niedziela, 4 grudnia 2016

21. Bad romance - EPILOG

*** około pół roku później ***


          — Jungkook, twoja teczka. — Jimin podała brunetowi plik dokumentów, wzdychając z niezadowoleniem. — Pilnuj tego jak oka w głowie, od tego zależy wszystko. Nie po to tyle się produkowałam, byś dostał awans, by teraz poszło to na marne.
— Wiem, wiem. Dziękuję noona. Dam z siebie wszystko, a teraz lecę! — Posłał jej szeroki uśmiech i wszedł do windy, wybierając odpowiednie piętro. Jego dłonie były nieco spocone, podobnie zresztą jak i skronie, stres bowiem wyżerał go od środka. Nie sądził, że w końcu nadarzy się okazja, by pokazać swoje wszystkie umiejętności i mieć szansę na podskoczenie w rankingu, co wiązało się zarówno z prestiżem, jak i z o wiele lepszymi zarobkami. Byłby równy stanowiskiem ze swoją dotychczasową szefową, a świadomość, że dostanie swoich ludzi, którzy będą wykonywać jego polecania, dodatkowo go motywowała. Nic nie było ważniejsze od tego stanowiska. Nawet, jeśli kiedyś samo dostanie się do Dolce stanowiło szczyt jego dziecinnych marzeń, tak teraz chciał jak najszybciej wyrwać się z miejsca przeznaczonego dla zwykłego grafika i zająć się naprawdę poważnymi projektami. Musiał tylko dzisiaj przekonać do siebie zarząd, co mogło być kłopotliwe, zważywszy na to, że oceniać będzie go Namjoon, który za nim nie przepadał od chwili, gdy Tae wyleciał do Japonii i słuch o nim zaginął. Wiedział, że całe złe samopoczucie rodzinnej maskotki zostało uznane za jego winę, jednak z drugiej strony czuł, że będą oni obiektywni i sprawy prywatne odstawią na bok, nie chciałby bowiem przez zakończony romans mieć zablokowaną drogę do kariery.
Poprawił krawat i pchnął drzwi do przestronnego pomieszczenia, gdzie siedziało już kilku mężczyzn. Skłonił się nisko witając, po czym zajął swoje miejsce. Pozostało mu już tylko czekanie.




***




— Gotowe. — Uśmiechnął się sam do siebie, poprawiając ostatnią książkę na wysokim regale w swoim nowym biurze. Wszystkie przedmioty były już równo poukładane, dokumenty posegregowane, ołówki idealnie zaostrzone, a jego ciemna kawa wypełniała całe pomieszczenie przyjemnym aromatem. Nigdy nie czuł się lepiej. Był odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu i od teraz mogło być już tylko lepiej.
         Szef Jeon Jungkook - czy to nie brzmiało świetnie?  Perfekcyjnie wręcz. W końcu tego dokonał. Może to dopiero początek jego drogi, jednak jak na nowego w branży i tak osiągnął więcej, aniżeli wszyscy jego koledzy ze studiów razem wzięci. Może i musiał porzucić uczelnię po pierwszym semestrze, jednak tego nie żałował. Nowe miasto dawało mu nowe szanse rozwoju i kto wie, czy za jakiś czas, gdy już się zaaklimatyzuje, nie podejmie się studiów od początku? Świat należał do niego. Teraz jeszcze tylko trzeba mu kogoś u boku, ale to było kwestią czasu, w końcu miał wszystko, by szybko zmienić swój statut związku.
             Przeciągnął się i upił kilka łyków czarnego płynu, który odrobinę go ogrzał, następnie zaś sięgnął po telefon i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę sali, gdzie odbyć miało się spotkanie organizacyjne. Tym razem już się nie stresował, raczej czuł dziwną ekscytację na myśl, że spotka tych wszystkich wielkich ludzi i zacznie swoje prawdziwe, idealne życie. Nic nie mogło pójść nie po jego myśli, w końcu miało być już tylko lepiej.
            Przybył przed czasem i zadowolony zajął miejsce, przyglądając się karteczkom z imionami pozostałych pracowników, żadne jednak nie mówiło mu zbyt wiele. Reszty zaś dostrzec nie mógł, dlatego też tylko oparł łokcie o podłokietniki wygodnego fotela, dłonie łącząc na swoim udzie, by wyglądać jak najbardziej profesjonalnie.
             Kolejni ludzie, pokłony, powitania. Nic specjalnego. Pokerowa twarz i w drogę. Dopiero ostatnia osoba w jasnoniebieskiej, opiętej koszuli, która odgarnęła zbłąkane, blond kosmyki z czoła, zwróciła jego uwagę. Chłopak był jeszcze piękniejszy i chociaż bardzo prawdopodobne, że to wina długiej rozłąki, to dla Jungkooka było to nieistotne. W końcu mógł go zobaczyć. Po pół roku udało mu się przenieść do Japonii, nie tracąc przy tym pracy. Teraz miał i pieniądze, i stałą posadę, a niedługo również odzyska swoje maleństwo, bez którego dostawał szału.
Każdy dzień bez Kima był katorgą. Czuł nieopisaną złość, że wcześniej nie wyznał mu swoich uczuć, że męczył to w sobie tyle czasu i dopiero gdy ten odleciał, to uświadomił sobie wszystkie błędy. Nie miał pojęcia jak mógł być aż tak upośledzony i nierozumny, teraz jednak przybył naprawić to, co spieprzył. Pół roku wyrzeczeń, wiecznego oszczędzania. Wszystko po to, by stanąć przed nim jako ktoś, a nie jak bezwartościowa kupa gówna.
— Dzień dobry. Pozwolicie, że od razu przejdę do rzeczy, za godzinę mam spotkanie z klientem i nie chciałbym się spóźnić — zaczął blondyn płynnym japońskim. Jungkook był nieco zaskoczony, nie spodziewał się, że chłopak aż tak sprawnie się nim posługuje, chociaż rzecz jasna powinien był się tego domyślić. Tae był zdolny, a tylko on jeden na tyle głupi, by tego nie zauważyć.
Taehyung szybko sięgnął po pilot i uruchomił prezentację, kątem oka lustrując zgromadzonych. Jeon był pewien, że go przeoczył, chłopak bowiem zaraz odwrócił wzrok. Dopiero po chwili jakby się ocknął i natychmiast stanął do nich przodem, by po chwili zamrugać kilkakrotnie, w czasie gdy jego szczupłe dłonie zaczęły drżeć.
— Och, przysłali cię… pana z Korei, tak? - zająknął się, nerwowo skubiąc wargę zębami, co Jungkook uznał za wyjątkowo urocze, jak zresztą wszystko to, co ten słodziak czynił.
— Tak, kazano mi przyjść na pierwsze spotkanie właśnie teraz, dlatego się zjawiłem - odparł, lustrując uważnie całą sylwetkę starszego, nie mogąc nacieszyć oczu jego pięknem. Najchętniej wstałby i porwał swojego chłopca. Tęsknił za tymi różowymi, pełnymi usteczkami, za delikatnym ciałkiem i słowami, które przeznaczone były tylko dla niego.
— Może pan zostać chwilę po zebraniu? Chciałbym poznać, hm, szczegóły…
Jeon skinął tylko głową, splatając palce swoich obu dłoni. Nie sądził, że okazja do rozmowy pojawi się tak szybko, jednak nie był z tego powodu niezadowolony. Dość się nacierpiał.




***




— Zamkniesz drzwi?
Taehyung złożył dokumenty na równy stosik, po chwili siadając na biurku. Lekko drżał mu głos i chociaż pewnie chciał to zamaskować, to nieskutecznie. Cała jego postawa go zdradzała i Jungkook wiedział, że był zestresowany, niepewny oraz smutny. Do czasu jednak.
— Tęskniłem za tobą, Taeś — mruknął, gdy tylko drzwi się zamknęły. W mgnieniu oka znalazł się przy blondynie, a jego dłonie objęły jeszcze szczuplejsze niż ostatnio ciałko. Chłopiec pewnie z żalu kiepsko jadł, musiał go teraz pilnować, by był już zdrowy i szczęśliwy.
— Co ty tutaj robisz, Jungkook? Jak się tu dostałeś? Czemu nie zostałeś w Korei?
— Normalnie. Poprosiłem Jimin, by to mnie wytypowałą do przeniesienia w drugim naborze. Trochę się nalatałem, ale w końcu się udało. - Przesunął palcami po ciele mniejszego, który złapał go za nadgarstki i zabrał je ze swojego ciała, na co Jungkook zareagował lekkim zdziwieniem. Spodziewał się raczej tego, że starszy wskoczy mu w ramiona i zacznie płakać ze szczęścia, na nic takiego się jednak nie zapowiadało.
— Ale po co tu przyjechałeś, po co się starałeś?
— Jak to po co? By pracować tutaj i być z tobą. - Zmarszczył swoje brwi, zaciskając dłonie w pięści, przez co paznokcie wbiły się w ich wewnętrzną stronę. Zaczynał się irytować, to nie wróżyło zbyt dobrze. — Nie cieszysz się, że tu jestem?
— Ja… — Kim spuścił wzrok, zaczynając bawić się rąbkiem swojej koszuli, przez co Jungkook oblał się zimnym potem. Nie, nie, nie. Czyżby Taehyung miał wątpliwości?
— Taeś… Co się dzieje? Nie kochasz mnie już? — Złapał jedną dłonią podbródek chłopca, zmuszając go tym samym do kontaktu wzrokowego, przed którym ten usilnie się bronił, jakby chciał coś ukryć. Coś, co Jeonowi nie przypadnie do gustu, tego brunet był niemalże pewien.
— Ty… My… Przecież ostatnimi czasy nawet nie rozmawialiśmy. Całkiem się ode mnie odciąłeś, nie walczyłeś o tę znajomość, nie mówiąc już o związku. Co się stało, że nagle sobie o mnie przypomniałeś? I dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
— Chciałem przylecieć tutaj dopiero wtedy, gdy będę pewien swojej pracy. Ostatnio byłem zajęty, nie miałem głowy do niczego, ciągle tylko rysowałem kolejne projekty, by mieć na tyle mocną pozycję, by mnie tu dali. A co do tego, to po prostu postanowiłem zrobić ci niespodziankę…
— Trzy miesiące, Jungkook. Przez trzy miesiące nie dawałeś znaku życia…
— Nie chcesz mnie? — zapytał brunet, kładąc i drugą dłoń na policzek Tae. Jego ciało lekko się trzęsło, zdenerwowanie przejęło nad nim kontrolę, a każda sekunda milczenia, pogłębiała stan niepewności i frustracji.
Nie tak sobie to wyobrażał. Nigdy nie spodziewałby się, że chłopak zacznie zadawać pytania i dociekać, przecież zawsze był słodki i nawiny, gotowy zrobić wszystko to, czego on sobie zażyczył. Czy to możliwe, że ten okres czasu aż tak na niego wpłynął, jednocześnie wymazując z niegdyś przepełnionego miłością serca osobę, za którą gotów skoczyć był w ogień?
Jego kciuki napierały na zaróżowione lico chłopca, dla którego widać odpowiedź nie była jednoznaczna. Jungkook najchętniej rozpłakałby się tu i teraz, wylewając z siebie wszelki żal, musiał jednak być silny. Nie miał zamiaru przegrać.
— Ja… — zaczął mniejszy, unosząc w końcu twarz, by zaraz wbić swoje ciemne oczy w te Jungkooka. — Powiedz mi szczerze… Naprawdę myślałeś, że po pół roku nadal będę kochał cię tak samo mocno? Czy wierzyłeś, że gdy tylko się tu zjawisz, to ja ciągle tak mocno i namiętnie chciałbym mieć cię tylko dla siebie?
— Nawet nie dopuszczałem do siebie innej myśli — przyznał, puszczając ukochaną twarz, z niemałym zawodem wymalowanym na twarzy. — Jeżeli jednak coś się zmieniło, to nic nie szkodzi. Zawalczę o ciebie i zmienię twoje uczucia, bo te pół roku było dla mnie za trudne.
— Zawalczysz?
— Jasne, w końcu cię kocham.
Taehyung zaskoczony rozchylił swoje wargi, gdy dotarł do niego sens tych słów.
— Kochasz mnie?
Jungkook uśmiechnął się lekko, pochylając się nad chłopakiem tak, że ich twarze dzieliły milimetry. Skinął tylko głową, na co oczy Kima zabłysnęły, a w kącikach pojawiły się łezki.
— Bo ja ciebie też ciągle kocham, Jungkook. Myślałem, że o mnie zapomniałeś, że to nic dla ciebie nie znaczyło… Przecież cię zawsze obrzydzałem…
— Tae, kochanie. — Jeon zdecydowanym ruchem objął kruche ciałko, wtulając w siebie coraz bardziej rozklejającego się blondyna. Czuł, jakby cały smutek, złość, każda negatywna emocja go opuściła, wystarczył tylko dotyk małych dłoni na jego plecach i zapach jego skarba, za którym tęsknił każdej nocy. — Byłem idiotą i uzmysłowiłem to sobie zbyt późno. Miałem ochotę wsiąść w kolejny samolot i lecieć za tobą, ale nie chciałem być pasożytem, bo zbyt długo wykorzystywałem twoją dobroć. Zbyt zaślepił mnie prestiż tego otoczenia, przez co tylko cię raniłem. Koniec z tym jednak. — Ucałował czółko starszego, mocniej go ściskając. — Od dzisiaj będziesz moją prawdziwą księżniczką i zrobię wszystko, byś był szczęśliwy.
— Nie musisz nic robić. Bądź przy mnie tylko, bo bez ciebie nie miałem ochoty nawet żyć. - Taehyung załkał, zaciskając piąstki na koszuli Jungkooka, który chociaż powinien być zasmucony płaczem chłopaka, to po prostu sam do siebie się uśmiechał. W końcu go miał już tylko dla siebie.
— Będę zawsze, Tae. Nigdy już cię nie opuszczę, dlatego skończmy ten głupi, niepoważny romans, a zacznijmy prawdziwy związek, bez umów i tajemnic. Kocham cię.
— Ja ciebie też kocham, Jungkookie.
Młodszy nie byłby w stanie słowami opisać, jak mocno jego serce zabiło, gdy ich wargi złączyły się w długim, wypełnionym tęsknotą pocałunkiem. Usta Taehyunga całkowicie mu się poddały, dając mu największą rozkosz, jakiej tylko mógł doświadczyć w całym swoim marnym życiu.
Nijak miały się do tego wszelkie ich stosunki, bo te miesiące uzmysłowiły mu wszystko, a każda minuta z dala od Kima, trwała dla niego jak wieczność.
Teraz w końcu miał go w swoich ramionach - kochającego, bezbronnego.
Należącego tylko do niego już na zawsze.




***


           — Weź ten mniejszy, nie będziesz się przemęczać, ja sobie poradzę.
Jungkook sięgnął po dwa dość duże kartony, układając je jeden na drugim, by łatwiej było je przetransportować. Kątem oka zerknął na blondyna, który grzecznie złapał za ten przez niego wskazany, po czym obaj ruszyli w stronę eleganckiego budynku. Skierowali się w stronę windy, gdzie młodszy już nie powstrzymywał wielkiego uśmiechu, który cisnął się na jego usta. W końcu udało mu się kupić mieszkanie, odpowiednie dla dwóch osób, by mogli zamieszkać tam razem i spędzać ze sobą każdą możliwą chwilę. Wprawdzie kosztowało go to sporo wyrzeczeń, musiał bowiem ostro oszczędzać i wydać na nie wszystkie pieniądze, które zarobił i w Korei, i tutaj w Japonii. Nie mniej jednak był z siebie zwyczajnie dumny. Nareszcie sam coś osiągnął, nie był już wrzodem na zgrabnych pośladkach Tae. Starszy niby ciągle powtarzał, że mogą zamieszkać w jego wielkiej willi, którą dostał od ojca, Jeon jednak nie mógł pozwolić na to, by znowu zmienić się w utrzymankę swojego chłopaka, zbyt długo już wykorzystywał jego dobroć i naiwność. Teraz on miał zamiar ich utrzymywać, co z jednej strony wydawało się irracjonalne. Kim bowiem miał środki na każdą, nawet najbardziej szaloną zachciankę. Udało mu się jednak przekonać go, że zaczną życie jak prawdziwa para, a blondyn był zbyt szczęśliwy, by się wykłócać. Była to zresztą i ogromna motywacja do dalszej pracy dla Jungkooka, bo nie chciał, by jego słońce zmieniło się w nieszczęśliwego człowieka, dlatego musiał zapewnić mu godny byt, chociaż względnie podobny do tego, do jakiego był przyzwyczajony.
Winda się rozsunęła, a oni wyszli na przestronny korytarz, zaraz podchodząc do nowych, jasno brązowych drzwi, które Jungkook szybko otworzył, przepuszczając starszego przodem. Odstawili kartony na boki, zsuwając potem ze stóp buty i to była ostatnia czynność, którą samodzielnie wykonać mógł Tae, chwilę później tkwił już bowiem w objęciach zadowolonego bruneta.
— Myślałem, że już nigdy to nie nastąpi, wiesz? - szepnął, składając na policzku swojego maluszka delikatny pocałunek.
— Ja też. Cieszę się, że będziemy ze sobą cały czas. Spanie samemu jest naprawdę przykre.
Blondyn zamruczał cicho, dając się wziąć na ręce, by po chwili wtulić się w umięśniony tors młodszego. Ten przesunął dłoń na pośladek chłopaka, by przypadkiem nie osunął się na podłogę, drugą delikatnie głaszcząc ulubioną część ciała swojego kochania, tuż po ustach. Jego słabość do tych pięknych ud zamiast się ustabilizować, wręcz rosła, jednak było to nieistotne, bo miał go teraz tylko dla siebie.
— Będziemy już zawsze spać razem, obiecuję.
— Zawsze? Obiecujesz? — Blondyn przechylił głowę na bok, oblizując swoje pełne wargi, a Jeon przytaknął, całując je delikatnie.
— Musimy tylko załatwić jedną formalność.
— Co? — Mniejszy odsunął twarz i kilka centymetrów, mrużąc powieki. Wyglądał jak słodki koteczek i Jungkook naprawdę chciałby go teraz całego wycałować, musiał jednak się powstrzymywać, bo wszystko popsuje. Ruszył przed siebie, w stronę urządzonego przez siebie salonu. Mieli zrobić to razem, on jednak chciał od razu mieć wszystko gotowe, więc nawet ramki z ich zdjęciami stały już poustawiane na półkach. Tylko tak mógł osiągnąć swój cel.
— Hm. Twój tata musi dać nam swoje błogosławieństwo i oddać mi twoją rękę, byśmy mogli polecieć do Ameryki i tam się pobrać.
— C-co? — stęknął, zaciskając dłonie na ramionach młodszego, po chwili niemal wbijając w nie paznokcie, gdy dostrzegł stół zastawiony po brzegi wielkimi wazonami z kwiatami. Ujrzał także swojego ojca oraz braci z Choą, która stała obok najstarszego z rodzeństwa. — Co wy tu robicie? Co to ma być? — Szybko zsunął się z rąk Jungkooka, mrugając kilkakrotnie.
— Cii, Tae. To nie jest teraz istotne. Ważniejsze jest to, czy chcesz za mnie wyjść i znosić już do końca swoich dni. Więc?
Brunet złapał dłoń swojego chłopca i wsunął na serdeczny palec delikatny, dość prosty pierścionek. Ten jeszcze bardziej zszokowany wodził spojrzeniem to do srebrnej obrączki, to do Jungkooka.
— Ty tak serio?
— Bardziej serio chyba się nie da.
— Jeju, Jungkookieeee! — pisnął starszy, zarzucając mu ręce na szyję. — Kocham cię!
— Ja ciebie też kocham, księżniczko.




***


Taehyung mógłby przysiąc, że nigdy w życiu nie czuł takiej radości, jak w tej chwili. Dzień ten był chyba najpiękniejszym w jego życiu i miał wrażenie, że lada chwila obudzi się, a cała ta sytuacja okaże się być snem. Kochający go Jungkook, wspólne mieszkanie i zaręczyny, które uszczęśliwiły nie tylko jego, ale i bliskich, gdyż ci prawie się popłakali, bo w końcu mogli zobaczyć go bez zmartwienia wymalowanego na twarzy.
Nic już nie było w stanie popsuć mu nastroju. Nawet Choa, która jak się okazało była w ciąży z Jinem, dzisiaj go nie irytowała, wręcz przeciwnie. To miłe, że również przyleciała na oświadczyny i nawet kupiła im w ramach prezentu bransoletki dla par, z wygrawerowanymi imionami i dzisiejszą datą. To słodkie, a Tae przecież kochał słodkie rzeczy. Nadal wprawdzie wolał tani rzemyk od Jungkooka, który dostał na pierwszej wycieczce do Japonii, ale przecież może nosić dwie.
Japonia… Nie sądził, że akurat w tym kraju doświadczy najprzyjemniejszych przeżyć i spotkają go najmilsze sytuacje. Chociaż tak bardzo go nienawidził, to teraz w życiu nie chciałby przeprowadzać się gdzieś indziej. Tu spędzili czas wiele miesięcy temu, to tutaj Jungkook wyznał mu miłość. Tu było jego miejsce, u boku swojego ukochanego mężczyzny, który teraz obejmował go czule, od czasu do czasu muskając czoło, a on sam powoli odpływał, zmęczony przez alkohol i nadmiar wrażeń.
I kto by pomyślał, że zaczepienie przystojnego chłopaka pod firmą, okaże się być jego drogą do szczęścia, a jego z pozoru zły romans zakończy się w dobrą miłością.






~~Koniec



// No to koniec! Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało i Was nie zawiodłam <3 Dziękuję, że wytrwaliście <3

środa, 30 listopada 2016

5. 'Cuz I'm a free bitch baby

— Jesteś śliski, ah! Ju-jungkook...  — Kim jęknął, starając się nie osunąć na podłogę, co nie było proste, zważywszy na pokryte smarem i czarnymi śladami ciało bruneta, który przypierał go do ściany pracowniczej szatni, posuwając tak mocno, że ledwo łapał oddech. Obejmował go z całych sił, tym samym niemal wyrywając ciemne włosy, bo jako jedyne dawały mu jakąkolwiek, pozorną stabilizację, tłuste ramiona przecież nie nadawały się do tego.
Czuł palce Jungkooka na swoich pośladkach, podczas gdy wielki penis znowu otarł się o jego czuły punkt, doprowadzając go niemal do płaczu. Ogrom rozkoszy go przytłaczał, było mu za dobrze, gdy mężczyzna wsuwał się w niego z całą mocą, atakując ciągle już i tak zaczerwienioną i naznaczoną znamionami szyję, jakby był jakimś kawałkiem mięsa, a większy wygłodniałą bestią. To było zbyt przyjemne, zbyt gorące. Cała ta burdelowa atmosfera i jego rola posłusznej szmaty działa na niego jak narkotyk, pragnął z każdym pchnięciem więcej, głębiej, agresywniej. Co z tego, że jego plecy były już pozdzierane przez chropowatą powierzchnię magazynowej ściany, z której odpadał tynk. Co z tego, że znowu puszczał się z chłopakiem, którego znał tylko imię, podczas gdy jego chłopak pewnie siedział sam w domu. Chciał tego, było mu najlepiej na świecie i za nic w świecie nie mógłby przestać. Nie teraz, nie z Jungkookiem i jego pięknym ciałem.
— Ja pierdolę! Kook! - pisnął, zaciskając powieki. Uderzył mocno głową w ścianę, jednak wszechogarniające mroczki nie zaalarmowały go w żaden sposób, od kilku minut bowiem był w innej rzeczywistości, gdzie istniał tylko on i jego mechanik. — Cholera!
— Nie krzycz, bo zaraz i ja zacznę. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - Cichy głos wydobył się spomiędzy warg Jungkooka, którego ruchy stały się coraz bardziej chaotyczne. Przesunął on jedną dłoń na brodę Tae, zmuszając go do przyjęcia dogodniejszej dla niego pozycji, następnie zaś wgryzł się w opuchniętą wargę, przecinając ją ostrymi zębami.
— Ahhhhh! — jęknął mniejszy, starając się wyrwać zranione wargi z mocnego uścisku, jednak bezowocnie. Zamiast tego tylko powiększył swoje rozcięcie, a w ustach poczuł metaliczny posmak krwi. Nie zdążył jednak nawet się zdenerwować, bo jego prostata po raz kolejny została wypieszczona przez tego cholernego, perfekcyjnie sprawnego członka, który wyniszczał go doszczętnie.
— Kurwa, Tae…
— Jungkookieee…
Kropelki potu spływały po jego skroni, on zaś resztką siły objął mocno Jungkooka za szyję, wtulając nos w jego mokrą skórę, podczas gdy penis w jego wnętrzu wykonywał kolejne pchnięcia, które doprowadziły go do definitywnego końca. Jego członek wybuchnął pomiędzy ich ciała, a z oczu poleciało kilka łez frustracji, która w końcu znalazła swoje ujście. Poczuł ulgę, ale i niesamowitą przyjemność, która zawładnęła kruchym ciałem i całym umysłem. Czuł się jak bezbronne stworzenie, całkowicie skazane na dopieszczającego go właściciela, Jungkook bowiem ciągle drażnił jego prostatę, wydłużając szczytowanie i wymuszając u niego kolejne łzy.
Nie sądził, że kiedykolwiek popłacze się w czasie seksu. To, co robił z nim ten facet, przekraczało wszelkie dotychczasowe wyobrażenia, był bowiem pewien, że krzyki Dasom przy jego piskach były niczym. Jungkook był perfekcyjnym kochankiem i chociaż nie miał prawie doświadczenia, to wiedział, że na nikogo lepszego trafić nie mógł. Nawet najmniejszy dotyk go podniecał, co tu zaś mówić o seksie, gdy nadzy, narażeni na odkrycie przez pracowników warsztatu, pieprzyli się jak uprzednio rozdzieleni kochankowie. Co mu więc pozostało, jak nie pociąganie nosem i to przyjemne uczucie, gdy mężczyzna w nim doszedł, mocno przytulając?
— Chyba musisz zostać moją żoną, Tae.
— Dla ciebie zostanę nawet osobistą dziwką - szepnął, wycierając nos w ramię bruneta, który tylko zaśmiał się krótko, czule całując szyję mniejszego.
— Nadal wolę żonę. Będę mógł zamknąć cię w domu i brać po pracy codziennie.
— Teraz pieprzymy się w pracy, mała różnica. - Uśmiechnął się delikatnie, odsuwając twarz od przyjemnie spoconego ciała, by spojrzeć na zadowolonego Jungkooka, który tym razem musnął jego wargi, przesuwając dłonie na jego uda, by móc go mocniej trzymać. Zmęczenie bowiem obojgu dawało się we znaki.
— Owszem, ale wtedy miałbym dwa stosunki, a tak mogę liczyć tylko na jeden.
Tae delikatnie się zarumienił, jednak nie spuścił wzroku. Zamiast tego zaczął składać delikatne pocałunki na dolnej wardze kochanka, całkowicie zauroczony jego słowami. Był pizdą. Czułe pierdolenie działało na niego równie mocno, co kolorowe galaretki, nic więc dziwnego, że w tym momencie gotów był zrobić dla tego faceta wszystko, nawet wskoczyć w suknię ślubną.
— Obiecałeś mi wycieczkę, Jungkook. Wszystko może się jeszcze wydarzyć.
Przesunął wskazującym palcem po policzku roześmianego bruneta, wzruszając ramionami. Cóż. Sam był równie niewyżyty, czemu miałby sobie odmawiać?




***




Zaciągnął się dymem, odchylając nieco głowę do tyłu. Czuł się wyjątkowo dobrze, papierosy były bowiem dla niego prawdziwym ukojeniem, a dodatkowo obecność seksownego faceta obok, dodawała całej sytuacji dodatkowego uroku. No, plus wielki, czarny motocykl, który w połączeniu z resztą, podniecał blondyna aż za bardzo.
Jungkook odchylił się nieco, a skórzana kurtka osunęła się z jego ramienia, ciągnąc za sobą i luźną koszulkę, tym samym odsłaniając jeden z tatuaży. Mniejszy przełknął z trudem ślinę, wpatrując się w odstający obojczyk i wyraźnie zaznaczone mięśnie na piersi. Nawet tak małe, z pozoru błahe gesty, w tym momencie działały na niego jak dobre, ostre porno. Brunet dodatkowo chyba nie zdawał sobie sprawy z grzeszności własnej postawy, bo zaczął rozciągać szyję, machając głową to na lewą, to na prawą stronę, w końcu zaś przysunął ją w stronę Tae, na co ten szybko wpił się w usta mężczyzny, wypuszczając spomiędzy swoich dym ich wspólnego papierosa.
— Chyba cię uwielbiam, Tae. - Jungkook uśmiechnął się, gdy siwa strużka opuściła już i jego płuca, a ciemne, przenikliwe oczy, poczęły niemal przewiercać blondyna na wylot, co oczywiście znalazło odzwierciedlenie w jego zaczerwienionych policzkach.
— Twoje teksty na podryw są beznadziejne, wiesz? - westchnął niby zażenowany, chociaż tak naprawdę bardzo mu to odpowiadało. Narcyzm, ukryty w odmętach jego złożonej osobowości, dawał o sobie przecież często znać, a Jungkook ciągle mile łechtał jego nienasycone ego.
— No widzisz, a mimo wszystko rumienisz się jak nastolatka. Oboje w takim razie musimy być beznadziejni, a to oznacza, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Taehyung nadął nieco policzki i szybko objął mocno mężczyznę w pasie, wtulając twarz w skórzaną kurtkę, przesiąkniętą zapachem benzyny, papierosów oraz perfum bruneta. Mieszanka ta była na tyle przyjemna, że nie mógł się powstrzymać przed cichym westchnieniem, na co tamten wybuchnął śmiechem, przenosząc wolną dłoń na te złączone na swoim brzuchu, drugą zaś nakierował na swoje wargi, by znowu zaciągnąć się dymem papierosa.
— To naprawdę fascynujące, że w jednej chwili jesteś zbuntowanym, nadpobudliwym dzieciakiem, chwilę potem spragnionym uczuć napaleńcem, by zaraz słodko się rumienić i wyglądać jak potrzebujący miłości koteczek.
— Nie czepiaj się, głupku.
— Będę, taki już mój urok. Zresztą to nawet nie czepianie się, a stwierdzenie faktów, księżniczko.
Brunet przysunął wargi do twarzy Tae, na co ten od razu do nich przywarł, pozwalając, by dym zajął teraz i jego płuca. Wpuścił go w siebie niemal zachłannie, nie przerywając jednak słodkiego pocałunku, wręcz mocniej napierając na usta Jungkooka, który zadowolony przedarł się gorącym językiem do wnętrza jamy ustnej, by pogłębić pieszczotę.
Mniejszy cicho sapnął, zaciskając dłonie na koszulce Kooka, samemu przywierając torsem do umięśnionych pleców. Nie było mu wygodnie, w takich momentach seksowna, skórzana kurtka tylko przeszkadzała, nie miał jednak jak się jej pozbyć, musiałby bowiem puścić mężczyznę, a tego nie chciał. Kusząco napięte mięśnie brzucha w końcu zbyt mocno go wabiły, a kimże on był, by się im oprzeć?
— Pieszczoch. — Brunet oderwał się od jego ust, zaraz i wyplątując z uścisku drobnych rączek. Szybko zeskoczył z motocykla, zaczesując przy okazji rozwiane przez wiatr włosy do tyłu, by mu nie przeszkadzały. Następnie zaś złapał chłopca za uda, biorąc na ręce jak małpkę, w którą Tae rzecz jasna się zmienił, od razu obejmując szyję i pas mężczyzny swoimi kończynami.
— Wcale nie.
— Jasne, jasne. Jaki z ciebie brzydki kłamczuch.
Mniejszy wygiął usta w podkówkę, wpatrując się w twarz bruneta, który niespiesznie podszedł do skraju wzniesienia, na które wjechali.
— Czemu brzydki? Nie chcę być brzydalem.
— Hm? — Jungkook zmarszczył ciemne brwi, przenosząc wzrok na wielkie oczka Tae. Ucałował krótko jego nos, po chwili wracając do podziwiania zachodzącego słońca, które przyjemnie zaróżowiło wieczorne niebo, dodając całemu ich spotkaniu nieco magicznego klimatu. Chociaż żaden z nich raczej romantykiem nie był, to widok ten obojgu odpowiadał. — Nie jesteś brzydalem, tylko brzydko kłamiesz, a to różnica, Tae.
— Więc, w skali od jeden do dziesięciu, ile byś mi dał? - Blondyn przechylił głowę na bok, trącając nosem szorstki policzek trzymającego go mężczyzny, którego palce wodziły ostrożnie po wrażliwych udach. Nie były to zaborcze, gwałtowne ruchy, stali bowiem w niezbyt bezpiecznym miejscu, a dodatkowo upuszczenie blondyna mogłoby zakończyć się tragedią i histerycznymi krzykami, trzeba było tego uniknąć. Tak subtelne gesty jednak każdemu odpowiadały.
— Osiem w tych ubraniach — odparł wyższy, zerkając kątem oka na odrobinę naburmuszonego chłopaczka, starającego się ukryć niezadowolenie, co nieudolnie mu niestety wychodziło.
— Tylko?
— Bez ubrań niestety nie mogę ocenić, bo nie potrafię do tylu liczyć. Wybacz, jestem tylko mechanikiem, daleko mi do wykształconych ludzi, którzy zapamiętują jakieś biliony, czy tam tryliony. - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, zaciskając dłonie na udkach Tae, na którego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, powoli przechodzące w buraczkowy kolor.
— Co za idiota….
— No i co z tym mogę zrobić? — Westchnął Jungkook, wtulając twarz w szyję blondyna. Delikatnie przesunął wargami po słodkiej skórze, na koniec składając na niej kilka czułych pocałunków, po czym dodał: — Liczb jest nieskończenie wiele, tyle pamiętam z matmy. Ty zaś dzisiaj, przy tej ścianie, wyglądałeś jeszcze bardziej nieskończenie pięknie. Chyba nikt nigdy nie był równie nęcący. — Dłonie mężczyzny mocniej naparły na kawałek nóg, tuż pod pośladkami chłopaka. — Twoje uda są po prostu fenomenalne, mam ochotę je sobie wytatuować, by móc zawsze mieć przy sobie. Nawet teraz pociągają mnie tak cholernie, że najchętniej bym je wylizał calutkie, bo to chyba najpiękniejsze dzieło, jakie zostało stworzone.
Taehyung czuł, że jego poliki niemal pulsują, a uda mimowolnie zaczęły zaciskać się na biodrach większego, by jakoś dać upust narastającemu podnieceniu, które wywołały te wszystkie komplementy. Wiedział wprawdzie, że jest wyjątkowo urodziwym chłopakiem, w dzieciństwie wszyscy się nim zachwycali i uważali za aniołka, z ust Jungkooka jednak wszystko brzmiało tak cudownie, że aż miał wrażenie, że mechanik robił sobie z niego jaja.
— Kpisz sobie ze mnie. Nie nabiorę się na takie teksty.
— Mówię prawdę. Naprawdę cholernie mi się podobasz. Jednocześnie cieszę się, że nie jesteś skończonym idiotą, bo miałbym prawdziwy dylemat. — Mężczyzna obrócił się z mniejszym na rękach i znowu znalazł się przy motocyklu, na którym posadził chłopca. Swoje dłonie zaraz przeniósł na wąską talię, samemu przywierając możliwie najciaśniej do szczupłego ciałka. — Nie lubię głupków, a jednocześnie mam wrażenie, że jak w domu wyobrażę sobie twoje nagie, wijące się ciało, to mi stanie. A możesz mi wierzyć, to nie jest takie hop-siup.
— Jesteś nienormalny.
— Hej. To twoja wina, jesteś za bardzo w moim typie. - Jungkook wzruszył ramionami. Zwilżył językiem wargi, następnie podwinął bluzkę Tae, by dostać się do ciepłego brzuszka, pokrytego gęsią skórką. — Plus lubisz się kochać tak, jak i ja chcę. Nie boisz się publicznych miejsc, niewygodnych pozycji. Pasujemy do siebie.
— Hm… — Kim uśmiechnął się szeroko i złapał większego za pasek od spodni, sprawnie go odpinając. — Wiesz… Tam w warsztacie zastanawiałem się, czy coś twojego pasuje do czegoś mojego, chyba czas to sprawdzić.
Szybko zsunął się z maszyny i pociągnął dolne odzienie bruneta ku ziemi, by mieć przed oczami jego nagiego, lekko pobudzonego penisa. Wiercił się odrobinę, by ułożyć kolana na nierównej trawie, po chwili jednak ujął w dłoń jądra mężczyzny, miarowo je ugniatając. Nie miał za bardzo pojęcia co robić, siusiaka w dłoni miał tylko swojego, bo tego Jimina ledwie tknął palcem, gdyż wtedy bardzo się członków bał. Postanowił jednak teraz po prostu sprawić sobie przyjemność. No i Jungkookowi przy okazji.
— Nie sądziłem, że tak szybko padniesz na kolana, Tae. — Wielka dłoń mężczyzny znalazła się na głowie Kima, jednak nie popędzał go, pozwalając mniejszemu na zabawę i powolne badanie struktury swojego przyrodzenia. Nie chciał go spłoszyć, bo chociaż Tae starał się emanować pewnością siebie, to w jego oczach wyczytać mógł, że nie do końca jest przekonany do tego wszystkiego.
— Padam pierwszy raz, więc mnie nie denerwuj, bo mogę niechcący ci odgryźć siusiaka.
Brunet więc już się nie odezwał, stęknął tylko ciężko, gdy język Tae znalazł się przy jego główce.
Ruchy mniejszego były powolne. Delikatnie, ale i niebywale kusząco masował on ustami pojedyncze fragmenty członka Jungkooka, składając od czasu do czasu soczysty pocałunek na wybranym przez siebie kawałku. Chciał się nim bawić, nacieszyć i chociaż zdawał sobie sprawę z uczucia, jakie musiało męczyć Kooka, taka forma wydawała mu się najodpowiedniejsza.
Penis z każdą pieszczota twardniał, a on pozwalał sobie na coraz to odważniejsze zabawy. Ostrożnie wsuwał i wysuwał główkę, drażniąc ją zębami, ale i liżąc lubieżnie, niczym najlepszego lizaka, a przyspieszony oddech bruneta tylko popychał go ku dalszemu pochłanianiu interesu, który potrafił dać mu tyle radości. Nie miał pojęcia, jak taka z pozoru całkowicie normalna męskość, mogła wpływać na jego ciało tak bardzo, że gotów był porzucić wszelkie krępujące go wstydliwości i oddać się mu ot tak, od ręki.
— Wszystko masz cudowne, Tae… — Jungkook zaczął bawić się blond kosmykami, podczas gdy klęczący miał go już niemal do połowy pomiędzy wargami, sukcesywnie pochłaniając kolejne milimetry, chociaż było to dość niekomfortowe. Nie chodziło nawet o samą wielkość, a po prostu o to, że trzon drażnił jego dzyndzelki tam w środku, przez co nieco go skręcało. Nie chciał jednak wyjść na pizdę i wsunął penisa jeszcze trochę. — Mój piękny…
Tae naprawdę chciał dać mu więcej. Pragnął poczuć się jak te wszystkie pasywy w pornolach, którym sperma spływała z brody. Ciąganie za włosy i posuwanie w usta musiało być cudowne, jednak życie go nie kochało, bo chwilę później szybkim ruchem wyciągnął członka i zwymiotował wprost na buty przerażonego Jungkooka.




sobota, 26 listopada 2016

4. 'Cuz I'm a free bitch baby

             — Noona?
Taehyung niepewnie wszedł do kuchni, gdzie dziewczyna właśnie gotowała obiad. W całym domu roznosił się przyjemny zapach makaronu i sosu, który był jej specjalnością. On jednak nie miał nawet siły myśleć o jedzeniu, bo zwyczajnie czuł się niekomfortowo i postanowił o tym porozmawiać, a tylko Dasom była pod tym względem godna zaufania.
— Tak, Tae? Za dziesięć minut powinno być gotowe, jeśli o to ci chodzi. — Rudzielec uśmiechnął się delikatnie, mieszając w obszernym garnku potrawę, raz po raz coś dorzucając do środka.
— Nieee… Nie chodzi o jedzenie, to coś całkiem innego — mruknął, siadając na blacie tuż obok niej. Zacisnął dłonie na jego brzegu, krzywiąc się przy tym, na co ta od razu zmniejszyła ogień, przyglądając mu się z uwagą.
— Hm?
— Troszkę się wydarzyło i w sumie nie mam komu się wyżalić, bo Namjoon dopuściłby się mordu na kilku istnieniach, a reszcie chyba nie ufam.
— Jeju, popsułeś mu motocykl? Przecież on się zapłacze i skoczy z okna, a ja tyle czasu mu te kluski gotuję! — jęknęła cicho, wymierzając w niego drewnianą łyżką. Blondyn zaśmiał się krótko, szybko łapiąc ją zębami, by zlizać delikatny sos.
— Nie, to coś gorszego. Obiecaj, że nie wygadasz.
— O ile jedzenie się nie zmarnuje, to nie. Masz moje słowo. — Wyrwała łyżkę z jego ust i wsadziła ją z powrotem do garnka, mieszając od spodu, by przez nieuwagę nic się nie przypaliło. Tae w międzyczasie układał sobie w głowie piękne przemówienie, jednak tego typu informacji chyba nie dało się ładnie przedstawić.
— W dupci mi dziwnie jest… — mruknął, spuszczając wzrok, podczas gdy Dasom wydała z siebie odgłos zdziwienia.
— W sensie masz rozwolnienie? Mam jakieś tabletki, zaraz mogę poszukać.
Taehyung sapnął ciężko, nie mając pojęcia jak to przekazać. Już pójście do przedszkolanki kilkanaście lat temu z wiadomością, że popuścił ze śmiechu, teraz wydawało mu się mniej żenujące, a wtedy przecież widziały go inne dzieci.
— Chciałbym. Znaczy… — podrapał się nerwowo po głowie. — Bodałemdupyichybamniezaraził.
— A tak powoli i po mojemu?
— No… Bo jak ostatnio byłem z Namjoonem i Hoseokiem w tym warsztacie, to ten… Chyba dałem się przelecieć.
Dasom zmarszczyła nos i wyłączyła palniki, zaraz siadając obok młodszego, który zaczął wykręcać swoje palce na wszystkie strony, by nie czuć się beznadziejnym gówniakiem, co nie było proste.
— Z Hoseokiem? No wiesz, dawno nie uprawiałeś seksu, może cię boleć. — Dziewczyna westchnęła, przykładając palec wskazujący do brody. — Aż taka bestia?
— Ale noona, ty nic nie rozumiesz! — stęknął, łapiąc ją za nadgarstki, by spojrzała na niego i zaczęła traktować to wszystko poważnie. — Z Hoseokiem nie spałem nigdy, to było z tym całym Jungkookiem. Chociaż z nim to nawet spanie nie było, raczej po prostu mnie pieprzył…
— Co? Tentegowaliście się pod nosem Nama i Hobiego? Mamusiu, przecież to takie ryzykowne! Mogli tam wejść! — Dasom przysunęła twarz do tej Tae, zagryzając nerwowo wargi.
— No brat wszedł, ale Jungkook zdążył mnie schować. Powiedzmy. Mniejsza jednak. — Wbił mocniej palce w ręce dziewczyny, która nie spuszczała z niego zdziwionych oczu.
— Ale żeby tak z nowopoznanym? Przecież dzień wcześniej nawet jego imienia nie znałeś. Z Hoseokiem jesteś już jakiś czas, a nadal tylko buzi, jak więc tak…
— Bo to tak nagle… Ja nie miałem nawet jak uciec! Podszedł do mnie, zaczął dotykać i mówić, że jestem jego, że chce mnie nago i tak jakoś… Noona! Ty nawet nie wiesz jaki on był seksowny! Jak się rozebrał, to mi prawie serce wyskoczyło, bo miał tatuaże — stęknął, wyginając usta w podkówkę. — No i co on tam wyrabiał! Ustami chyba wszędzie mnie wypieścił, językiem też i jak we mnie…
— Ej, ej! Taeś, kochanie moje najsłodsze... — Ruda wyrwała nadgarstki z jego uścisku i położyła dłonie na ramionach młodszego. — Bez szczegółów. Mów o co chodzi w takim razie, bo zaraz będzie mi mokro, a Nam wróci dopiero za godzinę i co ja zrobię? Skoro było ci z nim dobrze, to w czym problem?
— No bo… Nie miał nawilżenia i wziął jakiś olej. Nie wiem, do silnika chyba? Nie znam się, ale jebało i ten… Teraz nie mogę się załatwić w spokoju, bo tam mam dziwnie. Jakby to powiedzieć. No kurde, mam chorą dupcię i nie wiem co zrobić! Chyba się coś poraniło i tak mi tam sucho. Jungkook mnie tam potem wymył, ale i tak chyba jestem chory.
— Tae, czy wy jesteście normalni? Mam nadzieję, że się mylisz i to nie był silnikowy, bo przecież od tego można dostać raka skóry!
— Nooooona, nie stresuj mnie, już i tak mnie boli! — Taehyung stęknął płaczliwie wiercąc się na blacie, na co dziewczyna szybko złapała go za dłoń i pociągnęła go w stronę korytarza.
— Ubieraj się, amebo. Jedziemy do lekarza.
— Ale to wstyd…
— No cóż… To kara za zdradę, czy coś.




***




       Przez następne dni Tae cierpiał katusze. Nie ruszał się z domu, udając chorobę, z czym nieco pomagała mu Dasom, wsadzając termometr do ciepłej wody, by mieć dowód dla Namjoona. Jednocześnie chodziła mu do apteki po lekarstwa i nawet zaproponowała, że pomoże mu z aplikacją. Chłopak jednak aż na takie upokorzenie nie był gotowy i sam zajmował się swoimi czterema literami, chociaż gest doceniał, bo kto inny byłby gotowy smarować mu odbyt śmierdzącą maścią i wsadzać czopki? No właśnie, nikt.
       Hoseokowi słowem nie wspomniał o czymkolwiek, nie miał ochoty nawet go widzieć, bo gdyby nie był pierdołą, to on nie przespałby się z Jungkookiemi i teraz nie cierpiał. Wprawdzie wiedział, że to i tak jego wina, myśl tę jednak odrzucał, bo wolał postrzegać swoją osobę raczej w kategoriach ofiary. Rozmawiał o tym wprawdzie z dziewczyną Namjoona, która radziła mu, by wszystko wyznał i zakończył ten bezowocny związek, nie miał jednak odwagi tego zrobić, plus było to wygodne. Brat nie panikował, że widuje się z jakimś chłopakiem, bo przecież jest zastraszony Hoseok. Nie to, by miał zamiar się z Jungkookiem spotykać. Przyszedł pod warsztat tylko dlatego, by go opierniczyć i ewentualnie wiertarką przewiercić odbyt, by nie mógł zrobić kupki przez miesiąc, jak nie lepiej.
Popchnął drzwi i wszedł do środka, zaraz kierując się w stronę pomieszczenia, w którym uprzednio pieprzył się z tym idiotą. Nie bawił się w pukanie, od razu przekroczył próg i zaczął rozglądać się po warsztacie, w poszukiwaniu swojej dzisiejszej ofiary. Niestety w momencie, gdy jego biedne oczy dostrzegły szerokie plecy z wytatuowanym na nich wilkiem, błyszczące od potu ramiona i rozczochrane włosy, jakoś cała odwaga go opuściła.
— Dupek — mruknął cicho, odgarniając z czoła grzywkę, z niewiadomego powodu zrobiło mu się gorąco. Ten idiota pewnie przeczuwał, że się tu pojawi, dlatego też rozebrał się, seksownie spocił i pochylał się nad wielkim motocyklem, wyglądając jak młody bóg. Jak on miał krzyczeć na kogoś tak perfekcyjnego? To zamach na jego prawie-dziewicze oczy i zmysły.
— Hm? — mężczyzna odwrócił się, unosząc grubą brew ku górze. Jego usta rozchyliły się w zaskoczeniu, po chwili jednak wykrzywił je w uśmiechu. — Cześć, Tae.
— Uh, cześć. — Blondyn skrzywił się, obserwując uważnie jak wyższy odstawia na bok klucz, podchodząc do niego zaraz. Nim się obejrzał, był już w silnych objęciach Jungkooka, który zaatakował jego usta, nie dając mu nawet okazji do protestu. Zwyczajnie napierał na niego, rozchylając wargi językiem, by móc spenetrować gorące wnętrze sprawnym mięśniem.
Taehyung chciał go odepchnąć, naprawdę. Miał ochotę trzepnąć go w ten pusty łeb, zacząć krzyczeć i wyzywać, jak jednak mógł uwolnić się od tej zmysłowej męskości, emanującej od bruneta? Jak miałby wyplątać się z cudownych ramion, oderwać od zmysłowych ust, czy zrzucić z siebie dłoń, która z całą możliwą zapalczywością, zaciskała się na jego biodrze? Nie dało rady, Kook był zbyt silny i całował za fajnie, by się go tak pozbyć.
— Tęskniłem za tobą wiesz?

No i skurwiel mnie ma, cudownie.

— To czemu mnie nie odwiedziłeś? — szepnął, czując jak palce bruneta przenoszą się na jego pośladki, po chwili już lubieżnie ściskane. Z jego ust uleciał cichy jęk, na co większy uśmiechnął się, muskając wargami żuchwę oderwanego od rzeczywistości chłopca.
— Pewnie z tego samego, dla którego ty teraz przyszedłeś do mnie. Bardzo cię bolało, koteczku? — Pocałował brodę mniejszego, wzdychając jakby z żalem. — Przepraszam za wtedy, poniosło mnie i nie pomyślałem, że to tak ci zaszkodzi. Pociągasz mnie tak cholernie, że po prostu zmieniam się w zwierzę, które działa pod wpływem instynktu.
— Jungkook… — Tae czuł, jak jego policzki robią się gorące, a każdy gest mężczyzny wywoływał na jego ciele niekontrolowane dreszcze.
— Jeżeli cię to pocieszy, to nie miałem gumki. Pomyśl sobie, co czuł mój penis przez ten czas. Wsmarowałem w niego to gówno i potem musiałem wziąć urlop w pracy, bo chociaż nie płaczę, to wtedy miałem ochotę. Nawet sikanie bolało.
Taehyung mimowolnie się uśmiechnął, nieco niezdarnie zarzucając ręce na szyję bruneta. Przysunął swoją twarz do tej jego i delikatnie ucałował wąskie wargi mężczyzny, już w lepszym humorze.
— Aż tak bolało?
— Niestety, złapać się nie dało. Musiałem pójść do lekarza. Spojrzał na mnie jak na debila, bo kto normalny wsadza członka do czegoś takiego. No ale żyję i przeszło, chociaż od teraz będę już używał tylko sprawdzonych lubrykantów — Zsunął drugą dłoń na jego pośladki i podniósł go za nie, unosząc nad ziemią. Tae szybko owinął długie nogi wokół bioder bruneta, prezentując mu swój najsłodszy uśmiech. Skoro tak go bolało, to w sumie nie musiał już się mścić. Sam pamiętał, jak dokuczliwe było ukąszenie komara w siusiaka. Świadomość, że Jungkooka wszystko piekło była tak przerażająca, że aż satysfakcjonująca.
— No to chyba ci wybaczam, Jungkook. Chociaż żal nadal mam za to zwalenie mnie na ziemię. Miałem siniaka na pupie.
— Tak? Aj, przepraszam, wynagrodzę ci to dzisiaj, dobrze? — Brunet zagryzł wargę, zaraz muskając krótko usta zadowolonego Tae. Jednocześnie podszedł do szafki, na której ostatnimi razy pieścił go językiem, sadzając na tym samym miejscu. — Kończę za jakieś pół godziny, poczekasz? Zabiorę cię gdzieś na przejażdżkę, bo akurat podrasowałem moją kochankę.
— Każdemu proponujesz takie wycieczki? — Przechylił głowę na bok, wsuwając dłoń w ciemne kosmyki mężczyzny, na których całkowicie się skupił.
— Nie, bo większość ludzi nie ma nawet szansy na drugie spotkanie, a co tu dopiero mówić o randkach. — Wyższy ucałował szybko usta Tae i odsunął się, wracając do reperowanej maszyny. Kim tylko delikatnie się zarumienił, zaciskając dłonie na krańcach blatu.
Szlag. Przy tym facecie zmieniał się w rozmemłaną papkę, albo w jakieś rozlazłe gówno. Gdzie jego stanowczość, chęć do walki, która od rana go nie opuszczała? Czemu ten idiota owinął go sobie dookoła palca tak bardzo, że nawet nie miał siły zgrywać niezadowolonego, tylko niczym spragniony kochanek wskakiwał mu w ramiona, domagając się pieszczot? Czy to w ogóle mogło mieć miejsce? Może palił tutaj jakieś narkotyki i Tae jest po prostu odurzony, dlatego właśnie w tym miejscu myśli irracjonalnie? W domu było inaczej, nawet zaplanował tortury, a teraz nie mógł ich wykorzystać.


Taehyung nie spodziewał się, że obserwowanie pracującego mechanika mogło być tak fajne. Brunet ciągle napinał mięśnie, pochylał się, przecierał spocone skronie dłonią, a spodnie raz po raz kusząco się mu obsuwały, pokazując gumkę od bokserek, które, kurwa, działały na mniejszego, jak tanie wino na menela. Miał ochotę z wywalonym jęzorem tam podbiec, złapać za nie i dobrać się do seksownego wnętrza, pochłaniając je całe. Nigdy wprawdzie nie miał penisa w ustach, ale dla Jungkooka mógłby się poświęcić, teraz przecież nie myślał o niczym innym, jak właśnie na zerwaniu brudnych ubrań i wzięcia go w którąkolwiek dziurę. Potem ten by się przecież odwdzięczył…
— Możemy się zbierać, na dzisiaj mam koniec.
Blondyn ocknął się, słysząc przyjemny głos Jungkooka. Szybko zeskoczył z szafki i podszedł do niego, uśmiechając się szeroko, chociaż miał zamiar zgrywać niedostępnego.
— Nareszcie.
— Co za niecierpliwa księżniczka — westchnął większy, obejmując go jedną ręką w pasie, drugą w międzyczasie przenosząc na policzek Tae, który nadął je, patrząc na wyższego z wyrzutem.
— Nie jestem żadną księżniczką, idioto.
— Doprawdy? Jestem pewien, że ciągle marzyłeś o swoim księciu, siłą rzeczy musisz więc grać rolę królewny. Nie martw się jednak, bo sprawię, że będziesz z tego tytułu zadowolony tak bardzo, jak tylko się da. - Brunet oblizał swoją dolną wargę, zaraz wpijając się w chętne usta Tae. Przyciągnął go mocniej do swojego torsu, bez skrępowania pogłębiając pieszczotę, która zaraz została namiętnie odwzajemniona, a drobne dłonie wsunęły się w ciemne kosmyki na głowie, ciągnąc za nie zmysłowo.
— Chodźmy już, bo oszaleję — sapnął Jungkook, ciągnąc go zdecydowanie w stronę swojego motocyklu.







B)))

niedziela, 20 listopada 2016

20. Bad romance

        Mała lampka przy drzwiach do studio zmieniła swój kolor na zielony, gdy Yoongi przyłożył do czytnika swoją kartę. Wsunął ją do kieszeni, przepuszczając przodem blondyna, który nieco niepewnie wszedł do środka, niemal od razu zaczynając się rozglądać.
- Jak w filmach - mruknął sam do siebie, podchodząc do sprzętu, którego jednak nie dotknął, zapewne bojąc się coś uszkodzić.
           Zielonowłosy uśmiechnął się tylko i powiesił bluzę na wieszaku, zaraz odsuwając młodszemu krzesło, na które ten uradowany opadł. Wbijał przy tym wzrok w straszego, który był nieco krępujący, z drugiej zaś strony go cieszył. Lubił Taehyunga, lubił jego wielkie oczy i lubił jego uwagę, której nie doświadczał przecież aż tak często, przez co każdy tego typu gest go uszczęśliwiał.
- Są lepsze, jednak aktualnie tylko takie coś jest na moje możliwości. Kiedyś będę miał swoje studio, gdzie nagram jakiś hit, który będziesz mógł puszczać sobie w samochodzie - powiedział, klikając odpowiednie przyciski, by wszystko zaczęło funkcjonować, po czym sięgnął po dwie pary słuchawek, jedną podając ucieszonemu Tae. - To moja ostatnia piosenka. Jeszcze do końca jej nie dopracowałem, ale fajnie byłoby wiedzieć, czy w ogóle się do czegoś nadaje.
- Nie znam się na tym, hyung…
- Nie musisz, chcę znać opinię właśnie takiej osoby z zewnątrz. - Starszy posłał mu delikatny uśmiech i nacisnął kilka przycisków, zaraz potem ze słuchawek zaczęła sączyć się melodia. Młodszy szybko założył słuchawki, wsłuchując się w muzykę, Yoongi zaś nie spuszczał z niego wzroku, dokładnie analizują nie tylko reakcje, ale i samego chłopca, który wyglądał pięknie, gdy zagryzał swoje pełne usta, delikatnie gibając się na boki.
          Szlag. Jak on pragnął, by blondyn pozwolił mu się lepiej poznać. Był na siebie wściekły, że zaczął działać dopiero teraz. Mógł jakoś wygryźć Jeona na tej imprezie, porwać Tae do siebie i wykasować tego buca z jego głowy. Teraz było za późno, a jego pozycja to żałosne zero, jutro w końcu Kim miał lot i ich znajomość w ten sposób się zakończy. Nie wierzył, że kontakt przetrwa, nie należał do grona naiwniaków. Młodszy tam ułoży sobie życie i to będzie dla niego najlepsze, bo relacja z Jeonem to przecież patologia. On sam zresztą nie byłby w stanie lecieć za nim, bo może mu zależało, jednak racjonalność wygrywała. Nie miał w zwyczaju porywać się z motyką na słońce, a tak właśnie by się to prezentowało.
- Masz ładny głos, hyung.
- Hm? - zamrugał kilkakrotnie, wracając do studio, myślami odleciał bowiem zbyt daleko. - Och, dziękuję. A sama piosenka?
- Mam wrażenie, że wszystko brzmiałoby pięknie w połączeniu z tym rapem, ale też mi się bardzo podoba. Masz talent, tego się po tobie spodziewałem, hyung. Poza tym lubię piosenki o miłości, nawet tej nieszczęśliwej - westchnął, odkładając słuchawki na bok. - Kochałeś kogoś, czy to przypadek?
Yoongi uśmiechnął się i odruchowo wyciągnął dłoń w kierunku młodszego, by delikatnie pogładzić jego miękkie włosy.
- Niestety nie zdążyłem się zakochać, czego żałuję najbardziej na świecie. - Nawinął na palec jasny kosmyk, by zaraz odsunąć się na bezpieczniejszą odległość, chociaż ciało pragnęło być jak najbliżej chłopca.
- Też bym żałował… Miłość jest piękna bez względu na to, jaka jest. Czy smutna, skazana na porażkę, czy też cudowna i usłana kwiatami. Najważniejsze, że po prostu się pojawia i pokazuje, że życie nie pozbawiło nas uczuć. To byłoby najgorsze, wiesz? Egzystować jak roślinka, która nie może robić tego, do czego została stworzona…
- Nadal tak uważasz? Po tym wszystkim?
Taehyung zaśmiał się krótko i odchylił głowę do tyłu, wbijając wzrok w ciemny sufit.
- Wiesz… Wychowałem się w dwóch skrajnościach. Z jednej strony dostawałem dużo miłości od taty i braci, z drugiej wiele nienawiści od mamy. Sądzisz, że mimo to jej nie kochałem? Może i wmawiam sobie nocami, że nie ma dla niej miejsca w moim życiu i nie chcę jej już oglądać. Prawda jest jednak taka, że chciałbym mieć te kilka lat i wgramolić się jej na kolana przy dziadkach, by musiała udawać, że mnie lubi.
Yoongi złączył obie dłonie, przyglądając się uważnie blondynowi, który niemal zastygł.
- Tak samo jest z Jungkookiem. Chcę, by mnie kochał, bo ja kocham jego. Chociaż nie… Chcę, by nawet udawał. Pasuje mi to, bylebym mógł dalej się oszukiwać i nie utracić tej resztki wiary w to, że życie ma jakiś sens. Jakbym odrzucił myśli o mamie, Krisie czy o nim, to co by mi zostało? Musiałbym przejść w tryb mściwego idioty, a to sprawiłoby, że stałbym się nieczułą kolumną. Nie chcę tak. Ta głupia nadzieja i fałszywa rzeczywistość sprawia, że nie wariuję i jestem w miarę zdrowy na umyśle.
- Jesteś perfekcyjny, Tae. To smutne, że nie potrafisz zapomnieć i próbować zacząć żyć inaczej, szukając nowego szczęścia.
- To męczy, hyung. Skoro nawet opłacany chłopak nie dał rady ze mną wytrzymać, to kto potrafiłby to zrobić? - blondyn wyprostował się, wzruszając ramionami beztrosko, starszy zaś otworzył szerzej oczy, zaskoczony jego słowami.
- Opłacany?
- No tak, Jungkook. Nie wiedziałeś? - zdziwił się nieco, przechylając głowę na bok. - Zatrudniłem go jako mojego faceta, bo myślałem, że chciwość odwiedzie go od pomysłu zerwania. Jak widać jestem tak okropny, że dopłacanie nie jest na tyle atrakcyjne, by od czasu do czasu mnie przelecieć. Nawet ubierałem spódniczki, a tutaj klops…
- Och…
Wiadomość ta była dla niego niemałym szokiem. Nigdy by się nie spodziewał, że Jeon będzie się bawił w męską panią do towarzystwa. Zawsze kreował się na takiego niezależnego, a tak naprawdę brał kasę za seks ze słodkim chłopcem. Już on mu pokaże, niech tylko Tae wyjdzie…




***




          - Chyba mi się to nie podoba - mruknął Jungkook, zaciskając palce na metalowej balustradzie. Popiół opadł z jego odpalonego papierosa, który od dłuższej chwili jakby dla niego nie istniał. Jego myśli skupiały się tylko na osobie Taehyunga, który stał obok, obejmując delikatnie ramię bruneta.
- W końcu będziesz wolny. Masz już to, czego potrzebowałeś.
- Co ty możesz wiedzieć, Tae…
Młodszy rzucił peta na ziemię i zdeptał go butem, zaraz przyciągając do siebie chłopaka, który, pod wpływem tak gwałtownego gestu, wpadł na niego. Od razu więc objął go, więżąc w swoich ramionach. Miał ochotę porwać go i nie pozwolić mu lecieć do tej pieprzonej Japonii, jednak nie mógł być po raz kolejny samolubny. Już i tak namieszał w jego życiu oraz sercu, zgrywanie teraz wielce zranionego byłoby po prostu żałosne i godne pożałowania. Za jakiś czas do niego dołączy, teraz jednak musiał dać mu odejść i się realizować. Nie był pępkiem świata.
- Nie wiem niczego, co pomogłoby mi zrozumieć ciebie, Jungkookie… - westchnął mniejszy, delikatnie wodząc palcami po plecach Jeona, na co ten nieco nerwowo zagryzł dolną wargę, przyciskając go do siebie bardziej. Sam przecież siebie nie rozumiał. Miał humorki jak kobieta w ciąży i co pięć minut zmieniał zdanie, jak więc mógł cokolwiek tutaj doradzić? Pragnął, by wszystko rozwiązało się samo i by w końcu się określił, los jednak zrobił mu psikusa i podjął decyzję za niego.
- To teraz nieistotne, nie marnujmy tych ostatnich minut razem na tego typu dyskusje.
- Okej - Taehyung skinął głową i stanął na palcach, by złożyć na ustach bruneta delikatny pocałunek, który ten bez zbędnej zwłoki pogłębił, przypierając mniejszego do barierek. Jego język wdarł się pomiędzy słodkie wargi, zaraz pieszcząc podniebienie, na co starszy cicho sapnął, wbijając paznokcie w boki Jeona.
Jungkook czuł narastającą presję i nie było to napięcie związane z pięknym ciałem obok, a raczej z dziwnym bólem, który zagościł gdzieś w jego wnętrzu. Nie chciał o tym myśleć. Ba, pragnął wszystkiego wyzbyć się, by móc zachować twarz, jednak nic poradzić nie mógł na to, że z każdym muśnięciem ich języków po prostu coś się łamało i spychało go na dno. Nie chciał go oddawać. Nie mógł pozwolić mu lecieć. Musiał zatrzymać go siłą i mieć dla siebie już na zawsze, czemu więc nie potrafił tego powiedzieć? Dlaczego tchórzył, wymigując się tym, że Tae chce tam lecieć? Oboje wiedzieli, że jedno słowo i Kim zignorowałby samolot i został tu, ewentualnie postawił załogę na nogi, byleby mogli wsiąść tam razem. Gdzie więc odwaga i jakakolwiek walka? Jak to się stało, że urodził się taką życiową ofermą, która pozwoli odejść osobie będącej dla niego w jakiś sposób ważną. Nie miał przecież pewności, że go kochał. Wiedział jednak, że darzył tego pięknego chłopca uczuciem. Jakim? To wielka niewiadoma, jednak nie było tu chociażby krzty obojętności.
- Będę za tobą tęsknić, Kookie… - Starszy oderwał się od jego ust, wlepiając smutne spojrzenie w podenerwowanego bruneta, który resztkami sił zachował normalny wyraz twarzy. Powie mu to. No powie! Przecież nie był pierdołą.
- J-ja też trochę będę, księżniczko - mruknął ledwo słyszalnie, był jednak pewien, że Tae wszystko wyłapał, bo uśmiechnął się delikatnie i ucałował mu policzek.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele znaczy dla mnie te ‘trochę’.
- Nie potrafię powiedzieć nic więcej, jestem opornym człowiekiem… Mimo to, uh… - Zacisnął dłonie na płaszczyku mniejszego, a jego policzki delikatnie zapiekły, przez co miał ochotę zapaść się pod ziemię. - W sumie trochę bardziej, niż trochę. Chciałbym jeszcze kiedyś porozmawiać na łące o Machiavellim.
- Zawsze będę twój. Daj mi znać, a przylecę do ciebie, choćby miało się palić czy walić. Nawet, jeśli rozłoży mnie choroba. - Uśmiechnął się, powoli odsuwając się od zagubionego bruneta. - Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, więc jeśli zatęsknisz, będziesz chciał kogoś pocałować, bądź wpadniesz w kłopoty, to pamiętaj o mnie. Żyję po to, by być twoją własnością.
- Nie zapomnij o mnie, tylko tyle potrzebuję.
- Nigdy nie zapomnę, przysięgam.


***




         Po policzku Jungkooka spłynęła kolejna łza, a drżące dłonie zaciskały się na rąbkach marynarki. Samolot wzbijał się w powietrze. Nie zabierał już tylko Taehyunga, ale i malutką cząstkę jego serca, które chociaż nie powinno, to odrobinę się nadkruszyło, powodując ogromny ból tam, w środku. Nie spodziewał się tego, że zapłacze. Nie sądził, że dopiero teraz, gdy stracił swojego chłopca na długie tygodnie, odczuje ze zdwojoną siłą to, jak dobrze było mu, gdy ten dzieciak był obok. Już tęsknił za tymi pięknymi oczami, za delikatnym ciałem, słodkim uśmiechem i miłością, która wręcz od Tae biła, a przecież pożegnali się chwilę temu.
Nie wiedział, jak teraz wyglądać będzie jego życie. Czy poradzi się z pustką, której tak szybko nie wypełni? Czy o nim zapomni? Czy Taehyung nie wyrzuci go z pamięci? Nie chciał tego. Nie chciał niczego. Tylko swoją księżniczkę.





I przedostatni! Niedługo koniec ;c

niedziela, 13 listopada 2016

One-shot: Łóżko zagłady

Na wstępie chciałam tylko przypomnieć, że wrzucam też teksty na wattpada: Reiczel i tam lepiej mnie złapać. Stąd też pytanie, czy chcecie bym wrzucała też na blogspota, czy wolicie tylko wattpada, bo większość czytelników przeszła tam i nie wiem, czy są tutaj jakieś osóbki, które preferują tę formę. 


  Pairing: Hobi x śmierć, vkook, wspomniany Yoonmin
  Gatunek: komedia, smut, trochę raczek, ale taki ma być urok tej parodii
  Uwagi: oparte na osobistych przeżyciach autorki, Jiminem być się chyba chowa (??)


Jeżeli kiedykolwiek sądziliście, że wasze życie to pasmo niepowodzeń, los zaś sobie z was kpi, to zapewne po usłyszeniu historii mojego życia stwierdzicie, że w sumie nie było tak źle i wasze ‘gorzej już być nie może’ to żart, bo uwierzcie - może. Ja, Jung Hoseok, lat dwadzieścia dwa, zaręczam wam i przysięgam na wszelkie słodkości tego świata, że to, czego doświadczyłem, powinno być zekranizowane w jakimś dennym “Dlaczego ja?”, do dzisiaj bowiem zadaję sobie pytanie - no kurwa, czemu właśnie mnie to spotkało!?
Bądźmy szczerzy. Jestem miły, sympatyczny, zawsze skory do pomocy. Może i ludzie nazywają mnie rudą wiedźmą, ale to wszystko pozory, sam nie mam sobie nic do zarzucenia, a nawet jeśli, to karma nie powinna być aż tak brutalna! Zanim jednak całkowicie się rozkleję pozwólcie, że zacznę od początku, byście mogli wczuć się w ten żałosny klimat.


Taehyunga znam od blisko siedmiu lat, bo jestem prawie-kuzynem przyjaciela jego przyjaciółki. Swego czasu trzymaliśmy się razem, wiele nas w końcu łączyło. Byliśmy głupkowaci, kochaliśmy domówki, alkohol, papierosy zaś jaraliśmy jak stare chłopy pod całodobowym na rynku. Poza tym, jak to wszyscy ładnie określili, imprezy ze mną były najlepsze, bo ‘Hoseok to taki śmieszny jest’. Początkowo zastanawiałem się, czy to dobrze, że taką opinię sobie wyrobiłem w towarzystwie, potem jednak przywykłem, niestety serio byłem śmieszny. Wszelkie wtopy, wpadki i kompromitacje związane były z moją osobą, co jednak poradzić mogłem na swoją szaloną naturę?
Wracając jednak do Tae… Mieszkał on w Seulu, gdzie wynajmował mieszkanie z Namjoonem, na którego ciągle narzekał. Gościu był głośny, wścibski, traktował Taehyunga jak gosposię, co go irytowało, bo przykładną żonką mógł być tylko dla młodszego od siebie Jungkooka, o którym też się nasłuchałem. Dzieciak ponoć nie potrafił sobie nawet kanapki zrobić do pracy, żałosne. Kochali się jednak, a to było najważniejsze, ja zaś dzielnie im kibicowałem, w końcu szczęście przyjaciela, to i moja radość. Tak przynajmniej myślałem, gdy nosiłem torby z zakupami do mieszkania, w którym odbyć miało się przyjęcie-niespodzianka z okazji urodzin najmłodszego. Przyjechałem wcześniej, by nieco mu pomóc, chociaż prawdę powiedziawszy zdążyłem się tylko wykąpać, zakryć niedoskonałości lekkim makijażem i spalić kilka fajek. Taehyung wszystko ogarniał tak szybko, że nie nadążałem, ale mi to na rękę, w końcu jakiś nadpobudliwy nie jestem i skoro nie muszę pracować, to nie pracuję. Prosty rachunek.
Gdy zajmowałem się poprawianiem włosów, Tae podszedł do mnie i oparł się ramieniem o drzwi, wypuszczając dym ze swoich ust. Wyglądał naprawdę słodko i zarazem seksownie, bowiem obcisła koszulka odsłaniała jego ładne obojczyki i skrawek delikatnego ramienia, czyli wszystko to, co powinna. Kim był wyjątkowo pięknym chłopcem i chociaż totalnie nie w moim typie, to i tak nie mogłem odmówić mu uroku.
- Nie pindrz się już tak. Reszta nie będzie wyglądać tak fajnie i będzie im głupio - mruknął młodszy, zaciągając się swoim cienkim papierosem, na co tylko pokręciłem głową i ostatni raz przyklepałem grzywkę.
- Co to w ogóle za ludzie? Do przeżycia?
- Znajomi Jungkooka, para chłopaków.
- Para? Będę tutaj jedyny samotny? Cudownie - westchnąłem i skierowałem się w stronę ozdobionego balonami i świeczkami pokoju Namjoona, który służył nam wtedy za salon i miejsce imprezy. Przysiadłem na kanapie, tuż obok mieszkanka domowego jeża, zwanego Fusią i odpaliłem własnego papierosa, zaciągając się słodkim, miętowo-jagodowym dymem. Nie przepadałem za tego typu imprezami, bo zawsze czułem się jak piąte koło u wozu. Wprawdzie był jeszcze Namjoon, zadeklarowany heteroseksualista, więc miałbym na czas domówki z kim rozmawiać, ale co potem? W planach był mój ulubiony tęczowy klub, a przecież dwie pary plus jeden pacan, to średni deal. Jeżeli zaczną się miziać, to byłbym skończony, bo miałbym dwa wyjścia - albo najebać się jak prosię, albo siedzieć w palarni, aż by się im nie odwidziało, a pijane towarzystwo raczej średnio pamięta o przyjaciołach, samotnie wypalających kolejną paczkę fajek.
Zerknąłem na białowłosego Nama, który stanął nieco zamulony koło Fusi i śmiesznie zaciągał się swoim skrętem. Od czasu do czasu zarzucił jakimś dennym tekstem, na który tylko się śmiałem, by nie robić sobie wrogów. Nie podobał mi się on ani trochę. Był trochę prostacki, irytujący i kreował się na ogiera, a pewnie walił sobie codziennie konia do pornola. Nie przepadałem za tego typu chwalipiętami i to nie dlatego, że sam ostatnimi czasy ograniczałem się tylko do gejowskich opowiadań na blogach, a po prostu było to niesmaczne. No dobra, i trochę przykre, bo należę raczej do grona emocjonalnych ameb i nie potrafię się zakochać, w głowie mi tylko romanse z co ładniejszymi maluszkami. W sumie gdyby nie to, że widziałem Taehyunga zarzyganego, spitego jak świnia, z rozmazanym makijażem, to nawet by mi się podobał, ale niestety nieprzyjemne obrazy nadal w mojej głowie pozostawały.
Po jakimś czasie (gdy Taehyung czwarty raz zadzwonił po spóźnialską parkę), usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zgasiłem peta w popielniczce i wstałem, by chociaż się przywitać z dwoma chłopakami, którzy właśnie przekroczyli próg. Byli do siebie dość podobni. Obaj drobni, niscy, z tym, że jeden wyglądał na małego słodziaka, drugi zaś miał nieco przerażający wyraz twarzy. Nie wystraszyło mnie to jednak, w końcu byłem pod ochroną Tae, dlatego podszedłem do nich i uścisnęliśmy sobie dłonie. Yoongi i Jimin, rozkosznie.

Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy dostaliśmy wiadomość, że Jungkook lada moment będzie. Każdy zajął wyznaczoną pozycję, to jest ja zasiadłem przed komputerem, by włączyć niezwykle romantyczną piosenkę, Namjoon zaczął bawić się konfetti, parka kurdupli zaś zajęła się zapalaniem świeczek na torcie, podczas gdy podekscytowany dzieciak wyszedł na korytarz, przy okazji gasząc światło. Chwilę później drzwi się otworzyły, muzyka zaczęła lecieć, a zestresowany hetero-rodzynek potrząsał urządzeniem, które wybuchło dopiero po chwili, brudząc cały pokój kolorowymi papierkami. W tym samym czasie blondyn wpił się w usta wysokiego, umięśnionego chłopaka, który szybko objął go w pasie, unosząc nad ziemią.
Muszę przyznać, że było to słodkie i kochane, aż zakręciła mi się łezka w oku, bo brunet wyglądał na naprawdę zakochanego w moim dzieciaku i to, jak na niego patrzył, doprowadzało chyba wszystkich do wydania z siebie zduszonego ‘awwwww’.
Dopiero po chwili się od siebie odkleili, a Nam zapalił światło, wszyscy podeszli do tortu na stole, gdzie odbębniło się standardową formułkę - śpiewanie ‘Sto lat’, zdmuchnięcie świeczek i życzenie .
- Nie spodziewałem się, jesteście świetni - uśmiechnął się Jungkook i zaczął ściskać najpierw swoich przyjaciół, potem Nama, na koniec podchodząc do mnie. Przedstawiliśmy się sobie, on zaś nieco zaczepnie mruknął do Tae, że jestem całkiem przystojny, na co rzecz jasna oberwał w głowę i musiał przepraszać pocałunkiem.


Reszta domówki nie była aż tak istotna, nic w każdym razie nie wnosi do tej opowieści. Tae i Jungkook odwalali erotyczne tańce (Jungkook zdjął koszulkę, to było hot), chlaliśmy wódkę na potęgę, spaliliśmy masę fajek i zajadaliśmy się chipsami, tańcząc od czasu do czasu do Die Antwoord i Beyonce, czy też branżowych piosenek śpiewanych przez transów. Było miło i sympatycznie, trochę rozmawialiśmy i sądzę, że w jakiś sposób znaleźliśmy wspólny język. Nie było żadnych spin i gdyby nie to, że potem spiłem się i musiałem leżeć przy oknie, by nie zasnąć, to byłoby świetnie. No, dobra. Przed wyjściem jeszcze puściłem pawia w toalecie, umyłem zęby i ledwo zszedłem po schodach, bo zataczałem się jak menel, ale to nieistotne. Dotarłem do tramwaju, potem dostałem się do mojego ukochanego klubu i zamówiłem piwo, by przypadkiem nie wytrzeźwieć.




Kolejne fajki, alkohole, śmieszki i tęczowe gazety, na których gasiłem fajki w strategicznych miejscach (czyli na pisiorkach modeli, proszę mnie nie oceniać, byłem najebany). Rozkręcaliśmy się jeszcze bardziej, sam Namjoon też zawitał, chociaż zapierał się, że on do homosiowa nigdy nie wejdzie. Jak widać wizja całonocnego picia do niego przemówiła, bo dawał z nami równo.
Po czasie przenieśliśmy się na parkiet. Muszę przyznać, że Jungkook był naprawdę dobrym tancerzem, w dodatku zwracał na siebie uwagę wszystkich pasywów w obrębie kilku metrów. Zawsze śmieszyło mnie to, że każdy aktywny koleś na wstępie miał dookoła siebie wianuszek chętnych dzieciaków, które tylko chciały w dupę. Bycie tym uległym, to z góry przekleństwo, bo naprawdę ciężko o kogoś, kto woli wkładać, niż mieć wkładane. Początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo sam byłem stuprocentowym topem i nie interesowali mnie rośli, brodaci mężczyźni ociekający testosteronem. Raczej zwracałem uwagę na słodkich, młodszych chłopców, którzy mieli kochane udka do miziania i uwielbiali, gdy ktoś o nich dbał. Podczas rozmów z moim kumplem, który w tego typu przybytkach rozkoszy siedzi dłużej, dowiedziałem się, że jest deficyt, rynek potrzebuje męskich kolesi. W sumie lasek też, chociaż tego nie rozumiałem. Czasami łapałem się przecież na tym, że nie wiedziałem, czy dana osoba to facet, czy baba, bo mocno widać tam zatarcie tej magicznej granicy. Tyle dobrego, że moje słodziaczki raczej się wyróżniały, nie dałem się więc nabrać na tyle, by zarywać do złej płci. Gorzej w drugą stronę, bo przyciągałem tylko gay friendly, bo radar na mnie nie działa, ale mniejsza z tym. Po prostu jestem zbyt seksowny na te towarzystwo, dlatego każdy ma mnie za niedostępnego. Tak. Tak będę sobie wmawiał.
Nie ukrywam - byłem dobrym tancerzem. Fajnie kręciłem biodrami i mało kto pozostawał obojętny na moje wdzięki. Bawiłem się przednio, lądując od czasu do czasu na scenie, pod sceną, barem i między seksownymi ciałami słodkich istotek. Uwielbiałem ten klimat i kątem oka dostrzegłem, że Tae i Jungkook też nie marnowali czasu. Wyższy raz po raz molestował zgrabne pośladki mojego przyjaciela, składał spragnione pocałunki na jego wargach, czy po prostu przytulał do swojego wielkiego ciała. Byłbym wstrętnym kłamczuchem, gdybym nie przyznał się do tego, że mega mnie kręciło oglądanie ich miłości, bo byli najsłodszą parą we wszechświecie i ze świecą szukać piękniejszego obrazka niż ten, gdy ich usta łączyły się ze sobą.
Nie pamiętam kiedy wylądowaliśmy na karaoke. Nie za bardzo ogarniałem wtedy rzeczywistość, co było dość typowe. Sączyłem drogiego drinka, na którego straciłem resztę moich pieniędzy, spoglądając to na Jimina siedzącego na kolanach swojego chłopaka, to na Taehyunga, który zamawiał właśnie utwór. Wszyscy chyba wiedzieli, że kochał tego typu zabawy, postanowiliśmy więc zostać i mu kibicować. Nie mieliśmy zresztą wyjścia - jeszcze by się dzieciak obraził i na tym by się skończyło.
Zaczął się jego utwór, chwilę później dj zaczął śpiewać razem z nim, a w międzyczasie Jungkook gdzieś zniknął. Nie przejąłem się tym, wsłuchując się w zabawny głos Tae, który wczuł się niesamowicie i przelał w romantyczną piosenkę tyle uczuć, ile ja wlałem w siebie dzisiaj wódki. Czyli wierzcie mi, że było tego mnóstwo.
Po piosence zeszliśmy na parkiet i impreza zaczęła się na nowo rozkręcać. Na scenę wyszły gwiazdy wieczoru, czyli drag queen. Nigdy nie byłem ich fanem (wcale nie mam z nimi playlisty i nie drę japy, gdy jakiegoś widzę na youtube), ale bawiłem się świetnie. Jeden grał, drugi śpiewał hity Lady Gagi i Rihanny, więc byłem w niebie, bo uwielbiam bawić się do takiej muzyki. Nigdzie jednak nie było Jungkooka, Namjoon bowiem zniknął już dawno temu, ale każdy miał go w tyłku. Nieco mnie to zaskoczyło, resztę chyba też, bo po kilku piosenkach Tae gdzieś poszedł, a ja zaginąłem w akcji w palarni, gdzie dopiero po czasie dołączyły do mnie Yoonminy oświadczając, że trzeba poszukać naszych słodziaków.
Szczerze? Byłem trochę zawiedziony. Spędziłem na dworze masę czasu, musieliśmy bowiem wyjść z budynku, by sprawdzić, czy przypadkiem tam nie zawędrowali. Nawet darkroom odwiedziliśmy i niestety wdepnąłem w coś, co nie było rozlanym drinkiem, jednak nie chcę o tym myśleć, bo to obrzydliwe… W każdym razie nie było ich nigdzie i nasza trójka dostawała po prostu kurwicy. Ja najbardziej, bo nie dość, że obczajał mnie jakiś wyjątkowo rozkoszny chłopiec z cudownym uśmiechem, którego musiałem olać, to jeszcze bałem się, że wyląduję pod mostem, miałem przecież u Tae nocować.
Nie wiem ile czasu minęło, zanim Yoongi dorwał kłócącą się parę. Tae wychodził z siebie i był czerwony na twarzy, Jungkook zaś wyglądał na obrażonego, co nie wróżyło zbyt dobrze.
- Całowałeś się z nim!?
Zaskoczony otworzyłem usta, wpatrując się z bruneta, który nic nie odpowiedział, tylko odpalił fajkę, totalnie ignorując wlepione w niego oczy naszej paczki.
- Nie no, ja tam idę - warknął blondyn i wrócił się do klubu, Jimin zaś pobiegł za nim, by w razie czego ratować sytuację. Tae może i był mały, delikatny i słodki, jednak gdy się wkurzał, przemieniał się w brutalnego kociaka, który mógł wydrapać oczy, bądź narobić gorszych szkód.
Sięgnąłem po papierosa i zerknąłem na Yoongiego, który oparł się o murek, kręcąc głową z niedowierzaniem. Posłał mi nieco smutny uśmiech, po czym zaczął grzebać w kieszeni jakby od niechcenia. Wiedziałem, że to koniec imprezy i po raz kolejny zasmuciło mnie to. Miałem zamiar poznać tutaj miłość życia, albo chociaż wyrwać kogoś i trochę się całować, wszystko jednak zostało zniszczone przez Jungkooka. Nie sądziłem, że byłby zdolny do zdrady Tae, co jednak o nim mogłem wiedzieć? Nic. To człowiek, którego znałem od kilku godzin.
- Zbieramy się. - Jimin zarzucił kurtkę na ramiona i skinął na nas głową, na co poderwaliśmy się z miejsca.
Tae przebierał nóżkami jak szalony, raz po raz rzucając do Jungkooka jakiś chamski tekst, tamten zaś szedł ze spuszczoną głową, całkowicie go ignorując. W zasadzie tak wyglądała cała droga do domu. Yoonminy pożegnały nas koło przystanku, potem zaś jak imbecyl musiałem iść za nimi, podczas gdy blondyn wypominał swojemu chłopakowi, że starał się, zorganizował mu przyjęcie, robił tort, a on odwalił takie coś i jeszcze nie ma zamiaru się wytłumaczyć. Było mi przykro, bo Tae widać naprawdę na nim zależało i poczuł się zraniony, sam przecież pewnie czułbym się nie najlepiej, gdyby mój koleś przelizał się z kimś w klubie, w którym ja też bym był. Zero jakiegokolwiek wyczucia.
- Sam śpiewałeś z Bogumem.
- Grał tam, był DJ-em! Nie moja wina, że się dołączył, zresztą to tylko piosenka.
- Byłeś z nim kiedyś, więc nie pierdol. - Jungkook nawet nie spojrzał na Tae. Szedł przed siebie, najwyraźniej oburzony jeszcze bardziej, niż mój przyjaciel. Irytujący bachor. Sam zawinił, a zgania na aniołka.
- To było jeden raz. Jedna impreza, nie wyolbrzymiaj. Zresztą byłem wtedy samotny, nie znałem ciebie, a ty przelizałeś się z obcym gościem w miejscu, do którego przyszedłeś ze mną. To podłe!
- Nieważne - mruknął wyższy i stanął przed drzwiami do budynku. Wpisał kod i ruszył przed siebie, za nim zaś i Tae, który posłał mi tylko smutne spojrzenie, następnie zajmując się szukaniem kluczy w kieszeniach. Gdy tylko otworzył drzwi, udałem się do pokoju, który mieliśmy dzielić we trójkę. Wolałem uniknąć konfrontacji, więc usiadłem na łóżko na dole, sięgając po telefon, by jakoś się odciąć i nie wtrącać w ich sprawy. Byłem cykorem, przyznaję, ale co miałem w tej sytuacji zrobić?
Jungkook robił sceny, chciał wyjść i jechać do domu, Taeś zamknął jednak drzwi i nie pozwalał mu, bo był napity i się martwił. Ciągle pytał o to, czy rzeczywiście się z nim całował, a młodszy tylko go zbywał, zaczynając temat karaoke. Nie podobała mi się ta sytuacja, traktowanie Kima bowiem nie powinno być takie, bo go się raczej kocha, a nie atakuje. Dodatkowo atmosfera była napięta, musiałem się ulotnić.
Wróciłem do nich dopiero po kilkunastu minutach, podczas których ogarnąłem się i przebrałem w luźniejsze ubrania, od razu wskakując na swoje uprzednie miejsce. Chłopcy wcale nie wyglądali na pogodzonych. Rozebrali się tylko i poszli na górę, gasząc światło.




Jeżeli mam być szczery z całym światem, to chyba wolałbym, by jednak się nie godzili. Nie to, że jestem jakimś chamem, dupkiem i skurwielem, który cieszy się z nieszczęścia bliskich, jednak odrobina egoizmu gdzieś się w moim wnętrzu tliła i tej nocy się chamsko objawiła. Wyobraźcie sobie taką sytuację… Leżycie pod kołderką, wtuleni w miękką podusię, pijani jak menele spod rogu, z nadzieją, że zaraz odpłyniecie i wpadniecie w objęcia Morfeusza. Brzmi super, prawda? Nic nie jest tak wspaniałe po zakrapianej imprezie, jak łóżeczko i słodkie sny. Nagle jednak ktoś wam psuje plany. Najpierw delikatnie, by was nie spłoszyć. Słyszycie ruch i mlaskanie. Uważacie to za kochane, bo w końcu będzie spokój, pocałunek na zgodę to dobre rozwiązanie i od razu kamień spadł z mojego serduszka. Wasz Taeś jest bezpieczny.
Na tym etapie jednak kończy się radość, bo do waszych niemalże świętych uszu dobiegają inne dźwięki, takie jak naciągana gumka od bokserek. Dwóch par. No, bądźmy szczerzy - to już zaczyna człowieka stresować, ale w końcu halo, pisiorki i geje są fajne, nie ma co się spinać. Przeżyjemy.
No, nie przeżyłem, a przynajmniej moja dusza nie, bo ciało jakoś się trzyma póki co. Do sedna jednak… Tae jęknął. Nie tak zwyczajnie, a zmysłowo i seksownie, na co wstrzymałem oddech. Wiedziałem, co się święci. Skrzypienie łóżka tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziło.
Oczami wyobraźni widziałem już jak mój przyjaciel rozkłada nogi, między którymi ląduje Jungkook. I nie, nie było to pociągające, bo to bliska mi osoba… W każdym razie jak widać on był zadowolony, bo mlaskania było więcej, wręcz się nie kończyło, podobnie jak ciche łapanie oddechu przez obojga. Chwilę później usłyszałem szelest pościeli, a blondyn sapnął głośniej. Wiedziałem co to oznaczało i nie było mi do śmiechu, moje serce zaczęło zaś bić chyba milion razy na minutę i gdybym umarł wtedy na zawał, to wcale bym się sobie nie dziwił. To było… dziwne. Nieprzyjemne, a z drugiej strony jak debil sobie to wszystko wyobrażałem.
Skrzypiące łóżko, uderzające raz po raz o ścianę, zagłuszane pocałunkami jęki i zapach, który może sobie ubzdurałem, a może nie. Sam nie wiem. Nie było to istotne, bo, KURWA, moje ziomki się pieprzą tuż nad moją głową! Coraz mocniej, coraz szybciej, jakby miał to być ich ostatni seks, a przecież pewnie rżną się tak często, jak króliki! Teraz już wiem dlaczego w pokoju, tuż obok mnie, stała klatka z czarnym zwierzątkiem - to znak, że tutaj częściej dochodzi do aktów prokreacji, aniżeli w pornolach. Czy coś takiego, nieważne.
Biedny zajączek miał jeszcze cięższe życie niż ja i chyba trochę mu współczułem, bo ze stresu zaczął gryźć klatkę, co jednak nie oderwało zakochanej parki od umizgów.
- Ach, Kookie…
Moje oczy momentalnie zaczęły przypominać jakieś wielkie monety, jeżeli nie spodki od filiżanek. Tego było zbyt wiele jak na moje biedne serduszko… A oni dopiero zaczynali! Grzmoceniu się nie było końca i aż dziw mnie brał, że żaden sąsiad się nie obudził i tutaj nie przylazł. W sumie miałem taką nadzieję w duchu, bo dopadł na mnie problem z oddychaniem i leżałem wyprostowany jak mumia w sarkofagu, bo bałem się, że gdy się poruszę, to się skapną, że podsłuchuję i wyjdę na zboczeńca, a tego nie chciałem. Byłem ofiarą, więc odgrywanie roli czarnego charakteru nie podobało mi się ani trochę.
Lubię oglądać gejowskie umizgi. Często marnuję czas na twitterze, instagramie, na blogach, gdzie czytam, patrzę i jaram się jak pochodnia. Zawsze to jednak dotyczyło obcych, nieznanych mi dotąd ludzi, nigdy zaś przyjaciela, z którym spałem w jednym łóżku i znałem się jak łyse konie. On zaś teraz dawał dupy swojemu chłopakowi, no błagam. Gdzie jakaś empatia, współczucie, cokolwiek? Ja biedny ledwo żyłem, paraliż opanował moje całe ciało i każdy jęk doprowadzał zlęknione serduszko do palpitacji. Nawet głową nie ruszałem, gapiłem się tylko na materac nade mną, modląc się w duchu, by przypadkiem się nie załamał, nie pragnąłem bowiem takiej śmierci.
Nagle przestali. Nieco mnie to zaskoczyło, bo nie słyszałem żadnych krzyków, czy głośniejszego sapania. Zamiast tego znowu odgłos naciąganej gumki od bokserek, chwilę później zaczęli schodzić po drabince na dół. Natychmiast zamknąłem oczy i starałem się unormować oddech, który był wyjątkowo nierówny z racji wrażeń, oni jednak chyba byli zbyt zaabsorbowani sobą, by zwrócić na mnie uwagę. Zatrzasnęli drzwi od pokoju, ja zaś wtedy od razu się poderwałem i wyciągnąłem z torby chusteczki, by zrobić sobie prowizoryczne stopery. Wtedy też dotarł do mnie kolejny dźwięk. Głośniejszy i bardziej odważny. Cóż. Przynajmniej nie jebali się nad moją głową…


Słuchanie ich seksu zajęło mi trochę czasu, ściany były cienkie, Tae zaś chyba lubił trochę pokrzyczeć, bo nie krępował się skurczybyk ani trochę. Tyle dobrego, że nic nie ściekło mi na twarz, to chyba jakiś pozytyw, prawda? W tamtej chwili doszła do mnie też jedna rzecz - zostawiliśmy Namjoona, typowo heteroseksualnego gościa, samego w przybytku homoseksualnych romansów. Ciekawe czy zawędrował do darkroomu…




Zasnąłem. Nie wiem jakim cudem, ale na chwilę odpłynąłem. Długo jednak nie nacieszyłem się radością, coś mnie bowiem obudziło. Zgadnijcie co?
Wcale nie grzmocenie nad głową. Ani trochę. Gdzie tam. Przecież mój słodki Taeś nie zrobiłby mi czegoś takiego po raz drugi.
A jednak. Wredna, farbowana małpiatka. Niewyżyty, senny bandyta! No znowu się jebali! Mam ochotę teraz walnąć głową o ścianę, ale nie mogę, wtedy jednak byłem bliski płaczu. Należę do gatunku śpiochów, powinienem lenić się gdzieś do jedenastej, a wtedy zegar wskazywał kilka minut przed szóstą. Czy wy byście się nie wkurwili? Ja rozumiem wszystko, ale dwa razy w ciągu trzech godzin? Tak się w ogóle da? Czy ten Jungkook się viagry nałykał i teraz musiał walić i walić, nie myśląc o pewnym biedaku piętro niżej?
A Tae to co? Dupa go nie boli? A powinna! Bo mnie bolały uszy, dusza i chciało mi się spać. W dodatku ich seks nie trwał wcale tak krótko, bo to nienasycone bestie były. Miałem wrażenie, że brunet go godzinę posuwa, bo zdążyłem dostać trzy razy padaki, cztery zapomnieć oddychać, a moje serce odwalało jakiś house, a ja takiej muzyki nawet nie lubię.
Aż mi smutno, gdy sobie to przypomnę…


Nie mam chyba ochoty by opowiadać wam o tym, jak Namjoon wbił bez pukania i zaczął się chwalić, że zaliczył jakąś Sohye. Wszyscy wiedzieliśmy, że znalezienie hetero laski w homo klubie to wyczyn, a on był pijany jak szpadel i pewnie spędził noc u jakiegoś chłopca, a teraz nam wciskał kity. Zresztą Taehyung znalazł jego telefon i miał tam dziwnie zapisany numer w spisie połączeń. Wątpię, by dzwonił do przypadkowego kolesia o trzeciej w nocy. Pewnie wymienił się numerem z jakąś męską dupeczką, duma jednak nie pozwalała mu na przyznanie się do tego. Cóż. Nie drążyliśmy tematu, tylko uśmiechaliśmy się do siebie ukradkiem, sami mając nieco inny obraz jego podbojów w głowie.


Lubię moich kumpli. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Są dla mnie wsparciem i imprezy z nimi są zajebiste. Nigdy więcej jednak nie zgodzę się na spanie na piętrowym łóżku pod zakochaną parą. NIGDY. Niech mnie aniołowie chronią, bo kolejny raz zakończy mój żywot, a młody ze mnie jeszcze chłopak… Was przestrzegam również, bo to trauma do końca życia.




Pozdrawiam - skrzywdzony Jung Hoseok.



wtorek, 8 listopada 2016

3. 'Cuz I'm a free bitch baby

        Gorący język mężczyzny atakował jego wrażliwe, rozchylone uda, odcinając go już doszczętnie od otaczającej rzeczywistości. Lecz rzecz jasna, nie od samego Jungkooka, który z każdą sekundą zdawał się być jeszcze większy, jego tors bardziej umięśniony, a dłonie nader spragnione. Cała jego osoba okrutnie kusiła i jasnowłosy nie wiedział, czy to przez podniecenie, czy po prostu dopiero teraz dostrzegł to obłędne piękno, które uwolnione od niepotrzebnej koszuli, mogło radować jego rozbiegane oczy.
       Mokre ślady doprowadzały go do niekontrolowanych jęków, raz po raz wypływających z jego spuchniętych od pocałunków warg. Nie myślał o tym, nie próbował więc nawet nad tym zapanować. Było mu cholernie dobrze i nawet przebłyski świadomości, podczas których przypominał sobie, że nie miał oddawać się nigdy tak łatwo, nie pomagały. Przy tym cholernie seksownym mężczyźnie tracił głowę i nawet to, że nic o nim nie wiedział, nie było przeszkodą. Jego zewnętrzna powłoka dostatecznie go zadowalała. Miał przecież wszystko to, co najbardziej Taehyunga podniecało: tatuaże pokrywające większość jego ciała, kolczyki i wielkiego członka, dumnie napierającego na spodnie, jakby miał zamiar je co najmniej rozerwać na strzępy, by wskoczyć wprost pomiędzy jego nogi. Czego więcej było mu trzeba?
- Cholera! - warknął, napierając mocniej łydkami na ramiona bruneta, gdy ten pogładził nosem jego wejście. Nigdy wcześniej nie miał czyjejś twarzy tak blisko wiadomego miejsca, więc było to dla niego coś zupełnie nowego, jednak całkiem przyjemnego. Nic jednak nie mogło równać się z uczuciem, gdy narząd ten zastąpiły wilgotne wargi mężczyzny, które bez zbędnego zwlekania napierały na mięsień. Zaraz zaś zawtórował im i język.
        Dłonie Jungkooka wodziły nieśpiesznie po rozgrzanych udach, w czasie gdy śliski mięsień pieprzył go, doprowadzając niemal do spazmów rozkoszy. Nie sądził, że może być to aż tak nieziemskie doznanie, bo nawet jeśli pragnął ostrego rżnięcia, to podniecało go to cholernie i miał nadzieję, że drugi nigdy nie skończy go tak pieścić.
        Dreszcze nawiedzały jego spragnione ciało i po każdym głębszym wsunięciu w niego, zaciskał nerwowo palce u stóp, przebierając niecierpliwie nogami, posapując przy tym ciężko.
- Gdybym mógł, ruchałbym twoje uda, Tae… - brunet szepnął zmysłowo, odsuwając się od mokrego wejścia, na co Kim jęknął zawiedziony, wpatrując się z żalem w zadowoloną twarz większego. - Pragniesz mnie, hm?
Jasnowłosy zacisnął wargi, by przypadkiem nie zapłakać z frustracji, która skumulowała się w jego wnętrzu i sterczącym członku. Jak ten idiota mógł zrobić przerwę i w dodatku wymagać od niego tak krępujących słów?
- Nie zadawaj durnych pytań, tylko przeleć mnie jak mężczyzna - skrzywił się, zsuwając uda z jego ramion, przenosząc je na biodra mężczyzny, za które przyciągnął go do siebie. Wplótł palce w ciemne kosmyki i pociągnął za nie mocno. - Chyba nie chcesz, bym niechcący trafił jakimś narzędziem w twojego kutasa, nie? Nie irytuj mnie.
Jungkook zaśmiał się tylko krótko, rozpinając swoje spodnie, które zaraz zsunął z bokserkami do kolan. Oczom mniejszego ukazał się całkiem spory członek, przez co aż nerwowo zacisnął pośladki. Szlag, jak on go chciał mieć w sobie.
- Słodki do bólu, a jednocześnie niegrzeczny. Chyba mi się podobasz.
- Zaraz ci coś wybuchnie, więc skończ pierdolić farmazony, a zacznij mnie. - Otarł się zaczepnie o penisa mężczyzny, wpijając się w jego wargi jednocześnie. Językiem przedarł się przez zęby i potarł o ten Kooka, przejmując dominację, na co większy mu pozwolił, łapiąc za jego pośladki. Chwilę później leżał już na masce jakiegoś samochodu, stojącego w drugiej części pomieszczenia, na którego nawet wcześniej nie zwrócił uwagi, ciągle zaabsorbowany seksapilem drugiego.
Przegryzł wąską wargę bruneta, chcąc przyciągnąć go bardziej do siebie, jednocześnie pokazując, że wcale nie jest tak uległą ciotą, za jaką zdawał się go mieć. Był w końcu księżniczką i jego potrzeby były najważniejsze, ten pociągający dupek powinien to jak najszybciej zrozumieć.
- Mała, napalona suczka. Rozkoszne. - Jungkook oderwał się od jego ust i gwałtownie wsunął dwa palce w dziurkę mniejszego, przez co ten zaskoczony, poderwał się. Wbił paznokcie w ramiona bruneta, wyginając się w łuk, na co tamten zaśmiał się wkurwiająco.
- Zamknij się. To ty jesteś tutaj dla mnie, nie ja dla ciebie. Merdaj tymi palcami, bo jak mamusię kocham, zaraz wbiję ci w dupę śrubokręt - sapnął, raniąc skórę bruneta jeszcze bardziej, jakby na potwierdzenie własnych słów. Ten znowu zachichotał, doprowadzając Taehyunga do szału. Chwilę później jednak zaczął go rozciągać, dodając trzeci palec.
- Póki co, to ja tutaj jestem zadowolony, a ty jęczysz i się prosisz o więcej… - zamruczał, wgryzając się w wilgotne ramię blondyna, który nie miał okazji skometować tych słów, bo palce nagle zniknęły, podobnie jak i dłoń Jungkooka z jego uda.
- Co ty…
- Muszę naoliwić moją maszynę, kochanie.
- Och… - stęknął i uchylił powieki, zerkając na mężczyznę, który sięgnął po butelkę z… olejem silnikowym. - Co kurwa!?
- No na sucho nie da rady, jestem za duży - zaśmiał się, odkręcając ją, jednocześnie nie spuszczając wzroku z przerażonego blondyna, który poderwał się do siadu.
- Jesteś niedojebany!
- W sumie tak, nikt nie mnie jebał. - Wzruszył ramionami i wylał trochę na dłoń, zaraz rozsmarowując wszystko na swoim penisie. Złapał od razu Taehyunga za biodra, popychając plecami na maskę.
- Jeju, ja nie chcę mieć oleju w dupie! - pisnął, wpatrując się w Jungkooka, który naparł na niego, szybko wsuwając się do środka, na co mniejszy pisnął, a jego oczy zaszły łzami. Sam nie wiedział, czy to przez wielkość, czy zapach tego gówna, który drażnił jego nozdrza. Nie tak to miało wyglądać, był w końcu jak księżniczka, zasługiwał na szacunek, a nie coś do samochodu. Z drugiej strony, kurwa. Wielki brunet, który przygniatał jego drobne ciało, to coś wartego poświęcenia godności.
- Nie myśl o nim, a o kutasie. Tylko on się tutaj liczy, kochanie - sapnął Kook, zaczynając składać wilgotne pocałunki na jego szczęce, wymierzając przy tym pierwsze pchnięcia. Taehyung z każdym jęczał, totalnie się nie krępując. Zaciskał palce na karku Jungkooka, klnąc cicho, by dać upust różnorakim emocjom, jakie opanowały jego umysł i ciało.
- Kurwa! - stęknął, napierając piętami na uda wyższego, który przyspieszał, wbijając się głębiej i mocniej. Jego zęby zaczęły znaczyć całą szyję mniejszego, a dłonie zaatakowały uda, drapiąc je i zaciskając się na nich zapalczywie. Był stanowczy, pewny siebie. Przy nim Taehyung poczuł się mały i bezbronny, a co najlepsze, podobało mu się to. Potrzebował takiego mężczyzny. Faceta, który po prostu da mu rozkoszy i fizycznej miłości, w której mógłby tonąć, poddając się każdemu gestowi, ruchowi, bo zmysłowość bijąca od ich spoconych ciał go obezwładniła.
- J-jung… ach! Tak! Och, pieprz mnie! - Wsunął dłoń w jego włosy i począł za nie ciągnąć, by w jakikolwiek sposób odreagować to wszystko, czego doświadczał. Terroryzował też plecy, ramiona i kark mężczyzny, który pocierał penisem ciągle o jego prostatę, co było wręcz szokujące. Jimin nawet nie dosięgnął, nie mógł trafić i nie doprowadzał go do żadnego z tych stanów, których zdążył doświadczyć podczas samej gry wstępnej z Jungkookiem. Ten idiota był po prostu perfekcyjny i prostata Tae, jak i jego zgnieciony członek, wiedziały o tym najlepiej.
- Kurwa, chyba w tobie zamieszkam - sapnął Jungkook, gdy paznokcie Tae zostawiły na jego ramieniu czerwoną, krwistą smugę. Oboje żyli już tylko tym seksem, zatapiającym się członkiem w ciasnej dziurce mniejszego i jego pazurkach w ramionach młodszego. Byli już na granicy prawidłowego funkcjonowania w tym stanie.
- Jungkook… ach....
- Kukson!
Blondyn stęknął, otwierając oczy. Głos Namjoona. Akurat, kurwa teraz, gdy był tak blisko.
- Wybacz, księżniczko - Jungkook uśmiechnął się złośliwie i zanim Taehyung zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł ból w pośladkach oraz na rękach, za sprawą bliskiego spotkania z ziemią.
- Ty szmato! - pisnął. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek doświadczy takiego upokorzenia, bo bądź co bądź, nikt nigdy nikogo nie potraktował tak okropnie. Zwalenie napalonego kochanka z maski, chwilę przed ograzmem, było największą podłością i Tae czuł już palące oczy łzy. Nienawidził się wkurzać, zawsze wtedy płakał, a teraz po prostu nie dość, że wszystko go bolało i był poraniony na ciele, to i duchowo go zdewastowano. W dodatku był całkowicie rozebrany, co tylko potęgowało te nieprzyjemne uczucie.
- O, gdzie Tae? - usłyszał głos Namjoona, na co tylko pociągnął nosem. Gdyby nie to, że gdzieś zgubił majtki, to by wyskoczył, by brat roztrzaskał ten pusty łeb Jungkooka, ewentualnie odciął mu kutasa, za ranienie swojego kochanego maluszka. Teraz jednak nie wchodziło to w grę, jeszcze bardziej by się upokorzył przed tym skurwielem.
- Hm, skoczył do toalety i po jeden olej, ten mi się wylał.
Dupek, szmata, kłamca przebrzydły!
- A, okej. Dasz mi klucz do M4? Jongin gdzieś zapodział swój.
- Jasne, jest obok ciebie, na blacie.
Taehyung zacisnął wargi, by całkowicie się nie rozbeczeć, podczas gdy Namjoon zaczął grzebać w tym syfie. Miał ochotę go też rozszarpać. To jego wina, że wepchnął go w sidła tego diabelskiego pomiotu.
- Dzięki. Zwijam, do potem.
- Nara!
Blondyn usłyszał dźwięk zamykanych drzwi i niemal natychmiast pociągnął nosem, podnosząc się do siadu. Zerknął na swojego sterczącego, bolącego członka i stęknął, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Był jak kupka nieszczęścia.
- Na czym my to… - Jungkook nagle pojawił się przy nim i nie racząc nawet przeprosić. Wpił się w jego usta, na co starszy skrzywił się i złapał go za włosy, ciągnąc za nie już nie zmysłowo, a brutalnie, jakby chciał mu je wyrwać.
- Wypierdalaj kutasie. Zwal sobie, kurwa!
- Nie pierdol, jesteś mój, nie będziesz się sprzeciwiał - westchnął większy, rozchylając jego uda gwałtownie, zaraz znajdując się między nimi. Kim nawet nie zdążył się wyrwać, bo chwilę później miał już penisa Jungkooka w sobie, a jego dłonie na udach.
- Ty chuju! Nienawidzę cię!
- To tylko bardziej mnie kręci - zamruczał, napierając na prostatę Tae, który szarpnął jego głową niedelikatnie, podczas gdy druga dłoń drapała i biła ramię bruneta, a nogi wierzgały, jakby miał zamiar się uwolnić.
Bo w końcu chciał, prawda? Jungkook powinien zniknąć, tylko, kurwa, rżnął za dobrze.
- Aghhhh! - warknął żałośnie, wyrywając się, a jednocześnie poruszając biodrami, by nabić się na członka mężczyzny jeszcze mocniej. Był beznadziejny, totalnie do dupy.
Brunet wchodził w niego mocno, szybko, nieco chaotycznie, a przy tym niesamowicie zmysłowo, ciągle pieszcząc szyję Tae językiem i wargami.
- Cudowny… - szepnął Jungkook, wymierzając silne pchnięcie, chwilę później kończąc, a jego dłoń szybko odnalazła członka Tae, który po chwili masturbacji również doszedł, brudząc ich ciała lepką wydzieliną.
- Okropny… ach… - jęknął blondyn, opadając na zimną posadzkę. Opuściły go wszelkie siły i był z jednej strony cholernie usatysfakcjonowany, bo pierwszy raz miał prawdziwy orgazm, a z drugiej dał się temu chujowi. Tyle dobrego, że wyrwał mu trochę włosów. Zostawi sobie je na pamiątkę. Może dzięki voodoo ten baran wyłysieje całkowicie i odpadnie mu kutas? Byłoby wybornie.
- Daj buzi, obrażalska księżniczko. - Mężczyzna przykrył jego ciało swoim, wpijając się w różowe usta blondyna, który nie miał nawet siły się spierać, bo odwzajemnił wszystko, rozkoszując się gorącym i wyjątkowo ruchliwym językiem kochanka.
       Dłonie Jungkooka jeszcze kilkakrotnie przejechały po udach mniejszego, po czym zatrzymały się na pasie chłopca. Objął go mocno i podniósł się, ciągnąc go za sobą, czemu Tae się poddał.
- Jesteś wstrętnym kutasem… - mruknął, obejmując go za szyję. Pociągnął nosem, wtulając się całkowicie niechętnie w spocony, brudny od chyba wszystkiego tors.
- Ale za to jakim zajebistym - zaśmiał się i przesunął dłoń na pośladek blondyna, podtrzymując go tym samym, by przypadkiem drugi raz nie wylądował na ziemi.
- Nie wolno mnie tak traktować - blondyn zwilżył wargi językiem, pocierając nosem o szyję mężczyzny, który tylko mocniej go przytulił, całując w czubek głowy.
- Przepraszam. W ramach zadośćuczynienia otrzymasz ode mnie jeszcze siedem orgazmów, dobrze
- Dlaczego siedem? - westchnął, zamykając oczy. W sumie pomysł mu się podobał i chociaż nadal był obrażony, to przecież nie miał zamiaru nie wykorzystać okazji. Musi się zemścić za to upokorzenie, a do tego potrzebuje niestety seksu z tym kutasem. Wyjątkowo pociągającym, wytatuowanym kutasem.
- Moja ulubiona cyfra. Poza tym jest boska, tak jak i twoje uda.
- Niech będzie. Od teraz jesteś moją osobistą dziwką, Jungkook.
- Dla twojej dupci mogę się zacząć kurwić, nie ma sprawy.
Taehyung mimowolnie uśmiechnął się i ucałował szyję Jungkooka, zaciskając uda na jego pasie. Cóż. Nie będzie narzekał.




***




       Popijał właśnie colę, którą przyniósł mu Jungkook, gdy do pomieszczenia wszedł Namjoon, a zaraz po nim Hoseok z nietęgą miną. Oboje wyglądali na zmęczonych, chociaż ten pierwszy był też i zadowolony, czego nie mógł powiedzieć o swoim chłopaku.
- Co tacy bez życia? - Uśmiechnął się złośliwie, poprawiając kurtkę Jungkooka, pod którą schował się, by ukryć wszelkie zadrapania i ślady po miłosnych igraszkach. Nie pomyślał, że przecież wszystko to będzie widać, na szczęście kochanek bywał też i istotą myślącą, jakoś ratując go z opresji.
- Dużo segregowania no i dźwigania. Nie narzekamy jednak nie, Hobi?
- Taaaak. Było cudownie. - Szatyn uśmiechnął się słabo, opierając o skrzynię, na której wcześniej zabawiali się z Jungkookiem, który kucał przy motocyklu Namjoona, przykręcając zamówioną część. Większość czasu minęła im na pieszczotach, pocałunkach, dlatego też brunet nie miał okazji, by zająć się faktyczną pracą, co cieszyło Tae. Miał chujek za swoje.
- Świetnie. - Wspomniany idiota podniósł się i zadowolony podszedł do pozostałej trójki. Usiadł obok Tae na blacie, niby niechcący muskając jego udo, na co mniejszy się spiął, jednak starał się tego nie pokazywać. - Sprzęt zrobiony, dbaj o niego.
- Będę, to moja największa miłość. A wy co robiliście? Tae masz jakieś wypieki na twarzy… - zauważył Namjoon, przyglądając się dokładniej młodszemu bratu, który zerknął na Jungkooka i posłał mu zdenerwowane spojrzenie.
- Eee… Pomagał mi naoliwić maszynę, trochę też przepychałem rury, towarzyszył mi. Chyba nie jest przyzwyczajony do tego typu rozrywki, szybko się męczy. - Zaśmiał się, kładąc dłoń na głowie chłopca, by poczochrać jasne kosmyki.
- Cud, że cokolwiek zrobił, zazwyczaj ma wszystko w dupie.
- Teraz też miał trochę w dupie, ale co to dla mnie.
Taehyung czuł, jak coś go od środka skręca. Ten idiota był naprawdę wielkim imbecylem.
No. Seksownym imbecylem.
Chyba to jakoś zniesie.



No to wracamy z wikóczkiem!