Ogłoszenia parafialne Kościoła Boskiego Park Jimina: Witam! Weszłam na bloga i szok ;o
To już ponad 90 000 wejść na bloga! Jeju. Nawet nie wiem co powiedzieć i jak dziękować, bo to coś wspaniałego! Nigdy się nie spodziewałam, że tak wiele osób będzie tu wchodzić i czytać moje wypociny.... Nie liczę w statystykach własnych wejść, więc to tylko i wyłącznie Wy :___: Moje feelsy! Dziękuję Wam za wsparcie, za komentarze i wszystko. Piszę jak idiota, ale aktualnie jestem zbyt podjarana! Musicie mi wybaczyć.
Swoją drogą przepraszam za tak straszne zamulanie, ale studia i dodatkowo od niedawna praca (hurra! W końcu po miesiącu biegania mnie gdzieś zatrudniono!) wykańczają. Czasami siedzę do 20 na uczelni, następnego dnia na 8:00, więc naprawdę ciężko mi się ogarnąć. Jak wracam, to mam ochotę tylko i wyłącznie się lenić ;c Postaram się jednak częściej coś wrzucać, bo mam tyle pomysłów, a brakuje mi zwyczajnie czasu by je zrealizować, a gdy piszę zmęczona, to wychodzi taka kupa, jak ostatnie "Dope" ;c
Mam nadzieję, że nowe shoty się Wam spodobają. Aktualnie w planach mam Vkooka i JiKooka, Ji-hope, jest już pomysł na YoonSeoka... Sporo tego, to nieco denerwujące, bo chcę to spisać i dodać jak najszybciej, bo zapomnę i się pogubię ;c No i naszła mnie chęć na mieszane ficzki, ale nie wiem co Wy na to... Piszę dla siebie, jednak i dla Was, wiec opinie będą przydatne. Możecie zaproponować zespoły, pairingi... Pomyślę, chociaż nie obiecuję, bo na vhopy mi ledwo czasu styka.
No nic. Zapraszam na kolejne zamówione opowiadanie. Natchnęło mnie nagle w tramwaju. Wyjątkowo bez angstów, czas odpocząć od stresujących rzeczy.
Dla: Dragons
Pairing: VMin
Gatunek: powiedzmy, że fluff/obyczajówka, ciężko mi określić. Ot lekkie, niezbyt ambitne c;
Ciemnowłosy
chłopak zeskoczył ze swojego motocyklu, zdejmując niemal natychmiast kask.
Delikatny, przyjemny wiatr schłodził jego rozgrzane policzki, co odczuwał z niemałą
radością, bowiem szybka jazda po ulicach Seulu mocno go kręciła i nie potrafił
zapanować nad emocjami, których efektem była zarumieniona twarz. Zwilżył
językiem wargi, po czym zabezpieczył swoje cudo i zadowolony ruszył w stronę
wejścia do wielkiego budynku uczelni. Skłamałby, gdyby powiedział, że ani
trochę go to nie fascynowało. Nowe miejsce, inni ludzie, dodatkowo miasto
położone daleko od rodzinnej miejscowości. Mały Jimin w końcu zaczyna
samodzielne życie, zdany tylko na siebie i własne zdolności. Od dawna pragnął
się usamodzielnić, więc czytając list z wymarzonej placówki, niemal skakał ze
szczęścia. Nie to, by nie przepadał za swoją rodziną. Kochał wszystkich bardzo
mocno, jednak był już dorosłym mężczyzną i potrzebował wolności, której
doświadczyć mógł tylko z dala od domu.
Przekroczył
próg, uśmiechając się od ucha do ucha. Jeszcze nie zaczęły się zajęcia, on
jednak już czuł ten artystyczny klimat. Dookoła niego chodzili ludzie, którzy
tak jak on, pragnęli oddać się muzyce, nikt już nie spojrzy na niego jak na
kretyna twierdząc, że taniec nie może być sensem życia. Tutaj każdy miał podobne
marzenie. Te kilka lat będzie przyjemnością.
Wszedł do dość
sporej sali, gdzie w ławkach siedzieli już studenci. Przywitał się przy
wejściu, na co nieznajomi zgodnie kiwnęli głowami. Nie wszyscy wyglądali na
sympatycznych, jednak przecież nie musi lubić się z każdą jednostką. Ważne, że
ogólne wrażenie będzie dobre, innej myśli do siebie nie dopuszczał.
Po kilku minutach
większość ławek była zajęta, Jimin zaś rysując w zeszycie, obserwował ukradkiem
każdą wchodzącą osobę. Na chwilę zawiesił się, gdy do środka wszedł roześmiany
chłopak z pofarbowanymi na jasny fiolet włosami. Nieco za duży sweter opadł mu,
przez co jedno ramię było odsłonięte, co nie uszło bystrym oczom Parka.
Rozchylił nieco wargi, dokładnie analizując jego ubiór, figurę, twarz. Tak.
Tego chłopaczka kojarzył ze swojego liceum. Był bardzo charakterystyczny i nie
sposób pomylić go z kimś innym. W końcu Kim Taehyung już na początku otrzymał
miano najpopularniejszej osoby w szkole. Nie trzeba było mieć z nim kontaktu,
by wiedzieć co to za jeden. Większej niezdary nie spotkał w życiu, jednak tym,
jak i szerokim uśmiechem oraz niewinnością zyskał sympatię wszystkich. Nigdy
nie natrafił na człowieka, który nie byłby zachwycony tym rozkosznym
dzieciakiem i sam Jimin, chociaż nie rozmawiał z nim nigdy, czuł, że nie sposób
go nie kochać. Nawet tutaj chyba zyskał grono przyjaciół, a to dopiero pierwszy
dzień zajęć.
Miał ochotę go
zawołać, by usiadł obok, jednak jasnowłosy zajął już miejsce z grupką
roześmianych chłopaków. Park westchnął cicho zrezygnowany, jednak długo nie
mógł się nad swoim losem użalać, bowiem ktoś stanął obok jego ławki,
uśmiechając się przyjaźnie.
- Wolne? -
wysoki chłopak wskazał na miejsce obok Jimina, a ten szybko skinął głową
zadowolony, że w końcu ktoś się do niego odezwał. Nie był nieśmiały, jednak
nigdy sam nie musiał zaczynać rozmów, ludzie sami do niego lgnęli, był przecież
szkolną elitą i każdy chciał być w jego paczce.
- Jasne, proszę.
- Jung Hoseok. -
nieznajomy usiadł obok i wyciągnął w jego stronę dłoń, którą ciemnowłosy
ochoczo uścisnął.
- Park Jimin.
Miło mi. - posłał mu swój firmowy uśmiech. Hoseok niemal od razu zaczął
wypytywać go o czasy szkolne, zamiłowania i profil, który najbardziej go
interesował. Okazało się, że oboje chcą skupić się na tańcu, co dało początek
pasjonującej rozmowie o ich ulubionych stylach, którą niestety przerwał
profesor, zaczynając wykład.
Zajęcia nie były
zbyt pasjonujące, jednak Jimin był usatysfakcjonowany. Z torbą na ramieniu udał
się w stronę szatni, gdzie dyskutując z nowym kolegą przebrał się w wygodny
strój, następnie wchodząc do przestronnej sali, której ściany pokrywały wielkie
lustra. Już czuł w środku przyjemne mrowienie na myśl, że będzie mógł tańczyć
do woli i będzie miał z tego egzaminy. Matematyka, koreański, biologia... Kto
by się tym przejmował?! Teraz czeka go prawdziwie przyjemne życie, bowiem nauka
nowych technik była rozkoszą, nie zaś przykrym obowiązkiem.
Usiadł na
podłodze przy ludziach, których kojarzył z wykładu. Część była nieśmiała i z
trudem nawiązywała kontakty, więc Jimin z Hoseokiem sami zaczęli do nich
zagadywać, by nie czuć się odosobnionymi. Pierwszy dzień był najważniejszy.
Potem zaczynają robić się grupki i ciężko będzie złapać kontakt z niektórymi, a
warto mieć przyjaciół w większości zgromadzonych. Niekoniecznie trzeba ich
lubić, dobrze jednak, gdy oni kochają ciebie. Podczas dość szalonych lat w
szkole średniej Jimin zaczął rozumieć wiele spraw i ogarnął, że warto mieć za
sobą zgraję popleczników.
Rozejrzał się
dookoła, gdy na chwilę nie był niezbędny w tej konwersacji. Uśmiechnął się sam
do siebie, widząc jak reszta wchodzi do pomieszczenia. Niestety nigdzie nie dostrzegł
Taehyunga, co nieco go zasmuciło. Chciał w końcu go poznać, w końcu pochodzili
z tego samego miasta i mogli razem chociażby wracać do rodziców. Podróż trwała
kilka godzin, a we dwoje raźniej, bo na pewno świetnie by się dogadali. Byli
rozrywkowymi ludźmi, zabawnymi, skorymi do wygłupów i często niepoważnego
zachowania. Gdyby nie fakt, że Jimin dołączył do swojej licealnej paczki, to
pewnie zostaliby najlepszymi przyjaciółmi. Często chciał zresztą jakoś zacząć
rozmowę, ale zawsze coś mu wypadało i o tym zapominał.
***
- Tam są. -
Hoseok wskazał na dość sporą lożę, którą zajmowali ludzie z ich roku. Było ich
około dwudziestu, czyli na oko połowa, co było niezłym wynikiem, jak na tak
spontaniczną akcję. Ruszyli w stronę czerwonych foteli, na które usiedli,
sącząc zimne piwo. Był wieczór, można było się zrelaksować i lepiej poznać.
Rozmowa o dziwo się kleiła, pogaduszki o sukcesach, planach na przyszłość czy
pasjach były niezobowiązujące, a każdy z tu obecnych chciał się czymś
pochwalić. Jimin przysłuchiwał się im, czasami wtrącając, jednak nie miał
dzisiaj ochoty zbytnio się wychylać. Sączył alkohol, starając się
przeanalizować zachowanie każdego by wiedzieć, czy ma do czynienia z ludźmi
prostymi w rozpracowaniu, czy skrytymi. Odpowiednie podejście to podstawa, on
zaś zdawał sobie z tego sprawę doskonale. W końcu urobił całą szkołę, której
uczniowie wznieśli go na wyżyny elit licealnego społeczeństwa, chociaż w
zasadzie nic specjalnego nie robił, poza wyglądaniem i byciem fajnym.
Jednego chłopaka
już nie lubił, widać było, że będzie chciał sobie wszystkich ustawić, trzeba
więc dostatecznie dobrze pokazać mu, że przy Park Jiminie skakania nie będzie i
może się tylko dostosować. Brunet może nie był konfliktowym człowiekiem, był na
to zbyt leniwy i szkoda mu było czasu, jednak każdy człowiek musiał znać swoje
miejsce, on zaś skory był do pomocy. Miłosierny niczym jakiś bóg, szaleństwo.
Aż sam się do siebie uśmiechnął, kątem oka zerkając na Taehyunga, który sączył
przez słomkę jakiś owocowy drink z owocami i śmiesznymi parasolkami. Wybierał
najładniejsze alkohole, przy nim te dziewczyn wydawały się stonowane, co było
całkiem urocze. W szkole też nosił dziwne rzeczy, przez co rzucał się w oczy.
Teraz jednak siedział, wpatrując się w ludzi, całkowicie oderwany od
rzeczywistości. To pewnie typowe, jednak Park czuł się nieco dziwnie, że
dzieciak nie zwracał na niego uwagi. Znali się z widzenia, nie było szans, by w
żaden sposób go nie poznał. Dziwne.
- Jimin idziemy
zapalić? - Hoseok wskazał głową palarnię, Park zaś skinął i wstał, zabierając ze sobą piwo. Reszta
spojrzała na nich przelotnie, wracając do rozmów.
- Jak ci się
podobają nowi znajomi? - Jung oparł się o ścianę, odpalając papierosa.
Zaciągnął się porządnie, po chwili wypuszczając strużkę jasnego dymu.
- Bywało gorzej,
więc narzekać nie będę. Ocenię ich w ciągu tego tygodnia. A ty poznałeś kogoś
interesującego?
W gruncie rzeczy
na ten moment tylko ten jeden chłopak wydawał mu się godny uwagi. Był zabawny,
strasznie podobny do Jimina, od razu czuł się przy nim luźno i nie musiał się
pilnować. Takich ludzi uwielbiał, więc mógł założyć z góry, że się
zaprzyjaźnią.
- Wkurza mnie
blondyna, jeden koleś też irytuje, ale raczej odbieram ich pozytywnie. -
uśmiechnął się, upijając łyk piwa. - Ciebie polubiłem, poza tym ta różowa
landrynka jest słodka. Takie nieogarnięte dziwadło. Rozmawiałem z nim chwilę,
idzie się dogadać.
- Mówisz o
Taehyungu? - Jimin spojrzał na niego zainteresowany, wypuszczając z płuc dym.
- Tak, chyba tak
miał na imię.
- Chodziliśmy
razem do liceum, szkolna gwiazdka.
- Czemu nie
rozmawiacie, skoro się znacie? Bez sensu.
- Jakoś tak
wyszło. Nie miałem kiedy go zagadać...
- Można
nadrobić. - Hoseok uśmiechnął się i zgasił papierosa, ruszając w stronę głównej
sali. Zerknął na Jimina i skinął głową na fioletowowłosego, który wracał
właśnie z toalety, a ta była tuż przy palarni. Park puścił mu oczko i szybko
zrobił kilka kroków w jego stronę.
- Taehyung!
Chłopak niemal
natychmiast się odwrócił, uśmiechając szeroko, jednak po chwili zacisnął wargi,
mrugając kilkakrotnie powiekami.
- Tak?
- Cześć. Nie
przywitaliśmy się, aż wstyd. Nie wiedziałem, że będziesz zapisany do tej uczelni,
szkoda. Zawsze raźniej byłoby nam we dwóch. - spojrzał na niego, a jego twarz
wyrażała całkowitą pewność siebie.
- Uh... - Pan Landrynka
zwilżył wargi językiem, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni, unosząc brew
pytająco. Jego twarz w ułamku sekundy stała się dziwna. Wyglądał na odrobinę
wytrąconego z równowagi, ale i niezadowolonego. - Przecież się nie znamy, nie
wyskakuj od razu z nie wiadomo czym.
Park zamrugał
kilkakrotnie, czując się dziwnie. Niemożliwe, by go nie znał, to było po prostu
czymś nie do pomyślenia.
- Chodziliśmy do
jednej szkoły. Park Jimin, na pewno mnie znasz. Źle się czujesz może? - zrobił
krok w jego stronę. Pewnie to wina alkoholu, to grzeczny chłoptaś, mógł mieć
słabą głowę. Kim jednak ku zaskoczeniu Jimina odsunął się natychmiast, jakby
się go brzydził.
- To ty się źle
czujesz. W życiu cię na oczy nie widziałem, jesteś chyba idiotą, nie będę z
tobą rozmawiał. - mruknął i szubko odszedł, zostawiając bruneta z
wytrzeszczonymi oczami. Nie miał pojęcia co się tu wydarzyło, ale bez wątpienia
mu się to nie podobało.
Kim szybko się
zmył z imprezy, więc Jimin nadal upierał się przy tym, że to przez mieszanie
alkoholu. Hoseok nie chciał się z nim kłócić, chyba nawet miał to gdzieś.
Nazajutrz
planował wyjaśnienie całej tej sytuacji, czuł się bowiem nieco źle z faktem, iż
został tak bezczelnie olany. Na nieszczęście okazja do rozmowy się nie
nadarzała, dopiero w czasie przerwy obiadowej dostrzegł chłopaka, który
siedział już i zajadał się smakołykami. Uśmiechnął się i ruszył z tacką w
stronę jego stolika.
- Mogę się
dosiąść? - zapytał, siląc się na naturalny, przyjemnie brzmiący ton. Taehyung
przełknął porcję ryżu, po czym, zaszczycając go tylko przelotnym spojrzeniem,
mruknął.
- Masz do swojej
dyspozycji kilkanaście innych stolików, których nikt nie zajmuje. Rusz tyłek i
znajdź sobie miejsce dla siebie, a nie przeszkadzasz mi w jedzeniu.
Jimina aż
wcięło. Nigdy nie spodziewał się po Tae tego, że mógłby być wredny. Zazwyczaj
emanował słodkością, puchem i urokiem, złośliwość w ogóle nie pasowała do jego
ślicznej twarzyczki.
- O co ci chodzi
Tae?
- Nie mów tak na
mnie, nie jesteśmy przyjaciółmi. - odparł, popijając colę, po czym zaczął
zbierać swoje rzeczy ze stolika. - Bliski kontakt z tobą wywołuje we mnie obrzydzenie,
więc w sumie chodzi mi tylko o to, że nie mogę już patrzeć na jedzenie. Możesz
być z siebie dumny.
- Jesteś
strasznie chamski.
- A ty mnie
prześladujesz. Przestań się na mnie gapić jak psychopata. Od wczoraj ciągle tak
robisz, to nienormalne. - odparł i odszedł. Jimin odprowadził go wzrokiem aż do
drzwi, niemal wrastając w podłogę. Czemu ten dzieciak go nienawidził?
Kolejne dni
wcale nie były lepsze. Jimin próbował zrozumieć zachowanie fioletowowłosego,
ten jednak unikał go jak ognia, zaś gdy dochodziło do konfrontacji, to cisnął
po nim bez jakichkolwiek zahamowań. Nie szczędził złośliwości przy ludziach,
nawet przy wykładowcach się nie krępował. Sprawiał, że Park miał ochotę zapaść
się pod ziemię ze wstydu. Mógłby wprawdzie wdać się w polemikę, jednak naprawdę
nie miał nic do tego dzieciaka i nie potrafił być w stosunku do niego chamski.
Należał do ludzi, którzy byli ze sobą szczerzy, a on uważał Taehyunga za
kochane, chociaż bardzo dziwne stworzonko i doprowadzanie go do płaczu byłoby
dla Jimina upokorzeniem, bo co to za radość z obrażenia kogoś, kto mentalnie
nadaje się do podstawówki? Poza tym co może o nim powiedzieć? Był ładny,
wysoki, całkiem mądry i uzdolniony. Może w tańcu radził sobie średnio, jednak
starał się i ciężko pracował. Poza tym tylko w stosunku do Parka był taki, z
całą resztą się przyjaźnił, z Hoseokiem nawet kiedyś poszedł na imprezę, więc
to nie było normalne. Zaczął nawet zastanawiać się, czy w liceum czegoś złego
mu nie zrobił, jednak naprawdę nie było to możliwe. Nie rozmawiali ze sobą, nie
mieli tych samych znajomych, wrogów podobnie. Nie byli w jednej klasie, więc
rywalizacja też nie wchodziła w grę, dodatkowo działali w innych klubach, które
raczej nie miały zatargów. Skąd więc ta niechęć?
Zacisnął dłonie
na butelce wody, wgapiając się nieco bez sensu w ławkę. Dzisiaj wyjątkowo miał
kiepski humor, bowiem zgubił słuchawki i całą drogę na uczelnię zmuszony był
spędzić na słuchaniu starych pań, które narzekały na chore stawy. Było mu
niedobrze na wspomnienie niektórych smaczków, plus zajęcia z historii tańca ani
trochę go nie interesowały. Może i sam temat był ciekawy, jednak prowadząca
była nieco nieogarnięta, strasznie przymulała, nie dało się jej słuchać.
- Tak sobie
pomyślałam... Może zrobicie referaty na następne zajęcia? - wypaliła nagle, a
wszystkie oczy natychmiast zostały utkwione w jednym punkcie. - W grupkach.
Każda opisze jedno zagadnienie, które wylosujecie. Ocena będzie się liczyła do
końcowej, więc możecie łatwo podwyższyć sobie średnią.
Jimin uśmiechnął
się pod nosem, zerkając na Hoseoka. Nie był to zły pomysł. Egzamin z tego
przedmiotu ponoć był rzeźnią, a piąteczka zawsze się przyda w razie, gdyby
zwyczajnie sobie nie poradzili. Reszta chyba też nie miała nic przeciwko, więc
profesor sięgnęła po ich listę obecności i niespodziewanie zaczęła ich
przydzielać samodzielnie.
- Pan Jung
Hoseok z panią Park Hyoyeon, Kim Seoyeong z...
Jimin spojrzał
ze współczuciem na przyjaciela, który wyglądał tak, jakby zaraz miał się
rozpłakać. Nienawidził tej plastikowej dziewczyny, która miała więcej operacji
nosa, aniżeli połowa panien w uczelni jako całość. Cóż. Nie zawsze jest tak
wesoło...
- Kim Taehyung z
Park Jiminem.
Brunet otworzył
szerzej oczy i spojrzał na Tae, który prawie podskoczył na krześle, odwracając
się natychmiast. Zerknął na równie zszokowanego chłopaka i od razu podniósł
rękę.
- Przepraszam
bardzo panią profesor. - zaczął, a jego głos był niemalże błagalny. - Nie mogę
być w parze z kimś innym?
- A czemuż to
nie chce pan napisać referatu z panem Parkiem? Sądzę, że sobie poradzicie.
- Nie jestem w
stanie pracować z kimś, kogo poziom intelektualny jest równy temu ameby. -
wszyscy zaczęli wpatrywać się to w Jimina, to w Tae, nie wierząc, że landrynka
naprawdę to powiedziała. Policzki Parka zaś mocno się zaróżowiły, był po prostu
wściekły. - Poza tym nie potrafimy się porozumieć nawet na płaszczyźnie
normalnej znajomości, a co dopiero gdy idzie o naukę. Wolałbym się nie
ograniczać i napisać to z kimkolwiek innym, naprawdę mi to bez różnicy. Błagam
panią, już nawet mogę sam wszystko zrobić, pisać wypracowania na każde zajęcia
do końca semestru, tylko niech się pani zlituje i przydzieli mi kogoś na
wyższym poziomie, z jakimikolwiek zdolnościami umysłowymi.
Wykładowczyni
zamrugała kilkakrotnie, nie bardzo wiedząc jak się odnieść do takich odważnych
słów. Spojrzała na niezadowolonego Parka, który miał ochotę się kłócić, jednak
ostatkiem sił się powstrzymywał, potem nieco niepewnie zerkając na Tae.
- Panie Kim...
Przesadza pan, te słowa są obraźliwe. Naprawdę nie sądzę, że pan Park jest
taki, jak pan uważa.
- Nie jest to
obraza, a zwyczajne stwierdzenie faktów. Nie jest to jednak istotne. Już wolę
nie dostać zaliczenia, niż z nim współpracować, moja duma tego nie zniesie. -
odparł, opierając się o krzesło. Skrzyżował ręce na piersi, prezentując nieco
ostentacyjnie swój bunt.
- No dobrze...
Nie chcę się w to mieszać. Będzie pan z panem Kim Jonginem, a pan Park z Park
Shinwoo.
- Dziękuję
bardzo. - chłopak od razu się rozpogodził, zaś Jimin miał ochotę wyć do
księżyca. Naprawdę starał się być dobrym człowiekiem i dogadać z tym
dzieciakiem, jednak skoro on nie potrafi się zachować oraz robi z niego pośmiewisko przy wszystkich, to
nie ma szans, by tak to zostawić.
- Kim Taehyung!
Nie tak! - westchnął nieco sfrustrowany nauczyciel, podchodząc do
fioletowowłosego, łapiąc go za biodro. - Do przodu, nie w bok jak dziki borsuk.
Elegancko, delikatnie. Robisz to tak, jakbyś chciał kogoś zabić ciosem, nie zaś
sprawić, że zrobi mu się gorąco.
Jimin uśmiechnął
się pod nosem. Sam wszystko robił perfekcyjnie, więc poprawianie tego
złośliwego bachora coraz bardziej go cieszyło. Aktualnie byli w stanie wojny,
praktycznie na każdym kroku próbowali sobie dogryźć, a jak nie, to udawali, że
nie istnieją. Tak jak Park miał zamiar być miłym i przykładnym uczniem, tak
coraz bardziej sam na sobie wymuszał chamskie zachowanie. Zaczął komentować
zdolności ruchowe młodszego, na zajęciach związanych z tańcem zawsze coś
wtrącił, przez co dzieciak robił się cały czerwony. Kłótnie były standardem, a
Tae coraz bardziej zaczynał to do siebie brać. Wcześniej traktował to z
przymrużeniem oka, znajdując ciętą ripostę, po jakimś czasie jednak zaczęło go
to przerastać i stawał się agresywniejszy, a jego zachowania mniej
kontrolowane. Nie spodziewał się kontrataków, przywykł do tego, że tylko on
pozwala sobie na więcej.
- Nie jestem tak
giętki, by się wyginać jak zaskroniec w krzakach. - mruknął młodszy, próbując odpowiednio
wykonać ruch, na co prowadzący pacnął go w głowę dłonią.
- Może zamiast
cudownych tekstów w końcu zaprezentujesz chociaż względnie przyzwoite ruchy?
Ostatnio idzie ci coraz gorzej. Rozumiem, że nie jesteś z tanecznej
specjalizacji, jednak musisz znać podstawy. - odparł, niemal siłą wyginając
jego ciało, by w końcu zrobił to dobrze. Taehyung zacisnął swoje różowe
usteczka, sycząc z bólu.
- Auć! Nie umiem
tak! - jęknął, szybko robiąc krok do tyłu, chcąc uwolnić się od atakującego go
nauczyciela.
- Więc się
naucz, bo nie zdasz. Obiecuję ci to.
To powiedziawszy
odszedł, zostawiając Kima samego. Dzieciak wyglądał na totalnie zagubionego.
Zacisnął pięści i odszedł na bok, sięgając po swoją wodę. Upił kilka łyków, po
czym stanął obok, próbując nauczyć się tego kroku. Park tylko wzruszył
ramionami i posłał pełen pogardy uśmiech przegranemu. Ma za swoje.
Po zajęciach
wszyscy udali się do szatni, gdzie zaczęli się ogarniać.
- Coraz bardziej
podobają mi się te zajęcia. Zaliczenie ich będzie banalnie proste. Mam
nadzieję, że zaczną nam dawać bardziej skomplikowane układy, bo z tym poradzi
sobie każdy. - powiedział całkiem głośno, zdejmując swoją przemoczoną koszulkę.
Złożył ją, po czym otworzył usta, jakby sobie o czymś przypominając. - Ach,
racja. Niektórzy... - mocno zaakcentował te słowo. - ...nie radzą sobie z tak
banalnymi ruchami. To takie przykre... - uśmiechnął się, zsuwając i swoje
spodnie. Kątem oka obserwował Tae, który zacisnął dłonie na brzegu swojej
szafki, przez chwilę w ogóle się nie poruszając, co Park odebrał za swoiste
przyzwolenie do dalszej zabawy słowem. - Może gdy grupa nam się pomniejszy, to
w końcu zaczniemy robić coś, co nas rozwinie, a nie uwstecznia.
Ktoś w kącie się
zaśmiał, reszta była równie ciekawa reakcji tej dwójki. Od tygodni mieli
darmowy kabaret, co nawet Jimina nie smuciło, bo sam miał satysfakcję z tej
małej zemsty za nazywanie go amebą i niedorozwojem.
- Um... - Park
usłyszał ciche westchnięcie młodszego. Spojrzał na niego wyczekująco. - Ja dam
radę kiedyś nauczyć się tego ruchu, za to ty z myśleniem już zawsze będziesz
miał problemy. Ciało wyćwiczysz, mózg wielkości orzeszka jednak cudem się nie
powiększy i nie pomarszczy. Smutne. - mruknął, po czym złapał za swoją torbę i
wyszedł, nie zaszczycając nikogo nawet spojrzeniem. Jimin zacisnął wargi,
kopiąc przy okazji w szafkę. Ten dzieciak zawsze miał coś do powiedzenia, mała
bestia.
***
Kolejne dni
minęły Jiminowi bez jakiś niezwykłych zdarzeń. Napisał z kolegą referat, potem
ćwiczył, poszedł do kina i na zakupy, a poza tym zwyczajnie leniuchował. Tae
trochę przystopował i skupił się na nauce, dając Parkowi trochę odsapnąć.
Wszystko było w miarę normalne, co całkiem pozytywnie wpłynęło na samopoczucie
Parka.
Siedział właśnie
z Jungiem w długiej ławce, notując co jakiś czas ważniejsze terminy. Były to
ich ostatnie zajęcia, potem nareszcie zaczynał się weekend, który brunet miał
już idealnie zaplanowany. Dzisiaj impreza, jutro miał zamiar wrócić do domu, by
odwiedzić stęsknioną mamę, która ciągle do niego wydzwaniała, by marudzić i
pojęczeć, że jej źle bez ukochanego synka.
- Koniec na
dzisiaj. Udanego weekendu i pamiętajcie o konferencji we wtorek. - zakończył
profesor, zbierając swoje książki.
Wszyscy uczynili
to samo, wychodząc z sali. Jimin pożegnał się ze znajomymi, po czym ruszył w
stronę biblioteki. Niezbyt uśmiechało mu się siedzenie tutaj w piątkowe
popołudnie, jednak musiał sprawdzić kilka rzeczy, by jak najszybciej zaliczyć
jeden egzamin. Postanowił niektóre sprawdziany ogarnąć w przedterminach, by
potem mieć ferie i móc wypocząć, podczas gdy reszta będzie zestresowana wkuwać.
Zabrał książki z półek, po czym przysiadł i zaczął spisywać najważniejsze
rzeczy wraz z tytułami, wykreślając pewne pozycje z listy. Część będzie musiał
zabrać do domu, bo przeczytanie tego zajmie mu kilka dni, a siedzieć tutaj nie
miał zamiaru. Skupienie się w miejscu publicznym było trudne, a sama treść
wcale nie najprzyjemniejsza.
Spędził tam ze
dwie godziny, czym sam siebie zaskoczył. Zerknął na zegarek i szybko zaczął
wszystko odkładać na miejsce. Zarzucił torbę na ramię i wyszedł, kierując się w
stronę wyjścia. Nagle usłyszał muzykę oraz odgłosy skakania. Zerknął na uchylone
drzwi od sali ćwiczeni, zaciekawiony zerknął do środka.
- No, no... -
mruknął cicho sam do siebie, opierając się o ścianę tak, by Tae go nie
zauważył, co w sumie nie było konieczne, bo chłoptaś był zbyt zajęty
tańczeniem, czy raczej próbami. Starał się dobrze wykonać tamten krok z
nieszczęsnych zajęć, plus dodatkowo te, które mu nie wychodziły ostatnio. Jimin
musiał przyznać, że nie był wcale taki najgorszy, jednak odrobinę za sztywny.
Musiało to wynikać ze stresu i słabej wiary we własne zdolności, bo z tego co
widział, to raczej był wysportowany. Problem musiał leżeć w psychice.
Delikatny obrót,
po czym landrynka opadła na ziemię, łapiąc za wodę. Był zmęczony, na pierwszy
rzut oka dało się zauważyć, że spędził tutaj sporo czasu. Jego twarz była
czerwonawa, ciało wilgotne i nieco drżało. Biedactwo. Jimin w tym momencie miał
ochotę tam wejść i mu pomóc, jednak nie miało to sensu, jeszcze by oberwał,
poza tym nie ma co wspierać wrogów nawet, jeśli jakoś nie szczególnie się ich nienawidziło.
Młodszy po kilku
minutach zaczął się zbierać, wrzucając wszystko do torby. Zniknął w szatni,
Jimin jednak postanowił troszkę go śledzić, więc schował się w bezpiecznej
odległości. Gdy ten wyszedł, ruszył za nim cicho i ostrożnie. Miał ochotę się
nad nim poznęcać, jednak najlepszy atak jest z zaskoczenia. Wyszli więc z
budynku, zmierzając w stronę zapewne domu młodszego. Park w duchu ucieszył się,
że tamten był nierozgarnięty. Nawet się nie odwrócił, ukrywanie się chyba było
zbędne. Uśmiechnął się sam do siebie i nieco przyśpieszył. Już miał coś
powiedzieć, gdy nagle landrynka złapała się za stojący niedaleko słup, zginając
się w pół. Park spojrzał na niego zaskoczony, nie wiedząc jak zareagować.
- Um, Taehyung?
Wszystko w porządku? - podszedł do niego, nieco się nachylając. Chłopaczek
spojrzał na niego wystraszony, jakby zobaczył ducha. Rozchylił swoje wargi.
- N-nic... -
jęknął. Park dopiero z takiej odległości mógł zauważyć, że białka Tae są
zaczerwienione, a worki po oczami ukryte pod warstwą podkładu. Dotąd dość
opalona twarz wydawała się jakaś szarawa, a on cały jakiś taki osłabiony. Od
razu chęć na głupie żarty mu minęła.
- Kiepsko
wyglądasz, musisz iść do lekarza... - mruknął, chcąc objąć go i pomóc się
wyprostować, jednak Kim szybko się odsunął.
- N-nie
podchodź... - wyjąkał, oddychając coraz ciężej, po czym zacisnął dłonie na
torbie i szybko ruszył przed siebie. Jimin czuł się dziwnie, więc powoli zaczął
iść za nim, sam nie wiedział czemu. Nagle zauważył, że chłopak zaczyna się
chwiać, chwilę potem osuwając na chodnik.
***
Wtulił się w
poduszkę, czując przyjemne ciepło. Dawno już nie miał okazji tak zwyczajnie
poleżeć i pospać. Uśmiechnął się sam do siebie, nie mając nawet ochoty otwierać
oczu. Potrzebował tego. Ostatnimi czasy żył na kawie lub energetykach,
tabletkach na pobudzenie, byleby tylko nie zawalić i mieć czas na ćwiczenia.
Nie chciał oblać, musiał zdawać, bowiem inaczej rodzice przestaną mu pomagać i
wyślą na jakieś nudne studia w ich rodzinnym mieście, a przecież nie chciał
skończyć w urzędzie, a śpiewać. I tak miał problem z przekonaniem ich, że to
dobry pomysł, uważali to bowiem za totalną głupotę, coś bez przyszłości i szans
na zarobek. Był jednak dość uparty, więc postawił na swoim, warunkiem jednak
dalszego utrzymywania były dobre oceny. Jeden oblany egzamin i jego muzyczna
kariera dobiegnie końca.
Naprawdę się nie
obijał. Spędzał w tej sali kilka godzin dziennie, w domu ćwiczył do nocy,
starając się dostatecznie skupić, jednak jego umysł ciągle nie potrafił tego
ogarnąć. Dodatkowo fakt, że był najgorszy sprawiał, że miał ochotę wyć w poduszkę.
Bolało go to, że patrzyli na niego z góry, chociaż starał się bardziej niż
reszta. Plus był jeszcze Jimin, który bez skrępowania nabijał się z jego
słabości.
Chwila... Jimin.
Tae natychmiast
otworzył oczy, zrywając się do siadu. W tym momencie przypomniała mu się
sytuacja, która miała miejsce po jego próbie. Rozejrzał się dookoła. To nie był
jego pokój, to nawet nie jego mieszkanie. O nie. O nie, o nie!
- No nareszcie.
Już chciałem cię zawieźć do lekarza.
Kim spojrzał w
bok, gdzie na fotelu siedział Jimin z pokaźnym tomiskiem. Brunet odłożył go
niemal natychmiast, wstając, a Tae serce podeszło do gardła. Gorzej już być nie
mogło. Dlaczego to właśnie on musiał tam być?!
- C-co j-ja tu
r-robię? - wyjąkał, czując jak jego policzki robią się czerwone. Park usiadł
obok, co jeszcze mocniej go zestresowało. Czuł, że zaraz znowu zemdleje, tym
razem nie ze zmęczenia, a przez mini-zawał.
- Zemdlałeś,
więc musiałem cię tu zabrać. Lepiej ci? - zapytał, wpatrując się w niego swoimi
hipnotyzującymi oczami. Kim mógł tylko skinąć głową, na więcej nie było go
stać. Zacisnął wargi, starając się uspokoić i przejść na swój tryb do kontaktów
z Parkiem, czyli przemianę w dupka, jednak w tej sytuacji było to trudne.
- Ja... Muszę
iść. - mruknął i już miał wstać, jednak starszy złapał go za nadgarstek,
zmuszając do spoczynku.
- Nie. Chciałbym
z tobą porozmawiać na spokojnie, bo naprawdę mam sporo pytań. - odparł,
siadając po turecku naprzeciwko fioletowowłosego.
- Nie chcę...
Ja... - zaczął, jednak nie potrafił wydukać niczego sensownego. Park to
wykorzystał rzecz jasna, zaczynając.
- Czemu tak mnie
nienawidzisz? - spojrzał mu w oczy, czy raczej spojrzałby, gdyby nie wzrok Tae
wbity we własne kolana. - Nie wierzę, że mnie nie kojarzysz. W naszej szkole
byliśmy najbardziej znanymi osobami, to niemożliwe. Nie pomyliłem się, dlaczego
więc tak usilnie zarzucasz mi kłamstwo? Od początku jesteś niemiły, jednak
tylko dla mnie. Z innymi żartujesz, a ja nie zrobiłem nic, by sobie zasłużyć na
takie traktowanie.
Taehyung poczuł
się nieswojo. Nie tak to wszystko miało wyglądać, jednak z dwojga złego takie
zachowanie uznał za najbezpieczniejsze. Przecież nie mógł powiedzieć mu w
klubie, że go zna, że szaleje na jego punkcie i najchętniej z miejsca
zaprosiłby go na randkę. Zacząłby się jąkać, rumienić, a brunet odkryłby
prawdę, najpewniej go wyśmiał. Czego jak czego, ale odrzucenia Tae by nie
zniósł, więc postanowił udawać, że mu nie zależy, jednak troszkę za daleko to
wszystko poszło i w konsekwencji musiał już cały czas być wredny, by nie wyjść
na niezrównoważonego psychicznie. Dodatkowo to była dobra ochrona przed
wszelkimi rozmowami w przyszłości, podczas których tylko by się kompromitował.
Tak jak teraz zresztą. Odbierało mu mowę, gdy ten był dla niego miły, serce
waliło mu jak oszalałe, a zgrywanie dupka w jakiś sposób go odstresowało i mógł
powiedzieć kilka zdań bez przerw na wdech. Poza tym to wychodziło samo, on nie
miał nad tym kontroli... Zły Taehyung włączał się automatycznie w pobliżu
obiektu westchnień. Szkoda tylko, że teraz się popsuł.
- J-ja... -
zaczął, jednak nie bardzo wiedział co powiedzieć. Przy ludziach miał odwagę i
motywację, tutaj czuł się niepewnie, jak bezbronne dziecko. W dodatku widok
Parka w domowym wydaniu był na tyle seksowny, że czuł nieprzyjemne gorąco w
każdej części ciała. - T-to nie tak...
- A jak?
Rozumiem, że niektórych ludzi się nie lubi, ty jednak gardzisz tylko mną. To
cholernie niezrozumiałe. Zresztą... Teraz jesteś jakiś inny. Tracisz odwagę
będąc ze mną sam na sam?
Jak trafił!
Achhhh!
Taehyung
zacisnął dłonie na kołdrze, która pachniała Jiminem. To zdecydowanie
najbardziej stresująca sytuacja w jego życiu.
- Daj mi
spokój... - szepnął, jednak nie było to ani trochę przekonywujące. Raczej
płaczliwe i niepewne.
- Nie dam. Mam
tego dość, wkurzasz mnie. Nie wyjdziesz stąd, dopóki się nie wytłumaczysz.
- N-nie lubię
cię... - mruknął, nie bardzo wiedząc co innego może powiedzieć. Może uda mu się
wejść w drugą osobowość? Na bogów! Dajcie mu trochę siły! Przecież przez tyle
tygodni mu się udawało!
- Czemu? Poza
tym nie przekonuje mnie to, bo brzmisz tak, jakbyś miał ochotę się rozpłakać.
Jimin był coraz
bardziej zirytowany. Chłopak tylko się jąkał, nic sensownego nie mówiąc. Gdzie
się podział ten cwany dzieciak, który go wyzywał, obrażał i miał za bóg wie
kogo? Zniknął? Tak nagle? Wystarczył brak publiki, czy może podczas upadku
uderzył się w głowę? A może miał gorączkę?
Brunet przysunął
się do niego i przyłożył dłoń do czoła. Było ciepłe, jednak to nie choroba, a
fakt, iż był cały czerwony. Krępował się? Wstydził? Może rumienił?
- J-jimin... -
jęknął, a Park aż otworzył szerzej oczy. Czy ten dzieciak właśnie wydał z
siebie totalnie erotyczny odgłos? Przecież tylko go dotknął.
- Odpowiedz mi w
końcu, to cię wypuszczę. - szepnął, przyglądając mu się uważnie. Złapał go za
podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego, chociaż chłopak ciągle uciekał
spojrzeniem na boki.
- To samo... Nie
moja wina...
- Co samo? Twoje
usta same się nie poruszają, więc nie bredź.
- Muszę iść... -
odparł, po czym szybko się wyrwał, chcąc uciec, co Jimin uniemożliwił, łapiąc
go za rękę po raz kolejny. Pociągnął go na łóżko i szybkim ruchem przerzucił
nogę przez biodro jasnowłosego, ukrywając pod swoim ciałem.
- Powiedz mi,
czemu mnie nie lubisz.
- Nie... -
młodszy pokręcił głową, a Jimin poczuł jak mocno drży. Był purpurowy na twarzy,
serce waliło mu jak oszalałe, to nie było normalne.
- Wiesz... -
zaczął, nachylając się nad jego twarzą. - Czy mi się wydaje, czy się rumienisz?
Dlaczego?
Park posłał mu
delikatny uśmiech. Skoro nie chce po dobroci, to siłą od niego to wyciągnie.
- N-nie rumienię
się! - wypalił niemal natychmiast, próbując się wyrwać. Nieudolnie rzecz jasna.
- Przecież
widzę. Czemu? Zawstydziłeś się?
- Nie!
- Boisz się? -
zapytał po raz kolejny, przysuwając twarz jeszcze bliżej tej Tae.
- N-nie!
- A może... -
oblizał wargi nieco zaczepnie. - Może to kwestia jakiś bardziej erotycznych
uczuć? Moja obecność tak na ciebie działa, co? Zapominasz jak się mówi,
policzki wyglądają jak buraczki, a ciało drży?
Taehyung niemal
natychmiast zastygł, a jego źrenice się rozszerzyły. Wbił przerażone spojrzenie
w Jimina, który poczuł się... dziwnie. Spodziewał się zaprzeczeń, krzyków i
innych dziwnych rzeczy, jednak dzieciak nagle się wystraszył.
- Tae..? -
zapytał niepewnie, zaciskając palce na jego nadgarstkach.
- Z-zostaw
mnie... - wyjąkał, jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem. Jimin zacisnął wargi,
przyglądając mu się uważnie. To było niedorzeczne, jednak nawet nie zaprzeczył,
coś musiało być na rzeczy.
- Nie. -
mruknął, po czym przyłożył dłoń do rozgrzanego policzka chłopaka, na co ten
znowu jęknął, wierzgając delikatnie całym ciałem. Park westchnął cicho, po czym
przysunął usta do jego szyi całując ją czule. Widząc reakcje dzieciaka był
pewien, że zwyczajnie był nakręcony. Wprawdzie nadal nie rozumiał jak to
możliwe, skoro się nie lubili, jednak może chemia robiła swoje?
- J-jimin...
Starszy
uśmiechnął się i powoli zaczął sunąć ustami wyżej, by ucałować miękkie wargi
Tae. Chłopak nie odsunął się, co Park odebrał jako przyzwolenie, toteż naparł
na nie mocniej.
Nie wiedział
czemu to robi, ale po prostu czuł, że musi. Uwielbiał urocze zjawiska, a
chłopak pod nim do takowych należał. Może miał do niego uraz i chciał, by
odpokutował, jednak na ten moment wolał poczuć na sobie słodki smak tych
usteczek, które grzecznie się rozsunęły, zapraszając jego język do środka.
Śliskie mięśnie zaczęły się o siebie ocierać, wywołując u Jimina przyjemne
dreszcze. Opadł ciałem na to Tae, zdecydowanym ruchem łapiąc go za bok, przez
co młodszy wydał z siebie naprawdę rozkoszny odgłos. Oboje coraz bardziej
zatracali się w swoich złączonych wargach, zapominając nawet o oddychaniu.
Jiminowi robiło się naprawdę gorąco, nie spodziewał się, że młodszy może tak na
niego działać. Miał się odegrać, a teraz nadarzyła się idealna okazja.
Porzucenie dzieciaka w takim stanie byłoby wielkim zwycięstwem, jednak nie potrafił
zrobić czegoś tak podłego. Zresztą... Podobało mu się to. Kręciły go ciche
jęki, rozpalone ciało, uroczo zarumieniona twarz i palce, które zaciskały się
na jago ramionach, domagając się większych pieszczot. Nie chciał też sam siebie
oszukiwać... Już w liceum uważał go za atrakcyjnego i chęć zaprzyjaźnienia się
nie była aż tak bezinteresowna. Może na niego nie leciał, nie miał o nim
fantazji, jednak bez wątpienia był jednym z najładniejszych chłopców, jakich
spotkał w życiu. Teraz postrzegał go rzecz jasna nieco inaczej, bowiem nie był
już tak obojętny na jego wdzięki. Czując pod sobą te rozpalone ciało, miał
ochotę kochać się z nim do upadłego. Był mężczyzną, z potrzebami nie wygra.
Po dłuższej
chwili wargi Jimina oderwały się od tych Tae. Młodszy z trudem oddychał, całkowicie
zatracając się w przyjemnym uczuciu. Nie dochodziło do niego, że właśnie się
całowali i to jeszcze w tak fatalnych okolicznościach.
Zacisnął dłonie
na koszulce chłopaka, nie panując nad swoimi ustami, z których raz po razy
wypływały jęki rozkoszy. Nie potrafił się bronić przed przyjemnością. Czuł, że
to wszystko jest tylko chwilowe, jednorazowe, jednak myśli te przysłaniały jego
fantazje. Jimin podobał mu się od zawsze, ciągle ukradkiem obserwował go na
przerwach, pragnąc uwagi, jednak nigdy się jej nie doczekał. Teraz nie miał
zamiaru z niej rezygnować, w końcu raz się żyje. Może wszystko będzie dobrze?
- Jesteś
rozkoszny, Tae. - zamruczał Park, kąsając jego niesamowicie wrażliwą szyję.
Każdy gest ze strony bruneta był dla młodszego czymś nie do opisania. Wszystko
było przesiąknięte erotyzmem, Jimin wiedział co robić, by jego zmysły szalały.
Zdominował całkowicie fioletowowłosego, który grzecznie się mu oddał, w tej
chwili gotowy na wszystko. Myśli o olewaniu go, zgrywaniu niedostępnego
całkowicie wyparowały. Nie było sensu się oszukiwać. Pragnął, by starszy zrobił
z nim wszystko, co tylko można, wykorzystując łóżko.
Poczuł na swoich
udach silne dłonie chłopaka, który uśmiechnął się zniewalająco, zaczepnie
kąsając jego napuchniętą od pocałunków wargę.
- I na cholerę
zgrywasz takiego chama? Jakbyś się mnie brzydził, to nigdy byś nie był chętny
do takich zabaw.
Taehyung
spojrzał na niego nieco niepewnie, nie bardzo wiedząc, jaka odpowiedź będzie
wskazana. Przyznać się, czy dalej brnąć w udawanie?
- Nie
spodziewałem się, że to będzie... takie... - czuł, że policzki niemal go pieką
ze wstydu. Jimin tylko się wyszczerzył, po czym nagle zadzwonił jego telefon.
Od razu sięgnął po niego do kieszeni i odebrał.
- No hej... -
mruknął jak gdyby nigdy nic. Tae zacisnął nieco wargi, nie wiedząc co robić. –
Tak, tak. Niedługo będę. Nie no, co ty... Nic się nie stało, coś mi wypadło,
ale to nic takiego. No... To się zdzwonimy, do potem!
Park się
rozłączył, a Tae poczuł się nagle dziwnie.
- Wybacz maluchu,
ale zapomniałem o imprezie. Ludzie na mnie czekają. - posłał mu słodki uśmiech,
po czym musnął jego wargi i zsunął się z łóżka. - Przepraszam, ale wszyscy się
na mnie obrażą, bo sam to organizowałem. Dokończymy następnym razem.
***
Park wszedł
zadowolony do sali, zajmując swoje miejsce w centrum. Wyciągnął z torby zeszyt,
po czym rozsiadł się wygodnie, czekając aż zjawi się reszta, a konkretnie jedna
osoba. Był nieco zaskoczony, gdy Tae jak gdyby nigdy nic zajął swoje miejsce,
nie zwracając na niego uwagi. Może czuł się skrępowany?
Jimin na samo
wspomnienie tych słodkich kilku minut, uśmiechnął się do siebie. Podczas
wolnych dni sporo myślał o tym co się stało i naprawdę miał ochotę zaprzyjaźnić
się z tym chłopakiem, a przynajmniej widzieć go jęczącego pod swoim rozgrzanym
ciałem. Tamten wieczór ciągle zaprzątał jego głowę, nie potrafił nawet skupić
się na zabawie. Najchętniej uciekłby z klubu i pognał do ciepłego łóżka
młodszego, jednak nienawidził nie dotrzymywać słowa, a wykiwanie kilku znajomych
byłoby ostrym przegięciem. Z drugiej strony naprawdę szkoda mu było Tae, który
wyglądał na smutnego, gdy się pożegnali. Miał zamiar mu to wynagrodzić, nawet
dzisiaj.
Zajęcia były
naprawdę tragiczne. Park nie przepadał za czytaniem, a tutaj rozmawiali o jakiś
głupich książkach, tekstach, scenariuszach. Na nieszczęście dwie specjalizacje
miały mnóstwo wspólnych zajęć, przez co musiał uczyć się też o pierdołach,
które są potrzebne muzykom. Oparł głowę o dłoń, bazgrząc w zeszycie, zresztą
nie był wyjątkiem. Znaczna część ludzi olewała tego typu zajęcia, uważając je
za zbędne, szczególnie tancerze. Hoseok w ogóle na to nie chodził, wolał dłużej
pospać, on jednak zwyczajnie miał ochotę zobaczyć fioletowowłosego, który w tej
chwili namiętnie obgryzał długopis, raz po raz zahaczając zębami o dolną wargę.
Cholera. Zbyt seksowny, musi przestać.
Wbił wzrok w
wykładowcę, który niestety dalej smęcił.
- ... bohater
pełen sprzeczności. Z jednej strony zdaje się być inteligentny i pełen pasji,
jednak po bliższym poznaniu okazuje się, że to tylko pozory. Infantylność,
głupota i szaleństwo zaczynają dawać się we znaki. Ciężko jest zaliczyć tę
postać do pozytywnych, raczej skłonię się do opinii, iż najwyżej jest warta
współczucia. - mówił, wgapiając się w książkę z zauroczeniem. Przez chwilę się
nie odzywał, wpatrując w literki, dopiero po chwili przypominając sobie, że
studenci pragną dowiedzieć się więcej. - Może ktoś miał już do czynienia z inną
postacią, która byłaby stworzona na podstawie zbliżonego schematu?
- Park Jimin,
chociaż ta inteligencja jest wątpliwa...
Brunet zamrugał
kilkakrotnie, naprawdę zaskoczony zerkając na Taehyunga, który zaczął wgapiać
się w swój zeszyt, jak gdyby nigdy nic.
Nauczyciel chyba
uznał to za mało satysfakcjonującą odpowiedź, bądź jej nie usłyszał, bowiem
wrócił do opowieści, podczas gdy w Jiminie zagotowała się krew. Nie sądził, że
ten może kontynuować tą głupią zabawę, skoro w piątek w najlepsze całowali się
i kto wie, może doszłoby do czegoś więcej. W co on pogrywał?
Do końca wykładu
siedział jak na szpilkach. Było mu gorąco ze zdenerwowania, więc gdy tylko
ogłoszono koniec zajęć podszedł do Tae i złapał go za nadgarstek, niemal siłą
wyciągając go z sali. Młodszy próbował się wyrwać, jednak był silniejszy i
dodatkowo zdeterminowany. Pociągnął go w stronę przejścia do piwnic, gdzie
ciężko o spotkanie kogoś znajomego.
- Zostaw mnie do
cholery! - warknął Kim, ze złością patrząc Jiminowi w oczy, Ten przyparł go do
ściany, łapiąc za przód koszuli.
- To mi powiedz
o co ci chodzi. Najpierw jesteś chętny i sam się nadstawiasz, by potem znowu
mnie obrażać.
- Myślałeś, że
wskoczę ci w ramiona i wyznam miłość? Nie bądź śmieszny!
Park rozchylił
zaskoczony wargi, nie bardzo wiedząc jak zareagować.
- Nie rozumiem
cię ani trochę. Zgrywasz cnotkę, rumienisz się, jęczysz moje imię, gdy tylko
cię dotknę. Reagujesz na każdy dotyk i najpewniej dałbyś się przelecieć, gdyby
nie telefon. Po co więc udajesz?!
- Nic nie udaję!
Wytłumaczę prostymi słowami... - mruknął, a jego dłonie zacisnęły się w
piąstki. - Nie lubię cię. Nie chcę oglądać twojej twarzy, nie chcę z tobą
rozmawiać. Nie chcę cię całować, ani spędzać z tobą czasu. Nie jesteś wart
zachodu. Nie jesteś wart... niczego. Jesteś tylko głupim dupkiem, któremu bałbym
się zaufać.
- To po co się
ze mną całowałeś?! - Jimin nie wytrzymywał. W jakiś sposób te słowa go zraniły,
chociaż starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli.
- To... Po
prostu chciałem się zabawić. Czysta fizyczność, zero uczuć. - dodał, po czym
wyrwał się i szybko odszedł.
***
Wtulił policzek
w poduszkę, wpatrując się smutno w ekran telefonu. Portale internetowe nie
powinny istnieć, życie byłoby łatwiejsze. Może i naiwne, jednak bez wątpienia
lżej byłoby mu na sercu. Gdyby nie ta głupia strona, to może nadal miałby
jakąkolwiek nadzieję, nie byłby tak załamany. Zdjęcia Jimina z imprezy by nie
istniały i nie raniły jego oczu. Z kolegami, jakimiś dziewczynami... Radosny i
zadowolony ze swojego życia. Potem fotki z ich rodzinnej miejscowości, gdzie
znowu spotkał się ze starymi znajomymi, w tym z chłopakiem, z którym w liceum
się spotykał. Może to nic specjalnego, jednak Taehyung był przekonany, że wtedy
tylko się z nim zabawił. Miał żal do niego, że podczas gdy on sam w końcu się
przełamał i pozwolił mu na takie pieszczoty, Jimin zwyczajnie wyszedł. Może
przeprosił, powiedział, że będzie tęsknił i mu to wynagrodzi, jednak wcale nie
wyglądało na to, by było mu przykro. On siedział w domu, zaś Park się bawił, bo
przecież Taehyung był dla niego 'nikim takim'. Taką wpadką, która nagle się
zjawiła, jednak nie była na tyle znacząca, by powiedzieć kumplom, że jednak nie
przyjdzie.
W sumie... Czego
się spodziewał? Wyznań, związku, miłości? Jeden pocałunek, a on już chciał
cholera wie czego. Jimin raczej nie należał do ludzi, którzy zadowolą się kimś,
kto nie jest perfekcyjny. Podsłuchiwał go przecież czasami... Nie lubił łatwych
ludzi, szybko się nudził, potrzebował wyzwań. On był raczej całkowitym
przeciwieństwem, nie dałby rady wbić się w schemat, a zostawienie go w
momencie, gdy zacząłby się angażować, byłoby zbyt straszne i zbyt mocno by go
załamało. W dodatku to i tak byłby tylko seks... Bez powodu nie mówiłby nic o
'przeleceniu' i 'nadstawianiu się'. Kim był dla niego darmową, łatwą dziurą, a
on nie miał zamiaru po raz kolejny przeżywać zawodu miłosnego. Już raz się
nabrał i tyle z tego miał... Bycie nieczułym, zimnym draniem zawsze było
lepsze, od słodkiej idiotki, która rumieniła się bez powodu.
AGHHH! Jakie to
wszystko jest do dupy!
***
Zanurzył wargi w
płynie, upijając kilka porządnych łyków, odkładając po chwili pusty kufel na
stolik. Nie przepadał za piciem w środku tygodnia, jednak nie miał ochoty
siedzieć sam w domu nad notatkami z baletu, a mała integracja zawsze się
przyda. Przeprosił znajomych, po czym poszedł do toalety, pęcherz bowiem
zamęczał go już od jakiegoś czasu, ale nie chciał kończyć miłej rozmowy o
koreańskich tancerzach-idolach. Otworzył kabinę, szybko wyjmując przyjaciela,
który trysnął do sedesu. Uśmiechnął się sam do siebie, czując niesamowitą ulgę.
Zadowolony wyszedł, uprzednio myjąc dłonie i ogarniając swoje włosy.
Skręcił w stronę
palarni, wyciągając z kieszeni papierosa, którego już w drodze odpalił.
Przekroczył próg niewielkiego pomieszczenia i wypuszczając dym rozejrzał się za
wolnym miejscem. Zamrugał kilkakrotnie widząc na kanapie Hoseoka. Pokręcił
głową z niedowierzaniem i dosiadł się.
- Co tu robisz
hyung?
- Jimin! Cześć!
- Jung spojrzał na niego zaskoczony, odstawiając kieliszek na mały stolik. -
Nie miałem co robić, więc tu przyszedłem. Jutro mamy zajęcia wieczorem, zdążę
się wyspać.
- Mogłeś mówić,
jesteśmy tutaj sporą grupką. Dołącz do nas, samemu pewnie do dupy tak siedzieć.
- zaproponował, Hoseok jednak tylko westchnął wskazując na drzwi, które właśnie
się uchyliły i do środka wszedł Taehyung.
- Jestem tu z
nim i koleżanką, raczej to nie jest dobry pomysł.
Park spojrzał na
Kima, na chwilę wstrzymując oddech. Chłopak nieco chwiejnie szedł w stronę
najstarszego, chyba go nie zauważając. Wyglądał... uroczo. Nieco rozczochrany,
w za dużej koszulce. Takie zagubione dzieciątko.
- Hyung... Noona
cię szuka.- mruknął, opadając po drugiej stronie Hoseoka. Niezbyt ogarniał co
się dookoła niego dzieje.
- Już idę. -
odparł i szybko zgasił papierosa. - Kurczę.. - dodał ciszej, zerkając na
Jimina.
- Wypił za dużo,
zostawię go tu na chwilkę. Postaraj się z nim nie rozmawiać, błagam. Muszę
ogarnąć pijaną Hyunę, bo zaraz wyląduje na drugim końcu miasta na domówce, a
nie chcę byście się pozabijali.
- Spoko, spalę i
idę, nie chce mi się z nim użerać. - wzruszył ramionami. Jung szybko wstał i
wyszedł, a Jimin mimo chęci olewania młodszego, spojrzał na niego. Oddychał
ciężko, oczy miał przymknięte. Park zaciągnął się porządnie, wypuszczając
ostrożnie dymek prosto na niego. Kim zmarszczył nos, powoli unosząc powieki.
Zaczął wpatrywać się w bruneta, wyglądał na totalnie bezradnego.
- So tu robisz?
- wyjąkał, nieco niezdarnie unosząc się bardziej do siadu.
- Przyszedłem ze
znajomymi się napić, dość logiczne. - odparł obojętnie, patrząc na niego z
lekką pogardą, chociaż takowej w ogóle nie odczuwał.
- Ja też...
Jimin uniósł
nieco brew. Alkohol chyba działał na niego uspokajająco.
- Widać.
- Um... W głowie
mi się k-klenci... - język odrobinę mu się plątał, co z tym uroczym wyglądem
tworzyło rozkoszną całość. Park przysunął się do niego, korzystając z momentu
bezradności i braku wściekłej części osobowości.
- Chodź, pomogę
ci. - wziął go delikatnie pod ramię i pomógł wstać. Młodszy od razu oparł głowę
o jego ramię, obejmując go za szyję. Brunet nieco zaskoczony reakcją ruszył
przed siebie, starając się nie wpaść na nikogo, miał teraz bowiem wszystko
utrudnione, Tae bowiem postanowił się go uwiesić i wykorzystać jako tragarza.
Samolubny dzieciak.
W sumie sam się
sobie dziwił. Znowu mu ulegał, chociaż po ostatnim przysięgał, że będzie dla
niego naprawdę złym człowiekiem. Czemu nie potrafił?
Przyjrzał się
jego twarzy, wychodząc z budynku na dwór tylnym wejściem. Nie było tam nigdy
ludzi, korzystali z niego raczej pracownicy, więc hałas nie był aż tak
denerwujący. Ostrożnie posadził młodszego na schodach, samemu siadając obok.
Jego dłoń zjechała na pas chłopaka, który ani myślał się odkleić.
- Tae?
- Hm? -
wymruczał Parkowi prosto do ucha, tylko mocniej obejmując go za szyję.
- Lepiej ci? -
delikatnie podrapał go po boku, na co ten zamruczał po raz kolejny, pocierając
nosem o policzek starszego. Jimin poczuł przyjemne gorąco. Ten głupi, irytujący,
samolubny dzieciak robił mu sieczkę z mózgu, a on jak skończony idiota ciągle
się dawał, narastające uczucie było jednak silniejsze.
Powoli przysunął
swoją twarz do tej Tae, muskając czule jego miękkie wargi. Chłopak na chwilę
zastygł, jednak po kilku sekundach ochoczo poruszył ustami, co było zachętą do
dalszych działań. Jimin złapał go mocno w pasie, wciągając na swoje kolana. Nie
było to delikatne zważywszy na stan młodszego, jednak mu to nie przeszkadzało.
Wtulił go w swój tors, wsuwając język do wnętrza jego ust, od razu zaczynając
pieścić jego mięsień. Było to chaotyczne, nieco niezdarne, jednak cholernie go
kręciło. Młodszy wsunął dłonie w jego włosy, przylegając swoim gorącym ciałem
do jego, odwzajemniając każdą pieszczotę.
Żaden nie miał zamiaru
przestać. Dopiero brak tlenu ich do tego zmusił, jednak od razu po
zaczerpnięciu oddechu Park zassał się na skórze chłopaka, znacząc na czerwono
mięciutką szyję. Jego dłonie wsunęły się pod koszulkę Tae, zwinne palce poczęły
badać każdy kawałek jego torsu, co młody odbierał nader pozytywnie, jęcząc
cicho.
- J-jiminnie...
Mhm...
Jimin uśmiechnął
się i na nowo ucałował wargi chłopaka, po jakimś czasie się od nich odrywając.
- Podoba ci się?
Chcesz jeszcze? - zapytał, masując jego biodra zdecydowanymi ruchami.
- T-tak...
Sodziennie... - uśmiechnął się, wtulając twarz w szyję starszego. Ten westchnął
cicho, przytulając go czule.
- Naprawdę?
Chcesz bym codziennie cię tak przytulał i całował? Chcesz ze mną spać, dotykać
się?
- Yhym... -
skinął głową. Jimin pogłaskał jego plecy, nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim
myśleć. Ten Tae był taki jak wtedy... Czuł, że coś między nimi jest, że to nie
tylko on ma dziwne myśli o ich relacji. W tej chwili naprawdę było mu dobrze.
Nie znali się, nie rozmawiali, ich jedyny kontakt to kłótnie i wyzwiska, jednak
gdy miał go w ramionach, coś dziwnego w środku go ściskało i miał ochotę zabrać
go do domu i nigdy nie oddać.
- To będziemy
tak robić codziennie, ale musisz coś mi powiedzieć. - powiedział w końcu. Nie
było to fair, bo Tae był pijany do granic możliwości, jednak inaczej nic z
niego nie wyciągnie.
- Soo?
- Lubisz mnie
Tae? - wsunął dłoń w jego włosy i zaczął powoli masować jego głowę. Młodszy
tylko przytaknął, mrucząc cichutko. Jimin postanowił kontynuować. - Bo wiesz...
Mogę całować tylko kogoś, komu się podobam i kto jest dla mnie dobry...
- Hyuuung... Kocham
sssie-ccśie... - zaczął się jąkać, starając dobrze to powiedzieć. - Bądź ze
mn-mną. - uniósł nieco głowę, patrząc zdeterminowany na Jimina, chociaż w tym
stanie wyglądał raczej zabawnie. - Jesstem doby.
Park pogładził
go po policzku, rozczulony tymi słowami. Te wielkie wyznanie miłości było mocno
przesadzone jednak był to znak, że jego wredna postawa była maską, bo w środku
był uroczym chłopaczkiem.
Ucałował jego
wargi, przyciskając go mocniej do siebie.
- W piątek
zabiorę cię na randkę i będę cię całował całą noc.
***
Taehyung
zawiązał na szyi chustkę, zaciskając nerwowo wargi. Głowa go bolała, było mu
niedobrze, jednak nie to było jego największym zmartwieniem. Czerwone malinki
na szyi, lekkie zadrapania na plecach i brak jakichkolwiek wspomnień był
najgorszy. Nie miał pojęcia co się wydarzyło na imprezie, obudził się w domu,
na stole zaś była wiadomość od Hoseoka, że zamknął drzwi zapasową parą kluczy i
odda mu je w szkole.
Szlag. Przecież
nie mógł kochać się z hyungiem! To niemożliwe. Nawet po pijaku nie mógł mu się
spodobać, to całkowicie inny typ urody i osobowości, jednak inaczej nie mógł
sobie wytłumaczyć tego wszystkiego.
Jęknął cicho. Na
samą myśl robiło mu się niedobrze, najchętniej nie poszedłby na zajęcia, jednak
oddawane miały być ich kolokwia i musiał poznać ocenę. Szlag by to wszystko
trafił! Nie dość, że przy wymarzonym chłopaku załącza mu się tryb olewania, to
w dodatku prawdopodobnie zabawiał się z jego kolegą. Życie go chyba nienawidzi.
Zarzucił na
siebie bluzę, po czym zestresowany udał się do szkoły. Miał wielką nadzieję, że
Hoseok się nie zjawi, nie potrafiłby spojrzeć mu w oczy. Lubił go, jednak nie
miał ochoty na nic więcej.
Gdy wszedł do
sali, od razu w oczy rzucili mu się Jimin i Jung, w najlepsze o czymś
dyskutujący. Szybko podszedł do ławki, czując jak policzki mu płoną. Poczuł na
sobie ich wzrok, jednak nie miał odwagi cokolwiek zrobić. Usiadł i skupił się
na wyimaginowanym punkcie, chcąc zebrać się do kupy.
- I jak? Dobrze
się czujesz? - Hoseok znikąd pojawił się przed nim, na co prawie podskoczył.
- Och!
- Wczoraj
poszalałeś, nie spodziewałem się tego po tobie. Aż nie wiedziałem jak się
zachować. To dla mnie chyba zbyt wiele. - uśmiechnął się i przysiadł na ławce
Tae. Ten wstrzymał oddech, a jego serce oszalało, chociaż było to negatywne
uczucie.
- T-to znaczy?
- No... Że tak
ci brakuje miłości. Tutaj jesteś taki pewny siebie, przebojowy i stanowczy, w
klubie zaś... um. No. Taki tryb kotka ci się załączył. - wyszczerzył się, a
młodszy poczuł, że przewraca mu się wszystko w żołądku. Tryb kotka? No cholera!
Co on tam wyprawiał?! Musiał szybko coś odpowiedzieć, a miał mętlik w głowie.
- Ja... Hoseok.
Źle to wszystko odbierasz. Um.. - zaczął, zaciskając dłonie na piórniku. - Nie
brakuje mi niczego. Wczoraj... To było nieporozumienie, nie chciałem by tak
wyszło. Alkohol i sam rozumiesz... Poniosło mnie. Na trzeźwo nigdy by mi przez
myśl nie przeszło, bo... Nic nie czuję. Zero. Może to brzmieć głupio i
niedorzecznie, ale naprawdę chciałbym o tym zapomnieć. Przepraszam za kłopot i
wszystko... - wydusił z siebie. Nie miał pojęcia do czego doszło, więc starał
się mówić tak, by zbytnio się nie wydać. Nie chciał wyjść jeszcze na słabego,
bo debilem już był. Musi zachować resztki godności.
- Te pocałunki
wydawały mi się dość jednoznaczne, aż ciężko w to uwierzyć.
- Hoseok... -
jęknął, czując nieprzyjemne dreszcze. Spojrzał na usta starszego. Miał ochotę
zwymiotować. - Proszę. Nie przypominaj mi o tym. J-ja... Nie znaczyło to dla
mnie nic.
Jung tylko
skinął głową i poklepał go po głowie. Taehyung czuł się źle, jednak był
wdzięczny za zrozumienie. Uniósł nieco głowę uśmiechając się słabo, jednak
zastygł na chwilę, widząc nad sobą Jimina, który wyglądał jakoś dziwnie.
Zaciskał wargi, jakby był zły.
- Nie gap się na
mnie. - mruknął, nie mając ochoty się z nim kłócić. Nie to, by kiedykolwiek
tego chciał, to wszystko wychodziło samo z siebie.
- Już nigdy nie
będę.
Cudownie.
Taehyung, jesteś zerem!
***
- Kurwa mać! -
Jimin uderzył z całej siły w ścianę, starając się uspokoić. Serce waliło mu jak
oszalałe, ręce drżały, chociaż i tak w środku było z nim gorzej. Naprawdę
myślał, że po tym wszystkim coś się zmieni, teraz jednak okazuje się, że to dla
młodszego tylko zabawa. Widział jego minę, jakby miał zwrócić.
Sprawiasz, że
jestem obcesowy, irytuję się, sapię i biadolę bez powodu
Jestem
poważny, ale ciągle zmieniasz mnie w palanta, który się z tobą kłóci
Dlaczego tak
bardzo mi na tobie zależy?
Sprawiasz, że
dorosły chłopak zmienia się w małe dziecko
Najgorsze, że
chociaż go w tym momencie skreślił, to czuł się podle i chciał go. Wczoraj było
mu tak dobrze. Siedzieli na tych nieszczęsnych schodach długo, całując się,
dotykając i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Taehyung tak ładnie mówił, że
go lubi, że chce z nim być. Czemu do cholery zaczął wierzyć nawalonemu
dzieciakowi?! Kolejny raz się przejechał. Te wszystkie odrzucenia do niego nie
docierały, musiał dostać po dupie tak mocno, by w końcu zrozumieć, że pierwszy
raz w życiu nie zdobędzie osoby, która mu się podobała.
Opadł na ławkę,
zaciskając powieki. Odchylił głowę do tyłu, nabierając powietrza w płuca. To
koniec.
***
Spojrzał po raz
kolejny na małą karteczkę, nerwowo rozglądając się dookoła. Nie miał pojęcia o
co chodziło, jednak postanowił zaryzykować i się zjawić. Sam liścik niewiele
mówił, praktycznie nic.
19 pod
parkiem japońskim. Mam nadzieję, że chociaż porozmawiamy.
Przysiadł na
ławce, opatulając się szczelniej koszulą, która zdecydowanie była za cienka jak
na tę porę dnia, jednak jak zwykle nie pomyślał. Cóż. Miał nadzieję, że załatwi
to szybko i wróci do domu, cokolwiek by to nie było.
- Jednak się
zjawiłeś, aż ciężko mi w to uwierzyć.
Taehyung niemal
natychmiast zerwał się z miejsca i spojrzał zszokowany na Jimina. Był ostatnią
osobą, której by się tutaj spodziewał.
- Czego chcesz?
- wypalił nieco zbyt agresywnie, niż planował. Park podszedł do niego i opadł
na ławkę.
- Porozmawiać.
To ostatni raz, nie będę się więcej z tobą użerał. Mam dość. - odpowiedział i
skinął głową na miejsce obok. - Siadaj. Im szybciej zacznę, tym wcześniej
skończę.
Kim westchnął
cicho i usiadł w bezpiecznej odległości, o ile można o takowej mówić, zważywszy
na rozmiary ławki.
- Trochę dziwnie
się z tym czuję. Na piątek zaplanowaliśmy randkę, jednak sądzę, że po tamtym
wyznaniu nie ma co o niej myśleć.
- Co? - młodszy
posłał mu pytające spojrzenie. - Jaka randka? Jakie wyznanie?
- E... - Jimin
na chwilę się zaciął, patrząc na niego jak na debila. - Nie musisz udawać.
Wiem, że masz zmienne humorki i byłeś nawalony, jednak skoro pamiętałeś, to i
to nie mogło wylecieć ci z głowy.
- Nie
rozumiem... O czym ty do mnie mówisz? Nie rozumiem. Kiedy byłem pijany? Nie
imprezuję z tobą.
Jimin poruszył
się niespokojnie, on zaś naprawdę był wytrącony z równowagi.
- Teraz naprawdę
mnie wkurzasz. Mam tego dość. Nie chcę owijać w bawełnę, bo mnie to męczy. -
odparł nagle, patrząc Kimowi w oczy. - Nie podoba mi się takie traktowanie. Raz
mogłem to zrozumieć, chociaż nadal nic nie ogarniam, jednak ostatnio zaszło to
za daleko. Człowiek po pijaku jest zazwyczaj szczery, więc czemu mówiłeś, że
chcesz ze mną być? Że ci zależy? Na uczelni mówisz, że jestem dla ciebie nikim,
jednak będąc sam na sam nagle się zmieniasz i zachowujesz tak, jakbyś coś do
mnie czuł. Określ się w końcu.
Taehyung
wytrzeszczył oczy, ani trochę nie rozumiejąc przemówienia Parka. O czym on
bredził? Nigdy nic takiego nie mówił, poza tym taka sytuacja miała miejsce
tylko raz i nic wtedy nie pił.
- Nie wiem o co
ci chodzi...
- O to! -
starszy przysunął się i zerwał z jego szyi apaszkę. Położył dłoń na jego
czerwonych śladach. - Dałeś mi się pieścić, a na drugi dzień mówiłeś Hobiemu,
że nic to dla ciebie nie znaczy i chcesz zapomnieć! Jak nie potrafisz
imprezować to tego nie rób, a nie mnie wkurwiasz! Od początku to robisz, nie
mam już siły na zabawy w kotka i myszkę! Powiedz mi o co chodzi i daj żyć.
Kim otworzył
usta, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Dopiero po dłuższej chwili szepnął.
- T-ty tam
byłeś? W klubie?
- Taehyung! Czy
ty sobie teraz stroisz żarty?! Ponad godzinę się do mnie kleiłeś, potem
odwiozłem cię z Hoseokiem do domu, bo nie chciałeś się rozstawać, a teraz
zadajesz takie durne pytania?! Jesteś w środku okropny, bawisz się w jakieś
gierki i mnie zwodzisz! Mam nadzieję, że kiedyś ktoś się tak zabawi z tobą.
Żegnam. - zerwał się z miejsca i ruszył szybko przed siebie.
Taehyung nie
wiedział co zrobić, wszystko z trudem do niego dochodziło. Więc to nie był
Hobi, a Jimin? Te ślady zrobił on?
Zadrżał
delikatnie i szybko wstał, biegnąc za Parkiem, który był już daleko. Łzy
napływały mu do oczu, on sam zaś nie wiedział co robić. Szybko objął starszego
od tyłu, zmuszając tym samym do tego, by się zatrzymał.
- Nie idź!
- Znowu? Ile
razy będziesz się tak droczyć?
- Ja... - wtulił
twarz w jego plecy, pociągając nosem. - Ja nic nie pamiętam. Piłem i nagle obudziłem się w domu ze śladami... I był list od Hoseoka, że zamknął dom...
Myślałem, że zrobiłem coś głupiego z nim, a to tylko znajomy i... - wyjęczał
żałośnie, zaciskając dłonie na koszulce starszego. - Przepraszam!
Jimin zadrżał,
starając się zapanować nad emocjami. Ostrożnie odwrócił się przodem do
chłopaka, mierząc go uważnie spojrzeniem.
- To czemu
mówiłeś takie rzeczy?
- Bo... On tak
zadawał pytania i to się wydawało logiczne... Nie chciałem mówić, że jestem
słaby w piciu i nic nie pamiętam. Musiałem to powiedzieć, żeby nic nie
pomyślał, bo ja go nie chcę.
- A wtedy? Gdy
zemdlałeś? - uniósł pytająco brew. Młodszy uniósł głowę i spojrzał na niego,
raz po raz pociągając nosem
- Zostawiłeś
mnie i m-mówiłeś, że t-to nic takiego. I p-potem...
Jimin westchnął
i objął go mocno. Było mu ciężko, jednak ten idiotyzm idealnie do niego
pasował.
- Ciii.
Rozumiem. To dobrze, ale mam jeszcze jedno pytanie. - Tae skinął głową,
szlochając cicho. - Czemu ciągle mi dokuczałeś?
Taehyung na
chwilę się zawiesił, zapewne myśląc nad odpowiedzią. Zrobił się czerwony.
- B-bo...
Podobałeś mi się i nie chciałem, byś wiedział. To tak... s-samo.
- Jesteś
najgłupszy na świecie. - uśmiechnął się i ucałował jego wargi. - Nigdy więcej
tak nie rób, bądź szczery.
- Yhym. -
przytaknął.
Jimin poczuł w
środku przyjemne motylki. Ostatnia szansa. Jak tym razem nie wypali, to chyba
naprawdę nie byli sobie pisani.
- Chodźmy na
randkę. W końcu obiecałem ci ją dawno temu, Tae.
***
- Park Jimin! Ty
amebo! Bezmózgi kretynie! - głos Tae rozległ się w sali. Wszyscy uczniowie
westchnęli, kiwając głową z niedowierzaniem. Ta dwójka jak zwykle musiała się
kłócić, typowe. - Czy ty właśnie zapomniałeś z domu naszego referatu?!
Młodszy
błyskawicznie znalazł się przy brunecie, który uśmiechnął się głupio i skulił w
ławce.
- Znaczy...
Chyba leży w kuchni na blacie.
- Nienawidzę
cię! GRRRRRR! - Taehyung zacisnął dłonie w pięści i nachylił się nad bezbronnym
Parkiem. - Za karę posprzątasz całe mieszkanie. Zrozumiano?!
Jimin skinął
głową, nie mając odwagi przeciwstawić się swojemu wybuchowemu chłopakowi. Nigdy
nie pomyślałby, że ten słodki dzieciak był zdolny do rządzenia w związku, w
dodatku z tak totalnie dominującą osobą jak on. Cóż. Widocznie wredny
charakterek nie był tylko kwestią zawstydzenia, a jego prawdziwym stylem życia.
Niemniej jednak brunet był szczęśliwy, bo kochał tego wrzeszczącego kosmitę.
Szczególnie, gdy krzyczał w łóżku jego imię. W tym jednym jedynym miejscu to
Jimin rządził i był górą. Tae lubił być na dole, nigdy nie przejawiał jakichkolwiek
chęci do skorzystania z tyłka starszego, z czego ten w duchu się cieszył, bo
uwielbiał doprowadzać swoje maleństwo do szalonego orgazmu. Dzisiaj w nocy
pewnie będzie musiał kochać się z nim do upadłego za karę, jak cudownie!
- I masz szlaban
na seks. Do odwołania. - Kim uśmiechną się złośliwie i wrócił do swojej ławki.
- No kurde... -
Jimin jęknął, opadając na ławkę. Głupi referat zniszczył jego plany!
Zapraszam do komentowania <3 Chyba powinnam pisać scenariusze do trudnych spraw xD