- Cholera - warknął, czując ten niesamowity ucisk, te cudowne uczucie bycia w nim. Niemal zakręciło mu się w głowie, gdy szczupłe uda chłopaka zacisnęły się na jego biodrach, a paznokcie wbiły w jego łopatki pokazując, jak mocno go pragnie. Całe ciało chłopaka było podatne na najmniejszy gest z jego strony, rozgrzane do granic możliwości. Sunął dłońmi po jego bokach, badając palcami każdy skrawek, jakby miał go pod sobą pierwszy raz. Nie spodziewał się, że aż tak tęsknił za blondynem, dopiero teraz dostrzegł, jak cudownie mu z nim było, ile radości mu dawał. Jego wykrzywiona w ekstazie twarz, rozchylone wargi... Wszystko to było tak cholernie zmysłowe. Pragnął go coraz bardziej, coraz mocniej, dlatego wysunął się z niego prawie cały, zaraz wykonując zdecydowane pchnięcie. Starszy poderwał się, raniąc go bardziej swoimi paznokciami, jednak tylko mocniej go to nakręcało. Potrzebował tych śladów, potrzebował znowu zasmakować swojego najpiękniejszego malucha. Nie obchodziło go to, że nie powinien, że nie byli razem, że do cholery, mógł mu zrobić krzywdę, bo ten był poobijany. Nie potrafiłby się od niego odsunąć, chciał kochać się z nim godzinami, być w nim już wiecznie.
- Ach! - Taehyung poderwał się, gdy Jungkook trafił w jego czuły punkt. Brunet uśmiechnął się i wpił namiętnie w usta chłopaka. Zaraz uderzając w to samo miejsce, tym razem mocniej i brutalniej. Stęsknił się nawet za jego jękami, kropelkami potu spływającymi po skroniach. Szlag. Jak on wytrzymał bez tego tyle dni?
Wyszukał jego dłoni swoją i sprawnie splótł palce razem, przyciskając je zaraz do materaca tuż obok głowy mniejszego. Przejechał językiem po jego pełnej wardze, dociskając go swoim ciałem, przez co z każdym ruchem pocierał członka Tae, dając mu tym samym więcej przyjemności.
Z każdym kolejnym pchnięciem jego ruchy stawały się coraz bardziej chaotyczne, ale był pewien, że Kimowi jest dobrze. Jęczał słodko, co jakiś czas krzycząc jego imię i nawet pocałunki nie mogły tego zagłuszyć. Tak cholernie podnosiło to Jeonowi samoocenę. Świadomość, że ktoś tak piękny i pociągający pragnął tylko go, było uczuciem nie do opisania, podobnie zresztą jak samo to, że w nim był. Z każdym ruchem odlatywał jeszcze dalej, pożądał go mocniej. Posuwał go jak zwierze, jakby od tego zależało jego życie. Nie dawał swojemu członkowi nawet chwili wytchnienia, zapalczywie celując w najsłodsze miejsce Tae, które chciał wypieścić tak, jak jeszcze nigdy. Oboje potrzebowali swojej bliskości, swoich ciał.
- Kookieeee! - Tae pisnął niemal płaczliwie, dochodząc pomiędzy ich ciała, co dodatkowo wytrąciło Jungkooka z równowagi, bo napierające zewsząd mięśnie sprawiły, że po kolejnych dwóch pchnięciach sam wylał się we wnętrze blondyna. Jego ciało przeszedł dreszcz, poczuł spełnienie nie tylko fizycznie. W środku coś znowu zapłonęło.
- Cholera, Taeś... - westchnął i wysunął się z niego, puszczając przy tym jego dłoń, jednak tylko po to, by opaść obok obejmując go mocno w pasie. Przyciągnął drobne ciało do siebie i z zadowoleniem wpił się w rozchylone, próbujące złapać trochę powietrza usta. Starszy nie protestował. Posłusznie pozwolił mu na pieszczotę, wtulając się w niego mocno, jakby miał go już nigdy nie puszczać. Ich spragnione języki pocierały o siebie raz po raz, wargi pieściły nawzajem. Tak powinno być cały czas.
- Kookie... - blondyn oderwał się niepewnie od jego ust i skupił na nim wzrok. Jego wielkie oczy z jednej strony wyglądały na szczęśliwe, z drugiej tliło się w nich coś dziwnego.
- Tak, maluszku? - zamruczał, głaszcząc czule jego plecy, przez co starszy raz po raz wyginął się w łuk, pragnąc doświadczyć jego dotyku w jak największym stopniu.
- Było dobrze?
- Jej, co to za głupie pytanie, Tae? - Jungkook przewrócił oczami, zaraz jednak na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ucałował delikatnie czoło chłopaka i zamknął go w szczelnym uścisku. - Zawsze jest mi z tobą dobrze. Nikt nie wygląda tak pięknie podczas seksu, nikt nie ma tak cudownego głosu. Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś najlepszy.
- Och... Wiem, ale... No - blondyn spuścił wzrok, a jego policzki natychmiast się zaróżowiły, co Jeon skwitował cichym śmiechem. Nie chciał jednak chłopaka stresować, toteż szybko ucałował oba, uważając na nos, który nadal był przecież w kiepskim stanie i lepiej było go nie naruszać. To było dla bruneta niezrozumiałe, bowiem nawet z wielkim opatrunkiem, Tae nadal wyglądał jak słodka księżniczka.
- Możesz wątpić we wszystko, ale niech nikt nie da ci wmówić, że nie jesteś najcudowniejszym kochankiem na świecie. Jestem pewien, że każdy marzy o twoich udach, ustach, pośladkach.
- Tak? Jestem dla ciebie najlepszy? - Kim uśmiechnął się delikatnie, zerkając na niego zza długich rzęs. Wyglądał tak pociesznie i niewinnie, że młodszy najchętniej by go pożarł.
- Lepszego nie spotkałem. Piękniejszego chyba nigdy nie będzie, więc tak. Jesteś słodki, Tae. Najsłodszy, uroczy, kochany. Nie musisz nic udawać, naprawdę.
- Um... Czyli... Lubisz mnie trochę, Jungkookie? Nie mówię, że bardzo, ale tak... odrobinkę? - mniejszy wsunął rękę pomiędzy ich ciała i pokazał maleńki kawałek między dwoma palcami. Na to Jeon się skrzywił i wepchnął pomiędzy nie swojego, którym je rozchylił, powiększając odstęp o kilka centymetrów.
- Trochę więcej, księżniczko.
- To bardzo dużo, wiesz? - Tae odsunął swoją dłoń i położył ją na policzku młodszego, który zaczął głaskać. - Dziękuję, że znowu dałeś mi trochę siebie i przepraszam, że nie mogę dać ci spokoju.
- Nie dziękuj, ja powinienem. Potraktowałem cię źle, a ty mimo to nadal mnie chcesz. Nie zasługuję na ciebie. Jesteś śliczny, zdolny, bo w końcu masz odpowiedzialne stanowisko, w dodatku jesteś kochany i starasz się dla mnie tak, jak nikt nigdy. Przy tobie jestem tylko zwykłym chłoptasiem, których pełno na świecie. Nie mam pieniędzy, władzy, w dodatku mam zęby jak królik. Między nami jest przepaść, Tae.
- Kocham twojego króliczka! Jesteś najprzystojniejszy na świecie, nie mów więc tak o sobie. Nawet nie wiesz jak długo podglądałem cię tego dnia, gdy pierwszy raz byłeś w Dolce. Olałem ważne zebranie, by pójść z tobą do kawiarni, bo nie mogłem stracić cię z oczu - starszy nadął zabawnie policzki, a Jungkook roześmiał się, chociaż był tym faktem nieco zaskoczony.
- Tak?
- Mhm. Tak naprawdę to wszystko było wymyślone na poczekaniu. Nagle dostałem olśnienia, że chcę się z tobą umówić, ale nie wierzyłem, że się zgodzisz, a pomysł był w sumie całkiem dobry i nawet wypalił.
- Moje maleństwo... - brunet przysunął wargi do tych mniejszego i ucałował je czule, zaraz pocierając o nie ponownie. Starszy tylko poruszył się zadowolony, mocniej wtulając w jego tors, a usta z przeogromnym pragnieniem zaczęły oddawać pieszczotę, na co Jungkook cicho zamruczał. Potrzebował jego słodkich pocałunków, tak cholernie mocno mu ich brakowało. Nie miał pojęcia kiedy i jak to się stało, ale w tej chwili miał ochotę powiedzieć Tae, że już nigdy go nie opuści, bo za szybko bijące serce było dość jednoznaczne.
Błogą ciszę, zakłócaną tylko i wyłącznie mlaskaniem ich języków, przerwał nagle dźwięk telefonu starszego. Niechętnie się od siebie oderwali, a blondyn odebrał, przykładając komórkę do ucha.
- Hmm? O, cześć hyung! Co? Już jesteś? Tak, tak! Weź mi... o. Gorącą czekoladę, dobrze? Tak, hyung. Do zobaczenia!
- Co jest? - Jungkook zmarszczył brwi, przyglądając się zdezorientowanemu blondynowi, który spojrzał na młodszego i uśmiechnął się głupkowato.
- Jin tu jest. Zaraz będzie na górze.
Jeon jak poparzony wyskoczył z łóżka i zaczął zbierać z ziemi ich ubrania. Założył bokserki, starając wsunąć spodnie na pośladki, które jak na złość nie chciały współpracować i o mało nie upadł na tyłek. Całkiem wyleciało mu z głowy, że nie są u siebie i że Jin miał tutaj przyjść dopełnić formalności. Szlag by to!
- Jeju, jestem cały upaćkany - jęknął Taehyung, starając się zmyć ich nasienie chusteczką, jednak po chwili była ona cała mokra. Jungkook podbiegł do swojej teczki i wyciągnął z niej nową paczkę, po czym zaczął wycierać brzuch chłopaka, następnie zaś zajął się udami, a starszy w tym czasie starał się ogarnąć.
- Kurwa mać! - warknął, pomagając mniejszemu założyć szpitalną piżamę, która na szczęście była na tyle luźna, że nie sprawiała problemów. Gorzej z jego ubraniami. Pośpiesznie zapinał strasznie pogniecioną koszulę, starając się jakoś wyprostować ją palcami, jednak na nic się to nie zdało. Sięgnął po marynarkę i zarzucił ją na siebie, w tym samym momencie zaś usłyszeli pukanie do drzwi. Starszy wskoczył pod kołdrę, chowając się pod nią aż po szyję, Jungkook zaś pozbierał z ziemi chusteczki i wsunął je do kieszeni, nie było przecież czasu na szukanie kosza.
- Proszę!
Drzwi niemal natychmiast się otworzyły i pojawił się w nich Seokjin z kubkiem oraz torebką z jakimś jedzeniem, chociaż Jungkook nie dałby sobie za to obciąć ręki. Od razu się skłonił, starając zapanować nad nierównym oddechem, spowodowanym ich wcześniejszymi zabawami, a potem jeszcze ekspresowym ubieraniem się. Los go chyba nie kochał.
- Dobry wieczór - mruknął cicho i wyprostował się, zagryzając nerwowo dolną wargę. Widział, że mężczyzna był zaskoczony, bo kilkakrotnie wodził pomiędzy nimi spojrzeniem, dopiero po chwili rozumiejąc co się dzieje.
- Och, witaj Jungkook. Nie spodziewałem się, że ktoś tutaj będzie.
- Jungkook mnie przywiózł do szpitala, hyung - Tae uśmiechnął się szeroko, chowając nos za kołdrą. Seokjin uśmiechnął się niepewnie i podszedł do brata, podając mu kubek z napojem, który ten z zadowoleniem odebrał.
- Dziękuję, że się nim zająłeś.
- Och, nie ma za co, to żaden problem.
Starszy skinął głową i przysiadł na jednym z foteli. Jungkook chciał wyjść i zostawić ich samych, jednak błagalne spojrzenie Tae skutecznie odwiodło go od tego pomysłu. Podszedł więc do okna i zaczął przyglądać się widokom, podczas gdy bracia rozmawiali o japońskich projektach. Nawet jakby chciał się na tym skupić, to i tak spełzłoby to na niczym, bo był nieco roztrzęsiony. Dopiero teraz zaczęło dochodzić do niego to, że chociaż co chwilę powtarzał, że nie kocha Tae, to ostatecznie wystarczył delikatny pocałunek, a on nie mógł zapanować nad swoimi żądzami. Rzucił się na niego jak wygłodniałe zwierzę, którego tylko ciało blondyna mogło zaspokoić. I chyba tak rzeczywiście było.
Nie czuł już do niego niechęci i nie był pewien, czy ta wcześniejsza nie była wymuszona lub wmawiana, by nie zniszczyć tego idealnego obrazka, który wytworzył sobie w głowie. Znowu też czuł się tak, jakby go wykorzystał. Nie powinien się do niego dobierać, skoro w głowie ma śmietnik, kolejny raz bowiem nie mógł zachować się jak skończony dupek. Tae zbyt dużo dla niego poświęcił, za wiele się napłakał, by miał znowu poczuć się zawiedziony.
Zerknął przez ramię na żegnającego się z blondynem Jina, z którym po chwili również się pożegnał. Mężczyzna zniknął, a on został ze starszym sam na sam.
- Możesz już wyrzucić to do śmieci, Jungkookie.
Brunet zamrugał kilka razy, dopiero po kilku sekundach orientując się, że w kieszeni miał brudne chusteczki. Szybko wyciągnął je z kieszeni i podszedł do kosza, wzdychając. Chyba coś z jego mózgiem było nie tak.
- To pewnie przez zmęczenie... Ostatnio w firmie dużo się dzieje.
- Wiem, sam mam masę roboty. Tyle dobrego, że Choa pomoże mi z papierami, bo sam bym się nigdy nie wyrobił. Wolałbym kogoś innego, bo jej nie lubię, ale Jin chyba chce byśmy się zaczęli dogadywać, skoro na nią leci.
- Dlaczego ci przeszkadza? - Jungkook podszedł do mniejszego i usiadł na łóżku, na co ten zareagował niemal natychmiast, bo szybko wgramolił się na jego kolana, wtulając się w umięśniony tors.
- Jestem chyba zazdrosny. Hyung ją lubi i powoli przestaję być dla niego najważniejszy, a od dziecka byłem jego ukochanym braciszkiem, którym się ciągle zajmował.
- Twoi bracia są już dorośli, Tae. Ty też już jesteś. To ten czas, gdzie każdy powoli układa sobie życie. Wiem, że może być ci źle z tym, że nie jesteś na pierwszym miejscu, ale to nie oznacza, że przestajesz się liczyć - westchnął, wsuwając dłoń w jego włosy, którymi zaczął się leniwie bawić.
- Jak założą rodziny, to już u nikogo nie będę najistotniejszy. Wszędzie będę któryś w kolejce, chociaż teraz to już i tak po fakcie. W Japonii będę sam.
- Czemu się się na to zgodziłeś? - młodszy nie zauważył, kiedy jego palce spoczęły na plecach chłopaka. Nim się obejrzał ten był już w jego objęciach, a usta mimowolnie błądziły w okolicach jego ucha. Coś w środku mówiło mu by się odsunął, jednak nie miałby na tyle siły, by oderwać się od tego drobnego ciała.
- Ktoś z naszej trójki miał jechać. Tata chciał wysłać Seokjina, ale on ma tu dziewczynę, znajomych i jest szczęśliwy. Namjoon jest zastępcą taty, więc kiepsko by odszedł, więc się zgłosiłem. Nic mnie tu przecież nie trzyma, a chociaż raz w życiu na coś się przydam.
- Nie mów tak. Nie jesteś kimś niepotrzebnym.
- Wiesz co, Jungkookie? - starszy poruszył się na jego udach, a drobne dłonie zaraz znalazły się na policzkach bruneta, który nierozumnie pokręcił głową. - Naprawdę cię kocham i czuję, że jesteś miłością mojego życia. Spisujesz się w pracy, cudownie całujesz, w łóżku doprowadzasz mnie do szaleństwa. Ale... - Jeon zmarszczył brwi, zaciskając palce na bokach Tae, który westchnął i ścisnął mocno jego policzki. - Ale czasami mówisz takie głupoty, że wątpię w twoją chwilową poczytalność.
- Co? - młodszy zamrugał, odsuwając się nieco.
- Mówisz jaki to cudowny nie jestem, że zasługuję na kogoś super, że nie znasz nikogo piękniejszego, a przecież to właśnie ty mnie zostawiłeś, bo nie byłem wystarczająco dobry. Nazywasz mnie swoim, a mimo to mnie nie chcesz. Sam sobie zaprzeczasz. Ja naprawdę staram się to zrozumieć, ale nie potrafię.
Jungkook zacisnął nerwowo wargi, spuszczając wzrok. I co miał teraz odpowiedzieć? Nie dość, że Tae zawstydził go swoim słodkim wyznaniem, to jeszcze nie omieszkał skrytykować jego zachowania, co do którego miał rację. Sam nie wiedział, czy przypadkiem nie był idiotą, bo zniszczył naprawdę uroczy i przyjemny związek, czy tak powinno być. Teraz przecież wyszło na to, że tylko on ponosi winę, bo Kim postępował tylko tak, by go przy sobie zatrzymać.
- Wiesz Tae... - zaczął, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Zabrał dłonie z jego boków i zaczął się nimi bawić, wykręcając dziwnie palce, by chociaż częściowo rozładować stres, który opanował jego ciało. - Ja chyba sam siebie nie rozumiem. Z jednej strony to wszystko mnie przerasta, z drugiej zaś tak cholernie ciężko mi bez ciebie funkcjonować. Ja... - wysunął nogi spod ciała Tae i szybko wstał, łapiąc za swoją teczkę. - Ja chyba po części cię pragnę, a po części chcę uciec jak najdalej. A teraz wybacz, muszę wracać do domu.
Skierował się w stronę drzwi, starając złapać oddech. Obraz powoli mu się zamazywał, chciał więc opuścić pomieszczenie jak najszybciej.
- Do jutra, Tae.
I wyszedł, a po jego policzkach zaczęły spływać pierwsze łzy.
Komentarze mile widziane!
I co mówiłam? Dlaczego chce uciec ? Tyle pytań. Błagam pisz tego więcej bo przeczytałam wszystko kilka razy i jestem ciekawa co będzie dalej; )
OdpowiedzUsuńPostaram się pisać częściej, ale teraz egzaminy i obrona ;___;
UsuńEwh, Jungkookie~ :< Biedne, zdezorientowane dziecko <3 Na szczęście Tae raczej nie przestanie na niego czekać... Ale Kookie mógłby się już zdecydować, bo tylko krzywdzi swojego maluszka, a jeśli Taehyung wyjedzie to tylko wszystko się skomplikuje. Czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWeny <3
Najwyższy czas, by w końcu zdecydował. Czas się kończy ;c
UsuńTen blog został nominowany do "Liebster Blog Award" :)
OdpowiedzUsuńPytania u mnie ---> http://kawaigummy.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam ^^
<3
UsuńJeju, śledzę to opowiadanie (Jaki ze mnie stalker xD) i chyba pierwszy raz podczas czytania pragnę wznieść protest ku niebiosom XD Kookie nie może uciec od Taehyunga, a Tae nie może wyjechać... NIEEE XD
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do napisania o sobie faktów
http://magic-hell-and-me.blogspot.com/2016/08/60-facts-about-our-team.html
Pozdrawiam ^^
Yoongi porwie Tae i weźmie za męża <3
UsuńDziękuję!