poniedziałek, 31 października 2016

3. Potrafię widzieć tylko Ciebie

         - Park, chodź tutaj na chwilę.
Jungkook zacisnął wargi, opierając się o framugę drzwi, podczas gdy jego oczy lustrowały leżącego na łóżku Taehyunga. Szatyn niemrawo zerknął na niego, uśmiechając się pijacko, co jeszcze bardziej raniło jego serce. Nie chciał go zdradzać i spać z Parkiem, ale musiał coś poświęcić, a nie mógł być to jego ukochany. Nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby starszy płakał, bo ktoś go wykorzystał. Nie potrafiłby też zapanować nad zazdrością, bo ten głupek był dla niego wszystkim i oddanie go komukolwiek nie wchodziło w grę.
- Już idę - Jimin wyszczerzył się i szepnął coś Tae, na co Jeonowi niemal zaczęła pulsować żyłka na skroni, ale postanowił nie robić scen. Im mniej interakcji, tym lepiej. Chciał to załatwić szybko i możliwie jak najsprawniej.
Westchnął ciężko, gdy ten znalazł się przy nim, po czym zamknął drzwi i ruszył za kurduplem, prowadzącym go do sypialni. Gdy dotarli, przekręcił zamek nie chcąc, by ktokolwiek przyłapał go na takim upokorzeniu.
- Widzę, że podjąłeś tę lepszą decyzję, Kookie - zamruczał starszy, od razu zarzucając mu ręce na szyję, na co Kook przewrócił oczami. Nie podobał mu się on ani trochę, nie czuł jakiegokolwiek podniecenia, gdy patrzył na jego fałszywą, płaską mordę, jednak musiał coś wykombinować, by mu w końcu stanął. Przeleci go i tyle go widzieli.
- Bądź cicho. Nie umawiam się z tobą, a pieprzę, więc załatwmy to szybko.
Jimin uśmiechnął się głupkowato, przesuwając dłoń niżej. Sprawnie rozpiął jego spodnie, zsuwając je zaraz razem z bielizną, podczas gdy Jungkook, nie bawiąc się w zbędne czułości, zerwał z niego koszulę i popchnął na wielkie łóżko, energicznie zdzierając również dolne odzienie, na co ten zamruczał zadowolony, zaraz obejmując go udami, tym samym przyciągając do siebie.
- Ma być miło, koteczku. Może i masz boskie ciało, ale od samego patrzenia mi nie stanie - odparł, łapiąc go za policzki, tym samym zmuszając do pocałunku.
Jungkook skrzywił się, czując jego smakujące soju wargi, jednak nie odsunął się, rozchylając je zaraz swoim językiem, który przedarł się do środka, atakując ten mniejszego. Park zadowolony odwzajemnił pocałunek, ocierając się o niego mocno i zmysłowo, chociaż na Jeona podziałał tylko nacisk na krocze, a nie wijące się ciało. Wręcz przymknął powieki, starając się wyobrazić sobie, że to wcale nie Jimin, a Taehyung, co było trudne. Ich ciała się różniły. Kim nie był tak umięśniony, jego skóra była delikatna i wrażliwsza, usta słodsze i mniej śmiałe, a uda dłuższe, niepewniej zaciskające się na nim. Park był zbyt pewny siebie, swojego ciała, swoich gestów, wszystkiego.
Całował go coraz namiętniej, starając się nie myśleć o tym, że to jego największy wróg. Napierał swoim coraz twardszym członkiem na krocze kochanka, podczas gdy jego dłoń zacisnęła się na jego nadgarstkach, które wylądowały na poduszkach. Jimin miał zadatki na dominanta, a on nie mógł pozwolić, by ta parszywa gnida dorwała się do jego pośladków. Palce drugiej więc szybko przesunęły się na tyłek starszego, który zaczął ugniatać, co ostatecznie było chyba najprzyjemniejszą częścią całej tej gry. Obie połówki były jędrne, duże, ładne i tylko myśl o nich w jakiś sposób pozwalała mu to wszystko kontynuować.
- Kookie… - sapnął starszy, gdy wbił w nie paznokcie, jednocześnie przywierając penisem do jego krocza. Ich ruchy były coraz mniej kontrolowane, bo i członek Jungkooka był już twardy, i nadszedł czas na najważniejszą część. - Masz... Nie musisz rozciągać...
Jimin skinął głową w kierunku szafki, na której znajdował się lubrykant i gumki. Jeon złapał za nie, sprawnie nakładając lateks na penisa, którego zwilżył szybko pomarańczowym żelem. Cóż. Chociaż wybrał dobry zapach.
- Z iloma już się dzisiaj puszczałeś, że nie potrzeba ci rozciągania, hm? - mruknął, unosząc jego uda, które oparł o swoje biodra. Następnie zaś z cichym westchnieniem wsunął się do gorącego wnętrza, które wyjątkowo nie było obrzydliwe, bo przyjemnie zaciskające się ścianki sprawiły, że chwilowo zapomniał o swojej złości i nienawiści.
Przymknął powieki, zatapiając się cały, podczas gdy z ust Jimina zaczęły wydobywać się ciche sapnięcia, rosnące na sile, gdy wykonał pierwszy, potem drugi i kolejny ruch.
- Szlag… - mruknął sam do siebie, wbijając palce w uda mniejszego. Wtem ten złapał go za szyję i przyciągnął do pocałunku, przed którym nie mógł się obronić. Odwzajemnił to i chociaż brakowało między nimi uczucia, to w jakiś sposób było to satysfakcjonujące. Nie raz przecież lądował z kimś w łóżku, by odreagować cały stres związany z odrzuceniem ze strony Tae. Skoro miał przed sobą chętną dziwkę, to korzystał. Czas na wyrzuty jeszcze nadejdzie.
- Matko, tak… Jesteś cudowny - jęknął Park, wbijając palce w jego ramiona, jednocześnie unosząc biodra, by umożliwić Jungkookowi lepszą penetrację i dojście do jego czułego punktu, do którego młodszy dopadł się niemal od razu, wymierzając tam mocne, zdecydowane ruchy.
Kolejne minuty Jungkook przeżył nieco oderwany od rzeczywistości. Posuwał Jimina długo, odrobinę brutalnie, nawet nie skupiając się na jego przyjemności. Pieprzył go jak każdą swoją poprzednią jednorazówkę, rozkoszując się przyjemnymi w dotyku połówkami, zgrabnymi, chociaż zdecydowanie zbyt masywnymi udami, wysokimi jękami i paznokciami, które znaczyły jego plecy. Wiedział, że jest w tym dobry, że dawał Parkowi ogrom przyjemności, chociaż zazwyczaj życzył mu jak najgorzej. Teraz jednak chciał zatapiać się bardziej, głębiej, mocniej. Dojść w nim i ulżyć swojemu penisowi, który dawno nie smakował już czegoś równie przyjemnego.
Doszedł na długo po starszym, który zafascynowany wpatrywał się w niego, nie szczędząc mu komplementów. To był zdecydowanie najdziwniejszy stosunek w jego życiu.






***




        - Boli mnie głowa…- Taehyung przewrócił się na drugi bok, lekko uchylając zmęczone powieki. Brunet tylko westchnął i podał mu szklankę z wodą oraz tabletkę, pomagając mu przy tym się unieść, by przypadkiem się nie udławił. Po mniejszym można było się bowiem wszystkiego spodziewać.
- Moje biedactwo. - Pogładził go czule po włosach i gdy ten zażył pastylkę, wciągnął go na kolana, i ukrył w swoich ramionach, okrywając szczelnie kołdrą. Szatyn posłusznie przylgnął do umięśnionego torsu Jeona, oddychając ciężko, na co ten tylko uśmiechnął się pod nosem, jednak nie była to oznaka szczęścia.
         Gdy w końcu się ubrał i opuścił Parka, poszedł po Kima do sypialni, gdzie ten smacznie spał, wtulony w poduszkę. Wyglądał tak uroczo i niewinnie, że od razu dopadły go do wyrzuty sumienia, że pieprzył się z Parkiem, podczas gdy jego maleństwo leżało tutaj samo. Mógł przecież zrobić sobie krzywdę, uderzyć się, zwymiotować, cokolwiek. Powinien być przy nim, zabrać go do domu, zaopiekować się odpowiednio. Najgorsze było jednak to, że będąc całkowicie szczerym, to sam seks z Jiminem nie był najgorszy i chwilami nawet mu się podobał. Owszem, nienawidził tego pajaca, po całej tej akcji darzył go wręcz jeszcze większą pogardą, jednak nic nie mógł poradzić na to, że miał fajny tyłek i dobrze jęczał.
         Nie był pewien mimo wszystko, czy ta decyzja była dobra. Zawsze mógł uderzyć Parka i zabrać Tae siłą. Jednak był tchórzem i wiedział, że gdyby szatyn go po tym wszystkim znienawidził, to oszalałby z tęsknoty. Kochał go, zbyt mocno zależało mu na jakimkolwiek kontakcie, by to wszystko zaprzepaścić. Z drugiej strony zdradził go podwójnie. Przespał się z kimś, kogo nie kocha, a na kim zależało jego maleństwu. Tylko jednej rzeczy nie żałował - nie oddania Tae temu bucowi. Wszystko mogło się posypać, ale Taeś musiał być bezpieczny i szczęśliwy, przynajmniej w jego mniemaniu.
Pochylił się nieco nad starszym i ucałował jego delikatnie spocone czoło, nie przejmując się słonym posmakiem. Uwielbiał każdy skrawek jego ciała. Byli ze sobą na tyle blisko, że nic nie było w stanie go obrzydzić. Tae mógł być brudny, wymiotować, a on nadal uważałby go za najpiękniejsze słoneczko. Wręcz jeszcze większe było jego poczucie odpowiedzialności za tą kruchą istotkę.
- Jak dobrze, że cię mam. Chyba bym bez ciebie umarł, Jungkookie… - mruknął Taehyung, głaszcząc delikatnie boki młodszego, który zagryzł dolną wargę na tę pieszczotę.
- Ja bez ciebie też, jestem tego pewien. Jesteś moim małym słoneczkiem.
- Już nie takim małym. Traktujesz mnie jak dzieciątko, a jestem starszy - uśmiechnął się, unosząc nieco głowę, przez co ich twarze dzieliły może dwa centymetry. Dla Jeona była to zdecydowanie zbyt kusząca odległość, dlatego nawet nie kontrolował swojego ciała i chwilę później pocierał już swoim nosem o ten Tae, który tylko się zaśmiał, obejmując mocniej jego ciało swoimi lichymi rączkami.
- Jesteś słodko nieporadny, muszę o ciebie dbać i pilnować, byś trafiał do domu. Dla mnie już zawsze pozostaniesz maleństwem. - Pogładził delikatnie policzek szatyna, zahaczając kciukiem o kącik jego ust, na co ten nieco je rozchylił, robiąc naburmuszoną minę.
- Nie moja wina, że tak wyrosłeś i przypakowałeś! Kiedyś byłeś małym króliczkiem, a teraz zostały z tego już tylko te śmieszne zęby.
- Co powiedziałeś, mendo? - Jungkook sprawnie zmienił ich pozycję tak, że wylądował po raz kolejny w tym tygodniu na Tae, który wystawił tylko język, przywierając do niego niczym małpa. Udami mocno objął jego biodra, a ręce przeniósł na szyję, chowają w niej i swoją twarz.
- Nic, jesteś cholernie seksowny, Kookie. Brałbym cię jak królik marchewkę! - zamruczał, pocierając całym swoim pyszczkiem o skórę Jungkooka, który zmarszczył nos i przygniótł ciało mniejszego, przysuwając usta do jego ucha.
- Mogę już być tym królikiem, chętnie cię zjem - delikatnie przegryzł płatek swojego chłopca, na co ten sapnął, pewnie przez ciężar, który uniemożliwiał mu jakikolwiek ruch.
- Pierw muszę się wykąpać, potem mnie jedz - zaśmiał się cicho, lekko drapiąc kark Jungkooka. - Pewnie wali ode mnie na kilka metrów.
- Lubię twój smrodek, przeżyję - przesunął usta na skroń chłopaka, całując ją czule, na co ten zachichotał i zaczął się szamotać, starając zepchnąć młodszego.
- Możemy wykąpać się razem, skoro tak ciężko ci się ode mnie odkleić.
To całkowicie zmieniało postać rzeczy.
Jeon Jungkook, jesteś zwycięzcą.




***




Zacisnął nerwowo wargi, pocierając ręcznikiem o wilgotne włosy. Jak można być aż takim idiotą, by wpakować się z chłopakiem, na punkcie którego szalał, razem do wanny? Zgłupiał totalnie, że zgodził się na takie coś. Racja. Pragnął oglądać perfekcyjne, nagie ciało Taehyunga, jednak nie przypuszczał, że na widok tych słodkich, małych pośladków praktycznie mu stanie. Nie potrzebował specjalnego dotyku. Wystarczyło, że szatyn zajął miejsce naprzeciw niego, a mu już było duszno i miał sprośne myśli. Najgorsze w tym wszystkim było to, że starszy widocznie dobrze się bawił, przysuwając się do niego i zaczepnie macając po torsie, pod pretekstem mydlenia.
Teraz ciągle przed oczami miał jego członka, tors, wszystko. Jego penis tego nie wytrzymywał. Siedział zamknięty w toalecie i perfidnie walił sobie konia, podczas gdy Tae miał przygotować im jedzenie. On sam by sobie z tym nie poradził, po prostu go to zniszczyło. Nawet wstyd nie pomagał z pozbyciem się tych nieodpowiednich myśli.
Pragnął Taehyunga. Miał ochotę zagarnąć go dla siebie, a tam potrafił tylko siedzieć i modlić się, by mu nie stanął, jednak Jungkook Junior uwielbiał się buntować, i chwilę później sterczał na baczność, boląc niemiłosiernie. Nawet nie zdążył pozachwycać się mokrym torsem Tae, bo musiał uciekać. Nie było czasu na szpanowanie swoimi mięśniami i dobrymi warunkami. Życie go nienawidziło.




***




Zacisnął bardziej sznurówki, zaraz podnosząc się, by zarzucić na siebie nową koszulkę ze swoim nazwiskiem, którą tego samego dnia odebrał od trenera. Z jednej strony cieszył się, że mógł w końcu się wyżyć i pobiegać, oczyścić chociaż na chwilę umysł z kotłujących się tam myśli. Z drugiej zaś musiał oglądać widocznie zadowolonego z siebie Jimina, który od momentu, gdy pojawił się w szatni, nie spuszczał z niego wzroku, niemal pożerając tymi śmiesznymi, małymi oczami. Niesamowicie go to irytowało, jednak postanowił go ignorować na tyle, na ile mógł. Czuł do siebie obrzydzenie, gdy przypominał sobie o ostatniej nocy.
- Ruszajcie się, dziewczynki! - Hoseok wyszczerzył się, kierując w stronę drzwi, na co cała drużyna ruszyła za nim. Jeon sprawnie wyminął wszystkich, by być jak najdalej Parka, który na szczęście nie planował za nim biegać, co trochę go ucieszyło.
- Dobra. Szybka rozgrzewka. Robimy dwa okrążenia, potem Jimin zrobi rozciąganie i lecimy z robotą - odparł kapitan, a wszyscy od razu zaczęli biec, by mieć najnudniejszą część za sobą.
Jungkook oddychał spokojnie, nie rozglądając się na boki do czasu, aż jakiś kurdupel nie pojawił się obok.
- Nie musisz zgrywać takiego niedostępnego. Oboje wiemy, że ci się podobało, inaczej byś się tak nie wczuł, Kookie.
Jungkook zacisnął wargi, starając się zignorować ten głupi tekst, jednak nie potrafił. Zbyt mocno działał mu on na nerwach.
- Dupa jak dupa.
- Pierdolenie - zaśmiał się starszy, przysuwając się jeszcze bardziej do bruneta, który tylko posłał mu pełne zniesmaczenia spojrzenie. - Mam ochotę na powtórkę, bo byłeś świetny.
- Niestety muszę podziękować, nie jesteś w moim typie. - Skrzywił się na samą myśl, że miałby raz jeszcze dotykać Jimina. Jeden raz to aż za dużo, kolejne by go zniszczyły.
- A ja muszę chyba wspomnieć, że powiem wszystko Taehyungowi, jeśli raz jeszcze nie będziemy się pieprzyć. Czy to wpływa w jakiś sposób na twoją decyzję?
Jungkook zaskoczony prawie się wywrócił, potykając się o własne nogi. Przystanął, wbijając w szczęśliwego Parka przerażone oczy.
- Chyba sobie jaja robisz, pajacu.
- Jedyne jaja, jakie mogę mieć w głowie, to te twoje, najlepiej przy mojej pupie.
- Jesteś, kurwa, nienormalny - warknął, robiąc krok w jego stronę. Serce biło mu jak oszalałe, a on cały ze złości aż się spocił, jednak na ten moment miał to gdzieś. Ten wkurwiający knypek się nim bawił i chciał zniszczyć mu życie.
- Może? Ale wiem, że twój chłopczyk na mnie leci i jeżeli nie chcesz, by uznał cię za fałszywego przyjaciela, to musisz na to przystać. Chyba nie poświęcisz takiej relacji, prawda? To tylko seks.
Jeon zagryzł do krwi dolną wargę czując, że robi mu się słabo. Nie tak miało to wszystko wyglądać. Wdepnął w naprawdę wielkie gówno i jego smród będzie się za nim ciągnął jeszcze długo.





// Wracamy z trójkątem!

sobota, 29 października 2016

2. 'Cuz I'm a free bitch baby

          - Co to? - Namjoon odgarnął z czoła grzywkę, sięgając po rzuconą na blat paczuszkę.
- A bo ja wiem? Miałem przekazać - wzruszył ramionami młodszy i wyciągnął z lodówki puszkę z colą, zerkając spod byka na dziewczynę, która stopy miała na udach jego brata i w najlepsze kręciła nimi na boki, dodatkowo go irytując. Może i była ładna, zgrabna i robiła mu zawsze kolorowe galaretki w kształcie kotka, jednak świadomość, że przed chwilą miała w sobie penisa białowłosego, nieco go brzydziła. Członkowie jego rodziny nie powinni się pieprzyć, to było niesmaczne.
         Starszy rozpakował ostrożnie papier i wyciągnął z niego jakiś dziwny kawałek metalu, zaś na jego twarzy wykwitł uśmiech tak szeroki, że Taehyung zastanawiał się przez ułamek sekundy, czy nie pójdą mu kąciki.
- Uwielbiam Jungkooka - mruknął rozentuzjazmowany mężczyzna, przyglądając się z uwagą zdobyczy, na co oboje z Dasom westchnęli, starając się zapanować nad cisnącym się na język komentarzem.
- Chyba zrobię coś słodkiego - powiedziała ruda, zsuwając się z kanapy. Poprawiła szlafrok, bo na szczęście dla Tae, zawsze się po wszystkim myła, inaczej pewnie by się popłakał, gdyby sperma wylądowała na jakimś meblu. - Jaki chcesz budyń, Tae? - zerknęła na niego, podchodząc do lodówki, z której wyciągnęła mleko. W jednej chwili minęła mu złość, bowiem co było lepsze od jej deserów?
- Truskawkowy! - odwrócił się w jej stronę i posłał jej szeroki uśmiech, opierając tyłek o stół, który cudem upchali do malutkiej kuchni. Dasom tylko przytaknęła i zajęła się robotą, a blondyn zerknął na dalej podnieconego brata.
- Co to jest, że tak się jarasz?
- Część do mojego dziecka. Ciężko to dorwać… - odparł, ostrożnie odkładając zdobycz na stół. - Jutro będziemy musieli pojechać do warsztatu, to mi to zamontuje.
- My?
- No, pojedziesz ze mną.
- Jestem umówiony z Hoseokiem - mruknął Tae, zgniatając w dłoni puszkę. Pochylił się nieco, by wywalić ją do kosza, po czym wsunął dłonie do kieszeni, wychodząc z kuchni. Opadł na kanapę obok Namjoona, łapiąc zaraz za pilot.
- To pojedziemy razem. Przyda się na coś, pomoże nam tam wszystko ogarnąć.
- Nie będę tam nic robić, nie lubię smrodu oleju i tych dziwnych gówien - burknął, krzywiąc się. Już i tak wystarczyło mu, że cały korytarz zawalony był złomem, a białowłosy ciągle chodził usyfiony, przez co musiał robić pranie częściej, niż to konieczne. Czasami wręcz tęsknił za rodzicami i miał ochotę przejść się i spać w ich czystym, eleganckim mieszkaniu, a nie kisić się w tej klitce z kimś, kto wszystko brudzi oraz psuje. Z drugiej strony tutaj miał swobodę, mógł sprowadzać chłopców i szaleć. Co z tego, że nigdy tego nie robił? Może kiedyś będzie miał ochotę i rodzice by przeszkadzali.
- Jungkook poprosił, nie bądź menda. Da mi za to część za darmo, a sam sobie nie poradzę. Jung już się w sumie zgodził, więc i tak nie będziesz miał co robić. - Starszy spojrzał na niego, próbując zrobić słodką minkę, jednak wyglądał jak upośledzony pulpet, co raczej odstraszało chłopaka, aniżeli przekonywało do pomocy.
- Jungkook? - uniósł pytająco brew, zmieniając kanał na jakąś głupią kreskówkę, której nawet nie kojarzył, jednak wolał mieć dostęp do przełącznika, bo Namjoon najchętniej oglądałby cały czas jakieś motoryzacyjne programy.
- No nie przedstawił ci się? Czy przysłał kogoś innego tutaj?
- Nie mówił mi nic - wzruszył ramionami, chociaż w środku był trochę ciekawy. Nie dane mu było poznać jego imienia, co teraz trochę go denerwowało, bo musiał przyznać, że nieco go to intrygowało. Na samo wspomnienie o jego wielkich dłoniach robiło mu się gorąco, bo facet miał to coś, czymkolwiek by to nie było. - Był wysoki, napakowany i ubrany za lekko jak na taką pogodę - zagryzł nieco wargę, przypominając sobie jak dotykał jego torsu i czuł na plecach twarde mięśnie. Chętnie raz jeszcze by się zakręcił i opadł w te ramiona.
- To on. Zawsze jest mu za gorąco i biega z gołą dupą - machnął ręką Nam i zrobił miejsce na kanapie dla Dasom, która przyszła z tacką pełną budyniu.
Tae szybko sięgnął po różowy i wsunął odrobinę do ust, rozkoszując się od razu słodkim smakiem. Krem był gorący, jednak to nic w porównaniu z oddechem mężczyzny, który musiał właśnie teraz zawitać do jego głowy.
Jeon Jungkook… Pasowało do niego te imię. Kook… Kukson… Jungkookie… Ładnie byłoby je krzyczeć.
- Wrrrr! - warknął sam do siebie i pokręcił głową na boki, zaciskając powieki. Nie powinien myśleć o takich głupotach, to obcy, cwaniacki facet, który bawił się jego reakcjami.
- Coś nie tak? Za mało cukru? - zaskoczona dziewczyna pochyliła się w jego stronę i wbiła wzrok w miseczkę z budyniem. Jej usta wygięły się w uroczą podkówkę, na co Tae zamrugał kilkakrotnie, przez chwilę nie rozumiejąc o co jej chodzi. Dopiero po chwili ogarnął, że wyglądało to tak, jakby mu nie smakowało.
- Jeju, nie! Przepraszam, noona. Jest pyszne, po prostu o czymś sobie przypomniałem - zaśmiał się nerwowo, na potwierdzenie wsuwając do ust łyżkę pełną kremu, by dłużej jej nie stresować. Dasom miała to do siebie, że traktowała go bardziej jak synka, starając się w każdy możliwy sposób go dopieścić (oczywiście pomijając jakieś zboczone rzeczy), co bardzo mu odpowiadało i nie chciałby jej do siebie zniechęcać. Może i denerwowało go to, że oddawała się jego bratu, jednak ostatecznie mógł to znieść, byleby ciągle mu robiła słodkie deserki. Był pod tym względem totalnie zdziecinniały.
- Już się wystraszyłam - odetchnęła z ulgą, zabierając się za swoją porcję.
- Co ci się przypomniało, młody? - zapytał starszy, szybko dokańczając budyń, a naczynie odłożył na stolik. Taehyung skrzywił się, bo przecież nie powie mu, że jego kumpel obiecał, że go przeleci.
- Nic. Miałem zadzwonić do Hobiego.
Wiedział, że Namowi żyłka pulsuje, co go trochę rozbawiło, ale udawał, że tego nie zauważył. Przewrażliwienie tego idioty było śmieszne.




***




        Taehyung niepewnie rozejrzał się po okolicy, przegryzając wargę nerwowo. Nie podobało mu się tutaj, było wręcz przerażająco. Wielki plac, po którym chodziło wielu ogromnych, brudnych facetów w charakterystycznych strojach, masa samochodów, różniących się od siebie stanem, bo niektóre wyglądały tak, jakby przeżyły zderzenie z ciężarówką. Do tego rzecz jasna wiele motocykli, od małych skuterków, do wielkich, czarnych i ciężkich, których Tae nie kojarzył z marki, wiedział jednak, że są cholernie drogie.
        Westchnął cicho i zerknął na Hoseoka, który posłał mu delikatny uśmiech i czule pogładził jego nadgarstek. Normalnie może i by go ten gest zadowolił, teraz jednak miał ochotę stąd uciec, by zamknąć się w pokoju, gdzie oglądałby filmiki z małymi zwierzątkami. Może nawet poszedłby do pracy Dasom i dałaby mu darmową czekoladę z miętą albo pomarańczą? Zazwyczaj nie było z tym problemów, bo go uwielbiała, a teraz? Musiał gnić z bratem i swoim facetem, który miał podbity policzek, bo był pipą nie potrafiącą postawić się Namjoonowi i zawalczyć jak mężczyzna o jego seksowne pośladki. Powinien mu współczuć, ale tak naprawdę był wściekły, że tak łatwo się dał i nie postarał się ani trochę. Już Tae w całej swojej anielskiej postaci więcej miał w sobie męskości i odwagi.
- Chodźcie - zadowolony białowłosy skierował się w stronę wielkiego budynku, z którego wychodzili bądź do którego wchodzili przeróżni ludzie. W środku był jeszcze większy tłok, wszędzie gdzieś ktoś chodził z kluczami, sprzętem, myjkami, na podnośnikach stały drogie bryki, przy których czasami uwijało się i trzech mężczyzn, gdzieniegdzie nawet były i kobiety.
- Ciebie chyba pojebało skoro myślisz, że będę sprzątał w takim miejscu. To miał być mały zakład, a nie takie gigantyczne składowisko! - Taehyung spojrzał z wyrzutem na brata, który machnął ręką, wymijając wszystkich. Pozostała dwójka ruszyła za nim, a najmłodszy miał ochotę naprawdę uciec, bo ten cały brud go odstraszał. Wszyscy tu mieli uwalone ubrania, twarze, wszędzie coś się walało i było niepoukładane. Może i nie był pedantyczny, ale lubił czystość, a tutaj jej brakowało.
- Nie marudź. Nic nie wspominałem o wielkości, a stanowisko Jungkooka nie jest na całym tym terenie. To wielka firma, największy zakład w mieście i…
- Zamknij się.
Blondyn skrzywił się i przeszedł przez drzwi, które drzwi nie miały, za zamiast tego zwisały z góry wielkie pasma jakiegoś lateksu, czy innego dziwnego tworzywa. Jego nosek zmarszczył się raz jeszcze, jednak postanowił się już nie odzywać, bo nie miało to sensu. Najwyżej usiądzie sobie gdzieś w kącie i przeczeka, przecież nie ma zamiaru tutaj się pobrudzić.
Po dłuższej chwili dotarli do wydzielonego pomieszczenia. Było tutaj nieco ciszej, w tle bowiem tylko słychać było jakąś rockową piosenkę.
- Jungkook? - Namjoon rozejrzał się dookoła, po czym usłyszeli dźwięk opadającego metalu i w tym samym momencie zza szafki wyszedł wysoki mężczyzna, na którego widok Taehyungowi zrobiło się słabo.
- Cześć. Świetnie, że już jesteście - brunet uśmiechnął się zmysłowo, wycierając dłonie w ścierkę, którą niedbale rzucił na skrzynię z narzędziami. - Wszystko okej z częścią?
- Tak, dzięki. Dasz radę to zamontować dzisiaj?
- Jasne - odebrał od niego pakunek i jakiś płyn, którego przeznaczenia młodszy Kim nie znał. - Możecie z Hoseokiem zająć się sektorem C12? Trzeba tam wyczyścić dokładnie kilka motocykli i poukładać klucze. Jongin już tam jest, wytłumaczy wam wszystko.
- Taka praca, to nie praca - wyszczerzył się białowłosy i objął ramieniem Hoseoka, który chyba się skulił pod ciężarem jego ramienia i zabójczego spojrzenia, na co Tae prychnął. Pizda.
- Porwę twojego brata, okej? Pomoże mi tutaj, bo tam bałbym się go dać, chyba nie ma za bardzo pojęcia o wielkich maszynach.
- Jak wolisz, mi to tam rybka - wzruszył ramionami Nam, a młodszy poczuł, że gorąco napływa do jego ciała. Jungkook stał teraz tuż obok, a jego wielkie, umięśnione ramiona założone były na równie seksownej piersi, która okryta była tylko upaćkanym smarem podkoszulkiem. Dzięki temu mógł dostrzec tatuaż pod obojczykiem, na którym zawiesił wzrok zdecydowanie za długo. Nawet nie zauważył, gdy tamta dwójka wyszła. Dopiero trzask drzwi wyrwał go z zamyślenia.
- Chcesz zobaczyć więcej? - wyższy znalazł się tuż przy Tae, który zamrugał kilkakrotnie, nie bardzo wiedząc co zrobić. Koszulka Junkooka ledwo wytrzymywała, tego był pewien. Lada moment mogła pęknąć, a wtedy pewnie umrze na zawał.
Zagryzł nerwowo wargę, szybko lustrując go całego wzrokiem. Luźne, granatowe spodnie, które wisiały zdecydowanie za nisko, przez co oczy każdego mimowolnie musiały skupiać się na podbrzuszu i tym, co znajduje się pod materiałem. Ach. To było tak cholernie niesprawiedliwe. Tak seksowni faceci nie powinni istnieć, a już na pewno nie kusić jego świętą osobę.
- Ja… Ja w sumie chyba muszę wracać… - mruknął, robiąc krok w tył, jednak mężczyzna był szybszy i jego ręka zaraz znalazła się na boku chłopca, by przyciągnąć go do swojego spoconego ciała. Kim wręcz zadrżał, gdy poczuł pod dłońmi mokrą skórę jego ramion, co wyjątkowo go nie obrzydzało, bo, cholera jasna, jaki ten idiota był zajebiście atrakcyjny.
- Miałeś mi pomóc, Taehyungie. Nie możesz uciekać - zamruczał, zaciskając palce na jego ciele, do którego na szczęście miał kiepski dostęp, bo chroniła go kurtka i bluza. - Tylko się przebierz, bo możesz się nieco upaćkać różnymi wydzielinami…
Blondyn zacisnął wargi i spojrzał na wyższego, który odsunął się od niego i sięgnął po jakiś wielki tshirt. Podał mu go, na co musiał się skrzywić, bowiem zwykłe, białe koszulki mu się nie podobały i nie zanosiło się na to, by miało to ulec zmianie. Mimo wszystko lepsze to, niż brudna kurtka. Cholera wie co tutaj może zostać na niego wylane.
- Gdzie mogę się przebrać?
- Tutaj? Chyba się nie wstydzisz, hmm? - brunet podszedł do metalowego stołu, na którym walały się narzędzia, a Tae miał ochotę zapaść się pod ziemię, jednak nie miał możliwości, betonowa podłoga była ciężka do przebicia, a on był eteryczny. Cóż. Zostało mu obranie takiej samej techniki, co ten zapyziały pan testosteron.
Zsunął z siebie kurtkę i powiesił ją na wieszaku, tuż obok jakiś innych ubrań, następnie zaś z wrednym uśmiechem złapał za dół bluzy i pociągnął za nią, by zaprezentować swoją idealnie płaską klatkę piersiową, która nienaznaczona była choćby najmniejszym mięśniem. Mimo wszystko nie miał przecież żadnych obiekcji co do niej. Był perfekcyjnie idealny i tak każdy ślinił się na jego widok. A przynajmniej powinien.
Zerknął na Jungkooka, który wpatrywał się w niego uważnie. Skoro sam zaczął, to niech ma.
Wsunął na siebie koszulkę, po czym podszedł do większego i złapał za jego spocony podkoszulek, który podwinął do góry, na co ten mu pozwolił, nieco się schylając. Chwilę później stał już przy nim półnagi.
- Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciał mnie rozbierać.
- Jest brudny. Nie lubię brudu, musisz to zapamiętać - wzruszył ramionami, rzucając materiał gdzieś na bok. Zaraz też odsunął się od mężczyzny, chociaż jego oczy coś zmuszało do wpatrywania się w nagi tors, na którym dostrzegł kilka kolejnych tatuaży, a te tylko dodawały mu seksapilu. Miał cholerną słabość do tego typu ozdób, a sam Jungkook aż emanował swego rodzaju buntem i stanowczością. Perfekcyjne połączenie.
- Nie? - brunet uniósł pytająco brew, przysuwając się do niego, przez co Tae niemal wpadł na szafkę. Oparł na niej dłonie, łapiąc kontakt wzrokowy z większym, który naparł na niego, łapiąc za biodra stanowczo. - Zawsze robię wszystko na odwrót, więc mam ochotę trochę się z tobą pobrudzić, Taeś.
- Chcieć sobie możesz, Jungkookie - szepnął, kładąc dłoń na mokrą pierś, którą delikatnie pogładził. Nie sądził, że pot wymieszany z jakimś czarnym gównem może być tak kuszący. - Myślisz, że oddam ci się tak szybko?
- Szybko? To już drugie spotkanie, a ja jeszcze nie miałem okazji wgryźć się w twoje uda… - dłoń mężczyzny przesunęła się niżej, pomiędzy nogi Taehyunga, który niemal automatycznie zacisnął je, czym w ten sposób nieświadomie go uwięził. - Chętnie dorwałbym się do twojej słodkiej dziurki i dokładnie ją wypieścił językiem. Doszedłbyś nawet bez mojego kutasa w sobie, słodziaku - zamruczał gardłowo, poruszając palcami, przez co, raz po raz drażnił wrażliwe uda mniejszego, które pomimo materiału spodni, średnio chroniły przed Jungkookiem.
- Jesteś aż tak pewny siebie, hmm? - rozchylił nieznacznie wargi, przesuwając dłonie na ramiona większego. Objął jego szyję, przyciągając go tym samym do siebie, na co brunet, nie marnując czasu, złapał go wolną dłonią za pośladek i podniósł, sadzając na szafce, z której uprzednio zrzucił narzędzia, nie przejmując się nimi kompletnie.
- Oczywiście. Jestem przekonany, że po seksie moje plecy będą tak poranione przez twoje paznokcie, że nie będę mógł na nich spać. Rozkosz doprowadzi cię do takiego szału, że nie będziesz kontrolować odruchów - Jungkook bez zwłoki wepchał się pomiędzy uda blondyna, przywierając zaraz swoim kroczem do tego mniejszego. Taehyung nie miał nawet okazji do tego, by powstrzymać jęk, gdy poczuł tak mocny nacisk na swojego członka. Już sama rozmowa go podnieciła, bo brunet nie tylko dobrze wyglądał, ale i pociągająco mówił, a wizja jego nagiego ciała tuż przy nim, kusiła cholernie.
- Lubisz to? Chcesz, bym je wbił i naznaczył już na zawsze bliznami? - sapnął, napierając paznokciami na jego kark. Powoli wbijały się one w skórę bruneta, który uśmiechnął się zadziornie i poruszył biodrami, ocierając się raz jeszcze, podczas gdy jego dłoń wylądowała pod koszulką i zawędrowała do sutka, od razu go atakując.
- Na zawsze? O ile masz cudowne wnętrze, to nie mam nic przeciwko.
Taehyung nie zdążył się nawet uśmiechnąć, bo chwilę później zęby Jungkooka zaatakowały jego szyję, wbijając się w nią boleśnie.




czwartek, 20 października 2016

1. ‘Cuz I’m a free bitch baby

Pairing: Vkook, pobocznie vhope
Gatunek: smut z elementami komedii, romans

Motocykle, Jungkook z umięśnionymi ramionami. Czego chcieć więcej?




        Kopnięty czarnym trepem kamień potoczył się przez nierówny chodnik, ostając na niewielkiej szparze pomiędzy betonowymi płytami. Jasnowłosy chłopak wypuścił spomiędzy pełnych warg strużkę białego dymu, starając się przy tym wypchać nieposłuszną kulkę z dziury, jednak wielkość butów mu na to nie pozwalała.
- Bez sensu - mruknął sam do siebie, wsuwając dłoń do kieszeni przydużych spodni swojego brata, które gwizdnął mu z suszarki, gdy ten był zajęty zabawami ze swoją dziewczyną. Nic dzisiaj nie szło po jego myśli.
       Nie dość, że musiał wyjść z mieszkania, bo ten idiota podczas seksu był głośny, a ruda wiedźma darła się wniebogłosy za każdym razem, gdy ten ją puknął, to jeszcze kamień się zbuntował.
Nie to jednak, by Taehyunga obrzydzał seks, bo nic do niego nie miał. Sam coś tam, gdzieś tam i z kimś tam…
       No dobra. Raz z kurduplem Jiminem, chociaż nie wspominał tego zbyt dobrze. Był to jego pierwszy i ostatni kochanek, który niestety zostawił za sobą tylko rozczarowanie zerowymi umiejętnościami, gdy idzie o stosunek.  Do dzisiaj Taehyung nie mógł wyrzucić z głowy seksu, który fatalnie zakończył ich związek. Było to na tyle upokarzające, że najchętniej wymazałby ten epizod ze swojego życia, los jednak chyba uwielbiał sobie z niego kpić, bo twarz Parka w tamtym momencie będzie wspominał, nawet na łożu śmierci.
       Idiota niby wsunął i na chwilę się zatrzymał, więc blondyn miał ochotę powiedzieć, by wszedł cały. Nie czuł dyskomfortu i chciał mieć to w końcu z głowy. Dobrze, że się powstrzymał, bo chwilę później kurdupel zaczął się poruszać i wyszedłby na chama lub prostaka, wspominanie o małym fiutku było bowiem nie na miejscu, chociaż oczywiście nie jego winą było, że to połowa standardowej wielkości. Cóż. Jego ex-kochanek powinien zainwestować w coś na porost członka, bo z takimi warunkami, to on mu kariery playboya nie wróżył. Sam cudem dotarł tylko do tego nieszczęsnego trzeciego stosunku, podczas którego zastanawiał się, czy na śniadanie zjeść frytki, czy może płatki, podczas gdy Park sapał, stękał i zmieniał pozycje, na nic się to jednak nie zdało, bo Tae nawet jęków udawać nie potrafił. Po wszystkim ich drogi się rozeszły, bo jakby Tae chciał słuchać dyszenia i spocić się jak świnia, to zapisałby się na zapasy.
       Przez długi czas seks więc ograniczał się dla niego do zboczonych opowiadań w internecie, bo świadomość, że ma oddać się jakiemuś idiocie, który nawet nie trafi w jego prostatę sprawiała, że wszystkiego mu się odechciewało. Teraz wprawdzie wpakował się w związek z Hoseokiem, który był całkiem przystojny, wysportowany i zabawny, jednak nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek mu przy nim stanie, dlatego też ciągle zwodził go, udając cnotkę, którą jakby nie patrzeć był. Wolał jednak uniknąć posądzenia o impotencję, czy aseksualizm, to godziłoby w jego męską dumę. Może i był urodzonym pasywem, jednak powinien mieć chcicę, a ta nigdy jakoś szczególnie się nie objawiała.
Westchnął ciężko i zgasił papierosa glanem, odchylając zaraz głowę do tyłu. Okręcił się kilkakrotnie, mając gdzieś to, że pewnie wyglądał jak idiota.
       Gdzie jego książę na białym koniu, który jak szalony wjedzie mu pomiędzy uda, doprowadzając do rozkoszy? Wysoki, inteligentny, wyglądający jak młody bóg? Mający wielkiego członka, mogącego niemal rozerwać jego tyłek, ze sprawnymi ustami i ostrymi zębami, przez które chodziłby wiecznie posiniaczony i naznaczony czerwonymi śladami? Czy…
- Uważaj, tancerko, bo zostanie z ciebie mokra plama.
Taehyung otworzył oczy zaskoczony i zatrzymał się, nieco tracąc równowagę, gdy czyjeś dłonie znalazły się na jego talii, a przyjemny głos zabrzmiał tuż przy jego uchu. Nieznajomy od razu wzmocnił ucisk, przez co jego plecy znalazły się przy torsie mężczyzny, na co jego ciało automatycznie zareagowało gęsią skórką.
- Och! - pisnął, zaraz obracając głowę w stronę intruza. - O cholercia…
W jednej chwili jego policzki pokryły się czerwienią, a przez całe ciało przeszedł dreszcz, jakiego nigdy w życiu nie doświadczył. Ciemne oczy wpatrywały się w niego z rozbawieniem, a dym z wąskich warg delikatnie pieścił jego twarz. Normalnie kopnąłby kogoś w krocze, gdyby śmiał tak bezczelnie chuchać w jego piękne lico, teraz jednak nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Ba! Ledwo pamiętał o oddychaniu, a nogi odmawiały mu posłuszeństwa, bo cały swój ciężar opierał o bruneta, który chyba nie miał nic przeciwko, bo przesunął swoją dużą dłoń na brzuch Tae i uwięził go w uścisku, a on sam skłamałby gdyby powiedział, że nie chciałby pozostać w takim więzieniu do końca swoich dni.
        Mężczyzna był perfekcyjny, idealny. Jego męska, a zarazem delikatna twarz wręcz emanowała stanowczością oraz pewnością siebie, jak gdyby był panem świata i nikt nie miał prawa mu się sprzeciwić. Ciemne, nieco zaczesane na jedną stronę włosy wręcz prosiły się, by ktoś (Taehyung) za nie przyciągał do pocałunków, do których pewnie stworzone były te cholernie seksowne usta. Wszystko to jednak wydawało się być niczym, gdy blondyn wreszcie skupił się na samym ciele, które przecież przylegało do jego, doprowadzając go do duszności.
Odstające obojczyki, umięśnione ramiona, które niedbale okryte były tylko koszulką, chociaż na dworze było zimno i on sam marzł w grubej, zimowej bluzie. Twardy tors, żylaste ręce, czyli wszystko to, co mieć wymarzony kochanek powinien. W dodatku, cholera, ten pociągający zapach fajek, miętowej gumy i perfum, od którego Tae mógłby dojść tu i teraz, ale był zbyt podenerwowany, by to uczynić.
- Coś nie tak? - pociągający głos nieznajomego znowu zaczął pieścić ucho niższego, a on sam nie wiedział, czy powinien uciekać i zachować resztę godności, czy ją pierdolić, i błagać tego młodego boga seksu, by został jego mężem. Był w kropce, a ten diabeł w ludzkiej skórze nie pomagał, lekko ocierając się swoim kroczem o pośladki Tae, który był już pewien, że to książę z bajki, bo to, co poczuł, nie mogło być małe jak kluska Jimina.
- N-nie, trochę mi słabo - uśmiechnął się lekko, co w tej sytuacji było nie lada wyczynem, bo bliżej mu było do grobu, aniżeli normalnego funkcjonowania.
- Właśnie widzę. Potrzebujesz pomocy?
- N-nie wiem, chyba - zwilżył swoje wargi językiem, wpatrując się z uwagą w twarz wyższego, który wyrzucił papierosa i przesunął pachnącą tytoniem dłoń na policzek mniejszego, doprowadzając go do upokarzającego jęku.
- Wziąłbym cię tak, byś nie mógł chodzić, ale to okolica, w której mieszka rodzeństwo mojego słodziaka i sam rozumiesz, nie mogę się narazić, bo wyjdę na puszczalską szmatę.
Taehyung zamrugał kilkakrotnie, starając się przetrawić zaserwowaną mu informację, co było dla niego niczym kubeł lodowatej wody. Czerwony na twarzy wyrwał się z uścisku bruneta i z wymalowanym oburzeniem na twarzy wyciągnął palec wskazujący przed siebie i pokręcił nim na boki.
- Kto powiedział, że chciałbym się z tobą pieprzyć, chory pajacu? - pisnął, robiąc kilka kroków do tyłu. Oczywiście, że by chciał, ale musiał być jedynym, ten idiota stracił więc szansę na zdobycie jego cudownej persony. Tym bardziej, że zaczął się śmiać, co z jednej strony doprowadzało go do szału, z drugiej sprawiało, że wskoczyłby mu w ramiona.
- Jesteś słodki, doprawdy - brunet podszedł do niego i poczochrał jego włosy, zerkając na blok, przed którym stali. - Namjoon jest, czy nadal pieprzy Dasom?
- Co? - Kim również spojrzał na uchylone okno od pokoju swojego brata, zaraz jednak wracając do nieznajomego, z którym skrzyżował wzrok. - Skąd go znasz?
- Ruchaliśmy się kiedyś - puścił mu oczko, a Taehyung zakrył usta dłońmi, odskakując jeszcze bardziej. Jak to Namjoon i facet?! - Żartowałem, panikaro. Mam część do jego motocyklu, a miałem po drodze.
- Jesteś okropny! - oburzył się po raz kolejny blondyn, zakładając dłonie na piersi. Ten wielki baran był zdecydowanie najbardziej irytującą osobą we wszechświecie. Droczył się z nim specjalnie!
- Trochę, ale lubisz to - uśmiech na jego beznadziejnie perfekcyjnej twarzy powiększył się, irytując tym samym drugiego. - W każdym razie nie mam za bardzo czasu, mógłbyś mu to przekazać? - wyciągnął z kieszeni mały pakunek i podsunął Tae, który spojrzał na dłoń sceptycznie.
- Skąd wiesz, że się z nim znam? I czemu mam cokolwiek przekazywać? Może to jakieś narkotyki?
- Wspominał, że ma wyjątkowo uroczego braciszka, a takich nie ma zbyt wielu w tej okolicy - przysunął się do niego na niebezpieczną odległość i pogładził po policzku, na co Tae nawet nie mógł nic zaradzić, bo był pewien, że zrobiło mu się mokro w okolicach pośladków, chociaż to niemożliwe. - A tak na serio, to masz na sobie jego spodnie, które przerabiał u mnie w domu i wszędzie poznam te krzywe naszywki.
Po raz kolejny Tae poczuł się źle. Ten człowiek nie był normalny. Raz kusił i podrywał, by potem zgnieść go jak robala. Los był taki nie fair, że dał mu wygląd, a mózgu już nie.
- Daj mu to, a się odwdzięczę, obiecuję - brunet wsunął pakunek do kieszeni Kima, napierając tym samym nieco na jego ciało. - I nie bądź zazdrosny, bo to ty jesteś tym słodziakiem. Po prostu wolałbym pierdolić się z tobą w bardziej intymnej atmosferze, bo Namjoon już sprał dupę Hoseokowi, że w ogóle śmiał cię przytulić. Nie bój się jednak… - jego gorący oddech zaczął drażnić ucho chłopca, który był czerwony z podniecenia, ale i ze wstydu, że nieznajomy wiedział o jego chłopaku. - Ja nie stchórzę i nie odmówię ci mojego członka. Zakończę twój celibat, Taehyungie.
Usta mężczyzny spoczęły na policzku mniejszego, chwilę później zaś, zanim zdążyłby on zareagować, nieznajomy zniknął, zostawiając go z oszalałym sercem i mętlikiem w głowie.




 No to zaczynamy nowe opowiadanie! Raczej luźne i zboczone ;D

wtorek, 18 października 2016

19. Bad romance

- Podasz mi bazylię, księżniczko?
Ciemnowłosy chłopak zerknął na swojego towarzysza. Odchylił się on nieco na blacie, by sięgnąć po szklany słoiczek z ziołami potrzebnymi do ukończenia marynaty, nad którą męczyli się już od jakiegoś czasu. Zegar wiszący na kremowej ścianie wskazywał godzinę jedenastą, oni zaś nie byli nawet w połowie, gdy szło o przygotowywanie kolacji. Nie to, by Jeon narzekał. Podobało mu się gotowanie z Tae, który w zasadzie tylko siedział i przeszkadzał, jednak było to na tyle urocze, że nie potrafił się gniewać. Podkradający jabłka blondyn to najprzyjemniejszy widok, jakiego mógłby sobie zażyczyć, a sama świadomość, że mógł wykonywać tak zwyczajne czynności w jego towarzystwie, mocno radowała jego serce. Wcześniej nigdy nie spędzali ze sobą czasu w taki sposób. Kochali się, chodzili po restauracjach i kawiarniach, jeździli na wycieczki. Brakowało tego typu drobiazgów, które teraz wydawały mu się najcudowniejsze. On, Tae, niedoprawione mięso i brudna od mąki kuchnia, czy coś więcej było mu potrzebne?
Odebrał od chłopca bazylię i posypał nią potrawę, w duchu mając nadzieję, że będzie to zjadliwe, wstyd mu bowiem było zerkać do przepisu, a nie miał głowy do gotowania. Wszystko było robione na oko i pozostało mu liczyć na to, że było ono dostatecznie kumate, by wyszło z tego coś. Jego maleństwo nie mogło przecież pójść spać głodne, a nie chciał zamawiać niczego na wynos. Ostatnie dni miał zamiar się starać, chociaż był i tak skazany na klęskę.
- Pomóc ci, Jungkookie? - mruknął jasnowłosy, opuszkami palców wodząc po ramieniu nieco zestresowanego mężczyzny. Ciężko było mu zapanować nad przyrodzeniem, Tae w końcu jak na złość miał na sobie tylko króciutkie spodenki i koszulkę na tyle zwiewną, by mógł podpatrzeć to i owo, co było kuszące, ale też niedobre, bo szybko się dekoncentrował. Chętnie wziąłby go tu i teraz, jednak dłoń wsadzona w tylną dziurę kury średnio nadawała się do rozciągnięcia zgrabnych połówek maleństwa.
- Nie trzeba, dzisiaj ja gotuję, a ty odpoczywasz - uśmiechnął się słabo, skupiając wzrok tylko i wyłącznie na brzydkim otworze, który niestety zmuszał go do niegrzecznych myśli nawet, jeśli był nieatrakcyjny. Obok przecież był Tae ze ślicznym i różowym…
- No dobrze… - westchnął starszy, wyciągając z miski kawałek banana, obejmując go wargami. Lekko się na nim zassał, po chwili odgryzając końcówkę, na co Kook niemal jęknął, szybko odwracając wzrok na mięso, które niezdarnie polał oliwą i złapał za blaszkę, pakując ją do rozgrzanego piekarnika. Mógłby przysiąc, że jego policzki były na ten moment jeszcze gorętsze, aniżeli wnętrze maszyny. Niestety nie mógł zrobić z tym nic, bo zwyczajnie Tae podniecał go aż do przesady i to nawet wtedy, gdy obiecał sobie, że nie będzie się do niego dobierał.
- Coś nie tak? Źle się czujesz?
Jeon odetchnął kilkakrotnie, odwracając się do maleństwa ze sztucznym uśmiechem.
- Nie, skądże.
- Podejdziesz na chwilę?
- Hm? - ciemnowłosy przysunął się odrobinę, chwilę później zaś poczuł na swoich biodrach łydki chłopaka, za które został mocniej przyciągnięty. Obił się nieco o brzeg blatu, zaciskając wargi, a jego serce zabiło mocniej. Nie spodziewał się tego, chociaż prawdę powiedziawszy uważał to za przyjemne.
- Boisz się mnie? - starszy przesunął dłoń na jego kark, na którym pojawiła się już gęsia skórka, jednak on sam udawał, że jest całkowicie zrelaksowany i go to nie rusza.
- Nie - pokręcił głową na boki, opierając dłonie na blacie, po obu stronach chłopaka. Pochylił się nieco w jego stronę i przymknął powieki, wzdychając. Słodki zapach jego perfum stresował jeszcze bardziej, jednocześnie mocniej pobudzając jego żądze, które tak usilnie starał się w sobie tłumić.
- Kłamczuch - zaśmiał się mniejszy, obejmując go udami w pasie, tym samym zmniejszając odległość między nimi do minimum. - Jestem do twojej dyspozycji, więc jeżeli masz ochotę na cokolwiek, powiedz. Zrobię dla ciebie wszystko.
Jeon zagryzł dolną wargę, wpatrując się intensywne w ciemne tęczówki blondyna. Nie chciał go wykorzystywać i traktować jak zabawkę. Miał być dobrym facetem i o niego zadbać. Czemu nawet tego nie potrafił zrobić?
- Jebać.
Zdecydowanym ruchem złapał go w pasie i przyciągnął do namiętnego i chaotycznego pocałunku. Jego spragnione wargi zaatakowały te chłopaka, a język bez problemu przedostał się do słodkiego wnętrza, które zaczął badać pomimo tego, że znał je na pamięć doskonale. Tae był po prostu zbyt perfekcyjny, by mógł nasycić się jego rozkosznym urokiem ot tak. Działał raczej jak narkotyk, bo im więcej Jungkook otrzymał, tym bardziej potrzebował kolejnych umizgów i stosunków. Jeden delikatny pocałunek zawsze ewoluował w serię dzikich tańców, którym nie mogły oprzeć się ich gorące mięśnie, gdy splatały się ze sobą choćby na chwilę.
Wsunął palce pod nogawkę spodenek, zaciskając je zaraz na gładkim udzie, nie mogąc nacieszyć się jego jedwabistością i jędrnością. Blondyn miał nieziemskie ciało i Jeon czasami odnosił wrażenie, że może je uszkodzić nawet lekkim dotykiem, nie mógł jednak zapanować nad chęcią zagarnięcia go dla siebie.
Przegryzł wargę chłopca, ciągnąc za nią w swoją stronę, podczas gdy zgrabne pośladki zawisły chwilę nad blatem, by mógł pozbyć się dolnego ubrania, które było zbędne. Starszy był pomocny, grzecznie dał się rozebrać, wzdychając z rozkoszy przy każdym, nawet najmniejszym geście ciemnowłosego, którego przyrodzenie dość dotkliwie już uwierało, a w zasadzie nawet nie rozpoczęli gry wstępnej.
- Stęskniłem się - szepnął mniejszy, nieco niezdarnie rozpinając koszulę Jeona, która znalazła się zaraz na podłodze. Jego drobne dłonie zaczęły gładzić ładnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch młodszego, po chwili zaś jego gorące wargi dołączyły do nich znacząc skórę mokrymi śladami, czasami ją przegryzając, jednak gesty te były ciągle nieśmiałe.
- Ja też, Tae. Nie krępuj się, jestem tylko twój - uśmiechnął się lekko i rozsunął bardziej uda chłopca, by mocno się o niego otrzeć. Ten miał w tym czasie zęby tuż przy obojczyku, w który wbił ostre ząbki. Przez ciało Jeona przeszedł przyjemny dreszcz. Tae zazwyczaj ograniczał się do drapania, jednak tego typu pieszczoty mu się spodobały. Zaczepny blondyn był równie podciągający, co niewinny, może i nawet bardziej?
Rozpiął swój rozporek, sprawnie zsuwając spodnie z bielizną, które zawisły w okolicach jego kostek. Nie marnując czasu przylgnął swoim pulsującym członkiem do tego Kima, poruszając przy tym biodrami. Jasnowłosy sapnął ciężko w jego szyję, odsuwając nieco głowę do tyłu, co dało młodszemu dostęp do jego wilgotnej szyi, którą zaczął znaczyć ciemnymi śladami.
- W szufladzie, Jungkookie…
Jeon odsunął od niego usta i sięgnął do wspomnianego miejsca po tubkę z ulubionym czekoladowym lubrykantem Tae. Musiał naprawdę mocno wierzyć w ich powrót do siebie, skoro nawet nie powyciągał tego wszystkiego z ich małych kryjówek. Było to cholernie urocze, na jego twarzy pojawił się wręcz szeroki uśmiech, gdy wylewał substancję na palce.
- Bez zmian.
- Jest jedna… Teraz pragnę cię jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej - starszy polizał lubieżnie górną wargę bruneta, unosząc ją przy tym ku górze. Jeon na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością, mniejszy bowiem spojrzał mu w oczy tak zmysłowo, że był pewien, że jego członek aż podskoczył z podniecenia.
- Szlag, doprowadzasz mnie do szału, księżniczko.
Taehyung westchnął tylko i ucałował kącik jego ust, łapiąc przy tym swoimi szczupłymi palcami nadgarstek Kooka. Naprowadził go do swoich pośladków, oplatając go udami w pasie, tym samym nieco odchylając się do tyłu, by ułatwić mu dostęp do swojego wnętrza, czego Jeon nie mógł nie wykorzystać i sekundę później jego palce rozciągały ciasne wnętrze chłopaka.
Skłamałby gdyby powiedział, że jeszcze mocniej go to nie nakręcało, że nie tęsknił. Ucisk ten był rozkoszny w całej swojej perfekcyjności. Najchętniej wręcz naplułby sobie w twarz, bo zmarnował okazję, by mieć Tae całego dla siebie.
Jego palce penetrowały dziurkę chłopaka tylko chwilę. Nie mógł czekać, potrzebował go już, tu, teraz. Czekanie nie wchodziło w grę, doszedłby przecież od samych jęków i widoku, który mu serwowano. To za dużo i nawet dobra samokontrola nic nie dawała, bo niestety przy Kimie jego zmysły szalały bardziej, niż przy kimkolwiek innym. To jedyne, co się w nim nie zmieniło od jakiegoś czasu. Nie rozumiał tego, nie ogarniał sam siebie i nie wiedział też, skąd nagła zmiana oraz jak to się stało, że teraz jednak chciał z nim być. Nic specjalnie się nie zmieniło, dowiedział się tylko kilku rzeczy, ale czy to mogło aż tak na niego wpłynąć? Może po prostu od dawna coś czuł do tego malucha, a dopiero zazdrość pomogła mu to wybudzić gdzieś z samego dna serca i umysłu? Ciężko było to określić i chociaż go to od jakiegoś czasu nurtowało, to nie chciał się zbyt dużo zastanawiać, bo myślenie mu nie wychodziło. Nie przy Tae.
Przyjemny nacisk oplótł jego członka, zamykając go w szczelnym uścisku gorących ścianek. Pulsował jak nigdy, a ciągnący go za włosy blondyn nie pomagał, doprowadzając nie tylko jego penisa do szaleństwa, ale i wszystkie inne zmysły. Jego jęki rozkoszy za każdym razem, gdy w niego celował, sprawiały, że uszy doznawały czegoś bliskiego orgazmowi, chociaż bez wątpienia oczy mogły najwięcej. Wodziły od na wpół przymkniętych powiek, przez rozchylone usta, domagające się pocałunku, a na zaciśniętych udach skończywszy. Każdy gest znajdował odbicie w tym małym ciele, a on czuł się jak bóstwo, gdy wsuwał się do środka, drażniąc prostatę, zaś paznokcie Tae w tym czasie niemal do krwi raniły jego skórę.
- J-jungkookie! - pisnął chłopak, wtulając się w niego mocniej.
- Tak?
- K-kocham cię…
“Ja ciebie chyba też, Tae” nieśmiało szepnął w myślach, zalewając wnętrze Kima swoim nasieniem.


***

Proszę, Seolhyun noona. Tylko ty możesz mi pomóc.
Jungkook spojrzał błagalnie na szczupłą brunetkę, która uparcie klikała coś w swoim komputerku, starając się ignorować jego prośby, on jednak pozostawał nieugięty. Musi ustąpić, innej ewentualności nie przewidywał.
- Jeon, błagam… Trujesz mi pół godziny, a ja naprawdę nic tutaj nie zrobię, bo nie ja się tym zajmuję.
- Ale zajmowałaś. Musi być jakieś wyjście - jęknął, pochylając się nad biurkiem, co spotkało się z niezadowolonym spojrzeniem dziewczyny, która odetchnęła ciężko i zabrała dłonie z klawiatury.
- Przenosiliśmy ludzi kilka miesięcy temu już. To nie było tak z dnia na dzień, jak się wam wydaje. Namjoon-oppa obsadził już stanowiska kierownicze Japończykami, a rekrutacje japońskie już dawno minęły. To Dolce, nie jakaś podrzędna firma. Mamy pełne kadry, przynajmniej na najbliższy rok, potem będą nowe nabory, jak wszystko pójdzie dobrze - poprawiła swoje długie włosy, wzruszając nieco chudymi ramionami. - To póki co niepotwierdzone, ale za jeśli wszystko się rozrośnie, to za cztery miesiące będą kompletować działy, ale to sam rozumiesz. Szanse są małe, ale mogę cię zaproponować jak coś.
- Jesteś świetna, noona! Byłbym wdzięczny - brunet uśmiechnął się szeroko i skłonił nisko. - Dziękuję.
- Wracaj do pracy, bo Jimin-unnie cię udusi.
- Jasne - skinął głową i raz jeszcze się schylił, by dorwać się do drzwi. Niezbyt podobała mu się opcja czekania tylu miesięcy, jednak lepsze to, niż nic. Musiał jakoś przenieść się do Japonii, by być bliżej Tae i móc zacząć z nim normalny związek. Jakoś wytrzyma.


***


Yoongi zsunął ze stóp buty, kierując się następnie w stronę salonu, gdzie leżał Tae czytający jakąś książkę.
- Cześć.
- O, Yoongi-hyung! Hej! - na twarzy młodszego pojawił się szeroki uśmiech, na co zielonowłosemu aż zrobiło się cieplej na sercu. Nie mógł nic poradzić na to, że chłopak był rozkoszny i działał na niego rozczulająco. Uwielbiał tę słodką otoczkę, którą wokół siebie roztaczał, w sumie podobało mu się wszystko, co było z dzieciakiem związane.
Podszedł do niego i usiadł obok, kładąc teczkę na brzuch blondyna, który grzecznie odstawił swoją powieść i otworzył ją, zerkając na dokumenty.
Jego wielkie oczy wodziły po tekście, a białe ząbki raz po raz kąsały dolną wargę sprawiając, że starszy czuł się dziwnie usatysfakcjonowany. W pobliżu Kima nie był sobą, nieco zmieniało się jego podejście do otaczającej go rzeczywistości i chociaż zazwyczaj miał wszystko gdzieś, tak przy nim starał się zachowywać lepiej, by wypaść jak najatrakcyjniej. Blondyn mu się podobał, więc gdyby było to odwzajemnione, czułby się świetnie.
Pochylił się nieco w jego stronę, opierając ramię na oparciu kanapy. Z uwagą lustrował młodszego, rozkoszując się chwilą, jednak nie trwało to długo, chwilę później zobaczył bowiem czerwone ślady na jego szyi. Nie były to siniaki, czy jakieś śmieszne zadrapania. To malinki. Malinki Jungkooka.
Starszy poczuł, że coś go skręca w żołądku. Pomimo tego, że znał uczucia Taehyunga, nadal miał nadzieję, że jakoś się odkocha i przestanie dawać się temu idiocie, który nie szanował go nawet w najmniejszym stopniu, ciągle tylko go wykorzystując, by się zaspokoić. Cholernie go to irytowało, bo Kim zasługiwał na miłość, a nie jakieś złudne obietnice, których ten głupi bachor nigdy nie dotrzyma. Potrafił tylko bawić się uczuciami i od początku traktował tę relację jak żart.
- Wróciłeś do Jeona? - mruknął, siląc się na obojętny ton. Nie było to trudne, przez większość życia taki głos mu towarzyszył, chociaż teraz było to mocno udawane, bo w środku się gotował.
- Hm? - Tae spojrzał na niego zaskoczony, otwierając szerzej oczy. - Nie nie, skądże. Jungkookie nigdy by mnie nie zechciał.
- A twoja szyja?
Młodszy niemal natychmiast złapał się za wspomnianą część ciała i delikatnie się zarumienił.
- To tylko teraz… Dałem mu to, czego chciał, na więcej nie zasługuję.
- Jesteś głupi, dajesz się wykorzystywać.
- Lubię być wykorzystywany przez niego. Chociaż przez chwilę czuję się potrzebny, to mi wystarczy.
“Szkoda, że nie dasz mi siebie chociaż na chwilę. Uszczęśliwiłbym cię bardziej, niż on.”






To już prawie koniec ;c

sobota, 1 października 2016

18. Bad romance

        - Czy mógłbyś skupić się na pracy chociaż przez pół godziny? Miałeś nałożyć fuksję, czemu więc widzę tutaj koralowy? To nawet obok siebie nie leży. - Jongin skrzywił się, wymazując z tablicy nieszczęsny kolor, którym Jungkook terroryzował ich piękny kartonik zestawu wiśniowych batoników. Młodszy był dzisiaj rozkojarzony i nie dało się z nim dogadać, bo jego jedyne odzywanie się objawiało się w postaci 'tak', 'nie', 'okej', co wszystkich doprowadzało do szału. On jednak nie miał siły, by udawać, że wszystko jest w porządku, skoro w środku był przerażony i zestresowany. W głowie miał tylko Yoongiego i Tae, którzy byli sami w wielkim domu, skazani tylko i wyłącznie na siebie. Mogli się dotykać, może nawet w sobie zakochać, a on siedział w biurze i musiał kolorować jakieś gówno na japoński rynek, który niedługo odbierze mu jego malucha i tyle będzie z tego miał. Cała ta sytuacja była bezsensowna.
- Przepraszam, nie ogarniam dzisiaj - mruknął i szybko poprawił wypełnienie, lekko je cieniując, by wyglądało atrakcyjniej.
- No powiem ci, że nie spodziewałem się. Wyglądasz na uosobienie pracowitości i rozumu - uśmiechnął się ironicznie starszy, bawiąc się pilotem, który jakimś cudem jeszcze nie wypadł z jego dłoni, gdy tak szaleńczo nim obracał między palcami. Jeon na zaczepkę nic nie odpowiedział, tylko zaczął konturować projekt, starając się ukierunkować myśli na właściwy tor, co było trudne, nie miał jednak wyjścia. Zostawanie po godzinach nie wchodziło w grę, musiał jechać do Tae i go pilnować.

   
***



       Kolejne dni mijały mu jeszcze gorzej, a stres coraz bardziej go przygniatał. Starał się widywać z Tae codziennie, jednak Jimin zarządzała ich pracą tak intensywnie, że po prostu nie miał siły po tych kilkunastu godzinach męczarni i nie chciał zadręczać starszego swoim beznadziejnym humorem. Starał się i tak pracować w domu, by potem mieć łatwiej, jednak cóż, wszystko się kumulowało, a on sam nie był tak efektywny, jak kiedyś. Nie miał taryfy ulgowej, nikt nie mógł mu na to pozwolić, więc robił za dwóch, by dotrzymać terminów, chociaż serce go bolało na myśl, że w tym samym czasie Tae był z Minem. Nawet nie mógł tego kontrolować, był na straconej pozycji, a sam Kim jakoś specjalnie nie wyrywał się do proponowania spotkań, co tylko bardziej go martwiło, bo czas go gonił i już za kilka dni czekała ich prawdziwa rozłąka.
        Poczochrał swoje włosy i szybko wpisał kod przy bramie do posiadłości Taehyunga, kierując się od razu w stronę wielkiej willi. Miał nadzieję, że nie spotka swojego największego wroga, jednak nadzieja matką głupich, bo gdy tylko zadzwonił, drzwi otworzyła mu ta znienawidzona postać.
- O, Jeon. Cześć.
Jungkook skrzywił się i mruknął coś niezrozumiałego, wymijając przy tym Yoongiego, który wyglądał na równie szczęśliwego, co on. Od pamiętnego wyjścia do klubu ich przyjaźń zniknęła obustronnie i żaden z nich nie planował nic zrobić, by sytuację naprawić. Młodszy nie miał wprawdzie pojęcia, co zielonowłosy miał w głowie i co planuje, był jednak pewien, że nie wróży to nic dobrego dla niego, dlatego miał zamiar uprzykrzać mu życie na tyle, na ile mógł, a potrafił przecież wiele. Przykładowo wspominając o swojej więzi z blondynem.
- Gdzie mój maluch? - westchnął, zagryzając nieco dolną wargę. Nie zaszczycił Mina nawet przelotnym spojrzeniem, zwyczajnie wpatrywał się w hol, który zaczął przemierzać, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy Tae.
- Twój maluch? Nikogo takiego tu nie ma, jeśli zaś pytasz o Taehyunga, to jest w pokoju dziennym.
Brunet czuł, że Yoongi aktualnie ma na twarzy zaczepny uśmieszek, starał się jednak nie wybuchnąć, bo nic by mu to nie dało. Zamiast tego wszedł do przestronnego pomieszczenia, od razu czując przyjemne ciepło w okolicach serca, gdy dostrzegł starszego na leżance, kreślącego coś na tablecie.
- Witaj, księżniczko - powiedział niskim, przyjemnym głosem, na co Tae szybko się odwrócił, a na jego twarzy wykwitł słodki, śliczny uśmiech. Jungkook nie zwlekał, zaraz pojawił się obok i objął go mocno, niemal natychmiast wciągając na swoje kolana. Nie mógł postąpić inaczej, potrzebował mieć go jak najbliżej siebie, a te wszystkie dni w samotności mu to uświadomiły. Gdy drobne uda chłopca znalazły się na jego, a delikatne dłonie oplotły szyję, poczuł, że żyje, że tak ma być. W duchu wiedział już od jakiegoś czasu, że zrobił z siebie pajaca przed wszystkimi, bo odrzucił osobę, która naprawdę wiele dla niego znaczyła, teraz jednak miał też pewność, że rzeczywiście jakieś uczucia do niego żywił i tylko ciało Kima idealnie wpasowywało się w jego ramiona. Tylko jego wąską talię mógł obejmować i tylko w tą jedną parę oczu chciał się wpatrywać, po chwili łącząc ich usta w pocałunku. Nie mógł jednak zbyt wiele, Min bowiem nie spuszczał z nich wzroku, a wiedział, że dla Tae niekomfortowym byłoby, gdyby ten głupi idiota widział ich pocałunek.
- Jak było w pracy? - starszy delikatnie pogładził opuszkami jego kark, na co nie mógł zareagować inaczej, aniżeli cichym pomrukiem, co blondynowi spodobało się na tyle, by powtórzyć pieszczotę.
- Ciągle to samo. Pudełka już mi się śnią, ciągle myślę o nich i mam już serdecznie dość - mruknął, głaszcząc z utęsknieniem plecy chłopaka, rozkoszując się przy tym słodkim zapachem jego perfum. Nawet sterczący nad nimi Yoongi nie mógł popsuć tej chwili, chociaż jego kurduplowata osoba nieco zasłaniała im świat. Po chwili nawet zakłóciła i cudowną atmosferę.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale gdzie miałeś te dokumenty, Tae?
Blondyn wyprostował się i wskazał na jedną z szafek, na której Jeon dostrzegł kilka teczek.
- Tam. Ta pierwsza, niebieska.
- Dzięki. To ja uciekam, wpadnę jutro.
- Paaa! I dziękuję za wszystko.
Yoongi tylko mu pomachał i wyszedł, co było młodszemu cholernie na rękę, bo niemal od razu przyciągnął Kima jeszcze mocniej do siebie, opierając czoło o te jego. Na policzkach Tae pojawiły się delikatne rumieńce, co skwitował szerokim uśmiechem.
- Nareszcie sobie poszedł…
- Nareszcie? Dlaczego?
- Dawno cię nie widziałem, wolałbym więc poświęcić czas tylko tobie - mruknął brunet, zaciskając dłonie na biodrach swojego chłopca, który cicho sapnął, oblizując swoje wargi. Jeon wiedział, że był poddenerwowany i zdezorientowany, a przy tym stęskniony, co tylko mocniej go kręciło. Świadomość, że starszy należał tylko i wyłącznie do niego, nawet po wszystkich nieprzyjemnościach, których doświadczył, była dla niego czymś na wzór trofeum, bo wiedział już na pewno, że nikogo lepszego nigdy sobie nie znajdzie.
- Trochę tęskniłem, wiesz? - Kook poczuł szczupłe palce chłopaka na swoim policzku. Delikatnie muskały one jego skórę, jakby starszy dotykał czegoś cennego. Jego wzrok przepełniony był tą niewinnością, która od początku tak Jungkooka fascynowała i sprawiała, że nie potrafił oderwać od niego swoich spragnionych warg czy dłoni, tak mocno pragnących codziennie badać każdy, nawet najmniejszy skrawek jego perfekcyjnie miękkiej skóry.
- Tylko trochę, księżniczko? - szepnął, pocierając nosem o ten chłopca, na co on sapnął, rozchylając kusząco uprzednio zwilżone językiem wargi.
- Trochę bardziej, jeśli mam być szczery…
- Jak bardzo? - brunet przesunął dłonie na talię mniejszego, wsuwając rzecz jasna palce pod materiał koszulki, by móc czule pieścić jedwabiście gładką, gorącą skórę, która pod wpływem jego dotyku pokrywała się gęsią skórką. Na ustach Jungkooka błąkał się coraz większy uśmiech, starszy jednak nie mógł tego zauważyć, bo przysunął je do szyi swojej księżniczki, nieco zaczepnie ją trącając.
- Uh, b-bardzo bardzo, Jungkookie…
Oddech jasnowłosego niemal natychmiast przyspieszył, gdy wargi Jeona zaczęły wodzić po wrażliwej części ciała, od czasu do czasu znacząc ją wilgotnym śladem języka. Młodszy poczuł niespokojnie wiercenie się na swoich kolanach, przez co mocniej przyciągnął go do siebie, szybko łącząc ich usta w niespodziewanym, ale od początku przepełnionym namiętnością pocałunku.
        Jeon też tęsknił. Prawdę powiedziawszy miał wrażenie, że tęsknił bardziej, aniżeli chłopak na nim, jednak nie było to teraz istotne. Liczył się tylko fakt, że mógł dać upust swoim od dawna skrywanym uczuciom i ulokować je w tym małym ciałku, które łasiło się do niego niczym mały kotek. Ich wargi spijały z siebie każdą kroplę miłości, łącząc ją w morze namiętności, w którym bez sprzeciwu zatonęli i pragnęli pozostać tak jak najdłużej. Potrzebowali swoich śliskich języków, które pieściły się wzajemnie. Dłoni tak lubieżnie badających rozgrzane i spragnione torsy, uda i plecy.
- A ty, Jungkookie? - sapnął Tae, odrywając się na chwilę od jego warg. Jego zarumieniona twarz wyglądała pięknie, a strużka śliny w kąciku doprowadzała członka Jungkooka do wrzenia. Nie musiał zastanawiać się nad odpowiedzią.
- Cholernie, księżniczko. Nawet nie sądziłem, że tak potrafię…
Starszy uśmiechnął się i wplótł palce w ciemne włosy Jeona, napierając przy tym na jego tors, jednak Kookowi w żaden sposób to nie przeszkadzało. Przeciwnie.
- Dasz mi siebie na noc i poranek?
- Dam z przyjemnością - złapał go za cudowne pośladki, uśmiechając się szeroko. Taehyung zarumienił się jeszcze bardziej, oddychając ciężej, on jednak kontynuował, chociaż najchętniej by go teraz pożarł. - Mogę dać ci nawet więcej. Dam ci siebie na zaw…
Kook zachłysnął się powietrzem, gdy usłyszał dźwięk telefonu Tae, który zaskoczony aż podskoczył, łapiąc za niego i od razu przykładając co ucha. Młodszy miał ochotę wyć do księżyca, bo właśnie próbował wyznać swoje uczucia, a coś musiało nie wyjść. Życie go chyba nienawidzi.
- Słucham? - głos Kima drżał, a on sam niepewnie zerkał to na Jeona, to na jego tors, by jakoś zapanować nad nagromadzonymi uczuciami. Byłoby to zabawne, gdyby nie ich problemy w bokserkach, jak i frustracja Jungkooka. - Mhm, tak, tak. Pamiętam. Za dwa dni o dziewiątej rano. Tak… Dziękuję, do widzenia.
- Co jest za dwa dni? - Kook ciężko przełknął ślinę, chociaż już doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaka odpowiedź go czeka.
- Mam lot do Japonii - blondyn odstawił telefon na bok, wykrzywiając usta w podkuwkę, młodszy zaś miał wrażenie, że ktoś upuścił na niego młot. Z czwartego piętra. Ewentualnie fortepian.
- Och…
Tylko na tyle było go stać. Nie spodziewał się, że ten wyjazd jednak jest realnym zagrożeniem, bo chociaż codziennie pracował jak wół i robił te gówniane projekty, to odrzucał od siebie myśl, że niedługo będzie musiał oddać Tae, chociaż tak naprawdę jeszcze nie zdążył go odzyskać.
- Coś nie tak, kochanie?
- Nie, nie. Po prostu jestem zmęczony - mruknął, łapiąc starszego za pośladki. Podniósł go i bez skrępowania skierował się z nim w stronę sypialni chłopca, gdzie opadł z nim na wielkie łoże, mocno wtulając twarz w szczupłą klatkę piersiową. Miał ochotę tak zasnąć, przetrzymując go tutaj jak najdłużej, najlepiej do końca życia, jednak nie było takiej możliwości. Tae musiał jechać, a on zostać tutaj. Nie chciał po raz kolejny wykorzystywać go dla własnych korzyści, bo robił tak cały czas. Proszenie o przenoszenie nie wchodziło w grę, chociaż mocno kusiło.
- Zacząłeś coś mówić, Kookiś… - Taehyung przykrył ich kołdrą, muskając gorącymi wargami czoło młodszego, który tylko bardziej wtulił się i ciało ukochanego maluszka.
- Jestem głupi, wiesz? Tak bardzo głupi… Nie potrafię uczyć się na błędach - szepnął, zaciskając powieki. Jeszcze tego brakowało, by się popłakał. Cholera. Był Jeon Jungkookiem. Płacz to coś, co dla niego nie istniało, a teraz rozklejał się jak nastolatka.
- Jesteś najlepszy, Jungkookie. Zawsze znajdziesz jakieś wyjście - poczuł we włosach szczupłe palce kochanka, który z czułością zaczął go głaskać. W jakiś sposób młodszego to uspokajało, z drugiej strony jeszcze bardziej doprowadzało do wylewu łez, które próbowały się przecisnąć, by wyznaczyć na jasnych policzkach wilgotną ścieżkę. - Wierzę w ciebie.
- Twoja wiara jest naiwna.
- Możliwe, jednak nic nie poradzę na to, że cię kocham.
- Nawet, jeśli ciągle cię ranię i zawodzę? - nieco niezdarnie uniósł głowę, by spojrzeć w błyszczące oczy Taehyunga, który z delikatnym uśmiechem owijał sobie jego włosy dookoła palców.
- Jestem na tyle głupi, że chyba ucieszyłbym się nawet z tego, że dałbyś mi w twarz, bo mógłbym przez chwilę być obok ciebie i dotykać twojej dłoni. To beznadziejnie żałosne, ale w sumie nigdy nie myślałem racjonalnie i popadam w skrajności… - blondyn zaśmiał się smutno, a Kook poczuł nieprzyjemny skurcz. Uniósł się i niemal natychmiast wpił w usta chłopaka, podczas gdy jego ciało znalazło się na tym mniejszym.
Naprawdę był idiotą. Największym kretynem na świecie. Tym razem jednak da starszemu tyle szczęścia, ile tylko może.







Dziękuję Kiri za betowanie ;***

Jak zwykle komentarze mile widziane ^^