niedziela, 29 maja 2016

6. Bad romance

   



      - Nareszcie koniec - Taehyung podszedł do Jungkooka, który siedział przy wysokim stoliku, podjadając jakieś śmieszne przekąski. Impreza się kończyła, większość osób już sobie poszła, nadchodziła też godzina pojawienia się ekipy sprzątającej. Jimin i jej grupa już dawno zniknęli, bowiem postanowili wybrać się na imprezę w barze, z racji jutrzejszego dnia wolnego. On musiał odmówić, obiecał blondynowi, że spędzi te dni z nim. Teraz chętnie by to odwołał, ale było za późno.
- Mhm. Zmęczony? - spojrzał na starszego, który skinął głową, przysuwając się bliżej. 
- W sumie to nasze dzisiejsze plany chyba nie wypalą...
- Dlaczego? - Jeon uniósł brew pytająco, w środku zaś poczuł coś na kształt ulgi. Miał ochotę od niego uciec i zabawić się z Jonginem oraz resztą, nie zaś kolejną wolną chwilę spędzać z tym kłamcą.
- Tata chce zjeść z nami kolację i nie mogę odmówić, bo prawie się nie widujemy.
- Rozumiem. W takim razie ja będę już szedł do domu. Jutro zadzwonię - zsunął się z krzesła, widząc jednak przerażone spojrzenie niższego, skrzywił się nieco, nie rozumiejąc takiego zachowania. - Coś nie tak?
- Bo... myślałem, że będziesz chciał pójść ze mną...
- Razem?
- No tak, powiedziałem przecież, że zaprasza nas, nie tylko mnie, ale skoro nie chcesz, to szkoda...
Jeon otworzył szerzej oczy i natychmiast się wyprostował.
- Myślałem, że mówisz o braciach.
- Oni też będą - powiedział Tae, patrząc na niego wyczekująco. Jeon przybrał od razu seksowny wyraz twarzy i złapał Kima za rękę, przyciągając do siebie.
- Chętnie poznam twoją rodzinę, królewno.
Blondyn uśmiechnął się szeroko i zacisnął palce na jego dłoni, następnie pociągnął w stronę głównego wyjścia. Jeon posłusznie ruszył za nim, po drodze odpinając swoją plakietkę. To całkowicie zmieniało postać rzeczy. Spotkanie z Taehyungiem, a z jego ojcem i braćmi to inne poziomy, nigdy nie odpuściłby sobie okazji spotkania z człowiekiem sukcesu. Młody jednak czasami był przydatny.


         Ojciec Taehyunga mieszkał na obrzeżach miasta w wielkiej willi w koreańskim stylu, która w pierwszej chwili na tyle wytrąciła Jeona z równowagi, że zamiast wysiąść z samochodu, siedział i wpatrywał się w budynek. Dopiero szczupła dłoń Tae wybudziła go z transu. Wysiadł, od razu podchodząc do drzwi od strony pasażera, by otworzyć je przed swoim chłopakiem, który zadowolony wyskoczył ze swojego Porche, łapiąc młodszego za rękę.
- Mam nadzieję, że ich polubisz. Nie rozmawiają na takich spotkaniach o pracy, więc nie powinieneś czuć się źle.
- To raczej oni mogą mnie nie polubić, koteczku.
- Pokochają cię, nie mają wyjścia, w końcu jesteś moim chłopakiem - wyszczerzył się Taehyung, ciągnąc go w stronę pięknych, klasycznych schodów, które prowadziły do wielkich drzwi wykutych w drewnie. Jungkook poczuł się chwilowo jak w innej epoce, gdy te się otworzyły, a przed nim pojawiła się dróżka prowadząca na elegancki taras, przez który Tae szybko przeszedł, podchodząc do kolejnych drzwi. Jeon wyprzedził go o krok i popchnął, wpuszczając zadowolonego blondyna przodem. Kto wiedział, może zaraz wyskoczy to ktoś z rodziny, musi wyjść na dżentelmena nawet, jeśli niezbyt mu się to uśmiechało.
- Jesteśmy! - chłopak wyszczerzył się i skierował w stronę salonu, gdzie byli już jego bracia wraz z ojcem. Mężczyźni oderwali się od rozmowy i spojrzeli na nich, wzrok skupiając przede wszystkim na nim, co nieco go zestresowało, postanowił jednak zgrywać odważnego, w końcu tego wymaga się od pracowników.
- Dobry wieczór, Jeon Jungkook - skłonił się, gdy tylko stanęli naprzeciwko, po chwili prostując. Seokjin skinął głowa, delikatnie się uśmiechając, zaś ojciec przytaknął i wyciągnął dłoń w jego stronę, którą krótko uścisnął.
- Kim Daehyun, miło mi cię poznać, Jungkook.
Brunet spojrzał na mężczyznę i delikatnie uniósł kąciki ust w uśmiechu. Ojciec Tae uśmiechał się szeroko, w dodatku niemal identycznie jak blondyn. Równie kwadratowy wyszczerz oraz przyjazne spojrzenie. Aż dziwne, że pomimo tego chłopak wyglądał słodko, podczas gdy jego ojciec był wielkim facetem.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panie Kim.
Starszy tylko przytaknął głową i odsunął się nieco, a do Jeona podszedł drugi z braci.
- Kim Namjoon.
Uścisnęli sobie dłonie, białowłosy nic więcej jednak nie powiedział. Bez wątpienia był człowiekiem, który twardo stąpał po ziemi i nie w głowie mu były jakieś zabawy czy śmiechy. Jungkook niemal natychmiast poczuł w stosunku do niego nieopisaną sympatię, takich ludzi szanował najbardziej.
- Zapraszam do stołu, nie ma sensu tak stać - odparł najstarszy z towarzystwa, wskazując na elegancki mebel, zastawiony przeróżnymi rodzajami przekąsek i dań, których Jeon nigdy nie widział na oczy, postanowił jednak udawać, że nic takiego nie ma miejsca, radząc sobie bez problemu. Podszedł do krzesła i odsunął je, szybko jednak zreflektował, że musi zrobić dobre wrażenie, skinął więc głową na Taehyunga, który ochoczo usiadł, mrucząc ciche 'dziękuję'. Jungkook zajął miejsce obok, czując na sobie wzrok całej czwórki.
- Częstujcie się - powiedział Seokjin i sięgnął po porcję jakieś sałatki, zaraz dokładając do niej mięsa. Pozostali również szybko zapełnili swoje talerze i po standardowych grzecznościach zaczęli jeść. Brunet był zestresowany, w tym momencie uzmysłowił sobie, że nie ma pojęcia jak dużo ojciec i Namjoon wiedzą o ich związku. Jin nie był problemem, jednak jak zachować się w stosunku do reszty? Powinien być powściągliwy i udawać, że są znajomymi, czy też być nad wyraz czuły by pokazać, że jest kochanym partnerem?
Przełknął makaron, zerkając na ucieszonego Taehyunga, który puścił mu oczko, oblizując wargi z gęstego sosu. Jeszcze dzieciak zaczyna podrywać, cudownie.
- Pracujesz w dziale graficznym, prawda? - niski głos ojca dotarł do uszu Jungkooka, który szybko połknął to, co miał w ustach i przytaknął.
- Tak, należę do zespołu Shin Jimin.
- Taehyung pokazywał mi swoją koszulę. Muszę przyznać, że jesteś pomysłowy. Radzenie sobie w sytuacjach kryzysowych to cenna umiejętność.
Jeon uśmiechnął się delikatnie czując, że serce bije mu nieco mocniej niż zazwyczaj.
- Dziękuję bardzo, jednak to nic takiego - odparł skromnie, łapiąc chwilowy kontakt wzrokowy z mężczyzną. Ten upił kilka łyków drogiego alkoholu i zerknął na swojego najmłodszego syna.
- Wzór był bardzo atrakcyjny, zresztą najważniejsze, że Taehyung był zadowolony. Z tego co widziałem, to był zestresowany, pewnie panikował. Cieszę się, że mu pomogłeś.
- Nie mógłbym go zostawić w takim stanie, czułbym wyrzuty - skłamał, samemu zerkając na blondyna, który złapał go pod stołem za rękę, splatając ich palce razem. Nieco go to skrępowało, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać.
- Taehyung wymaga ciągłej opieki, wieczne dziecko - wtrącił Namjoon, opierając się wygodnie o krzesło. Sączył powoli wino, lustrując wszystkich wzrokiem.
- Nieprawda, radzę sobie, prawda Jungkookie? - blondyn przysunął się do niego o oparł brodę na jego ramieniu, przez co wnętrzności zrobiły fikołka i miał ochotę zwrócić cały posiłek. Wszyscy niemal wywiercali w nim dziury spojrzeniem, on zaś nie miał pojęcia jak zareagować. Był w pułapce i każda droga była ryzykowna.
- Prawdę powiedziawszy to średnio, ale w razie czego jestem obok i jakoś cię uratuję - odparł, unosząc niepewnie kąciki ust w lekkim uśmiechu. Tae nieco nadął policzki, jednak zaraz się rozpogodził i odsunął, ściskając mocniej jego dłoń.
- Znowu mnie zawstydzasz...
- Nie bądź marudny, Taehyung. Powinieneś być zadowolony z faktu, że masz takiego opiekuńczego partnera - skarcił go rozbawiony ojciec. - Obawiałem się, że okażesz się być niezbyt interesującą osobą, jednak muszę przyznać, że mój syn nie przesadzał z wychwalaniem ciebie.
Jeon wstrzymał na chwilę oddech. Nie miał pojęcia, czy bardziej stresował go fakt, że o nich wiedzą czy też to, że właśnie jego, w jakimś stopniu, teść go chwalił i był widocznie zadowolony z faktu, że jego syn spotyka się z facetem.
- Nigdy nie przesadzam, Jungkook jest po prostu idealny - wzruszył ramionami chłopak, wpatrując się w bruneta jak obrazek.



          Jungkook przykrył dokładnie mniejszego kołdrą, chowając go następnie w swoich ramionach. Starszy zasnął niemal od razu, gdy tylko wylądowali w łóżku w pokoju gościnnym w domu jego ojca. Początkowo średnio pasował mu ten pomysł, jednak po kilku godzinach spędzonych w towarzystwie Kimów, jako tako się oswoił. Seokjin okazał się być bardzo sympatyczny i uroczy, bardzo przypominał Taehyunga, chociaż był spokojny i ułożony. Namjoon za bardzo się nie spoufalał, jednak dało się z nim porozmawiać, a co do ojca, to był nim mile zaskoczony. Nie spodziewał się, że będzie aż tak tolerancyjny w stosunku do swojego syna, jak i jego. Zachowywał się tak, jakby było to całkowicie normalnie. Nawet wyszli razem na taras, bo mężczyzna musiał zapalić. Nie rozmawiali długo, jednak Jeon miał wrażenie, że go polubił. Nie poruszali tematu pracy, starszy raczej podpytywał o ich związek, a Jungkook zmienił się wtedy w wielkiego kłamcę, musiał bowiem wychwalać ich relację, chociaż w gruncie rzeczy była żałosna. Widział jednak, że stary Kim uwielbia swojego najmłodszego syna i to jego oczko w głowie, podobnie jak braci. Wszyscy traktowali go jak dziecko i księżniczkę, o którą trzeba dbać. Nic praktycznie nie robił sam, wyręczał go któryś z nich, ewentualnie on, bo poczuł silną presję. Teraz rozumiał zachowanie blondyna, w takim domu nie mógł wyrosnąć na nierozpieszczonego dzieciaka. Nie miał tylko pojęcia dlaczego jego starsi bracia byli ogarnięci, skoro różnica wieku pomiędzy dzieciakiem a Namjoonem wynosiła tylko rok. Nie było to jednak istotne. Bardziej przerażał go fakt, że chociaż byli parą przez umowę, to starszy zapoznał go ze swoją rodziną, jakby naprawdę byli razem. O ile pamiętało, to w umowie było zaznaczone, że relacja pozostaje pomiędzy nimi. Fakt, Seokjin dowiedział się przypadkiem, jednak Tae zrobił krok do przodu, bo poznanie rodziców nie jest już czymś błahym. Jeon nie miał pojęcia dlaczego to zrobił, jaki miał cel. Z jednej strony podobało mu się to, bo dobre wrażenie na jednym z najbogatszych ludzi w kraju, to nie byle co i wróżyło mu cudowną karierę. Zaakceptował go jako faceta swojego najmłodszego potomka, pił z nim drogą whiskey, zaproponował nocleg w swojej willi, w dodatku raczej świadom był, że ze sobą sypiają i nie starał się ratować cnoty swojego malucha, wręcz sam go wpychał w jego ramiona. Na czułości, które chłoptaś miał ciągle ochotę, wszyscy reagowali normalnie. Jungkook miał wolną drogę do bycia mężczyzną Tae już na zawsze, z drugiej strony po rozmowie z Wu miał zamiar zostawić Taehyunga, gdy tylko uda mu się ustabilizować swoją pozycję. Jak teraz miałby to zrobić, skoro jego rodzina o nich wiedziała? Wyleci od razu, przecież zapatrzeni byli w blondyna jak w obrazek. Taehyung cholernie mieszał w jego życiu, a każde jego działanie było jednocześnie szalenie korzystne i go pogrążało.
     Spojrzał na blondyna, wzdychając cicho. Nie miał pojęcia jak postępować, by wyjść na tym korzystnie.



***


       Jungkook zapiął pasy i odpalił samochód, wzdychając cicho. Posłał delikatny uśmiech ojcu Taehyunga i odjechał, czując w jakiś sposób ulgę. Zgrywanie perfekcyjnego było męczące i cieszył się, że w końcu mógł zachowywać się względnie normalnie.
- Mówiłem, że cię polubią - wyszczerzył się Kim, kładąc dłoń na jego udzie. Brunet zerknął na niego kątem oka, od razu wracając do pilnowania drogi.
- Masz bardzo miłą rodzinę - mruknął tylko, wjeżdżając na główną drogę, która prowadziła do domu blondyna. Miał ochotę paść na łóżko i spędzić w nim resztę dnia, rozmyślając nad słusznością swoich działań, jak i planów. Taehyung zniszczył mu w jakiś sposób mózg oraz doprowadzał do szału jego myśli. Raz chciał go w sobie rozkochać i wykorzystywać do końca życia, potem nagle już tylko coś zyskać a potem zostawić, by znaleźć sobie kogoś wartego uwagi. Chwilę później całkowicie zmienia zdanie, bo dzieciak rozkłada przed nim nogi i wtedy stwierdza, że jednak mu z nim dobrze. Motał się w swoich uczuciach, potrzebach. Dodatkowo ciągle męczył go fakt, że Taehyung ciągle go okłamuje i nie miał pojęcia, czy coś w tej sprawie działać, czy zostawić to samemu sobie.
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Nieco zaskoczony sięgnął po komórkę i od razu odebrał.
- Yoongi?
- Siema, idziesz z nami do klubu? Sehun i Tao się nam wykruszyli, a we dwóch tak średnio balować.
Jeon zerknął na zaciekawionego Kima, który wpatrywał się w niego jak w obrazek, następnie mruknął: - Nie dam rady, spędzam dzień z Taehyngiem.
- Zabierz go ze sobą, co za problem?  Dla nas jeszcze lepiej, więcej ludzi.
- Nie wiem, zapytam - westchnął i spojrzał na blondyna, który uniósł brwi pytająco. - Yoongi i Hoseok idą do klubu. Masz ochotę też się wybrać?
- Aaaaa... - starszy otworzył usta w zamyśleniu, dopiero po chwili kiwając głową, a na jego ustach zagościł kwadratowy uśmiech. - Jeśli ty chcesz, to ja też chętnie.
- Okej, gdzie się widzimy? - zapytał Yoongiego średnio zadowolony.
- Wyślę ci zaraz adres i godzin. Do potem!
Jeon odstawił telefon i podjechał pod dom starszego, który zadowolony wysiadł, niemal w podskokach podchodząc do drzwi. Wpisał kod i wszedł do środka, a brunet ruszył za nim nie bardzo ogarniając poziom jego radości.
- Jungkookie!
- Hm? - przechylił głowę na bok, po chwili jednak poczuł na swojej szyi ramiona mniejszego, który uwiesił się na nim zadowolony. Nic nie powiedział, tylko wpatrywał się mu w oczy, jakby coś chciał.- Księżniczko?
- Mamy jeszcze chwilę, prawda? - zapytał starszy z przebiegłym uśmiechem. Jeon zaśmiał się krótko i zsunął dłonie na jego pośladki, mocno zaciskając na nich palce.
- Nawet dwie.


***


         - Serio? - Jungkook spojrzał na swoich przyjaciół, którzy stali przed klubem, gdzie nigdy w życiu żaden z nich nie zaglądał. Nie dlatego jednak, że był niemodny, patologiczny czy też rozcieńczali w nim piwo. Ba, był to jeden z lepszych, do których dostać mogli się tylko nieliczni, nie chodziło jednak o pieniądze czy prestiż, a orientację.
- Co to za miejsce? - Taehyung zadarł głowę, by przyjrzeć się szyldowi, który delikatnie połyskiwał. Pod wejściem była już dość długa kolejka, gdzieniegdzie przechadzali się mało męscy mężczyźni, dziewczyny ścięte na krótko, zerkające na inne kobiety. Jeon wciągnął w płuca powietrze i na nowo zwrócił się do Yoongiego, i Hoseoka, którzy nie wyglądali na przejętych faktem, że właśnie mieli zamiar bawić się w gejowskim miejscu.
- Klub. Stwierdziliśmy, że w takim jest lepszy klimat i można czuć się swobodnie - wzruszył ramionami Yoongi i ruszył w stronę wejścia. - Chodźcie.
Jeon złapał Taehyunga za nadgarstek i niezbyt zachwycony ruszył za zielonowłosym, który mruknął coś do ochroniarza, a ten puścił ich bez kolejki.
Całą ta sytuacja wydawała mu się komiczna, bo przecież ani Hoseok, ani Yoongi nie wspominali nic o tym, że są homo, a o nim i Kimie też raczej nic wiedzieć nie powinni. W ich towarzystwie zachowywali się normalnie, zresztą widzieli się ze dwa razy, więc nie mogli mieć pojęcia o tym, że coś ich łączy. Skąd więc pomysł na tego typu miejsce? Co im odbiło?
- Um... - zerknął na Kima, który nieco zaskoczony przysunął się do niego, gdy obok niego przeszła para mężczyzn, dość jednoznacznie się zachowująca.
- Spokojnie. Pilnuj się mnie - mruknął, pozwalając starszemu uczepić się jego ramienia. Był zirytowany, bo po pierwsze Taehyung średnio znosił alkohol, po drugie w gejowskim klubie cholera wie jak będzie się zachowywał. Jeszcze tego brakowało, by zaczął odwalać. Był średnio przystosowany do funkcjonowania w miejscach, które wymagały życiowego ogarnięcia chyba, że chodzi o jego drugą osobowość, której teraz jednak nie pokaże.
Podeszli do zarezerwowanej loży i usiedli na wygodnych siedzeniach. Yoongi wyglądał na wyjątkowo pewnego siebie, co po chwili zaczęło go zwyczajnie wkurwiać.
- Powie mi ktoś w końcu o co tutaj chodzi?
- Czy to wszystko nie jest dość jednoznaczne, Jungkook? - Yoongi odchylił głowę do tyłu, prezentując swoją białą szyję i wystające obojczyki. Dla Jeona takie zachowanie było lekceważące, jednak nie miał zamiaru prowokować starszego, który dzisiaj zachowywał się wyjątkowo podejrzanie.
- Jesteście homo?
- Pośrodku, a Jimin od Hoseoka to nie kobieta, a chłopak, który dzisiaj ma się tutaj pojawić.
- Co? - brunet aż się wyprostował, patrząc to na Yoongiego, to na Junga, który tylko uśmiechnął się głupio i podrapał po głowie.
- Tak wyszło...
- I dopiero teraz mi o tym mówicie?
- Ty nam w ogóle nic nie powiedziałeś - uśmiechnął się zielonowłosy, rozkładając nieco ręce w geście bezradności. - Jesteśmy kwita.
- To ja skoczę po coś do picia, a wy sobie pogadajcie. - Taehyung uśmiechnął się i wstał, Yoongi zaraz zrobił to samo.
- Pójdę z tobą, a ty mu wszystko wytłumacz.
Jeon już miał coś powiedzieć, jednak starszy złapał blondyna za nadgarstek i pociągnął w stronę baru. Średnio mu się to podobało, jednak przecież nie zrobi scen. Miał tylko nadzieję, że Min przypilnuje jego dzieciaka i nie pozwoli, by spił się jakimś gównem.
- Ty i Taehyung coś ten teges?
Młodszy spojrzał na Hoseoka unosząc brew zaskoczony. Spodziewał się raczej rozmów o jego związku, nie zaś relacji z Kimem, jednak olanie tematu było bezsensowne.
- To specyficzna znajomość.
- Kochasz go? Wyglądacie na szczęśliwą parę.
- Co? W życiu - prychnął, opierając się wygodniej o oparcie. Na samą myśl, że miałby być zakochany w kimś takim, miał ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak byłoby to zbyt bezczelne. - To chwilowe.
- Długa ta chwila. Swoją drogą o ile się nie mylę, to dzieciak jest tym tajemniczym synem właściciela Dolce, z którym byłeś w Japonii z racji obowiązków. Jeśli tak, to cóż... To twój najdłuższy związek.
- Skąd wiesz?
- Widziałem zdjęcie w gazecie dzisiaj rano. Potem wystarczyło skojarzyć wątki. Twój chłopak jest cholernie bogaty, trochę rozpieszczony, pasuje. Pytanie tylko, jak ktoś taki jak ty wyrwał milionera. Masz królicze zęby, mógł znaleźć sobie ładniejszego.
Jeon kopnął go w łydkę, krzywiąc się nieco. Nienawidził, gdy jego przyjaciele nazywali go królikiem, w dzieciństwie ciągle miał przez to kompleksy.
- Po prostu jestem zajebisty, nie bądź zazdrosny.
- Nie jestem, spokojnie. Mam mojego Jimina. W każdym razie pilnuj swojego ukochanego, bo pasujecie do siebie.
- Mówiłem, że to nie jest mój ukochany. Nierozumny z ciebie koń, Hoseok. Tae... - zerknął przez ramię sprawdzając, czy przypadkiem nie wracają, jednak nie dostrzegł nigdzie zielonych włosów przyjaciela. Wrócił więc spojrzeniem do Junga. - Jest za głupi, bym go pokochał.
- To go zostaw? Czemu się męczysz?
- Praca. Wylecę, bo jego ojciec już praktycznie nas pobłogosławił. Jestem w dupie i nie mam jak się z niej wydostać.
- Ouch... Kiepsko. Może mu minie? Wtedy go zostawisz? - uśmiechnął się starszy, nagle jednak przybrał całkowicie inną minę. - No i ten projekt okazał się być klapą. Nasz wykładowca praktycznie mnie wyśmiał.
- Wróciliśmy! - Taehyung opadł koło Jeona zadowolony, stawiając na stole whiskey i kolorowego drinka dla siebie. Od razu przysunął się do bruneta, jakby miał ochotę się do niego przykleić. Ten uniósł głowę i spojrzał na Hoseoka, który posłał mu współczujące spojrzenie, następnie zaś zajął się swoim telefonem.
- Wyjdę po Jimina, zaraz wrócę.



      Jungkook dopił kolejną szklankę whiskey, odstawiając puste naczynie na stolik, który pełen był butelek po szampanie oraz wysokich kieliszków. W klubie spędzili kilka godzin, wlewając w siebie alkohol bez umiaru. Jimin okazał się być naprawdę ogarniętym facetem, a przy tym seksownym i zabawnym, przez co zdobył sympatię wszystkich, chociaż Kim raczej mało z nim rozmawiał. Na szczęście dla Jeona, skupił się na plotach z Yoongim, który tej nocy był jego ratunkiem, nie miał bowiem ochoty słuchać jego głupich historyjek, wolał skupić się na rozmowie z pozostałą dwójką, chociaż oczywiście czasami musiał poświęcić uwagę swojemu chłopakowi.
      Spojrzał na podpitego blondyna, który raz po raz wybuchał śmiechem, zakrywając dłońmi twarz. Rękawy białej bluzki naciągał na dłonie, przez co wyglądał jak dziecko, które właśnie ktoś zawstydził. Widok ten Jungkooka niemiłosiernie irytował. Nie wiedział, czy to przez procenty, czy zwyczajną niechęć do niego, ale miał ochotę go zostawić i nigdy więcej nie wracać. Siedział niezadowolony, przysłuchując się rozmowom swoich kolegów, dopiero po dłuższej chwili odwracając od nich wzrok, który zaraz przeniósł na parkiet. Był on oblegany, wszędzie dostrzec dało się seksownie tańczące pary. Musiał przyznać, że widok dwóch przystojnych mężczyzn działał na niego, chętnie dołączyłby do jakiegoś samotnego i się z nim pobawił, jednak nie mógł tego zrobić, bo Taehyung pewnie by się obraził, co jeszcze bardziej go wkurzało.
      Sięgnął po butelkę i nalał sobie alkoholu, zaraz upijając kilka łyków. Zerknął do Hoseoka i skinął głową w stronę bawiących się ludzi niemal błagalnie. Sam nie miał szans tam pójść, jednak w towarzystwie owszem.
- Hm, idziemy z Jiminem zatańczyć, idziesz z nami Kook? - Jung uśmiechnął się i wstał, ciągnąc za sobą zaskoczonego czerwonowłosego, a Jeon niemal od razu zerwał się z miejsca, zostawiając szklankę na stole. Uśmiechnął się szeroko i ruszył za przyjacielem, nawet nie zerkając w stronę Taehyunga, który zaskoczony przestał rozmawiać z Yoongim. Słyszał w oddali jego głos, jednak był zbyt daleko i postanowił go zignorować. Miał prawo nie słyszeć przez muzykę, prawda?
- Jesteś podły, młody.
Hoseok uśmiechnął się i stanął na środku sali. Cała trójka niemal od razu zaczęła tańczyć, a brunet tylko wzruszył ramionami. Mu też coś się od życia należało. Wieczne zgrywanie księcia było męczące, czas na prawdziwy relaks.

     Nie wiedział kiedy minęło pół godziny odkąd opuścił lożę. Nie interesowało go to, zajęty był sobą i ciałami, które napierały na jego, tworząc szalenie seksowną atmosferę. Jimin z Hoseokiem gdzieś zniknęli, teraz to jednak nie było istotne. Wyrwał się, teraz nic już nie mogło zakłócić jego radości.
Uchylił powieki i zerknął na bok. Jakiś chłopak dawał się macać staremu pracownikowi korporacji, dalej dwie kobiety namiętnie się całowały. Chociaż początkowo był sceptycznie do tego nastawiony, tak teraz naprawdę cieszył się, że wybrali akurat te miejsce. Uśmiechnął się pod nosem obracając, by zlustrować wzrokiem tłum za nim. Radość z jego ust zniknęła jednak natychmiast. Dostrzegł zielone włosy Yoongiego, obok zaś jasną czuprynę. Starszy trzymał Tae za rękę i ciągnął w stronę wyjścia, na co blondyn nawet nie protestował.
- Co do cholery? - mruknął sam do siebie i ruszył w ich stronę, po drodze szturchając tańczących ludzi. Nie przeprosił jednak przyśpieszając, by nie stracić ich z oczu. Był wytrącony z równowagi, co bowiem Min miałby robić z Tae? Czemu trzymał go za rękę i dlaczego do cholery wychodzili razem, nie uprzedzając go o tym?
- Taehyung! Yoongi! - warknął, dobiegając do nich dopiero na dworze. Dwójka odwróciła się w jego stronę. Kim wyglądał na zaskoczonego. Rozchylił usta, wpatrując się w niego niepewnie, Yoongi jednak nie był wystraszony, wręcz emanował pewnością siebie.
- Co jest, Kook?
- To ja się pytam o co chodzi. Gdzie idziecie?
- Wracamy do domu, Taehyung jest zmęczony, odwiozę go taksówką, bo boję się go puszczać samego w środku nocy.
- Czemu mnie nie poinformowaliście?
- Nie chcieliśmy przeszkadzać, świetnie się bawiłeś - zielonowłosy posłał mu bezczelny uśmiech, patrząc na niego z... niechęcią? Jeon nie był pewien, jednak bez wątpienia było to spojrzenie rywala, nie zaś kumpla.
Zdenerwowany skupił się na skulonym Tae, który przetarł oczy wierzchem dłoni. Był pijany, w dodatku bez życia, nie to jednak zajmowało myśli Jeona. Ich splecione palce doprowadzały go do szału.
- Ja z nim pojadę, też już wracam - podszedł do swojego chłopaka i niemal wyrwał go Yoongiemu. - Wsiadaj do taksówki, Taehyung.
Starszy nieco się zachwiał, w ostatniej chwili łapiąc się ramienia Jungkooka, by nie upaść. Min na chwilę przestał oddychać, patrząc na nich z niechęcią.
- Uważaj Jeon, jeszcze zrobisz mu krzywdę. Jesteś napity, wracaj do tańczenia.
- Nie wtrącaj się, Min - warknął i spojrzał na Kima. - Wsiadaj do tej, zaraz dołączę i wrócimy do domu.
- Mhm - blondyn skinął głową i otworzył drzwi pierwszego samochodu, a do uszu bruneta dotarło prychnięcie przyjaciela.
- Jesteś żałosny, Jungkook. Dorośnij, a potem baw się w związki.
- Nie pouczaj mnie, to nie twoja sprawa.
- Owszem, ale jak dalej będziesz tak postępował, to go stracisz. Twoja miłość do jego pieniędzy nigdy nie zastąpi mu prawdziwych uczuć. A teraz wybacz, idę spać. Siema!
Jungkook zacisnął pięści, odprowadzając go wzrokiem przez chwilę, następnie ruszył w stronę samochodu. Wsiadł do środka i podał adres chłopaka, patrząc zaraz na niego wściekły. Blondyn skulił się jeszcze bardziej, chowając nos za kołnierzem kurtki. Jego wielkie oczy błyszczały, jednak nie odezwał się ani słowem.
Całą droga minęła im w ciszy. Po kilkunastu minutach dojechali pod willę starszego. Wysiedli z niej, co jednak Tae sprawiło trochę problemów, prawie się wywrócił, potykając o nierówną kostkę na chodniku.
- Chodź - Jungkook złapał go za rękę i pociągnął w stronę domu, nawet nie zwracając uwagi na to, że Kim praktycznie musiał za nim biec. Słyszał jego pociąganie nosem, jednak ignorował to przez cały czas. Dopiero gdy znaleźli się w środku, złapał Tae za podbródek i przyciągnął do siebie, patrząc mu w oczy ze złością.
- Jesteś mój, królewno. Nie zapominaj o tym. Nie zmuszaj mnie do bycia zazdrosnym.
- N-nje chce by-byś kogoś inn-nnego... - stęknął, rozchylając żałośnie wargi. Jego drobne dłonie chwilę później znalazły się na ramionach Jeona, do którego przylgnął całym swoim ciałem. - Kosiam cjęęęęę! - przeciągnął, stając na palcach, by złączyć ich usta w pełnym pożądania pocałunku. Jeon początkowo usta miał zaciśnięte. Był wściekły. Irytował go Yoongi, który śmiał podrywać jego chłopaka. Wkurzał go Taehyung, który się dawał i był tak beznadziejny, że właśnie wyznał mu miłość. Najbardziej jednak miał żal do siebie, że tak zareagował. Powinien dać im pójść razem. Może coś by z tego wyszło, Kim by się odczepił, on zaś zatrzymałby posadę i mógł się rozwijać. Sam nie wiedział czemu ich rozdzielił. Miał gdzieś blondyna, prawda?







I kolejny za nami ^^ Muszę przyznać, że te opowiadanie jest chyba moim ulubionym, gdy idzie o pisanie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale mam na nie tyle weny, że naprawdę nie mogę skupić się na nauce i chcę je pisać ;-; Moja kariera na studiach płacze [*]
Komentarze mile widziane <3 

poniedziałek, 23 maja 2016

5. Bad romance






     Jungkook przyłożył kartę do czytnika, a drzwi rozsunęły się przed nim, odsłaniając szeroki, elegancki korytarz, który co kilka metrów rozwidlał się na boki, te jednak mężczyznę nie interesowały. Szedł dość szybko przed siebie, nerwowo przegryzając dolną wargę. Nie był pewien, czy na tego typu szaleństwa nie było za wcześnie. Stresował się, ktoś w końcu mógł go zobaczyć, a nie należał przecież do żadnego z dwóch odpowiedzialnych za imprezę działów. Wprawdzie miał pod pachą teczkę z dokumentami, które w razie czego Jimin kazała przekazać niejakiej Kim Chanmi, jednak to i tak wiele nie dawało. Nie miał pojęcia co tam było, ale ponoć pomoże w chwili kryzysu. Cóż, trzeba zaufać szefowej, jeszcze nigdy nie zawiodła.
     Stanął przed ostatnimi, wielkimi drzwiami, które prowadziły na zaplecze sali bankietowej. Od Taehyunga dzieliły go tylko kroki, minuty, a może nawet sekundy. Kto wie, może stoi za drzwiami i gdy tylko je uchyli, stanie z nim twarzą w twarz? Wolałby tego uniknąć, chciał upewnić się, że pozostali mieli rację i jego chłopak rzeczywiście był nie dość, że dziwakiem, to jeszcze wstrętnym kłamcą. Nie wiedział, czy dobrze robił, że się tutaj pchał. Świadomość, że Kim to nieszkodliwy dzieciak, chyba byłaby lepsza niż zrozumienie, że to wszystko jedna wielka gra. Nie traktował Taehyunga poważnie, nie planował przezwyciężyć negatywnych opinii w swojej głowie, chociaż rozstawać się z nim też nie zamierzał, jednak wolał, by byli ze sobą szczerzy, a przynajmniej by starszy był. Nienawidził, gdy ktoś traktował go z lekceważeniem tym bardziej, iż myślał, że Tae w jakiś sposób uważa ich związek za prawdziwy, chociaż to ustawka. Godziło to w jego męską dumę, skoro ktoś taki nie stał się jego posłuszną laleczką, to naprawdę musiało być z nim coś nie tak. Skrycie przecież liczył na to, że blondyn się w nim zakocha i dzięki temu uda się wkraść w łaski całej rodziny i trafić na szczyt firmy. Byłby gotów poświęcić swoje życie sercowe i być z nim do końca życia, byleby wieść dostatnie życie oraz móc się rozwijać. Kariera była dla niego priorytetem, a ładny chłopak u boku to nic strasznego nawet, jeśli niespecjalnie grzeszy inteligencją. Teraz jednak sprawy się skomplikowały, bowiem widocznie to on robił za idiotę, a Taehyung ustawił go sobie tak, jak chciał.
      Odetchnął głęboko i uchylił drzwi, robiąc od razu kilka kroków, by przekroczyć próg i mieć najgorsze za sobą. Widok nie zaskoczył go, chociaż nieco mu ulżyło. Sporej wielkości hol pełen był pracowników, którzy biegali z materiałami, krzesłami, dziwnymi ozdobami, nie zwracając nawet uwagi na to, że pojawił się tutaj ktoś obcy. Zresztą przy takiej ilości osób było to niemal niewykonalne. Przybrał więc minę profesjonalisty i nie opuszczając gardy, ruszył przed siebie, w kierunku wejścia na salę. Serce waliło mu jak oszalałe, niemalże wyrywało się z jego piersi, pokerowa twarz jednak idealnie maskowała stres. Z delikatnym uśmiechem prześlizgnął się koło zdenerwowanych dziewczyn i wszedł na wielką halę, która rozmiarami przypominała jakiś gigantyczny ośrodek kultury, nie zaś miejsce do imprez Dolce. Firma nadal go zaskakiwała, lecz nie był to czas na tego typu rozmyślenia. Rozejrzał się dookoła, szybko podszedł za ogromną kolumnę, starając wyłapać w tłumie Taehyunga. Nie było to łatwe zadanie, bowiem kilkadziesiąt, jeśli nie ponad setka pracowników uwijała się, biegając jak szalona. Dopiero po kilkunastu sekundach dostrzegł chłopaka w centrum. Miał na sobie dopasowaną, kremową koszulę, ciemne spodnie i luźny, elegancki  sweter. Włosy miał idealnie ułożone i uklepane, na twarzy zaś nie dostrzegł makijażu, jaki zwykł na siebie nakładać. Jego twarz również nie przypominała tej, do jakiej Jungkook był przyzwyczajony. Kim był... Zły. Mierzył ludzi wzrokiem, w międzyczasie zaznaczając coś w grubym pliku kartek, który miał na czarnej podkładce.
- Solji! Gdzie są do cholery te obrusy? Zaraz przywiozą wazony, a my jesteśmy w jednej, wielkiej dupie! Ile jeszcze mam czekać? - warknął do niskiej blondynki, która z przerażaniem skłoniła się i zacisnęła dłonie na wielkim naręczu materiału.
- Mam je, panie Kim. - odparła drżącym głosem, wskazując na niesione płachty.
- Miały być na stołach, nie u ciebie. Jesteś tępa, czy może głucha? - zmrużył powieki, marszcząc przy tym nos, na co dziewczyna skuliła się, przyciskając obrusy do siebie. - I na co tu sterczysz idiotko? Rusz się, nie mamy czasu!
Chwilę później Solji pobiegła w stronę nieozdobionych stołów, w pośpiechu zakrywając je i poprawiając idealnie. Taehyung w międzyczasie podszedł do innej, a jego spojrzenie było jeszcze bardziej nienawistne, niż poprzednio.
- Czy wy jesteście poważni? To praca, nie wakacje! Ile można zajmować się takimi głupotami?! Godzina i powinno być z głowy, a wy sterczycie tutaj od dwóch. Zaraz oszaleję! - krzyknął, następnie zwracając się do kolejnej ofiary. - Jeśli się nie ogarniesz, to wylecisz. Mówiłem, że mają być delikatniejsze kryształki, te są zbyt jaskrawe.
- Ale pani Choa...
- W dupie mam tę starą wiedźmę. Miały być jasne, popraw to.
Dziewczyna skinęła głową i zebrała ze stołu maleńkie koraliki, z którymi niemal pobiegła na zaplecze a Jungkook mógłby przysiąc, że dostrzegł w jej oczach dziwny błysk, nie z dumy jednak...
     Zacisnął wargi, analizując dokładnie zachowanie starszego. Ciągle krzyczał, przeklinał i znęcał się nad pracownikami, którzy starali się omijać go jak tylko się dało. Kim był jednak niczym duch. Pojawiał się nagle, zwracał uwagę i znikał, by pomęczyć kogoś innego. To było aż nierealne. Bezbronna ofiara losu i ten chłopak to dwa przeciwieństwa. Ten tutaj był władczy, pewny siebie i dominujący, nieszczędzący w słowach. Nie dał sobą pomiatać, był profesjonalistą, wręcz pedantem. Wyglądał jak człowiek, który pracę traktuje jak sens istnienia, jak więc ta osoba miała się do słodziaka, który paćkał się lodami i uwielbiał, gdy drapało się go za uchem? Jeon miał wrażenie, że to jego brat bliźniak, ewentualnie ktoś odstawił mu kiepski żart, bowiem czuł się po prostu oszukany. Taehyung w firmie wyglądał naturalnie, chociaż jego umysł to wypierał. Pytanie, teraz która jego wersja jest tą prawdziwą...




***




- Przepraszam, że musiałeś czekać, Jungkookie - jęknął Taehyung, wchodząc do biura młodszego, który przeglądał jakieś papiery. Gdy tylko usłyszał jego głos, odstawił je na biurko i odsunął się nieco od niego, uśmiechając szeroko.
- Cześć, maluszku.
Kim szybko do niego podszedł, siadając od razu na kolana. Wtulił się mocno w jego ciało, usta zaś przywarł do tych bruneta, napierając na nie delikatnie.
- Tęskniłem...
- Widzę, Tae - mruknął młodszy, rozchylając wargi chłopaka językiem, który od razu wsunął do środka, atakując jego wnętrze namiętnie. Czuł się dziwne, poprzedni widok wytrącił go z równowagi, jednak musiał zachowywać się normalnie, przynajmniej przez jakiś czas. Teraz zresztą jego chłopak wyglądał inaczej, co dodatkowo go męczyło. Jasnoróżowa koszulka, na nią zarzucony wielki, biały sweterek, włosy nieco rozczochrane, a oczy delikatnie podkreślone cieniami, co jeszcze bardziej je powiększyło. To nie był ten sam Kim, co na dole. Na kolanach miał swoją normalną kluchę, która potrzebowała uwagi i pieszczot.
- Jesteś słodki - sapnął cicho, gdy w końcu oderwali się od swoich ust. Taehyung spojrzał na niego zarumieniony, uśmiechając się niewinnie, następnie zaś wtulił twarz w zgięcie jego szyi, nieco się kuląc.
- Jungkookieee... Znowu mnie zawstydzasz!
- O to chodzi. Uwielbiam cię takiego, księżniczko - zaśmiał się, chowając go w swoich ramionach. - Jak minął ci dzień? Robiłeś coś fajnego?
- Hm... Byłem ze znajomymi na obiedzie, potem przeglądałem trochę oferty wycieczek, ale nic nie znalazłem, chyba nie potrafię szukać.
- Możemy kiedyś poszukać czegoś razem. Teraz jednak powinniśmy się zbierać, nie ma sensu tutaj siedzieć - złapał go za pośladki, unosząc się zaraz z nim na rękach. Blondyn zaśmiał się, obejmując mocno jego szyję rękoma, nogi zaś zahaczając o biodra wyższego.
- Będziesz mnie tak niósł na parking? - zamruczał mu do ucha, łapiąc wargami jego płatek, nieco zaczepnie przy tym przywierając do umięśnionego torsu swoim. Jungkook uniósł kąciki ust ku górze, wbijając mocniej palce w pośladki chłopaka, który jęknął cicho.
- A chcesz tego, kociaku?
- Chcę ciebie, Jungkook...
Młodszy uśmiechnął się i przesunął dłoń na środek jego tyłka, wolną ręką łapiąc za pilot, którym zablokował drzwi od gabinetu. Gdy tylko usłyszał charakterystyczny dźwięk, posadził blondyna na biurku, napierając mocno na jego ciało.
- Masz być grzeczny, Tae.
- D-dobrze, panie Jeon - odparł, uśmiechając się uroczo, w tym samym czasie wbijając też delikatnie paznokcie w kark Jungkooka, który uniósł brew zaskoczony. W głowie nadal miał tamtego chłopaka z sali, co gryzło mu się całkowicie z widokiem, jaki serwował mu Kim i słowami, które tak cholernie go kręciły. Uwielbiał, gdy Tae zgrywał jeszcze bardziej posłusznego niż zazwyczaj, a taka osoba nie mogła być wrednym skurwielem, który doprowadza pracowników do płaczu.
        Westchnął cicho, starając się wyrzucić z głowy tego typu myśli. Miał go teraz przed sobą. Pięknego, zarumienionego i chętnego do zabaw. Marnowanie czasu było niewskazane.
- Będziesz grzecznym chłopcem, Tae?
- Zawsze jestem, tatusiu - dłonie Taehyunga zsunęły się na tors młodszego, który zaczęły delikatnie gładzić. - Dostanę nagrodę? - złapał za rąbki jego koszuli, ostrożnie rozpinając jej guziki. Jeon zacisnął wargi na chwilę, wpatrując się uważnie w rozchylone wargi chłopaka, które ten prowokacyjnie zwilżył językiem, na koniec delikatnie zaciskając na dolnej zęby.
- Zrobisz wszystko, co tylko zechcę, maluszku?
- Wszystko, tatusiu. Pokazać? - westchnął cicho, kładąc dłonie na jego rozporku, który sprawnie rozpiął, nie odwracając wzroku nawet na chwilę. Wręcz przeciwnie, prowokował swoimi rozchylonymi wargami, z których raz po raz wypływało gorące powietrze, drażniąc szyję Jungkooka. Ten nie mógł dłużej pozwolić blondynowi na samowolkę, złapał więc go za kark i naparł na jego wargi namiętnie, kroczem ocierając się o te mniejszego.
Nie wiedział kiedy jego spodnie zaczęły wisieć na poziomie kolan razem z bokserkami, a rozpięta koszula ledwo trzymała się na przedramionach. Nie wiedział też, kiedy sam pozbył się dolnych ubrań swojego chłopaka i zwalił z biurka przybornik z ołówkami, które rozsypały się na podłodze. Wszystko działo się samo, bez udziału mózgu. Taehyung wyłączał w nim jakiekolwiek rozumowanie. Wystarczyło, że rozchylał uda, a jego zmysły szalały i pragnął tylko go posiąść oraz odpłynąć, przygniatając jego drobne ciało swoim. Nie miał pojęcia czemu tak się działo, zwyczajnie dzieciak podniecał go za mocno.
- Tatusiu... Jesteś najlepszy... - jęknął w jego usta Taehyung zaciskając dłonie na jego ramionach. Zgrabne biodra poruszały się rytmicznie, nabijając na nawilżone palce Jeona, którymi porządnie rozciągnął wejście blondyna.
- Pragniesz mnie, królewno? - warknął cicho wprost do ucha chłopaka czując, że jego penis potrzebuje uwagi i ciasnego wnętrza chłopaka. Nie sądził, że te jedno określenie będzie tak mocno na niego działać. Taehyung raz dla zabawy tak go nazwał w łóżku, potem zaś wykorzystywał za każdym razem tę słabość, by dostać to, czego chciał. Brunet nie mógł odmówić mu, gdy patrzył na niego tak pociągająco, pokazując jak bardzo jest zależny i uległy. Dodawało to mu pewności siebie i w takich momentach zapominał, że to on jest tym, który potrzebuje Taehyunga wraz z  jego pieniędzmi. W łóżku wszystko było tak, jak on chciał.
Zacisnął palce na udach chłopaka i wsunął się w niego nawilżonym członkiem, napierając ciałem na te jego, na tyle, na ile pozwalała mu wysokość biurka. Wpił się w rozchylone wargi, zagłuszając jęki, które wydobyły się spomiędzy nich.
- Lubisz to, kociaku? - warknął, wysuwając się z niego, by po chwili mocno wejść, zatapiając się cały w jego wnętrzu. Sapnął ciężko, gdy paznokcie Tae zaczęły ranić jego skórę, a uda mocniej zacisnęły się na biodrach, które poruszały się szybko i zdecydowanie, odpływając w przyjemnym gorącu.
Kim tylko jęknął, przyciągając do siebie mocno, jakby pragnął mieć go jeszcze bardziej. Jungkook uśmiechnął się krótko i przejechał językiem po jego szyi, znacząc ją przy okazji czerwonymi śladami, w czasie gdy długie palce wbijały się w skórę mniejszego, unosząc go i ułatwiając jeszcze dokładniejszą penetrację.
- Ach! Ju-ju-kook!
Brunet wpił się w jego usta, jedną dłoń przenosząc na członka chłopaka, którego zaczął mocno masować w rytm swoich ruchów. Było mu gorąco, kropelki potu spływały po jego czole, jednak nie przestawał ani na chwilę pieścić mniejszego, który wyginał się w łuk, a jego koszulka przyklejała się do torsu. Jeon westchnął ciężko, skupiając wzrok na napiętym podbrzuszu, które wyginało się pod wpływem jego pchnięć. Ten widok go męczył. Nie miał pojęcia jak można być tak perfekcyjnym będąc pieprzonym, ale Taehyung zwyczajnie go wyniszczał. Sam nie wiedział już, czy mocniej podniecał go sam seks, czy widok wijącego się ciała i cudowne odgłosy, które z siebie wydawał, ale zwyczajnie był na granicy. Jego członek pulsował, przyśpieszył więc mocno, wchodząc w niego szybko i chaotycznie, dzięki resztce samokontroli celując w prostatę chłopaka.
- Kook! Aghhhh! Tak!
Zacisnął mocniej dłoń na główce penisa chłopaka, który wytrysnął w nią z głośnym krzykiem, którego Jungkook nawet nie próbował zagłuszyć. Nie potrafiłby. Sam z trudem zdusił w sobie taką chęć, gdy mięśnie chłopca zacisnęły się na jego przyrodzeniu. Sapnął tylko, wsuwając się w niego jeszcze kilkakrotnie, by dojść obficie w środku.
- J-jung... Ach, nie mogę... - starszy zsunął drżące dłonie z ramion Jeona i położył je na biurku, starając się złapać oddech.
- Ciii. Nic nie musisz, koteczku - uśmiechnął się lekko i przysunął swoje usta do tych Tae. Ucałował je czule, ostrożnie rozchylając je językiem. Blondyn delikatnie odwzajemnił pocałunek, jednak nie stać go było nawet na mocniejszy ruch, ledwo oddychał. - Chodź - złapał go za biodra i podciągnął ku górze jedną ręką, drugą zaś złapał za pojemnik z ręcznikami i wyciągnął kilka, wycierając swoją dłoń ze spermy chłopaka.
- Mhm... - blondyn spojrzał na niego niezbyt przytomnie, wyciągając dłonie w kierunku jego torsu. Oparł się o jego boki, czoło przykładając do klatki piersiowej. - Uwielbiam cię, wiesz?
- Jestem twoim mężczyzną, musisz.
Taehyung zarumienił się jeszcze mocniej, wtulając w jego tors, on zaś zaczął wycierać uda chłopaka z nasienia. Po kilku sekundach objął mniejszego w pasie i podniósł z biurka. Postawił na ziemi i sięgnął po jego bokserki, które pomógł mu założyć, następnie wsuwając na jego pośladki spodnie. Poprawił jego koszulkę i uśmiechnął się, samemu zabierając za zakrycie dolnych partii.
- Tylko moim.




***






      Objął mocno ciało mniejszego, który spał wtulony w jego tors, spokojnie oddychając. Drażnił oddechem pierś bruneta, jemu jednak niezbyt to przeszkadzało. Gładził delikatnie gładkie plecy przez materiał zwiewnej koszulki, starając się go nie obudzić. Blondyn zasnął od razu po kolacji i kąpieli, musiał być zmęczony, więc złośliwością byłoby wyrywanie go ze snu, zresztą nie miał sił z nim rozmawiać. Dopiero teraz miał czas zastanowić się nad tym, czego się dzisiaj dowiedział. Dalej to do niego nie dochodziło, jednak nie miał już powodu by wątpić. Widział go tam, Tae zaś skłamał mówiąc, że był z przyjaciółmi. Oszukiwał go i przychodziło mu to z łatwością. Nie zaciął się, nie wymyślał na poczekaniu, jakby miał opracowaną całą rozmowę i sam wierzył w to, co mówił. Skoro potrafił łgać jak z nut, to w czym jeszcze mógł go oszukiwać?
     Przesunął dłoń na jego bok, który zaczął muskać palcami, delikatnie podciągając koszulkę ku górze. Taki stan rzeczy źle wróżył na przyszłość. Czyżby Taehyung nie traktował tego tak poważnie, jak Jeonowi się wydawało? Miał wrażenie, że chłopakowi naprawdę zależy i powoli się od niego uzależnia. Liczył, że szybko zdobędzie jego serce i będzie miał do niego stały dostęp. Nie miał ochoty nigdy zrywać tej umowy, raczej przekształcić ją w taką relację, w której Kim będzie jeszcze bardziej wszystkiego pewny. To był jego plan, teraz jednak runął. Na ten moment czuł się zwyczajnie zawiedziony. Tak jak często na niego narzekał i marudził, tak wiedział, że bez niego będzie mu ciężko. Przyzwyczaił się do życia z nim. Nie odczuwał wprawdzie niczego więcej, poza wiecznym pożądaniem i miłością do jego krzyków podczas seksu, jednak nie wyobrażał sobie, by miał go nie mieć przy sobie.
      Odchylił się i przyjrzał jego śpiącej twarzy. Długie rzęsy odznaczały się, chociaż był środek nocy i światło nie padało z żadnej strony. Wyglądał ślicznie. Zbyt pięknie, by miał go oddać. Co jednak mógł zrobić? Przyznać, że go podglądał, że o nim wie? To mogłoby go zdenerwować i wtedy mógłby pożegnać się z pracą i pieniędzmi, które pojawiały się na jego koncie i nie miał już ich nawet na co wydawać, bo praktycznie mieszkał u starszego, rzadko wracał do siebie, bo przez studia i pracę nie miał czasu na spotkania, postanowili przejść na taki układ, by widzieć się jak najczęściej, w końcu Taehyung nie mógł poczuć się zaniedbany.
      Z drugiej strony udawanie, że nic się nie stało, również było średnim pomysłem, bo jego pozycja była zagrożona. Ciągnięcie tego w takiej formie było ryzykowne. Ah, miał problem. Wielki problem.






***




       - Gotowe. Pilnuj jej, bo mogą się odpiąć, a wtedy cię uduszę, chłoptasiu - Jimin odsunęła się od Jeona sprawdzając, czy plakietka nie była przypięta krzywo. Przytaknęła sama sobie i odeszła pomóc Joginowi, który również średnio sobie radził z małymi zapięciami.
Wszyscy byli nieco podenerwowani, sala wypełniona była już pracownikami i gośćmi, nie obyło się również bez dziennikarzy oraz idoli, którzy reklamowali markę. Dla Jungkooka było to pierwsze tego typu wydarzenie, więc nieco się stresował. Wprawdzie nie miał tutaj nic do roboty, jednak świadomość, że obok może przejść Yoona czy Taeyeon nieco go stresowała. Niepewnie wszedł do środka, wciągając powietrze do płuc nieco bardziej niż zazwyczaj. Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem kogoś ze swojego działu, by nie sterczeć w samotności jak idiota. Jak na złość jednak nikogo nie dostrzegł, ruszył więc przed siebie. Ściany pokrywały wielkie plakaty ze zdjęciami gwiazd muzyki, które trzymały bądź jadły eleganckie, małe czekoladki o fantazyjnym kształcie. Nigdy nie pomyślałby, że nowa słodycz potrzebowała aż takiej promocji, jednak po tygodniach pracy poznał już dostatecznie system, którym rządziło się Dolce. Każda czekoladka była projektowana przez wiele dni, zaczynając od smaku, przez kształt, a na ulotkach skończywszy. Nowy produkt miał być popularny, ludzie mieli się na niego rzucić. Dla niego było to nieco śmieszne, jednak skoro przynosiło takie zyski, to nie dziwił się, że tak się starali. Od byle czego Kimowie nie wzbogaciliby się tak drastycznie, by stać się miliarderami. Wprawdzie teraz Dolce nie zajmowało się tylko słodyczami, miało szerszy asortyment, jednak od tego zaczynali i dzięki temu się wybili na rynku. Marketing dawał radę.
      - Jungkook!
Jeon obrócił się i spojrzał na Taehyunga, który uśmiechnął się szeroko i przystanął naprzeciwko. Miał na sobie elegancką koszulę oraz obcisłe, ciemne spodnie, jednak nie takie jak zazwyczaj. Wyglądał gustownie i profesjonalnie, a jednocześnie wyjątkowo atrakcyjnie. Drogi zegarek, ekskluzywna spinka przy krawacie, lekki makijaż... Prezentował się tak, jak powinien młody paniczyk. Aż ciężko było uwierzyć, że to jego chłopak.
- Cześć, Tae. Jak samopoczucie? - posłał mu delikatny uśmiech kątem oka zerkając na boki, czy przypadkiem ktoś im się nie przygląda. Na szczęście każdy był zajęty jedzeniem, piciem i przyglądaniem się Hyoyeon, która pojawiła się z koleżankami.
- Dobrze, takie imprezy to dla mnie nic nowego, raczej nudny obowiązek - wyszczerzył się niższy, robiąc krok w jego stronę. - Chociaż dzisiaj nie jest tak źle, bo przynajmniej ty tutaj jesteś,
 Jungkookie.
- Nie wolisz zabawiać się z Yooną? - zaśmiał się, przyglądając uważnie wielkim oczom chłopaka, które wpatrywały się w niego jak w obrazek.
- Nie, jesteś lepszy od nich wszystkich. W końcu mój chłopak musi być najbardziej interesująca osobą na świecie, żadna gwiazda cię nie pobije w rankingu.
Jeon uniósł brew, nie panując nad rozbawionym prychnięciem. Przysunął dłoń do policzka chłopaka i delikatnie go pogładził.
- Cieszę się, księżniczko. Postaram się cię nie zanudzić - zabrał dłoń i podszedł do kelnera, od którego zabrał dwa kieliszki z drinkami. Jeden podał Tae, drugi zaś uniósł w toaście, od razu upijając łyk.
- Dzięku...
- Witam - oboje niemal natychmiast odwrócili się w stronę wysokiego blondyna, który trzymał w jednej dłoni kieliszek z szampanem, przyglądając im się uważnie. Jungkook niemal natychmiast uniósł brew. Kojarzył jego twarz, to był mężczyzna, z którym Taehyung rozmawiał podczas wycieczki w Japonii. Postura, wzrost, perfekcyjne rysy. Nie było mowy o pomyłce.
- Yifan... - szepnął blondyn, robiąc krok do tyłu, przez co nieco się zachwiał, a żółty napój wylał się z kieliszka i ubrudził jego koszulę. - Ach!
- Uważaj, Taehyung, jeszcze zrobisz sobie krzywdę, a tego byśmy nie chcieli - uśmiechnął się mężczyzna, zaraz jednak przenosząc wzrok na Jeona, wyciągając dłoń w jego kierunku. - Wu Yifan.
- Jeon Jungkook, miło mi - odparł brunet, chwilę ją ściskając. Nie wiedział dlaczego, ale Taehyung nagle cały się spiął. Odsunął się na bezpieczną odległość, niemal chowając za plecami Jeona, jakby obawiał się starszego. Ten zaś chyba to zauważył, bo uśmiechnął się nieco złośliwie.
- Nie martw się, słodziaczku, nie zjem cię.
Jungkook zacisnął dłonie, słysząc te określenie. Nie podobało mu się to, że jakiś facet tak odnosił się do jego chłopaka, w dodatku doprowadzając go do dziwnego stanu. Już miał coś odpowiedzieć, gdy nieznajomy uniósł kieliszek i odszedł, zostawiając ich samych.
Odwrócił się w stroną Tae, który drżącymi rękoma dotykał plamy na koszuli, pociągając nosem. Spojrzał na ślad po drinku i wysunął z dłoni chłopaka kieliszek, który odstawił ze swoim na stolik, następnie zaś złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę zaplecza.
- Jak ja wyjdę w brudnej koszuli? Muszę wyjść na środek z resztą do zdjęcia, przecież to taki wstyd... - jęknął starszy, grzecznie idąc za brunetem, który zaciągnął go do łazienki. Od razu złapał go za biodra i posadził na blacie, sam zaś sięgnął po ręczniki, które zwilżył wodą i złapał za materiał, starając się zmyć ślad.
- Spokojnie, coś zaradzimy - mruknął, zerkając kątem oka na twarz mniejszego, która była zaróżowiona. Skrzywił się nieco czując, jak serce bije mu mocniej ze stresu i dziwnego niepokoju. - Kto to był?
- Um... Prezes chińskiej filii, średnio za sobą przepadamy.
Jungkook skinął głowa, chociaż musiał przyznać, że po odkryciu drugiej twarzy Tae, średnio wierzył w jakąkolwiek jego opowieść. Wszystko traktował z przymrużeniem oka, ta sytuacja jednak mocno go stresowała. Ten facet zastanawiał go od dawna, teraz znów się pojawił, w dodatku doprowadzając chłopaka do takiego stanu.
- Rozumiem. Zrobił ci coś?
- Nieee... Po prostu go nie lubię. Jest wyniosły, patrzy na mnie z góry i traktuje jak dziecko.
- Długo się znacie?
- Hm? Nie, to taki byle kto, nie interesuje mnie, ale czasami trochę mnie denerwuje - mruknął starszy, nieco nadymając policzki. Brunet przytaknął i wyrzucił do kosza ręczniki, przyglądając się plamie. Średnio go ona interesowała, jednak musiał mu z nią pomóc. Tym bardziej, że u Kima załączał się tryb dziecka i zaczynał marudzić, a to potrafiło kończyć się płaczem.
- Nie zmyjemy tego, koteczku, nie da rady.
- Co? Ale jak ja tak wyjdę? Jeju! - starszy spojrzał na plamę i zaczął ją pocierać palcami z nadzieją, że może w magiczny sposób brud zniknie, jednak nic takiego się nie stało, co tylko doprowadziło go do nerwowych drgawek. Jungkook zacisnął wargi, przez chwilę nad czymś myśląc, następnie zaś złapał go za nadgarstki, odsuwając je od materiału.
- Spokojnie, załatwię to, tylko się uspokój. Oddychaj, królewno - pogładził go po policzku i krótko ucałował jego usta, następnie objął go w pasie i zsunął z blatu, stawiając na podłodze. - Chodź.
Złapał go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, od razu kierując się w stronę jednego z magazynów. Przyłożył swoją kartę i otworzył przed Tae drzwi, lekko popychając go do środka.
- Jak to wyczyścisz, Jungkookie? Nie da się, a nie mam nic na zmianę...
- Ciii. Zaufaj mi - uśmiechnął się delikatnie i otworzył karton z nowymi markerami. Wyciągnął czarny i kilka w odcieniach brązu i żółci, następnie zaś zmusił chłopaka do wyprostowania się. - Nie zmyjemy tego, ale możemy przerobić.
Taehyung pociągnął nosem, chyba średnio przekonany co do pomysłu, posłusznie jednak pozwolił Jungkookowi na bazgranie po koszuli. Młodszy zaczął kreślić sprawnie kreski, gdzieniegdzie cieniując. Był nieco podenerwowany, bowiem rysowanie na materiale tego typu mazakami było problematyczne, a nie mógł się pomylić, bo tego nie wymaże. Dokładnie więc analizował każdy ruch ręką.
- Nie wiem jak to ma pomóc, Jungkook, jest jeszcze gorzej...
- Nie pozwoliłbym, by stało ci się coś złego, Tae. Daj mi skończyć, będzie dobrze - spojrzał na niego i przyklęknął, by dorysować kolejne linie niżej. Klatka piersiowa jego chłopca unosiła się i opadała szybciej niż zazwyczaj, chyba stresował się bardziej, niż było to wskazane, jednak Jeon starał nie zwracać na to uwagi, zajmując się tylko i wyłącznie rysunkiem.
- Ufam ci, Jungkook...
Jeon prychnął cicho pod nosem, oszczędzając sobie komentarza, który cisnął mu się na usta. Zamiast tego uśmiechnął się tylko i szybko dokończył swoje dzieło, zakręcając markery. Wstał i przyjrzał się kwiatu wanilii, który ozdabiał teraz koszulę mniejszego. Wyglądał zadziwiająco dobrze, aż sam siebie zaskoczył.
- I jak? Pasuje, królewno? - zerknął na Tae, który z zaciśniętymi wargami przyglądał się sztuce młodszego.
- Nie wiedziałem, że masz aż taki talent... Piękne...
Kook odłożył przybory do kartonu i podszedł na nowo do mniejszego, który uniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję. Pomyślą, że to tematycznie do nowych słodyczy. Dobrze, że nie wylałem niczego czerwonego, wanilia to dzisiejszy kolor - wyciągnął dłonie w kierunku bruneta i objął go za szyję, przyciągając do krótkiego, ale namiętnego pocałunku. - Ratujesz mnie po raz kolejny.
- Jesteś moją królewną, muszę.






    - Taehyung ma swoje pięć minut chwały.
Jungkook spojrzał zaskoczony na Yifana, który stanął obok, sącząc jakiś nieznany mu alkohol. Na jego ustach gościł podejrzany uśmiech, co tylko mocniej go zdenerwowało. Nie miał pojęcia czemu, ale mężczyzna go irytował.
- Takie uroki bycia elitą - odparł od niechcenia, skupiając wzrok na blondynie, któremu robiono zdjęcia w otoczeniu rodziny. Minę miał dostojną, podobnie zresztą jak jego rodzina. Dwóch starszych braci stało po oby stronach starszego mężczyzny, którym był ich ojciec, on zaś trwał obok Seokjina, wpatrując się w tłum przed sobą. Idealna męska część rodziny Kimów.
- Abstrahując... W jakimś stopniu mi imponujesz, z drugiej strony niezmiernie ci współczuję.
- Nie rozumiem - brunet spojrzał na Wu, który nie odwracał wzroku od Kimów.
- Widziałem cię z nim w Japonii. Nie sądziłem, że tyle z nim wytrzymasz. Musisz mieć anielską cierpliwość i być masochistą, inaczej nie potrafię wytłumaczyć faktu, iż dajesz radę od tylu tygodni.
Jungkook zacisnął wargi, wytrącony z równowagi. Nie miał pojęcia skąd mężczyzna to wiedział.
- Skąd o nas wiesz?
- Nikt nie zna Taehyunga tak dobrze, jak ja.
- Widocznie znasz kiepsko, skoro uważasz bycie z nim za wysiłek - wzruszył ramionami, starając się zapanować nad głosem, który był bliski drżeniu ze zdenerwowania.
- Jestem jego miłością życia, Jeon Jungkook - blondyn zaśmiał się krótko, opuszczając głowę, by spojrzeć na młodszego, który zamrugał kilkakrotnie. - Byłem jego pierwszym mężczyzną. Poznałem uroki bycia z nim tak dobrze, jak tylko się da, dlatego dam ci radę... Wykorzystaj go tak, jak planowałeś. Zdobądź pozycję o której marzysz, a potem znajdź sobie kogoś wartego uwagi. On ma tylko pieniądze, chłopcze, stać cię na kogoś z wyższej półki. Nie warto tracić życia na pustą lalkę, która nie potrafi funkcjonować normalnie.
- Nie zależy mi na...
- Błagam - przerwał mu blondyn, przechylając głowę na bok. - Nie okłamuj sam siebie. Masz go gdzieś, więc bierz co daje i idź dalej, bo potem się nie uwolnisz. A teraz wybacz, narzeczona czeka.
Starszy skłonił się i odszedł, zostawiając zaskoczonego bruneta samego z własnymi myślami.
Miał ochotę się wypierać i wmawiać, że zależy mu na chłopaku, nie na jego pieniądzach, jednak nie potrafił. Prawda wypowiedziana z ust tego faceta była przerażająca, ale tak to wyglądało. Chciał go wykorzystać, jak bardzo podłe się to nie wydawało. I, mimo uświadomienia sobie swojego okropnego zachowania, nie czuł z tego powodu wyrzutów. W końcu Wu miał rację, Taehyung był pustą lalką, w dodatku kłamcą. Kimś niewartym zachodu. Do porzucenia, nie do uszczęśliwienia.









Jungkook pokazuje swoją złą twarz, Tae tę kłamliwą. Jak myślicie, jak potoczą się ich losy? 
Komentarze mile widziane <3

wtorek, 17 maja 2016

4. Bad romance

Ogłoszenia Parafialne Kościoła Park Jimina: Przypominam o konkursie!!!!!! W rocznicowym poście są wszystkie informacje. 
Co do aktywności - ostatnio mam szał ciał, bo czas sesji nastał, mam teraz co tydzień coś, a jeszcze obrona. Muszę czytać dziwne rzeczy o pedofilii w latach 60. w romskich społecznościach, morderstwach, kanibalizmie, gwałtach, wczoraj przykładowo spędziłam kilka godzin nad kościelnymi komunikatami, katechizmem oraz konkordatem, więc mój mózg ma yolo i średnio mi wychodzi cokolwiek, co nie jest związane z prawem i moralnością, a nie chcę Was zniszczyć moimi chorymi ficzkami, bo już mi się śnią trupy po nocach ;-; Przed Wami kolejny wikóczek. Troszkę się wyjaśnia (bądź miesza, zależy od interpretacji), ale chyba nie ma tragedii. Wprowadziłam nowe postacie i mam nadzieję, że je polubicie, lub znienawidzicie ;D No i w sumie tak mi dziwnie, bo to miał być one-shot, a zapowiada się całkiem długa seria.
Mniejsza. Zapraszam do czytania <3




        Stary, niezbyt reprezentacyjny samochód zaparkował właśnie na jednym z nielicznych wolnych miejsc ogromnego parkingu podziemnego, który należał do firmy Dolce. Wyglądał dość żałośnie w otoczeniu lśniących porsche, bmw czy audi. Cóż. Sama świadomość, że jego staruszek mógł sobie stać w otoczeniu takiego piękna sprawiała, że Jungkook czuł dziwną satysfakcję i radość. Chociaż sobie popatrzy, prawda?
        Odetchnął i wsunął kluczyki do teczki, której nie używał od miesięcy, jednak teraz, coby wyjść na profesjonalistę, postanowił ją wyczyścić i wykorzystać. Przy spotkaniu rekrutacyjnym, jak i podczas rozmowy z Jinem zauważył, że wszyscy pracownicy wyglądali raczej na sztywniaków, a garnitur i aktówka były wręcz znakiem rozpoznawczym tutejszych. Taehyung wprawdzie twierdził, że może być ubrany tak, jak mu się podoba, jednak zapomniał o istotnym szczególe, mianowicie Jeon nie był synem właściciela, by biegać w różowych sweterkach bezkarnie. Seokjin raczej nieprzychylnie spojrzałby na tak nieodpowiedzialną i traktującą lekceważąco pracę jednostkę. Zresztą... Nieważne. Młody Kim nie był osobą, której warto się słuchać, jego nieodpowiedzialność i życiowe nieogarnięcie były na to idealnym dowodem. Przysunął kartę do czytnika, chwilę później zaś wejście do windy się rozsunęło. Wszedł do środka i wybrał odpowiedni numerek, następnie oparł się o ścianę i odchylił głowę do tyłu.
        Blondyn po zwróceniu wszystkiego na niego i jego pościel, wpadł w histerię i zaczął płakać jak oszalały. Na samo wspomnienie tej sytuacji go skręcało, gdyż nie było to przyjemne, nie mógł jednak odepchnąć go i okrzyczeć. Traktowanie Tae jak królewnę było jego pracą, wywiązywał się z niej więc idealnie, dlatego wytrzymał i piski, i śmierdzącą wydzielinę, której na szczęście szybko się pozbyli, a starszy postanowił kupić mu nowe łóżko w ramach przeprosin, tamto bowiem 'się popsuło'. Nie narzekał, teraz miał wielkie i wygodne, chociaż namęczył się na nie bez wątpienia za bardzo. Dobrze, że Tae był głupi, wszystko chciał wynagradzać. Musi częściej go zapraszać, jeszcze uzupełni mu całe mieszkanie...
       Uśmiechnął się pod nosem i poprawił granatowy krawat w momencie, gdy winda się otworzyła. Odetchnął i ruszył pewnym krokiem przed siebie, starając się nie stresować. Musiał pokazać wszystkim, że jest najlepszy, w końcu chociaż to jego pierwszy dzień, to planował zostać tu już do końca życia. Skinął głową na przywitanie jakieś kobiecie nie bardzo wiedząc, czy jest to ktoś istotny, czy raczej nie, ostrożności jednak nigdy za wiele. Wysunął w międzyczasie kartę, którą od razu przysunął do czytnika. Drzwi od jego gabinetu automatycznie się otworzyły, a on mógł zacząć podziwiać przestronne pomieszczenie. Wszedł do środka, rozglądając się dookoła. Ściana podobnie jak ta w gabinecie Kimów, była szklana i chłopak mógł rozkoszować oczy widokiem na miasto. Odetchnął głęboko i położył torbę na jedno z dwóch biurek. Drugie było zawalone dokumentami, będzie miał więc towarzysza na tych kilkunastu metrach kwadratowych, całość była bowiem dość sporych rozmiarów. Wielka tablica na jednej ścianie, kilka mniejszych sztalug w kącie... Od razu widać, że to dział artystyczny. Ślady po farbach mówiły same za siebie.
      Opadł na wygodny fotel, przecierając powieki kilkakrotnie. Nadal nie dochodziło do niego, że rozpoczyna pracę w takim miejscu. Przyzwyczaił się wprawdzie do luksusu przy Tae, jednak to był inny poziom. Czuł tutaj prestiż, klasę i poczucie, że wszystko ma swój sens oraz jest dla niego dobre, co niekoniecznie pasowało do blondyna, który raczej uosabiał sobą głupotę, dziecinność czy zwyczajne rozpieszczenie. Nijak miał się do elegancji Dolce, ze swoimi kryształkami na najnowszym modelu telefonu. Jego puchate, różowe poduszki, dłonie wypieszczone przez kosmetyczki, kawy w najbardziej snobistycznych kawiarniach z czekoladową posypką, czy też ciągłe nadstawianie się i noszenie koronkowej bielizny bez spodni, nie odzwierciedlały trudu oraz ogromu pracy, jaki włożyli w rozwój firmy jego ojciec, i bracia. Był rozkapryszoną księżniczką, która szastała pieniędzmi nie mając w głowie niczego. To raczej ozdoba, której istnienie ograniczało się do wyglądania, nie reprezentował sobą nic, co wzbudziłoby w Jungkooku respekt. I chociaż nigdy by go z własnej woli nie zostawił, to wiedział, że jedyne, co jest warte uwagi w tym dzieciaku, to ciało i konto bankowe. Gdyby utracił pieniądze, to byłby nikim, bo przecież co on potrafił, poza dawaniem dupy?
       Wysunął z kieszeni telefon i spojrzał na godzinę. Miał pięć minut do spotkania ze swoim szefem, czas więc skończyć rozmyślania o tym chłopaczku. Podniósł się i ruszył w stronę gabinetu obok, gdzie miał się stawić. Uniósł dłoń, by po kilku sekundach zapukać, nieco niezadowolony zagryzając dolną wargę. Chciał czy nie, stres nieco go zżerał i chociaż wmawiał sobie, że będzie dobrze, to nie panował nad ciałem, które postanowiło się z nim zabawić.
- Proszę. - stanowczy, kobiecy głos dotarł do uszu chłopaka, który otworzył drzwi i niemal natychmiast skłonił się, nawet uprzednio nie zerkając na swoją nową przełożoną.
- Dzień dobry. - powiedział zbyt szybko, dopiero po chwili się prostując. Zacisnął wargi i spojrzał przed siebie na drobną, krótkowłosą dziewczynę, która nie wyglądała na starszą od niego, bez wątpienia jednak była, więc musiał traktować ją z szacunkiem, w końcu od dzisiaj ona nim rządzi.
- Witaj. Nie stój tak, wchodź, nie mamy czasu. - mruknęła, przywołując go do siebie dłonią. Jeon zamknął drzwi i w ułamku sekundy znalazł się naprzeciwko ufarbowanej na bordowy kolor kobiety.
- Jestem Jeon Jungkook, Kim Seok...
- Wiem, wiem. Jin już mi wspominał, że masz się tu pojawić. Shin Jimin, od dzisiaj jestem twoją przełożoną, więc bądź grzeczny i się mnie słuchaj, bo cały okres próbny będziesz moim chłopcem na posyłki i jeśli się nie spiszesz, to wylecisz. - posłała mu lekki uśmiech, a on z trudem przełknął ślinę. Taehyung raczej nic nie wspominał o tym, że mogą go nie przyjąć na stałe, umowa raczej powinna być okej, a tutaj czekało go takie coś... Co za tępy dzieciak, niczego nie potrafi załatwić.
- Oczywiście, proszę pani. - przytaknął, splatając dłonie przed sobą jak skończona sierota. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, nie był gotowy na jakiekolwiek konfrontacje.
- Nie pani, jestem twoją nooną. Nie miej kołka w tyłku, to dział artystyczny, spinanie się nie jest wskazane. - wstała szybko z fotela i wskazała na wielki karton koło biurka. - Bierz go i idziemy na spotkanie.

      - Siadaj tutaj, po prawej pewnie będzie chciała Choa. - mruknęła Jimin i opadła na jedno z wolnych krzeseł przy okrągłym stoliku. Sięgnęła niemal od razu po filiżankę z kawą i upiła kilka łyków, krzywiąc się. - Znowu poparzyłam język.
Jungkook zacisnął wargi i położył tackę naprzeciwko szefowej, która zajęta była wachlowaniem swojej jamy ustnej oraz czerwonego języka. Ciągle czuł się skrępowany, jej pewność siebie go stresowała, bo Jimin naprawdę mówiła dużo, często nie na temat, po chwili zaś zachowywała się jak największa profesjonalistka na świecie. Była pełna sprzeczności, miała zmiany nastrojów i pomimo tego, że zdawała się być wredną babą, to okazała się urocza i gdy się uśmiechała, wyglądała jak mały chochlik psychopata, chociaż oczywiście określenie te zostawił dla siebie. Kto wie, czy takie maluchy nie gryzą... Mimo to musiał przyznać, że lepszej przełożonej by sobie nie wymarzył. Była wymagająca, nienawidziła się powtarzać, ale nie wykorzystywała go celem przyniesienia kawy, czy zrobienia ksero. Traktowała jak normalnego pracownika, za co był wdzięczny, bo w ciągu kilku godzin zdążył już przeżyć jedno spotkanie grafików odnośnie nowego produktu, poznać kilka osób z zespołu, ogarnąć piętro należące do ich działu oraz dowiedzieć się, że nie warto brać w firmowej restauracji ostrych potraw, bo kucharz ostro przesadza z chilli i ponoć 'pali w mordę, że pierdolę' zdaniem Jimin.
       Sięgnął po kawałek kurczaka w chrupiącej panierce i odgryzł kawałek, po chwili wsuwając do ust porcję ryżu. Był głodny jak wilk, cała ta sytuacja sprawiła, że nie stracił wszelkie siły, więc mięso było niezbędne, by dał radę dotrwać do końca swojej zmiany.
- Smacznego.
Jeon uniósł głowę, zerkając na szczupłą i niesamowicie piękną blondynkę, którą zdążył już poznać na zebraniu. Park Choa - zastępca Seokjina, przyjaciółka Jimin i osoba, która rządz oraz częścią artystyczną w całej firmie. Kontroluje pracę poszczególnych zespołów w ich dziale, od grafików, przez ludzi odpowiedzialnych za reklamę, a na projektantach czekoladek skończywszy. Pomimo anielskiego wyglądu była pracoholikiem i każdy błąd ją niesamowicie irytował, więc postanowił trzymać się wskazówki Shin i traktować ją jak królową firmy.
- Smacznego. - powiedział cicho i skinął głową, na co kobieta posłała mu delikatny uśmiech, nabiła na mały widelczyk kawałek truskawki, zaraz wsuwając ją pomiędzy umalowane wargi.
- Unnie... Jak przygotowania do promocji? Reklama zajęła się już wszystkim? - zapytała Jimin, oblizując wargi od wiórek kokosowych, które postanowiły poznęcać się nad jej błyszczykiem. Jungkook spojrzał na kobiety, postanawiając nieco podsłuchać rozmowę, chociaż cóż... Nie mógł przecież jej nie słyszeć.
- Tak, prawie skończone, chociaż był problem z kostiumami dla hostess, bo nasza słodzina ostatnio nie zjawiła się na spotkaniu i byli trochę w plecy, szybko jednak nadrobili. Nie ma mnie dwa dni, a oni już się obijają. Muszę pogadać o tym z Jinem, ale sama wiesz, że jest za dobry. Mniejsza jednak, nie rozmawiajmy o pracy. - machnęła dłonią i sięgnęła po kolorowy koktajl. Opróżniła go trochę i odstawiła, wyraźnie zachwycona smakiem. - Jak ci się podoba w firmie... - zwróciła się do Jeona zerkając na jego plakietkę. - ...Jungkook? To twój pierwszy dzień? Nie pamiętam, byś dołączył w czasie rekrutacji, zresztą Jimin dawno nie dostawała już świeżaków.
- Póki co ciężko mi się wypowiedzieć, jednak atmosfera jest niesamowita i nie mogę się doczekać, aż zacznę pracować tutaj już normalnie. - przybrał pewną siebie minę, starając się nie spuszczać z kobiety wzroku. Musi pokazać, że jest najlepszym wyborem.
- Cieszę się, że ciągnie cię do tej harówy, to dobrze wróży na przyszłość. Myślę, że szybko się ogarniesz, w końcu dla byle kogo nie naginanoby zasad przyjęcia na stanowiska z moim dziale. - splotła dłonie i oparła na nich brodę, analizując dokładnie jego twarz. Poczuł się skrępowany, wiedział bowiem do czego zmierza ta rozmowa, jednak nie bardzo chciał o tym opowiadać.
- Wierzę, że spełnię każde, nawet najmniejsze oczekiwania i udowodnię, że przyjęcie mnie tutaj było jedyną słuszną decyzją. - odbił piłeczkę, w duchu mając nadzieję, że Choa nie należała do wrednych, pozbawionych poczucia humoru jędz, jakimi często okazywały się kobiety sukcesu.
- Seokjin go przyjął. - wtrąciła się Jimin, połykając kolejne ciastko. Posłała niewinny, ale złośliwy uśmieszek Jeonowi, który uśmiechnął się nieco głupkowato, czując na sobie rozbawione spojrzenie Park.
- Jin? A to niespodzianka, nic mi nie wspominał, więc musiało być to na innych zasadach. - powiedziała spokojnym, jakby wyrozumiałym tonem. - Należysz do rodziny czy bliskich znajomych?
- Um... - spuścił wzrok, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Pomimo tego, że nie było praktycznie żadnego jego wkładu w zdobyciu stanowiska, to przyznanie się, że dostał posadę dzięki temu dzieciakowi, nieco godziło w jego męską dumę. Chciał być traktowany jak prawdziwy pracownik, a nie głupi chłoptaś, któremu posadkę załatwił syn właściciela, w dodatku biegający w koronkowych bluzkach ze słonikami.
- Nie krępuj się, to normalne w wielkich firmach. Dolce to coś na wzór mafii, cały zarząd to rodzina, dyrektorzy zagranicznych zakładów podobnie, albo przynajmniej są przyjaciółmi CEO... Nie wstydź się, zawsze mogłeś dostać się przez łóżko. - zaśmiała się blondynka, upijając resztę swojego koktajlu, a Jungkook najchętniej zapadłby się pod ziemie, bo jakby nie patrzeć w taki sposób uzyskał możliwość pracy tutaj. Pieprzenie się z Taehyungiem było jedyną jego szansą na sukces.
- Jestem...
- Jungkookie!
- O nie... - wymsknęło mu się, gdy zauważył idącego w jego stronę Kima. Na jego twarzy widniał gigantyczny uśmiech, a jasne włosy były nieco roztrzepane, jakby naprawdę się śpieszył, w co brunet ani przez chwilę nie wątpił. Kątem oka zerknął na towarzyszące mu kobiety, które posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia i zajęły się swoim jedzeniem. On zaś uśmiechnął się słabo, odwracając w stronę blondyna. - Cześć, Taehyung.
- Myślałem, że nie zdążę, Namjoonie mnie przetrzymywał w biurze. - jęknął chłopak i dopiero po chwili zauważył, że nie są sami. Uniósł brew zaskoczony, przyglądając im się przez chwilę. - Och, jecie razem?
- Tak, słodzino. Dołączysz do nas? - Choa wskazała na miejsce pomiędzy Jimin, a brunetem, uśmiechając się jeszcze szerzej. Kim nadął policzki i nieco mniej zadowolony opadł na krzesło, przysuwając się bliżej Jeona, który miał ochotę zmienić się w parę wodną niczym syrenka, by zniknąć z powierzchni ziemi.
- Nie mam za bardzo czasu, więc na chwilę. - powiedział, skupiając się jednak tylko i wyłącznie na brunecie. - Co jesz, hm? - zerknął na jego talerz i uśmiechnął się, co oznaczało jedno.
- Chcesz spróbować? - szepnął nieco niepewnie i już miał podsunąć mu talerz, gdy Tae bez skrępowania otworzył usta, patrząc na niego wyczekująco. Jeon odetchnął czując, jak jego policzki stają się gorące. Drżącymi rękoma nabrał trochę ryżu i warzyw, które podsunął pod usta chłopaka. Ten ochoczo po nie sięgnął, zadowolony powoli przeżuwając kapustę.
- Jak tam przygotowania do imprezy? - zapytała blondynka, uśmiechając się tak dziwnie, że Jeon poczuł nieprzyjemne uczucie w żołądku. Dzień raczej nie zakończy się tak miło, jak planował, bo chociaż każdy wydawał się być miły, to Tae był jakiś spięty, a kobiety nagle otoczyła przerażająca aura.
- Przecież była pani na rozmowie z hyungiem, raczej wszelkie informacje zostały tam udzielone. - uniósł niewinnie kąciki ust, przysuwając się do Jungkooka. Sięgnął po napój jeszcze bardziej zaskoczonego chłopaka, który nie bardzo rozumiał co się dzieje poza tym, że Tae chyba jest w stosunku do Park złośliwy. Trzeba zaznaczyć, że Kim był kulką słodyczy, nigdy nie bywał wredny.
- Mówiłam słodzino, byś nie mówił do mnie per pani. - westchnęła blondynka, dokańczając swój posiłek. Spojrzała na Jimin i wstała, poprawiając włosy. - Widzimy się na spotkaniu.
- Dobrze, proszę pani. - uniósł dłoń i pomachał jej przez sekundę, następnie wrócił do opróżniania kubka Jeona. To było dla młodszego niezrozumiałe, bo blondyn nienawidził tego typu napojów, miał raczej całkiem inne gusta, a nagle mu się odwidziało.

        - Jesteś całkiem pojętny. Jeszcze trochę, a wszystko ładnie ogarniesz i zaczniemy prawdziwą pracę. - Jimin posłała mu szeroki uśmiech, zakładając swoją cienką, ale niezwykle szykowną kurteczkę. Poprawiła krótkie włosy i złapała za torebkę.
- Nie mogę się doczekać.
Skinął głową, otwierając przed nią drzwi. Zacisnął palce na wielkim kartonie wypełnionym papierami i ruszył za nią w stronę przejścia, którym nie miał jeszcze dzisiaj szansy podróżować.
- Swoją drogą to dlatego Seokjin kazał mi się tobą zająć lepiej, aniżeli resztą pracowników.
Jeon spojrzał na nią, początkowo nie rozumiejąc o co jej chodzi, jednak po chwili spuścił nieco głowę. Po odejściu Park prawie się nie odzywała, jakby ignorując widok, który serwował jej Tae, wyjadając mu jedzenie. W czasie pracy również tematu nie poruszała, jakby sytuacja nie miała miejsca, co było mu na rękę, bowiem te kilkanaście minut było wyjątkowo krępujące.
- Nie dołuj się tak, to nie moja sprawa, tylko stwierdzam fakt. - uśmiechnęła się i przyłożyła swoją kartę do drzwi, zaraz je otwierając. Zapaliła światło, a on posłusznie wszedł za nią do dużego gabinetu. - Wiedziałam, że coś jest na rzeczy, skoro jesteś tu po rekrutacji, a szef obawiał się o to, czy sobie poradzisz.
- Mhm... - mruknął tylko, nie bardzo wiedząc, czy jakakolwiek odpowiedź byłaby teraz na miejscu.
- Długo się znacie? Ty i Taehyung?
- Jakiś czas.- odłożył na biurko karton i wyprostował się, tylko przelotnie zerkając na Shin, która uszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia, po drodze zabierając jakąś teczkę.
- Przejawiasz jakieś zapędy masochistyczne? To trochę... specyficzna osoba. Związek z nim musi być ciężki.
- Och... - uniósł głowę, patrząc na nią zaskoczony. - Skąd noona wie?
- Przecież nie gracie razem w kostki, błagam. - zaśmiała się i zamknęła za nim drzwi, ruszając w stronę windy. - Taehyung nie lubi kobiet, chociaż o jego orientacji nie wie wiele osób, a to, że cię tu wcisnął jest dość jednoznaczne. Dla byle kogo by tego nie zrobił, nie on.
- Hm, Taehyung jest taką księżniczką, więc o ile człowiek potrafi być dla niego księciem, to wszystko jest w porządku. - odparł po dłuższej chwili, posyłając jej niepewny uśmiech. Kobieta zaśmiała się i wybrała odpowiedni poziom. Drzwi eleganckiej windy się zamknęły, odcinając chłopakowi drogą ucieczki. Rozmowy już nie uniknie.
- Księżniczka idealnie pasuje, jego zachowanie wpasowuje się doskonale. W każdym razie miło, że się dogadujecie, może trochę się uspokoi, ze swoimi królewskimi odruchami.
- Mnie jakoś szczególnie jego bycie słodkim i całkowicie uroczym nie przeszkadza, ale jeśli zacznie być nieco bardziej stanowczy lub męski, to się nie obrażę. - odpowiedział jej uśmiechem, opierając się o windę.
- Aaa... Słodki? - zapytała Jimin, unosząc zaskoczona brew. Jungkook przytaknął, nie rozumiejąc reakcji, jednak kobieta tylko machnęła dłonią, na nowo wykrzywiając usta w uśmiechu. - To szczęścia życzę i bajkowej miłości.



***


      - Tutaj może szafranowy? - opalony, niezbyt wysoki mężczyzna zaznaczył na wielkiej tablicy fragment specjalnym markerem, który automatycznie pokrył pole odpowiednim kolorem. Ogromny projekt opakowania najnowszej czekoladki wymagał naprawdę wielkiej mobilizacji i czasu, co chwilę bowiem coś okazywało się być nie takie, jakie powinno i całą pracę musieli zaczynać od nowa. Chociaż były to kosmetyczne poprawki, to i tak siedzieli nad nimi już dwa dni, i byli już całkowicie znudzeni swoją pracą.
- Cynamonowy nie będzie lepszy? - Jungkook zaznaczył połowę obszaru wybranym kolorem i ciężko westchnął. - I tak nikt nie zauważy różnicy, a my się z tym tak bawimy...
- W sumie, ale wiesz jaka jest Choa, zawsze jej coś nie pasuje. Ostatnio krzyczała na dział eventowy, że serwetki są w kolorze głębokiej czerwieni, a nie karminowej, a to przecież prawie to samo, nawet graficy nie zwrócili na to uwagi.
- To co? Miedziany? Najbardziej neutralny w tej kompozycji i chyba najprędzej przejdzie? Mam dosyć tego pudełka, Jongin hyung.
- Dawaj, najwyżej znowu nas tu zamkną na trzy dni i będziemy się bawić w mieszanie żółci. - machnął ręką mężczyzna i odstawił marker na biurko, przeciągając się. Jeon wypełnił obszar i pocieniował go odpowiednio. Zapisał plik i przesłał go szefowej, wzdychając z ulgą.
- No to chyba czas na jakiś obiad. Idziemy teraz? Potem przydałoby się skoczyć do noony i pogadać o plakatach, bo przychodzi Yoona i będzie sesja.
- Lepiej mieć wtedy siły, gwiazdy bywają kapryśne, szczególnie królewny SM. - zaśmiał się starszy i udał się w stronę drzwi. Brunet ruszył za nim, zamykając drzwi kartą, następnie oboje skierowali się do restauracji. Wybrali swoje ulubione potrawy i usiedli przy jednym z wolnych stolików. O tej godzinie miejsce te było jeszcze nieprzepełnione, pora obiadowa zaczynała się za godzinę, jednak Dolce było naprawdę przyjazną pracownikom firmą i nikt nie pilnował godzin posiłków, byleby nie przeszkadzało to w pracy.
      Posłodził kawę i zamieszał ją plastikowym patyczkiem, od razu upijając łyk. Kilka godzin siedzenia przy ekranie zmęczyło nie tylko jego oczy, ale i organizm, musiał wzmocnić się kofeiną, bo dzisiejszy dzień dopiero się zaczynał, czekała go jeszcze jedna ważna część zadań, z których musiał się wywiązać, by w końcu jakoś zaistnieć w tym miejscu.
      Spojrzał na Jongina, który skupił się na swoim makaronie, pochłaniając go szybko. Musiał przyznać, że jego współpracownik był naprawdę ogarniętym facetem, w dodatku z poczuciem humoru i dystansem do wszystkiego. Chociaż znali się dopiero kilka tygodni, to mogli pogadać o wszystkim i nigdy nie dochodziło pomiędzy nimi do sporów, chociaż mieli inne charaktery oraz przyzwyczajenia. Ciemnoskóry był artystyczną duszą, nieco szalony, czasami oderwany od rzeczywistości, jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Był kreatywny, kimś kto zawsze miał masę pomysłów, pozostawał jednak przy tym ludzki i nie doprowadzał go do gorączki, jak niektóre osoby w pracy. Zdążył poznać już naprawdę wiele pracowników, niektórzy wręcz działali mu na nerwy swoim zachowaniem. Wiedział, że to specyficzny dział, jednak oglądanie wymalowanego farbami Park Chanyeola, który chodził tak po firmie jak gdyby nigdy nic, bo 'sprawdzał, czy nie gryzie się z otoczeniem, bo fuksja to śmieszny kolor i czasami jest dziwna', nieco wykraczało poza jego tolerancję. Głupi wielkolud nie był oczywiście odosobniony ze swoimi odpałami. Przypominający dinozaura Jongdae chodził wyszczerzony całymi dniami, jakby pierwszy raz wyszedł do ludzi i każdego zaczepiał. Na początku było to całkiem miłe, ale nieprzystosowany do takich ludzi Jungkook czuł się tym przytłoczony, dlatego starał się trzymać z osobami, które zachowywały się odpowiednio. Nie było ich wiele, ale przecież nie potrzebował przy sobie bandy błaznów tylko po to, by istnieli.
      Kilkadziesiąt dni w firmie minęło mu w mgnieniu oka. Nie miał pojęcia, jak to możliwe, że tak długo już tutaj pracuje, z drugiej strony czuł się tak, jakby od zawsze grzał tę przyjemną posadę. Jimin wspierała go bardzo mocno, ciągle doradzając i poprawiając, przez co zaaklimatyzował się natychmiast, a ona sama w jakiś sposób stała się mu bliska. Była interesującą, niebanalną osobą i chociaż często jadła z otwartymi ustami, to ją polubił, bo mógł przy niej być sobą, w końcu jako jedyna wiedziała o jego związku z Tae. Fakt, jeszcze Choa, która jak się okazało, była typowana na dziewczynę Seokjina, z nią jednak praktycznie nie rozmawiał, bo to jednak zbyt wysoka pozycja i zwyczajnie nie spoufalała się z najniższą warstwą pracowników.
     Co do samego Tae, to ich znajomość kwitła. Widywali się często, praktycznie codziennie po pracy. Starszy zawsze czekał na parkingu i jechali razem do jego willi, by oddać się pieszczotom w sypialni czy kuchni, jeśli nie mogli się powstrzymać przy jedzeniu posiłku. Taki stan rzeczy był mu na rękę, bo odstresowanie się przy blondynie było przyjemne. Jego delikatne ciało z dnia na dzień coraz bardziej go uzależniało i widząc go wieczorem, czuł nawet coś na wzór radości. Nadal rzecz jasna uważał, że dzieciak jest nieprzystosowany do życia oraz nieco głupkowaty, jednak dopóki idealnie pasował do jego bioder, gdy mocno w niego wchodził o poranku, to nie miał zamiaru narzekać.
      Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Zerknął na ekran i westchnął cicho. Taehyung. Odblokował ekran i nacisnął kopertę, odczytując wiadomość: "Jungkookieeee~~ <3 Poczekasz na mnie chwilkę? Coś mi wypadło i się trochę spóźnię, przepraszam ;c". Brunet uniósł brew zaskoczony i szybko odpisał, że będzie czekał u siebie w gabinecie, następnie schował telefon do kieszeni. Starszy nigdy nie przekładał niczego, ani się nie spóźniał, nie miał przecież żadnych obowiązków, poza chodzeniem na zakupy, więc to było zastanawiające.
- Coś nie tak, Kook? - Jongin uniósł kąciki ust, uśmiechając się seksownie.
- Nie nie, znajomy znowu odwala. - machnął ręką i wrócił do jedzenia, zapychając nim usta.
- Rozumiem. Swoją drogą jak samopoczucie przed pierwszą firmową imprezą? Będziesz miał okazję poznać wszystkich pracowników, będą nawet ci z zagranicznych filii.
- Zawsze to jakieś nowe doświadczenie. Nie byłem nigdy na takich luksusowych wydarzeniach, więc chętnie popatrzę sobie na gwiazdy SM.
- Największa atrakcja, typowe.
Oboje podnieśli głowy i spojrzeli na dwie dziewczyny: Hyejeong i Minę. Nieco irytujące, ale do pogadania.
- Jesteśmy facetami, to logiczne, że kręci nas widok Yoony i Hyoyeon. - wzruszył ramionami Jongin, odchylając się nieco na krześle. - Jak tam ulotki?
- A weź przestań. Choa stwierdziła, że czcionka jest zbyt wulgarna i nie odzwierciedla uroku tego gówna. Chyba muszę stworzyć nową, bo to już chyba czterdziesta i brak mi pomysłów. - westchnęła blondynka, odrywając od kartonika z sokiem słomkę. Nieco nerwowo przebiła srebrne pole i od razu opróżniła z połowę napoju.
- Daj spokój, przyjdziemy z tym do niej jak jej minie. Podobno była w eventowym, a sama wiesz, jak zadowolona wychodzi z tego miejsca. - Mina spojrzała na wszystkich po kolei, uśmiechając się złośliwie.
- Hm, coś się stało? - Jeon zmarszczył czoło, nie rozumiejąc sytuacji. Obiło mu się o uszy, że w firmie konflikty są na porządku dziennym, jednak nigdy za bardzo się w to nie wgłębiał.
-Wystarczy kilka minut rozmowy ze słodziną i Park dostaje szału. Chyba nigdy się nie dogadają. - uśmiechnęła się brunetka, sięgając po kanapkę. - Była dzisiaj na kontroli i oczywiście ich poczucia estetyki się ze sobą pogryzły, bo Choa woli raczej odważniejsze kompozycje.
- Kto to 'słodzina'?
- Kim Taehyung, syn właściciela.
Jungkook zmarszczył brwi, prostując się. Co Tae robił w firmie, poza wyjadaniem czekoladek i graniem w sudoku w swoim gabinecie?
- O co w tym chodzi?
- Hm, słodzina nie lubi się z Park i nawet tego nie ukrywa, ponoć ciągle się kłócą nie tylko w pracy, ale również poza nią, bo Choa chyba coś z Seokjinem... Nie wiem na ile to prawda, ale by się zgadzało. - odparła Mina, wyciągając z kieszeni telefon. - Młody uprzykrza jej życie, mają różne gusta i niestety chociaż ma nad nim jako takie zwierzchnictwo, to jako synek tatusia ma też spore pole do popisu.
- Kiedyś się pozabijają. Choa już ledwo znosi te odzywki i nazywanie ją starszą panią. - Jongin uśmiechnął się szeroko, oblizując pełne wargi.
      Jungkook oparł się wygodniej o krzesło, sącząc swój napój nieco leniwie. Czasami słyszał coś o 'słodzinie', jednak nigdy nawet przez myśl by mu nie przeszło, że chodzi o Taehyunga. Z tego co wiedział, to dzieciak codziennie biegał do kosmetyczek, na zakupy, ewentualnie wychodził ze znajomymi, nie wspomniał ani razu, że pracuje w firmie, chociaż często spotykał go na korytarzach. Kim tłumaczył to koniecznością odwiedzić poszczególnego członka rodziny, Jungkooka zaś średnio to interesowało, więc nie ciągnął go za język. Czyżby z Tae był mały, wredny kłamczuch? Pytanie tylko po co miałby oszukiwać go w takiej kwestii, skoro praca w takiej firmie i to na dobrym stanowisku to raczej coś, co się chwali, bo póki co wychodził na rozpieszczonego gówniarza, który ma wszystko za darmo. Trzeba się tego dowiedzieć...


***


     -Naprawdę? Chyba sobie jaja robisz. - Jimin wsunęła do ust kawałek bułki, nieco ostentacyjnie ją przeżuwając. Była zaskoczona i nawet nie próbowała tego ukryć. - Macacie się od tygodni, a nie wiesz, że pracuje kilka pięter wyżej? Przecież wracacie razem do domu...
- Myślałem, że po mnie przyjeżdża...
- Jesteś głupi czy głupi, bo chyba jednak głupi? - dziewczyna wyrzuciła papierek do kosza na śmieci, wyciągając ramiona przed siebie. Przeciągnęła się, zerkając na zmieszanego Jungkooka, który nie wiedział gdzie podziać wzrok. Był w szoku. - W sumie wiedziałam, że jesteś ślepy, skoro uważasz Taehyunga za bezbronnego aniołka, podczas gdy terroryzuje połowę personelu, jednak fakt, że nie wiesz...
- Co? - brunet spojrzał na Shin, otwierając szerzej oczy.
- Co co? - kobieta uniosła brew, po chwili dopiero uśmiechając się złośliwie. - Ups?
Chłopak zacisnął wargi i starał się zapanować nad coraz szybszym oddechem. Takie zachowanie działało mu na nerwy, jednak krzyczenie na szefową nie wchodziło w grę.
- Oddychaj dziecko. Po prostu tak naprawdę chyba nic nie wiesz o swoim chłoptasiu. Nie wiem, czy to ty jesteś ignorantem, czy on cię oszukuje, ale coś jest nie tak. - wzruszyła ramionami, dokańczając swoją przekąskę nieco leniwie. - Nie będę wredna i powiem ci tyle, ile mi się chce... - sięgnęła po cukier i wsypała sporo do papierowego kubka. Wymieszała ciemny płyn i zerknęła na laptopa. - No więc... Taehyung pracuje tutaj praktycznie od zakończenia szkolnej kariery, bo na studiach nie miał znajomych i chciał jakoś zabić czas. Po studiach też nie miał znajomych, bo przez pracę sobie ich nie znalazł, więc siedzi od rana do nocy w biurze i zajmuje się wkurwianiem wszystkich. Chyba ma jakiś uraz do ludzi, bo poza braćmi, to nikogo nie traktuje dobrze. No, poza tobą rzecz jasna. - upiła kilka łyków, w międzyczasie pisząc coś na klawiaturze jedną ręką. - Ogólnie to mała suka z niego jest. Wiem, że to niekulturalne, ale on się wyżywa na wszystkich w zasięgu kilometra. Jest wredny, utrudnia pracę innym, a wszystko zawsze musi być tak, jak on chce, inaczej zaczyna się trząść i rozwalać swoje biuro. Totalnie wkurwiający, rozpieszczony gówniarz. Każdy z nas jak ma wybrać się do eventowego, to modli się, by nie natrafić na niego na korytarzu. Choa przykładowo wysyła już innych, bo sama musi brać potem coś na uspokojenie.
- Chyba nie mówimy o tym samym Tae...
- Przy tobie jest kluchą, zauważyłam. Widocznie ma dwie twarze.
Jeon zaczął nerwowo gryźć swoje wargi, wpatrując się w tył komputera kobiety. To było dla niego nie do pomyślenia, bowiem słodki, mały dzieciak, który tulił się do niego cały czas, nijak miał się do opisanego przez Jimin tyrana. Jego głupkowatość, nieogarnięcie i niezdarność do tego nie pasowały, był przecież czasami aż mdły w swoim byciu uroczym i niewinnym. Nie radził sobie z noszeniem zakupów, nigdy nie miał kaca, wydawał pieniądze na to, by mieć kochanka... Gdzie tu logika?
- Nie wiem co powiedzieć...

- Zostań po pracy. Eventowy i reklama mają dzisiaj ogarnąć szczegóły na sali konferencyjnej, dam ci kartę i sobie go podglądniesz w akcji. - Shin uśmiechnęła się i złapała za teczkę, która leżała obok niej. - A teraz do roboty, ten miedziany wygląda wstrętnie, popracuj z Jonginem raz jeszcze.






Komentarze mile widziane ;) Im ich więcej, tym szybciej postaram się dodać kolejny rozdział, bo to mocno motywuje ^^