił się w jego łaski i szanse na przeniesienie były naprawdę wysokie. Wyróżniał się na tle pozostałych osób z zespołu, był od nich o wiele lepszy, chociaż miał najmniejsze doświadczenie.
- Channie jest specyficzny, nic się na to nie poradzi. Swoją drogą... - odstawiła napój na stół, mrużąc powieki. - Taehyung ostatnio się uspokoił. Od dwóch dni nie groził, że kogoś wywali. Wymęczyłeś go aż tak?
- Hm? Zmienił się? - Jeon nieco się skrzywił, nie bardzo rozumiejąc.
- Może to chwilowe, ale jest spokojniejszy niż zwykle i nie krzyczy jak kiedyś.
- Nie mam pojęcia dlaczego... Nie dzieje się u nas nic większego, jest typowo.
- Już myślałam, że serio go zaciążyłeś...
- Noona, jaka z ciebie śmieszka - mruknął, krzywiąc się. Cały Taehyung był nienormalny, ale wizja blondyna z brzuchem chyba wykraczała poza dziwactwa nawet kogoś takiego. - Raczej idzie to u nas w drugą stronę.
- Co? Nie gadaj, że to ty jesteś uległym! - kobieta prawie zakrztusiła się powietrzem, wpatrując w niego jak w kosmitę. Jeon odchylił się na krześle, bo ta wypowiedź do niego nie dochodziła.
- Nie ćpaj więcej noona, proszę. Logiczne, że to ja jestem na górze. Chodzi mi raczej o to, że chyba to powoli koniec nas.
- Huh? Co? Jak to?
Jungkook napchał się jedzeniem, wbijając wzrok w mieszankę, która leżała u niego na talerzu. Sam nie był pewien, czy jej o tym powiedzieć, w końcu to człowiek Kimów, z drugiej strony była najbardziej w porządku osobą, z jaką miał styczność. Znała sytuację chociaż pośrednio, zresztą skoro niedługo ją opuści, to wypadałoby chociaż uprzedzić.
- Chcę z nim zerwać, to związek bez przyszłości - westchnął, wspominając o oszukiwaniu się i jego zafascynowaniu samym seksem. Przy okazji napomknął o propozycji w Chinach, pominął jednak rozmowy z samym Wu. Zbyt wiele wiedzieć nie powinna.
- Skoro nic do niego nie czujesz, to tak będzie lepiej - przytaknęła, zabierając się za swój koktajl. - Nie spodziewałam się. Myślałam, że go kochasz.
- Czemu?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami, dopijając go szybko do końca. - Na początku tak go broniłeś, że jest taki kochany, a jak na ciebie czekał, to raczej nie wyglądałeś na zawiedzionego. Pozory jednak mylą.
- Kłamał, to raczej wystarczający powód, by zerwać.
- Nie będziesz tęsknił?
- Noona... Ta decyzja naprawdę była trudna, nie mieszaj mi w głowie...
- Jak wolisz, Jungkook. W każdym razie ja trochę będę tęskniła. Ale tylko tyci tyci.



***


Przewrócił kolejną stronę notatnika, zaczynając dobierać nieco inne zdobniki na jednym z projektów. Było już grubo po trzeciej, on zaś nie mógł spać, postanowił więc skupić się na pracy. Taehyung drzemał w sypialni, więc sam przeniósł się do salonu, gdzie na sporym fotelu zaczął rysować. Przyjemna cisza, zakłócana tylko trzaskaniem ognia w kominku za nim, działała na niego uspokajająco. Czuł się zrelaksowany. Mógł na chwilę zapomnieć o problemach, które od jakiegoś czasu nie dawały mu spokoju. Kim jak na złość stał się jeszcze bardziej kuszący, męcząc go swoim pięknym ciałem, które ozdabiał na tyle podniecającymi ubraniami, że nie potrafił zrezygnować, chociaż obiecał sobie, że odetnie się przez ten tydzień i da Yoongiemu wolną rękę. Jak jednak miał to uczynić, gdy blondyn w podwiązkach i krótkich, koronkowych spodenkach siadał mu na kolanach, domagając się uwagi? Był mężczyzną, nie panował nad swoim interesem, który szalał na punkcie tego dzieciaka i stawał przy nim na baczność. Nawet jeśli chciał nad nim przejąć kontrolę i myślał o czymś obrzydliwym, to na nic to się nie zdawało. W konfrontacji z seksapilem mniejszego przegrywał.
Zacieniował markerem mały fragment, porównując go z poprzednim rysunkiem. Nadal nie mógł się zdecydować na jedno konkretne zdobienie, każde na swój sposób było przyjemne dla oka, a on sam miał jeszcze wiele pomysłów w głowie i mógłby stworzyć kilkanaście takich pudełeczek, było to jednak niemożliwe. Musiał trafić w chińskie gusta, a to nie było już takie proste, bo były nieco odmienne od koreańskich.
- Jungkookie?
Przestraszony, nieco podniesiony głos Taehyunga dotarł do jego uszu. Zaskoczony uniósł głowę i spojrzał na starszego, który opatulony kocem stał w wejściu, patrząc na niego z dziwnym smutkiem. Lekko wilgotne włosy sterczały mu na wszystkie strony, on sam zaś wyglądał tak, jakby miał zaraz się rozpłakać.
- Coś się stało, koteczku?
- Wystraszyłem się. Nie było cię w łóżku... Myślałem, że wyszedłeś i mnie zostawiłeś - mruknął blondyn, opatulając się bardziej kocem.
Jungkook zacisnął lekko wargi, zakręcając marker nakrętką. Odstawił wszystko na stolik obok fotela, prostując nogi, jedną bowiem miał założoną na drugą.
- Nie uciekłbym przecież. Nie mogłem spać, więc przyszedłem popracować i zmęczyć oczy, wolałem tam nie palić światła, jeszcze bym cię zbudził.
- Och... Rozumiem. Po prostu... Tak jakoś się zestresowałem, bo zawsze byłeś obok.
- Źle ci się śpi beze mnie? - uśmiechnął się brunet i skinął dłonią, by do niego podszedł, co ten grzecznie uczynił. Młodszy objął go w pasie i przyciągnął do siebie, sadzając sobie na kolanach bokiem. Chłopaczek od razu oparł głowę o jego ramię, wtulając się mocno. - Pieszczoch.
- Przyzwyczaiłem się do twojego ciepła, poza tym zawsze lepiej śpi się przy takim cudownym ciele. Mogę cię dotykać, pocałować i jest bezpieczniej - wymruczał i uśmiechnął się szeroko, gdy Jungkook poprawił koc, by przypadkiem nie zmarzł. Czuł się dziwnie słysząc te słowa, z drugiej strony zaś aż zrobiło mu się cieplej w środku. Spojrzał na blondyna, czule głaszcząc jego policzek. Skłamałby gdyby powiedział, że trzymanie go w ramionach nie było przyjemne. Był taki śliczny, delikatny i słodziutki...
Pochylił się i ucałował delikatnie jego czoło, przytulając mocniej.
- Zanieść cię do łóżka?
- A mógłbym zostać z tobą? Nie będę przeszkadzał, mogę przenieść się na kanapę nawet.
- Możesz zostać na moich kolanach, jeśli chcesz - potarł nosem o ten jego, zaraz przybliżając swoje usta do jego. Pocałował go, najpierw czule i ostrożnie, zaraz jednak nieco bardziej naparł na jego wargi, rozchylając je powoli językiem. Wsunął się do środka, by namiętnie zacząć masować ten mniejszego. Pocierał o niego rytmicznie, czasami zahaczając o podniebienie.
Chłopak zamruczał, obejmując go za szyję, poruszając się na jego kolanach odrobinę. Jungkook czuł dreszcze, które przebiegały przez jego ciało. Dotyk blondyna był miły, podobał mu się.
- Miałeś pracować, kochanie - Tae oderwał się od jego ust, uśmiechając przy tym słodko. - Potem będziesz zły, że cię rozpraszam.
- Wolę ciebie, niż te projekty, eh... - westchnął, odsuwając swoją twarz od tej chłopaka. Sięgnął po kartki i markery, które ułożył na podbrzuszu kochanka. Ten oparł głowę o jego ramię, przyglądając się rysunkom kątem oka.
- Hm, może tutaj dodasz złotego? Tak na zagięciu? Tam tak zrobiłeś - wskazał na jeden z projektów, które Kook robił na początku. - Z tym będzie ładniej.
- Tak myślisz? - uniósł brew i złapał za odpowiedni mazak. Poprawił obramowanie i zerknął na Kima, który skinął głową, pocierając nosem o jego szyję.
- W Chinach musi być dużo wszystkiego, oni nie lubią minimalizmu. Jak sprzedawali bardziej proste słodycze, to były mniej popularne, niż te z masą pierdół. Wywijasy się sprawdzają, lubią czuć bogactwo.
Jungkook szybko ucałował jego czoło i zabrał się za rysowanie, co jakiś czas podsuwając Tae kartkę, ten zaś o dziwo potrafił mu doradzić. Nie spodziewał się tego, jednak musiał przyznać, że dzięki niemu udało mi się dość sprawnie z tym uwinąć. Jakieś poprawki pewnie będą konieczne, jednak miał już jakieś pojęcie.
Zerknął na przysypiającego blondyna, wzdychając. Nie miał pojęcia czemu, ale w środku coś go ściskało, gdy oglądał jego twarz. Nie rozumiał swoich uczuć, znowu łapał ten drugi stan, gdy miał wrażenie, że bez tego malucha jego życie będzie smutne i nudne.
Złapał go za rękę, splatając swoje palce z jego. Przysunął je złączone do swoich ust i czule pocałował. Tak być nie powinno. Musi zrozumieć sam siebie, jak jednak miał to zrobić, gdy przy podjęciu każdej z decyzji nagle wszystko odwraca się i chce zrobić wszystko na odwrót. Gdy był pewny ciągnięcia tego związku w nieskończoność, Tae okazał się być kłamcą. Teraz, gdy chciał to zakończyć miał wrażenie, że chyba coś do niego czuje.
Nienawidził go? Gardził nim? Miał za nikogo? Czy może tylko to sobie wmawiał? Może uwielbiał to, że był taki nieogarnięty i nieprzystosowany do życia? Możliwe, że zaczynał się w nim zakochiwać, chociaż tak się bronił? Nie miał pojęcia. Nic już nie wiedział. Jego umysł latał z jednej strony na drugą, w dodatku w totalne sprzeczności.
Gdy teraz na niego patrzył, czuł wstyd. Chłopak siedział ufnie na jego kolanach, pomagając mu stworzyć jak najlepszy projekt, który przecież miał mu tak zaszkodzić. Im lepszy będzie, tym większa szansa na ich rozstanie... Był naprawdę ostatnim gnojem, skoro wykorzystywał go w czymś, co może złamać jego serce. Tylko czy Tae był tak niewinny? Sam kłamał, w dodatku nie raz, nie dwa. Miał wiele tajemnic. Co, jeśli zaangażuje się, a ten go zostawi, gdy znajdzie sobie lepszego kandydata na chłopaka? On zostanie ze złamanym sercem i zawodem. Nie wiedział, czy może mu ufać, a to była wielka przeszkoda. Tym bardziej, że gdy teraz trzymał go śpiącego w swoich objęciach miał wrażenie, że nawet miło byłoby zerwać umowę i zacząć wszystko normalnie, jak prawdziwa para...



***


Spojrzał niezadowolony na Taehyunga, który rozmawiał o czymś z Yoongim, uśmiechając się szeroko. Nie podobało mu się, że jego chłopak tak dobrze dogadywał się z zielonowłosym, irytowało go to. Może i dał Minowi wolną rękę, jednak był zdania, że powinien się z tym jakoś ukrywać, a nie tak o sobie gadać i wpatrywać się w blondyna, jakby chciał go zaraz pocałować. Kim też nie był lepszy. Jaki oni mogli mieć wspólne tematy, skoro był przygłupi? Wyglądali na zainteresowanych, a to normalne nie jest!
Upił kilka łyków piwa, zerkając na Hoseoka, który właśnie wygłupiał się z Jiminem. Czuł się jak piąte koło u wozu, a przecież był tutaj ze swoim partnerem, tak się kurwa dziać nie powinno. To Yoongi powinien być wyobcowany i patrzeć z zazdrością na niego, i Tae, który siedziałby na jego kolanach, a nie obok starszego. Szlag by to. Czuł się podle i chociaż starał się to ukryć, to był cholernie zazdrosny. Gdy palce zielonowłosego trącały jakąkolwiek część ciała chłopaka, miał ochotę wstać i sprać mu twarz tak, by nawet najlepszy chirurg mu już nie pomógł. Ciekawe, czy z płaskim nosem wbitym w czaszkę też by uważał, że ma szanse u Kima? Może sprawdzi?
- Idę do toalety, przepraszam - blondyn uśmiechnął się i wstał, kierując w stronę łazienki. Jungkook w tej samej chwili poczuł na sobie wzrok hyunga, który zaprezentował mu swój uśmiech, dopijając napój z wysokiej szklanki.
- Coś taki nie w sosie, Kookie? Powinieneś się cieszyć.
Jeon zagryzł wargę, starając się zapanować nad nerwami. Pieprzony szmaciarz sobie z niego drwił.
- Przecież nie będę skakał z radości w momencie, gdy ktoś praktycznie rucha wzrokiem mojego chłopaka.
Yoongi prychnął i wstał, kierując się w stronę balkonu. Brunet uczynił to samo, przymykając lekko drzwi.
- Sam chciałeś, bym go ci odbił, w czym więc problem?
- Robisz to przy mnie, to irytujące i podejrzane. Jako chłopak powinienem zareagować.
- Przesadzasz. Przy mnie Tae nie myśli o tobie, nie spinaj się. Pewnie by nie zauważył, że zniknąłeś - zaśmiał się niższy, wychylając nieco przez barierkę. W tym momencie miał ochotę go przez nią wypchnąć, by poleciał i nigdy więcej nie wrócił, jednak niestety nie wchodziło to w grę. Musiał zapanować nad złością.
- No nie wiem, raczej mnie kocha.
- Odkocha się. Jestem dla niego lepszym partnerem i niedługo sam to zauważy. A ty zastanów się, czy serio chcesz z nim zerwać, i albo daj mi z nim być, albo się ogarnij by poprawić wasze relacje.
- Nie zależy mi na nim.
- Czyli go nie chcesz, tak?
Jungkook wstrzymał na chwilę oddech. To nie tak, że go nie chciał, zwyczajnie nie mógł go chcieć, jednak przyznanie się do tego już nie wchodziło w grę. Co miał powiedzieć? Że mu trochę zależało, ale związek na umowę i wieczne kłamstwa to nie to, czego oczekuje?
- Nie chcę, bierz go sobie.
- Okej. To teraz mu to powiedz, stoi za tobą.
Jeon zaskoczony szybko odwrócił się i spojrzał na blondyna, który stał przy lekko uchylonych drzwiach, zaciskając dłonie w pięści.
- Tae... - błyskawicznie wszedł do pokoju, nie bardzo wiedząc jak się wytłumaczyć. Na policzkach starszego dostrzegł pojedyncze łzy, co wytrąciło go z równowagi.
- N-nie chcesz mnie, Jungkookie? Ani trochę? - uniósł nieco podbródek, wbijając w bruneta przepełnione bólem spojrzenie.
- Tae, ja... To nie tak - zaczął się jąkać. Jego dłonie jak i całe ciało drżało, czuł w środku coś nieprzyjemnego. Nie chciał oglądać go w takim stanie. Nie chciał, by dowiedział się o rozstaniu w taki sposób. Nie chciał go zranić...
- A jak? S-słyszałem... Czemu mnie nie chcesz, cz-czemu? - Tae podszedł do niego i zacisnął dłonie na jego koszulce, a Kook czuł, że wali mu się grunt pod nogami. Co miał mu powiedzieć? I ważniejsze... Czy miałby to ratować, czy lepiej mimo wszystko teraz skończyć ten związek?
- Ja... Nie pasujemy do siebie, Taeś. Żyjemy w innych światach, ja się nie nadaję.
- Nie zganiaj wszystkiego na to, przecież to nieistotne! - pisnął, opierając czoło o jego ramię. - Nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie!
- Tae...
- Kocham cię, Jungkook! - uniósł głowę, a Jungkook wstrzymał oddech. Nie takich słów oczekiwał. - Naprawdę cię kocham. Nie zostawiaj mnie, nie dam sobie rady...
- Dasz, jesteś silny. Chłopak milioner to po prostu coś, co mi nie odpowiada. To nie twoja wina, ja... - zająknął się na chwilę. - Po prostu nie dam rady być z tobą...
Serce bolało go coraz bardziej. Najchętniej sam by się rozpłakał, jednak nie mógł. Musiał być silny i to zakończyć. Nie było odwrotu nawet, jeśli też coś do niego czuł. Tak będzie lepiej.
- Och... N-nie dasz r-rady... - Taehyung pociągnął nosem i odsunął się, szybko kierując w stronę wyjścia.
Jungkook wyłapał jedynie, że Yoongi wybiegł za nim, potem jego oczy przesłoniła mgła z łez.
Powinien czuć ulgę, czemu więc miał wrażenie, że to mu złamano serce, nie odwrotnie?





Komentarze mile widziane ;)

piątek, 1 lipca 2016

9. Bad romance





           Wsunął dłonie w swoje świeżo przycięte włosy, wzdychając ciężko. Kropelki potu spływały po jego skroniach, by zatrzymać się na linii szczęki. Dawno nie czuł się tak rozluźniony i przyjemnie zmęczony, nie seksem, a prawdziwym wysiłkiem fizycznym. Wizyta w ulubionej siłowni była miłą odskocznią od życia, w którym tkwił od kilku tygodni. Zapach potu, trudów i testosteronu działał na niego relaksująco. Uwielbiał pracę nad mięśniami, miał małą obsesję na punkcie swojego ciała. Pragnął, by było twarde, wyrzeźbione i seksowne do granic możliwości. Momenty, gdy ludzie odwracali się za nim, by spojrzeć na ramiona opięte dopasowaną koszulą, mocno podbudowywały jego ego.
- Zaraz ducha wyzioniesz, młody.
Jungkook zerknął na swojego przyjaciela, który wycierał właśnie czoło ręcznikiem. Uśmiechnął się pod nosem i odstawił sztangę, siadając na ławce. Odetchnął ciężko, sięgając po wodę, której upił kilka łyków, oblizując wilgotne usta.
- Lubię to. Muszę się wyżyć.
- Praca?
- Nieee - machnął dłonią i wstał, zarzucając swój ręcznik na ramię. Złapał za papierowe ściereczki i płyn, by przetrzeć sprzęt. - Taehyung.
- Co z nim? - Hoseok uniósł brew pytająco, kierując się w stronę bieżni. Zajął jedną, zaraz ustawiając odpowiednią szybkość. Całe szczęście, że nie było wiele ludzi, mogli w spokoju porozmawiać, jednocześnie ćwicząc obok siebie.
- Mam mętlik w głowie. Kocham jego ciało, uwielbiam go fizycznie, ale czuję, że to nie to, że angażowanie się w to nie ma sensu i lepiej zakończyć to jak najszybciej.
- Nie zmusisz się do uczucia, a seks to nie wszystko, pieniądze też. Skoro źle wam razem, to chyba trzeba przestać w to brnąć. Tylko co z nim? Nie zakochał się? - starszy zacisnął wargi, zwiększając wysokość i tempo. Jungkook spuścił głowę, wzdychając niezadowolony.
- Nie, przestań. Niby coś tam mówił, ale tak naprawdę mnie oszukuje. Ukrywa zbyt wiele. Miałem o tym nie wspominać, ale to mnie trochę męczy... On pracuje w firmie i tam zachowuje się inaczej. Nie jest słodki i kochany, to cham. Przy mnie jest inny, zresztą ciągle kłamie, że jest ze znajomymi, podczas gdy siedzi w biurze kilka pięter nade mną - odparł, wbijając wzrok w wyświetlacz, na którym pojawiały się coraz większe liczby. Raz kozie śmierć, Jung był godny zaufania.
- Kiepsko. Związek bez zaufania, to coś bez przyszłości. Skoro macie przed sobą takie tajemnice, to nie warto. Ty go średnio lubisz, on kłamie. Chyba nie traktujecie tego serio oboje. Zatem problem jest tylko praca.
- Zaproponowali mi wyjazd do Chin i angaż w tamtejszej filii. Muszę tylko sprostać zadaniu i mnie przyjmą. Tylko no... - zaciął się na chwilę, wciągając w płuca powietrze. Czuł zmęczenie, które opanowało jego mięśnie, jednak nie miał zamiaru przestać. Miał ochotę paść z nadmiaru wysiłku. - Poznałem jego rodzinę i jego ojciec mnie polubił. To jest coś, w końcu niecodziennie ma się miliardera za sprzymierzeńca.
- Daj wolną rękę Yoongiemu, a wszystko pójdzie dobrze.
- Co?! - młodszy przystanął, a taśma pociągnęła go do tyłu, przez co prawie się wywrócił. - O co ci chodzi, Hoseok?
- No co? - szatyn zatrzymał swoją bieżnię i z niej zszedł, otwierając butelkę z energetykiem. - Tae mu się spodobał. Niech ci go odbije, będziesz miał z głowy dzieciaka, a i wpływów nie stracisz. Wszyscy będą zadowoleni, a chyba ta dwójka dobrze się ze sobą dogaduje.
- Min serio leci na Taehyunga? - brunet wstrzymał oddech czując, jak jego mięśnie mimowolnie się zaciskają. Gorąco napływało do jego twarzy, jednak nie była to wina wysiłku, a złości. Nie spodziewał się tego.
- Tak. Już po pierwszym spotkaniu wpatrywał się w niego zafascynowany, na imprezie też się nim opiekował, gdy ty tańczyłeś. Idealnie się więc złożyło, skoro ty chcesz pozbyć się chłopaka. Yoongi go wyrwie bez problemu, jest kumaty i przystojny, w dodatku starszy, to spory plus. Księżniczki lubią dojrzałych.
Jeon miał ochotę nawrzeszczeć na Hoseoka, a potem pojechać do Mina i go udusić, jednak resztkami sił powstrzymał się przed tym. Nie zależało mu, prawda? Nie chciał Tae. Praca, kariera, pieniądze i święty spokój. Tego potrzebował.


***


            - Cześć, Tae - Yoongi delikatnie objął młodszego, nie mogąc powstrzymać się przed cichym sapnięciem, gdy szczupłe palce chłopaka znalazły się na jego bokach. Gest ten nie trwał długo, on jednak czuł przyjemne ciepło na całym ciele. Nie miał pojęcia dlaczego, ale blondyn sprawiał, że odkrywał w sobie odruchy, które nigdy nie miały miejsca, nie był mimo to z tego powodu niezadowolony.
- Witaj, hyung. Nie spodziewałem się, że się do mnie odezwiesz, to miłe - posłał mu słodki uśmiech, łącząc dłonie na pośladkach. Przystanął z jednej nogi na drugą, nieco skrępowany, co tylko dodatkowo rozczuliło starszego. Uwielbiał jego zachowania, gesty tak naturalne i atrakcyjne.
- Dobrze mi się z tobą rozmawiało, zresztą czasami dobrze wyjść z kimś innym, niż naćpany Sehun.
- Przyjaciele bywają nieznośni? - zaśmiał się, oblizując dolną wargę, co Mina zestresowało. Stanie i wpatrywanie się w ten cud świata było zbyt trudne i groziło śmiercią.
- Owszem - skinął głową. - Pójdziemy coś zjeść? To moja pora na lunch.
- Jasne. Znasz jakieś fajne miejsce, hyung?
- Oczywiście, Taeś.

           Oblizał usta z pikantnego sosu, przyglądając się uważnie młodszemu, który ze smakiem pochłaniał kolejne porcje zwyczajnych frytek, jakby było to najlepsze danie na świecie.
- Hyung, to jest super!
- Nigdy nie jadłeś w fast-foodach?
- Nieee, mam w domu kucharkę, a jak gdzieś wychodzę, to są to takie sztywne restauracje. Zresztą moja rodzina to giganci fitness, średnio bym chodził po niezdrowych knajpach - westchnął, otwierając pudełeczko z sosem, by zaraz zamoczyć w nim kawałek panierowanego kurczaka. - Gdybym wiedział, że to takie dobre, to bym wcześniej odwiedzał takie miejsce.
- Cieszę się więc, że pomogłem ci odkryć McDonald’a - zaśmiał się Yoongi, sięgając po kubek z napojem. Upił kilka łyków coli, nie spuszczając wzroku z chłopca. Z minuty na minutę podobał mu się coraz bardziej. Był kochany, dobry i tak nieświadomy otaczającej go rzeczywistości. Zielonowłosy wręcz czuł wewnętrzną potrzebę, by się nim zaopiekować i pokazać, że istnieje inny świat, poza tym przesiąkniętym dolarami czy złotem.
          Nie dochodziło do niego, że Jungkook był na tyle głupi, by z niego zrezygnować i zwracać uwagę tylko na jego portfel, podczas gdy dało się z nim porozmawiać na wiele tematów, a pod otoczką rozpieszczonej księżniczki był naprawdę mądrym chłopaczkiem. Żyjącym w innej rzeczywistości, ale wartościowym i godnym uwagi. On sam już przy pierwszym spotkaniu wiedział, że blondyn to stworzenie, któremu trzeba dać dużo miłości, bo na to zasługuje i tego potrzebuje. Był jak kotek żyjący przy mamie, nagle wypuszczony na ulicę, gdzie sobie nie radził, bo nie miał doświadczenia. Jeon zaś zamiast poświęcić mu czas i z nim rozmawiać, traktował go jak zabawkę. Wykorzystywał i ranił.
Widział zaszklone oczy chłopaka na imprezie. Wiedział, że cierpi, gdy Jungkook był otoczony przez obcych i miał go gdzieś. Miał wtedy ochotę udusić gówniarza za krzywdzenie kogoś, komu on chętnie uchyliłby nieba. Wprawdzie nie znał go, ale krótkie rozmowy z nim wywarły na tyle dobre wrażenie na jego osobie, że mógłby zaryzykować. Teraz. Zaraz.
- Masz tutaj sos - mruknął i przejechał palcem po jego wardze, zaraz przykładając ją do swoich ust. Nie było tam niczego, jednak widok zarumienionego blondyna wart był małego kłamstewka.
- Och, zawsze się upaćkam, przepraszam... - westchnął, łapiąc za serwetkę, którą wytarł się dokładnie. Odstawił zwinięty papier na tackę i odchylił głowę do tyłu. - Dziękuję.
- Za co? - starszy uniósł pytająco brew.
- Za dzisiaj. Nawet, jeśli to tylko na chwilę i by coś uzyskać, to mimo wszystko cieszę się, że mogłem spędzić ten czas z tobą, i poczuć się... tak normalnie.
Min zmrużył powieki, nie wiedząc jaka reakcja będzie odpowiednia. Jego słowa były smutne. Chociaż się uśmiechał to czuł, że nie do końca jest szczęśliwy.
- Co miałbym uzyskać?
- Nie wiem. Pieniądze, pracę... Ludzie zazwyczaj chcą się ze mną zadawać tylko po to, bym im pomógł. Nie to, bym miał coś przeciwko, ale w...
- Tae - pochylił się w jego stronę i objął palcami jego dłoń. Młodszy zaskoczony wyprostował się, wpatrując w Yoongiego nierozumnie. - Nie chcę twoich pieniędzy, mam je gdzieś. Nie spotkałem się dzisiaj z dziedzicem Dolce, a z Tae, który jest miłym i kochanym chłopakiem. Nie tratuj mnie tak, jak resztę, bo zależy mi na twoim czasie, a nie koncie bankowym.
- Nie musisz kłamać, hyung, ja...
- Chcę się z tobą zaprzyjaźnić, tylko tyle. Daj mi siebie, to dla mnie najważniejsze.



***



          - Gdzie byłeś? - Jungkook odłożył dokumenty na stolik, wpatrując się pytająco w zadowolonego Kima, który właśnie wszedł do pokoju, zrzucając z siebie sweter. Było już grubo po dziesiątej, on zaś wracał sam, bo starszy się umówił z kimś na obiad, która zmieniła się w kolację. Oczywiście wiedział kim był ten ktoś, jednak mimo wszystko nadal liczył, że to nie wyjdzie. Mina Taehyunga jednak była zbyt jednoznaczna.
- Yoongi hyung zaprosił mnie na jedzenie, potem byliśmy w kawiarni i na koncercie. Było całkiem zabawnie. Nigdy nie miałem okazji przebywać w takich miejscach.
- Mhm. Dogadywaliście się? Min jest trochę aspołeczny.
- Że hyung? Mówił bardzo dużo i nie wyglądał na kogoś, kto ma jakiś problem z przebywaniem z ludźmi. Ciągle się uśmiechał. Chyba mnie polubił...
Co do tego, to Jungkook nie miał wątpliwości, chociaż średnio mu się to podobało. Pomimo tego, że rozmawiał z Hoseokiem i uznali to za najlepsze wyjście, to w środku czuł wewnętrzny sprzeciw. Nie to, by był zazdrosny. Po prostu Yoongi był dziwny i nie powinien lecieć na chłopaka swojego kumpla nawet, jeśli im się nie układało.
- Lecę się wykąpać, zaraz wracam! - Tae uśmiechnął się szerzej i zniknął za drzwiami, zostawiając Jungkooka samego z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Wściekły uderzył ręką w podłokietnik fotela, zaciskając mocno zęby. Nie wierzył, że Yoongi był aż tak dobry, by zadowolić kogoś takiego, jak blondyn. Przecież to osoba, która potrzebuje luksusów i odpowiedniego traktowania. Jak ktoś tak nudny mógł go zainteresować? Zresztą co to miały być za uśmiechy? Czyżby zaczął podrywać go już teraz, a Tae się mu dawał? Wyglądał jak po udanej randce.
Tak łatwo można go zastąpić?

         - Jeeeestem! - blondyn wgramolił się pod kołdrę, od razu przytulając do jego boku. - Tęskniłeś?
- Szalenie - mruknął, obejmując go w pasie władczo. Spojrzał na jego roześmianą twarz, starając się nie wybuchnąć. Starszy chyba tego nie zauważył, bo jak gdyby nigdy nic pocałował go czule, przylegając swoim ciałem do jego.
- Ja za tobą też. Bardzo bardzo - zamruczał, unosząc udo, którym oplótł jedno biodro bruneta. Ten westchnął cicho, zmieniając ich pozycję tak, by blondyn był pod nim.
- Niewyżyta księżniczka?
- Zawsze, Jungkookie. Minuta bez ciebie to dla mnie udręka. Potrzebuję cię.
- Tylko mnie, hm? - złapał zębami za jego wargę, pozbywając się sprawnym ruchem majteczek starszego. Ten zarumieniony rozchylił uda, by zaraz je zacisnąć na brunecie.
- Tylko. Jesteś najcudowniejszy, więc zajmij się mną. Byłem dzisiaj niegrzeczny, musisz dać mi klapsa  - uśmiechnął się niewinnie, wbijając paznokcie w ramiona Jeona.
- Mmm... Moje niedobre maleństwo. Następnym razem będziesz już posłuszny, dobrze? - uniósł go jedną ręką, drugą wymierzając mocne uderzenie w jędrny pośladek.
- Ach! Przekonaj mnie, kochanie!









Komentarze mile widziane <3