On.
Wielki Jimin Zdobywca Niezdobyty został pokonany przez Kooka. Dzieciak ledwo od ziemi odrósł, a sobie wredotka zgarnął najlepsze ciacho, jakie kiedykolwiek stąpało po tej planecie. Mądry, inteligentny, przystojny. Singiel Stulecia nie jest już singlem. Ba! Nie jest czysty! Jego sercowe dziewictwo zostało wspomnieniem i nie bardzo wiedział, jak się do tego odnieść. Powoli on sam przestawał być dla siebie najważniejszy. Teraz Kookie był jego małym światem, którego szczęście i dobro stanowiło priorytet. Potem był Tae, za którym skoczyłby w ogień. Dopiero na trzecim miejscu stał sobie Jimin.
Czy to znaczyło, że w końcu dojrzał? Czy po prostu to chwilowe zawieszenie? Może znudziło mu się imprezowe życie i potrzebuje spokoju na moment, a potem wróci do szalonego życia?
Spojrzał na młodszego, wtulonego w jego ciało. Westchnął i pogładził go po policzku.
Nie. To, co czuł nie mogło być czymś nieprawdziwym. To coś szczerego. Nie potrafiłby aż tak sam siebie oszukiwać. Nigdy by sam siebie nie okłamał, nie w czymś takim. To cholerna miłość. Musiał więc coś zrobić, by uratować swoje maleństwo. Jak będzie trzeba, to zacznie błagać tego starego skurwiela na kolanach, jeśli tylko to mu pozostanie. Dla Ciastka warto, duma nie jest tak cenna.
- Mhm... - Jungkook poruszył się w jego ramionach i ziewnął. Park westchnął, cmokając jego słodkie usta. Maluch wiercił się troszkę, po czym otworzył oczy.
- Hyung... Dzień dobry.
- Cześć, moje śliczności. - uśmiechnął się, całując różowe wargi. Ten odwzajemnił pocałunek, po czym odsunął się niechętnie.
- Która godzina?
- Zaraz będzie siódma. Chyba czas wstawać.
- Pierwszy raz mam ochotę na wagary. - mruknął, chowając twarz w klatce piersiowej Jimina. Starszy zamruczał, chowając go pod kołdrą.
- Możemy zostać. Ja chętnie sobie zrobię wolne.
- No przestań. Muszę być na zajęciach, nie mogę sobie odpuszczać. Może będę zmuszony pracować i się uczyć... Kto wie.
- Zakładasz już taką ewentualność? - mruknął, patrząc na niego uważnie.
- Nie wiem... Jeśli się nie rozstaniemy, to będzie to jedyne wyjście chyba. - westchnął młodszy, odsuwając się nieco od nieco wytrąconego z równowagi Parka. Wstał z łóżka, przecierając oczy dłonią.
- Ty... Chyba nie bierzesz pod uwagę rozstania, nie? - niemal się poderwał, wbijając w niego przenikliwe spojrzenie. Te słowa nawet nie powinny przejść młodemu przez gardło!
- Jimin... To dla mnie naprawdę trudna sytuacja. - zaczął, a w starszym aż się zagotowało. - Ale... Nie jestem w stanie. Nie mam pojęcia co zrobię, ale dopóki mnie chcesz, to będę przy tobie. Obiecałeś mi przecież ślub. - zerknął na niego przez ramię, na co Jimin odetchnął i szybko doczłapał się do chłopaka. Objął go od tyłu i ucałował w kark.
- Zostań ze mną i mieszkajmy razem. Będę cię zawoził na uczelnię, nawet zacznę sprzątać i nauczę się robić coś więcej, niż pizza z piekarnika. - zamruczał, kąsając nieco jego kark.
- Zobaczymy. Wolałbym tego uniknąć i sobie poradzić. A teraz lecę się ogarnąć, a ty zrób mi śniadanie. Zobaczymy, czy potrafisz. - uśmiechnął się delikatnie i uciekł z pokoju. Park wyszczerzył się jak głupi i leniwie ruszył w stronę kuchni. Chociaż poranek był miły, oby i potem jakoś się trzymał, bo najgorsze przed nimi...
***
Dochodziło południe. Taehyung i reszta jego załogi jakiś czas temu przyjechała do stolicy, gdzie ogarnęli się, zjedli obiad, a młodszy przebrał się w odpowiedni strój, by zdążyć na zajęcia taneczne. Wiedział, że było to nieodpowiednie. Wczoraj był pogrzeb, on zaś chciał tańczyć, jednak czuł, że dzisiaj wszystko może się naprawić. Miał siłę, by podejść do Hoseoka i go przeprosić, porozmawiać z nim i wszystko wytłumaczyć. Nawet, jeśli do siebie nie wrócą, to może chociaż starszy przestanie gardzić jego osobą? Była to opcja o wiele atrakcyjniejsza, niż nienawiść. W końcu bardzo mocno go kochał i chciał, by ich relacje były jak najlepsze.
Zarzucił torbę na ramię, gdy dojechali na przystanek. Nie czekając na Jina i Yoongiego, zwyczajnie wybiegł z samochodu, zmierzając do sali prób, gdzie miał zamiar zobaczyć swojego ukochanego. Przed oczyma już miał jego gibkie ciało, które rozciągał w rytm przyjemnej dla ucha muzyki. Jego mięśnie pewnie napinały się od obcisłą koszulką...
Uśmiechnął się delikatnie i zgarnął włosy z czoła, uchylając drzwi. W środku nie było nikogo.
- Um... - mruknął sam do siebie, po czym wszedł do środka i odrobinę zmarnowany ruszył w stronę szatni, gdzie również nie było żadnych rzeczy. Zerknął na zegarek. Dzwonek zadzwoni za minutę, chyba się pośpieszył. W każdym razie przynajmniej złapie go na początku i będzie miał z głowy!
Schował swoją torbę do szafki, gdyż w dres przebrał się już w domu. Wyciągnął tylko wodę i ruszył w stronę sali, gdzie zaczął nucić pod nosem ich wspólną piosenkę, rozciągając ręce. W tej samej chwili w środku zjawili się Jin i Yoongi, którzy chyba zadowoleni udali się do szatni.
Był im bardzo wdzięczny za opiekę. Bez różowowłosego by sobie nie poradził, a i rozmowa z Jinem mocno mu pomogła, dała wręcz siły, by jeszcze raz zawalczyć o Hobiego i zacząć niszczyć lęk i tę małą traumę. Wprawdzie nadal miał uraz i troszkę się bał, jednak mimo wszystko potrafiłby chyba to pokonać i zacząć żyć normalnie. Gdyby tylko on był przy nim i go wspierał... Zło zostałoby wyparte przez dobre wspomnienia, było ich przecież więcej. Może naprawdę Hoseok jeszcze go kocha? Wybaczyłby mu kłamstwa, on zaś wykasowałby z głowy tamtą noc... Nawet, jeśli było to naiwne, to nie miał za bardzo innych planów na siebie. Rodzina stała się wspomnieniem, zostali mu tylko przyjaciele o on. Jak straci i ukochanego, to jaki sens będzie miało to wszystko? Odechce mu się walki o lepsze jutro.
Dzwonek.
Uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze większy. Za minutę Jung się tutaj zjawi! Jak na zawołanie drzwi się uchyliły i pojawił się w nich Namjoon, chwilę później Jimin, który zaskoczony spojrzał na Tae i podbiegł do niego.
- Co ty tutaj robisz?
- Um... Chcę porozmawiać z Hobim. - zarumienił się odrobinę, na co Park wytrzeszczył oczy.
- Czemu?
- Przeproszę go i poproszę o drugą szansę. Trzymaj za mnie kciuki.
Chłopak dłuższą chwilę się w niego wpatrywał, jakby coś analizując, po czym po namyśle mruknął:
- Trzymam za ciebie kciuki, Taeś. Przekaż mu od razu, że ja i Jungkook dzisiaj się nie zjawimy, bo... muszę coś załatwić.
- Coś się stało?
- Potem ci powiem, to nie jest rozmowa na minutę, czy dwie. Dam ci znać. Pa! - pożegnał się i wyszedł, nim Tae zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Westchnął tylko, wbijając wzrok z utęsknieniem w drzwi, w których po jakimś czasie pojawił się on.
Nieco zmęczony na twarzy, z lekko przekrwionymi oczami, jakiś taki wychudzony. Dopiero teraz dotarło do niego, w jakim kiepskim stanie był starszy. Zacisnął wargi, po czym odprowadził go wzrokiem do szatni, z której wyszła już reszta. Spojrzał na Jina, który posłał mu serdeczny uśmiech, po czym po dłuższej chwili walki sam ze sobą, udał się do małego pomieszczenia, w duchu modląc się o szczęście i siłę, by sprawę tę załatwić.
Zamknął za sobą drzwi, robiąc kilka kroków w stronę Hoseoka, który już zdążył się przebrać. Wiązał właśnie buty, a jego dłonie lekko drżały. Dopiero po chwili go zauważył, wbijając w niego zdumione spojrzenie.
- Tae? - jego głos był cichy, pozbawiony życia. Kim zacisnął dłonie w piątki, starając się wziąć w garść. Był silny. Da radę.
- Hobi... Ja... Chcę porozmawiać. - szepnął, siląc się na pewny siebie ton, jednak nie wyszło. To raczej cichy jęk zbłąkanego kota, aniżeli ryk tygrysa.
Hoseok niepewnie zlustrował go wzrokiem, podnosząc się z ławki. Był zestresowany chyba tak samo, jak on.
- O czym?
- O nas. - powiedział niepewnie, robiąc krok w jego stronę, jednak starszy tylko się odsunął.
- Nie ma już nas.
- Hobi... - jęknął. Coraz bardziej tracił odwagę, a przecież chciał to załatwić. - Ja cię przepraszam. Nie chciałem cię okłamać, naprawdę. Musiałem tam pracować, ale nie zdradziłem Ciebie nigdy! Ja już tam nie wrócę. Wybacz mi! Nie musisz do mnie wracać, ale przestań mnie nienawidzić! - wypalił na jednym wydechu czując, jak łzy napływają mu pod powieki. Nie wiedział, co ma robić, było mu tak źle.
- Tae... Nie przepraszaj. To ja zjebałem sprawę. Zraniłem cię tyle razy, doprowadziłem do tragedii... Powinienem gnić w więzieniu, nie zaś chodzić wolno. Mógłbyś mnie podać do sądu. - usłyszał jego cichy głos. Pociągnął nosem, wpatrując się w niego.
- Nie mów tak hyung. To moja wina. To wszystko moja wina! Mogło cię ponieść!
- Nie mogło Tae! Jestem niebezpieczny, będziesz przy mnie tylko cierpiał! - jęknął, zaciskając dłonie. Stali tak naprzeciwko siebie, ale jakby dzielił ich mur.
- Cierpię bez ciebie! - łzy spływały po jego policzkach, a głos mu się łamał. Serce również. Mógł mówić co zechce, ale potrzebował go. Chciał mieć przy sobie i móc kochać. Nie ma szans, by odpuścił.
- To chwilowe, minie ci...
- Tobie minęło? Nic do mnie nie czujesz? - szlochał, wpatrując się zapłakanymi oczami w bruneta.
- Kocham cię Tae, dlatego muszę się trzymać od ciebie z daleka. - mruknął cicho, nie patrząc mu w oczy. Kim zadrżał, robiąc krok w jego stronę.
- Kochasz?
- Tak. Kochałem, kocham, będę kochał.
- Więc daj mi szansę, naprawdę nie jestem dziwką hyung!
- Wiem, że nie jesteś! To ja byłem debilem, bo dałem się głupiej głowie, nie myśląc racjonalnie. Jesteś niewinny i kochany, nigdy nie było na świecie kogoś, kto byłby lepszy od ciebie. - wypalił, na co młodszy jeszcze mocniej się rozpłakał.
- Czemu więc...
Hoseok w jednej chwili znalazł się przy nim i objął go w pasie, wpijając się w jego wargi. Tae w jednej chwili poczuł, jak jego ciało zaczyna mięknąć. Niepewnie naparł na usta starszego. Ten pogładził go po plecach, powoli jadąc palcami w dół. Gdy oparł dłoń na jego biodrze, blondyn poczuł nieprzyjemny dreszcz.
Nienawidzę cię...
Dłonie ściskające jego ciało, ta zła twarz, pełna nienawiści.
Nie ma jak uciec. Boli, bardzo boli.
Zostaw!
- Nie! - pisnął, niemal natychmiast odpychając od siebie bruneta. Trząsł się niemiłosiernie. Szybko się odsunął, uderzając plecami o szafki. To wraca. Wystarczył dotyk...
Hoseok spojrzał na niego wystraszony, po czym zacisnął wargi. Złapał za laptopa.
- Widzisz? Boisz się mnie. Nie damy rady funkcjonować razem. Jestem złym człowiekiem, lepiej ci będzie beze mnie. - odparł łamiącym się głosem. - Kocham cię. Chciałbym cofnąć czas i to naprawić, byś nie musiał cierpieć. Zniszczyłem nas, Tae. Przepraszam.
I zniknął.
Taehyung objął się ramionami i osunął się na ziemię. Łzy nie przestawały płynąć z jego oczu. Bolało go serce. Tak bardzo mocno.
Kochał Hobiego, a Hoseok kochał go. Przecież wszystko powinno być dobrze, prawda? W opowieściach zawsze zakochani stawiali czoła przeciwnościom losu, dlaczego więc dla nich było to takie trudne?
***
Nieco niepewnie nacisnęła klamkę od drzwi wejściowych, popychając je delikatnie. Nadal nie była pewna, czy to aby na pewno dobry moment na poważne rozmowy, jednak jeśli nie dzisiaj, to kiedy? Tylko ona mogła jakoś załagodzić sytuację, tym bardziej, że wczorajsza ucieczka z domu była kiepskim pomysłem. Mężczyzna pewnie będzie rozjuszony, musiała względnie go uspokoić i przekonać do swoich racji, których przecież sama nie była pewna.
Weszła do środka, po czym udała się w stronę gabinetu z wielkimi, rzeźbionymi drzwiami. Zapukała, po czym słysząc głos męża, otworzyła je i przeszła przez próg.
- Dzień dobry. - powiedziała cicho, po czym zestresowana podeszła do biurka i usiadła naprzeciw niego. Ręce miała spocone z nerwów, jednak starała się zachować spokojny wyraz twarzy.
- Witaj. Nagle ci się odwidziało i postanowiłaś wrócić? Gdzie byłaś? - mruknął, nie racząc nawet na nią spojrzeć, zajęty czytaniem jakiś dokumentów.
- Nocowałam u Jessiki.
- Rozumiem. Już myślałem, że uciekłaś do swojego kochanego pedałka.
- Soohyun... - jęknęła z wyrzutem.
- Nieistotne. Nie obchodzi mnie on już.
- To znaczy? Nie rozumiem... - spojrzała na niego, marszcząc nieco swoje wyregulowane brwi. Chodziło mu o Jimina?
- Wydziedziczam Jungkooka. Niech robi co chce, jednak nic ode mnie nie dostanie. - mężczyzna powiedział to takim tonem, jakby chodziło o smak galaretki na deser, nie zaś o jego dziecko. Kobieta zadrżała, przez chwilę nie wiedząc, co ma odpowiedzieć.
- Jak to? To twój syn...
- Już nie. Mam jednego syna, który odziedziczy wszystko. Zboczeniec nie jest mi potrzebny. Nie chcę o nim słyszeć. - mruknął i schował kartkę do koperty, po czym ostrożnie ją zakleił.
- Co z nim będzie? - głos jej się łamał, a powieki mrugały coraz szybciej.
- Nie wiem. Może zamieszkać z tym pedałkiem Parkiem, do mojego domu nie ma już wstępu. Będę jednak na tyle łaskawy, że pozwolę mu pozabierać rzeczy z jego pokoju. Nie chcę mieć tutaj niczego, co miało z nim kontakt. Meble też może zatrzymać, niech sobie załatwi transport.
- Soohyun! To dziecko! Jak możesz wyrzucić go z domu?! - nie mogła zapanować nad donośnym tonem przepełnionym wyrzutem. Mógł nie akceptować jego upodobań, ale żeby wyrzucić na ulicę własne dziecko?!
- To już nie moje dziecko.
- To...
- Zamilcz. Nie zmienię decyzji.
- To mój syn! Jak mogę być cicho, skoro chcesz go skazać na śmierć?! On ma szkołę, musi się uczyć!
- Nie obchodzą mnie obce dzieci, więc jakiś Jungkook również nie znaczy dla mnie zbyt wiele. Jeśli chcesz, zrobimy sobie kolejne dziecko, będziesz miała jak zabić smutek.
- Jesteś podły! - niemal zerwała się z krzesła. Wiedziała, że był nieczuły, jednak te słowa były przerażające! - Czy ty w ogóle kochasz swoją rodzinę?!
- Miłość mnie nie interesuje. Liczy się dla mnie tylko mój pierworodny. - powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- A... ja?
- Ty? Jesteś tylko żoną, nic więcej. A tera wybacz, ale muszę pojechać do mojego prawnika dopełnić formalności. Do zobaczenia wieczorem. Niech rzeczy tego chłopaka znikną do dziewiętnastej.
Soohyun wyszedł, a matka opadła na fotel bez siły. Łzy spływały jej po policzkach.
Co miała zrobić? Przecież nie pozwoli na to, by jej dziecko spało na ulicy! Jak ten bezlitosny facet mógł tak zrobić? Mały, biedny Jungkook... Przecież on sobie sam nie poradzi! Nie potrafi nawet zrobić herbaty, a co dopiero sam się sobą zająć!
Mogła się nim lepiej zajmować. Może jakby sama się opiekowała dzieckiem, to byłby normalny i nie związałby się z chłopakiem? Z drugiej strony czy to było złe? Przecież Jimin był miły, zawsze się nim zajmował i mu pomagał z lekcjami. Zabierał na wycieczki i sprawiał, że jej dziecko było szczęśliwe. Dał mu więcej, niż ona przez całe życie. Może to oni wszyscy byli nienormalni, a Jungkook po prostu podjął najlepszą decyzję?
Otarła dłonią policzek, po czym pociągając nosem udała się do łazienki, gdzie poprawiła makijaż. Wzięła torebkę ze swojego pokoju i kluczyki od samochodu, po czym wsiadła w swój wóz i ruszyła w stronę miasta. Nie miała pojęcia, co może w tej sytuacji zrobić, ale w końcu od czego są prawnicy. Jess wczoraj podała jej wizytówkę jednego z najlepszych w kraju, więc zamierzała dzisiaj skorzystać z jego usług. Nie znała się na alimentach, ale przecież utrzymanie nieletniego chyba musiało być zapewnione. Nie uratuje go przed przeprowadzką, ale zostawić go nie może. W końcu od dzisiaj miał już tylko matkę.
***
- Poczekaj chwilę Ciastek, skoczę po mamę. - Jimin ucałował policzek Jungkooka, po czym zniknął na schodach, zostawiając go samego w salonie. Czuł się nieco nieswojo, Park znowu coś kombinował, on zaś nie miał pojęcia o co może chodzić.
- Dzień dobry, Kook. - usłyszał męski głos, na który niemal podskoczył na kanapie. Odwrócił się i szybko skinął głową, na widok ojca jego chłopaka, który w krótkich spodenkach w ananasy i zielonej, jaskrawej koszulce właśnie wszedł do salonu. Zawsze ubierał się dziwacznie, uwielbiał śmieszne spodenki, więc strój ten go nie zdziwił. Artyści bywali oryginalni.
- Dzień dobry panu. - uśmiechnął się delikatnie, nie wiedząc za bardzo co ze sobą począć. Rozmowy z nim nigdy za bardzo im nie wychodziły, bo ojciec miał swój świat. Czasami wydawał się być groźny, innym razem zbyt wesoły, by potem siedzieć cicho i wpatrywać się w widoki za wielkim oknem.
- Czemu jesteś smutny? - zapytał, po czym jak gdyby nigdy nic przysiadł naprzeciwko na białej kanapie.
- Nie...
- Widzę. Analizuję najgłupsze dzieła sztuki. Widzę w bohomazach twarze i sens, podczas gdy dla innych są to zwykłe kreski, a nie zauważyłbym, że jakiś dzieciak źle się czuje? Proszę cię. Mnie nie oszukasz. Zresztą Jimin przyjechał, niezbyt częsty to widok. Pewnie ma problemy albo coś chce. - wzruszył ramionami, po czym sięgnął po ciastko leżące na stole w kryształowej miseczce.
- Um... - westchnął, nie wiedząc co robić. Nigdy nie wypowiedział przy nim aż tylu słów, więc był nieco zmieszany. - Mogę zadać panu pytanie?
- Jasne, tylko nie o matematykę, zawsze byłem z niej głupi. Jimin ma moje geny od tym względem, sam więc rozumiesz, jakim geniuszem być muszę. - uśmiechnął się szeroko. Kook przełknął ślinę z trudem.
- Nie przeszkadza panu, że Jimin jest gejem? Nie chce pan go zmienić?
- Jimina? Na bogów. Czy dałbyś radę zmienić moją żonę? - spojrzał na niego pytająco. Jungkook pokręcił przecząco głową. Pani Park była silnym charakterem, nie wchodziło to w grę.
- Jiminek ma jej geny również. Jak coś chce, to tak jest. Kropka.
- Ale tak w środku... Nie uważa pan, ze to złe? - zacisnął nieco wargi.
- Kocham moją żonę. Ona kocha mnie, ale nie lubi tego pokazywać, bo to trochę jędza jest. - odparł, strzepując okruszki z koszuli na ziemię. - Kochaliśmy się za młodu, teraz też. Myślisz więc, że z naszej niewinnej, młodzieńczej miłości mógł wyjść potwór? Zło? - spojrzał mu przez chwilę w oczy, po czym tylko westchnął. - Ja w to nie wierzę. Jimin jest taki, jaki powinien. Taki się urodził i taki umrze. Przecież nie będę wrzeszczał na swoje plemniki, bo mi z syna geja zrobiły. Na żonę to już w ogóle nie śmiałbym krzyczeć, bo by mnie pobiła, dlatego też została mi akceptacja. Niech sobie kocha kogo chce, byleby nie szedł na olimpiadę z matematyki, bo to by był wstyd dla całej rodziny...
Jeon nie mógł się powstrzymać przed śmiechem, słysząc jego odpowiedź. Jak to się stało, że Parkowie byli tak wspaniałą rodziną? Każdy się tu kochał, tolerowali siebie nawzajem i wspierali, śmiali się sami z siebie. To takie cudowne, że aż nierealistyczne.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. I nie muszę pytać, czemu jesteś smutny. Domyślam się. - wstał, po czym podszedł do niego i poklepał go po głowie. - Niech ci nikt nie da wmówić, że jesteś zły, bo kochasz. Masz prawo być z Jiminem, nikt nie powinien ci go odbierać. Czy to matka, czy ojciec, czy pół świata. Skoro jesteście razem szczęśliwi, to bądźcie tacy do śmierci, a innymi się nie martw. Pamiętaj, że jesteś już prawie Parkiem. Nie masz naszego nazwiska, ale masz wsparcie, więc jak co, to przyjeżdżaj, mam dobre ciastka, ale nie mów nic żonie, bo będzie się darła, że jestem coraz szerszy.
- Co ty znowu chowasz po szafkach?! - głos kobiety rozległ się w pomieszczeniu, na co ojciec westchnął i jeszcze raz klepnął Jungkooka po głowie.
- Nic nic kochanie. Jadę na ryby, paaa!
I uciekł. Tak samo, jak wątpliwości najmłodszego.
Zapraszam do komentowania ;)
Jak ja nie lubię ojca Kooka, ugh ;_;
OdpowiedzUsuńweny <3
Ja też ;c Głupi cham.
UsuńO JA PIEPRZĘ!
OdpowiedzUsuńTen rozdział wycisnął ze mnie resztki. ;;
Najpierw Jimin, który wreszcie dorósł, chce się zająć Ciastkiem, czym niezwykle mnie zauroczył.
Potem Tae, który przeprasza, a potem ryczy. Baj de łej, ryczałam razem z nim, a moja mama na mnie nakrzyczała, że mam zostawić tego laptopa, bo mnie ogłupia. ^^'
Ona nie wie, co takiego przeżywam w środku!
Wczoraj pisałam, że mnie feelsy rozsadzają? Ha! Dzisiaj to przeszły same siebie! W dodatku matka Kooka martwi się o swoje dziecko, ona MYŚLI JAK CZŁOWIEK! Nie wiedziałam, że wprowadzisz do tego opowiadania elementy fantasy. TuT Nie spodziewałam się, naprawdę. Duży plus!
A potem rozmowa Kooka z ojcem Jimina.
Ja chcę takiego tatę!
Znów niszczysz marzenia, widzisz?
Miano sadystki prześladuje Cię od początku opowiadania i nie chce opuścić. Możesz troszkę pomóc losowi i zrobić dla wszystki hepi end! Co Ty na to? Na pewno wszyscy się ucieszą! ♥
Po za tym, że moja kołdra jest w drugim końcu pokoju, koc za kanapą, a poduszki walają się po korytarzu, to myślę, że moje łóżko nadal żyje. Chyba.
Tyle, że moja psychika nie bardzo. Z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie, a oduczyłam się tego ponad rok temu!
Już możesz płacić za psychiatryk i leki, he.
W tym momencie życzę Ci najwięcej weny, ile możesz mieć, dużo wolnego czasu, pysznej herbaty, kawy, czy co tam lubisz pić i siadaj przed komputer, bo następnego rozdziału się chyba nie doczekam. ;;
Tak w ogóle to ile ich jeszcze planujesz?
Bo nie wiem, czy wiesz, ale to opowiadanie ma mieć przynajmniej 100 rozdziałów. Ja i Twoje czytelniczki (nie pytałam ich o zdanie, ale podejrzewam, że też tak myślą) ustanowiłyśmy tę zasadę, ze względu na geniusz Twój, Parka i tej historii.
Kończę chyba, bo mnie ponosi. ;;
Pamiętaj, co tutaj napisałam! Ostatni fragment możesz nawet wydrukować i nad łóżkiem sobie powiesić.
Papa~! ♥
Przemiana Jimina i mnie zaskakuje. Nie planowałam aż tak go zmienić, ale wychodzi to tylko na dobre. Chyba jedyny bohater prawdziwie dynamiczny ;)
UsuńTwoja mama mnie znielubi za doprowadzanie do łez!
Hahaha. Kocham Cię za te zdanie! Ale masz rację - matka kóka i myślenie to czysta magia, coś nierealnego ;D
Zawsze mówiłam, że jestem sadystką c; Nie da się tego ukryć. Wiem, ale to zależy od Hoseoka i V, zobaczymy co wymyślą i czy Hobi po raz kolejny nie spieprzy sprawy ;c
Chciałabym kiedyś zobaczyć Cię jak czytasz, to musi być epicki widok!
Ja biedny student, nie mam jak ;c Bankrut w dodatku!
Herbatka tylko i wyłączenie B)
Jeju, nie wiem. Jakoś nie mogę rozstać się z tą serią, to jak moje dziecko, ciągnę i ciągnę, byleby trzymać je przy sobie.
100? c; Nie zdziwiłoby mnie, gdybym aż do tylu przeciągnęła...
Haha, dziękuję za komentarz <3333333 Jesteś kochana!
Kobieto, jesteś genialna!! Pierwszy raz komentuje, ale czytam Cię od dawna i na każdy rozdział czekam niecierpliwie. Jeju cieszę się, że jest dobrze między Jiminem, a Kookiem. Tylko ten VHope mnie martwi, byle wszystko się ułożyło. Życzę bardzo dużo weny! I czasu, abyś mogła jak najczęściej wstawiać :D <3
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zdecydowałaś się skomentować ^^
UsuńNiedługo zacznę wstawiać regularnie. Koniec pracy, tylko poprawki mi zostały a potem jakoś się wykombinuje czas ;)
Dziękuję bardzo za komentarz <33
Ojciec Jimina jest cudowny xD kocham go normalnie. "Mam wrzeszczec na moje plemniki" mnie rozwalilo xD
OdpowiedzUsuńDuzo ludkow plakalo w tym rozdziale.
Piekna scena ze strachem Tae przed Hopim. Ale Hope jest madry mimo ze zrezygnowany i zalamany to jednak jest madry. Tu kazdy jest madry... Na swoj sposob... Serio podziwiam.
A niezaleznego Jimina ktory oddal serduszko Kookowi to kocham najbardziej na swiecie <3 moje kochanie kochane genialne i boskie.... Chce go. Moge go przygarnac? Plooosze... Kup mi go pod choinke....
Ale Kookie przestaje sie obawiac! Bedziee caacy a juz mi przez mysl przeszlo ze mi JiKooka rozpieprzysz.
Taki se krotki komentarz zostawiam i wracam czytac ksiazke.
weny Rei mordo ty moja <3
Jimin nie mógł mieć normalnych rodziców, Parkowie to szalony naród xDDD
UsuńHobi mądry po szkodzie ;c Teraz się ogarnia i zaczyna myśleć, ale lepiej późno, niż wcale.
Kupię! Tylko nie wiem, czy on tak chętnie się odda, skoro ma Ciastka ;c
No proszę... Mam pole do popisu przy Vhope, muszę nad nimi się teraz popastwić, ale kto wie.... Pomyślę!
Dziękuję ;**
Widzisz, ten rozdział jest jakiś taki przełomowy. Wszyscy się ujawniają, to i ja nie bede siedzieć cicho. Wiem, że nawet tyci komentarz cię uszczęśliwi, więc co mi szkodzi? Nic, właśnie. A jeszcze bede miała dobry uczynek na koncie, supi xd
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania.. Heh, od czego zacząć? (serio, nie wiem xd ). Czytam i jestem z Tobą od pierwszego rozdziału. I już wtedy wiedziałam, że tak prędko się mnie nie pozbędziesz. To opowiadanie, dzieło, sens mojego istnienia jest genialne. Po prostu. (Zacięłam się, chwila). Te postacie, ich charaktery... Boże, nie wiem. Wszystko jest tak wręcz idealne, że nie potrafię tego opisać. Masakra jakaś xd Dobra, koniec... Tak, koniec.
Życzę Ci więcej wolnego czas, (wiem jak to jest pracować we wakacje, oj wiem) życzę ci ciągłego napływu weny i.. I zadowolenia z czytelników <3 xd
A teraz uciekam, bo ten komentarz zajumał mi 10% baterii, także ten.
Ojej <3 To kochane! Cieszę się, że się ujawniłaś, bo to zawsze dodatkowa motywacja do pisania ;)
UsuńBardzo mi miło, że Ci się podoba, chociaż do 'dzieła' temu daleko. Niemniej jednak aż mi się serce cieszy, gdy czytam takie słodkie komentarze <3
Z czytelników jestem bardzo zadowolona <3 Jesteście najlepsi i kocham Was tak mocno mocno ;.; Tak bardzo, jak Jimin Ciasteczko <3
Dziękuję za komentarz <333
Płacze, mam dość. Hm czego mam dość?
OdpowiedzUsuńMam dość moich idiotycznie przerażających reakcji na to opowiadanie.
Ciekawe jakie? Pewnie wszystko normalne
Ha, nie. Płacz płaczem, bo sie przyzwyczaiłam, że czytając Twoje prace pomalowana być nie moge, a na pewno nigdzie nie moge jechać *i znów popełniłam ten błąd* bo to co ze mną sie dzieje to aż żal.
Zaczynając od tego, że tak potwornie mnie w środku ściska. Czuję się jakbym miała zerwać z chłopakiem, zdać ważny egzamin, powiedzieć mamie, że złamałam jej kwiatka czy cokolwiek. Po prostu jest we mnie masa emocji, ze skrajnej rozpaczy przechodzę do istnego szczęścia, co nawet jak na kobietę, nie jest aż tak normalne.
Dlaczego ja to tak przeżywam? Dlaczego ojciec Kooka to chuj jakich mało, a Jimin pieprzony geniusz? I dlaczego Tae i Hobi tak bardzo cierpią?
Jest mi źle, dawno się tak nie emocjonowałam. I znów poranek to coś pięknego, słodkie poprawianie humorku Ciastkowi by Jimin. Ale Taehyung i Hobi...............dużo kropek......................i więcej. Już miałam nadzieję, boże. Już to szczęście czułam ale on go odepchnął, no niee. I potem ojciec Kooka, nie ma słów na określenie jego zjebania. Po prostu nie zostaje nic jak tylko wykastrować go tępym, plastikowym nożykiem. Park Jimin, masz zadanie;;;;ktokolwiek, może to zrobić nawet Jessica, bardziej się nadaje.
Ale ojciec Zimina zajebisty jak on sam. Lubi ciasteczka? Co ci Parkowie tak na nie lecą? XD
Spam miłością♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡(nie robiłam Ci go nigdy, mój błąd!)
Czekam, wiem, że zrobisz coś po prostu jiminowego.
Jesteś najwspanialsza, przytłacza mnie Twój talent.
Musisz wiedzieć, że przez Twoje ff nie da się w nocy spać (nie zaprzeczajcie!) Cały czas wchodzę i mam nadzieję, że jest coś nowego. Powodujesz na mojej mordce tak wielki uśmiech jak mleko bananowe(moje życie)
Ech
*
*
Ja nie wiem już jak mam połechtać Twoje ego bardziej niż do tej pory, bo kurde brak mi słów. A bardzo chcę żeby było Ci miło i żebyś poczuła się doceniona. Wszystko robisz idealnie, aż się boję co się stanie, gdy zrezygnujesz z pisania;;;; Proszę, nie rób tego. Uwielbiam Cię, jesteś wspaniała.
Szczerze Ci za wszystko dziękuję; za każde opowiadanie, poświęcone godziny na blogu, kontakt z czytelnikami. Nigdy się nie poddawaj, jesteś Jiminem, zawsze dasz radę.
Czasu Słońce, niech coś *czy ktoś* uszczęśliwi Cię tak mocno, jak Ty mnie♥
~yula
Makijaż to zło, psuje radość z czytania ;c
UsuńAż tak źle? Jeju, ff gorsze niż zespół napięcia przedmiesiączkowego! Nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić, bo to w sumie niefajne, że nie jest Ci wesoło, ale w sumie spoko, bo no. Lubię, jak przeżywacie treść opowiadania.
Bo to życie! Nie zawsze jest fajnie, chłopcy się o tym przekonają jak nikt inny. Mają pieniądze, ale ona szczęścia jednak nie dają, nawet w wielkich ilościach.
Jess bardzo chętnie, nienawidzi go tak samo, jak i Ty. Auć!
Haha! Rób taki częściej, to słooooodkie!
Jesu, jestes taka kochana i tak mi zawsze słodzisz, że aż nie wierzę w swoje szczęście, że mam taką kochaną czytelniczkę! Rozpływam się. Tak bardzo. Zostanie ze mnie taki placek tylko...
Już bardziej się nie da, jest prawie tak wielkie, jak zajebistość Jimina xD
Nie zrezygnuję, dopóki będę mieć wenę i dla kogo pisać ;D Spokojnie!
Dziękuję i nie ma za co, to mój obowiązek!
Awwwwwwww <33333333333
Jak można tak świetnie pisać!?!?
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu nierealne!
Popłakałam się prawie przez V i Hoseoka.
Mój mały Alienek ma traume :'(
No i jestem też smutna przez Kooka i Jimina, ale jestem pewna, że ChimChim coś wymyśli C:
Weny!!!
Realne, wiele mi brakuje do dobrego pisania, ale się staram ^^
UsuńCiężko nie mieć traumy, to jednak niewinne dziecko i takie straszne coś ;c
To Chim, musi <3
Dziękuję ;**
Smutno mi, Reiczel. To bardzo smutny rozdział. Chyba nawet smutniejszy od tego, gdy Hoseok spotkał Taehyunga w jego pracy. Taki najsmutniejszy. Nie chciałabym, żebyś skończyła związek Jikooka i Vhope'a. To moje ulubione ff i jak nie zakończy się happy endem to będzie mi smutno. A do smutku wystarczy mi jedynie "Hug Me".
OdpowiedzUsuńWeny!
Tamten był bardziej tragiczny chyba ;c
UsuńLubię smutne rzeczy pisać, no ale nie chcę też, byście byli niezadowoleni buuu ;c
Miło mi, że to Twoje ulubione, to takie kochane!
Dziękuję bardzo <33
Omo rozdzialik <333
OdpowiedzUsuńJimin dorósł? To jest jakiś oksymoron czy coś xD Znaczy dorosły Jimin, ale nie czepiajmy się szczegółów. To takie słodkie i kochane <3 Serduszko mi się rozpływa, uwielbiam ich w takim wydaniu *_* So cute :3
Tae zawalcz biedaku! Podziwiam go, że pomimo tego wszystkiego ma siłę, ochotę by cokolwiek zrobić. No ja nie wiem czy bym tak postąpiła na jego miejscu, ale miłość ponoć potrafi każdą przeszkodę pokonać. Cóż ja nie wróże im za dobrze, ale to ja, wszędzie widzę spiski i takie tam... W każdym bądź razie, pomimo tego trzymam za nich kciuki! I ta scena ze strachem Tae... cudnie ci wyszła, moje biedne maleństwo ;__;
Mamuśka Jeon ma u mnie mega plusa! W końcu otrzeźwiała i ogarnęła się, co do opiekowania synkiem! Brawa i oklaski dla tej pani... Ale za to ojca Ciastka to bym wybebeszyła łyżeczką... nie znoszę typa, obciąć mu zwisający dzwon, jak go tam ma... Bo się zachowuje jak przestraszony babsztyl, nie obrażając.... xDDD
Hhahahahha Pan Park mój miszcz <3 Jest genialny po prostu xD W ogóle cała rodzina Park taka jest, no ale nazwisko zobowiązuje, a Jimin z niczego zajebisty by się nie zrobił, no nie? xD
Weny ;*
Trochę tak, ale serio dojrzał troszkę i się bardzo zmienił. Charakter ma ten sam, ale podejście do życia całkiem inne. Kiedyś tylko seks i zabawa, teraz nawet staje się odpowiedzialny ;)
UsuńTae to taka myszka słaba ;c Aż mi go szkoda, że się nad nim pastwię, ale trzeba ;c Chyba mam dziwny stosunek do UB, serio...
Lepiej późno, niż wcale. Szybko odkryła, że jest matką. Też bym go zabiła... Może mafię naślę? xD
Tak. Krew to siła! <3
Dziękuję bardzo ;**
Czemu komentarz mi się usunął? ;-;
OdpowiedzUsuńA więc jeszcze raz
krótko zwięźle i na temat:
Boskie boskie boskie *-*
Jimin ... sgzhzhsashish ojciec Jimina ... hzyzgxhdhsus poprostu kochani
a v i hope? Ma być happy end nic więcej nie mam do dodania xx
życzę weny w dalszym tworzeniu :* ♡♡♡♡
Blogger ostatnio jest wredny ;c
UsuńJimin i tatuś to jedna krew, ta sama genialność ;D
Jaka zdecydowana! Haha ;D
Dziękuję ;**
Kocham Cię ♥♥♥
OdpowiedzUsuńAwwwwwww <33333
Usuń