niedziela, 13 listopada 2016

One-shot: Łóżko zagłady

Na wstępie chciałam tylko przypomnieć, że wrzucam też teksty na wattpada: Reiczel i tam lepiej mnie złapać. Stąd też pytanie, czy chcecie bym wrzucała też na blogspota, czy wolicie tylko wattpada, bo większość czytelników przeszła tam i nie wiem, czy są tutaj jakieś osóbki, które preferują tę formę. 


  Pairing: Hobi x śmierć, vkook, wspomniany Yoonmin
  Gatunek: komedia, smut, trochę raczek, ale taki ma być urok tej parodii
  Uwagi: oparte na osobistych przeżyciach autorki, Jiminem być się chyba chowa (??)


Jeżeli kiedykolwiek sądziliście, że wasze życie to pasmo niepowodzeń, los zaś sobie z was kpi, to zapewne po usłyszeniu historii mojego życia stwierdzicie, że w sumie nie było tak źle i wasze ‘gorzej już być nie może’ to żart, bo uwierzcie - może. Ja, Jung Hoseok, lat dwadzieścia dwa, zaręczam wam i przysięgam na wszelkie słodkości tego świata, że to, czego doświadczyłem, powinno być zekranizowane w jakimś dennym “Dlaczego ja?”, do dzisiaj bowiem zadaję sobie pytanie - no kurwa, czemu właśnie mnie to spotkało!?
Bądźmy szczerzy. Jestem miły, sympatyczny, zawsze skory do pomocy. Może i ludzie nazywają mnie rudą wiedźmą, ale to wszystko pozory, sam nie mam sobie nic do zarzucenia, a nawet jeśli, to karma nie powinna być aż tak brutalna! Zanim jednak całkowicie się rozkleję pozwólcie, że zacznę od początku, byście mogli wczuć się w ten żałosny klimat.


Taehyunga znam od blisko siedmiu lat, bo jestem prawie-kuzynem przyjaciela jego przyjaciółki. Swego czasu trzymaliśmy się razem, wiele nas w końcu łączyło. Byliśmy głupkowaci, kochaliśmy domówki, alkohol, papierosy zaś jaraliśmy jak stare chłopy pod całodobowym na rynku. Poza tym, jak to wszyscy ładnie określili, imprezy ze mną były najlepsze, bo ‘Hoseok to taki śmieszny jest’. Początkowo zastanawiałem się, czy to dobrze, że taką opinię sobie wyrobiłem w towarzystwie, potem jednak przywykłem, niestety serio byłem śmieszny. Wszelkie wtopy, wpadki i kompromitacje związane były z moją osobą, co jednak poradzić mogłem na swoją szaloną naturę?
Wracając jednak do Tae… Mieszkał on w Seulu, gdzie wynajmował mieszkanie z Namjoonem, na którego ciągle narzekał. Gościu był głośny, wścibski, traktował Taehyunga jak gosposię, co go irytowało, bo przykładną żonką mógł być tylko dla młodszego od siebie Jungkooka, o którym też się nasłuchałem. Dzieciak ponoć nie potrafił sobie nawet kanapki zrobić do pracy, żałosne. Kochali się jednak, a to było najważniejsze, ja zaś dzielnie im kibicowałem, w końcu szczęście przyjaciela, to i moja radość. Tak przynajmniej myślałem, gdy nosiłem torby z zakupami do mieszkania, w którym odbyć miało się przyjęcie-niespodzianka z okazji urodzin najmłodszego. Przyjechałem wcześniej, by nieco mu pomóc, chociaż prawdę powiedziawszy zdążyłem się tylko wykąpać, zakryć niedoskonałości lekkim makijażem i spalić kilka fajek. Taehyung wszystko ogarniał tak szybko, że nie nadążałem, ale mi to na rękę, w końcu jakiś nadpobudliwy nie jestem i skoro nie muszę pracować, to nie pracuję. Prosty rachunek.
Gdy zajmowałem się poprawianiem włosów, Tae podszedł do mnie i oparł się ramieniem o drzwi, wypuszczając dym ze swoich ust. Wyglądał naprawdę słodko i zarazem seksownie, bowiem obcisła koszulka odsłaniała jego ładne obojczyki i skrawek delikatnego ramienia, czyli wszystko to, co powinna. Kim był wyjątkowo pięknym chłopcem i chociaż totalnie nie w moim typie, to i tak nie mogłem odmówić mu uroku.
- Nie pindrz się już tak. Reszta nie będzie wyglądać tak fajnie i będzie im głupio - mruknął młodszy, zaciągając się swoim cienkim papierosem, na co tylko pokręciłem głową i ostatni raz przyklepałem grzywkę.
- Co to w ogóle za ludzie? Do przeżycia?
- Znajomi Jungkooka, para chłopaków.
- Para? Będę tutaj jedyny samotny? Cudownie - westchnąłem i skierowałem się w stronę ozdobionego balonami i świeczkami pokoju Namjoona, który służył nam wtedy za salon i miejsce imprezy. Przysiadłem na kanapie, tuż obok mieszkanka domowego jeża, zwanego Fusią i odpaliłem własnego papierosa, zaciągając się słodkim, miętowo-jagodowym dymem. Nie przepadałem za tego typu imprezami, bo zawsze czułem się jak piąte koło u wozu. Wprawdzie był jeszcze Namjoon, zadeklarowany heteroseksualista, więc miałbym na czas domówki z kim rozmawiać, ale co potem? W planach był mój ulubiony tęczowy klub, a przecież dwie pary plus jeden pacan, to średni deal. Jeżeli zaczną się miziać, to byłbym skończony, bo miałbym dwa wyjścia - albo najebać się jak prosię, albo siedzieć w palarni, aż by się im nie odwidziało, a pijane towarzystwo raczej średnio pamięta o przyjaciołach, samotnie wypalających kolejną paczkę fajek.
Zerknąłem na białowłosego Nama, który stanął nieco zamulony koło Fusi i śmiesznie zaciągał się swoim skrętem. Od czasu do czasu zarzucił jakimś dennym tekstem, na który tylko się śmiałem, by nie robić sobie wrogów. Nie podobał mi się on ani trochę. Był trochę prostacki, irytujący i kreował się na ogiera, a pewnie walił sobie codziennie konia do pornola. Nie przepadałem za tego typu chwalipiętami i to nie dlatego, że sam ostatnimi czasy ograniczałem się tylko do gejowskich opowiadań na blogach, a po prostu było to niesmaczne. No dobra, i trochę przykre, bo należę raczej do grona emocjonalnych ameb i nie potrafię się zakochać, w głowie mi tylko romanse z co ładniejszymi maluszkami. W sumie gdyby nie to, że widziałem Taehyunga zarzyganego, spitego jak świnia, z rozmazanym makijażem, to nawet by mi się podobał, ale niestety nieprzyjemne obrazy nadal w mojej głowie pozostawały.
Po jakimś czasie (gdy Taehyung czwarty raz zadzwonił po spóźnialską parkę), usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zgasiłem peta w popielniczce i wstałem, by chociaż się przywitać z dwoma chłopakami, którzy właśnie przekroczyli próg. Byli do siebie dość podobni. Obaj drobni, niscy, z tym, że jeden wyglądał na małego słodziaka, drugi zaś miał nieco przerażający wyraz twarzy. Nie wystraszyło mnie to jednak, w końcu byłem pod ochroną Tae, dlatego podszedłem do nich i uścisnęliśmy sobie dłonie. Yoongi i Jimin, rozkosznie.

Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy dostaliśmy wiadomość, że Jungkook lada moment będzie. Każdy zajął wyznaczoną pozycję, to jest ja zasiadłem przed komputerem, by włączyć niezwykle romantyczną piosenkę, Namjoon zaczął bawić się konfetti, parka kurdupli zaś zajęła się zapalaniem świeczek na torcie, podczas gdy podekscytowany dzieciak wyszedł na korytarz, przy okazji gasząc światło. Chwilę później drzwi się otworzyły, muzyka zaczęła lecieć, a zestresowany hetero-rodzynek potrząsał urządzeniem, które wybuchło dopiero po chwili, brudząc cały pokój kolorowymi papierkami. W tym samym czasie blondyn wpił się w usta wysokiego, umięśnionego chłopaka, który szybko objął go w pasie, unosząc nad ziemią.
Muszę przyznać, że było to słodkie i kochane, aż zakręciła mi się łezka w oku, bo brunet wyglądał na naprawdę zakochanego w moim dzieciaku i to, jak na niego patrzył, doprowadzało chyba wszystkich do wydania z siebie zduszonego ‘awwwww’.
Dopiero po chwili się od siebie odkleili, a Nam zapalił światło, wszyscy podeszli do tortu na stole, gdzie odbębniło się standardową formułkę - śpiewanie ‘Sto lat’, zdmuchnięcie świeczek i życzenie .
- Nie spodziewałem się, jesteście świetni - uśmiechnął się Jungkook i zaczął ściskać najpierw swoich przyjaciół, potem Nama, na koniec podchodząc do mnie. Przedstawiliśmy się sobie, on zaś nieco zaczepnie mruknął do Tae, że jestem całkiem przystojny, na co rzecz jasna oberwał w głowę i musiał przepraszać pocałunkiem.


Reszta domówki nie była aż tak istotna, nic w każdym razie nie wnosi do tej opowieści. Tae i Jungkook odwalali erotyczne tańce (Jungkook zdjął koszulkę, to było hot), chlaliśmy wódkę na potęgę, spaliliśmy masę fajek i zajadaliśmy się chipsami, tańcząc od czasu do czasu do Die Antwoord i Beyonce, czy też branżowych piosenek śpiewanych przez transów. Było miło i sympatycznie, trochę rozmawialiśmy i sądzę, że w jakiś sposób znaleźliśmy wspólny język. Nie było żadnych spin i gdyby nie to, że potem spiłem się i musiałem leżeć przy oknie, by nie zasnąć, to byłoby świetnie. No, dobra. Przed wyjściem jeszcze puściłem pawia w toalecie, umyłem zęby i ledwo zszedłem po schodach, bo zataczałem się jak menel, ale to nieistotne. Dotarłem do tramwaju, potem dostałem się do mojego ukochanego klubu i zamówiłem piwo, by przypadkiem nie wytrzeźwieć.




Kolejne fajki, alkohole, śmieszki i tęczowe gazety, na których gasiłem fajki w strategicznych miejscach (czyli na pisiorkach modeli, proszę mnie nie oceniać, byłem najebany). Rozkręcaliśmy się jeszcze bardziej, sam Namjoon też zawitał, chociaż zapierał się, że on do homosiowa nigdy nie wejdzie. Jak widać wizja całonocnego picia do niego przemówiła, bo dawał z nami równo.
Po czasie przenieśliśmy się na parkiet. Muszę przyznać, że Jungkook był naprawdę dobrym tancerzem, w dodatku zwracał na siebie uwagę wszystkich pasywów w obrębie kilku metrów. Zawsze śmieszyło mnie to, że każdy aktywny koleś na wstępie miał dookoła siebie wianuszek chętnych dzieciaków, które tylko chciały w dupę. Bycie tym uległym, to z góry przekleństwo, bo naprawdę ciężko o kogoś, kto woli wkładać, niż mieć wkładane. Początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo sam byłem stuprocentowym topem i nie interesowali mnie rośli, brodaci mężczyźni ociekający testosteronem. Raczej zwracałem uwagę na słodkich, młodszych chłopców, którzy mieli kochane udka do miziania i uwielbiali, gdy ktoś o nich dbał. Podczas rozmów z moim kumplem, który w tego typu przybytkach rozkoszy siedzi dłużej, dowiedziałem się, że jest deficyt, rynek potrzebuje męskich kolesi. W sumie lasek też, chociaż tego nie rozumiałem. Czasami łapałem się przecież na tym, że nie wiedziałem, czy dana osoba to facet, czy baba, bo mocno widać tam zatarcie tej magicznej granicy. Tyle dobrego, że moje słodziaczki raczej się wyróżniały, nie dałem się więc nabrać na tyle, by zarywać do złej płci. Gorzej w drugą stronę, bo przyciągałem tylko gay friendly, bo radar na mnie nie działa, ale mniejsza z tym. Po prostu jestem zbyt seksowny na te towarzystwo, dlatego każdy ma mnie za niedostępnego. Tak. Tak będę sobie wmawiał.
Nie ukrywam - byłem dobrym tancerzem. Fajnie kręciłem biodrami i mało kto pozostawał obojętny na moje wdzięki. Bawiłem się przednio, lądując od czasu do czasu na scenie, pod sceną, barem i między seksownymi ciałami słodkich istotek. Uwielbiałem ten klimat i kątem oka dostrzegłem, że Tae i Jungkook też nie marnowali czasu. Wyższy raz po raz molestował zgrabne pośladki mojego przyjaciela, składał spragnione pocałunki na jego wargach, czy po prostu przytulał do swojego wielkiego ciała. Byłbym wstrętnym kłamczuchem, gdybym nie przyznał się do tego, że mega mnie kręciło oglądanie ich miłości, bo byli najsłodszą parą we wszechświecie i ze świecą szukać piękniejszego obrazka niż ten, gdy ich usta łączyły się ze sobą.
Nie pamiętam kiedy wylądowaliśmy na karaoke. Nie za bardzo ogarniałem wtedy rzeczywistość, co było dość typowe. Sączyłem drogiego drinka, na którego straciłem resztę moich pieniędzy, spoglądając to na Jimina siedzącego na kolanach swojego chłopaka, to na Taehyunga, który zamawiał właśnie utwór. Wszyscy chyba wiedzieli, że kochał tego typu zabawy, postanowiliśmy więc zostać i mu kibicować. Nie mieliśmy zresztą wyjścia - jeszcze by się dzieciak obraził i na tym by się skończyło.
Zaczął się jego utwór, chwilę później dj zaczął śpiewać razem z nim, a w międzyczasie Jungkook gdzieś zniknął. Nie przejąłem się tym, wsłuchując się w zabawny głos Tae, który wczuł się niesamowicie i przelał w romantyczną piosenkę tyle uczuć, ile ja wlałem w siebie dzisiaj wódki. Czyli wierzcie mi, że było tego mnóstwo.
Po piosence zeszliśmy na parkiet i impreza zaczęła się na nowo rozkręcać. Na scenę wyszły gwiazdy wieczoru, czyli drag queen. Nigdy nie byłem ich fanem (wcale nie mam z nimi playlisty i nie drę japy, gdy jakiegoś widzę na youtube), ale bawiłem się świetnie. Jeden grał, drugi śpiewał hity Lady Gagi i Rihanny, więc byłem w niebie, bo uwielbiam bawić się do takiej muzyki. Nigdzie jednak nie było Jungkooka, Namjoon bowiem zniknął już dawno temu, ale każdy miał go w tyłku. Nieco mnie to zaskoczyło, resztę chyba też, bo po kilku piosenkach Tae gdzieś poszedł, a ja zaginąłem w akcji w palarni, gdzie dopiero po czasie dołączyły do mnie Yoonminy oświadczając, że trzeba poszukać naszych słodziaków.
Szczerze? Byłem trochę zawiedziony. Spędziłem na dworze masę czasu, musieliśmy bowiem wyjść z budynku, by sprawdzić, czy przypadkiem tam nie zawędrowali. Nawet darkroom odwiedziliśmy i niestety wdepnąłem w coś, co nie było rozlanym drinkiem, jednak nie chcę o tym myśleć, bo to obrzydliwe… W każdym razie nie było ich nigdzie i nasza trójka dostawała po prostu kurwicy. Ja najbardziej, bo nie dość, że obczajał mnie jakiś wyjątkowo rozkoszny chłopiec z cudownym uśmiechem, którego musiałem olać, to jeszcze bałem się, że wyląduję pod mostem, miałem przecież u Tae nocować.
Nie wiem ile czasu minęło, zanim Yoongi dorwał kłócącą się parę. Tae wychodził z siebie i był czerwony na twarzy, Jungkook zaś wyglądał na obrażonego, co nie wróżyło zbyt dobrze.
- Całowałeś się z nim!?
Zaskoczony otworzyłem usta, wpatrując się z bruneta, który nic nie odpowiedział, tylko odpalił fajkę, totalnie ignorując wlepione w niego oczy naszej paczki.
- Nie no, ja tam idę - warknął blondyn i wrócił się do klubu, Jimin zaś pobiegł za nim, by w razie czego ratować sytuację. Tae może i był mały, delikatny i słodki, jednak gdy się wkurzał, przemieniał się w brutalnego kociaka, który mógł wydrapać oczy, bądź narobić gorszych szkód.
Sięgnąłem po papierosa i zerknąłem na Yoongiego, który oparł się o murek, kręcąc głową z niedowierzaniem. Posłał mi nieco smutny uśmiech, po czym zaczął grzebać w kieszeni jakby od niechcenia. Wiedziałem, że to koniec imprezy i po raz kolejny zasmuciło mnie to. Miałem zamiar poznać tutaj miłość życia, albo chociaż wyrwać kogoś i trochę się całować, wszystko jednak zostało zniszczone przez Jungkooka. Nie sądziłem, że byłby zdolny do zdrady Tae, co jednak o nim mogłem wiedzieć? Nic. To człowiek, którego znałem od kilku godzin.
- Zbieramy się. - Jimin zarzucił kurtkę na ramiona i skinął na nas głową, na co poderwaliśmy się z miejsca.
Tae przebierał nóżkami jak szalony, raz po raz rzucając do Jungkooka jakiś chamski tekst, tamten zaś szedł ze spuszczoną głową, całkowicie go ignorując. W zasadzie tak wyglądała cała droga do domu. Yoonminy pożegnały nas koło przystanku, potem zaś jak imbecyl musiałem iść za nimi, podczas gdy blondyn wypominał swojemu chłopakowi, że starał się, zorganizował mu przyjęcie, robił tort, a on odwalił takie coś i jeszcze nie ma zamiaru się wytłumaczyć. Było mi przykro, bo Tae widać naprawdę na nim zależało i poczuł się zraniony, sam przecież pewnie czułbym się nie najlepiej, gdyby mój koleś przelizał się z kimś w klubie, w którym ja też bym był. Zero jakiegokolwiek wyczucia.
- Sam śpiewałeś z Bogumem.
- Grał tam, był DJ-em! Nie moja wina, że się dołączył, zresztą to tylko piosenka.
- Byłeś z nim kiedyś, więc nie pierdol. - Jungkook nawet nie spojrzał na Tae. Szedł przed siebie, najwyraźniej oburzony jeszcze bardziej, niż mój przyjaciel. Irytujący bachor. Sam zawinił, a zgania na aniołka.
- To było jeden raz. Jedna impreza, nie wyolbrzymiaj. Zresztą byłem wtedy samotny, nie znałem ciebie, a ty przelizałeś się z obcym gościem w miejscu, do którego przyszedłeś ze mną. To podłe!
- Nieważne - mruknął wyższy i stanął przed drzwiami do budynku. Wpisał kod i ruszył przed siebie, za nim zaś i Tae, który posłał mi tylko smutne spojrzenie, następnie zajmując się szukaniem kluczy w kieszeniach. Gdy tylko otworzył drzwi, udałem się do pokoju, który mieliśmy dzielić we trójkę. Wolałem uniknąć konfrontacji, więc usiadłem na łóżko na dole, sięgając po telefon, by jakoś się odciąć i nie wtrącać w ich sprawy. Byłem cykorem, przyznaję, ale co miałem w tej sytuacji zrobić?
Jungkook robił sceny, chciał wyjść i jechać do domu, Taeś zamknął jednak drzwi i nie pozwalał mu, bo był napity i się martwił. Ciągle pytał o to, czy rzeczywiście się z nim całował, a młodszy tylko go zbywał, zaczynając temat karaoke. Nie podobała mi się ta sytuacja, traktowanie Kima bowiem nie powinno być takie, bo go się raczej kocha, a nie atakuje. Dodatkowo atmosfera była napięta, musiałem się ulotnić.
Wróciłem do nich dopiero po kilkunastu minutach, podczas których ogarnąłem się i przebrałem w luźniejsze ubrania, od razu wskakując na swoje uprzednie miejsce. Chłopcy wcale nie wyglądali na pogodzonych. Rozebrali się tylko i poszli na górę, gasząc światło.




Jeżeli mam być szczery z całym światem, to chyba wolałbym, by jednak się nie godzili. Nie to, że jestem jakimś chamem, dupkiem i skurwielem, który cieszy się z nieszczęścia bliskich, jednak odrobina egoizmu gdzieś się w moim wnętrzu tliła i tej nocy się chamsko objawiła. Wyobraźcie sobie taką sytuację… Leżycie pod kołderką, wtuleni w miękką podusię, pijani jak menele spod rogu, z nadzieją, że zaraz odpłyniecie i wpadniecie w objęcia Morfeusza. Brzmi super, prawda? Nic nie jest tak wspaniałe po zakrapianej imprezie, jak łóżeczko i słodkie sny. Nagle jednak ktoś wam psuje plany. Najpierw delikatnie, by was nie spłoszyć. Słyszycie ruch i mlaskanie. Uważacie to za kochane, bo w końcu będzie spokój, pocałunek na zgodę to dobre rozwiązanie i od razu kamień spadł z mojego serduszka. Wasz Taeś jest bezpieczny.
Na tym etapie jednak kończy się radość, bo do waszych niemalże świętych uszu dobiegają inne dźwięki, takie jak naciągana gumka od bokserek. Dwóch par. No, bądźmy szczerzy - to już zaczyna człowieka stresować, ale w końcu halo, pisiorki i geje są fajne, nie ma co się spinać. Przeżyjemy.
No, nie przeżyłem, a przynajmniej moja dusza nie, bo ciało jakoś się trzyma póki co. Do sedna jednak… Tae jęknął. Nie tak zwyczajnie, a zmysłowo i seksownie, na co wstrzymałem oddech. Wiedziałem, co się święci. Skrzypienie łóżka tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziło.
Oczami wyobraźni widziałem już jak mój przyjaciel rozkłada nogi, między którymi ląduje Jungkook. I nie, nie było to pociągające, bo to bliska mi osoba… W każdym razie jak widać on był zadowolony, bo mlaskania było więcej, wręcz się nie kończyło, podobnie jak ciche łapanie oddechu przez obojga. Chwilę później usłyszałem szelest pościeli, a blondyn sapnął głośniej. Wiedziałem co to oznaczało i nie było mi do śmiechu, moje serce zaczęło zaś bić chyba milion razy na minutę i gdybym umarł wtedy na zawał, to wcale bym się sobie nie dziwił. To było… dziwne. Nieprzyjemne, a z drugiej strony jak debil sobie to wszystko wyobrażałem.
Skrzypiące łóżko, uderzające raz po raz o ścianę, zagłuszane pocałunkami jęki i zapach, który może sobie ubzdurałem, a może nie. Sam nie wiem. Nie było to istotne, bo, KURWA, moje ziomki się pieprzą tuż nad moją głową! Coraz mocniej, coraz szybciej, jakby miał to być ich ostatni seks, a przecież pewnie rżną się tak często, jak króliki! Teraz już wiem dlaczego w pokoju, tuż obok mnie, stała klatka z czarnym zwierzątkiem - to znak, że tutaj częściej dochodzi do aktów prokreacji, aniżeli w pornolach. Czy coś takiego, nieważne.
Biedny zajączek miał jeszcze cięższe życie niż ja i chyba trochę mu współczułem, bo ze stresu zaczął gryźć klatkę, co jednak nie oderwało zakochanej parki od umizgów.
- Ach, Kookie…
Moje oczy momentalnie zaczęły przypominać jakieś wielkie monety, jeżeli nie spodki od filiżanek. Tego było zbyt wiele jak na moje biedne serduszko… A oni dopiero zaczynali! Grzmoceniu się nie było końca i aż dziw mnie brał, że żaden sąsiad się nie obudził i tutaj nie przylazł. W sumie miałem taką nadzieję w duchu, bo dopadł na mnie problem z oddychaniem i leżałem wyprostowany jak mumia w sarkofagu, bo bałem się, że gdy się poruszę, to się skapną, że podsłuchuję i wyjdę na zboczeńca, a tego nie chciałem. Byłem ofiarą, więc odgrywanie roli czarnego charakteru nie podobało mi się ani trochę.
Lubię oglądać gejowskie umizgi. Często marnuję czas na twitterze, instagramie, na blogach, gdzie czytam, patrzę i jaram się jak pochodnia. Zawsze to jednak dotyczyło obcych, nieznanych mi dotąd ludzi, nigdy zaś przyjaciela, z którym spałem w jednym łóżku i znałem się jak łyse konie. On zaś teraz dawał dupy swojemu chłopakowi, no błagam. Gdzie jakaś empatia, współczucie, cokolwiek? Ja biedny ledwo żyłem, paraliż opanował moje całe ciało i każdy jęk doprowadzał zlęknione serduszko do palpitacji. Nawet głową nie ruszałem, gapiłem się tylko na materac nade mną, modląc się w duchu, by przypadkiem się nie załamał, nie pragnąłem bowiem takiej śmierci.
Nagle przestali. Nieco mnie to zaskoczyło, bo nie słyszałem żadnych krzyków, czy głośniejszego sapania. Zamiast tego znowu odgłos naciąganej gumki od bokserek, chwilę później zaczęli schodzić po drabince na dół. Natychmiast zamknąłem oczy i starałem się unormować oddech, który był wyjątkowo nierówny z racji wrażeń, oni jednak chyba byli zbyt zaabsorbowani sobą, by zwrócić na mnie uwagę. Zatrzasnęli drzwi od pokoju, ja zaś wtedy od razu się poderwałem i wyciągnąłem z torby chusteczki, by zrobić sobie prowizoryczne stopery. Wtedy też dotarł do mnie kolejny dźwięk. Głośniejszy i bardziej odważny. Cóż. Przynajmniej nie jebali się nad moją głową…


Słuchanie ich seksu zajęło mi trochę czasu, ściany były cienkie, Tae zaś chyba lubił trochę pokrzyczeć, bo nie krępował się skurczybyk ani trochę. Tyle dobrego, że nic nie ściekło mi na twarz, to chyba jakiś pozytyw, prawda? W tamtej chwili doszła do mnie też jedna rzecz - zostawiliśmy Namjoona, typowo heteroseksualnego gościa, samego w przybytku homoseksualnych romansów. Ciekawe czy zawędrował do darkroomu…




Zasnąłem. Nie wiem jakim cudem, ale na chwilę odpłynąłem. Długo jednak nie nacieszyłem się radością, coś mnie bowiem obudziło. Zgadnijcie co?
Wcale nie grzmocenie nad głową. Ani trochę. Gdzie tam. Przecież mój słodki Taeś nie zrobiłby mi czegoś takiego po raz drugi.
A jednak. Wredna, farbowana małpiatka. Niewyżyty, senny bandyta! No znowu się jebali! Mam ochotę teraz walnąć głową o ścianę, ale nie mogę, wtedy jednak byłem bliski płaczu. Należę do gatunku śpiochów, powinienem lenić się gdzieś do jedenastej, a wtedy zegar wskazywał kilka minut przed szóstą. Czy wy byście się nie wkurwili? Ja rozumiem wszystko, ale dwa razy w ciągu trzech godzin? Tak się w ogóle da? Czy ten Jungkook się viagry nałykał i teraz musiał walić i walić, nie myśląc o pewnym biedaku piętro niżej?
A Tae to co? Dupa go nie boli? A powinna! Bo mnie bolały uszy, dusza i chciało mi się spać. W dodatku ich seks nie trwał wcale tak krótko, bo to nienasycone bestie były. Miałem wrażenie, że brunet go godzinę posuwa, bo zdążyłem dostać trzy razy padaki, cztery zapomnieć oddychać, a moje serce odwalało jakiś house, a ja takiej muzyki nawet nie lubię.
Aż mi smutno, gdy sobie to przypomnę…


Nie mam chyba ochoty by opowiadać wam o tym, jak Namjoon wbił bez pukania i zaczął się chwalić, że zaliczył jakąś Sohye. Wszyscy wiedzieliśmy, że znalezienie hetero laski w homo klubie to wyczyn, a on był pijany jak szpadel i pewnie spędził noc u jakiegoś chłopca, a teraz nam wciskał kity. Zresztą Taehyung znalazł jego telefon i miał tam dziwnie zapisany numer w spisie połączeń. Wątpię, by dzwonił do przypadkowego kolesia o trzeciej w nocy. Pewnie wymienił się numerem z jakąś męską dupeczką, duma jednak nie pozwalała mu na przyznanie się do tego. Cóż. Nie drążyliśmy tematu, tylko uśmiechaliśmy się do siebie ukradkiem, sami mając nieco inny obraz jego podbojów w głowie.


Lubię moich kumpli. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Są dla mnie wsparciem i imprezy z nimi są zajebiste. Nigdy więcej jednak nie zgodzę się na spanie na piętrowym łóżku pod zakochaną parą. NIGDY. Niech mnie aniołowie chronią, bo kolejny raz zakończy mój żywot, a młody ze mnie jeszcze chłopak… Was przestrzegam również, bo to trauma do końca życia.




Pozdrawiam - skrzywdzony Jung Hoseok.



7 komentarzy:

  1. o stara, w życiu tak nie ryczałam xDDDD faktycznie "Jiminem być" się chowa. jeżeli to jest oparte na prawdziwych wydarzeniach, to gorąco pozdrawiam xD
    co do pytania: mimo iż większość ficzków czytam na wattpadzie i umieszczam tam swoje prace, to dużo ficzków wolę czytać na blogspocie, tak jakoś. sama kiedyś mówiłaś, pisałaś, w sumie nieważne, że blog jest dla ciebie ważniejszy. jestem tu praktycznie od początku (przyczajona jestem, ok?) i w sumie dziwnie mi by było gdybyś zrezygnowała z bloga. na dobrą sprawę właśnie dzięki tobie do porządku wkręciłam się w BTS, także rozumiesz, sentyment.
    zrobisz jak uznasz, pozdrawiam i życzę weny, bo człowieku, uwielbiam cię ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bo miałam stresa, czy po raz drugi uda mi się stworzyć takiego raka XD Wbrew pozorom to nie jest takie proste.
      Rozumiem <3 W takim razie blog zostaje też ;)
      Dziękuję ;***

      Usuń
  2. Wrzucaj prace też na blogspota! *_* są jeszcze takie zacofane, konserwatywne duszyczki jak ja, które wattpada w ogóle nie ogarniają. Nie rób mi tego xD
    Ok, ok. Hobi to tutaj naprawdę życiowy przegryw. Być tym piątym kołem w samochodzie to naprawdę nic fajnego ;__;
    Generalnie co chwila śmiałam się do monitora jak głupia, bo ciągle coś mnie bawiło.
    Ten biedny Hobi co wszystko słyszał... Matko z córką. To musiało być cholernie krępujące xD Znaczy było.
    "Dotarłem do tramwaju, potem dostałem się do mojego ukochanego klubu i zamówiłem piwo, by przypadkiem nie wytrzeźwieć." <--- w jego sytuacji wytrzeźwienie nawet wskazane nie jest xD Przecież na trzeźwo by niczego nie przeżył. Biedny.
    W ogóle chyba właśnie spóźnię się do lekarza, bo miałam wychodzić 10 minut temu. Kuźwa. Ale warto było xD Dla wylania tylu łez ze śmiechu warto wszystko.
    Jeny, naprawdę uwielbiam twoje prace. Weszłam tu, żeby nadrobić dwie poprzednie notki (ach, to ciężkie, pracowite życie -_-) i zabiłaś mnie "łóżkiem zagłady" xD
    Trzymaj się mocno i weny życzę ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście preferuję blogspota - głównie ze względu na ładniejszą oprawę. Przyzwyczajona jestem do tego ciemnego tła, które znacznie bardziej pasuje mi do twoich opowiadań i do tej żółtawej (bo ona jest żółtawa, prawda? ;-;) czcionki. Nadają jakoś tak klimat i twoje opowiadania czyta się przyjemniej. Ale nie widzę sensu wrzucać prac na bloga, jeśli będzie niewielu, którzy wolą czytać tutaj. Decyzja należy do ciebie, a my jako twoi czytelnicy uszanujemy każdą. :) Ja będę się w stanie przerzucić, bo w końcu bardziej niż oprawa graficzna fascynuje mnie twoja twórczość.
    Co do opowiadania - wolę nawet nie wiedzieć, które dokładnie z tych fragmentów są wzorowane na twoich przeżyciach, a które fikcją. W każdym razie, uśmiałam się do rozpuku. Ciekawa odmiana i miła odskocznia, wydaję mi się, że nikt nie pogardzi takim one shotem. :) Pozdrawiam i weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taka żółtawo-złota chyba, nie wiem. Ograniczam się do podstawowych kolorów jak facet XD
      Jeżeli nawet jedna osoba będzie chciała czytać tutaj, to będę dodawać na bloga ;)
      Hm, zdradzę Ci to - byłam na dole piętrowego łóżka, a gej-kumple nade mną się kochali ;)
      Dziękuję ;***

      Usuń
  4. Opowiadanie zajebiste! Prawie się popłakałam ze smiechu! Biedny Hobi taka trauma, nie powiem ma prawo być zniesmaczony xd Masz świetny styl w pisaniu, trzymaj się go :D

    "modląc się w duchu, by przypadkiem się nie załamał, nie pragnąłem bowiem takiej śmierci" kocham xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Hobi już nigdy nie zanie na piętrowym łóżku XD Biedak.

      No a kto by chciał? Zgnieciony przez gołe dupy, fuj xD

      Dziękuję <3

      Usuń