czwartek, 28 kwietnia 2016

One-shot: Knocking on the hell's door

Hej~
Butterfly niestety ma mały zastój, ale postaram się jak najszybciej z tego wybrnąć. Wstawiam więc krótkie opowiadanie, które napisałam kiedyś pod wpływem chwili. Jest ono może nieco dziwne i niezrozumiałe, lecz mam nadzieję, że spodoba Wam się mimo to ^^
Interpretacja dowolna, a komentarze bardzo mile widziane~

Enjoy!
~Neko

  
Zespół: VIXX
Pairing: Chasang, Chabin
Gatunek: angst, AU



Whatever you want, I’ll give it to you
Tick tock tick tock everything will come true


~VIXX – Voodoo Doll




Nie był pewny czy żyje. Upadek z dziesiątego piętra powinien go zabić. Pamiętał moment spadania. Ale potem... Czas jakby się zatrzymał. Jakby Hakyeon nigdy nie uderzył w ziemię. Nie było bólu, nie było niczego. Nie było jasnego światła, ale też nie było ciemności.

Usiadł. A może siedział już wcześniej? W miejscu, w którym się znajdował, płonął ogień. W kominku? A może był zawieszony w przestrzeni? Nie był w stanie jasno myśleć. Czuł, jakby jego umysł spowiła mgła.

„Gdzie jestem, co ja tu robię?” – chciał myśleć, lecz zamiast tego w głowie pojawiały się tylko słowa: „a czy to ważne?”

Wstał. A może stał już wcześniej? Nie wiedział. Nie obchodziło go to. Właściwie to nie czuł nic. Pustka. Zarówno w jego duszy, jak i w miejscu w którym się znajdował. Nicość. Jedna wielka pustka przenikająca wszystko co napotkała na swojej drodze. Wszystko i...nic.

I wtedy usłyszał głos. Usłyszał? A może głos pojawił się po prostu w jego głowie, ot tak, bez żadnego ostrzeżenia? A czy to ważne...?

Głos był cichy i przyjemny. Wyraźny, lecz jakby rozpływający się w powietrzu. Był i go nie było jednocześnie. Roztaczał spokój, lecz i grozę.

„Chcesz żyć?” – usłyszał –  „Chcesz kochać? A może być kochanym?”

Hakyeon nie czuł nic.

„Mogę Ci to wszystko dać, Hakyeon-ah... Mogę sprawić, że będziesz szczęśliwy...”

I wtedy Hakyeon wreszcie coś poczuł. Poczuł, że chce.

W powietrzu zmaterializowała się kartka, jedyny prawdziwy przedmiot w owym miejscu. Jej popalone brzegi wydały się chłopakowi piękne. Jakby coś, co miało ją zniszczyć, nadało jej nowy wygląd. Nowe życie.

„Musisz tylko podpisać, Yeonnie...”

 Wahał się tylko przez chwilę.


***

Obudził się z potwornym bólem głowy. Był sam, jak zawsze, więc też nie miał kto podać mu tabletki przeciwbólowej. Jęknął wygrzebując się z łóżka. Skąd ta potworna migrena? Przesadził z alkoholem? Pamiętał, że otworzył okno i...  I co dalej? Nic więcej nie mógł sobie przypomnieć.

„Hakyeon, debilu, nie pij tyle...” – mruknął do siebie. Idąc do kuchni musiał podpierać się ściany. Aż zaśmiał się z tego, jak głupio musi wyglądać. W jego oczach jednak nie zabłysł ani jeden promyczek radości. Był pusty, a przynajmniej tak mu się wydawało. Myślał, że nie potrafi odczuwać jakichś większych emocji. Że uczucia nie są dla niego.

Jak bardzo się mylił.



Uderzył twarzą w czyjeś plecy. W metrze było stanowczo za dużo ludzi. Normalny człowiek, wściekł by się na to, jak często jest popychany i potrącany przez innych. Hakyeon jednak nie powiedział nic. Tylko ciche przepraszam, opuściło jego usta. Osoba, w którą uderzył, odwróciła się z uśmiechem – „Nic się nie stało”

Hakyeon wysiadł.



Szedł ulicą, mijając szczęśliwych zakochanych. Patrzył na nich obojętnie. Czasem zastanawiał się czym jest szczęście. Co sprawia, że ludzie się uśmiechają? Czym jest prawdziwy uśmiech? Czy on...doświadczy kiedyś tego uczucia? Czy może nie jest mu to pisane? Jednak zawsze, kiedy o tym myślał, w głowie pojawiały się słowa, które burzyły wszystkie przemyślenia, równolegle budując spokój w jego umyśle.

„A czy to ważne...”

Szedł przed siebie. Bez celu.


***

Pojawił się nagle. Hakyeon nie wiedział dokładnie w którym momencie. Być może minął go parę razy na ulicy. Być może widział go kiedyś w kawiarni, czy w metrze. To nie było istotne. Ważna była jego obecność. Stał w progu z uśmiechem na ustach. Jego zimne oczy przeszywały sylwetkę Yeona. Na wylot, jakby znał wszystkie jego myśli. Jakby wiedział o nim wszystko. Był wyższy. Hakyeon, mimo że był starszy, czuł się przy nim, jak małe, zagubione dziecko.

„Hyung” – jego głos rozbrzmiał w pomieszczeniu, rozrywając ciszę na strzępy. Hakyeon zadrżał. Czuł... Podniecenie.



Nie wiedział jak to się stało. Chłopak był tu praktycznie codziennie. Wręcz można by rzec –  mieszkali ze sobą. Hakyeon nie mówił zbyt wiele. Przeważnie tylko słuchał swojego gościa, nieświadomie ciesząc się jego bliskością.

Któregoś razu chłopak nie przyszedł. Nie pojawił się w progu jego mieszkania, nie odebrał telefonu. Yeon tęsknił.

Przeraził się tego uczucia. Nie wiedział co się dzieje. Czuł jakiś dziwny ucisk w sercu. Był niemal pewien, że na coś zachorował. Już miał iść z tym do lekarza, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi.

To on. Stał przed drzwiami i śmiał się. W rękach trzymał kwiaty.

„Hyung, przepraszam, że tak późno” – jego spokojny głos wypełnił pomieszczenie. Ucisk w sercu Hakyeona zniknął.



***

Pod wpływem chłopaka, Hakyeon zaczął się zmieniać. Z każdym dniem czuł więcej. Za każdym razem, gdy go widział, jego serce biło mocniej. W oczach powoli pojawiały się radosne iskierki. Nie wiedział, dlaczego tak jest. Nie rozumiał. Chciał zrozumieć. Chciał, by uczucie, czające się gdzieś w głębi serca, ogarnęło go całkowicie. Chciał być szczęśliwy.

„Hyung... Jest coś co chciałbym Ci dać... Ale nie wiem czy mam tyle odwagi” – ciche słowa odnalazły drogę do czułych uszu Hakyeona. Za oknem słońce chowało się za horyzontem. Zapadał zmrok. Starszy chwycił chłopaka za rękę, spoglądając mu prosto w oczy. Czekał aż znów zacznie mówić. Jednak tak się nie stało. Zamiast tego poczuł jego miękkie usta na swoich. Zamknął oczy. Uczucie, o którym marzył od tak dawna, rozlało się w nim, podpalając jego serce, duszę i ciało.

Miłość.



***

Leżał wtulony w ramiona młodszego. Czuł się szczęśliwy. Wreszcie zrozumiał, co wywołuje uśmiech na twarzach ludzi. Wreszcie on także mógł się szczerze uśmiechnąć.

„Sanghyuk-ah... Kocham cię” – szepnął. Zasmakował szczęścia, o którym wszyscy marzą, lecz tylko wybrani mogą z niego skorzystać. Za jaką cenę?



W jednej chwili wszystko prysło. Ciemność. Nie! Przecież było tak jasno... Duszno... Powietrza! Złapał się za gardło, by po chwili poczuć, że może swobodnie oddychać. Zimno. Nie...? Jego ciało płonęło. Chaos. Myśli walczące o jego uwagę. Jednak spokój. Mgła spowijająca umysł i słowa obijające się o czaszkę „a czy to ważne...a czy to ważne...” Nicość. Próżnia. A jednak było tu wszystko. Śmierć? Życie? Pustka? Obojętność? Miłość? Szczęście? Smutek? Wszystkie uczucia uderzyły w Hakyeona. Ból. W sercu, czy na zewnątrz... „a czy to ważne...?” Chciał krzyczeć, chciał błagać by to wszystko ustało.

Śmiech. Tak, to słyszał wyraźnie.

„Naprawdę myślałeś, że Hyukkie Cię kocha?” – ten głos... Skąd go zna? Gdzie już go słyszał? 'A czy to ważne...' PRZESTAŃ!!! Krzyknął? Pomyślał? Tak bardzo boli go głowa... A może całe ciało? Nie wiedział, nie chciał wiedzieć. Chciał tylko, żeby to wszystko ustało. Obudzić się z tego koszmaru...

„Hyukkie kocha tylko mnie, Yeonnie”

Hakyeon zawył. Czuł jakby, ktoś próbował rozedrzeć go na pół. Zawieszony w przestrzeni, pomiędzy wszystkim, a niczym...

„Mogę to zatrzymać, Hakyeon-ah... Musisz tylko chcieć...”

Hakyeon chciał.


***

Obudził się z potwornym bólem głowy. Mieszkał sam, więc nikt nie mógł podać mu tabletki przeciwbólowej. Jęknął wygrzebując się z łóżka. Idąc do kuchni, musiał podpierać się ściany. Zaśmiał się, gdy pomyślał, jak głupio musi teraz wyglądać.


Metro było tak przepełnione, że nic dziwnego, iż uderzył głową w czyjeś plecy. Mruknął ciche „Przepraszam”. Chłopak odwrócił się do niego. Jego twarz ozdobił szeroki uśmiech, zakończony dwoma uroczymi dołeczkami.


„Nic się nie stało, Yeonnie"


2 komentarze:

  1. To jest takie... Ja nie wiem jak to opisać. Po prostu chcę więcej. :3
    Weny. ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ♥ jak widzę, że komuś się podobają moje twory, to od razu mam większą chęć pisania :D

      Usuń