Jak widać zmienił się wygląd bloga - mrok i te sprawy, nieco inny układ i nowa zakładka - TŁUMACZENIA. Domyślam się, że wiecie o co w tym wszystkim chodzi - innymi słowy dodawane będą na bloga teksty przetłumaczone, jednak nie przeze mnie. Do załogi (jednoosobowej dotychczas, chyba to złe słowo jednak...) dołączyła niedawno Isu Park, która będzie się zajmowała tłumaczeniami ciekawych opowiadań zagranicznych autorek, oraz która została moją betą i postara się, by teksty nie ociekały już literówkami i błędami ;) Mam nadzieję, że ciepło ją przywitacie i pokochacie, bo jest wspaniała <3 *swoją drogą moje ogłoszenia nie są betowane, tutaj mogę pisać jak głupek, haha*
Zapraszam do czytania!
Beta: Isu Park
- Cholera, już jest! Otwórz drzwi.
Jungkook w pośpiechu zebrał porozrzucane na podłodze brudne ubrania Jimina i wyrzucił je do kosza w łazience, po czym podszedł do drzwi i je otworzył. Jego matka wyglądała dzisiaj na zmęczoną, pewnie i ją dobiła wczorajsza sytuacja. Wpuścił ją do środka.
- Dzień dobry, Jungkook. Wybacz, że tak nagle, ale nie mam zbyt dużo czasu. Możemy porozmawiać?
- Jasne, chodź - skinął głową i zaprowadził ją do salonu, gdzie Jimin zdążył już postawić filiżanki z kawą.
- Dzień dobry pani - skłonił się, nieco niepewny tym razem. Lepiej zachować powagę. Zgrywanie twardziela w tej sytuacji było bezsensowne, skoro pewnie nawet nie zwróci na to uwagi.
- Witaj, Jimin. Wszystko u was w porządku?
Cała trójka usiadła na kanapach, jeden bardziej zestresowany od drugiego.
- Tak, mamo, a u ciebie?
- Nie. Soohyun... Wydziedziczył. Masz do wieczora zabrać wszystkie swoje rzeczy, nie chce cię już znać.
Dwójka spojrzała po sobie zszokowana. Jungkook wiedział, że to będzie trudne, jednak nie sądził, że ojciec tak szybko podejmie decyzję, zanim zdążą ustalić cokolwiek z Jiminem.
- Już? Dzisiaj?
- Tak. Poszedł do prawnika, ale... nie bój się. Byłam w biurze nieruchomości, wynajmiemy ci mieszkanie, nie wylądujesz na ulicy. I mój prawnik zajmie się alimentami dla ciebie - powiedziała, po czym zaczęła grzebać w torbie. - Masz - podała mu małą teczkę. Od razu ją otworzył. - To karta na nazwisko Jess. Masz na niej pieniądze, przelałam wszystko z twojego konta, bo pewnie je dzisiaj zablokuje. Tego nie ruszy, bo Jessica jest właścicielką, musisz z nią pójść do banku, wtedy cię upoważni. Masz tam też moje pieniądze, będę ci je wysyłać regularnie, tylko ojciec nie może się dowiedzieć.
- Mamo... - spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się po niej takich ruchów, nigdy nie knuła intryg, to było dziwne. Mimo wszystko w jakiś sposób go to ratowało.
- Przepraszam, że tylko tyle robię, ale on nie chciał o tobie nawet słuchać.
- Rozumiem, dziękuję. To i tak wiele. A co do mieszkania...
- Um, przepraszam, że się wtrącę, ale wynajmowanie czegoś jest bez sensu. Przecież Jungkook może mieszkać tutaj. To wielkie mieszkanie, odstąpię mu jeden pokój i nie będzie za to nic płacić. Sprzątaczka przychodzi dwa razy w tygodniu, więc z tym nie ma problemu. Sam zdziczeje, poza tym jest za młody na samodzielne życie. Bałbym się o niego.
Kobieta spojrzała na niego uważnie, jednak była nieco zmieszana.
- Twoi rodzice nie będą mieć nic przeciwko?
- Nie, skądże. Bardzo lubią Jungkooka i nawet się ucieszą, gdy zamieszkamy razem. Zresztą, to moje mieszkanie.
- I... Nie są na ciebie źli?
- Nie, skądże.
- A, hm... O tym, że ty i Jungkook... - zaczęła, jednak Park jej przerwał.
- Nigdy nie ukrywałem tego przed nimi. Zależy im tylko na moim szczęściu. Poza tym, są bardzo postępowi i wiele podróżują. A w Ameryce czy w Europie nikogo to nie dziwi, wychodzą więc naprzeciw światowym standardom. Zresztą... - posłał jej swój firmowy, zniewalający uśmiech. - Czy zauważyła pani jakąś wielką zmianę po informacji, że jestem z Jungkookiem? Siedzi przed panią ten sam Park Jimin, co przy pierwszym spotkaniu. Może trochę bardziej szczery, ale nic poza tym.
Kobieta wpatrywała się w niego niepewnie. Widział, że ma mętlik w głowie, że stara się to przeanalizować. Sytuacja ją stresowała, chciał więc jeszcze bardziej namieszać jej w głowie, by naświetlić jej to z odpowiedniego punktu widzenia. Powoływanie się na wielkie państwa było najlepszym rozwiązaniem, bo przecież pani Jeon była fanką nowoczesności i bycia na bieżąco. Plus trochę grania na emocjach, by poczuła wyrzuty sumienia.
- Wiem, że jesteś dobrym chłopcem, Jimin... - szepnęła, a starszy chłopak już wiedział, że w pewnym stopniu ją przekonał. Teraz tylko trzeba zawalczyć bardziej!
- Wiem, że zależy pani na szczęściu Jungkooka. To pani syn i go pani kocha. To zrozumiałe, że pojawiają się jakieś wątpliwości i zastanawia się pani, czy to go przypadkiem nie zrani. Rozumiem to doskonale. Moja mama też się martwiła, ale poznała Jungkooka i go pokochała. Widzi, że o siebie dbamy i nie robimy nic złego.
Jego monolog trwał bardzo długo. Wprawdzie w kółko powtarzał to samo, jednak ubierał to w coraz ładniejsze słowa. W gruncie rzeczy widział, że kobieta naprawdę kochała swojego ślicznego synka, chociaż była troszkę ułomna. Chciała, by było mu dobrze i nie potrafiła znielubić kogoś tak cudownego, jak on. Zrobił na niej zbyt dobre wrażenie, by ot tak przestała szaleć na jego punkcie.
Gdy wychodziła, był niemal przekonany, że w jej głowie siedzą raczej pozytywne opinie o nich, chociaż nie powiedziała nic, co mogłoby stanowić twardą podstawę do czegokolwiek. Oznajmiła tylko, że każe spakować wszystkie rzeczy Ciastka i je tutaj dostarczyć 'dopóki nic się nie postanowi'. Z tym, że Park Jimin miał już swoje plany i była nimi dupcia Kooka w jego łóżku. Codziennie.
***
Zapłakane oczy Taehyunga prześladowały go niemal na każdym kroku. Rozpacz, ból, zranienie, którym wręcz emanował. Kolejny raz cierpiał, a sprawcą tego wszystkiego był on.
Czy tym razem postąpił dobrze? Czy powinien go odrzucić?
Schował twarz w dłoniach, podkulając nogi. Niczego na ten moment nie był pewien. Nie zasługiwał na niego i dla jego dobra powinien trzymać się jak najdalej, najlepiej odejść tak daleko, jak tylko może. Z drugiej strony młodszy go kochał. Rozumiał jego uczucia, on też pragnął być z nim i żyć szczęśliwie. Każdy z nich potrzebował drugiego, jednak los chyba nie chciał im pomóc. Nawet jeśli Taehyung wybaczyłby mu to wszystko, to nie był w stanie się zbliżyć. Serce wybaczy, w psychice jednak pozostał mu uraz, którego nie pozbędzie się ot tak. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek zapomni o gwałcie. Pozostaje jeszcze kwestia matki. Przecież oczywistym było to, że nic nie wie. Może jeszcze sprawy nie zbadali, bądź Tae nie powiązał faktów, jednak kiedyś to wyjdzie to na jaw i znienawidzi go wtedy całym sercem.
Tak czy inaczej, ich związek nie miał szans, chociaż się kochali i potrzebowali. Hoseok nie mógł do niego wrócić, dla dobra malucha. Miał pecha i nie mógł pozwolić, by te nieszczęścia dotykały i Tae. Przez wzgląd na miłość odejdzie. Jeszcze chwila i będzie po jego egzaminach, a wtedy wyjedzie jak najdalej i da mu zapomnieć. Kim jest młody, znajdzie sobie nową miłość. Ma przyjaciół, Jimin postawi go na nogi. Balast, zwany Hoseokiem, zniknie z jego życia i pozwoli ułożyć wszystko na nowo.
Jego cierpienie przecież nic nie znaczyło. Na ten moment bycie egoistą nie wchodziło w grę, liczyło się tylko szczęście Tae.
Tamtej nocy dał słowo, że usunie się w cień. Dotrzymał go. Przez następne dni zajmował się tylko i wyłącznie nauką i tańcem. Podczas prób praktycznie się nie odzywał, tylko w ostateczności, poprawiając źle tańczącego Yoongiego czy Namjoona, którego poniosło i zaczął robić dziwne miny, zamiast poruszać nogami. Nawet nie patrzył na Tae, który jakby zamknął się w sobie. Był to bolesny widok, jednak tak być musiało. Na początku będzie ciężko, jednak kiedyś zapomni.
Konkurs i egzaminy zbliżały się nieuchronnie. Mieli już kostiumy, dyrektorka szalała i ciągle wypytywała, czy czegoś im nie trzeba. Ludzie w szkole również byli podekscytowani, sporo osób chciało się tam dostać jako widownia, by móc ich wspierać, w końcu nadal Jimin i on pozostawali bardzo popularnymi chłopakami. Taehyung również miał wielkie grono fanek, które były zafascynowane jego piękną twarzą. Nie ma co ukrywać, ich zespół był atrakcyjny i zdolny. Dla każdego znajdzie się coś, co przypadnie do gustu, przynajmniej póki co nie spotkali się z większą krytyką. Wprawdzie na forum konkursu inne grupy troszkę lekceważąco podchodzili do 'bogatych laleczek', jednak przecież od tego jest konkurs, by utarli im nosa. Był pewien, że podołają, wszystko mieli dopracowane. Tylko jedna kwestia mu przeszkadzała... Tekst nie był aktualny.
Tak, teraz każdy z nich miał marzenie. On chciał cofnąć czas, Taehyung również. Jimin pragnął szczęścia Kooka, a ten zaś potrzebował rodziny, która by go zaakceptowała... Jednak na dzień dzisiejszy lepsza byłaby ballada o uczuciach. Miał ochotę się wyżyć, a pisanie do szuflady mu nie pomagało. Chciałby wykrzyczeć całemu światu, że los jest powalony i niesprawiedliwy. Niemniej jednak było za późno na zmiany, a i dodatkowa depresja nie była wskazana. I tak każdy chodził jak struty, mieli dość na głowie. Nawet Jess, która od incydentu z nasłaniem policji się obwiniała, chociaż to była jego wina. Tylko dodatkowo go to dobijało, bo to dobra dziewczyna i wszystko byłoby dobrze, gdyby on zachował się odpowiednio.
Jedyny plus był taki, że udało mu się wymigać od składania zeznań i załatwił podobną ochronę Tae. Nie zniósłby, gdyby maluszka ciągali po sądach i kazali to wszystko opowiadać. Pomijając fakt, że mógł mieć problemy, gdyby cokolwiek powiedział o tamtej nocy. Nie to, że chciał uciec. Nie uśmiechało mu się gnicie w więzieniu, jednak wiedział, że byłoby to słuszne. Liczyło się jednak to, że stałoby się problemem dla Taehyunga. Ma na głowie sprawy z matką, słyszał od Namjoona, że Yoongi załatwia z nim sprawy spadkowe i pomaga z dokumentami. Był też nieletni. Praca tego typu mogła zaważyć o jego przyszłości. Wybitnej jednostce lepiej oszczędzić problemów i niepotrzebnych wpisów w kartotece. Czasami znajomości trzeba wykorzystać, pieniądze też są przydatne...
Zarzucił na plecy torbę wychodząc ze szkoły. Jutro mają próbę na prawdziwej scenie. Musieli oswoić się z jej wymiarami, omówić kwestie oświetlenia. Czekał ich męczący dzień, a dodatkowo rano ma mieć wystawianą ocenę z jednego przedmiotu, więc pewnie będą go przepytywać. Wprawdzie miał taryfę ulgową, jednak nie mógł nic nie wiedzieć, bo tępak nie przejdzie. Nawet sławny. No, poza Jiminem, ale to przypadek krytyczny.
Wsiadł do samochodu i ruszył przed siebie, zaciskając nieco wargi, gdy zerknął na lusterko wsteczne. Taehyung. Szedł samotny, niczym biedny kotek. Hoseok resztkami sił powstrzymał się przed zatrzymaniem pojazdu i zaproponowaniem mu przejażdżki. Cholernie tęsknił za widokiem malucha na siedzeniu pasażera, obżerającego się kanapkami...
Potrząsnął głową, wyjeżdżając z parkingu. Przyśpieszył, kierując się główną drogą. Trzeba zapomnieć. Całkowicie. Wyrzucić z głowy, zabić tęsknotę i zacząć nowe życie.
***
- Nie, żeby coś, ale troszkę się stresuję - mruknął Jin, rozglądając się dookoła. Wielka scena była już rozstawiona na placu, liczna załoga techników i pracowników fizycznych zajmowała się rozstawianiem krzeseł tuż pod nią. Gdzieniegdzie dostrzec można było młodych ludzi, którzy coś nucili, czy też wymachiwali rękoma, powtarzając sobie układ. Niektórzy wyglądali na nieco zestresowanych, chociaż większość wręcz emanowała pewnością siebie. Nie przepadał za ludźmi, którzy aż tak podkreślali to, że wiedzą ile są warci (lub oceniali siebie nieco za wysoko).
Z zamyśleń wyrwał go głos Yoongiego, który stanął tuż za nim, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Spokojnie. Damy radę. Jimin zrobi z siebie błazna i nikt nawet na nas nie spojrzy - uśmiechnął się złośliwie, po czym odskoczył od najstarszego i zrobił unik.
- Ej! - Jimin niczym zjawa pojawił się przy Seokjinie, wyraźnie niezadowolony z traktowania go bez odpowiedniego szacunku. Szatyn zaśmiał się, po czym zerknął przez ramię na resztę, która nie śpieszyła się jakoś szczególnie, by pochwalić się na scenie umiejętnościami. Jedynie Jimin był ucieszony od początku, chociaż nikt nie miał pojęcia o co mu chodzi.
- Dobra ludzie. Ruszajcie tyłki, odbębnimy to i zwijamy, bo mam jeszcze wieczorem zajęcia, a Jess chciała, żebym coś dla niej załatwił - westchnął Namjoon, wymijając ich. Ruszył w stronę wysokiego, grubego mężczyzny, reszta grzecznie poszła za nim.
- Posłuszny mężczyzna! Jessica to umie sobie wychować faceta - wyszczerzył się głupio Park, na co został niemal zabity wzrokiem przez białowłosego.
- Jimin!
- Oj, to na rozluźnienie - pokręcił głową rozbawiony, a reszta tylko spuściła głowy zażenowana. Chyba to nie był dobry dzień dla jego energii.
- I jak było? - Hoseok zeskoczył ze sceny i podszedł do technika, z którym zaczął omawiać kwestie nagłośnienia i oświetlenia. W międzyczasie reszta przysiadła na scenie, popijając wodę. Każda grupa miała wystąpić dzisiaj trzy razy, by dopasować wszystkie elementy. Od początku właśnie oni wzbudzali dość spore zainteresowanie, nie tylko w roześmianych dziewczynach, ale i w męskiej części, która niestety patrzyła na nich mniej przychylnie. Yoongiego niezbyt to obchodziło, to było do przewidzenia i chyba tylko Tae jako tako na to reagował, jednak on zawsze był rozkosznym dzieciakiem.
W każdym razie, chyba ich nie polubili, atmosfera była dość napięta. Zapewne szeptali o tym, że będą faworyzowani, bo mają znanych rodziców, a Hoseok już sporo osiągnął i to niesprawiedliwe. Typowe gadanie ludzi, którzy zawsze szukają usprawiedliwienia dla własnych porażek. Droga wszystkich wyglądała identycznie, wszyscy musieli zapracować, bądź nadal pracują, by pokazać się z jak najlepszej strony przy ludziach z agencji, czy dobrych szkół tanecznych i wytwórni.
Podczas gdy tak mierzył wzrokiem zgromadzonych, Hobi wrócił do nich zadowolony.
- Dobra, ludzie. Wstawać. Tańczymy raz jeszcze i możemy sobie pójść.
- Raz? Nie dwa? - zmarszczył czoło Nam, podnosząc się niechętnie do pionu.
- Z nagłośnieniem nie mamy problemów, a światła ogarną na spokojnie. Nie ma co przedłużać - wzruszył ramionami, po czym przykucnął na przodzie, a za chwilę dołączyła do nich reszta. Suga odetchnął, gdy zaczęła lecieć muzyka, zaś Namjoon rozpoczął swoją kwestię. Cwaniackie miny, gibanie się na boki. No i on.
I wanna big house, big cars and big rings
Yoongi niemal natychmiast się wyłączył. Krok za krokiem, linijka za linijką. Pomimo tego, że nie przepadał za tańcem, to zwyczajnie wszystko miał tak wyćwiczone, że nie musiał wszystkiego analizować. Dał się ponieść tylko i wyłącznie muzyce, słowom, które wypływały z jego ust. W tym momencie naprawdę cieszył się, że dał się przekonać Namjoonowi i Hoseokowi do udziału w tej zabawie. Satysfakcja z tekstu, wysiłku, który w to włożył, była nie do opisania. Czuł się... dobrze. Brakowało mu tego. Dwa lata bez rapu, bez pisania, tworzenia muzyki... To zbyt wiele. Teraz czuł, że żył. Już nigdy w życiu nie popełni takiego błędu. Rap to jego największa miłość.
Zapraszam do komentowania ;)