poniedziałek, 26 października 2015

2. Paradise lost

Ogłoszenia parafialne Kościoła Park Jimina: To najbardziej skomplikowana historia w moim życiu, wymyślona zanim w ogóle pomyślałam o założeniu bloga. Mam nadzieję, że się połapiecie i nie zniechęcicie, gdyż to naprawdę nie jest typowy klimat, jaki występuje w opowiadaniach tego typu. Wyobraźnia mnie poniosła, jest to takie powalone, że sama nie wiem, czy sobie poradzę z ilością wątków ;D Mam wrażenie, że INUB ze swoją modą na sukces to nic w porównaniu z tym...
Pisze o tym dopiero teraz, bo doszło do mnie, że można się przerazić tym wszystkim ;c No ale cóż. Kocham fantasy, więc w końcu musiałam coś dodać! 
PS: Chciałam też przeprosić za to, że nie odpowiadam już tak na komentarze. Naprawdę czytam wszystkie (nawet po kilka razy, bo feelsy), jednak brakuje mi czasu na wszystko. Postaram się mimo wszystko jakoś ogarnąć, ale może być to z opóźnieniem. Wybaczcie! ;ccc



Obserwował. To było jego jedyne dzisiejsze zajęcie.
Dwór, rycerze, wierni. I oczywiście Jungkook. Zawsze zastanawiał go jego styl bycia. Był w jego mniemaniu zbyt przewrażliwiony, uprzedzony, w dodatku ostatnio przesadzał ze szkodliwymi substancjami, które negatywnie działały na jego ciało i umysł. Nie podobało mu się to. I nie tylko. Sam jego stosunek do bóstw był co najmniej kłopotliwy. Każdy inny władca niemal płakałby, gdyby pojawił się w ich komnacie i klęcząc błagaliby o odrobinę uwagi. Nowością była dla niego ta ignorancja i chęć mężczyzny, by zniknął i nie zawracał mu głowy.

Dopiero wieczorem pojawił się w zamku, bezgłośnie siadając przy śpiącym mężczyźnie. Podciągnął nogi, opierając się plecami o zdobioną kolumnę łoża. Jego wzrok spoczął na jego twarzy, jednak myślami był daleko.
Nigdy nie przejmował się światem, swoim istnieniem. Żył z dnia na dzień, teraz jednak musiał zniżyć się do poziomu ludzi by osiągnąć swój cel. Najgorszy był jednak fakt, że mówienie wprost o całej sytuacji nie wchodziło w grę. Tylko on był na bieżąco z całą sprawą, nawet druga strona sporu nie była tak zorientowana, jak powinna. Był zbyt impulsywny, to sprowadzało wiele problemów....
Westchnął cicho i skrzywił nieco usta. Dłoń jego zawisała nad głową króla, palce zaś poczęły bawić się jego włosami. Jeden ruch i nie żyłby. Nie musiałby nawet się wysilać. Człowiek, który jest w stanie pokonać wielu wojowników był tak bezbronny w stosunku do delikatnego chłopaka. Ciekawe, czy frustrowało go to chociaż odrobinę?
- Źle mi, gdy tak śpisz i muszę siedzieć tu sam... - szepnął, jakby sam do siebie. W gruncie rzeczy nie chciał teraz od niego czegoś szczególnego, nie mógł jednak powstrzymać się od wizyty. Niedługo już nic nie będzie tak miłe i spokojne. Zamieszki wśród ludności nie były nawet w połowie tak niebezpieczne jak to, co mogło w każdej chwili wybuchnąć.

Przyglądał się jego zmarszczonym brwiom i niespokojnej twarzy. Jego sny musiały być przerażające... Żałował, że nie mógł wejść w jego umysł i zobaczyć tych wszystkich wizji. Nie tyle z chęci pomocy, co raczej z czystej ciekawości.
Godzina za godziną.. W końcu zmęczony oczekiwaniem przymknął powieki, oddając się w objęcia snu. Nie potrzebował tego do funkcjonowania, jednak w gruncie rzeczy było to dość przyjemne. Mógł w tym stanie przenosić się do miejsc, gdzie były znane mu osoby i je obserwować, jednak tylko czasami. Wizje bywały kapryśne i nieczęsto pomagały bogom.
Gdy słońce ukazało się na niebie, jego powieki uniosły się. Nie wyczuł nic dziwnego. Było zadziwiająco monotonnie, wręcz nudno. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że mężczyzna też się przebudził. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Witaj. Jak Ci się spało, Jungkook? - pogładził dłonią jego czoło, wpatrując się uważnie w mężczyznę, tylko odrobię ciekawy reakcji. Mężczyzna natychmiast się uniósł, wpatrując w rudowłosego. V szybko przysunął dłoń do jego ust, chcąc go uciszyć, spodziewał się bowiem wybuchu, ten jednak z obrzydzeniem złapał go za nadgarstek i odrzucił go.
- Co ty tu robisz?!
- Chciałem cię zobaczyć. Tęskniłem. - zamruczał, przysuwając się do niego jeszcze bardziej.
- Odczep się w końcu. Mam gdzieś twoje zabawy, gry, to nie moja sprawa. Tak jak twoją nie jest moje życie. - mężczyzna zerwał się z łóżka, wytrącony z równowagi.
- Nie obawiaj się mnie. Przecież nic złego nie robię, poza zadręczaniem Cię moją obecnością. O ile można tu mówić o czymś tak negatywnym. - mruknął, prostując się. Miał czasami przeogromną ochotę troszkę go podpiec, by zrozumiał jak bardzo go denerwuje. Starał się jednak zapanować nad sobą, co ledwo mu się udawało. - Co do gry zaś... Zagrasz w nią prędzej czy później. W końcu zostaniesz w tej historii głównym bohaterem i na Ciebie spadnie cały ciężar i odpowiedzialność. Idąc dalej... Oczywiście, że wszystko co z Tobą związane jest moją sprawą. Jestem twoim patronem. Nie mogę pozwolić, by stało się coś nieprzewidywalnego, to zbyt niebezpieczne w obecnej sytuacji. - mruknął, nie odwracając od niego czarnych oczu. Cóż za nierozumny człek. Tyle lat na karku, a nadal zachowuje się jak zbuntowany młodzieniec, który ucieka od mądrej matki. Zawsze jednak nadejdzie moment zrozumienia i z płaczem będzie przepraszało, pragnąc rady i dobrego słowa.
Oczy Jungkooka były całe przekrwione. V wiedział, że to skutek jego wieczornych zabaw używkami. Król wyniszczał swoje ciało, umysł. Najchętniej zniszczyłby wszystkie jego zapasy i zmusił do życia bez uzależnień, jednak obiecał sobie nie ingerować w przyzwyczajenia władców tego kraju, chciał dać im wolę do decydowania o sobie, co jak widać miało opłakane skutki. Agresywność niemal z mężczyzny wypływała, to nie wróżyło dobrze.
Brunet zarzucił na siebie czerwony płaszcz i przetarł nieco zaspane oczy dłonią. Oddychał ciężko, jakby miał z tym niesamowite trudności. Zamrugał kilkakrotnie, po czym spojrzał na V, który posłał mu słodki uśmiech, on jednak nie odebrał tego pozytywnie. Zacisnął chwilowo wargi i złapał leżącą na stoliku koronę.
- Jestem królem do cholery! Nie będziesz mi rozkazywał głupi, fałszywy bożku! Rządzę, mam koronę, nikt nie ma prawa mnie upominać! - zaczął wrzeszczeć, po czym bez oporów rzucił ciężkim przedmiotem z V. - WYNOŚ SIĘ! Czemu mnie prześladujesz?! Jesteś nikim!!!
- Jesteś TYLKO królem. - odparł, zerkając na koronę, którą w ostatniej chwili zatrzymał dłonią. Niewiele myśląc wstał i pojawił się zaledwie kilka centymetrów od mężczyzny. Biło od niego gorąco, jakby król stal przy ognisku. Jego czarne oczy stały się jeszcze ciemniejsze przez gniew, który ogarnął jego umysł. Wiele mógł zrozumieć, jednak rzucanie w niego czymkolwiek nie wchodziło w grę.
- Pseudo-bóg? Czy tak mnie nazwałeś? Nie wiem, czy śnisz na jawie, czy też twój umysł jest aż tak ograniczony, by ryzykować? Jeśli wątpisz we mnie, mogę z minutę to odmienić. Może sprawię, że ciało twej siostry zacznie spalać się ogniem, którego nie ugaszą żadne płyny? Może cała twoja armia i poddani zaczną umierać z powodu gorąca, które opanuje królestwo? Może i ty zaczniesz się dusić dymem, który pojawi się, gdy zamek ten stanie w płomieniach? - warknął, opierając dłoń na jego piersi. Jungkook mógł poczuć bijące od niego gorąco. - Jesteś królem, ale zaraz możesz być trupem. Zawsze byłem dla ciebie litościwy, chociaż na to nie zasługiwałeś. Kiedy twój dziad i ojciec czcili mnie i rozmawiali ze mną, ty zajmowałeś się filozofią i traktowałeś moje istnienie jak głupi wymysł. Mimo to nie dałem innym ciebie skrzywdzić. Twoja odpłata jest bez wątpienia nieodpowiednia. - zacisnął dłoń na koronie, po czym położył ją na swojej głowie.- Może sam zacznę tu rządzić? W końcu ty nie pasujesz na to stanowisko, skoro atakujesz patrona...
Wiedział, że w Jeonie wszystko się gotuje, niekoniecznie z powodu rozpalonego V. Nie wiadomo, który z nich bliżej miał do wybuchu, oboje bowiem nie potrafili kontrolować gniewu, który nimi zawładnął.
- Ty... Nie masz szans cokolwiek zrobić. Bogowie twojego pokroju niedługo mogą mieć kłopoty. Nie jesteście jedynymi z magicznymi zdolnościami. Mistrz się wami zajmie, zniszczy te czary i ukróci waszą beztroskę. - nagle na twarzy króla pojawił się złośliwy uśmiech. V zamrugał kilkakrotnie, starając się przeanalizować jego słowa. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku.
- Mistrz?
- Doskonale wiesz o co mi chodzi. Nic już nie będzie blokować moich działań - podszedł i zerwał z głowy boga koronę, niemal od razu wychodząc z sypialni.


***


Hope niespiesznym krokiem szedł przez śnieżnobiały korytarz, przegryzając nerwowo wargę. Nikt nie przejmował się jego obawami i zamiast zacząć działać już dawno temu, zabawiali się i zajmowali swoimi sprawami. Nie rozumieli jego strachu, jego bólu i chęci zakończenia całej sprawy w trybie natychmiastowym. Cóż za nierozumne stworzenia! Każda sekunda była cenna, każda minuta mogła wywołać tragiczne wydarzenie, którym zapobiec bez wcześniejszych planów się nie da. Tylko on był rozważny, czemu więc reszta jego towarzyszy patrzyła na niego z politowaniem?
Skręcił w prawo i otworzył zdobione srebrem drzwi. Jego oczom ukazała się duża sala, w której na białych poduszkach siedział blondwłosy Suga, jak zwykle jedzący jabłka, oraz opalony mężczyzna z nieprzyjemnym wyrazem twarzy. W momencie gdy Hope wszedł do sali, ich rozmowy ucichły.
- Witaj Jimin. Nie sądziłem, że raczysz w końcu do mnie przyjść. - odparł wodny bóg, patrząc z niezadowoleniem na bruneta. Zamknął drzwi i usiadł obok nich, wzdychając cicho. Nareszcie spotkali się we trójkę, mogą więc coś ustalić, w końcu najwyższa pora na działania.
- Nie interesują mnie takie sprawy, znasz mnie przecież. - mruknął mężczyzna, tylko przelotnym spojrzeniem obdarzając Hope. Suga przewrócił oczami, jak zwykle niezadowolony z zachowania innych. Czasami czuł się jak matka, która musiała pilnować nieprzepadających za sobą synków. Nic jednak nie odpowiedział. Odstawił na bok ogryzek, oblizując wąskie usta.
Hope spojrzała na niech, po czym nabrał powietrza w płuca.
- Czas nas nagli. Chciałbym już mieć to za sobą. Kraj Heechula jest w rozsypce, nie możemy tak tego zostawić. I tak czuję się winny, że nie mogłem temu zapobiec. Powinienem już dawno przewidzieć plany tego gnojka, jednak mój umysł był zaćmiony. Teraz zostało nam tylko uratowanie jego honoru, nie zostawię tak tego. - zaczął. Jego głos był przepełniony bólem, lekko drżał.
Jimin uniósł jedną brew, lustrując boga spojrzeniem pełnym politowania i jakby pogardy.
- Jesteś przewrażliwiony. Heechul sam był sobie winny. Jego nieodpowiedzialne zachowanie go zabiło. - odparł bez cienia emocji. Nie chciał bawić się w te gierki, jednak po namowach Hope dla świętego spokoju przybył z nim porozmawiać. - Dał się pokonać własnym chorym uczuciom. Nieostrożność i zbyt mocne spoufalanie się z nieodpowiednimi osobami zawsze prowadzi do klęski. Żaden z nas nie powinien okazywać emocji, jesteśmy ponad to. Heechul widział przecież co stało się z V. Idiota dał się zamknąć w świątyni i poświęcił się dla głupiego człowieka. Na nic zdały się się nasze rady. I co? Przesiedział tam wieki niczym niewolnik. Heechul zawsze był z nim blisko, ognisty był dla niego autorytetem i skończył podobnie. - wzruszył ramionami. - Chociaż nie... Skończył gorzej, bo V jest sprytniejszy.
Policzki Hope w jednej chwili zrobiły się czerwone, co mocno kontrastowało z jego bladą skórą.
- Nie mów nic o V. Nie chcę nawet o nim myśleć. - warknął. Czerwonowłosy bożek nigdy nie był z nimi zbyt blisko, jednak cała ta sytuacja jeszcze bardziej zniszczyła ich relacje.
- Hope. Uspokój się. V to V. Nigdy nie spodziewałem się po nim czegoś odpowiedzialnego. Wyłamał się już dawno. - odparł blondyn, przechylając głowę na bok. - Nie ma sensu nad tym się roztrząsać. Zacznijmy działać, bo chcę mieć to już za sobą. Przez twoje marudzenie moje kwiaty powiędły, muszę poświęcać im więcej uwagi.
Biały bóg odetchnął i wyjął z kieszeni szaty zwiniętą mapę i kilka zwojów. Rozłożył je na stole, a pozostali bogowie spojrzeli na nie. - Tak to się prezentuje. Monster umywa ręce od całego przedsięwzięcia, więc mamy wolną rękę. Liczyłem na jego pomoc, jednak pozostaje bezstronny. Zaczniemy od...


***


V wertował księgi Jungkooka, jednak nic tam nie znalazł. Pustki, same bezsensowne dzieła o filozofii czy strategii. Nic, co pomogłoby mu zrozumieć całą tę sytuację.
- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?! - jęknął, opadając na obity jedwabiem fotel. Ukrył twarz w dłoniach, intensywnie rozmyślając o możliwych opcjach. Przecież to niemożliwe... Mistrz zniknął już dawno temu. Minęło kilka lat, jeśli nie więcej. Pamiętał przecież jak cały dwór rozmawiał o jego śmierci. Z drugiej strony król nie mógł kłamać, nie było w tym sensu. Zawsze gdy wybuchał był przerażająco szczery.
Może... Może jednak mistrz nie był człowiekiem? Król wspominał o kimś, kto go zniszczy... Wiedział, że w hierarchii bóstw nie był na samej górze. Przewyższał wszelkie bóstwa związane z naturą, był kilka poziomów ponad nimi, jednak nadal pozostawali stwórcy, którzy mogli władać ludźmi i losem, a nawet innymi bogami. Czyżby pod jego nosem czaił się tu ktoś ragi stwórców, bądź niszczycieli? Co do jego innych słów... Dał im możliwość do działania. Jakiego działania? Przecież w żaden sposób nikogo nie blokował. Rozsądniejszym było przecież połączenie z nim sił, dwóch bogów w końcu ma więcej siły niż jeden.
Co ma więc począć?
Rozejrzał się dookoła, po czym przeniósł do świątyni. Opadł na ołtarz, starając się uspokoić. Dlaczego dał się w to wszystko wkręcić? Czemu nie pozostał bezstronnym bogiem, który cały świat miał za nic?


***


Junier, las niedaleko królewskiego zamku. Mężczyzna z jasnobrązowymi włosami wpatrywał się w niewielki medalion z zielonym kamieniem, który co jakiś czas połyskiwał bielą, jakby coś w nim się poruszało. Coś, co dla niego było niezmiernie istotne i zarazem tragiczne. Twarz jego wyrażała ogrom emocji, od smutku, przez złość, a na dziwnym podnieceniu skończywszy. Myśli kłębiły się w młodej głowie, niemal doprowadzając go do szaleństwa. Piękne plany w pewien sposób legły w gruzach, jednak nie mógł się poddać. Jego przeznaczenie jest takie, a nie inne i dążyć do niego będzie nawet po trupach.
Owszem, mała nadzieja zniknęła, jednak i tak nie mógł wiecznie na niej polegać. Nadszedł czas na to, by uwierzył w siebie i dokonał rzeczy wielkich, których oboje tak pożądali.



***


Jimin ostrożnie przeszedł przez próg czegoś, co można by nazwać domem, jednak faktura na to nie pozwalała. Ot, siła boska. Jego twarz pozostała niewzruszona, gdy ujrzała wysokiego i potężnego mężczyznę, który przeglądał się w wielkim zwierciadle. Bądź czemuś.
- Witaj. - odparł, schylając nieco głowę. Nie przepadał za byciem uległym, podporządkowanym, jednak w stosunku do lepszych istot musiał okazać szacunek. - Jak mniemam wiesz o co mi się rozchodzi.
Białowłosy skinął głową, odwracając ku niemu swój wzrok. Jego niemal białe tęczówki zawsze przerażały bruneta, jednak nie chciał okazać słabości. To mogło źle wpłynąć na sytuację.
- Owszem. Ciężko pominąć coś tak istotnego, wiesz jednak, że chcę pozostać bezstronny.
"Cóż, w innym wypadku bym tutaj się nie pojawił" pomyślał, krzyżując dłonie na piersi. Sam nie wiedział, dlaczego się poświęca, jednak coś w środku skłaniało go ku pomocy dla tej złej strony.
- Nie sądzisz, że to nieodpowiedzialne? Hope jest szalony, ta sprawa musiała się tak zakończyć, on zaś chce wywołać konflikt na niespotykaną skalę. Jeśli osiągnie swój cel, jego pewność siebie stanie się przeogromna i wciągnie w to jeszcze więcej jednostek. Gdy zaś przegra, to sam wiesz jaką potęgę stworzymy... Nie lepiej załagodzić ten konflikt, zakazać Hope jakichkolwiek działań? - w gruncie rzeczy jego niechęć do Hope sprawiała, że życzyłby mu śmierci, jednak Suga to inna sprawa. Nie chciał stracić jedynego rozsądnego przyjaciela przez szczeniackie zabawy.
- Mógłbym coś na to zaradzić, jednak szykuje się tutaj coś większego niż głupiutki spór o Heechula. Inne moce zaczynają działać i póki co wolałbym analizować sytuację V, niż bawić się z Hope. Nic tu nie zdziałasz, mój drogi.


***


Czerwonowłosy przyglądał się kapłanom, którzy zajmowali się świątynią. Świeże kwiaty, nowe świece... Gdyby nie aktualna sytuacja, to byłby szczęśliwy. Cóż jednak mu po takich błahostkach, skoro świat staje na głowie?
Zsunął się z ołtarza i wzbił w powietrze, udając w stronę zamku. Nic nie wyczuwał, jednak już nie było to istotne. Coś zrobić musiał nawet kosztem własnej dumy.
Po chwili znalazł się w komnacie, która od jakiegoś czasu pozostawała pozbawiona ludzkiego ciepła. Przysiadł na łożu i wysunął mały rulonik papieru, na którym pospiesznie zaczął pisać wiadomość. Zapewne Jungkook nie chciał go oglądać, jednak taka forma nie powinna być źle odebrana...
Nie wiedział jak to ująć w słowa. Było tyle rzeczy, które chciał mu przekazać, jednak nie miał możliwości. Postawił więc na kilka najistotniejszych informacji. Nie wiedział co knuje, jakie ma plany, jednak i tak nie mógł zostawić tego kraju bez ostrzeżenia. Przecież złożył przysięgę, której złamać nie mógł i nie chciał.
Zwinął kartkę i zapieczętował mocą, by tylko Jungkook mógł ją odczytać, po czym, nadal w niewidzialnej postaci, udał się na dziedziniec.


***


Hope wynurzył się z niewielkiego jeziora pośrodku ciemnego lasu. Jego twarz uległa niesamowitej zmianie - oczy przybrały ciemnogranatową barwę, ciało zaś przyprószone było jakby błękitną poświatą. Płetwy przypominające odrobinę skrzydła wyrastały z jego łopatek. Można by rzecz, że wyglądał niczym syrena znana z legend, jednak o wiele bardziej przerażająca. Oparł się o brzeg, wzdychając. Czas na jego ruch. Jeśli zacznie działać to i reszta powinna w końcu zabrać się do roboty.





Komentarze mile widziane ;3

7 komentarzy:

  1. Zaintrygowalas mnie. Oczekuje kontynuacji :)
    ♥ weny :*
    sorki, że z anonima :/ Syśka / Syśka Levi

    OdpowiedzUsuń
  2. <3
    Jak inaczej skomentować jeśli nie serduszkiem?
    Czekam na więcej <3
    Weny i czasu (bo czasu chyba najbardziej brakuje) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. SUPER ^^ Kookie jest królem O.o Co prawda myślałam o takiej opcji jednak nie pomyślałabym że to może się spełnić. Ojoj widzę, że Kook i V się oś trochę nie lubią... Czyli potem będą razem ^^ Oczywiście wiem że to może być inaczej jednak zawsze gdy widzę opcje że będzie Vkook jestem taka szczęśliwa W.w
    Naturalnie jestem ciekawa co będzie dalej i czekam na ciąg dalszy ^~

    OdpowiedzUsuń
  4. Monsterek jak widzę bawi się w Piłata.Oj V ,było trza ciastkowi nosek przysmolić to by się opamiętał.Suga jak zwykle na leżąco XD.Pan i władca poduszek!Wyobraziłam sobie Hope'a jako syrenkę XD.Ta a jak dorzuciłam do tego te płetwy wyszedł straszny.Hope i niebieskie oczka❤ Moja wyobraźnia szaleje i masz za to u mnie zawsze plusa bo potrafisz tak zadziałać na wyobraźnie i uczucia że człowiek widzi i czuje to co bohaterzy.Hwaiting i weny❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne serio
    Wiedziałam że to bd Kookie- jak ktoś ma być bezczelnym gówniarzem to tylko on xD
    Żeby było śmieszniej uwielbiam tą jego zadziorność tzn " nie jest łatwy"
    Nie chcę tu sb wyobrażać Jikook'a serio. Dwóch poważnych to już nie to samo
    Jeśli zrobisz Vkook'a mimo tego jak bardzo go nie lubisz, to uznam cię za najlepszą pisarkę fików w życiu
    A tak serio to cię kocham i pisz jak chcesz ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Jak super kolejny rozdział!
    Bardzo mi się podoba <3
    Uwielbiam wszystkoe twoje opowiadania a najbardziej te z moim ulub paringami czyli VKook i VMin <3 I cicha nadzieja że może tu będzie VKook :) Powodzenia~

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie ❤
    Ten styl mnie tak zachwyca... jesteś świetną pisarką fantasy!! W moim ulubionym stylu z perspektywy każdego z osobna, wciąga i
    aż wyobraźnia lepiej pracuje ;))

    Aaaa to Ciastek jest króleeeem...ciekawe...
    Szczeże zajechało mi tu Vkook'iem za którym nieprzepadam, no ale skoro ty to piszesz Rei ,to wszystko zniose :*

    Suga...ey ja se zajadam japko a tu nagle czytam

    "(...)duża sala, w której na białych poduszkach siedział blondwłosy Suga, jak zwykle jedzący jabłka, (...)"

    Zamrugałam, przeczytałam to drugi raz i oblizałam usta
    po czym odłożyłam ogryzek i czytam dalej a tu

    "(...)Suga przewrócił oczami, jak zwykle niezadowolony z zachowania innych. Czasami czuł się jak matka, która musiała pilnować nieprzepadających za sobą synków. Nic jednak nie odpowiedział. Odstawił na bok ogryzek, oblizując wąskie usta.(...)"

    XDDDD wybuchłam śmiechem, robiłam to samo co Yoongi hahah

    Hobi syrenka...nie nie ja przeciwnie se wyobraziłam dumnego Hoseoka wychodzącego powoli z jeziora,który jak już jest na lądzie odwraca się tyłem do kamery i
    i ukazują się płetwy ,które otrzepuje z wody ^^

    Już nmg sie doczekać następnego rozdziału!
    Życzę jak zwykle weny weny czasu i powodzenia w nauce!
    ~ KaRuno Park Soo Kyung *ಬ*

    A tak poza opo... czy dałabyś rade napisać dla mnie one shouta z Jinem o którego konkurują Jimin i Yoongi?

    OdpowiedzUsuń