sobota, 26 listopada 2016

4. 'Cuz I'm a free bitch baby

             — Noona?
Taehyung niepewnie wszedł do kuchni, gdzie dziewczyna właśnie gotowała obiad. W całym domu roznosił się przyjemny zapach makaronu i sosu, który był jej specjalnością. On jednak nie miał nawet siły myśleć o jedzeniu, bo zwyczajnie czuł się niekomfortowo i postanowił o tym porozmawiać, a tylko Dasom była pod tym względem godna zaufania.
— Tak, Tae? Za dziesięć minut powinno być gotowe, jeśli o to ci chodzi. — Rudzielec uśmiechnął się delikatnie, mieszając w obszernym garnku potrawę, raz po raz coś dorzucając do środka.
— Nieee… Nie chodzi o jedzenie, to coś całkiem innego — mruknął, siadając na blacie tuż obok niej. Zacisnął dłonie na jego brzegu, krzywiąc się przy tym, na co ta od razu zmniejszyła ogień, przyglądając mu się z uwagą.
— Hm?
— Troszkę się wydarzyło i w sumie nie mam komu się wyżalić, bo Namjoon dopuściłby się mordu na kilku istnieniach, a reszcie chyba nie ufam.
— Jeju, popsułeś mu motocykl? Przecież on się zapłacze i skoczy z okna, a ja tyle czasu mu te kluski gotuję! — jęknęła cicho, wymierzając w niego drewnianą łyżką. Blondyn zaśmiał się krótko, szybko łapiąc ją zębami, by zlizać delikatny sos.
— Nie, to coś gorszego. Obiecaj, że nie wygadasz.
— O ile jedzenie się nie zmarnuje, to nie. Masz moje słowo. — Wyrwała łyżkę z jego ust i wsadziła ją z powrotem do garnka, mieszając od spodu, by przez nieuwagę nic się nie przypaliło. Tae w międzyczasie układał sobie w głowie piękne przemówienie, jednak tego typu informacji chyba nie dało się ładnie przedstawić.
— W dupci mi dziwnie jest… — mruknął, spuszczając wzrok, podczas gdy Dasom wydała z siebie odgłos zdziwienia.
— W sensie masz rozwolnienie? Mam jakieś tabletki, zaraz mogę poszukać.
Taehyung sapnął ciężko, nie mając pojęcia jak to przekazać. Już pójście do przedszkolanki kilkanaście lat temu z wiadomością, że popuścił ze śmiechu, teraz wydawało mu się mniej żenujące, a wtedy przecież widziały go inne dzieci.
— Chciałbym. Znaczy… — podrapał się nerwowo po głowie. — Bodałemdupyichybamniezaraził.
— A tak powoli i po mojemu?
— No… Bo jak ostatnio byłem z Namjoonem i Hoseokiem w tym warsztacie, to ten… Chyba dałem się przelecieć.
Dasom zmarszczyła nos i wyłączyła palniki, zaraz siadając obok młodszego, który zaczął wykręcać swoje palce na wszystkie strony, by nie czuć się beznadziejnym gówniakiem, co nie było proste.
— Z Hoseokiem? No wiesz, dawno nie uprawiałeś seksu, może cię boleć. — Dziewczyna westchnęła, przykładając palec wskazujący do brody. — Aż taka bestia?
— Ale noona, ty nic nie rozumiesz! — stęknął, łapiąc ją za nadgarstki, by spojrzała na niego i zaczęła traktować to wszystko poważnie. — Z Hoseokiem nie spałem nigdy, to było z tym całym Jungkookiem. Chociaż z nim to nawet spanie nie było, raczej po prostu mnie pieprzył…
— Co? Tentegowaliście się pod nosem Nama i Hobiego? Mamusiu, przecież to takie ryzykowne! Mogli tam wejść! — Dasom przysunęła twarz do tej Tae, zagryzając nerwowo wargi.
— No brat wszedł, ale Jungkook zdążył mnie schować. Powiedzmy. Mniejsza jednak. — Wbił mocniej palce w ręce dziewczyny, która nie spuszczała z niego zdziwionych oczu.
— Ale żeby tak z nowopoznanym? Przecież dzień wcześniej nawet jego imienia nie znałeś. Z Hoseokiem jesteś już jakiś czas, a nadal tylko buzi, jak więc tak…
— Bo to tak nagle… Ja nie miałem nawet jak uciec! Podszedł do mnie, zaczął dotykać i mówić, że jestem jego, że chce mnie nago i tak jakoś… Noona! Ty nawet nie wiesz jaki on był seksowny! Jak się rozebrał, to mi prawie serce wyskoczyło, bo miał tatuaże — stęknął, wyginając usta w podkówkę. — No i co on tam wyrabiał! Ustami chyba wszędzie mnie wypieścił, językiem też i jak we mnie…
— Ej, ej! Taeś, kochanie moje najsłodsze... — Ruda wyrwała nadgarstki z jego uścisku i położyła dłonie na ramionach młodszego. — Bez szczegółów. Mów o co chodzi w takim razie, bo zaraz będzie mi mokro, a Nam wróci dopiero za godzinę i co ja zrobię? Skoro było ci z nim dobrze, to w czym problem?
— No bo… Nie miał nawilżenia i wziął jakiś olej. Nie wiem, do silnika chyba? Nie znam się, ale jebało i ten… Teraz nie mogę się załatwić w spokoju, bo tam mam dziwnie. Jakby to powiedzieć. No kurde, mam chorą dupcię i nie wiem co zrobić! Chyba się coś poraniło i tak mi tam sucho. Jungkook mnie tam potem wymył, ale i tak chyba jestem chory.
— Tae, czy wy jesteście normalni? Mam nadzieję, że się mylisz i to nie był silnikowy, bo przecież od tego można dostać raka skóry!
— Nooooona, nie stresuj mnie, już i tak mnie boli! — Taehyung stęknął płaczliwie wiercąc się na blacie, na co dziewczyna szybko złapała go za dłoń i pociągnęła go w stronę korytarza.
— Ubieraj się, amebo. Jedziemy do lekarza.
— Ale to wstyd…
— No cóż… To kara za zdradę, czy coś.




***




       Przez następne dni Tae cierpiał katusze. Nie ruszał się z domu, udając chorobę, z czym nieco pomagała mu Dasom, wsadzając termometr do ciepłej wody, by mieć dowód dla Namjoona. Jednocześnie chodziła mu do apteki po lekarstwa i nawet zaproponowała, że pomoże mu z aplikacją. Chłopak jednak aż na takie upokorzenie nie był gotowy i sam zajmował się swoimi czterema literami, chociaż gest doceniał, bo kto inny byłby gotowy smarować mu odbyt śmierdzącą maścią i wsadzać czopki? No właśnie, nikt.
       Hoseokowi słowem nie wspomniał o czymkolwiek, nie miał ochoty nawet go widzieć, bo gdyby nie był pierdołą, to on nie przespałby się z Jungkookiemi i teraz nie cierpiał. Wprawdzie wiedział, że to i tak jego wina, myśl tę jednak odrzucał, bo wolał postrzegać swoją osobę raczej w kategoriach ofiary. Rozmawiał o tym wprawdzie z dziewczyną Namjoona, która radziła mu, by wszystko wyznał i zakończył ten bezowocny związek, nie miał jednak odwagi tego zrobić, plus było to wygodne. Brat nie panikował, że widuje się z jakimś chłopakiem, bo przecież jest zastraszony Hoseok. Nie to, by miał zamiar się z Jungkookiem spotykać. Przyszedł pod warsztat tylko dlatego, by go opierniczyć i ewentualnie wiertarką przewiercić odbyt, by nie mógł zrobić kupki przez miesiąc, jak nie lepiej.
Popchnął drzwi i wszedł do środka, zaraz kierując się w stronę pomieszczenia, w którym uprzednio pieprzył się z tym idiotą. Nie bawił się w pukanie, od razu przekroczył próg i zaczął rozglądać się po warsztacie, w poszukiwaniu swojej dzisiejszej ofiary. Niestety w momencie, gdy jego biedne oczy dostrzegły szerokie plecy z wytatuowanym na nich wilkiem, błyszczące od potu ramiona i rozczochrane włosy, jakoś cała odwaga go opuściła.
— Dupek — mruknął cicho, odgarniając z czoła grzywkę, z niewiadomego powodu zrobiło mu się gorąco. Ten idiota pewnie przeczuwał, że się tu pojawi, dlatego też rozebrał się, seksownie spocił i pochylał się nad wielkim motocyklem, wyglądając jak młody bóg. Jak on miał krzyczeć na kogoś tak perfekcyjnego? To zamach na jego prawie-dziewicze oczy i zmysły.
— Hm? — mężczyzna odwrócił się, unosząc grubą brew ku górze. Jego usta rozchyliły się w zaskoczeniu, po chwili jednak wykrzywił je w uśmiechu. — Cześć, Tae.
— Uh, cześć. — Blondyn skrzywił się, obserwując uważnie jak wyższy odstawia na bok klucz, podchodząc do niego zaraz. Nim się obejrzał, był już w silnych objęciach Jungkooka, który zaatakował jego usta, nie dając mu nawet okazji do protestu. Zwyczajnie napierał na niego, rozchylając wargi językiem, by móc spenetrować gorące wnętrze sprawnym mięśniem.
Taehyung chciał go odepchnąć, naprawdę. Miał ochotę trzepnąć go w ten pusty łeb, zacząć krzyczeć i wyzywać, jak jednak mógł uwolnić się od tej zmysłowej męskości, emanującej od bruneta? Jak miałby wyplątać się z cudownych ramion, oderwać od zmysłowych ust, czy zrzucić z siebie dłoń, która z całą możliwą zapalczywością, zaciskała się na jego biodrze? Nie dało rady, Kook był zbyt silny i całował za fajnie, by się go tak pozbyć.
— Tęskniłem za tobą wiesz?

No i skurwiel mnie ma, cudownie.

— To czemu mnie nie odwiedziłeś? — szepnął, czując jak palce bruneta przenoszą się na jego pośladki, po chwili już lubieżnie ściskane. Z jego ust uleciał cichy jęk, na co większy uśmiechnął się, muskając wargami żuchwę oderwanego od rzeczywistości chłopca.
— Pewnie z tego samego, dla którego ty teraz przyszedłeś do mnie. Bardzo cię bolało, koteczku? — Pocałował brodę mniejszego, wzdychając jakby z żalem. — Przepraszam za wtedy, poniosło mnie i nie pomyślałem, że to tak ci zaszkodzi. Pociągasz mnie tak cholernie, że po prostu zmieniam się w zwierzę, które działa pod wpływem instynktu.
— Jungkook… — Tae czuł, jak jego policzki robią się gorące, a każdy gest mężczyzny wywoływał na jego ciele niekontrolowane dreszcze.
— Jeżeli cię to pocieszy, to nie miałem gumki. Pomyśl sobie, co czuł mój penis przez ten czas. Wsmarowałem w niego to gówno i potem musiałem wziąć urlop w pracy, bo chociaż nie płaczę, to wtedy miałem ochotę. Nawet sikanie bolało.
Taehyung mimowolnie się uśmiechnął, nieco niezdarnie zarzucając ręce na szyję bruneta. Przysunął swoją twarz do tej jego i delikatnie ucałował wąskie wargi mężczyzny, już w lepszym humorze.
— Aż tak bolało?
— Niestety, złapać się nie dało. Musiałem pójść do lekarza. Spojrzał na mnie jak na debila, bo kto normalny wsadza członka do czegoś takiego. No ale żyję i przeszło, chociaż od teraz będę już używał tylko sprawdzonych lubrykantów — Zsunął drugą dłoń na jego pośladki i podniósł go za nie, unosząc nad ziemią. Tae szybko owinął długie nogi wokół bioder bruneta, prezentując mu swój najsłodszy uśmiech. Skoro tak go bolało, to w sumie nie musiał już się mścić. Sam pamiętał, jak dokuczliwe było ukąszenie komara w siusiaka. Świadomość, że Jungkooka wszystko piekło była tak przerażająca, że aż satysfakcjonująca.
— No to chyba ci wybaczam, Jungkook. Chociaż żal nadal mam za to zwalenie mnie na ziemię. Miałem siniaka na pupie.
— Tak? Aj, przepraszam, wynagrodzę ci to dzisiaj, dobrze? — Brunet zagryzł wargę, zaraz muskając krótko usta zadowolonego Tae. Jednocześnie podszedł do szafki, na której ostatnimi razy pieścił go językiem, sadzając na tym samym miejscu. — Kończę za jakieś pół godziny, poczekasz? Zabiorę cię gdzieś na przejażdżkę, bo akurat podrasowałem moją kochankę.
— Każdemu proponujesz takie wycieczki? — Przechylił głowę na bok, wsuwając dłoń w ciemne kosmyki mężczyzny, na których całkowicie się skupił.
— Nie, bo większość ludzi nie ma nawet szansy na drugie spotkanie, a co tu dopiero mówić o randkach. — Wyższy ucałował szybko usta Tae i odsunął się, wracając do reperowanej maszyny. Kim tylko delikatnie się zarumienił, zaciskając dłonie na krańcach blatu.
Szlag. Przy tym facecie zmieniał się w rozmemłaną papkę, albo w jakieś rozlazłe gówno. Gdzie jego stanowczość, chęć do walki, która od rana go nie opuszczała? Czemu ten idiota owinął go sobie dookoła palca tak bardzo, że nawet nie miał siły zgrywać niezadowolonego, tylko niczym spragniony kochanek wskakiwał mu w ramiona, domagając się pieszczot? Czy to w ogóle mogło mieć miejsce? Może palił tutaj jakieś narkotyki i Tae jest po prostu odurzony, dlatego właśnie w tym miejscu myśli irracjonalnie? W domu było inaczej, nawet zaplanował tortury, a teraz nie mógł ich wykorzystać.


Taehyung nie spodziewał się, że obserwowanie pracującego mechanika mogło być tak fajne. Brunet ciągle napinał mięśnie, pochylał się, przecierał spocone skronie dłonią, a spodnie raz po raz kusząco się mu obsuwały, pokazując gumkę od bokserek, które, kurwa, działały na mniejszego, jak tanie wino na menela. Miał ochotę z wywalonym jęzorem tam podbiec, złapać za nie i dobrać się do seksownego wnętrza, pochłaniając je całe. Nigdy wprawdzie nie miał penisa w ustach, ale dla Jungkooka mógłby się poświęcić, teraz przecież nie myślał o niczym innym, jak właśnie na zerwaniu brudnych ubrań i wzięcia go w którąkolwiek dziurę. Potem ten by się przecież odwdzięczył…
— Możemy się zbierać, na dzisiaj mam koniec.
Blondyn ocknął się, słysząc przyjemny głos Jungkooka. Szybko zeskoczył z szafki i podszedł do niego, uśmiechając się szeroko, chociaż miał zamiar zgrywać niedostępnego.
— Nareszcie.
— Co za niecierpliwa księżniczka — westchnął większy, obejmując go jedną ręką w pasie, drugą w międzyczasie przenosząc na policzek Tae, który nadął je, patrząc na wyższego z wyrzutem.
— Nie jestem żadną księżniczką, idioto.
— Doprawdy? Jestem pewien, że ciągle marzyłeś o swoim księciu, siłą rzeczy musisz więc grać rolę królewny. Nie martw się jednak, bo sprawię, że będziesz z tego tytułu zadowolony tak bardzo, jak tylko się da. - Brunet oblizał swoją dolną wargę, zaraz wpijając się w chętne usta Tae. Przyciągnął go mocniej do swojego torsu, bez skrępowania pogłębiając pieszczotę, która zaraz została namiętnie odwzajemniona, a drobne dłonie wsunęły się w ciemne kosmyki na głowie, ciągnąc za nie zmysłowo.
— Chodźmy już, bo oszaleję — sapnął Jungkook, ciągnąc go zdecydowanie w stronę swojego motocyklu.







B)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz