środa, 30 listopada 2016

5. 'Cuz I'm a free bitch baby

— Jesteś śliski, ah! Ju-jungkook...  — Kim jęknął, starając się nie osunąć na podłogę, co nie było proste, zważywszy na pokryte smarem i czarnymi śladami ciało bruneta, który przypierał go do ściany pracowniczej szatni, posuwając tak mocno, że ledwo łapał oddech. Obejmował go z całych sił, tym samym niemal wyrywając ciemne włosy, bo jako jedyne dawały mu jakąkolwiek, pozorną stabilizację, tłuste ramiona przecież nie nadawały się do tego.
Czuł palce Jungkooka na swoich pośladkach, podczas gdy wielki penis znowu otarł się o jego czuły punkt, doprowadzając go niemal do płaczu. Ogrom rozkoszy go przytłaczał, było mu za dobrze, gdy mężczyzna wsuwał się w niego z całą mocą, atakując ciągle już i tak zaczerwienioną i naznaczoną znamionami szyję, jakby był jakimś kawałkiem mięsa, a większy wygłodniałą bestią. To było zbyt przyjemne, zbyt gorące. Cała ta burdelowa atmosfera i jego rola posłusznej szmaty działa na niego jak narkotyk, pragnął z każdym pchnięciem więcej, głębiej, agresywniej. Co z tego, że jego plecy były już pozdzierane przez chropowatą powierzchnię magazynowej ściany, z której odpadał tynk. Co z tego, że znowu puszczał się z chłopakiem, którego znał tylko imię, podczas gdy jego chłopak pewnie siedział sam w domu. Chciał tego, było mu najlepiej na świecie i za nic w świecie nie mógłby przestać. Nie teraz, nie z Jungkookiem i jego pięknym ciałem.
— Ja pierdolę! Kook! - pisnął, zaciskając powieki. Uderzył mocno głową w ścianę, jednak wszechogarniające mroczki nie zaalarmowały go w żaden sposób, od kilku minut bowiem był w innej rzeczywistości, gdzie istniał tylko on i jego mechanik. — Cholera!
— Nie krzycz, bo zaraz i ja zacznę. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - Cichy głos wydobył się spomiędzy warg Jungkooka, którego ruchy stały się coraz bardziej chaotyczne. Przesunął on jedną dłoń na brodę Tae, zmuszając go do przyjęcia dogodniejszej dla niego pozycji, następnie zaś wgryzł się w opuchniętą wargę, przecinając ją ostrymi zębami.
— Ahhhhh! — jęknął mniejszy, starając się wyrwać zranione wargi z mocnego uścisku, jednak bezowocnie. Zamiast tego tylko powiększył swoje rozcięcie, a w ustach poczuł metaliczny posmak krwi. Nie zdążył jednak nawet się zdenerwować, bo jego prostata po raz kolejny została wypieszczona przez tego cholernego, perfekcyjnie sprawnego członka, który wyniszczał go doszczętnie.
— Kurwa, Tae…
— Jungkookieee…
Kropelki potu spływały po jego skroni, on zaś resztką siły objął mocno Jungkooka za szyję, wtulając nos w jego mokrą skórę, podczas gdy penis w jego wnętrzu wykonywał kolejne pchnięcia, które doprowadziły go do definitywnego końca. Jego członek wybuchnął pomiędzy ich ciała, a z oczu poleciało kilka łez frustracji, która w końcu znalazła swoje ujście. Poczuł ulgę, ale i niesamowitą przyjemność, która zawładnęła kruchym ciałem i całym umysłem. Czuł się jak bezbronne stworzenie, całkowicie skazane na dopieszczającego go właściciela, Jungkook bowiem ciągle drażnił jego prostatę, wydłużając szczytowanie i wymuszając u niego kolejne łzy.
Nie sądził, że kiedykolwiek popłacze się w czasie seksu. To, co robił z nim ten facet, przekraczało wszelkie dotychczasowe wyobrażenia, był bowiem pewien, że krzyki Dasom przy jego piskach były niczym. Jungkook był perfekcyjnym kochankiem i chociaż nie miał prawie doświadczenia, to wiedział, że na nikogo lepszego trafić nie mógł. Nawet najmniejszy dotyk go podniecał, co tu zaś mówić o seksie, gdy nadzy, narażeni na odkrycie przez pracowników warsztatu, pieprzyli się jak uprzednio rozdzieleni kochankowie. Co mu więc pozostało, jak nie pociąganie nosem i to przyjemne uczucie, gdy mężczyzna w nim doszedł, mocno przytulając?
— Chyba musisz zostać moją żoną, Tae.
— Dla ciebie zostanę nawet osobistą dziwką - szepnął, wycierając nos w ramię bruneta, który tylko zaśmiał się krótko, czule całując szyję mniejszego.
— Nadal wolę żonę. Będę mógł zamknąć cię w domu i brać po pracy codziennie.
— Teraz pieprzymy się w pracy, mała różnica. - Uśmiechnął się delikatnie, odsuwając twarz od przyjemnie spoconego ciała, by spojrzeć na zadowolonego Jungkooka, który tym razem musnął jego wargi, przesuwając dłonie na jego uda, by móc go mocniej trzymać. Zmęczenie bowiem obojgu dawało się we znaki.
— Owszem, ale wtedy miałbym dwa stosunki, a tak mogę liczyć tylko na jeden.
Tae delikatnie się zarumienił, jednak nie spuścił wzroku. Zamiast tego zaczął składać delikatne pocałunki na dolnej wardze kochanka, całkowicie zauroczony jego słowami. Był pizdą. Czułe pierdolenie działało na niego równie mocno, co kolorowe galaretki, nic więc dziwnego, że w tym momencie gotów był zrobić dla tego faceta wszystko, nawet wskoczyć w suknię ślubną.
— Obiecałeś mi wycieczkę, Jungkook. Wszystko może się jeszcze wydarzyć.
Przesunął wskazującym palcem po policzku roześmianego bruneta, wzruszając ramionami. Cóż. Sam był równie niewyżyty, czemu miałby sobie odmawiać?




***




Zaciągnął się dymem, odchylając nieco głowę do tyłu. Czuł się wyjątkowo dobrze, papierosy były bowiem dla niego prawdziwym ukojeniem, a dodatkowo obecność seksownego faceta obok, dodawała całej sytuacji dodatkowego uroku. No, plus wielki, czarny motocykl, który w połączeniu z resztą, podniecał blondyna aż za bardzo.
Jungkook odchylił się nieco, a skórzana kurtka osunęła się z jego ramienia, ciągnąc za sobą i luźną koszulkę, tym samym odsłaniając jeden z tatuaży. Mniejszy przełknął z trudem ślinę, wpatrując się w odstający obojczyk i wyraźnie zaznaczone mięśnie na piersi. Nawet tak małe, z pozoru błahe gesty, w tym momencie działały na niego jak dobre, ostre porno. Brunet dodatkowo chyba nie zdawał sobie sprawy z grzeszności własnej postawy, bo zaczął rozciągać szyję, machając głową to na lewą, to na prawą stronę, w końcu zaś przysunął ją w stronę Tae, na co ten szybko wpił się w usta mężczyzny, wypuszczając spomiędzy swoich dym ich wspólnego papierosa.
— Chyba cię uwielbiam, Tae. - Jungkook uśmiechnął się, gdy siwa strużka opuściła już i jego płuca, a ciemne, przenikliwe oczy, poczęły niemal przewiercać blondyna na wylot, co oczywiście znalazło odzwierciedlenie w jego zaczerwienionych policzkach.
— Twoje teksty na podryw są beznadziejne, wiesz? - westchnął niby zażenowany, chociaż tak naprawdę bardzo mu to odpowiadało. Narcyzm, ukryty w odmętach jego złożonej osobowości, dawał o sobie przecież często znać, a Jungkook ciągle mile łechtał jego nienasycone ego.
— No widzisz, a mimo wszystko rumienisz się jak nastolatka. Oboje w takim razie musimy być beznadziejni, a to oznacza, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Taehyung nadął nieco policzki i szybko objął mocno mężczyznę w pasie, wtulając twarz w skórzaną kurtkę, przesiąkniętą zapachem benzyny, papierosów oraz perfum bruneta. Mieszanka ta była na tyle przyjemna, że nie mógł się powstrzymać przed cichym westchnieniem, na co tamten wybuchnął śmiechem, przenosząc wolną dłoń na te złączone na swoim brzuchu, drugą zaś nakierował na swoje wargi, by znowu zaciągnąć się dymem papierosa.
— To naprawdę fascynujące, że w jednej chwili jesteś zbuntowanym, nadpobudliwym dzieciakiem, chwilę potem spragnionym uczuć napaleńcem, by zaraz słodko się rumienić i wyglądać jak potrzebujący miłości koteczek.
— Nie czepiaj się, głupku.
— Będę, taki już mój urok. Zresztą to nawet nie czepianie się, a stwierdzenie faktów, księżniczko.
Brunet przysunął wargi do twarzy Tae, na co ten od razu do nich przywarł, pozwalając, by dym zajął teraz i jego płuca. Wpuścił go w siebie niemal zachłannie, nie przerywając jednak słodkiego pocałunku, wręcz mocniej napierając na usta Jungkooka, który zadowolony przedarł się gorącym językiem do wnętrza jamy ustnej, by pogłębić pieszczotę.
Mniejszy cicho sapnął, zaciskając dłonie na koszulce Kooka, samemu przywierając torsem do umięśnionych pleców. Nie było mu wygodnie, w takich momentach seksowna, skórzana kurtka tylko przeszkadzała, nie miał jednak jak się jej pozbyć, musiałby bowiem puścić mężczyznę, a tego nie chciał. Kusząco napięte mięśnie brzucha w końcu zbyt mocno go wabiły, a kimże on był, by się im oprzeć?
— Pieszczoch. — Brunet oderwał się od jego ust, zaraz i wyplątując z uścisku drobnych rączek. Szybko zeskoczył z motocykla, zaczesując przy okazji rozwiane przez wiatr włosy do tyłu, by mu nie przeszkadzały. Następnie zaś złapał chłopca za uda, biorąc na ręce jak małpkę, w którą Tae rzecz jasna się zmienił, od razu obejmując szyję i pas mężczyzny swoimi kończynami.
— Wcale nie.
— Jasne, jasne. Jaki z ciebie brzydki kłamczuch.
Mniejszy wygiął usta w podkówkę, wpatrując się w twarz bruneta, który niespiesznie podszedł do skraju wzniesienia, na które wjechali.
— Czemu brzydki? Nie chcę być brzydalem.
— Hm? — Jungkook zmarszczył ciemne brwi, przenosząc wzrok na wielkie oczka Tae. Ucałował krótko jego nos, po chwili wracając do podziwiania zachodzącego słońca, które przyjemnie zaróżowiło wieczorne niebo, dodając całemu ich spotkaniu nieco magicznego klimatu. Chociaż żaden z nich raczej romantykiem nie był, to widok ten obojgu odpowiadał. — Nie jesteś brzydalem, tylko brzydko kłamiesz, a to różnica, Tae.
— Więc, w skali od jeden do dziesięciu, ile byś mi dał? - Blondyn przechylił głowę na bok, trącając nosem szorstki policzek trzymającego go mężczyzny, którego palce wodziły ostrożnie po wrażliwych udach. Nie były to zaborcze, gwałtowne ruchy, stali bowiem w niezbyt bezpiecznym miejscu, a dodatkowo upuszczenie blondyna mogłoby zakończyć się tragedią i histerycznymi krzykami, trzeba było tego uniknąć. Tak subtelne gesty jednak każdemu odpowiadały.
— Osiem w tych ubraniach — odparł wyższy, zerkając kątem oka na odrobinę naburmuszonego chłopaczka, starającego się ukryć niezadowolenie, co nieudolnie mu niestety wychodziło.
— Tylko?
— Bez ubrań niestety nie mogę ocenić, bo nie potrafię do tylu liczyć. Wybacz, jestem tylko mechanikiem, daleko mi do wykształconych ludzi, którzy zapamiętują jakieś biliony, czy tam tryliony. - Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, zaciskając dłonie na udkach Tae, na którego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, powoli przechodzące w buraczkowy kolor.
— Co za idiota….
— No i co z tym mogę zrobić? — Westchnął Jungkook, wtulając twarz w szyję blondyna. Delikatnie przesunął wargami po słodkiej skórze, na koniec składając na niej kilka czułych pocałunków, po czym dodał: — Liczb jest nieskończenie wiele, tyle pamiętam z matmy. Ty zaś dzisiaj, przy tej ścianie, wyglądałeś jeszcze bardziej nieskończenie pięknie. Chyba nikt nigdy nie był równie nęcący. — Dłonie mężczyzny mocniej naparły na kawałek nóg, tuż pod pośladkami chłopaka. — Twoje uda są po prostu fenomenalne, mam ochotę je sobie wytatuować, by móc zawsze mieć przy sobie. Nawet teraz pociągają mnie tak cholernie, że najchętniej bym je wylizał calutkie, bo to chyba najpiękniejsze dzieło, jakie zostało stworzone.
Taehyung czuł, że jego poliki niemal pulsują, a uda mimowolnie zaczęły zaciskać się na biodrach większego, by jakoś dać upust narastającemu podnieceniu, które wywołały te wszystkie komplementy. Wiedział wprawdzie, że jest wyjątkowo urodziwym chłopakiem, w dzieciństwie wszyscy się nim zachwycali i uważali za aniołka, z ust Jungkooka jednak wszystko brzmiało tak cudownie, że aż miał wrażenie, że mechanik robił sobie z niego jaja.
— Kpisz sobie ze mnie. Nie nabiorę się na takie teksty.
— Mówię prawdę. Naprawdę cholernie mi się podobasz. Jednocześnie cieszę się, że nie jesteś skończonym idiotą, bo miałbym prawdziwy dylemat. — Mężczyzna obrócił się z mniejszym na rękach i znowu znalazł się przy motocyklu, na którym posadził chłopca. Swoje dłonie zaraz przeniósł na wąską talię, samemu przywierając możliwie najciaśniej do szczupłego ciałka. — Nie lubię głupków, a jednocześnie mam wrażenie, że jak w domu wyobrażę sobie twoje nagie, wijące się ciało, to mi stanie. A możesz mi wierzyć, to nie jest takie hop-siup.
— Jesteś nienormalny.
— Hej. To twoja wina, jesteś za bardzo w moim typie. - Jungkook wzruszył ramionami. Zwilżył językiem wargi, następnie podwinął bluzkę Tae, by dostać się do ciepłego brzuszka, pokrytego gęsią skórką. — Plus lubisz się kochać tak, jak i ja chcę. Nie boisz się publicznych miejsc, niewygodnych pozycji. Pasujemy do siebie.
— Hm… — Kim uśmiechnął się szeroko i złapał większego za pasek od spodni, sprawnie go odpinając. — Wiesz… Tam w warsztacie zastanawiałem się, czy coś twojego pasuje do czegoś mojego, chyba czas to sprawdzić.
Szybko zsunął się z maszyny i pociągnął dolne odzienie bruneta ku ziemi, by mieć przed oczami jego nagiego, lekko pobudzonego penisa. Wiercił się odrobinę, by ułożyć kolana na nierównej trawie, po chwili jednak ujął w dłoń jądra mężczyzny, miarowo je ugniatając. Nie miał za bardzo pojęcia co robić, siusiaka w dłoni miał tylko swojego, bo tego Jimina ledwie tknął palcem, gdyż wtedy bardzo się członków bał. Postanowił jednak teraz po prostu sprawić sobie przyjemność. No i Jungkookowi przy okazji.
— Nie sądziłem, że tak szybko padniesz na kolana, Tae. — Wielka dłoń mężczyzny znalazła się na głowie Kima, jednak nie popędzał go, pozwalając mniejszemu na zabawę i powolne badanie struktury swojego przyrodzenia. Nie chciał go spłoszyć, bo chociaż Tae starał się emanować pewnością siebie, to w jego oczach wyczytać mógł, że nie do końca jest przekonany do tego wszystkiego.
— Padam pierwszy raz, więc mnie nie denerwuj, bo mogę niechcący ci odgryźć siusiaka.
Brunet więc już się nie odezwał, stęknął tylko ciężko, gdy język Tae znalazł się przy jego główce.
Ruchy mniejszego były powolne. Delikatnie, ale i niebywale kusząco masował on ustami pojedyncze fragmenty członka Jungkooka, składając od czasu do czasu soczysty pocałunek na wybranym przez siebie kawałku. Chciał się nim bawić, nacieszyć i chociaż zdawał sobie sprawę z uczucia, jakie musiało męczyć Kooka, taka forma wydawała mu się najodpowiedniejsza.
Penis z każdą pieszczota twardniał, a on pozwalał sobie na coraz to odważniejsze zabawy. Ostrożnie wsuwał i wysuwał główkę, drażniąc ją zębami, ale i liżąc lubieżnie, niczym najlepszego lizaka, a przyspieszony oddech bruneta tylko popychał go ku dalszemu pochłanianiu interesu, który potrafił dać mu tyle radości. Nie miał pojęcia, jak taka z pozoru całkowicie normalna męskość, mogła wpływać na jego ciało tak bardzo, że gotów był porzucić wszelkie krępujące go wstydliwości i oddać się mu ot tak, od ręki.
— Wszystko masz cudowne, Tae… — Jungkook zaczął bawić się blond kosmykami, podczas gdy klęczący miał go już niemal do połowy pomiędzy wargami, sukcesywnie pochłaniając kolejne milimetry, chociaż było to dość niekomfortowe. Nie chodziło nawet o samą wielkość, a po prostu o to, że trzon drażnił jego dzyndzelki tam w środku, przez co nieco go skręcało. Nie chciał jednak wyjść na pizdę i wsunął penisa jeszcze trochę. — Mój piękny…
Tae naprawdę chciał dać mu więcej. Pragnął poczuć się jak te wszystkie pasywy w pornolach, którym sperma spływała z brody. Ciąganie za włosy i posuwanie w usta musiało być cudowne, jednak życie go nie kochało, bo chwilę później szybkim ruchem wyciągnął członka i zwymiotował wprost na buty przerażonego Jungkooka.




1 komentarz:

  1. O nieeee xD autorko coś ty napisała xD końcówka...biedny teśteś :')

    OdpowiedzUsuń