środa, 25 listopada 2015

47. I need U boy

Ogłoszenia parafialne Kościoła Park Jimina: Pytanie dnia - znacie kogoś, kto mógłby wykonać mi ładny szablon na bloga? ;c Ponoć są blogi, na których można składać zamówienia, ale ja się nie orientuję i nie chcę też, by ktoś popsuł mi wszystko. Sama jestem ułomna, jeśli o to chodzi, potrafię tylko zmienić tło. Może ktoś z Was coś takiego robi i chciałby pomóc? W zamian mogę umieścić baner etc. (jak uwzględnicie  go w szablonie, ja z cudem podstrony stworzyłam), napisać opowiadanie całkowicie wedle preferencji (tylko nie z dominującym/hetero V, to ponad moje zdolności. Mogą być inne zespoły o ile je znam c;), zaprosić na piwo jak będziecie we Wrocławiu (ja stawiam!), cokolwiek ;D
I PRZYPOMINAM O KONKURSIE! Nie musicie się rozpisywać, ale pamiętajcie: jestem trollem i sadystką, proste rozwiązania, to dla mnie żadne rozwiązania, więc weźcie to pod uwagę przy tworzeniu rankingu. Nie zawsze nieszczęście może być związane z rozstaniem... Jestem już cicho <3


Spojrzał na Jungkooka, który leżał odwrócony do niego plecami. Całkowicie go ignorował, Park zaś nie miał pojęcia co zrobić, by przestał. Niby mógłby przeprosić, jednak czy czuł się winny? Raczej niezbyt. W jakiś sposób kochał Taehyunga, był dla niego niesamowicie ważny. Chciał, by był szczęśliwy, radosny, by nigdy nie cierpiał. Bolało go serce, gdy coś go zasmucało, co więc miał czuć, gdy jego maleństwo płakało i zostało zranione przez tego skurwiela? Nie mógł nie zareagować, to była naturalna reakcja. Miał nadzieję, że Kook to zrozumie, jednak z drugiej strony niczego nie wiedział.
- Kotek... - westchnął i delikatnie objął go od tyłu, opierając brodę o jego ramię. Młodszy poruszył się, jednak z jego ust nie wydobył się ani jeden dźwięk. - Ciastuś... Możemy porozmawiać? Chciałbym, by było między nami dobrze, męczy mnie ta sytuacja.
- Mnie męczy twoja obsesja, bywa. Nigdy nie jest tak, że każdy jest zadowolony. - głos chłopaka był obojętny. Brunet zacisnął wargi i delikatnie pogładził go po boku, by chociaż odrobinę udobruchać.
- Muszę ci coś powiedzieć. - ucałował jego policzek i złapał go zdecydowanym ruchem, odwracając w swoją stronę. - Nie wyrywaj się, to ważne.
- Irytujesz mnie. Potrzebuję chwili spokoju, ty mi uniemożliwiasz doświadczenia tej rozkoszy.
- Chodzi o Tae.
- Znowu? Słysząc te imię mam ochotę zwymiotować. - Jungkook przewrócił oczami, krzywiąc się z obrzydzeniem. Park zamrugał kilkakrotnie, by przypadkiem nie wybuchnąć. Odetchnął głęboko.
- On miał poważne problemy.
- Całe życie... Biedny.
- Ciastek, proszę. - Jimin złapał go za ramiona zmuszając, by ten na niego spojrzał. Jeon niechętnie to uczynił, a starszy pokrótce opowiedział mu o problemach i pracy. Twarz Kooka nic nie zdradzała, co nieco go stresowało, jednak musiał w końcu mu to powiedzieć. Może poczuje wyrzuty, albo chociaż cokolwiek zrozumie.
- Powiem ci jedno Jimin... Jesteś idiotą.
Park zamrugał, nie wiedząc o co mu chodzi. Nie czuł się nigdy na takowego, w dodatku nic tutaj nie było godne tak krzywdzącego określenia.
- O co...
- Dałeś mu pracować w klubie dla dziwek, czy to nie jest tępe i idiotyczne? Ja rozumiem, że nic złego tam nie robił, ale ja bym nie pozwolił, by ktoś z bliskich mi osób to zrobił. A kasę bym mu wcisnął siłą, cokolwiek.
- Myślisz że nie próbowałem?
- Jimin. - Jungkook uniósł się i usiadł na łóżku. Roztrzepał nieco swoje włosy, kręcąc głową z niedowierzaniem, a Park czuł się niczym dziecko, które dostawało ochrzan od mamy. - Pamiętaj, że nie zawsze liczą się chęci. Powiem ci nawet, że nikogo nie obchodzi co chciałeś zrobić, albo co byś zrobił, gdyby coś tam się wydarzyło. Liczą się działania, prawdziwe, świadome, bądź mniej decyzje. Jak zabijesz człowieka, to nikogo nie będzie obchodziło, że tak naprawdę nie chciałeś, a ręka sama pchnęła w jego ciało nóż. Tak samo jest tutaj. Nie tłumacz się, tylko przyznaj. - wzruszył ramionami, nie próbując nawet ukryć tego, że w tej chwili miał Jimina za debila i półgłówka.
Park zacisnął wargi, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Siedział sobie, całkiem skruszony, myśląc nad ciętą ripostą, co jednak mógł odpowiedzieć?
- Ciastek... Może i zrobiłem źle, ale no. Mógłbyś mnie zrozumieć.
- Oczywiście, że nie mogę. - uśmiechnął się kpiąco. - Najpierw porozmawiasz z Taehyungiem i się ogarniesz, potem pozwolę ci na zrozumienie sytuacji z perspektywy Jess, następnie zaczniesz myśleć i zakończysz tę obsesję, albo twoim chłopakiem zostanie on, nie zaś ja.
- Co? - Jimin aż uniósł głowę, otwierając szerzej oczy. To już wykraczało poza zakres jego rozumowania.
- To. Jak się nie ogarniesz, to się pożegnamy. Nie będę z tobą, jeśli nie zaczniesz stawiać mnie na pierwszym miejscu. Jestem twoim chłopakiem, a Taehyung przyjacielem. Powinieneś mieć jakieś priorytety.
- Jesteś szalony.
- Obyś ty nie był, kiedyś budząc się tutaj sam.


***


- Yoongi... - Jin wszedł do salonu, podając młodszemu kubek z herbatą i kanapki, które przed chwilą przygotował. Usiadł obok niego na kanapie, zaciskając nieco nerwowo dłonie. Nie miał pojęcia jak z nim porozmawiać, jak troszkę przemówić do rozumu.
Odbył rozmowę z Taehyungiem, potem z Jessicą, więc miej więcej orientował się w sytuacji, a różowowłosy nadal był uparty i ciężko będzie jakoś naświetlić mu to w nieco mniej negatywny sposób. Był nieco zawzięty, trzymał się tego, co postanowił, bądź sobie ubzdurał.
- Tak hyung? - zerknął na niego i skinął dłonią w podziękowaniu, od razu upijając łyk napoju. Jin podciągnął nieco nogi i usiadł po turecku, zbierając się w sobie.
- Daj im spokój.
- Co? - Min uniósł pytająco brew, chyba niezbyt ogarniając, o co szatynowi może chodzić. Kim zwilżył wargi językiem.
- To nieporozumienie. Nie wtrącaj się w sprawę Tae, bo on tego nie chce. Kocha Hoseoka i chce z nim być, a ten cały gwałt ciężko w ogóle takim określeniem nazwać.
- Hyung. Gwałt, to gwałt, nie odpuszczę Jungowi, nie ma mowy.
- Chcesz unieszczęśliwić Taehyunga? On się załamie. Już i tak cierpi, bo się rozstali, a ty odbierzesz mu nadzieję na jakąkolwiek poprawę.
- Bo takowej nie będzie. Zapomni o nim, gdy ten skurwiel będzie gnić w więzieniu.
- To jest twój przyjaciel.
- To był mój przyjaciel, teraz stał się wrogiem. Nie jestem w stanie akceptować człowieka, który rani moich bliskich. Tae to dla mnie jedna z najważniejszych osób, jest jak brat, o którego muszę zadbać.
- Twoja braterska miłość powoli zaczyna zmieniać się w nadgorliwość i ścisłą kontrolę. - mruknął Kim, nieco się krzywiąc. Cóż. Tego się w sumie spodziewał. Yoongi i Jimin pomimo wcześniejszej niechęci, teraz byli jak bliźniacy. Zapewne Jungkook też ma przerąbane.
- Powiedz mi Jin... Jakby twoją siostrę ktoś zgwałcił, to byś odpuścił?
- Yoongi...
- Odpuściłbyś? - młodszy spojrzał mu w oczy, a Kim już wiedział, że przegrał tę bitwę.
- Zabiłbym gnoja.
- No widzisz. I tak jestem miłosierny, bo tylko chcę go zamknąć w więzieniu. Daruj więc sobie, to co zrobił jest złe.
- Wiesz, że Tae nigdy go nie poda do sądu?
- Jeszcze go przekonam, spokojnie.
Jin skinął głową i wstał. Ucałował swojego chłopaka w czoło i udał się do pokoju, gdzie opadł na łóżko. W sumie jakby tak na to spojrzeć, to rzeczywiście Hoseok był winny. Tylko czy to Taehyung nie powinien zadecydować? Czemu wszyscy ingerują w jego życie, chociaż sobie tego nie życzy?



***


Jessica usiadła koło łóżka Hoseoka, uśmiechając się delikatnie. Nareszcie się obudził, to już wróżyło dobrze. Całą noc się stresowała, prawie zaczęła obgryzać paznokcie z nerwów, na szczęście Namjoon przesiedział z nią te wszystkie godziny, więc chociaż nie czuła się aż tak osamotniona.
- Cześć braciszku.
- Noona... - młodszy chłopak spojrzał na nią jednym okiem, drugie bowiem miał na tyle spuchnięte, że nic nie mógł przez nie dostrzec. Dziewczyna wciągnęła porządnie powietrze do płuc, przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Wszystko wydawało się teraz nieodpowiednie, niebezpieczne.
- Jak się czujesz? Mocno boli? - zapytała, wskazując na bandaże. Hoseok pokręcił głową, uśmiechając się szeroko.
- Tylko serce mam w stanie krytycznym, reszta przy tym uczuciu, to ledwo łaskotanie.
Blondynka skinęła głową, wbijając wzrok w swoje dłonie. To było gorsze niż wszystkie egzaminy razem wzięte, nawet bardziej tragiczne, niż wyjście z Namjoonem na zakupy i potem oglądanie jego kreacji. Jednak cóż... W końcu jest silna, poradzi sobie.
- Przepraszam cię Hoseok. To moja wina. Jakbym się nie wtrącała, to nigdy byś się o tym nie dowiedział w taki sposób. Wiem, że tak tego nie odbierasz, że mnie nie obwiniasz, ale też czuję się z tym źle, bo jestem jak prowokator. Bezpośrednio nic nie zrobiłam, jednak wszystkie złe wydarzenie, to po prostu efekt mojej paplaniny i zabawy w detektywa. - zacisnęła wargi jeszcze mocniej, bawiąc się pierścionkiem na zgrabnym palcu. Nieczęsto się denerwowała w taki sposób. Zazwyczaj to ludzie się jej obawiali, a teraz czuła się jak mała dziewczynka, która miała dostać karę za jedynkę z matematyki.
- Jess... Proszę, nie dobijaj mnie. Ja nie potrafię kontrolować nerwów, ponosi mnie, zachowuję się jak niedorozwinięty. Nie bierz tego do siebie, chciałaś dobrze.
- Ale...
- Ej, noona. Przepraszanie do ciebie nie pasuje, to ty rządzisz. Nie psuj sobie wizerunku, bo Nam pomyśli, że może dominować w waszym związku.
- No jeszcze czego! Spróbowałby dzieciak jeden! - Jessica aż się wyprostowała, marszcząc nos z niezadowoleniem. Jung wybuchnął śmiechem, a ona nieco zdezorientowana schowała twarz w dłoniach. - Jeju. Zachowuję się jak idiotka. Trzepnij mnie Hoseok, bo zaczyna mi odbijać.
- Niestety nie mam jak się ruszyć. - wyszczerzył się, patrząc na nią rozbawiony. Dziewczyna westchnęła i przesiadła się na jego łóżko, przyglądając się obrażeniom.
- Taehyung do mnie dzwonił.
Brunet natychmiast stracił humor. Miała mu tego nie mówić, jednak nie potrafiła ukrywać takich rzeczy. Poza tym Jung powinien wiedzieć.
- Um...
- Chciał cię odwiedzić. Nie podałam mu adresu, nie chciałam, by twój tata się z nim zobaczył. Pewnie pamięta jego imię, to była głośna sprawa.
- Dziękuję. Lepiej, by mnie już więcej nie oglądał. - brunet przymknął powieki, oddychając nieco ciężej.
- Hoseok... Może dajcie sobie szansę? Gdy Jimin cię bił... On płakał, cierpiał... Jakby go ktoś nie przytrzymał, to by cię zasłonił własnym ciałem. Kochasz go, a on ciebie, to na pewno dobra decyzja, by wieść samotne życie?
- Czasami... Gdy kogoś kochasz, ach. - spojrzał na nią, krzywiąc się. - Muszę dać mu odejść. Jak nie z własnej woli, to go do tego zmuszę.
- To bez sensu.
- Wiem, ale chociaż raz podejmę przemyślaną decyzję.



***



Spojrzał na Jimina, sącząc z kubka gorące kakao. Nie miał ochoty na słodkie napoje, jednak starszy niemal mu to nakazał, pilnując go uważnie.
Nie miał ochoty z nim teraz siedzieć, nie chciał z nim rozmawiać. Najchętniej by go wyrzucił za drzwi, jednak nie miał ani siły, ani motywacji. Zwyczajnie pozbawiono go jakiejkolwiek energii, w dodatki Park nie odpuszczał łatwo, a teraz był o dziwo spokojny.
- Tae... Nie możesz być z Hoseokiem.
- Dzięki tobie utraciłem tę szansę. Będzie się bał do mnie podejść, bo zaraz na niego naskoczysz. - mruknął, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Wiedział, że jego postawa jest nieodpowiednia, że Jimin się bał i chciał go chronić, jednak mimo to nie potrafił wyzbyć się tej niechęci. Jimin powinien go rozumieć, byli przyjaciółmi.
- Taeś... On cię zranił. Będzie ci z nim źle.
- Jimin! Dlaczego to ty masz stwierdzać takie fakty?! - wybuchnął, odstawiając kakao na stolik. Opatulił się kocem, patrząc na bruneta spod byka. - Źle mi bez niego. Kocham Hoseoka, a ty za wszelką cenę chcesz mnie zniechęcić, nawet nie znając podstawowych faktów. Wiesz co... To moja wina. - mruknął, a Jimin chciał coś dodać, jednak nie dopuścił go do głosu. - Zobaczył mnie w pracy, wyglądałem jak rasowa dziwka. Nie wiedziałem, że to on będzie klientem, zacząłem typową paplaninę. Dopiero wtedy go zauważyłem. Wściekł się, a ja ze stresu nie potrafiłem się wysłowić. Źle to odebrał. W dodatku pomimo tego, że nie powinni mnie wynajmować w pokojach, to Hoseok zaproponował taką kwotę, że się zgodzili. Co miał sobie pomyśleć? Dali mu mnie, więc pewnie i inni mogą mnie mieć. - czuł, jak całe jego ciało drży. Miał dość, ta historia powinna zniknąć z jego głowy, podczas gdy jest w kółko wałkowana. Wszelkie negatywne wspomnienia wracały. - Jimin... On to źle zrozumiał, ja nie potrafiłem się wybronić. On... Nie zrobiliśmy tego, tylko we mnie... był. Na chwilę. Nie potrafił mnie skrzywdzić, chociaż cierpiał. - skupił się, opierając brodę o zgięte kolana. Łzy cisnęły mu się do oczu, nie chciał jednak rozklejać się przy Parku, jeszcze by źle to odebrał. - Jakbym mu powiedział... To byłoby inaczej. Kłamałem, zraniłem go... Teraz przeze mnie jest w szpitalu. Nie jestem bez winy, on też oberwał, nawet gorzej ode mnie.
Wiedział, że Jimin próbuje to strawić. Nieczęsto bywał zamyślony, teraz zaś mózg prawie mu parował, co byłoby zabawne, gdyby nie fakt, że znowu łapał go dół, którego chyba nawet nie miał zamiaru się pozbywać. Tak jak zawsze starał się być kimś roześmianym i pogodnym, tak teraz potrzebował tygodni użalania się nad sobą, zamartwiania wszystkich wokół. Tak o, dla własnej, chorej satysfakcji.
- Tae... I tak to co zrobił było złe. On...
- Ty oberwałeś, czy ja? Mam wrażenie, że to ty jesteś tutaj największą ofiarą, bo z Yoongim najbardziej to przeżywacie. Już do mnie wydzwaniał, bym się nie widywał z Hoseokiem. Serio? - zsunął z głowy koc, pociągając nosem. - Kocham was obu, jesteście dla mnie ważni, ale nie możecie się wtrącać. Dajcie mi zadecydować, bo to moje życie i moja miłość. Pilnujcie swoich chłopaków, bo wydaje mi się, że patrzą na to wszystko trzeźwiej. Nie zostawię Hobiego. Nie odpuszczę. Ty zajmij się Jungkookiem, przez ciebie nie ma gdzie mieszkać.
Widział zdziwiona minę Parka, który chyba nie wiedział, że ta informacja nie była aż taką wielką tajemnicą.
- Zmienił adres w szkole, ma wpisany twój, a jego taty nie było na przedstawieniu. Widziałem to, zapewne was odkryli... Czemu nie postarasz się go wesprzeć, tylko ciągle myślisz o moim związku? Wiem, że on mnie nie lubi, nie zapominaj, że jestem geniuszem. Może zazwyczaj bywam miły, ale widzę więcej niż ty, Jess, Namjoon i Kook razem wzięci. Mam klapki na oczach, jeśli chodzi o Hoseoka, ale widzę wszystko inne, a mord od Jeona niemal bije. Napraw swoją miłość, potem próbuj niszczyć moją, nie odwrotnie. W końcu to go kochasz, nie mnie, prawda?
Posłał mu nieco wredny uśmiech, po czym skinął głową w kierunku drzwi.
- Idź już, chcę sobie popłakać w samotności i ubolewać nad biednym hyungiem w szpitalu.
- Tae...
- Wyjdź Jimin, dajcie mi wszyscy spokój.



***


Jimin spojrzał na różowowłosego, który miał równie nietęgą minę, co i on. Miał wrażenie, że tylko on go naprawdę rozumie, dlatego też musiał się z nim spotkać i porozmawiać o całej tej sprawie. Jungkook był obrażony i się uczył, Jess była zajęta, poza tym była bardziej przyjaciółką Hoseoka, aniżeli jego samego, więc nie było w tym sensu. Cała reszta nie byłaby pomocna, a Yoongi, tak jak i on, nade wszystko cenił sobie dobro Taehyunga.
Przerażała go stanowczość tego malucha. Nigdy w życiu nie próbował mu się postawić, nigdy go nie atakował. Teraz zaś był zbuntowany i ani myślał cokolwiek przeanalizować i wziąć pod uwagę. Był zaślepiony miłością, on sam zaś nie miał pojęcia co robić w tej sytuacji.
- Rozumiem cię Jimin... Też mnie to przeraża. Nie chcę go ranić, ale nienawidzę Junga za to, co mu zrobił. Skrzywdził go, jakiekolwiek by to nie były okoliczności.
- On się od nas odsunie, jak się znowu wtrącimy...
- Kurwa... - jasnowłosy odchylił głowę do tyłu, wbijając wzrok w sufit. - On jest dziecinny, nie rozumie tego. Nigdy nie był zakochany, w dodatku czuje się samotny, dużo przeżył. Nie sądziłem, że może tak pracować... Gdybym wiedział, to bym mu pomógł, chociaż i tak by tego nie przyjął. Znam go lepiej od Jungkooka, wiem jak uparty potrafi być. Mogę na ciebie krzyczeć, ale no. Wiem, że chciałeś dobrze, a on uniemożliwiał.
- Czuję się winny, mogłem się lepiej postarać, teraz jednak nie ma sensu o tym rozmyślać. Musimy coś ogarnąć.
Spojrzeli na siebie i skinęli głowami, jednak po tym zapanowała długa cisza, której żaden chyba nie chciał niszczyć. Nie mieli pojęcia, czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji. Zniechęcenie młodszego do Junga było bez sensu, atakowanie tego drugiego też nie wchodziło w grę.
Kurde Park! Ogarnij się. Zawsze wszystko załatwiałeś, nie możesz teraz się poddać i dać za wygraną! Jesteś pierdolonym geniuszem do cholery!
- Zadzwonię do Jess. - mruknął w końcu, czując się jak idiota. Gdyby potrafił, to by się zarumienił, na szczęście mu tego oszczędzono. Wyciągnął telefon i wybrał jej numer.
- Noona? Tu Jimin. Jak z Hoseokiem?
- Park? Um. Okej, nie zabiłeś go.
- Mhm... - przytaknął, zerkając na Mina, który nie odrywał od niego ciemnych oczu. - A ten... Postanowił już coś?
- Nie poda cię do sądu, wie, że zasłużył.
- A co z Tae? - zacisnął wargi, czując się źle. Jess była taka... neutralna. Jak nie ona. Zawsze się lubili, teraz zaś miał wrażenie, że ma mu za złe, że tak postąpił z Hoseokiem. Cóż. On jest tylko chłopakiem jej kuzyna, Jung zaś przyjacielem od lat.
- Nie wróci do niego, więc możecie sobie darować wszelkie akcje. Jak dostanie wyniki, to już się nie pojawi w szkole. Teraz też musi dojść do siebie, nie będzie wam przeszkadzał. Wszystko się skończyło. Nie ma go i Kima. Nie ma go i was. Proszę, nie niszczcie go jeszcze bardziej.
Słyszał, że głos jej drży. To się nie zdarzało, musiała być roztrzęsiona, zdenerwowana. Przez chwilę poczuł nawet wyrzuty sumienia, jednak widok Yoongiego szybko je usunął z jego głowy. W końcu musiał to zrobić.
- Jasne. Po prostu... Niech trzyma się od nas z daleka.
- Nie ma sprawy. A teraz wybacz, mamy spotkanie rodzinne. Kook pewnie czuje się samotny, zajmij się z nim, to pierwsza impreza, na którą nie mógł jechać przez ojca, to go zasmuci.



***



- Jak studia Jessiko? - starsza kobieta spojrzała na blondynkę, która uśmiechnęła się delikatnie, odstawiając na wielki stół kieliszek z winem.
- Dobrze, babciu, póki co jestem najlepsza na roku, nie zanosi się na zmiany.
Staruszka przytaknęła, przyglądając się wszystkim po kolei. Rodzinne spotkania zawsze tak wyglądały. Ploteczki, pytania o studia, przyszłość, dzieci, pracę... Nie miała nic przeciwko temu, wszyscy razem widywali się kilka razy do roku, z większością rodziny nie miało się zwyczajnie kontaktu, bo mieszkali w całym kraju, jak i za granicą. Poza tym nie byli jakoś szczególnie ze sobą zżyci. Pojedyncze osoby utrzymywały ze sobą kontakt, reszta udawała miłą od święta. W sumie ja to cieszyło, bo ta banda snobów to nie jej poziom intelektualny.
- A jak wam się wiedzie, Namjoon? - tym razem zwróciła się do blondyna, który posłał jej najlepszy uśmiech, prostując się.
- Powiedziałbym, że wręcz idealnie. Wprawdzie studia nie dają nam zbyt wiele czasu na spotkania, ale i tak jestem usatysfakcjonowany naszym związkiem.
- Cieszę się. - babcia posłała mu słodki uśmiech. Jess w duchu zachichotała. Wiedziała, że staruszka pokochała Kima i go uwielbia. Tak jak matka Jeona kochała sztukę, a Nam jako muzyk był dla niej idealnym wybrankiem. Chociaż tyle dobrego.
- A u ciebie jak tak, kochanie? Dajesz sobie radę w firmie? - tym razem jej obiektem zainteresowania stał się brak Jungkooka, który zaczął opowiadać o swojej wielkiej, nudnej karierze biznesmena. Następnie padło pytanie, na które czekała od początku i które sprawiło, że wszyscy zamilkli.
- A Jungkook gdzie?
- Um... On... - zaczęła ciocia, nie wiedząc jak zacząć temat. Z pomocą przybył jej mąż, który beznamiętnym tonem rzucił:
- Jungkook to od dzisiaj temat tabu, nie rozmawiajmy o tym wynaturzeniu.





Zapraszam do komentowania ;)

poniedziałek, 16 listopada 2015

One-shot: Keep on rollin' baby

Pairing: Vhope, VJin
Gatunek: obyczajówka, smut, fluff
Uwagi: J-hope nagle urósł i jest wyższy od V. Ewentualnie Tae stał się kurduplem.

Beta: Kiri <3






      Wbił maszynkę po raz kolejny, zostawiając pod skórą ciemny ślad, po chwili muskając udo kobiety specjalną chusteczką. Zwilżył wargi językiem, dokładnie, ale i całkiem sprawnie dorysowując ostatnią linię konturu wilka, nad którym siedział już trzecią godzinę. Wzór był naprawdę wymagający, w dodatku klientka była niezbyt rozmowna i czas mu się dłużył. Nie miał jednak co narzekać, bo zgarnie za to sporo pieniędzy, tatuaże bowiem nie są tanią zabawą, a jego studio było dość popularne i ludzie zachwalali sobie jego talent oraz oryginalność.
      Przetarł ostatni raz wzór, odsuwając się od niej. Odłożył maszynkę na stół, uśmiechając się sam do siebie. Wyszło genialnie. Ostre linie w połączeniu z stonowanym cieniowaniem dawały obraz, który bez wątpienia dziewczę będzie nosić z dumą, a wiadomo, że jak gość salonu był zadowolony, to poleci go znajomym i interes będzie się nakręcać.
- Gotowe. - zsunął z dłoni rękawiczki, po czym sięgnął po telefon i zrobił zdjęcie wzoru. - Wszystko pasuje? - spojrzał na nią, dziewczyna zaś przyglądnęła się zwierzęciu na udzie i uśmiechnęła się zadowolona.
- Bardzo, jest epicki. Dziękuję oppa.
- Nie ma sprawy. - wstał i wyciągnął ramiona ku górze, nieco je rozciągając. Podszedł do kasy, gdzie po chwili stanęła dziewczyna i podała kartę płatniczą. Hoseok szybko nabił odpowiednią cenę, by po chwili podać jej rachunek, po czym pożegnali się i kobieta zniknęła za drzwiami.
      Brunet podszedł do miejsca pracy i zaczął sprzątać, wyrzucając igły a resztą sprzętów zajmując się w odpowiedni sposób. Niezbyt chciało mu się to robić, zazwyczaj zajmował się tym Jungkook, dzisiaj jednak miał wolne, został więc sam ze wszystkim. Nie miał jednak co narzekać, taka robota, a ozdabianie ciała od zawsze było jego pasją i cieszył się, że mógł zarabiać na siebie robiąc to, co kochał.
- Dzień dobry.
Brunet wyrzucił do specjalnego pojemnika trzymane przybory, po czym przeszedł z sali do poczekalni, gdzie stał jasnowłosy chłopaczek, uśmiechając się szeroko, nieco głupkowato.
- Cześć. - odparł Hoseok, wycierając dłonie w mały ręczniczek. Odwzajemnił uśmiech, przyglądając mu się uważnie. Wyglądał nieco zabawnie z wielką spiralą w uchu i kolczykami w nosie oraz wardze. Nie pasowały do jego delikatnej, słodkiej twarzy. Skojarzył się mu z takim małym, śmiesznym smerfikiem, co mimo wszystko było dość urocze. Ot, pocieszny dzieciak.
- Chciałem zrobić sobie tatuaż. - odparł, rozglądając się po pomieszczeniu zaciekawiony. Hobi miał ochotę się roześmiać, bowiem blondynek chyba pierwszy raz był w takim miejscu, ewentualnie był mocno podjarany.
- Jakiś konkretny, czy chcesz to przedyskutować? Mam teraz trochę wolnego czasu, jak chcesz, to możemy porozmawiać.
- Tak! Chcę o tym z tobą porozmawiać, hyung. - smerfik pokiwał głową, patrząc na niego wyczekująco. Hoseok skinął głową, by poszedł za nim.
Udali się do jego pracowni, gdzie projektował kolejne wzory. Usiadł za biurkiem i wyciągnął szkicownik z ołówekiem, wskazując chłopakowi miejsce naprzeciwko. Ten ochoczo na nie opadł, wychylając się trochę za mocno w stronę notesu, jakby mając nadzieję, że rysunek sam się pojawi, bez jego ingerencji w proces twórczy.
- Hm... - zaczął brunet, obracając ołówek pomiędzy palcami. - Po pierwsze... Jesteś pełnoletni?
- Mam dwadzieścia trzy lata, więc owszem. - uśmiechnął się, a Hoseok aż na chwilę rozchylił wargi. Dałby mu góra osiemnaście, wyglądał niesamowicie młodo, albo kitował.
- Dowodzik masz? Nie pasujesz mi na tyle.
- Aj, jaki niedowiarek. - młodszy pokręcił głową i zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu portfela, z którego wyciągnął dowód i podał go tatuażyście. Brunet spojrzał na dane, w szczególności przypatrując się dacie urodzenia. Cóż. Widocznie smerfy się nie starzały jak normalni ludzie. Zerknął na chłopaczka i oddał mu dokument, przy okazji zerkając na jego portfel, w którym miał zdjęcie jakiegoś chłopaka. Zmarszczył nieco brwi, poznając tę twarz. Czyżby miał jakiś kontakt z tym dupkiem Seokjinem? Cóż, nie było sensu o to pytać na wstępie. Może to rodzeństwo? Nazwiska się zgadzają...
- Hm. Tak więc Taehyung. Nazywam się Jung Hoseok i zajmuję się... w zasadzie wszystkim. - uśmiechnął się, prostując nieco. - Pracuje tutaj jeszcze kilku innych tatuażystów, więc jeśli nie przypasuje ci mój styl, to zapiszę cię na sesję u któregoś z nich, ale to już do dogadania. Podstawowe pytanie, to oczywiście miejsce i wielkość tatuażu. Myślałeś o tym?
- Hm. - smerfik zagryzł nieco dolną wargę, zastanawiając się nad tym. Hoseok miał ochotę zrobić facepalma, jednak powstrzymał się. Różni klienci bywają. - Duży. Chcę mieć wytatuowaną klatkę piersiową, ramiona i szuję. Co do wzoru, to mam problem, bo musi być ciekawy, taka mieszanka różnych motywów. Jakieś roślinne elementy, ale w połączeniu z czymś takim... odrobinę mrocznym, jednak nie chcę jakiś czaszek... Bardziej artystyczne, ale żebym wyglądał zadziornie i ciekawie.
Jung skinął głową, analizując w głowie jego słowa. Zbyt wiele mu to nie dało, jednak tak ogromny tatuaż dawał mu pole do popisu. Pytanie, czy dzieciak był świadom tego, jak straszne będzie to dziaranie?
- Klata strasznie boli, szyja też nie jest jakoś szczególnie niewrażliwa. Jesteś pewien, że wytrzymasz? Miałeś już jakieś wzory robione, czy to twój pierwszy raz?
- Będziesz moim pierwszym, hyung. - blondyn posłał mu niewinny uśmieszek, opierając się łokciami o biurko, brodę zaś na dłoniach. Wpatrywał się uważnie w Hoseoka, po czym dodał: - Długo o tym myślałem i naprawdę jestem gotów na poświęcenie, jednak raczej będziesz musiał mi to podzielić na kilka krótszych sesji, bo zapewne czterech godzin nie wytrzymam, mam delikatną skórę, wszystko odczuwam zbyt mocno. Potrzebuję uwagi, cierpliwości. Wszystkiego.
Brunet zacisnął palce na ołówku, mając co najmniej niegrzeczne myśli. Chłoptaś był tak cholernie zadziorny, że miał ochotę z nim pograć w tę grę, jednak praca, to praca. Nie ma czasu na jakieś podrywanie, bo niedługo przyjdzie kolejny klient. I tak nie powinien go przyjmować od razu, zazwyczaj się czeka, jednak jego wygląd go zaintrygował więc postanowił poświęcić swoją przerwę.
- Rozumiem. Nie będzie z tym problemu, do każdego podchodzę indywidualnie i zrobię tak, byś był zadowolony.
- Dlatego przyszedłem tutaj. Czytałem, że każdy wychodzi od ciebie usatysfakcjonowany, jesteś delikatny, ale skuteczny. Tak więc jestem tutaj i liczę na to, że i moje fantazje zrealizujesz.
Hoseok w tamtej chwili był pewien, że dzieciak wszystko mówił z premedytacją, chociaż wyglądał tak cholernie niewinnie. W każdym razie Hoseok czuł się jak dziecko, które słucha o zboczonych rzeczach.
- Zrobię co w mojej mocy, byś i ty dołączył do grona ludzi zadowolonych z moich usług. - zwilżył swoje wargi językiem, po czym szybko zaczął kreślić zarys na kartce. Skoro Taehyung nie wiedział, co chce, to sobie porysuje. Nie pasowały do niego wulgarne motywy, więc miał zamiar samemu dopasować do niego odpowiedni tatuaż. Delikatny chłopiec chciał być niegrzeczny, jednak nie można przesadzić, bo będzie wyglądał śmiesznie, a szkoda słodziaka.
- Hm... Coś takiego? Musimy pomyśleć nad głównym motywem, ale taka otoczka chyba będzie okej, nie? - podsunął mu delikatne kontury, a chłopiec pokiwał głową zadowolony.
- Wiedziałem, że sobie poradzisz. O coś takiego mi chodzi.
Blondyn wstał i podszedł do niego, siadając na podłokietniku fotela. Jung zerknął na niego zaskoczony, nie komentując. Nikt nigdy nie wpadł na taki pomysł, jego przestrzeń osobista nie była zakłócana w żaden sposób. Nawet znajomi znali swoje miejsce, a ten obcy dzieciak robił to, na co miał aktualnie ochotę.
- Tutaj można ciemniej? Nie na czarno, ale ciemny szary może? - wskazał na element przy szyi, opierając się ramieniem o Hoseoka. - I to wymazać? Będę wyglądał grubo.
- Jasne, nie ma sprawy. - złapał za gumkę i wymazał, szybko poprawiając. Młodszy był zdecydowanie za blisko, czuł dokładnie jego perfumy, oczy zaś miał na wysokości jego obojczyków, które wyglądały dość kusząco. Nie miał jednak serca go odganiać.
Szkicował dalej, raz po raz poprawiając coś, co młodemu nie pasowało. Nawet się nie obejrzał, kiedy minęła godzina.
- Hm, musimy już kończyć. Dokończę to w domu i podeślę ci na maila, okej? Zaraz mam klienta.
- Okej. Kiedy znajdziesz dla mnie chwilę i mnie popieścisz swoją maszyną? - blondyn zsunął się z fotela, patrząc wyczekująco na Junga, który przed oczami miał coś innego, aniżeli maszynkę do tatuowania. Ogarnął się jednak, schował szkic do teczki, idąc z nim w stronę kasy i notesu, który szybko otworzył, szukając wolnego terminu.
- Pasuje ci sobota o osiemnastej? Jedna osoba zrezygnowała, mam więc lukę.
- Jasne. - przytaknął, wyciągając portfel. Hoseok podał mu karteczkę z wyceną, a młodszy uregulował wymaganą zaliczkę. - To do weekendu! Daj z siebie wszystko i stwórz mi najładniejsze dzieciątko na świecie.
Smerfik pomachał mu i niemal w podskokach wyszedł z salonu, zostawiając Hoseoka z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
Dzieciak był chyba ćpunem, inaczej nie potrafiłby wytłumaczyć jego zachowania.



***



      - Będzie bolało? - blondyn wpatrywał się przerażony z Hoseoka, który zakładał na dłonie rękawiczki, uprzednio ogarniając wszystko to, co było niezbędne do samego tatuowania. Przysiadł obok chłopaka, uśmiechając się delikatnie, by w jakiś sposób podtrzymać go na duchu.
- Trochę tak, mówiłem przecież, że to wrażliwe miejsca. - odparł, ustawiając się nieco wygodniej. - Zdejmij koszulkę.
Młodszy posłusznie ją z siebie zsunął, odsłaniając swoje delikatne ciałko, pokreślone przez starszego jakiś czas temu. Hobi zlustrował go uważnie sprawdzając, czy aby na pewno wszystko odpowiednio zaplanował, po czym łapiąc za ręczniczek nachylił się nad klatką piersiową, przykładając igłę do skóry.
- Ała! - pisnął, zaciskając dłonie na podłokietnikach fotela. Brunet westchnął tylko.
- Ciii. Przyzwyczaisz się, spokojnie. - wbił po raz kolejny, wybierając nadmiar tuszu ze skóry. Młodszy miał łzy w oczach, bez wątpienia na taki ból nie był przygotowany, teraz jednak nic już z tym nie zrobi. Zaczęli, więc muszą skończyć.
Taehyung krzywił się i najchętniej by uciekł, jednak na szczęście nie wywinął Hoseokowi takiego numeru, bo byłoby po jego słodkim ciele. I tak starszy starał się robić to na tyle ostrożnie, by w razie większego czy gwałtowniejszego zrywu zdążyć się odsunąć. Mimo to, nieco stresowała go cała sytuacja, bo młody był nieobliczalni i zdążył to zauważyć po tych kilku godzinach znajomości. Niemniej jednak wydawał się być sympatyczny, przez co gotów był poświęcić swój sobotni wieczór, by ozdobić jego ciało.
- Hyung... Nie wchodź tak gwałtownie, boli mnie! Bądź delikatniejszy achhh! - jęknął płaczliwie, a Hoseok zamrugał kilkakrotnie, czując gorąco wypływające na jego policzki. Znowu zaczynał te dwuznaczne teksty, które były przesiąknięte podtekstami seksualnymi! Jak miał się skupić, gdy ten jęczał tak, jakby właśnie pozbawiał go dziewictwa?
- Robię to najdelikatniej Tae... Po prostu jesteś zbyt wrażliwy.
- Boliiiii... Jesteś brutalny. Sadysta! - mruknął, patrząc na niego z wyrzutem. Brunet zwilżył tylko wargi językiem, zabierając się do dalszej pracy. Musiał wyłączyć się na reakcje chłopaka, bo nigdy nawet porządnie nie zacznie.
- Skąd w ogóle pomysł na tak wielki wzór? Wybacz, ale wyglądasz dość uroczo, nigdy bym nie pomyślał, że taki chłopiec może chcieć się tak mocno ozdobić.
- Zawsze podobały mi się tatuaże i kolczyki. Tych drugich się dorobiłem, jednak zawsze miałem obiekcje przed malowaniem ciała. Mój facet średnio pochwalał te pomysły, raczej wolał, bym się nie bawił w coś takiego, więc się powstrzymywałem, ale w sumie... Z jakiej racji ma mi zabraniać czegokolwiek?
Tatuator spojrzał na niego nieco zaskoczony szczerością. Nie spodziewał się, by był hetero, ale tak otwarte mówienie o swojej orientacji w Korei nie było normalne. Nie wiedział nawet co odpowiedzieć, nieco go to wytrąciło z równowagi.
- Chłopak?
- Ach, sorki, chyba za dużo gadam. - smerfik zaśmiał się, zakrywając dłonią usta, jakby rzeczywiście się tym przejął, chociaż Hoseok był pewien, że ma to wszystko gdzieś. Mimo to dalej tatuował, korzystając z okazji, że chłopak zajął myśli czymś innym i nie marudził.
- I co? Nie zezłości się, jak wrócisz taki ozdobiony?
- Pfeeee. Znając życie, to zauważy za tydzień, zazwyczaj skupia się tylko na sobie i na swojej pracy. Ewentualnie na kumplach. - wzruszył ramionami, wbijając wzrok w sufit. - Zresztą to moje ciało i będę wyglądał ładnie, gdy wszystko będzie skończone. Nie, hyung? Myślisz, że będę seksowny, taki wytatuowany? - spojrzał na niego wyczekująco, a co biedny mężczyzna miał zrobić?
- Jasne. Podobają mi się dziary, więc im ich więcej, tym lepiej. Będzie niezły kontrast, bo buzię masz słodką, a tutaj takie coś.
- Hm, też tak myślę. Jin to w ogóle nie wpasowuje się w moje standardy. Mamy inne gusta.
- Jin? - brunet na chwilę przerwał go ozdabiać, mrużąc nieco powieki.
- No, mój facet ma tak na imię. - wzruszył ramionami. Hoseok wrócił do pracy, nie mogąc zapanować nad kpiącym uśmieszkiem, który pojawił się na jego ustach. To się Seokjin wkurwi, gdy zobaczy go w takim stanie.
Znał tamtego od lat, od lat szkolnych za sobą nie przepadali i zawsze próbowali zniszczyć drugiemu życie. Każde ich spotkanie to mała wojna, której żaden nie chciał przegrać. Tym razem naprawdę będzie zabawnie, bo sam przecież nie raz słyszał przytyki z racji tego, że cały był wydziarany. Nienawidził tatuażów, kolczyków i innych modyfikacji, ciężko mu będzie znieść wielkie wzory Taehyunga. Haha! Chciałby zobaczyć jego minę, gdy dojdzie do konfrontacji ze smerfikiem!
- Co się szczerzysz, hyung?
- Nic nic. - odchrząknął, dokańczając początkowy kontur. - Po prostu nie spodziewałem się, że taka zadziora z ciebie.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - zamruczał, puszczając mu oczko. - A tak serio, to raczej jestem typem, który robi to, co chce i rzadko ma jakieś wyrzuty sumienia. Takie złe dziecko ze mnie...
- A praca? W niej nie będą przeszkadzać ci tatuaże?
- Nie, bo jestem piercerem. - wystawił koniuszek języka, wyraźnie z siebie dumny. Hoseok kiwnął głową. Cóż, to wiele tłumaczyło, chociaż i tak do niego nie pasowało. Lepiej mu by było w roli clowna w cyrku, zostałby gwiazdą w swojej profesji.
- Masz swój salon?
- Nie, pracuję u takiej jednej laski, ale mnie wkurza i zastanawiam się nad zmianą roboty. Nudna jest i źle mi z nią.
- Hm... Dobry jesteś? - uśmiechnął się szeroko, wycierając jego skórę w międzyczasie.
- We wszystkim jestem najlepszy hyung, nie wątp we mnie.
- No nie wiem, nie wiem...
- Aj! Głupi jesteś i tyle. Kiedyś możesz dać mi się popieścić, to ci udowodnię, że naprawdę zdolny ze mnie chłopak.
- Chętnie skorzystam z okazji. - zaśmiał się, ostrożnie cieniując jeden z liści wzoru. W sumie nie miałby jakiś większych problemów w przetestowaniu wszelkich zdolności chłopaczka, jednak był przecież kulturalnym mężczyzną i nie interesował się zajętymi smerfami.
- W ogóle mnie zagadałeś i zapomniałem o tatuażu! Aj! A miałem jęczeć i wprowadzać się w stan konsternacji. Jesteś złym człowiekiem. - mruknął blondyn, zaciskając wargi i zgrywając obrażonego. Hoseok posłał mu niewinny uśmieszek, dokańczając element tatuażu.
- Mam swoje techniki, by małe smerfy przestały marudzić.
- Smerfy? - Tae nadął policzki, patrząc na niego nierozumnie.
- Tak. Takie zabawne stworki, jak ty.
- Mogę nie być zabawny.
- Dasz radę? - brunet przetarł tego pierś, po czym spojrzał mu w oczy, uśmiechając się zadziornie. Młodszy zmrużył powieki, po czym przysunął swoją twarz do jego tak, że stykali się czołami.
- Jak jestem zły, to gryzę, jesteś na to gotów? - puścił mu oczko, a Jung posłał mu buziaka, szczerząc swoje białe zęby.
- Możesz gryźć, jestem odporny na ból.
- E, to tak się nie bawię. - młodszy natychmiast się odsunął, opadając plecami na oparcie. Ułożył się wygodnie, wpatrując w Hoseoka nieco zbyt natarczywie. Ten tylko pokręcił głową z niedowierzaniem, zabierając się za ostatnie poprawki. W sumie mógłby tatuować go dłużej, jednak umówili się na krótkie serie i nie miał zamiaru niepotrzebnie to przedłużać. Może dzieciak miał plany?
- Okej, gotowe smerfie. Może być? - złapał za lustro i podsunął je chłopakowi, który zaczął przyglądać się zdobieniom, uśmiechając szeroko.
- Chcę już gotowe! To będzie takie seksowne! - pisnął, patrząc na Hoseoka zadowolony. - Jesteś mistrzem hyung.
- Dziękuję. - zsunął z dłoni rękawiczki i poklepał go po głowie, czochrając przy okazji jego włosy. Zajął się sprzętem, podczas gdy młodszy zaczął się ogarniać, szczerząc jak głupi.
- Kiedy następna sesja?
- Dwa tygodnie? Ten termin będzie chyba najodpowiedniejszy.
- Ajjjj... Dopiero? Stęsknię się za tobą, hyung. - mruknął, ubierając koszulkę. Zeskoczył z fotela i poprawił jasne kosmyki. - Chodźmy na koncert.
- Co? Jaki koncert? - Jung spojrzał na niego zdezorientowany, a młodszy wyciągnął z kieszeni telefon i podsunął mu pod nos zdjęcie jakiegoś plakatu.
- Ten. Nikt nie chce ze mną pójść, a sam przecież nie pójdę.
- Nie znam ich. - odparł, wyrzucając do śmieci ręczniki i rękawiczki.
- I co z tego? Ja też, ale pobawić się można, a wejście jest za darmo, więc nie mamy nic do stracenia.
- Jesteś niemożliwy. - westchnął, nie bardzo wiedząc czy się zgodzić, czy nie. Jakby nie patrzeć nie znali się, a dzieciak był dziwny i kto wie, co mu odbije.
- Okej. To wpadnę tutaj w piątek o dwudziestej i pójdziemy razem. - puścił mu oczko i szybko pobiegł do poczekalni. - Tutaj masz pieniądze, do zobaczenia hyung!



***



      - Co to ma być?
Taehyung przybrał najbardziej niewinny wyraz twarzy, na jaki było go stać. Uśmiechnął się uroczo, ręce chowając za sobą.
- Podobam ci się? - zrobił krok w jego stronę, stając na palcach, by dostać buziaka na powitanie. Seokjin jednak odsunął się niezadowolony. Złapał za jego koszulkę i bez większych oporów pozbył się jej, przyglądając wzorom, które pokrywały ciało młodszego.
- Oszalałeś? Wiesz, że nienawidzę tatuażów. Wyglądasz jak z kryminału i ani trochę ci nie pasują.
- Moim zdaniem wyglądam seksownie.
- Chyba w swoich snach, ale w sumie nie mam co się dziwić. Z myśleniem zawsze było u ciebie kiepsko. - mruknął, wykrzywiając twarz w geście obrzydzenia. - Da się to usunąć? Zapisz się na jakiś laser i tego pozbądź. Zabraniam ci iść na kolejne tatuowanie, nie będziesz robił z siebie debila. Już i tak te kolczyki mnie przerażają.
- Głupi jesteś i się nie znasz. - mruknął, odsuwając się od niego. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej bluzę starszego, którą zarzucił na siebie. Wiedział, że tak będzie, ale mimo to był wściekły, że Jin zaczynał reagować na niego dopiero wtedy, gdy zrobił mu na złość.
- Nie chcę cię takiego oglądać. Gdy zaczęliśmy ze sobą być, wyglądałeś uroczo i ślicznie, potem oszalałeś na punkcie oszpecania ciała. Nie masz szesnastu lat, zacznij zachowywać się jak dorosły.
- A ty jak mój facet, a nie pieprzony książę, który częściej patrzy w lustro, niż na swojego chłopaka. - uśmiechnął się, po czym sięgnął po papierosy i opadł na kanapę, odpalając jednego. Miał czasami ochotę go udusić, ale nie wypadało, skoro byli razem.
- Nie pal i przestań zgrywać takiego zbuntowanego.
- Inaczej nie zauważasz mojej obecności, więc wybacz, ale będę tak robił. - wypuścił dym prosto w twarz starszego, który kaszlnął, odsuwając się na chwilę. Przetarł oczy, po czym złapał za jego papierosa i zgasił go w szklance. Młodszy skrzywił się i już miał wstać, gdy Jin złapał go za nadgarstki by popchnąć go na kanapę. Usiadł na jego biodrach, przysuwając swoją twarz do jego.
- Nie rób mi na złość. Jesteś moim chłopakiem, więc nie gadaj takich rzeczy i zwyczajnie bądź grzeczny.
- Mhm... Więc traktuj mnie jak swojego, a nie. - odparł młodszy, rozchylając uda, by objąć nimi szatyna. Poruszył ostrożnie, ale i zmysłowo biodrami, oblizując swoje wargi. Miał dość abstynencji, zwyczajnie chciał się pieprzyć, a jego facet ostatnimi czasy miał gdzieś jego potrzeby, co go frustrowało.
- Maluszek chce się kochać, hm? - zamruczał Seokjin, łapiąc go jedną dłonią za krocze, delikatnie je masując. Młodszy jęknął, rozchylając wargi.
- Weź mnie w końcu hyung. - poruszył biodrami, domagając się większych pieszczot. Po chwili poczuł na swoich ustach te szatyna, ochoczo więc odwzajemnił pocałunek. Rozchylił wargi, pomiędzy które wsunął się język starszego, masując jego podniebienie. Brakowało mu tego, chociaż nie do końca było to, czego najbardziej chciał. Potrzebował emocji, a starszy się nim zwyczajnie bawił.
      Nieco zniecierpliwiony otarł się mocniej o niego, wzdychając rozkosznie do jego warg. Jin pomasował jego krocze raz jeszcze, po czym oderwał się od niego, uśmiechając z politowaniem.
- Jesteś rozkoszny, Tae. - puścił jego nadgarstki i zsunął dłonie na pośladki blondyna, który wpatrywał się w niego nieco nierozumnie. - Uwielbiam cię, ale jeśli chcesz się pieprzyć, to zdejmij ten złom z twarzy, bo mnie drażni.
Młodszy uniósł brew pytająco, początkowo mając to za głupi żart, jednak szatyn wyglądał na wyjątkowo poważnego.
- Jaja sobie robisz? - mruknął, patrząc mu w oczy niezadowolony. Miał nadzieję, że Jin szybko się ogarnie i nim zajmie, jednak gdy nie zapowiadało się na jakąkolwiek reakcję, zły odepchnął starszego, zwalając go na ziemię. - Pierdol się.
- Znowu zaczynasz? - szatyn wstał z podłogi i otrzepał spodnie. - Te gówno jest ważniejsze ode mnie?
- Kilka kolczyków sprawia, że mnie nie chcesz? To ty ciągle się czepiasz. Zaakceptuj mnie takiego, jakim jestem. - odetchnął głęboko, starając się zapanować nad nerwami, jednak nie było to łatwe. Miał nieco wybuchowy charakter, a krzyczenie na Jina to ostatnimi czasy jego hobby. Gnojek zasłużył.
- A ty mnie. Zrozum, że mi się to nie podoba. Tak ciężko to wyjąć?
- Tak trudno to przełknąć i dać mi się cieszyć? - odbił piłeczkę, roztrzepując nieco swoje włosy.
- Taehyung! Jak z dzieckiem! Albo to zdejmiesz, albo nie będziemy się kochać.
- Nie odczuję żadnej różnicy.
- Zaczynasz?
- Coś ci chyba zwiędło, może jesteś impotentem? W sumie to nienormalne, by dorosły mężczyzna nie miał ochoty na seks. - zaśmiał się ironicznie.
- Nie bzykam się z kosmitami.
Nozdrza Taehyunga poruszyły się niebezpiecznie. Wstał i złapał za bluzę, zarzucając ją na siebie.
- To niech ci ręka wystarczy. Od dzisiaj mam na ciebie wyjebane.
- Tae... - Jin złapał go za rękę i przyciągnął do siebie. - Daj spokój. Przecież wiem, że ci zależy. Uspokój się. - objął go mocno i wtulił w swoje ciało. Młodszy próbował się wyrwać, jednak szatyn na to nie pozwolił. Zamiast tego złapał go za pośladki i uniósł nad ziemię, by po chwili znaleźć się z nim w sypialni. Blondyn został rzucony na jasną pościel, a chwilę później pojawił się nad nim starszy, który złapał go za uda i wpił w jego wargi, przygniatając swoim ciałem te jego.
      Taehyung chciał się bronić, jednak nie potrafił. Potrzebował uwagi, pragnął pieszczot starszego. Czuł się niekochany, więc pomimo prowokacji, cieszył się, że jego chłopak w końcu się nim zajął.
Dał się rozebrać, przy okazji pozbywając się i odzienia Seokjina. Chwilę później miał już w sobie jego nawilżone palce, które rozciągały porządnie dziurkę.
      Jęczał głośno, całkowicie nakręcony. Uwielbiał ten ból, usta chłopaka, które pieściły jego szyję, całując ją i liżąc. Zacisnął dłonie na jego ramionach, poddając się całkowicie woli mężczyzny, który miał już na sobie gumkę i wsuwał się do środka.
      Nienawidził tego nawyku. Chciał kochać się bez zabezpieczeń, jednak Jin miał swoje poglądy i zbyt wielką rolę przykładał do czystości. Nie narzekał jednak, bo w końcu, po długiej przerwie, miał kto zająć się jego prostatą.



***



      - Czy kolczyki twoim zdaniem oszpecają, hyung? - Taehyung spojrzał pytająco na tatuatora, który zajmował się jego klatką piersiową. Ten uniósł głowę i nieco zaskoczony, pokręcił nią przecząco.
- Gdybym tak uważał, to nigdy bym ich sobie nie zrobił.
- A czy ja według ciebie wyglądam w nich wstrętnie?
- Głupie pytanie... Oczywiście, że nie. - mruknął, na chwilę zaprzestając terroryzowania go igłą. Wyprostował się i przyjrzał jego twarzy. - Niekoniecznie wyobrażałbym sobie takiego chłopaczka z metalem na twarzy, jednak jesteś na tyle ładny i uroczy, że we wszystkim byłoby ci dobrze.
- Ach! Jesteś najlepszy hyung! Uwielbiam cię! - młodszy wyszczerzył się, na co Hoseok zaśmiał się pod nosem, zabierając do pracy.
- Coś się stało?
- Idiota Jin ciągle się o to czepia i mówi, że wyglądam jak kosmita.
- Kosmita? To bardziej z charakteru by ci pasowało. - Jung odsunął się, bowiem młodszy miał zamiar go pacnąć. - Spokojnie smerfie.
- Jejuuu... Żebym ja ci zaraz przezwiska nie wymyślił, bo wtedy możesz się załamać. - mruknął obrażony, kładąc ręce na podłokietniki.
- Mam dystans do siebie. W każdym razie wracając do twojego problemu... Jak słyszę każdy z was ma silną osobowość, jednak jeśli któryś nie odpuści, to będzie koniec waszego związku. Jak go kochasz, to musisz go przekonać, albo on powinien przekonać ciebie, inaczej może być ciężko.
- A tam kocham... Nie używajmy takich wielkich słów do opisywania związku. Jestem z nim, jest mi dobrze, a przynajmniej było. Mieliśmy zawsze tematy do rozmów, jednak to nadal za mało, by mówić o wzniosłych uczuciach. Za bardzo mnie wkurwia, bym mógł go pokochać.
- To po co z nim jesteś? - wzruszył nieco ramionami, przecierając ręczniczkiem skórę chłopaka, by pozbyć się kropelek tuszu.
- To zbyt skomplikowane, nie zrozumiesz.
- Będzie ci brakowało seksu?
- Jakby jakikolwiek istniał.
Hoseok spojrzał na chłopaka, lustrując go uważnie wzrokiem. Wiedział, że Jin był imbecylem, jednak o abstynencję seksualną by go nie posądzał. Tym bardziej, że smerf nie był brzydki i czuł, że raczej należał do grona małych zboczeńców, często samemu się nadstawiając. Zdążył już go trochę poznać, wyjście na koncert było dobrą okazją do zrozumienia, że Taehyung nie był kolejnym typowym dzieciakiem, a w pewnym stopniu totalnym indywiduum, kimś nie do ogarnięcia, kto miał gdzieś zasady. Zawsze robił to, na co miał ochotę, nie obawiał się konsekwencji i problemów. Może dlatego brunet go polubił.
- Nie kochacie się?
- Razem? Nieczęsto. Zazwyczaj jak zrobię mega awanturę i zacznę w niego czymś rzucać, to w końcu rusza dupsko. Rysownik zasrany. - mruknął obrażony, marszcząc zabawnie noc. Tatuażysta skinął tylko głową, przysłuchując się jego wywodom. - Ciągle marudzi na moje zdobienia, bo go niby zniechęcają. No kurwa mać. To facet, czy pizda? Jaki normalny koleś nie chciałby mnie przelecieć? On nie dość, że ma mnie na wyciągnięcie ręki, to nie korzysta. Chory, nie?
- Mhm, też tego nie rozumiem. Nie wie, co traci. - przytaknął starszy, dokańczając cieniowanie. Uniósł głowę i spojrzał na Kima, który zmrużył powieki, i zaczął mu się przyglądać uważnie. Zacisnął nieco wargi, nie rozumiejąc czemu zawdzięcza ten przebiegły, smerfi wzrok.
- Ty! Hyung, zboczeńcu. Co mnie podrywasz? - puścił mu oczko, uśmiechając się zaczepnie. Jung wytrzeszczył oczy, zaczynając krztusić się własną śliną.
- Co?!
- 'Nie wie co traci!' - zaczął naśladować jego ton, wybuchając śmiechem. Starszy zacisnął wargi, czując się odrobinę niezręcznie. Bezpośredniość chłopaka czasami jednak dawała mu w kość. - Chciałbyś zyskać jego kosztem?
- Idiota. - mruknął, spuszczając wzrok. Zajął się z powrotem dziarą. - Nie gadaj głupot, bo ci zboku kutasa narysuję i nikt już cię nie zechce.
- Brutalny! Aż zrobiło mi się gorąco! - młodszy zaczął się wachlować jedną ręką, wzdychając nieco zbyt pociągająco. Czasami nawet mu zdarzało się być seksownym. Ale to tylko do momentu, gdy otwierał usta i zaczynał mówić. Wtedy znowu człowiek bał się o swoją psychikę.
- Nie spoć się, bo sam się będziesz tatuował. - posłał mu wredny uśmiech, wbijając igłę w ciało. Tyle dobrego, że młody przyzwyczaił się do bólu i nie jęczał, by nie wsadzał tak brutalnie. Kolejny raz by tego nie zniósł, chociaż jakby nie patrzeć teraz wcale nie było lepiej. Ten typ miał to chyba w genach.
- Wolałbym się spocić w innych okolicznościach. - oblizał wargi, nachylając się w jego stronę, gdy tylko odsunął maszynkę. Jung spojrzał mu w oczy, nie wierząc już totalnie w tego dzieciaka.
- Dostaniesz zaraz i tyle będzie z twojego cwaniactwa.
- W dupę? Klapsa, czy coś więcej? - zamruczał, przegryzając wargę.
- Taehyung. Jak zaraz cię kopnę, to wylecisz przez okno i koniec. Będziesz czekał na kolejną sesję pół roku, obiecuję.



***



      - Nie chlej tyle gówniarzu. - mruknął, samemu dopijając kolejne piwo. Odstawił kufel na stół, siadając nieco wygodniej na skórzanym fotelu, który idealnie oddawał klimat dość alternatywnego klubu, w którym często odbywały się naprawdę szalone imprezy, taka jak ta dzisiejsza. Masa kolorowych ludzi wszelakich subkultur. Miłośnicy dziar, kolczyków, wściekło-różowych włosów czy kosmicznych kreacji, nie wspominając o tym, że akurat w tym miejscu mało kto ukrywał się ze swoja seksualnością.
      Czuł się tutaj jednak pewnie, bo widok całujących się kobiet go nie odstraszał, sam w końcu był biseksualny i w jakiś sposób to na niego działało. Sam jednak by się tutaj nie wybrał, gdyby nie smerf, który oznajmił, że ma depresję i potrzebuje się napić. Nie miał nic do roboty, więc się skusił i całe szczęście. Brakowało mu takich wypadów, a z blondynem było chociaż zabawnie, bo cały czas się wydurniał.
- Będę! Muszę kogoś wyrwać, na trzeźwo nie dam rady. - wyszczerzył się, wstając ze swojego miejsca. Poprawił włosy i ruszył w stronę parkietu tanecznym krokiem. Od razu wgramolił się na podwyższenie i zaczął poruszać się do rytmu muzyki. Hoseok musiał przyznać, że wyglądał całkiem apetycznie, co stwierdzili chyba i przebywający na sali mężczyźni, bo kilku skupiło na nim swoje spojrzenia. Uśmiechnął się pod nosem, sięgając po piwo młodszego. Opróżnił je i chwilę później do niego dołączył. Też potrafił nieźle tańczyć, jednak nie wiązał z tym przyszłości. Mimo to na parkiecie wymiatał, nie było mu równych.
- Hyung! Nie wiedziałem, że potrafisz się tak ruszać. - młodszy zrobił krok w jego stronę, zagryzając dolną wargę.
- To już wiesz. - zaśmiał się Jung, łapiąc go za dłoń, by okręcić wokół jego osi. Blondyn poddał się jego ruchom, roześmiany zaczynając kręcić się w kółko. Hoseok pokręcił głową z niedowierzaniem, zaciskając na nim swoje palce. Tae nieco stracił równowagę, ewentualnie dostał kręćka, przez co się zachwiał, a Jung jako dobra dusza złapał go wolną ręką w pasie, przyciągając do siebie.
- Znalazłem... - szepnął młodszy, a głowa lekko chwiała mu się na boki. Rozchylił wargi, opierając dłonie na ramionach starszego, który poczuł dziwny ścisk w środku. Kim był zdecydowanie za blisko, jednak najgorsze, że mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Kręciło.
- Co takiego?
- Osobę, którą chcę wyrwać. - zamruczał, delikatnie poruszając biodrami, tym samym ocierając się o krocze starszego, który zsunął dłoń na jego pośladek, zaciskając na nim dłoń. Nie mógł nad tym zapanować, po prostu ręka sama tam powędrowała. I cóż. Miała się dobrze, bo tyłek Tae był naprawdę przyjemny w dotyku.
- Jestem marchewką, że musisz mnie wyrywać? - zapytał, nachylając się nad jego twarzą. Spojrzał w jego wielkie, ciemne oczy. Musiał przyznać, że teraz naprawdę odczuwał silną chęć na tego dzieciaka. Wyglądał tak cholernie seksownie...
- Wolałbym, byś ukrył swoją marchewkę w ciasnej ziemi.
 Hoseok niewiele myśląc przycisnął go do swojego torsu i wpił w jego wargi, nie zważając nawet na to, że w bardziej widocznym miejscu być już nie mogli. Miał to jednak gdzieś, bo smak ust chłopaka i jego język były więcej warte od tych spojrzeń. Młodszy od razu objął go za szyję, nie przestając napierać na jego krocze swoim, co tylko mocniej go nakręcało. Nie zastanawiając się zbyt długo złapał chłopaka za pośladki i uniósł nad ziemią, co młody wykorzystał, oplatając go udami w pasie.
Szybko zszedł z nim z podestu, w zasadzie na ślepo ruszył w stronę dark roomów, wpadając po drodze na jakiś ludzi, ściany i kolumny. Raz po raz rzucał młodszym o takowe, mocniej atakując jego cudowne usta. Były idealnie miękkie, pełne, język zaś sprawny i przyjemny. Dawno nie całował się tak dobrze, jak z tym smerfem, który pobudzał go aż nazbyt mocno, bowiem spodnie były coraz bliższe rozerwania, on przynajmniej miał takie wrażenie.
- Hyung... - jęknął blondyn, gdy dotarli do jednej z kabin. Starszy szybko ją zamknął, przypierając Taehyunga do ściany. Ten korzystając z okazji zerwał z niego bluzkę, rzucając na ziemię. Drobne dłonie zaczęły masować jego ciało, on zaś z uśmiechem zagryzł się na szyi chłopaka, ssąc ją i kąsając. Zapach chłopaka doprowadzał go do szału, jego jęki do całkowitej utraty świadomości.
- Smerfie... - zamruczał, odrywając się od niego. Pozbył się i jego koszulki, niezbyt ostrożnie stawiając na ziemi. Od razu dłonie znalazły się na kroczu dzieciaka, lekko je masując. Głośny, seksowny jęk szybko zachęcił go do tego, by w magiczny sposób chłopak stał się nagi, on również.
Złapał go za biodra i odwrócił do siebie tyłem, zębami atakując jego szyję, podczas gdy naśliniony palec znalazł wejście do wnętrza blondyna.
- Achhhh! Hyung! - młodszy krzyknął, wypinając swoje piękne pośladki w jego stronę.
Starszy złapał wolną dłonią za penisa chłopaka, powoli go masując, by nie skupiał się na chwilowym bólu. Nie miał nic do nawilżenia, musiał więc jakoś sobie radzić, a to było jedynym, co przyszło mu do głowy. Szybko poruszał palcem, starając się jak najlepiej przygotować go do przyjęcia czegoś większego.
- Jęcz smerfie. Głośno. - zagryzł płatek ucha chłopaka, wsuwając szybko drugi palec. Blondyn oparł się czołem o ścianę, napierając na nią palcami, jakby chciał wywiercić w niej otwory. Odgłosy z jego ust były jak jęki aktorki porno, całkowicie zniewalające, donośne, zmysłowe. W tej chwili wiedział już, że to będzie jego ulubiona muzyka, że co noc chce słyszeć jego głos.
      Zsunął dłoń na szczupłe biodro, zaciskając na nim dłoń. Wysunął palce z chłopaka, po czym ucałował jego policzek, po chwili wpijając się w zaczerwienione wargi, gdy tylko młodszy odchylił głowę do tyłu i mu na to pozwolił. Naparł na niego, drugą dłonią nakierowując swojego członka na wejście chłopaka.
- ACHHHHHH!!! - krzyknął, a Hoseok zatrzymał się, dając mu chwilę na przyzwyczajenie się do sytuacji. - H-hyung... Ach... - młodszy poruszył biodrami, a z jego oczu popłynęły łzy. Tatuażysta zaczął całować jego szyję, linię szczęki, kark, byleby ten jak najlepiej to zniósł. Przywarł torsem do pleców blondyna, chcąc mimo wszystko dać mu odrobinę czułości. Objął go drugą ręką w pasie.
- Spokojnie, będzie dobrze. - wymruczał mu do ucha, po tych słowach wysuwając się z niego, by po chwili wbić na nowo. Wiedział, że to boli, a przynajmniej się domyślał. Był trochę zły, że nie wziął żadnego lubrykanta, jednak teraz było już na to za późno. Zresztą nie myślał nawet o tym, że będzie pieprzył się z nim w klubie. Nawet, jeśli przypadł mu do gustu, to stosunek z nim był pewnego rodzaju abstrakcją, fantazją wywołaną jego dwuznacznym, prowokującym zachowaniem. A teraz proszę... Właśnie w nim był, czując niesamowitą ciasnotę, gorąco. Słysząc jęki i piski, ten nierówny oddech, i sapnięcia.
      Ucałował go, zerkając na jego słodką twarz, wykrzywioną w grymasie bólu, ale i podniecenia. Wyglądał cudownie. Przymknięte oczy, rozdziawione usteczka, niedokończony tatuaż na ciele... Hobi nigdy nie ukrywał, że dziary go kręcą nie tylko jako praca i samoozdabianie, ale i u innych. Tak jak wcześniej nie był przekonany do wystrojonego w ten sposób Taehyunga, tak teraz wiedział, że to była najlepsza z możliwych decyzji. Nie mógłby wyobrazić sobie seksowniejszego obrazka niż ten, który mu teraz zaprezentowano. Zdecydowanie smerf był w jego typie.
      Zaczął się powoli poruszać, rozkoszując przy tym melodii ich oddechów, sapania. Oparł brodę na ramieniu młodszego, penetrując jego wnętrze całkowicie, uderzając energicznie o jego ścianki. Wargami muskał ucho chłopaka, policzek, kark. Dłonie zaciskał na tych jego, sukcesywnie przyśpieszając i mocniej wdzierając się do jego ciasnego wnętrza. Krzyki Tae tylko mocniej go nakręcały, więc z sekundy na sekundę jego jądra energiczniej obijały się o pośladki blondyna, wydając z siebie pociągający dźwięk.
- H-hobi! Aghhh! Tak! - chłopak odchylił głowę do tyłu, opierając ją na piersi starszego. Ten zsunął dłoń z jednej jego, obejmując palcami przyrodzenie chłopaka. Zaczął pieścić go w rytm ruchów dłoni, zatracając się całkowicie w tym uczuciu. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością, wszystkie zmysły były nastawione tylko i wyłącznie na rozkosz ze stosunku. Mocniej, szybciej.
- Tam! Hyung! Tak! Taaak! - krzyknął, a Hoseok wymierzył kolejne uderzenie w to samo miejsce. Trzecie, czwarte... Ciągle, z całej siły, w szalonym tempie. Młodszy zdzierał sobie gardło, krzycząc jego imię, pragnąc go więcej i więcej.
Kolejny ruch, zaciśnięcie dłoni na penisie blondyna, potem mocne ściśnięcie ścianek i mokra ręka. Jung nie mógł wytrzymać tego nacisku. Mięśnie chłopaka niemal uwięziły go w środku, kolejne ruchy były tak idealne, że doszedł chwilę potem w jego wnętrzu, wymierzając jeszcze kilka uderzeń, by przedłużyć ich szczytowanie.
- H-hyung!!!
- Taehyung... - wysapał, wysuwając się z niego. Ostrożnie odwrócił go do siebie przodem, przypierając do ściany i mocno tuląc do swojego torsu. Przymknął powieki, starając się ustabilizować oddech, chowając twarz w zgięciu szyi chłopaczka, który ledwo stał. Trzymał go więc mocno, nie mając zamiaru puścić już nigdy, chociaż wiedział, że to typowa jednorazowa przygoda. Teraz jednak nie chciał o tym myśleć. Czuł się spełniony jak nigdy.
      Pieprzył się z wieloma osobami obu płci, jednak nigdy nie był tak napalony, jak wtedy na Tae. Głupie słowa podnieciły go mocniej, aniżeli dotyk innych. Blondyn zbyt mocno wpasowywał się w jego typ, zdecydowanie.
- Pocałuj mnie...
Hoseok uniósł głowę, przez chwilę wpatrując się w zarumienioną twarz chłopaka, po czym delikatnie i czule ucałował jego wargi, niemal od razu wsuwając język, by splatać go z tym młodszego w zmysłowym tańcu.
      Młodszy objął go za szyję, domagając się czułości, którą Jung miał zamiar dać mu aż w nadmiarze. Oderwali się od siebie dopiero po dłuższej chwili, gdy obu zabrakło oddechu. Starszy uśmiechnął się i musnął jego czoło, po czym rozejrzał się dookoła. Odsunął od Tae i szybko wsunął na tyłek bokserki, po czym odnalazł koszulkę blondyna i pomógł mu ją założyć.
- Śliczny smerfik. - uśmiechnął się, przyglądając jego szczupłym nogom, których na szczęście bluzka nie zasłaniała.
- Jak bardzo śliczny? - zapytał młodszy, robiąc krok w jego stronę. Hoseok oblizał swoje wargi i szybko złapał go za pośladki, unosząc nad ziemię.
- Najśliczniejszy.



      Wyszli z małej sali dopiero po drugim stosunku, milionach pocałunków, tysiącach pieszczot i jęków, których nie dało się zliczyć. Starszy obejmował Tae, uśmiechając się szeroko. Młodszy uczepił się jego koszulki, starając się iść jak najpewniej, jednak nogi mu się trzęsły. Hoseok chętnie wziąłby go na ręce, jednak dzieciak uparł się, by wyjść samemu, co było naprawdę urocze i rozkoszne, a on nie chciał się z nim kłócić. I tak bolał go tyłek, niech się smerf porządzi ten jeden raz.
- Ostro było? - jakiś starszy facet wyszczerzył się do nich, na co Jung uniósł pytająco brew. Prawie zapomniał o tym, że praktycznie pieprzyli się na korytarzu, rzucając jak dzikie kuny. Spojrzał na blondyna, który uśmiechnął się szeroko.
- Nie widać? Ledwo chodzę, najlepszy seks w życiu. Poleciłbym ci mojego ogiera, ale niestety nie lubię się dzielić.
Po tych słowach wgryzł się w obojczyk bruneta, który zamrugał kilkakrotnie, nieco zaskoczony. Cóż. Taehyung zawsze miał swój świat.
      Mężczyzna zaśmiał się i odszedł, Hoseok zaś pociągnął smerfa w stronę wyjścia, gdzie szybko złapał taksówkę i wepchnął do środka chłoptasia, wchodząc za nim. Podał swój adres i zadowolony zasunął małe okienko, odcinając się od taksówkarza. Młodszy od razu to wykorzystał, wskakując mu na kolana i przywierając do jego torsu swoim. Zadowolony tatuażysta objął go w pasie, wpijając w napuchnięte i podrażnione wargi, nie mogąc zapanować nad żądzą. Chociaż miał go już dwa razy, to i tak pragnął jeszcze raz zanurzyć się w gorącym wnętrzu, usłyszeć jego błagania o więcej. Był jak dzieciak, który zjadł batonika, ale opychał się kolejnymi, byleby jak najdłużej odczuwać przyjemność z jego smaku.
- Hyung... - młodszy oderwał się od jego ust, wpatrując uważnie w jego oczy. Uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na jego policzku, zahaczając palcem o kolczyk w wardze.
- Hm? - Jung pogładził go po plecach, odwzajemniając uśmiech. Cholera. Rozpływał się. Spojrzenie młodszego potrafiło zabić, a już na pewno uzależnić pewnego artystę, który nie potrafił oderwać od niego wzroku, analizując dokładnie każdy szczegół jego twarzy.
- Wiedziałem, że spełnisz wszelkie moje fantazje i mocno wypieścisz... Cieszę się, że doświadczyłem tego podwójnie. Potrójnie nawet. - zamruczał cicho, zagryzając swoją dolną wargę. Hoseok zaśmiał się cicho, cmokając go w ozdobiony kolczykiem nosek.
- Całą przyjemność po mojej stronie. Lubię cię pieścić.
- Jesteś najlepszy hyung. - odparł, drapiąc go delikatnie po karku, na co Hoseok oblizał wargi zadowolony. Ucałował jego usta czule, mocno przytulając do siebie. Blondyn grzecznie się wtulił, przymykając oczy.
Droga minęła im szybko, gdyż dom Hobiego był niedaleko. Starszy zapłacił i pociągnął chłopaka za rękę w stronę wysokiej kamienicy. Otworzył drzwi i zaczął wspinać się po schodach.
- Hobi... Nie mam siły się wspinać. - nadął policzki smerf, ma co Jung westchnął cicho i bez pytania złapał go za plecy, drugą rękę wsuwając pod kolana, po czym uniósł go nad ziemię i zwyczajnie zaniósł. Chłopak był wyraźnie z siebie zadowolony, bo uwiesił się jego szyi, zaczepnie kąsając po wytatuowanej szyi. I co miał biedny mężczyzna zrobić? Dopadł drzwi, błyskawicznie je otwierając, po czym teleportował się do sypialni, gdzie wylądował na łóżku pomiędzy seksownymi udami młodszego.
- Do trzech razy sztuka hyung.
- Trzech na godzinę. - zamruczał, zrywając z niego ubranie.


***



      - Cześć hyung! - Taehyung wszedł zadowolony do salonu, niemal natychmiast wieszając się na szyi starszego. Szybko ucałował jego wargi, uśmiechając się szeroko. Jung pogładził go po plecach zadowolony.
- Witaj smerfie.
- Aj, kiedyś oberwiesz, naprawdę. Nie jestem smerfem. - młodszy odsunął się od niego i zrzucił z siebie sweterek, wieszając go na krześle tatuażysty, który ruszył w stronę swojego stanowiska. Wskazał blondynowi miejsce, a on szybciutko je zajął, zrzucając z siebie koszulę.
- Okej. To zaczynamy. - nałożył na dłonie rękawiczki i już po chwili zajmował się zdobieniem ramion chłopaka, który przymknął powieki, zaciskając nieco wargi. Nie odzywali się do siebie przez pewien czas, co Jungowi nawet szczególnie nie przeszkadzało. Widywali się ostatnio praktycznie codziennie, spędzali razem noce, rozmawiali godzinami o wszystkim i niczym. Podobała mu się taka relacja. Pierwszy raz w jakiś sposób czuł się zaangażowany, chciał już nie tylko pieprzyć go do utraty sił, ale i mieć przy sobie w ciągu dnia, na zakupach, w kuchni przy przygotowywaniu obiadu. Chyba stał się zbyt romantyczny, to nie wróżyło zbyt dobrze.
      Nagle usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzał na Kima, który szybko ją odczytał, wzdychając. Odpisał coś i zablokował telefon. Hoseok już wiedział o kogo chodziło, przez co zacisnął nieco wargi.
- Jin?
- Tsa...
Brunet przetarł jego skórę, czując jak znowu pada mu humor. Taehyung, pomimo ich dość intymnych relacji, nadal nie zostawił tego idioty, nawet nie poruszał tego tematu, co starszego mocno wkurwiało. Nie wiedział co myśleć o tym wszystkim, nie chciał wyjść przecież na zakochanego kretyna.
- Widzimy się dzisiaj.
Hoseok skinął głową, nie odzywając się. Zajął się drobnymi zdobieniami wzoru, nie chcąc przypadkiem wybuchnąć.
- Przyjedzie do mnie i wtedy go zostawię. W sumie... Nie wiem jak to traktujesz, nie musisz czuć jakiejkolwiek presji, czy coś. Wolę już przygodny seks z tobą, niż jałowy związek z nim.
Brunet przestał go tatuować i uniósł głowę zaskoczony. Taehyung wpatrywał się w niego, zaciskając dłonie na podłokietnikach.
- Nie czuję presji. - odparł, odstawiając maszynkę na stolik. Nachylił się nad młodszym i ucałował jego wargi nieco zaczepnie. - Przelotna znajomość jest dobra, jednak wolałbym przygarnąć pewnego smerfa na dłużej.
      Uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce, wracając do pracy. Wiedział, że Tae się szczerzy, co naprawdę go cieszyło. Jak widać smerf serio idealnie trafiał we wszelkie jego gusta i zawsze wiedział, co powinien w danej sytuacji zrobić.



      Złapał za bluzę i zarzucił ją na plecy, po czym złapał za paczkę papierosów i wyszedł przed salon, odpalając szybko jednego. Zaciągnął się porządnie, opierając plecami o ścianę budynku, w którym mieściło się studio. Wolał palić sam, bo Taehyung z fajką wyglądał tak głupio, że starał się unikać tego widoku. Chłopak skoczył po zakupy, miał więc chwilę czasu. Niedługo kończył, potem musiał ogarnąć kilka spraw i spotkać się wieczorem z dzieciakiem, więc atrakcje miał załatwione do rana.
- Co ty tu robisz?
Odwrócił się i spojrzał na Seokjina, który zlustrował go wzrokiem. Hoseok prychnął pod nosem, wsuwając końcówkę papierosa do ust, nieco lekceważąc swojego ulubionego wroga.
- Palę idioto.
Szatyn miał wbić później, jednak chyba stęsknił się za swoim przyszłym ex, skoro wypruł z domu godzinę przed czasem. Ewentualnie miał ochotę kogoś zabić. Aktualnie dwie osoby.
- To ty zrobiłeś Taehyugowi te beznadziejne dziary? - warknął, stając naprzeciwko niego.
- Nie. Ja zrobiłem mu te zajebiste, innych chyba się jeszcze nie dorobił. - wyszczerzył się, gasząc papierosa. Czuł się teraz naprawdę zajebiście. Nie dość, że mógł go wkurwić, to jeszcze miał świadomość, że naprawdę był lepszy.
- Mogłem się domyślić, że tylko taki palant jak ty, może tak oszpecić mi faceta.
- Oszpecić? Ty chyba nie widziałeś swojej paszczy, skoro tak mówisz o Tae. - zaśmiał się, prostując. Był niższy od Jina, co go nieco irytowało, jednak miał świadomość, że w innym miejscu jest większy, co już mocno podbudowało jego ego.
- Twojej i tak nie pobiję, dupku. - warknął Kim, robiąc krok w jego stronę. Nie było nowością, że czasami musieli sprzedać sobie kilka ciosów w twarz. Szczególnie, gdy zaczęli je sobie obrażać. - Nie próbuj więcej go dotykać, bo cię zniszczę.
- Nic nie możesz, księżniczko.
- Odezwał się mężczyzna. Całe życie byłeś nieudacznikiem Jung. Nic nie potrafisz zrobić dobrze.
- Taehyung sugeruje mi coś innego, gdy krzyczy moje imię dochodząc. - posłał mu najbardziej perfidny uśmiech, na jaki było go stać. Szatyn otworzył usta zaskoczony, po chwili chyba zaczynając rozumieć sens tych słów. Nie myśląc wiele złapał go za przód bluzki, przyciągając do siebie.
- Co ty powiedziałeś?
- To, co słyszałeś. Jesteś pizdą Kim, a ja wygrałem. Taehyung nawet nie pamięta o twoim istnieniu, gdy jestem obok. Skoro wybrał mnie, to muszę być lepszy. Ty nawet w łóżku nie dajesz rady.
Poczuł na sobie oddech starszego, który był jak rozjuszone zwierzę.
- Cóż. Widzę, że tak mocno ci imponuję, że zbierasz zużyte przeze mnie zabawki, co?
Hoseok zmrużył powieki nie wierząc, że ten idiota mógł tak w ogóle powiedzieć. Miał coś odpowiedzieć, jednak nagle pojawił się przy nich blondyn, ściskając w dłoni reklamówkę.
- Cześć Jin. - mruknął, a Jung czuł, że będzie ostro, bo wszystko słyszał. Starszy Kim puścił go, patrząc na smerfa z góry, również niezadowolony.
- Idziemy. Musimy porozmawiać. - warknął i chciał złapać młodszego za nadgarstek, ten jednak odsunął się i bez skrępowania uderzył go w twarz. Seokjin spojrzał na niego zszokowany.
- Sam jesteś zabawką. W dodatku popsutą, bo w łóżku już wibrator potrafi dać mi więcej rozrywki. - odparł. Szatyn miał już coś powiedzieć, jednak blondyn zamiast go słuchać, kopnął go w krocze, prostując się dumnie, ale ze wściekłością wymalowaną na twarzy. - Żegnam cię Kim Seokjinie. Idź baw się swoimi różowymi mebelkami i nikogo nie ruchaj, bo ci to nie wychodzi.
Najstarszy zaczął się zwijać na chodniku, obrażony smerf zaś wszedł do salonu, a Hoseok posłusznie ruszył za nim, dla bezpieczeństwa zamykając drzwi na zamek, by Jin nie odpierdolił czegoś pod wpływem szału.
- Taehyung...
- Ty też nawet się nie zbliżaj, bo akurat do twojego kutasa mam jakiś tam szacunek i wolałbym go oszczędzić dla pokoleń. - młodszy rzucił na biurko torbę, a Hoseok poczuł się niepewnie.
- Tae...
- Od początku wiedziałeś, że Jin to mój facet?
- Uh... Powiedzmy. Dość szybko się zorientowałem.
- Super! Kurwa! Zajebiście! - zacisnął wargi, a Jung nie wiedział, czy podchodzenie do niego będzie odpowiednie. Sam w końcu wiedział, jak cała ta sytuacja wyglądała, chociaż nigdy nie miał zamiaru wywinąć takiego świństwa. - Nie sądziłem, że kiedyś może mnie ktoś wykorzystać do wkurwienia wroga, a już na pewno nie w tak chamski sposób. Czuję się jak nastolatka, którą facet przeleciał, by zaimponować reszcie debili.
- Kurwa, to nie tak. Owszem. To cholerna satysfakcja, że odbiłem faceta kolesiowi, którego nienawidzę. Nie ma co ukrywać. - mruknął, robiąc kilka kroków w stronę chłopaka, który wyglądał jak kociak, mogący w każdej chwili się na niego rzucić i wydrapać oczy.
- No to kurwa gratulacje. Jin już wie. Mam spierdalać?
- Przestań tak gadać. Wiem jak chujowo to wygląda, ale tak naprawdę Jin mi koło dupy lata. Im mniej interakcji z nim, tym lepiej, a ty zwyczajnie mi się podobasz i na mnie działasz.
Taehyung wbił w niego przenikliwie spojrzenie, chyba nieprzekonany.
- Że niby zbieg okoliczności?
- Sam się u mnie zjawiłeś, sam prowokowałeś. Ty postanowiłeś go zostawić, słowem ci tego nie sugerowałem. Oczywiście mnie to cieszy, bo to wkurzające, że mój facet ma innego. - podszedł do niego i objął go, zamykając w swoich ramionach. Tae stał jak słup, tylko się na niego patrząc. - Ech... Serio Taehyung. Może i jestem czasami bezczelny, ale nie aż tak. Jakbym serio miał zrobić na złość Jinowi, to przeleciałbym cię i wysłał mu fotkę, by się wkurwiał.
- Hm... Jestem pieprzoną statuetką?
- Pieprzony możesz być, ale raczej nazwałbym cię smerfem, nie statuetką. Lubię cię i chcę, byś był mój.
- Powiedz mi więc coś, co mnie przekona.
- Hm... Nikt mnie tak nie irytuje, nikt tak nie bawi się słówkami, doprowadzając mnie do szału. Nikt jednym gestem nie sprawia, że mi staje. I tylko z tobą uprawiałem seks pięć razy w ciągu doby. I no... - czuł się dziwnie mówić takie rzeczy, ale nie miał wyjścia. Jakoś nie miał zamiaru go tracić przez Jina. - Z tobą mogę powiedzieć, że się kocham, a nie pieprzę. To serio nowość. No i ci gotuję, to też coś.
- Nie umiesz gotować i zawsze wszystko przesolisz. - młodszy skrzywił się, jednak po jego tonie Jung wyczuł, że było lepiej. - Będziesz o mnie dbał, nosił na rękach, przynosił śniadanie do łóżka?
- Jasne.
- Hm... Pokochasz mnie, a nocą nigdy nie pozwolisz mi chodzić samemu po ulicach?
- Oczywiście smerfie. - Hoseok zaśmiał się, całując go w czoło.
- Będziesz mnie całować na powitanie i przytulał?
- To przyjemność.
- No to rozumiem, że wspólne imprezy, ostry seks, komplementy i mycie po mnie naczyń też wchodzi w grę?
- Jasne... Ej! Bez takich! Czemu ja mam sprzątać? - brunet skrzywił się, wyczuwając podstęp młodszego, który wyszczerzył się i objął go za szyję, całując czule w usta,
- Zrób to dla mnie hyung! Będę naprawdę kochanym chłopakiem.
- Nie mówmy o tym. Chodźmy rozdziewiczyć moje biurko. - uśmiechnął się i złapał go za uda, unosząc nad ziemią. - Nie oddam cię już smerfie,

- Nie oddawaj.




Zapraszam do komentowania ;)

sobota, 7 listopada 2015

WAŻNE - KONIEC INUB - KONKURS






Jeju. W tym momencie nie mogę zapanować nad feelsami, bo właśnie wyskoczyło mi ponad 100 000 wyświetleń. STO TYSIĘCY. JESU SHISUSIE. Jak to w ogóle możliwe? Kiedy? Jak? Gdzie?
Jeju. Jeju. Jejuuuuuuuuu. Niech Park Jimin ma mnie w opiece, bo zaraz padnę na zawał!
DZIĘKUJĘ.
DZIĘKUUUUUJĘ.
Tak bardzo Wam wszystkim dziękuję, bo to tylko Wasze wejścia, bo moich nie nalicza, więc tym bardziej mnie to cieszy!
Teraz piszę jak idiotka, ale musicie mi to wybaczyć, bo kiedy w maju zakładałam bloga, to nie sądziłam, że kiedykolwiek w życiu dobiję do takiej liczby. To wykraczało poza moje fantazje i wyobrażenia.
Tak bardzo się cieszę, że przyjęliście moje opowiadania, że mnie wspieraliście i pisaliście tyle pięknych, kochanych i motywujących komentarzy. Naprawdę wiele to dla mnie znaczyło i znaczy. Piszę też rzecz jasna dla siebie, ale ten blog nie miałby sensu, gdyby nie Wy, bo jednak to dla Was to wstawiam i miło mi, że Wam się teksty podobają i wracacie czytać kolejne.
Achhh. Nie wiem co pisać. Moje feelsy są większe niż te Jimina, gdy dopadł się do Ciastkowej Nory, w to coś, sami zresztą wiecie!

Kocham Was <333333333


Z racji więc tego, że dobiliście do tak pięknej liczby, postanowiłam zrobić malutki konkursik, który rzecz jasna związany będzie z ulubionym opowiadaniem większości tutaj - I need U boy. Zostało już naprawdę niewiele wątków, seria się kończy, a że zakończenie ciekawi chyba każdego, to postanowiłam zaprosić Was do zabawy!

O co chodzi?

Stwórzcie ranking pairingów! Nie chodzi o te najbardziej lubiane, a o te, które mają największą szansę na szczęśliwy koniec w INUB. Na pierwszym miejscu umieśćcie parę, która według Was na pewno będzie szczęśliwa w ostatnim rozdziale, na drugim tę nieco mniej i tak aż do czwartej, która waszym zdaniem będzie nieszczęśliwa, albo tylko odrobinę jej się uda.

Tak. Pary są cztery, jednak ich nie wymienię, bo jestem trollem i mendą ;D Pomyślcie, przeanalizujcie szanse i wytypujcie!
Osoba, która idealnie trafi rzecz jasna wygra.
Co będzie nagrodą? Nie mam do zaoferowania zbyt wiele, tylko opowiadania, jednak stwierdziłam, że zamówienia są dość nudne, więc nie ma to sensu.

Na moim blogu pojawiło się wiele tekstów - dłuższe serie i one-shoty. Niektóre zakończyły się szczęśliwie, inne niezbyt. Zwycięzca może poprosić o kolejną część jednego, wybranego opowiadania, które jest już zakończone (więc Paradise lost i In Danger się nie zaliczają).
Chcecie wiedzieć co się stało z V w Hug me? Może interesują Was dalsze losy jednej konkretnej pary z INUB? Macie wybór! I tak, INUB też się zalicza. Możecie wybrać jednak tylko parę, która na końcu będzie razem, ewentualnie można poprosić o tekst o przyjaźni, dzieciństwie etc.. Nie napiszę kontynuacji INUB z pairingiem NamJin przykładowo ;)
Jeśli nie interesuje Was żadna z par z moich opowiadań, to rzecz jasna mogę napisać Wam opowiadanie na zamówienie, chociaż sądzę, że raczej coś Was tam zastanawia i chcielibyście się dowiedzieć, czy się im uda, czy nie.



Nie jest to jakiś trudny konkurs, możecie nawet strzelić, więc zachęcam do wzięcia udziału ;)
Na odpowiedzi czekam do wydania 48 rozdziału INUB. Gdy go dodam, wtedy nie pryzmuję już odpowiedzi ;)

Gdyby kilka osób trafiło, w co wątpię (będzie śmiesznie haha! Wszystko już zaplanowałam), to wezmę pod uwagę odpowiedzi na te pytania, więc fajnie, jakbyście na nie odpowiedzieli.

1. Czy Twoim zdaniem V i Hobi wrócą do siebie?

2. Jak V zareaguje na wieść, że Hobi mógł mieć związek ze śmiercią jego matki? A może w ogóle się o tym nie dowie?

3. Jimin będzie w stanie zapanować nad braterską miłością do Tae, czy jednak JK tego nie wytrzyma?

4. Yoongi się uspokoił, czy znowu coś spieprzy?

5. Co tam u mamy Ciastka?

Za każdą odpowiedź można dostać 2 punkty. Jeśli nikt nie trafi z rankingiem, to będę dawać po 1 punkcie za poprawne miejsce i podliczać razem z tymi. I spokojnie - dajcie się ponieść fantazji! To tylko zabawa ;)

Wyniki oczywiście poznacie przy okazji ostatniego rozdziału opowiadania, to raczej dość logiczne.




Całuję!!!! <3

3. Don't make me fight

- Pomóc ci? - Namjoon spojrzał na Tae, który starał się wyciągnąć z bagażnika swoją torbę, jednak kiepsko sobie z tym radził. Skinął więc tylko głową, pozwalając białowłosemu się za to zabrać. Nie miał siły, jakiejkolwiek motywacji. Przyjazd do mieszkania starszego był dla niego męczarnią, jednak jak mógłby nie skorzystać z okazji? Tutaj ukrywał się Jimin, a on musiał zobaczyć kolesia, dla którego postanowił go zostawić, który okazał się ważniejszy od niego. Miał zamiar zniszczyć mu ten fałszywy związek, wszystko powiedzieć tej dziwce, która postanowiła odbić mu chłopaka. Skoro on nie może być szczęśliwy, to i ten blondyn nie będzie. Nie ma. Nie będzie miły, nie będzie kochany. Zemsta musiała się ziścić, a skoro Jungkook postanowił odwiedzić swojego przyjaciela, to chciał zabrać się z nim. Zresztą... Przecież nie będzie im przeszkadzał. Miał do zwiedzenia całą okolicę, bo Park mógł ukrywać się wszędzie.
Wszedł do przestronnego mieszkania starszego Kima i zerknął na Kooka, który bez skrępowania zrzucił z siebie płaszcz i powiesił na wieszaku.
- Masz coś do jedzenia hyung?
Taehyung uśmiechnął się pod nosem. Każdy wiedział, że oboje na siebie lecieli, jednak od lat żaden nie zrobił niczego, co pomogłoby im się do siebie zbliżyć. Kook pomimo pewności siebie i praktyczności nadal udawał, że to tylko przyjaźń, Namjoon zaś w ogóle średnio się nadawał do podrywania, tkwili więc w tej głupiej relacji, wzdychając do siebie cały czas, a nie robiąc w tym kierunku niczego sensownego. Chociaż może to i lepiej? Chociaż nigdy się nie zdradzą, bo nie mają jak. Kooki nigdy nie będzie przez starszego płakał i rzucał wazonami w akcie desperacji.
Blondynowi było nieco wstyd, bo ostatnio troszkę zdemolował pokój, który przyjaciółka mu wynajęła, nie miał bowiem gdzie się podziać. Mieszkał z Jiminem od lat, nie wynajmował niczego, bo mieli być razem już na zawsze. Teraz zaś miał problem. Szczęście, że miał tę dwójkę, bo chyba skończyłby na ulicy, bo niestety dom był Parka i nie miały jak go z niego wyrzucić. Gdyby byli małżeństwem, to posądziłby go o alimenty, teraz jednak nie miał możliwości i musiał ogarnąć życie na całkiem innym poziomie, chociaż rzecz jasna nie to najbardziej mu przeszkadzało. Nawet fakt, iż budził się sam w łóżku, bo często mu się to zdarzało.
Zwyczajnie było mu źle z tym, że był niekochany. Codziennie wstawał ze świadomością, że ma Jimina, że niedługo zadzwoni, że usłyszy jego głos, że wyzna mu po raz kolejny miłość i zacznie mówić o swojej tęsknocie. Teraz nie miał jakiejkolwiek nadziei. Park nie napisał ani jednej wiadomości, nie zadzwonił, nie zrobił niczego. Dowiedział się tylko, że od razu wyjechał do Daegu, więc naprawdę musiał być dla niego nikim, skoro nawet nie uronił łzy samotnie.
Opadł na fotel i wbił wzrok w sufit. Ciągle miał sprzeczne odczucia. Raz chciał go zniszczyć, chwilę później gotów był błagać go, by wrócił, by go zechciał Jego serce nadal należało do Jimina, był dla niego najważniejszy i go kochał. Nie było to dziecinne zauroczenie, a prawdziwe uczucie. Nawet, jeśli zachowywał się niedojrzale, to nie zmieniało to tego, że z ich stażem ciężko mówić o miłostkach.
- Wszystko w porządku hyung? - Kook podszedł do niego i zmartwiony przysiadł obok. Taehyung skinął głową i uniósł się, przecierając dłonią oczy. Znowu łapał go ten głupi stan, musiał stąd wyjść.
- Idę szukać tego zjeba. Jeszcze zapłacze. - mruknął i ruszył w stronę drzwi. Zarzucił na szyję szalik i schował pod nim usta i nos. Trzeba to zakończyć.

Przeszedł galerię po raz trzeci, zaciskając nerwowo poobgryzane wargi. Było mu źle na duszy i ciele. Bolały go nogi, był głodny, w dodatku się rozpadało i zaczął kichać, a niestety po Jiminie nie było śladu. Wiedział, że to naiwne, że marne są szanse na znalezienie go w tak wielkim mieście, jednak mimo wszystko miał nadzieję, że gdzieś się na niego napatoczy, wygarnie mu i będzie mógł spać spokojnie. No, częściowo, bo przynajmniej wyrzuci z siebie całą nienawiść i zapyta o to, jak długo go oszukiwał. Męczyło go to niemiłosiernie i miał nadzieję, że ten romans był krótki, że nie zdradzał od zakończenia studiów, bo tego chybaby nie zniósł.
Rozejrzał się po sekcji gastronomicznej i zmarnowany spuścił głowę. Przeszukał wszystkie centra, galerie i pasaże w mieście, w żadnym jednak nie dostrzegł swojego byłego. Nawet w restauracji, w której nakrył ich Namjoon nikogo nie było.
Stanął na ruchomych schodach, chowając dłonie do kieszeni. Mimo wszystko w głowie wszystko ułożył sobie inaczej. Wstyd mu było przyznać, jednak miał przed oczami scenę, w której spotyka go w restauracji. Najpierw na niego krzyczy, wyzywa, nazywa kłamcą, potem wyjawia wszystko tamtemu, który wścieka się i każe mu wybierać... I wtedy Jimin stwierdzi, że tak naprawdę kocha tylko Tae, że przeprasza i chce zacząć od nowa. Wtedy on mógłby udawać, że mu nie zależy, aż w końcu wszystko byłoby po staremu. Chociaż Jimin go okłamywał, był niewierny, to i tak go kochał. Nienawidził równie mocno. Nie potrafił się zdecydować, bo co minutę zmieniał mu się nastrój. Czuł się jak wariat, który miał rozdwojenie jaźni i raz był kochany, raz wredny.
Niespiesznie zaczął iść w stronę domu Namjoona, nasuwając na głową kaptur, chociaż na niewiele się on zdał, bo i tak wszystko miał mokre. Miało to jednak jeden plus, mianowicie wszystko zlewało się ze łzami, które znów postanowiły go zniszczyć. Miał tego dość. Tej słabości, uczuć, smutku, bólu. Chociaż tam mocno starał się, by negatywne uczucia zawładnęły jego sercem, to i tak nie potrafił być zimnym draniem bez serca. Bez Jimina był jak bezbronna dziewczynka, która potrzebowała opieki mamy. On jednak nie miał teraz komu usiąść na kolanach, komu się wypłakać. Jego rodzice przekreślili go, bo wyznał im prawdę i przyznał się do związku z Jiminem. Yejin i Jungkook już dość się nasłuchali i nie chciał im marudzić, reszcie znajomych nie ufał.
Zaśmiał się smutno pod nosem i wspiął się po schodkach, następnie otwierając drzwi. Zsunął z siebie buty i odwiesił mokrą bluzę na wieszak, po czym rozejrzał dookoła. Było cicho, więc pewnie Ciasteczkowe Potworki gdzieś wyszły, ale to i lepiej. Będzie miał chwilę spokoju, bo potem znowu zacznie się udawanie, że go nie rusza już rozstanie i Jimin nic dla niego nie znaczy.
Zabrał ze swojej torby ubrania na zmianę i udał się do łazienki, gdzie zsunął z siebie mokre odzienie i i nalał do wanny sporo wody, dolewając mnóstwo płynu, by piana była jak najbardziej okazała. Zadowolony wszedł do środka i wygodnie się ułożył, włączając w telefonie odtwarzacz, by umilić sobie czas muzyką.
Uwielbiał spędzać czas w gorącej wodzie, odpływać myślami. Zawsze wtedy wpadał na najlepsze pomysły i najprędzej mijały mu złe nastroje. Dzisiaj rzecz jasna nie wymagał od siebie, że zapomni i stanie się lepiej, jednak przynajmniej fizycznie się zrelaksuje.

Just give me a reason
To keep my heart beating

Zerknął zaskoczony na telefon i wziął go do ręki, zerkając na wyświetlacz. Będzie musiał zmienić sygnał, nawet ten jest depresyjny.
Nieco niepewnie odebrał, przykładając do ucha.
- Tak?
- No nareszcie, co się nie odzywasz gówniarzu?
- Czemu miałbym się odzywać? - westchnął, odchylając głowę do tyłu. Przymknął powieki, starając się nie myśleć o Jiminie, jednak było to trudne. W końcu właśnie rozmawiał z jego babcią.
- Bo... Nie pyskuj! Myślisz, że to cokolwiek zmieniło? Przez ciebie dostałam szlaban na cukierki, bo niby ci nagadałam i się popłakałeś. Musisz mi to wynagrodzić! - mruknęła, a Taehyung zachichotał cicho, zwilżając wargi językiem. 'Dobrze ci tak babciu!'.
- Przepraszam, nie miałem siły, by to wytłumaczyć. - odparł, siląc się na poważny ton, chociaż mały złośliwiec się w nim odezwał.
- Przyjedź teraz i mi kup słodycze, bo umieram. Nikogo nie ma, to się nie będą czepiać.
- Nie mogę, nie ma mnie w Busan.
Kobieta przez chwilę się nie odzywała, jakby analizując jego słowa.
- Gdzie jesteś?
- Daegu, chcę wyjaśnić wszystko z Jiminem.
- Wrócicie do siebie?
Taehyung wyprostował się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W marzeniach owszem, wrócą co siebie, zamieszkają razem i wezmą ślub, jednak rzeczywistość jest nieco bardziej brutalna i zapewne jeszcze bardziej się załamie. Nie mógł jednak sobie tego darować, bowiem ta pozytywna opcja zbyt mocno kusiła i musiał się jeszcze raz sparzyć, by uwierzyć, że to koniec.
- Nie babciu. Jimin ma chłopaka, nie może być z dwoma. - odparł. Nie zniósłby, gdyby ktokolwiek poza nim wiedział, że ma jakiekolwiek problemy z zaakceptowaniem rozstania.
- To niech zostawi tamtego i wróci do ciebie. Jesteś chudy, zmieścisz się w sukienkę mojej córki.
Taehyung niemal zadławił się własną śliną. Zakaszlał kilkakrotnie, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem.
- Co? Jaka sukienka?!
- Ślubna. Matka Jimina w czasie ślubu miała podobny rozmiar, więc damy radę. Tamten drugi może być zbyt męski, a ty w sumie wyglądasz jak dziewczyna, tylko cię odpowiednio umalować.
- Babciu! - niemal pisnął, całkowicie wytrącony z równowagi przez te stwierdzenie. Wiedział, że miał raczej delikatną urodę, jednak sugerowanie, że wygląda jak kobieta było krzywdzące. Z drugiej strony ta nagła zmiana w postrzeganiu ich związku, w jakiś sposób go cieszyła. Miło było słyszeć, że jednak rodzina Jimina wolała go, aniżeli nowego chłopaka. Szkoda, że i tak to w żaden sposób nie wpłynie na uczucia Parka.
- No co? Z dwojga złego wolę ciebie.
- Nie jestem złem, mogłabyś w końcu to zauważyć. Nie zrobiłem niczego, co mogłoby cię utwierdzić w takim przekonaniu. To twój wnuczek jest tym złym babciu. - zanurzył się bardziej w gorącej wodzie, dmuchając na pianę, która dziwnym trafem znalazła się na jego nosie. Przez chwilę nie słyszał żadnej odpowiedzi, co szczególnie go nie dziwiło. Pierwszy raz w taki sposób się jej postawił, zazwyczaj przytakiwał. Teraz jednak nic mu nie groziło za szczerość. Niczym piesek puszczony ze smyczy.
- Jimin to mój wnuk. Najukochańszy, najmłodszy i najbardziej przeze mnie rozpieszczany. Nawet, jeśli postępuje źle, to i tak dla mnie jest dobrym chłopcem, tak działa miłość babci.
- Wybacz, niestety takowej nie doświadczyłem, więc nie rozumiem. - nabrał na dłoń piany, bawiąc się nią niczym dziecko. Wiedział, że powinien zakończyć tę rozmowę, jednak wtedy zostanie sam z własnymi myślami, a tego nie chciał. Już wolał pomęczyć się ze staruszką.
- Dlatego ci tłumaczę. - odparła, a Tae zrzucił z ręki biały puszek, zaciskając nerwowo wargi. - Kocham Jimina i chcę dla niego jak najlepiej. Ważne jest dla mnie jego dobro, a nie będzie szczęśliwy z kimś innym. Nie wiem o co mu chodzi, co nabroił, ale czuję, że będzie tego żałował. Można być zafascynowanym kochankiem, ale i tak kocha się tylko jedną osobę, a on zawsze był twój.
- Nie... - Taehyung miał zamiar jej przerwać, jednak kobieta na to nie pozwoliła.
- Wiem co mówię. Przecież jak ostatnim razem był w domu i mnie odwiedził, to ciągle nawijał tylko o tobie, aż miałam ochotę go wyrzucić, bo mnie to irytowało. - jej głos brzmiał na nieco niezadowolony. - Pokazywał mi wasze nowe zdjęcia, zachowywał się jak głupek, wychwalając cię pod niebiosa, bo mu zrobiłeś obiad, co w sumie jest twoim obowiązkiem. Jeśli on cię nie kocha, to ja nie jestem uzależniona od landrynek.
- Gdy kogoś kochamy, to nie myślimy o innych, a tym bardziej z nimi nie sypiamy. - mruknął, dolewając sobie gorącej wody. Te słowa tak cholernie go bolały, bo wydawały mu się od lat najbardziej typowe. Jimin traktował go jak skarb, nigdy nie narzekał, poza normalnymi sprzeczkami, które w każdym związku miały miejsce. Sam nie rozumiał, czemu miał innego, skoro było im tak dobrze razem.
Chociaż... Może monotonia ich zniszczyła? Zbyt dobrze też być nie może, bo idzie się znudzić...
- Skąd wiesz, że z nim sypiał?
- Bo... - zacisnął dłoń na telefonie, wciągając porządnie powietrze do płuc. - Nie jeździłby przecież do niego na herbatę. Nie zaprzeczył, nie bronił się. Kazał mi to olać, jakbym był dla niego nikim. Nie zadzwonił ani razu, nie chciał się tłumaczyć, a od razu po zerwaniu pojechał do niego. - wypalił, czując jak oczy nieco go szczypią. - On mnie zdradzał od dawna, nic go nie tłumaczy. Czekałem na niego cały czas, chociaż w ciągu roku częściej bywał poza domem, niż ze mną. Rozumiałem każdy wyjazd, nigdy nie miałem pretensji, chociaż tęskniłem i czułem się samotny. Kiedy on umawiał się z tamtym, ja siedziałem w domu i zastanawiałem się co mu zrobić do jedzenia, jak już wróci. To trochę nie fair. Jeszcze jakby zechciał to naprawić... On ma to gdzieś. Może i byłem ważny, ale istnieje ktoś ważniejszy, tyle.
- Taehyung...
Blondyn zacisnął powieki, starając się zapanować nad łzami, które coraz silniej starały się wydostać na zewnątrz. Głos już mu drżał, nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że się łamał.
- Nieważne.
- Ważne... - przerwała mu staruszka, wzdychając cicho. - Nie płacz. Trochę mnie ponosi, ale nie chcę, by było ci źle. Może nieszczególnie cię uwielbiam, jednak mimo wszystko nie cieszę się z twojego bólu. Jimin zrobił źle, przez niego cierpisz, ale i tak nie mogę sobie darować, bo pięć lat to sporo.
- Co ma do tego czas? Nic, naprawdę. - szepnął, nie mogąc zebrać się w sobie na donośniejszy ton. Żałował, że odebrał ten telefon. - On nic nie znaczy. Ja... To nie ma sensu. Nigdy nie wrócę do Jimina, nie zaufam mu. Papa.
Rozłączył się, odkładając telefon na wgłębienie w wannie. Potarł mokrą dłonią po twarzy, ścierając łzy.
- Nienawidzę cię Jimin! Nienawidzę! Nienawidzę!



***



Zadrżał delikatnie, wyglądając przez szparę w oknie samochodu. Serce zabiło mu mocniej, czy też raczej jego resztki, które aktualnie kruszyły się jeszcze bardziej.
Białe włosy, niski, bardzo szczupły, z chudymi, zgrabnymi nogami, ze lśniącą cerą. Przystojny. Nie tak dziecinnie przesłodzony, a po prostu atrakcyjny, z nieco zobojętniałym wyrazem twarzy. Taehyung w tej chwili naprawdę przestał się dziwić, czemu wybrał tamtego. Był całkowitym przeciwieństwem wszelkich kompleksów, jakich od lat nabawił się on. Nie przewyższał Jimina wzrostem, przy nim pewnie czuł się bardziej męsko, dodatkowo idealnie wpasowywał się w koreańskie kanony piękna, podczas gdy Taehyung całe życie był za ciemny, co doprowadzało go w szału, bo babcia zawsze to najbardziej w nim krytykowała i zaczął naprawdę zwracać na to uwagę. A tamten... Cóż. Nie miał przy nim szans.
Zacisnął dłonie w pięści, czując się zwyczajnie nieszczęśliwy. Dotąd miał nadzieję, że może uda mu się odzyskać Jimina, z takim jednak nie wygra. W dodatku wyglądał na dojrzałego, opanowanego, pewne nie zachowywał się jak dziecko, a ich seks był wyrafinowany, nie taki dziki jak ich.
Nadął nieco policzki, ostrożnie otwierając drzwi samochodu. Śledził ich całkiem długo, teraz byli na jakimś odludziu, ale średnio go to interesowało. Liczyło się tylko to, że Park uśmiechał się tak, jak zawsze przy ich spotkaniach. Że kroczył za białym, trzymając dłoń na jego ramieniu i mrucząc mu coś na ucho. Wyglądał tak pięknie, tak radośnie, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Musiał go kochać...
Pociągnął nosem i szybko pobiegł w ich stronę. Będzie prawdziwym gnojem, ale wszystko mu wygarnie. Nie miał zamiaru dać spokój, nie pozwoli na to, by żyli sobie w tym swoim różowym, puchatym światku, podczas gdy on płakał w poduszkę i czuł się jak gówno.
- Jimin! - krzyknął, stając tuż za parą. Obydwoje odwrócili się w tym samym momencie wbijając w niego swoje spojrzenia. Białowłosy uniósł brew pytająco, wpatrując się w niego jak w idiotę, Jimin zaś... jego twarz nie wyrażała nic.
- Co tutaj robisz? - zapytał najniższy, Taehyung jednak nie patrzył na niego. Wpatrywał się w Parka, zaskoczony brakiem reakcji.
- Muszę porozmawiać z Jiminem. - mruknął.
- Kibum? O czym on mówi? - nieznajomy zerknął na Parka, który wykrzywił nieco usta, a jego twarz wyglądała na autentycznie zdziwioną. Podobnie jak ta Taehyunga.
Kibum? Co to ma znaczyć?
- Nie wiem Yoongi, może mnie z kimś pomylił? - wzruszył ramionami, uśmiechając się nieco pogardliwie. W tej chwili blondyn poczuł, jak zapada się pod nim ziemia.
- J-jimin... O co tutaj chodzi? - wyjąkał, starając się zapanować nad nerwami. Miał go okrzyczeć, nie zaś się rozpłakać.
- Niestety nie jestem Jiminem, nazywam się Kibum i wybacz, ale raczej nie mamy czasu na rozmawianie z tobą. Znikaj szybko.
- Co?! Ty chyba oszalałeś? Udajesz, że mnie nie znasz?! - szybko wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jego numer, ledwo utrzymując w drżących dłoniach sprzęt. Sygnał, drugi, ktoś odebrał. I nie był to Jimin.
- Tak kochanie?
Taehyung spojrzał zszokowany na Parka, który razem z białowłosym unieśli pytająco brew. Poczuł się teraz jeszcze gorzej. Już nawet gówno było tutaj zbyt słabym określeniem. Park udaje, że go nie zna, jego telefon ma ktoś obcy...
- Co się dzieje Jimin? Czemu mi to robisz? - jęknął, czując jak łzy napływają mu do oczu.
- Dziecko... Nie wiem kim jest Jimin, ale zaręczam ci, że nie tutaj powinieneś go szukać.
- Nie kochasz mnie? - spojrzał mu w oczy, a Park tylko zaśmiał się, obejmując Yoongiego ramieniem.
- Niestety nie jesteś w moim typie, wybacz.
- Kibum... Przestań z nim gadać, to jakiś wariat. Chodźmy. - białowłosy machnął ręka i chwilę później pojawiło się obok niego dwóch mężczyzn. - Zajmijcie się tym intruzem, zakłóca mój spokój.
Taehyung poczuł, jak łapią go za ramiona i ciągnął w przeciwną stronę. Niezbyt go to jednak na ten moment interesowało. Rozpadł się. Całkowicie. Wszystkie marzenia, które ukrywał w podświadomości nagle się rozpadły, a zastąpił je ból.
Nie sądził, że Jimin może tak postąpić. Krzyki, oskarżanie... Zrozumiałby wszystko, ale nie udawanie, że go nie zna. Dodatkowo wyglądał na szczerego. Aż tak mało dla niego znaczył, że gotów był zapomnieć tak szybko? Tak od razu wykasować go z głowy i serca?
Tak naprawdę chyba nigdy go nie kochał... Gdyby czuł coś chociaż odrobinę, to nie powiedziałby takich rzeczy.



***



Uniósł nogi starszego, zahaczając o swoje biodra. Wgryzł się w jego szyję, znacząc ją na czerwono. Jego dłonie zacisnęły się na szczupłych udach, podczas gdy biodra naparły na wejście, wsuwając się ostrym ruchem do środka. Białowłosy jęknął głośno, obejmując do za szyję, tym samym mocno przyciągając do siebie.
Jimin poruszył się w nim niemal od razu, masując mocno palcami skórę. Powoli przesunął usta na jego wargi, całując go zaczepnie. Yoongi reagował na każdą jego potrzebę, wydając z siebie ciche, zmysłowe stęknięcia. Nie tracił twarzy nawet podczas stosunku, zawsze był opanowany, chociaż podczas tych chwil uniesień często zdarzało mu się chwilowo tracić kontrolę.
Poruszał biodrami coraz mocniej, językiem atakując ten jego. Ruchy stawały się coraz ostrzejsze, mocno uderzał w jego prostatę, co doprowadzało Yoongiego do uroczych rumieńców.
Nie musiał czekać długo, aż dojdzie, samemu po chwili spuszczając się w gumkę.
Opadł na starszego, liżąc jego ucho, po czym zsunął się z niego i zdjął kondoma, wyrzucając go do kosza koło łóżka.
- Mhm... Jak miło. - zamruczał jasnowłosy, sięgając po kołdrę, którą przykrył ich oboje. Jimin objął go w pasie, wtulając w swój tors. - Jesteś cudowny, Kibum.
- Przesadzasz, kociaku. - zamruczał, drapiąc go delikatnie po plecach. Starszy zawsze po tym szybciej zasypiał.
- Mhm... W ogóle Hyunjin wraca nad ranem, nareszcie.
- Już? Czemu? Miał być za kilka dni? - Jimin uniósł pytająco brew, nie zaprzestając jednak głaskaniu niższego.
- Tak, ale się napalił, więc załatwił wszystko szybciej.
- Napalił?
- Ten gówniarz, co się do nas doczepił, jest w jego typie, kazał go sobie zostawić. To stary zbok, zawsze podobali mu się młodsi, więc niech ma coś od życia. - Yoongi uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic, a Jimin pomimo tego, że coś ścisnęło go w środku, odwzajemnił to, przymykając powieki.
- Rozumiem.
- Dobranoc.
- Śpij dobrze.

Ochlapał swoją twarz lodowatą wodą, wpatrując się z przerażaniem we własne odbicie w lustrze. Zjebał. Wszystko spierdolił do granic możliwości. Nie spodziewał się takie obrotu spraw. Co w ogóle Tae robił w mieście? Jak ich znalazł?
Złapał za telefon, wybierając numer Hoseoka.
- Park? Jest środek nocy...
- Nie mam czasu, wszystko się pokomplikowało. - mruknął, przysiadając na brzegu wanny. Cały się trząsł, nie panował nad emocjami.
- Co jest? Przełożyli akcje?
- Nie. Kurwa. Mają Taehyunga, chcą go dać Łysemu.
- Co?!  Co on tutaj robi?!
- Nie wiem, ale nie mogę tak tego zostawić. - odparł, zaciskając dłonie na ręczniku.
- Chyba nie planujesz go ratować?
- Owszem, taki mam zamiar.
- Jimin! Czy ty chcesz dla jednego chłoptasia zmarnować trzy lata podchodów, pracy kilkudziesięciu osób?! To największa akcja tego typu w kraju, a my jesteśmy już tak blisko! Niedługo dotrzemy do bossa, już prawie są nasi!
Park odchylił głowę do tyłu, czując się podle.
Nie sądził, że dołączenie do tajnych jednostek będzie takie kłopotliwe. Oczywiście wiedział, że to wymagająca praca i trzeba podejmować ryzykowne decyzje, jednak teraz naprawdę nie wiedział co robić.
Trzy lata starał się zdobyć zaufanie Yoongiego, który miał dojścia do szefa jednej z najprężniej działających mafii w Korei, jak nie na kontynencie. Przybrał nową tożsamość, miał nową historię. Nie był Jiminem, był Jung Kibumem z Daegu, który zajmował się lżejszymi formami przemytu. Najpierw zaczął spotykać się z białowłosym, potem udało mu się go uwieść, aż stworzyli coś na wzór związku. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, sypiali razem, byli prawie jak małżeństwo. Poświęcał mężczyźnie cały swój czas, byleby rozwiązać tę sprawę. Dla tej akcji poświęcał chwile spędzane z Tae, rodzinę, wszystko.
Od niego zależało schwytanie najniebezpieczniejszego człowieka w kraju, przez którego zginęły setki osób, jak jednak miał działać, skoro jego maleństwo jest w łapach pierdolonego sadysty, który gwałci swoje ofiary, dopóki te nie padną z przemęczenia? Na samą myśl miał ochotę płakać, chociaż nigdy mu się to nie zdarzało.
Rozstanie z nim mocno go zabolało. Pomimo nocy spędzanych z innym, w głowie ciągle miał Taehyunga. Gdy pieprzył Yoongiego, wyobrażał sobie, że to jego chłopak, gdy trzymał tamtego w ramionach nie czuł bowiem nic. Może i darzył go jakąś sympatią, jednak swoje serce dawno oddał temu dzieciakowi, który uwielbiał się wygłupiać i ociekał cukrem.
Gdy tylko dostał angaż, znienawidził tę pracę. Nie miał czasu dla ukochanego, musiał go okłamywać i zdradzać, chociaż cierpiał przez to niemiłosiernie. Nie potrafił czerpać radości z tych dni z dala od niego, dopiero wtedy, gdy wracał do domu, odżywał. Dla tych kilku dni żył, dla Taehyunga walczył i starał się wszystko załatwiać jak najszybciej. Gdy widział jego twarz, gdy mógł go przytulić, czuł się szczęśliwy. Był jego sensem istnienia.
Ostatnie doby były dla niego koszmarem. Świadomość, że jego maluszek płacze i cierpi, że wątpi w jego miłość sprawiała, że miał ochotę umrzeć. Kochał go. Z całego serca.
A teraz mógł go stracić na zawsze.
- Hobi... On go zabije, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- To tylko jeden chłopak Jimin! Ile ludzi dałeś poświęcić? No ile?! Oglądałeś cierpienia wielu niewinnych, ale jakoś to znosiłeś. Poradzisz sobie bez niego. I tak już nie będziecie razem.
Jimin zacisnął wargi.
- Ale tamci byli obcy.
- Zapomnij o nim. To ofiara, która musi być poświęcona dla dobra misji. Dla złapania go poświęciliśmy lata, nie możesz tego spierdolić. Taehyung nie jest tego wart. Rząd Korei pokłada w tobie nadzieje. Wiesz przecież, że jeśli spieprzysz, to to będzie niewywiązanie się z obowiązków? Trafisz do więzienia i zmarnujesz wszelkie poświęcenia reszty ekipy. Pomyśl trochę.
- Myślę...
To był największy dylemat jego życia. Losy kraju były w jego rękach, mógł uratować setki osób, które zmuszane były do prostytucji. Wystarczyło tylko, że nie zrobi nic.
- Daruj sobie. Znajdźmy bossa, a potem strzel sobie w głowę i dołączysz sobie do Tae w niebie. Teraz nie waż się zjebać.
- Pa...
Rozłączył się i potarł twarz dłonią. Co ma robić?



***


Otworzył z impetem drzwi, wpatrując się z nienawiścią w wielkiego, łysego faceta, który nachylał się nad posiniaczonym Taehyungiem. Spodnie miał już opuszczone, co tylko mocniej zdenerwowało Parka. Wyciągnął pistolet i bez oporów strzelił go pomiędzy oczy. Krew rozbryzgała się po pomieszczeniu, jednak on nie miał czasu na analizowanie takich pierdół. Podbiegł do blondyna, który leżał w porwanej koszulce, zapłakany.
- Moje maleństwo... - jęknął, łapiąc go w objęcia. Przytulił go mocno, całując w czoło. - Przepraszam kochanie. Przepraszam. Już jest dobrze, nie dam cię skrzywdzić.
Taehyung szlochając, wtulił się w niego delikatnie. Jimin poczuł przyjemne ciepło w środku, chociaż mocniej odczuwał ból i żal, że przez jego głupotę Tae cierpiał.
Wziął go na ręce i szybko ruszył w stronę wyjścia. Ściskał jego ciało, raz po raz całując twarz. Łzy cisnęły mu się do oczu. Był idiotą. Jak w ogóle mógł pomyśleć o jakiś pieprzonych losach kraju, skoro jego ukochany miał przez to cierpieć? Kim był ważniejszy od całej ludności świata, dla niego wysadziłby wszystkich, byleby on był bezpieczny i szczęśliwy.
Wsadził go ostrożnie na przednim siedzeniu samochodu, szybko wsiadając po drugiej stronie. Odpalił, ruszając.
Serce mu się łamało, gdy widział skuloną postać osoby, która kiedyś emanowała radością. Jego słońce przestało świecić, bo zgasił jego źródło ciepła. Był dupkiem, gnojem.
Szybko wjechał na główną drogę, chcąc jak najszybciej wyjechać z miasta. Niedługo do reszty dojdzie informacja o śmierci kilkunastu ludzi, w tym jednego z ważniejszych ludzi w mafii. Musiał zabić Yoongiego, widział twarz Tae i mógł go szukać, a na to nie pozwoli. Prędzej sam umrze, niż da im dotknąć swoje maleństwo.
- Tae... Ja... Przepraszam. Nie musisz mi wybaczać, ale przysięgam, że już nigdy cię nie dotkną.
- Cicho... - wyjęczał młodszy, chowając twarz w dłoniach. - Nienawidzę cię.


- Jimin? - matka chłopaka spojrzała pytająco na Parka i na Taehyunga, który stał owinięty kocem. Wpuściła ich do środka, nieco zaszokowana.
- My tylko na chwilę. Masz dokumenty? - zapytał, wpatrując się w nią uważnie. Młodszy w międzyczasie gdzieś zniknął, jednak tutaj był bezpieczny.
Kobieta podała mu kopertę, jednak nie była przekonana do tego wszystkiego.
- Co kombinujesz? I czemu Taehyung tak dziwnie wygląda?
-  Za dużo opowiadać. Im mniej wiesz, tym lepiej. - westchnął i udał się do salonu, gdzie blondyn płakał wtulony w babcię, która głaskała go po ramieniu uspokajająco, zaś na Jimina wpatrywała się ze wściekłością.
- Co to ma znaczyć?
- Nic, nie mamy czasu. Lecimy do Ameryki. - odparł, na co Taehyung aż się wyprostował.
- Nigdzie nie lecę.
- Lecisz.
- Zapomnij! Przed chwilą mnie nie znałeś! - pisnął młodszy, zaciskając dłonie. Park zadrżał i szybko podszedł do niego, łapiąc za nadgarstek. Pociągnął go w stronę pokoju, jednak gdy ten nie chciał się ruszyć, wziął go na ręce i siła tam zaciągnął.
Zamknął drzwi i posadził go na łóżku, po czym uklęknął przed nim i złapał jego dłonie w swoje.
- Taeś... Musimy uciekać, będą nas szukać.
- Twój kochany Yoongi? Znowu ci się odwidziało i postanowiłeś zmienić chłopaka? - warknął, wyrywając swoje dłonie. Objął się ramionami i odsunął od niego, siadając pośrodku łóżka. Podkulił nogi, opierając o nie brodę.
- To trochę bardziej skomplikowane. Yoongi nigdy nie był dla mnie ważny, kocham ciebie i zawsze kochałem. - westchnął, siadając na brzegu łóżka. Wiedział, że nie będzie to łatwe, że pewnie nie uda mu się tego naprawić, jednak musiał przekonać go do wyjazdu. Spojrzał na jego delikatne ciałko, takie bezbronne. Miał ochotę sam sobie strzelić w głowę za doprowadzenie go do takiego stanu.
- Całowałeś go?
- Um, tak... - zacisnął nerwowo wargi. Ta rozmowa nie szła po jego myśli.
- Spałeś z nim?
- Tak Tae, ale...
- Nie mamy więc o czym rozmawiać. - odparł, nasuwając koc na głowę chowając się pod nim prawie cały.
- Tae... Proszę, posłuchaj mnie...
- Nie. To ty mnie posłuchaj Jimin. - warknął, patrząc na niego wściekły. - Nie wiem ile lat mnie zdradzałeś, ile oszukiwałeś. Nic o tobie tak naprawdę nie wiem, całe nasze wspólne życie było kłamstwem. Teraz nawet nie wiem, czy jesteś Jiminem, czy Kibumem. Nie jesteś specjalistą od motocykli, bawisz się w coś z ludźmi, którzy są przestępcami i mnie zamknęli w jakieś klitce, a potem łysy psychopata prawie mnie zgwałcił! Wcześniej udawałeś, że mnie nie znasz, mówiłeś, że w ogóle ci się nie podobam, zalecając się do tamtego! I dałeś im mnie zabrać! Ty mnie kochasz?! - Taehyung zrobił się czerwony na twarzy, cały się trząsł, nawet koc tego nie ukrył. - Prowadziłeś podwójne życie, gdzie byłem twoim kochankiem, nie chłopakiem. Przychodziłeś do mnie raz na jakiś czas na seks, potem znikałeś żyć sobie słodko z tamtym. Jak to jest miłość, to ja chyba w ogóle nie rozumiem tego uczucia!
Park zadrżał, nie wiedząc co powiedzieć. Kochał go, naprawdę był dla niego najważniejszy, jak jednak ma odeprzeć te ataki, skoro większość z tego co powiedział, to prawda? Okłamywał go, zdradzał fizycznie, poświęcał zbyt mało czasu. Spieprzył.
- Jestem Jiminem, tamta tożsamość była fałszywa.
- Tyle dobrego. Chociaż znam imię własnego prawie chłopaka. Nawet nie wiem jak mam cię określać. - zaśmiał się żałośnie, ocierając materiałem policzki. Jimin miał ochotę porwać go w ramiona i przytulić, jednak bał się go dotknąć.
- Taką mam pracę Tae. Tak wyszło...
- Jesteś może męską dziwką? Musiałeś się oddawać za pieniądze tamtemu? Ojej! Biedny, skrzywdzony Jimin! - Kim złapał za poduszkę i zaczął go nią okładać. - Jesteś podłą, wstrętną świnią! Kłamcą! Dupkiem! Idiotą! Nawet nie potrafisz się przyznać, tylko zaciekle bronisz! Potraktowałeś mnie jak gówno! Jak zero! Wracaj sobie do tamtego! Nienawidzę cię!
- Tae... - Jimin złapał za poduszkę, czując jak sam zaczyna się trząść i łamać. - Jestem agentem, miałem ich zinfiltrować dla koreańskiego rządu. Nie miało tak to wyglądać, ale mogłem dojść do szefa tylko przez niego, więc uwiedzenie go było jedyną możliwością.
Kim puścił poduszkę, a jego nozdrza poruszały się niebezpiecznie.
- Co ty bredzisz?! Kazali ci ruchać jakiegoś chłopaka?! No już to widzę! I jakiego rządu? Ty jesteś po mechanice!
- Nie jestem. Musimy ukrywać swoją pracę nawet przed rodziną, w tym czasie byłem szkolony w policji. - westchnął, zaciskając dłonie na kolanach. - Musiałem mieć jakieś alibi dla ciągłych akcji, więc praca tego typu wydawała mi się dobrą przykrywką. Wiem, że nie powinienem tego ukrywać, jednak takie były rozkazy, wykonujemy zbyt niebezpieczną i ważną robotę, by ktokolwiek z zewnątrz się o tym dowiedział. Poza tym tylko byś się martwił.
Zerknął kątem oka na Taehyunga, po chwili skupiając wzrok na własnych dłoniach. Teraz było mu już wszystko jedno, ta robota i tak będzie wspomnieniem, cokolwiek by się nie stało. Zdradził wszystkich towarzyszy, zmarnował ogrom pracy i środków, nie wspominając o poświęconych ofiarach. Nie było szans na powrót, a jak nie wyjdzie, to mogą czekać go konsekwencje ze strony obu stron, a ktoś musiał uratować Taehyunga.
- Miałem tylko zyskać ich zaufanie, ale poszło to za daleko. Yoongi był zainteresowany, jakbym go odrzucił, cała misja poszłaby w cholerę. Miałem za wszelką cenę odkryć miejsce pobytu szefa, to była jedyna opcja. Wiem, że to mnie nie tłumaczy, że to i tak zdrada, jednak Taehyung... - spojrzał na niego zestresowany, jednak szczery jak nigdy. - Nie kochałem go nigdy. Wtedy... Musiałem skłamać, by nie odkrył ani mojej, ani twojej tożsamości, bo oboje dostalibyśmy kulkę. Nie sądziłem, że cię zatrzymają, mieli wypuścić, jednak Yoongi... Miał inne plany.
- Jak widać. - mruknął młodszy, jakoś nieprzekonany. - Mogłeś mnie zostawić, spieprzyłeś misję. Tyle lat dawałeś radę mnie ranić, co tam kolejny raz. Jestem tak niewartościowy, że głupia praca była ważniejsza. Wracaj do miasta, Yoongi czeka. Pasujecie do siebie, jest naprawdę ładny.
- Tae, nie mów tak. Wiem, że zjebałem, że cię zraniłem, jednak czasu nie cofnę. Nie myślałem, że tak to będzie wyglądać, ale było już za późno, by się wycofać. Jeszcze trochę, a byłoby po wszystkim...
- I co? Zostawiłbyś tamtego, wrócił do mnie i udawał wiernego, przykładnego chłopaka? Jesteś żałosny.
- Wiem, że jestem, ale kocham cię. Tylko ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy.
- Jakbym był, to byś to rzucił! Twoja praca była istotniejsza! - krzyknął, a łzy spływały mu po zarumienionych policzkach. Park prawie wyciągnął w jego stronę rękę, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Przepraszam. Nie naprawię już tego, ale chcę to wyjaśnić i wyjechać stąd jak najszybciej. Musimy. Oni mają ludzi wszędzie, znajdą nas prędzej, czy później.
- Nigdzie nie jadę.
- Taehyung... Błagam. Yoongi nie żyje, cała reszta też, pewnie już się ogarnęli i nas szukają.
- Zabiłeś go? - Taehyung otworzył szerzej oczy, a Jimin przytaknął.
- Wie jak wyglądasz, poza tym jest inteligentny, nie mogłem go zostawić żywego.
- Ilu ludzi zabiłeś?
- Taehyung... To nie jest istotne. Taka praca, muszę poświęcać kogoś, by uratować innych.
- Zabiłeś tyle osób dla jednej, to nie jest opłacalne. - stwierdził, pozwalając materiałowi zsunąć się z głowy.
- Dla ciebie zabiłbym wszystkich, jesteś od nich ważniejszy. - przysunął się do niego, łapiąc go za dłoń. Ścisnął ją delikatnie, korzystając z okazji, bo Kim się wyjątkowo nie wyrywał.
- Nie wybaczę ci tego nigdy. Nigdy Jimin. Czekałem ciągle jak idiota, ufałem ci, wierzyłem. Kochałem tak mocno, że aż bolało mnie serce. Dla ciebie byłem gotów na wszystko. Całe moje życie było poświęcone tym kilku dniom, gdy wracałeś i ze mną byłeś. Dla nich w ogóle funkcjonowałem!
- Przepraszam skarbie. Dla mnie też tylko te dni były szczęśliwe, tylko wtedy tak naprawdę byłem sobą. Kocham cię Tae. - pogładził delikatnie jego dłoń, po czym przysunął się do niego i objął go delikatnie, wtulając w swoje ciało.
- Nigdy ci nie zaufam, zbyt mocno mnie zraniłeś. - wyjąkał płaczliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce. Park tylko przytaknął, głaskając go po plecach czule. Serce mu się łamało. Był debilem, idiotą. Mógł rzucić to w cholerę i mieć Taehyunga, żyć z nim spokojnie. Pieprzona adrenalina i pieniądze... Przez nie go stracił.



***



- Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie. Nie odzywaj się do mnie.
Taehyung zapiął pasy w samolocie, nasuwając na oczy opaskę. Nie miał ochoty oglądać tych ludzi, a tym bardziej Jimina, który nie spuszczał z niego wzroku.
Był roztrzęsiony, nie mógł się uspokoić. W głowie miał tamtego mężczyznę, potem Yoongiego, krew i Parka, który obejmował białasa. Wszystkie te wspomnienie go wyniszczały, doprowadzały do łez. Sam też nie wiedział, czy taka odpowiedź ukochanego go satysfakcjonowała. Niby odczuł ulgę. Jimin go kochał, był gotów rzucić wszystko, by on był bezpieczny, zabił bez wyrzutów Yoongiego, więc tak naprawdę go nie kochał. Z drugiej strony oszukiwał go cały czas i i tak zdradzał. Bez różnicy, czy z własnej woli, czy z obowiązku. Seks, to seks. Nie wygląda inaczej. Całowanie, dotykanie... Tamten miał go więcej, częściej. Ich usta się stykały, języki plątały.
Jimin nie rzucił tej roboty, chociaż powinien. Może i to była ważna misja, ale co zmieniała? On cierpiał, płakał, był oszukiwany. Związek ma swoje prawa i obowiązki, Jimin je tak cholernie mocno naruszył.
Miał mętlik w głowie. Kochał Parka, był dla niego najważniejszy, nie potrafiłby mu jednak na nowo dać szansy. Nie po tym wszystkim. Może i zgodził się na wyjazd, jednak nie planował niczego więcej. Będą mieszkać w osobnych pokojach. Jimin będzie za wszystko płacił, bo się zobligował, on zaś będzie pewnie siedział i uczył się języka. Nie wiedział, czy kiedykolwiek uda mu się wrócić do kraju, do przyjaciół. Nie mógł im przecież nic powiedzieć, Yejin by go udusiła za ten wyjazd. Był uciekinierem, chociaż nic nie zrobił. Jimin był wiecznym problemem, a on musiał się z nim męczyć do końca.
Uniósł nieco opaskę i spojrzał na mężczyznę, który wpatrywał się w okno.
Czemu tak cholernie mocno go kochał?



~KONIEC~






Zapraszam do komentowania ;)