niedziela, 20 listopada 2016

20. Bad romance

        Mała lampka przy drzwiach do studio zmieniła swój kolor na zielony, gdy Yoongi przyłożył do czytnika swoją kartę. Wsunął ją do kieszeni, przepuszczając przodem blondyna, który nieco niepewnie wszedł do środka, niemal od razu zaczynając się rozglądać.
- Jak w filmach - mruknął sam do siebie, podchodząc do sprzętu, którego jednak nie dotknął, zapewne bojąc się coś uszkodzić.
           Zielonowłosy uśmiechnął się tylko i powiesił bluzę na wieszaku, zaraz odsuwając młodszemu krzesło, na które ten uradowany opadł. Wbijał przy tym wzrok w straszego, który był nieco krępujący, z drugiej zaś strony go cieszył. Lubił Taehyunga, lubił jego wielkie oczy i lubił jego uwagę, której nie doświadczał przecież aż tak często, przez co każdy tego typu gest go uszczęśliwiał.
- Są lepsze, jednak aktualnie tylko takie coś jest na moje możliwości. Kiedyś będę miał swoje studio, gdzie nagram jakiś hit, który będziesz mógł puszczać sobie w samochodzie - powiedział, klikając odpowiednie przyciski, by wszystko zaczęło funkcjonować, po czym sięgnął po dwie pary słuchawek, jedną podając ucieszonemu Tae. - To moja ostatnia piosenka. Jeszcze do końca jej nie dopracowałem, ale fajnie byłoby wiedzieć, czy w ogóle się do czegoś nadaje.
- Nie znam się na tym, hyung…
- Nie musisz, chcę znać opinię właśnie takiej osoby z zewnątrz. - Starszy posłał mu delikatny uśmiech i nacisnął kilka przycisków, zaraz potem ze słuchawek zaczęła sączyć się melodia. Młodszy szybko założył słuchawki, wsłuchując się w muzykę, Yoongi zaś nie spuszczał z niego wzroku, dokładnie analizują nie tylko reakcje, ale i samego chłopca, który wyglądał pięknie, gdy zagryzał swoje pełne usta, delikatnie gibając się na boki.
          Szlag. Jak on pragnął, by blondyn pozwolił mu się lepiej poznać. Był na siebie wściekły, że zaczął działać dopiero teraz. Mógł jakoś wygryźć Jeona na tej imprezie, porwać Tae do siebie i wykasować tego buca z jego głowy. Teraz było za późno, a jego pozycja to żałosne zero, jutro w końcu Kim miał lot i ich znajomość w ten sposób się zakończy. Nie wierzył, że kontakt przetrwa, nie należał do grona naiwniaków. Młodszy tam ułoży sobie życie i to będzie dla niego najlepsze, bo relacja z Jeonem to przecież patologia. On sam zresztą nie byłby w stanie lecieć za nim, bo może mu zależało, jednak racjonalność wygrywała. Nie miał w zwyczaju porywać się z motyką na słońce, a tak właśnie by się to prezentowało.
- Masz ładny głos, hyung.
- Hm? - zamrugał kilkakrotnie, wracając do studio, myślami odleciał bowiem zbyt daleko. - Och, dziękuję. A sama piosenka?
- Mam wrażenie, że wszystko brzmiałoby pięknie w połączeniu z tym rapem, ale też mi się bardzo podoba. Masz talent, tego się po tobie spodziewałem, hyung. Poza tym lubię piosenki o miłości, nawet tej nieszczęśliwej - westchnął, odkładając słuchawki na bok. - Kochałeś kogoś, czy to przypadek?
Yoongi uśmiechnął się i odruchowo wyciągnął dłoń w kierunku młodszego, by delikatnie pogładzić jego miękkie włosy.
- Niestety nie zdążyłem się zakochać, czego żałuję najbardziej na świecie. - Nawinął na palec jasny kosmyk, by zaraz odsunąć się na bezpieczniejszą odległość, chociaż ciało pragnęło być jak najbliżej chłopca.
- Też bym żałował… Miłość jest piękna bez względu na to, jaka jest. Czy smutna, skazana na porażkę, czy też cudowna i usłana kwiatami. Najważniejsze, że po prostu się pojawia i pokazuje, że życie nie pozbawiło nas uczuć. To byłoby najgorsze, wiesz? Egzystować jak roślinka, która nie może robić tego, do czego została stworzona…
- Nadal tak uważasz? Po tym wszystkim?
Taehyung zaśmiał się krótko i odchylił głowę do tyłu, wbijając wzrok w ciemny sufit.
- Wiesz… Wychowałem się w dwóch skrajnościach. Z jednej strony dostawałem dużo miłości od taty i braci, z drugiej wiele nienawiści od mamy. Sądzisz, że mimo to jej nie kochałem? Może i wmawiam sobie nocami, że nie ma dla niej miejsca w moim życiu i nie chcę jej już oglądać. Prawda jest jednak taka, że chciałbym mieć te kilka lat i wgramolić się jej na kolana przy dziadkach, by musiała udawać, że mnie lubi.
Yoongi złączył obie dłonie, przyglądając się uważnie blondynowi, który niemal zastygł.
- Tak samo jest z Jungkookiem. Chcę, by mnie kochał, bo ja kocham jego. Chociaż nie… Chcę, by nawet udawał. Pasuje mi to, bylebym mógł dalej się oszukiwać i nie utracić tej resztki wiary w to, że życie ma jakiś sens. Jakbym odrzucił myśli o mamie, Krisie czy o nim, to co by mi zostało? Musiałbym przejść w tryb mściwego idioty, a to sprawiłoby, że stałbym się nieczułą kolumną. Nie chcę tak. Ta głupia nadzieja i fałszywa rzeczywistość sprawia, że nie wariuję i jestem w miarę zdrowy na umyśle.
- Jesteś perfekcyjny, Tae. To smutne, że nie potrafisz zapomnieć i próbować zacząć żyć inaczej, szukając nowego szczęścia.
- To męczy, hyung. Skoro nawet opłacany chłopak nie dał rady ze mną wytrzymać, to kto potrafiłby to zrobić? - blondyn wyprostował się, wzruszając ramionami beztrosko, starszy zaś otworzył szerzej oczy, zaskoczony jego słowami.
- Opłacany?
- No tak, Jungkook. Nie wiedziałeś? - zdziwił się nieco, przechylając głowę na bok. - Zatrudniłem go jako mojego faceta, bo myślałem, że chciwość odwiedzie go od pomysłu zerwania. Jak widać jestem tak okropny, że dopłacanie nie jest na tyle atrakcyjne, by od czasu do czasu mnie przelecieć. Nawet ubierałem spódniczki, a tutaj klops…
- Och…
Wiadomość ta była dla niego niemałym szokiem. Nigdy by się nie spodziewał, że Jeon będzie się bawił w męską panią do towarzystwa. Zawsze kreował się na takiego niezależnego, a tak naprawdę brał kasę za seks ze słodkim chłopcem. Już on mu pokaże, niech tylko Tae wyjdzie…




***




          - Chyba mi się to nie podoba - mruknął Jungkook, zaciskając palce na metalowej balustradzie. Popiół opadł z jego odpalonego papierosa, który od dłuższej chwili jakby dla niego nie istniał. Jego myśli skupiały się tylko na osobie Taehyunga, który stał obok, obejmując delikatnie ramię bruneta.
- W końcu będziesz wolny. Masz już to, czego potrzebowałeś.
- Co ty możesz wiedzieć, Tae…
Młodszy rzucił peta na ziemię i zdeptał go butem, zaraz przyciągając do siebie chłopaka, który, pod wpływem tak gwałtownego gestu, wpadł na niego. Od razu więc objął go, więżąc w swoich ramionach. Miał ochotę porwać go i nie pozwolić mu lecieć do tej pieprzonej Japonii, jednak nie mógł być po raz kolejny samolubny. Już i tak namieszał w jego życiu oraz sercu, zgrywanie teraz wielce zranionego byłoby po prostu żałosne i godne pożałowania. Za jakiś czas do niego dołączy, teraz jednak musiał dać mu odejść i się realizować. Nie był pępkiem świata.
- Nie wiem niczego, co pomogłoby mi zrozumieć ciebie, Jungkookie… - westchnął mniejszy, delikatnie wodząc palcami po plecach Jeona, na co ten nieco nerwowo zagryzł dolną wargę, przyciskając go do siebie bardziej. Sam przecież siebie nie rozumiał. Miał humorki jak kobieta w ciąży i co pięć minut zmieniał zdanie, jak więc mógł cokolwiek tutaj doradzić? Pragnął, by wszystko rozwiązało się samo i by w końcu się określił, los jednak zrobił mu psikusa i podjął decyzję za niego.
- To teraz nieistotne, nie marnujmy tych ostatnich minut razem na tego typu dyskusje.
- Okej - Taehyung skinął głową i stanął na palcach, by złożyć na ustach bruneta delikatny pocałunek, który ten bez zbędnej zwłoki pogłębił, przypierając mniejszego do barierek. Jego język wdarł się pomiędzy słodkie wargi, zaraz pieszcząc podniebienie, na co starszy cicho sapnął, wbijając paznokcie w boki Jeona.
Jungkook czuł narastającą presję i nie było to napięcie związane z pięknym ciałem obok, a raczej z dziwnym bólem, który zagościł gdzieś w jego wnętrzu. Nie chciał o tym myśleć. Ba, pragnął wszystkiego wyzbyć się, by móc zachować twarz, jednak nic poradzić nie mógł na to, że z każdym muśnięciem ich języków po prostu coś się łamało i spychało go na dno. Nie chciał go oddawać. Nie mógł pozwolić mu lecieć. Musiał zatrzymać go siłą i mieć dla siebie już na zawsze, czemu więc nie potrafił tego powiedzieć? Dlaczego tchórzył, wymigując się tym, że Tae chce tam lecieć? Oboje wiedzieli, że jedno słowo i Kim zignorowałby samolot i został tu, ewentualnie postawił załogę na nogi, byleby mogli wsiąść tam razem. Gdzie więc odwaga i jakakolwiek walka? Jak to się stało, że urodził się taką życiową ofermą, która pozwoli odejść osobie będącej dla niego w jakiś sposób ważną. Nie miał przecież pewności, że go kochał. Wiedział jednak, że darzył tego pięknego chłopca uczuciem. Jakim? To wielka niewiadoma, jednak nie było tu chociażby krzty obojętności.
- Będę za tobą tęsknić, Kookie… - Starszy oderwał się od jego ust, wlepiając smutne spojrzenie w podenerwowanego bruneta, który resztkami sił zachował normalny wyraz twarzy. Powie mu to. No powie! Przecież nie był pierdołą.
- J-ja też trochę będę, księżniczko - mruknął ledwo słyszalnie, był jednak pewien, że Tae wszystko wyłapał, bo uśmiechnął się delikatnie i ucałował mu policzek.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele znaczy dla mnie te ‘trochę’.
- Nie potrafię powiedzieć nic więcej, jestem opornym człowiekiem… Mimo to, uh… - Zacisnął dłonie na płaszczyku mniejszego, a jego policzki delikatnie zapiekły, przez co miał ochotę zapaść się pod ziemię. - W sumie trochę bardziej, niż trochę. Chciałbym jeszcze kiedyś porozmawiać na łące o Machiavellim.
- Zawsze będę twój. Daj mi znać, a przylecę do ciebie, choćby miało się palić czy walić. Nawet, jeśli rozłoży mnie choroba. - Uśmiechnął się, powoli odsuwając się od zagubionego bruneta. - Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, więc jeśli zatęsknisz, będziesz chciał kogoś pocałować, bądź wpadniesz w kłopoty, to pamiętaj o mnie. Żyję po to, by być twoją własnością.
- Nie zapomnij o mnie, tylko tyle potrzebuję.
- Nigdy nie zapomnę, przysięgam.


***




         Po policzku Jungkooka spłynęła kolejna łza, a drżące dłonie zaciskały się na rąbkach marynarki. Samolot wzbijał się w powietrze. Nie zabierał już tylko Taehyunga, ale i malutką cząstkę jego serca, które chociaż nie powinno, to odrobinę się nadkruszyło, powodując ogromny ból tam, w środku. Nie spodziewał się tego, że zapłacze. Nie sądził, że dopiero teraz, gdy stracił swojego chłopca na długie tygodnie, odczuje ze zdwojoną siłą to, jak dobrze było mu, gdy ten dzieciak był obok. Już tęsknił za tymi pięknymi oczami, za delikatnym ciałem, słodkim uśmiechem i miłością, która wręcz od Tae biła, a przecież pożegnali się chwilę temu.
Nie wiedział, jak teraz wyglądać będzie jego życie. Czy poradzi się z pustką, której tak szybko nie wypełni? Czy o nim zapomni? Czy Taehyung nie wyrzuci go z pamięci? Nie chciał tego. Nie chciał niczego. Tylko swoją księżniczkę.





I przedostatni! Niedługo koniec ;c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz