sobota, 1 października 2016

18. Bad romance

        - Czy mógłbyś skupić się na pracy chociaż przez pół godziny? Miałeś nałożyć fuksję, czemu więc widzę tutaj koralowy? To nawet obok siebie nie leży. - Jongin skrzywił się, wymazując z tablicy nieszczęsny kolor, którym Jungkook terroryzował ich piękny kartonik zestawu wiśniowych batoników. Młodszy był dzisiaj rozkojarzony i nie dało się z nim dogadać, bo jego jedyne odzywanie się objawiało się w postaci 'tak', 'nie', 'okej', co wszystkich doprowadzało do szału. On jednak nie miał siły, by udawać, że wszystko jest w porządku, skoro w środku był przerażony i zestresowany. W głowie miał tylko Yoongiego i Tae, którzy byli sami w wielkim domu, skazani tylko i wyłącznie na siebie. Mogli się dotykać, może nawet w sobie zakochać, a on siedział w biurze i musiał kolorować jakieś gówno na japoński rynek, który niedługo odbierze mu jego malucha i tyle będzie z tego miał. Cała ta sytuacja była bezsensowna.
- Przepraszam, nie ogarniam dzisiaj - mruknął i szybko poprawił wypełnienie, lekko je cieniując, by wyglądało atrakcyjniej.
- No powiem ci, że nie spodziewałem się. Wyglądasz na uosobienie pracowitości i rozumu - uśmiechnął się ironicznie starszy, bawiąc się pilotem, który jakimś cudem jeszcze nie wypadł z jego dłoni, gdy tak szaleńczo nim obracał między palcami. Jeon na zaczepkę nic nie odpowiedział, tylko zaczął konturować projekt, starając się ukierunkować myśli na właściwy tor, co było trudne, nie miał jednak wyjścia. Zostawanie po godzinach nie wchodziło w grę, musiał jechać do Tae i go pilnować.

   
***



       Kolejne dni mijały mu jeszcze gorzej, a stres coraz bardziej go przygniatał. Starał się widywać z Tae codziennie, jednak Jimin zarządzała ich pracą tak intensywnie, że po prostu nie miał siły po tych kilkunastu godzinach męczarni i nie chciał zadręczać starszego swoim beznadziejnym humorem. Starał się i tak pracować w domu, by potem mieć łatwiej, jednak cóż, wszystko się kumulowało, a on sam nie był tak efektywny, jak kiedyś. Nie miał taryfy ulgowej, nikt nie mógł mu na to pozwolić, więc robił za dwóch, by dotrzymać terminów, chociaż serce go bolało na myśl, że w tym samym czasie Tae był z Minem. Nawet nie mógł tego kontrolować, był na straconej pozycji, a sam Kim jakoś specjalnie nie wyrywał się do proponowania spotkań, co tylko bardziej go martwiło, bo czas go gonił i już za kilka dni czekała ich prawdziwa rozłąka.
        Poczochrał swoje włosy i szybko wpisał kod przy bramie do posiadłości Taehyunga, kierując się od razu w stronę wielkiej willi. Miał nadzieję, że nie spotka swojego największego wroga, jednak nadzieja matką głupich, bo gdy tylko zadzwonił, drzwi otworzyła mu ta znienawidzona postać.
- O, Jeon. Cześć.
Jungkook skrzywił się i mruknął coś niezrozumiałego, wymijając przy tym Yoongiego, który wyglądał na równie szczęśliwego, co on. Od pamiętnego wyjścia do klubu ich przyjaźń zniknęła obustronnie i żaden z nich nie planował nic zrobić, by sytuację naprawić. Młodszy nie miał wprawdzie pojęcia, co zielonowłosy miał w głowie i co planuje, był jednak pewien, że nie wróży to nic dobrego dla niego, dlatego miał zamiar uprzykrzać mu życie na tyle, na ile mógł, a potrafił przecież wiele. Przykładowo wspominając o swojej więzi z blondynem.
- Gdzie mój maluch? - westchnął, zagryzając nieco dolną wargę. Nie zaszczycił Mina nawet przelotnym spojrzeniem, zwyczajnie wpatrywał się w hol, który zaczął przemierzać, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy Tae.
- Twój maluch? Nikogo takiego tu nie ma, jeśli zaś pytasz o Taehyunga, to jest w pokoju dziennym.
Brunet czuł, że Yoongi aktualnie ma na twarzy zaczepny uśmieszek, starał się jednak nie wybuchnąć, bo nic by mu to nie dało. Zamiast tego wszedł do przestronnego pomieszczenia, od razu czując przyjemne ciepło w okolicach serca, gdy dostrzegł starszego na leżance, kreślącego coś na tablecie.
- Witaj, księżniczko - powiedział niskim, przyjemnym głosem, na co Tae szybko się odwrócił, a na jego twarzy wykwitł słodki, śliczny uśmiech. Jungkook nie zwlekał, zaraz pojawił się obok i objął go mocno, niemal natychmiast wciągając na swoje kolana. Nie mógł postąpić inaczej, potrzebował mieć go jak najbliżej siebie, a te wszystkie dni w samotności mu to uświadomiły. Gdy drobne uda chłopca znalazły się na jego, a delikatne dłonie oplotły szyję, poczuł, że żyje, że tak ma być. W duchu wiedział już od jakiegoś czasu, że zrobił z siebie pajaca przed wszystkimi, bo odrzucił osobę, która naprawdę wiele dla niego znaczyła, teraz jednak miał też pewność, że rzeczywiście jakieś uczucia do niego żywił i tylko ciało Kima idealnie wpasowywało się w jego ramiona. Tylko jego wąską talię mógł obejmować i tylko w tą jedną parę oczu chciał się wpatrywać, po chwili łącząc ich usta w pocałunku. Nie mógł jednak zbyt wiele, Min bowiem nie spuszczał z nich wzroku, a wiedział, że dla Tae niekomfortowym byłoby, gdyby ten głupi idiota widział ich pocałunek.
- Jak było w pracy? - starszy delikatnie pogładził opuszkami jego kark, na co nie mógł zareagować inaczej, aniżeli cichym pomrukiem, co blondynowi spodobało się na tyle, by powtórzyć pieszczotę.
- Ciągle to samo. Pudełka już mi się śnią, ciągle myślę o nich i mam już serdecznie dość - mruknął, głaszcząc z utęsknieniem plecy chłopaka, rozkoszując się przy tym słodkim zapachem jego perfum. Nawet sterczący nad nimi Yoongi nie mógł popsuć tej chwili, chociaż jego kurduplowata osoba nieco zasłaniała im świat. Po chwili nawet zakłóciła i cudowną atmosferę.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale gdzie miałeś te dokumenty, Tae?
Blondyn wyprostował się i wskazał na jedną z szafek, na której Jeon dostrzegł kilka teczek.
- Tam. Ta pierwsza, niebieska.
- Dzięki. To ja uciekam, wpadnę jutro.
- Paaa! I dziękuję za wszystko.
Yoongi tylko mu pomachał i wyszedł, co było młodszemu cholernie na rękę, bo niemal od razu przyciągnął Kima jeszcze mocniej do siebie, opierając czoło o te jego. Na policzkach Tae pojawiły się delikatne rumieńce, co skwitował szerokim uśmiechem.
- Nareszcie sobie poszedł…
- Nareszcie? Dlaczego?
- Dawno cię nie widziałem, wolałbym więc poświęcić czas tylko tobie - mruknął brunet, zaciskając dłonie na biodrach swojego chłopca, który cicho sapnął, oblizując swoje wargi. Jeon wiedział, że był poddenerwowany i zdezorientowany, a przy tym stęskniony, co tylko mocniej go kręciło. Świadomość, że starszy należał tylko i wyłącznie do niego, nawet po wszystkich nieprzyjemnościach, których doświadczył, była dla niego czymś na wzór trofeum, bo wiedział już na pewno, że nikogo lepszego nigdy sobie nie znajdzie.
- Trochę tęskniłem, wiesz? - Kook poczuł szczupłe palce chłopaka na swoim policzku. Delikatnie muskały one jego skórę, jakby starszy dotykał czegoś cennego. Jego wzrok przepełniony był tą niewinnością, która od początku tak Jungkooka fascynowała i sprawiała, że nie potrafił oderwać od niego swoich spragnionych warg czy dłoni, tak mocno pragnących codziennie badać każdy, nawet najmniejszy skrawek jego perfekcyjnie miękkiej skóry.
- Tylko trochę, księżniczko? - szepnął, pocierając nosem o ten chłopca, na co on sapnął, rozchylając kusząco uprzednio zwilżone językiem wargi.
- Trochę bardziej, jeśli mam być szczery…
- Jak bardzo? - brunet przesunął dłonie na talię mniejszego, wsuwając rzecz jasna palce pod materiał koszulki, by móc czule pieścić jedwabiście gładką, gorącą skórę, która pod wpływem jego dotyku pokrywała się gęsią skórką. Na ustach Jungkooka błąkał się coraz większy uśmiech, starszy jednak nie mógł tego zauważyć, bo przysunął je do szyi swojej księżniczki, nieco zaczepnie ją trącając.
- Uh, b-bardzo bardzo, Jungkookie…
Oddech jasnowłosego niemal natychmiast przyspieszył, gdy wargi Jeona zaczęły wodzić po wrażliwej części ciała, od czasu do czasu znacząc ją wilgotnym śladem języka. Młodszy poczuł niespokojnie wiercenie się na swoich kolanach, przez co mocniej przyciągnął go do siebie, szybko łącząc ich usta w niespodziewanym, ale od początku przepełnionym namiętnością pocałunku.
        Jeon też tęsknił. Prawdę powiedziawszy miał wrażenie, że tęsknił bardziej, aniżeli chłopak na nim, jednak nie było to teraz istotne. Liczył się tylko fakt, że mógł dać upust swoim od dawna skrywanym uczuciom i ulokować je w tym małym ciałku, które łasiło się do niego niczym mały kotek. Ich wargi spijały z siebie każdą kroplę miłości, łącząc ją w morze namiętności, w którym bez sprzeciwu zatonęli i pragnęli pozostać tak jak najdłużej. Potrzebowali swoich śliskich języków, które pieściły się wzajemnie. Dłoni tak lubieżnie badających rozgrzane i spragnione torsy, uda i plecy.
- A ty, Jungkookie? - sapnął Tae, odrywając się na chwilę od jego warg. Jego zarumieniona twarz wyglądała pięknie, a strużka śliny w kąciku doprowadzała członka Jungkooka do wrzenia. Nie musiał zastanawiać się nad odpowiedzią.
- Cholernie, księżniczko. Nawet nie sądziłem, że tak potrafię…
Starszy uśmiechnął się i wplótł palce w ciemne włosy Jeona, napierając przy tym na jego tors, jednak Kookowi w żaden sposób to nie przeszkadzało. Przeciwnie.
- Dasz mi siebie na noc i poranek?
- Dam z przyjemnością - złapał go za cudowne pośladki, uśmiechając się szeroko. Taehyung zarumienił się jeszcze bardziej, oddychając ciężej, on jednak kontynuował, chociaż najchętniej by go teraz pożarł. - Mogę dać ci nawet więcej. Dam ci siebie na zaw…
Kook zachłysnął się powietrzem, gdy usłyszał dźwięk telefonu Tae, który zaskoczony aż podskoczył, łapiąc za niego i od razu przykładając co ucha. Młodszy miał ochotę wyć do księżyca, bo właśnie próbował wyznać swoje uczucia, a coś musiało nie wyjść. Życie go chyba nienawidzi.
- Słucham? - głos Kima drżał, a on sam niepewnie zerkał to na Jeona, to na jego tors, by jakoś zapanować nad nagromadzonymi uczuciami. Byłoby to zabawne, gdyby nie ich problemy w bokserkach, jak i frustracja Jungkooka. - Mhm, tak, tak. Pamiętam. Za dwa dni o dziewiątej rano. Tak… Dziękuję, do widzenia.
- Co jest za dwa dni? - Kook ciężko przełknął ślinę, chociaż już doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaka odpowiedź go czeka.
- Mam lot do Japonii - blondyn odstawił telefon na bok, wykrzywiając usta w podkuwkę, młodszy zaś miał wrażenie, że ktoś upuścił na niego młot. Z czwartego piętra. Ewentualnie fortepian.
- Och…
Tylko na tyle było go stać. Nie spodziewał się, że ten wyjazd jednak jest realnym zagrożeniem, bo chociaż codziennie pracował jak wół i robił te gówniane projekty, to odrzucał od siebie myśl, że niedługo będzie musiał oddać Tae, chociaż tak naprawdę jeszcze nie zdążył go odzyskać.
- Coś nie tak, kochanie?
- Nie, nie. Po prostu jestem zmęczony - mruknął, łapiąc starszego za pośladki. Podniósł go i bez skrępowania skierował się z nim w stronę sypialni chłopca, gdzie opadł z nim na wielkie łoże, mocno wtulając twarz w szczupłą klatkę piersiową. Miał ochotę tak zasnąć, przetrzymując go tutaj jak najdłużej, najlepiej do końca życia, jednak nie było takiej możliwości. Tae musiał jechać, a on zostać tutaj. Nie chciał po raz kolejny wykorzystywać go dla własnych korzyści, bo robił tak cały czas. Proszenie o przenoszenie nie wchodziło w grę, chociaż mocno kusiło.
- Zacząłeś coś mówić, Kookiś… - Taehyung przykrył ich kołdrą, muskając gorącymi wargami czoło młodszego, który tylko bardziej wtulił się i ciało ukochanego maluszka.
- Jestem głupi, wiesz? Tak bardzo głupi… Nie potrafię uczyć się na błędach - szepnął, zaciskając powieki. Jeszcze tego brakowało, by się popłakał. Cholera. Był Jeon Jungkookiem. Płacz to coś, co dla niego nie istniało, a teraz rozklejał się jak nastolatka.
- Jesteś najlepszy, Jungkookie. Zawsze znajdziesz jakieś wyjście - poczuł we włosach szczupłe palce kochanka, który z czułością zaczął go głaskać. W jakiś sposób młodszego to uspokajało, z drugiej strony jeszcze bardziej doprowadzało do wylewu łez, które próbowały się przecisnąć, by wyznaczyć na jasnych policzkach wilgotną ścieżkę. - Wierzę w ciebie.
- Twoja wiara jest naiwna.
- Możliwe, jednak nic nie poradzę na to, że cię kocham.
- Nawet, jeśli ciągle cię ranię i zawodzę? - nieco niezdarnie uniósł głowę, by spojrzeć w błyszczące oczy Taehyunga, który z delikatnym uśmiechem owijał sobie jego włosy dookoła palców.
- Jestem na tyle głupi, że chyba ucieszyłbym się nawet z tego, że dałbyś mi w twarz, bo mógłbym przez chwilę być obok ciebie i dotykać twojej dłoni. To beznadziejnie żałosne, ale w sumie nigdy nie myślałem racjonalnie i popadam w skrajności… - blondyn zaśmiał się smutno, a Kook poczuł nieprzyjemny skurcz. Uniósł się i niemal natychmiast wpił w usta chłopaka, podczas gdy jego ciało znalazło się na tym mniejszym.
Naprawdę był idiotą. Największym kretynem na świecie. Tym razem jednak da starszemu tyle szczęścia, ile tylko może.







Dziękuję Kiri za betowanie ;***

Jak zwykle komentarze mile widziane ^^

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę to napisać. Na twojego bloga natknęłam się już tydzień temu, jednak chciałam napisać komentarz dopiero wtedy, gdy dodasz nowy post, żeby przypadkiem nie zginął w tłumie innych komentarzy. Twoje opowiadania są cudowne. Bad Boys i Bad Romance to istne perełki, które potrafię czytać nawet po kilka razy dziennie. Uwielbiam to, w jaki sposób opisujesz relacje między bohaterami, to, w jaki sposób tworzysz obraz postaci. Życzę ci jak najwięcej weny i by twoje opowiadania były coraz lepsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, to naprawdę kochany i miły komentarz, aż mi się tak fajnie zrobiło ;____; Cieszę się, że Ci się podobają, to wiele dla mnie znaczy i daje mi mega motywację <3
      Dziękuję za komentarz i trzymaj się <3

      Usuń
  3. Kook, no zbierz się w sobie i wyznaj swojej ksieżniczce, że go kochasz :( Serio, popłakałam się przez ten rozdział, tak bardzo chcę już wyznawania uczuć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chcę, ale niestety Kook jest postacią, która sama się kreuje i menda się nie słucha ;c

      Usuń
  4. Arghbhjcbsd... Nie potrafię zebrać w sobie myśli po tym rozdziale *_*
    Cholernie podobała mi się ich rozmowa na samym końcu. Była taka... urghghr... Brakuje mi słów. Jednocześnie urocza, kochana i smutna.
    Okrutny telefon. No okrutny.
    Kookiś ma tak malusio czasu! Dlaczego musiał wtedy zadzwonić ten przeklęty telefon?!
    Okokok. Uwielbiam to opowiadanie ♥
    Uwielbiam to jak opisujesz wszystkie sytuacje między nimi, uczucia Kookersa, uczucia Tae... Mimo wszystko są takie szczere. Uwielbiam w tym opowiadaniu wszystko!
    Kookers zepnij się i powiedz Taesiowi nooo!
    Ech, miłość jest jednak ślepa *-*
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
    Trzymaj się cieplusio i wysyłam duuużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telefon to czasami najgorsza rzecz na świecie. Wszystko potrafi zepsuć XD
      Bardzo mi miło, że Ci się podoba ;*
      Dziękuję bardzo i również się trzymaj <3 Buzi

      Usuń
  5. Jejuuu,to było mega. Ponieważ nie lubię się powtarzać podpisuję się w stu procentach pod słowami poprzedniczek ^^ Opowiadanie bbbardzo fajne, ciężko jest się od niego oderwać. Cieplutko pozdrawiam i zapraszam do siebie~
    dangerworldofa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow 😊 zapraszam do mnie http://fallingcrazyinlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń