sobota, 7 listopada 2015

3. Don't make me fight

- Pomóc ci? - Namjoon spojrzał na Tae, który starał się wyciągnąć z bagażnika swoją torbę, jednak kiepsko sobie z tym radził. Skinął więc tylko głową, pozwalając białowłosemu się za to zabrać. Nie miał siły, jakiejkolwiek motywacji. Przyjazd do mieszkania starszego był dla niego męczarnią, jednak jak mógłby nie skorzystać z okazji? Tutaj ukrywał się Jimin, a on musiał zobaczyć kolesia, dla którego postanowił go zostawić, który okazał się ważniejszy od niego. Miał zamiar zniszczyć mu ten fałszywy związek, wszystko powiedzieć tej dziwce, która postanowiła odbić mu chłopaka. Skoro on nie może być szczęśliwy, to i ten blondyn nie będzie. Nie ma. Nie będzie miły, nie będzie kochany. Zemsta musiała się ziścić, a skoro Jungkook postanowił odwiedzić swojego przyjaciela, to chciał zabrać się z nim. Zresztą... Przecież nie będzie im przeszkadzał. Miał do zwiedzenia całą okolicę, bo Park mógł ukrywać się wszędzie.
Wszedł do przestronnego mieszkania starszego Kima i zerknął na Kooka, który bez skrępowania zrzucił z siebie płaszcz i powiesił na wieszaku.
- Masz coś do jedzenia hyung?
Taehyung uśmiechnął się pod nosem. Każdy wiedział, że oboje na siebie lecieli, jednak od lat żaden nie zrobił niczego, co pomogłoby im się do siebie zbliżyć. Kook pomimo pewności siebie i praktyczności nadal udawał, że to tylko przyjaźń, Namjoon zaś w ogóle średnio się nadawał do podrywania, tkwili więc w tej głupiej relacji, wzdychając do siebie cały czas, a nie robiąc w tym kierunku niczego sensownego. Chociaż może to i lepiej? Chociaż nigdy się nie zdradzą, bo nie mają jak. Kooki nigdy nie będzie przez starszego płakał i rzucał wazonami w akcie desperacji.
Blondynowi było nieco wstyd, bo ostatnio troszkę zdemolował pokój, który przyjaciółka mu wynajęła, nie miał bowiem gdzie się podziać. Mieszkał z Jiminem od lat, nie wynajmował niczego, bo mieli być razem już na zawsze. Teraz zaś miał problem. Szczęście, że miał tę dwójkę, bo chyba skończyłby na ulicy, bo niestety dom był Parka i nie miały jak go z niego wyrzucić. Gdyby byli małżeństwem, to posądziłby go o alimenty, teraz jednak nie miał możliwości i musiał ogarnąć życie na całkiem innym poziomie, chociaż rzecz jasna nie to najbardziej mu przeszkadzało. Nawet fakt, iż budził się sam w łóżku, bo często mu się to zdarzało.
Zwyczajnie było mu źle z tym, że był niekochany. Codziennie wstawał ze świadomością, że ma Jimina, że niedługo zadzwoni, że usłyszy jego głos, że wyzna mu po raz kolejny miłość i zacznie mówić o swojej tęsknocie. Teraz nie miał jakiejkolwiek nadziei. Park nie napisał ani jednej wiadomości, nie zadzwonił, nie zrobił niczego. Dowiedział się tylko, że od razu wyjechał do Daegu, więc naprawdę musiał być dla niego nikim, skoro nawet nie uronił łzy samotnie.
Opadł na fotel i wbił wzrok w sufit. Ciągle miał sprzeczne odczucia. Raz chciał go zniszczyć, chwilę później gotów był błagać go, by wrócił, by go zechciał Jego serce nadal należało do Jimina, był dla niego najważniejszy i go kochał. Nie było to dziecinne zauroczenie, a prawdziwe uczucie. Nawet, jeśli zachowywał się niedojrzale, to nie zmieniało to tego, że z ich stażem ciężko mówić o miłostkach.
- Wszystko w porządku hyung? - Kook podszedł do niego i zmartwiony przysiadł obok. Taehyung skinął głową i uniósł się, przecierając dłonią oczy. Znowu łapał go ten głupi stan, musiał stąd wyjść.
- Idę szukać tego zjeba. Jeszcze zapłacze. - mruknął i ruszył w stronę drzwi. Zarzucił na szyję szalik i schował pod nim usta i nos. Trzeba to zakończyć.

Przeszedł galerię po raz trzeci, zaciskając nerwowo poobgryzane wargi. Było mu źle na duszy i ciele. Bolały go nogi, był głodny, w dodatku się rozpadało i zaczął kichać, a niestety po Jiminie nie było śladu. Wiedział, że to naiwne, że marne są szanse na znalezienie go w tak wielkim mieście, jednak mimo wszystko miał nadzieję, że gdzieś się na niego napatoczy, wygarnie mu i będzie mógł spać spokojnie. No, częściowo, bo przynajmniej wyrzuci z siebie całą nienawiść i zapyta o to, jak długo go oszukiwał. Męczyło go to niemiłosiernie i miał nadzieję, że ten romans był krótki, że nie zdradzał od zakończenia studiów, bo tego chybaby nie zniósł.
Rozejrzał się po sekcji gastronomicznej i zmarnowany spuścił głowę. Przeszukał wszystkie centra, galerie i pasaże w mieście, w żadnym jednak nie dostrzegł swojego byłego. Nawet w restauracji, w której nakrył ich Namjoon nikogo nie było.
Stanął na ruchomych schodach, chowając dłonie do kieszeni. Mimo wszystko w głowie wszystko ułożył sobie inaczej. Wstyd mu było przyznać, jednak miał przed oczami scenę, w której spotyka go w restauracji. Najpierw na niego krzyczy, wyzywa, nazywa kłamcą, potem wyjawia wszystko tamtemu, który wścieka się i każe mu wybierać... I wtedy Jimin stwierdzi, że tak naprawdę kocha tylko Tae, że przeprasza i chce zacząć od nowa. Wtedy on mógłby udawać, że mu nie zależy, aż w końcu wszystko byłoby po staremu. Chociaż Jimin go okłamywał, był niewierny, to i tak go kochał. Nienawidził równie mocno. Nie potrafił się zdecydować, bo co minutę zmieniał mu się nastrój. Czuł się jak wariat, który miał rozdwojenie jaźni i raz był kochany, raz wredny.
Niespiesznie zaczął iść w stronę domu Namjoona, nasuwając na głową kaptur, chociaż na niewiele się on zdał, bo i tak wszystko miał mokre. Miało to jednak jeden plus, mianowicie wszystko zlewało się ze łzami, które znów postanowiły go zniszczyć. Miał tego dość. Tej słabości, uczuć, smutku, bólu. Chociaż tam mocno starał się, by negatywne uczucia zawładnęły jego sercem, to i tak nie potrafił być zimnym draniem bez serca. Bez Jimina był jak bezbronna dziewczynka, która potrzebowała opieki mamy. On jednak nie miał teraz komu usiąść na kolanach, komu się wypłakać. Jego rodzice przekreślili go, bo wyznał im prawdę i przyznał się do związku z Jiminem. Yejin i Jungkook już dość się nasłuchali i nie chciał im marudzić, reszcie znajomych nie ufał.
Zaśmiał się smutno pod nosem i wspiął się po schodkach, następnie otwierając drzwi. Zsunął z siebie buty i odwiesił mokrą bluzę na wieszak, po czym rozejrzał dookoła. Było cicho, więc pewnie Ciasteczkowe Potworki gdzieś wyszły, ale to i lepiej. Będzie miał chwilę spokoju, bo potem znowu zacznie się udawanie, że go nie rusza już rozstanie i Jimin nic dla niego nie znaczy.
Zabrał ze swojej torby ubrania na zmianę i udał się do łazienki, gdzie zsunął z siebie mokre odzienie i i nalał do wanny sporo wody, dolewając mnóstwo płynu, by piana była jak najbardziej okazała. Zadowolony wszedł do środka i wygodnie się ułożył, włączając w telefonie odtwarzacz, by umilić sobie czas muzyką.
Uwielbiał spędzać czas w gorącej wodzie, odpływać myślami. Zawsze wtedy wpadał na najlepsze pomysły i najprędzej mijały mu złe nastroje. Dzisiaj rzecz jasna nie wymagał od siebie, że zapomni i stanie się lepiej, jednak przynajmniej fizycznie się zrelaksuje.

Just give me a reason
To keep my heart beating

Zerknął zaskoczony na telefon i wziął go do ręki, zerkając na wyświetlacz. Będzie musiał zmienić sygnał, nawet ten jest depresyjny.
Nieco niepewnie odebrał, przykładając do ucha.
- Tak?
- No nareszcie, co się nie odzywasz gówniarzu?
- Czemu miałbym się odzywać? - westchnął, odchylając głowę do tyłu. Przymknął powieki, starając się nie myśleć o Jiminie, jednak było to trudne. W końcu właśnie rozmawiał z jego babcią.
- Bo... Nie pyskuj! Myślisz, że to cokolwiek zmieniło? Przez ciebie dostałam szlaban na cukierki, bo niby ci nagadałam i się popłakałeś. Musisz mi to wynagrodzić! - mruknęła, a Taehyung zachichotał cicho, zwilżając wargi językiem. 'Dobrze ci tak babciu!'.
- Przepraszam, nie miałem siły, by to wytłumaczyć. - odparł, siląc się na poważny ton, chociaż mały złośliwiec się w nim odezwał.
- Przyjedź teraz i mi kup słodycze, bo umieram. Nikogo nie ma, to się nie będą czepiać.
- Nie mogę, nie ma mnie w Busan.
Kobieta przez chwilę się nie odzywała, jakby analizując jego słowa.
- Gdzie jesteś?
- Daegu, chcę wyjaśnić wszystko z Jiminem.
- Wrócicie do siebie?
Taehyung wyprostował się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W marzeniach owszem, wrócą co siebie, zamieszkają razem i wezmą ślub, jednak rzeczywistość jest nieco bardziej brutalna i zapewne jeszcze bardziej się załamie. Nie mógł jednak sobie tego darować, bowiem ta pozytywna opcja zbyt mocno kusiła i musiał się jeszcze raz sparzyć, by uwierzyć, że to koniec.
- Nie babciu. Jimin ma chłopaka, nie może być z dwoma. - odparł. Nie zniósłby, gdyby ktokolwiek poza nim wiedział, że ma jakiekolwiek problemy z zaakceptowaniem rozstania.
- To niech zostawi tamtego i wróci do ciebie. Jesteś chudy, zmieścisz się w sukienkę mojej córki.
Taehyung niemal zadławił się własną śliną. Zakaszlał kilkakrotnie, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem.
- Co? Jaka sukienka?!
- Ślubna. Matka Jimina w czasie ślubu miała podobny rozmiar, więc damy radę. Tamten drugi może być zbyt męski, a ty w sumie wyglądasz jak dziewczyna, tylko cię odpowiednio umalować.
- Babciu! - niemal pisnął, całkowicie wytrącony z równowagi przez te stwierdzenie. Wiedział, że miał raczej delikatną urodę, jednak sugerowanie, że wygląda jak kobieta było krzywdzące. Z drugiej strony ta nagła zmiana w postrzeganiu ich związku, w jakiś sposób go cieszyła. Miło było słyszeć, że jednak rodzina Jimina wolała go, aniżeli nowego chłopaka. Szkoda, że i tak to w żaden sposób nie wpłynie na uczucia Parka.
- No co? Z dwojga złego wolę ciebie.
- Nie jestem złem, mogłabyś w końcu to zauważyć. Nie zrobiłem niczego, co mogłoby cię utwierdzić w takim przekonaniu. To twój wnuczek jest tym złym babciu. - zanurzył się bardziej w gorącej wodzie, dmuchając na pianę, która dziwnym trafem znalazła się na jego nosie. Przez chwilę nie słyszał żadnej odpowiedzi, co szczególnie go nie dziwiło. Pierwszy raz w taki sposób się jej postawił, zazwyczaj przytakiwał. Teraz jednak nic mu nie groziło za szczerość. Niczym piesek puszczony ze smyczy.
- Jimin to mój wnuk. Najukochańszy, najmłodszy i najbardziej przeze mnie rozpieszczany. Nawet, jeśli postępuje źle, to i tak dla mnie jest dobrym chłopcem, tak działa miłość babci.
- Wybacz, niestety takowej nie doświadczyłem, więc nie rozumiem. - nabrał na dłoń piany, bawiąc się nią niczym dziecko. Wiedział, że powinien zakończyć tę rozmowę, jednak wtedy zostanie sam z własnymi myślami, a tego nie chciał. Już wolał pomęczyć się ze staruszką.
- Dlatego ci tłumaczę. - odparła, a Tae zrzucił z ręki biały puszek, zaciskając nerwowo wargi. - Kocham Jimina i chcę dla niego jak najlepiej. Ważne jest dla mnie jego dobro, a nie będzie szczęśliwy z kimś innym. Nie wiem o co mu chodzi, co nabroił, ale czuję, że będzie tego żałował. Można być zafascynowanym kochankiem, ale i tak kocha się tylko jedną osobę, a on zawsze był twój.
- Nie... - Taehyung miał zamiar jej przerwać, jednak kobieta na to nie pozwoliła.
- Wiem co mówię. Przecież jak ostatnim razem był w domu i mnie odwiedził, to ciągle nawijał tylko o tobie, aż miałam ochotę go wyrzucić, bo mnie to irytowało. - jej głos brzmiał na nieco niezadowolony. - Pokazywał mi wasze nowe zdjęcia, zachowywał się jak głupek, wychwalając cię pod niebiosa, bo mu zrobiłeś obiad, co w sumie jest twoim obowiązkiem. Jeśli on cię nie kocha, to ja nie jestem uzależniona od landrynek.
- Gdy kogoś kochamy, to nie myślimy o innych, a tym bardziej z nimi nie sypiamy. - mruknął, dolewając sobie gorącej wody. Te słowa tak cholernie go bolały, bo wydawały mu się od lat najbardziej typowe. Jimin traktował go jak skarb, nigdy nie narzekał, poza normalnymi sprzeczkami, które w każdym związku miały miejsce. Sam nie rozumiał, czemu miał innego, skoro było im tak dobrze razem.
Chociaż... Może monotonia ich zniszczyła? Zbyt dobrze też być nie może, bo idzie się znudzić...
- Skąd wiesz, że z nim sypiał?
- Bo... - zacisnął dłoń na telefonie, wciągając porządnie powietrze do płuc. - Nie jeździłby przecież do niego na herbatę. Nie zaprzeczył, nie bronił się. Kazał mi to olać, jakbym był dla niego nikim. Nie zadzwonił ani razu, nie chciał się tłumaczyć, a od razu po zerwaniu pojechał do niego. - wypalił, czując jak oczy nieco go szczypią. - On mnie zdradzał od dawna, nic go nie tłumaczy. Czekałem na niego cały czas, chociaż w ciągu roku częściej bywał poza domem, niż ze mną. Rozumiałem każdy wyjazd, nigdy nie miałem pretensji, chociaż tęskniłem i czułem się samotny. Kiedy on umawiał się z tamtym, ja siedziałem w domu i zastanawiałem się co mu zrobić do jedzenia, jak już wróci. To trochę nie fair. Jeszcze jakby zechciał to naprawić... On ma to gdzieś. Może i byłem ważny, ale istnieje ktoś ważniejszy, tyle.
- Taehyung...
Blondyn zacisnął powieki, starając się zapanować nad łzami, które coraz silniej starały się wydostać na zewnątrz. Głos już mu drżał, nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć, że się łamał.
- Nieważne.
- Ważne... - przerwała mu staruszka, wzdychając cicho. - Nie płacz. Trochę mnie ponosi, ale nie chcę, by było ci źle. Może nieszczególnie cię uwielbiam, jednak mimo wszystko nie cieszę się z twojego bólu. Jimin zrobił źle, przez niego cierpisz, ale i tak nie mogę sobie darować, bo pięć lat to sporo.
- Co ma do tego czas? Nic, naprawdę. - szepnął, nie mogąc zebrać się w sobie na donośniejszy ton. Żałował, że odebrał ten telefon. - On nic nie znaczy. Ja... To nie ma sensu. Nigdy nie wrócę do Jimina, nie zaufam mu. Papa.
Rozłączył się, odkładając telefon na wgłębienie w wannie. Potarł mokrą dłonią po twarzy, ścierając łzy.
- Nienawidzę cię Jimin! Nienawidzę! Nienawidzę!



***



Zadrżał delikatnie, wyglądając przez szparę w oknie samochodu. Serce zabiło mu mocniej, czy też raczej jego resztki, które aktualnie kruszyły się jeszcze bardziej.
Białe włosy, niski, bardzo szczupły, z chudymi, zgrabnymi nogami, ze lśniącą cerą. Przystojny. Nie tak dziecinnie przesłodzony, a po prostu atrakcyjny, z nieco zobojętniałym wyrazem twarzy. Taehyung w tej chwili naprawdę przestał się dziwić, czemu wybrał tamtego. Był całkowitym przeciwieństwem wszelkich kompleksów, jakich od lat nabawił się on. Nie przewyższał Jimina wzrostem, przy nim pewnie czuł się bardziej męsko, dodatkowo idealnie wpasowywał się w koreańskie kanony piękna, podczas gdy Taehyung całe życie był za ciemny, co doprowadzało go w szału, bo babcia zawsze to najbardziej w nim krytykowała i zaczął naprawdę zwracać na to uwagę. A tamten... Cóż. Nie miał przy nim szans.
Zacisnął dłonie w pięści, czując się zwyczajnie nieszczęśliwy. Dotąd miał nadzieję, że może uda mu się odzyskać Jimina, z takim jednak nie wygra. W dodatku wyglądał na dojrzałego, opanowanego, pewne nie zachowywał się jak dziecko, a ich seks był wyrafinowany, nie taki dziki jak ich.
Nadął nieco policzki, ostrożnie otwierając drzwi samochodu. Śledził ich całkiem długo, teraz byli na jakimś odludziu, ale średnio go to interesowało. Liczyło się tylko to, że Park uśmiechał się tak, jak zawsze przy ich spotkaniach. Że kroczył za białym, trzymając dłoń na jego ramieniu i mrucząc mu coś na ucho. Wyglądał tak pięknie, tak radośnie, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Musiał go kochać...
Pociągnął nosem i szybko pobiegł w ich stronę. Będzie prawdziwym gnojem, ale wszystko mu wygarnie. Nie miał zamiaru dać spokój, nie pozwoli na to, by żyli sobie w tym swoim różowym, puchatym światku, podczas gdy on płakał w poduszkę i czuł się jak gówno.
- Jimin! - krzyknął, stając tuż za parą. Obydwoje odwrócili się w tym samym momencie wbijając w niego swoje spojrzenia. Białowłosy uniósł brew pytająco, wpatrując się w niego jak w idiotę, Jimin zaś... jego twarz nie wyrażała nic.
- Co tutaj robisz? - zapytał najniższy, Taehyung jednak nie patrzył na niego. Wpatrywał się w Parka, zaskoczony brakiem reakcji.
- Muszę porozmawiać z Jiminem. - mruknął.
- Kibum? O czym on mówi? - nieznajomy zerknął na Parka, który wykrzywił nieco usta, a jego twarz wyglądała na autentycznie zdziwioną. Podobnie jak ta Taehyunga.
Kibum? Co to ma znaczyć?
- Nie wiem Yoongi, może mnie z kimś pomylił? - wzruszył ramionami, uśmiechając się nieco pogardliwie. W tej chwili blondyn poczuł, jak zapada się pod nim ziemia.
- J-jimin... O co tutaj chodzi? - wyjąkał, starając się zapanować nad nerwami. Miał go okrzyczeć, nie zaś się rozpłakać.
- Niestety nie jestem Jiminem, nazywam się Kibum i wybacz, ale raczej nie mamy czasu na rozmawianie z tobą. Znikaj szybko.
- Co?! Ty chyba oszalałeś? Udajesz, że mnie nie znasz?! - szybko wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał jego numer, ledwo utrzymując w drżących dłoniach sprzęt. Sygnał, drugi, ktoś odebrał. I nie był to Jimin.
- Tak kochanie?
Taehyung spojrzał zszokowany na Parka, który razem z białowłosym unieśli pytająco brew. Poczuł się teraz jeszcze gorzej. Już nawet gówno było tutaj zbyt słabym określeniem. Park udaje, że go nie zna, jego telefon ma ktoś obcy...
- Co się dzieje Jimin? Czemu mi to robisz? - jęknął, czując jak łzy napływają mu do oczu.
- Dziecko... Nie wiem kim jest Jimin, ale zaręczam ci, że nie tutaj powinieneś go szukać.
- Nie kochasz mnie? - spojrzał mu w oczy, a Park tylko zaśmiał się, obejmując Yoongiego ramieniem.
- Niestety nie jesteś w moim typie, wybacz.
- Kibum... Przestań z nim gadać, to jakiś wariat. Chodźmy. - białowłosy machnął ręka i chwilę później pojawiło się obok niego dwóch mężczyzn. - Zajmijcie się tym intruzem, zakłóca mój spokój.
Taehyung poczuł, jak łapią go za ramiona i ciągnął w przeciwną stronę. Niezbyt go to jednak na ten moment interesowało. Rozpadł się. Całkowicie. Wszystkie marzenia, które ukrywał w podświadomości nagle się rozpadły, a zastąpił je ból.
Nie sądził, że Jimin może tak postąpić. Krzyki, oskarżanie... Zrozumiałby wszystko, ale nie udawanie, że go nie zna. Dodatkowo wyglądał na szczerego. Aż tak mało dla niego znaczył, że gotów był zapomnieć tak szybko? Tak od razu wykasować go z głowy i serca?
Tak naprawdę chyba nigdy go nie kochał... Gdyby czuł coś chociaż odrobinę, to nie powiedziałby takich rzeczy.



***



Uniósł nogi starszego, zahaczając o swoje biodra. Wgryzł się w jego szyję, znacząc ją na czerwono. Jego dłonie zacisnęły się na szczupłych udach, podczas gdy biodra naparły na wejście, wsuwając się ostrym ruchem do środka. Białowłosy jęknął głośno, obejmując do za szyję, tym samym mocno przyciągając do siebie.
Jimin poruszył się w nim niemal od razu, masując mocno palcami skórę. Powoli przesunął usta na jego wargi, całując go zaczepnie. Yoongi reagował na każdą jego potrzebę, wydając z siebie ciche, zmysłowe stęknięcia. Nie tracił twarzy nawet podczas stosunku, zawsze był opanowany, chociaż podczas tych chwil uniesień często zdarzało mu się chwilowo tracić kontrolę.
Poruszał biodrami coraz mocniej, językiem atakując ten jego. Ruchy stawały się coraz ostrzejsze, mocno uderzał w jego prostatę, co doprowadzało Yoongiego do uroczych rumieńców.
Nie musiał czekać długo, aż dojdzie, samemu po chwili spuszczając się w gumkę.
Opadł na starszego, liżąc jego ucho, po czym zsunął się z niego i zdjął kondoma, wyrzucając go do kosza koło łóżka.
- Mhm... Jak miło. - zamruczał jasnowłosy, sięgając po kołdrę, którą przykrył ich oboje. Jimin objął go w pasie, wtulając w swój tors. - Jesteś cudowny, Kibum.
- Przesadzasz, kociaku. - zamruczał, drapiąc go delikatnie po plecach. Starszy zawsze po tym szybciej zasypiał.
- Mhm... W ogóle Hyunjin wraca nad ranem, nareszcie.
- Już? Czemu? Miał być za kilka dni? - Jimin uniósł pytająco brew, nie zaprzestając jednak głaskaniu niższego.
- Tak, ale się napalił, więc załatwił wszystko szybciej.
- Napalił?
- Ten gówniarz, co się do nas doczepił, jest w jego typie, kazał go sobie zostawić. To stary zbok, zawsze podobali mu się młodsi, więc niech ma coś od życia. - Yoongi uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic, a Jimin pomimo tego, że coś ścisnęło go w środku, odwzajemnił to, przymykając powieki.
- Rozumiem.
- Dobranoc.
- Śpij dobrze.

Ochlapał swoją twarz lodowatą wodą, wpatrując się z przerażaniem we własne odbicie w lustrze. Zjebał. Wszystko spierdolił do granic możliwości. Nie spodziewał się takie obrotu spraw. Co w ogóle Tae robił w mieście? Jak ich znalazł?
Złapał za telefon, wybierając numer Hoseoka.
- Park? Jest środek nocy...
- Nie mam czasu, wszystko się pokomplikowało. - mruknął, przysiadając na brzegu wanny. Cały się trząsł, nie panował nad emocjami.
- Co jest? Przełożyli akcje?
- Nie. Kurwa. Mają Taehyunga, chcą go dać Łysemu.
- Co?!  Co on tutaj robi?!
- Nie wiem, ale nie mogę tak tego zostawić. - odparł, zaciskając dłonie na ręczniku.
- Chyba nie planujesz go ratować?
- Owszem, taki mam zamiar.
- Jimin! Czy ty chcesz dla jednego chłoptasia zmarnować trzy lata podchodów, pracy kilkudziesięciu osób?! To największa akcja tego typu w kraju, a my jesteśmy już tak blisko! Niedługo dotrzemy do bossa, już prawie są nasi!
Park odchylił głowę do tyłu, czując się podle.
Nie sądził, że dołączenie do tajnych jednostek będzie takie kłopotliwe. Oczywiście wiedział, że to wymagająca praca i trzeba podejmować ryzykowne decyzje, jednak teraz naprawdę nie wiedział co robić.
Trzy lata starał się zdobyć zaufanie Yoongiego, który miał dojścia do szefa jednej z najprężniej działających mafii w Korei, jak nie na kontynencie. Przybrał nową tożsamość, miał nową historię. Nie był Jiminem, był Jung Kibumem z Daegu, który zajmował się lżejszymi formami przemytu. Najpierw zaczął spotykać się z białowłosym, potem udało mu się go uwieść, aż stworzyli coś na wzór związku. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, sypiali razem, byli prawie jak małżeństwo. Poświęcał mężczyźnie cały swój czas, byleby rozwiązać tę sprawę. Dla tej akcji poświęcał chwile spędzane z Tae, rodzinę, wszystko.
Od niego zależało schwytanie najniebezpieczniejszego człowieka w kraju, przez którego zginęły setki osób, jak jednak miał działać, skoro jego maleństwo jest w łapach pierdolonego sadysty, który gwałci swoje ofiary, dopóki te nie padną z przemęczenia? Na samą myśl miał ochotę płakać, chociaż nigdy mu się to nie zdarzało.
Rozstanie z nim mocno go zabolało. Pomimo nocy spędzanych z innym, w głowie ciągle miał Taehyunga. Gdy pieprzył Yoongiego, wyobrażał sobie, że to jego chłopak, gdy trzymał tamtego w ramionach nie czuł bowiem nic. Może i darzył go jakąś sympatią, jednak swoje serce dawno oddał temu dzieciakowi, który uwielbiał się wygłupiać i ociekał cukrem.
Gdy tylko dostał angaż, znienawidził tę pracę. Nie miał czasu dla ukochanego, musiał go okłamywać i zdradzać, chociaż cierpiał przez to niemiłosiernie. Nie potrafił czerpać radości z tych dni z dala od niego, dopiero wtedy, gdy wracał do domu, odżywał. Dla tych kilku dni żył, dla Taehyunga walczył i starał się wszystko załatwiać jak najszybciej. Gdy widział jego twarz, gdy mógł go przytulić, czuł się szczęśliwy. Był jego sensem istnienia.
Ostatnie doby były dla niego koszmarem. Świadomość, że jego maluszek płacze i cierpi, że wątpi w jego miłość sprawiała, że miał ochotę umrzeć. Kochał go. Z całego serca.
A teraz mógł go stracić na zawsze.
- Hobi... On go zabije, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- To tylko jeden chłopak Jimin! Ile ludzi dałeś poświęcić? No ile?! Oglądałeś cierpienia wielu niewinnych, ale jakoś to znosiłeś. Poradzisz sobie bez niego. I tak już nie będziecie razem.
Jimin zacisnął wargi.
- Ale tamci byli obcy.
- Zapomnij o nim. To ofiara, która musi być poświęcona dla dobra misji. Dla złapania go poświęciliśmy lata, nie możesz tego spierdolić. Taehyung nie jest tego wart. Rząd Korei pokłada w tobie nadzieje. Wiesz przecież, że jeśli spieprzysz, to to będzie niewywiązanie się z obowiązków? Trafisz do więzienia i zmarnujesz wszelkie poświęcenia reszty ekipy. Pomyśl trochę.
- Myślę...
To był największy dylemat jego życia. Losy kraju były w jego rękach, mógł uratować setki osób, które zmuszane były do prostytucji. Wystarczyło tylko, że nie zrobi nic.
- Daruj sobie. Znajdźmy bossa, a potem strzel sobie w głowę i dołączysz sobie do Tae w niebie. Teraz nie waż się zjebać.
- Pa...
Rozłączył się i potarł twarz dłonią. Co ma robić?



***


Otworzył z impetem drzwi, wpatrując się z nienawiścią w wielkiego, łysego faceta, który nachylał się nad posiniaczonym Taehyungiem. Spodnie miał już opuszczone, co tylko mocniej zdenerwowało Parka. Wyciągnął pistolet i bez oporów strzelił go pomiędzy oczy. Krew rozbryzgała się po pomieszczeniu, jednak on nie miał czasu na analizowanie takich pierdół. Podbiegł do blondyna, który leżał w porwanej koszulce, zapłakany.
- Moje maleństwo... - jęknął, łapiąc go w objęcia. Przytulił go mocno, całując w czoło. - Przepraszam kochanie. Przepraszam. Już jest dobrze, nie dam cię skrzywdzić.
Taehyung szlochając, wtulił się w niego delikatnie. Jimin poczuł przyjemne ciepło w środku, chociaż mocniej odczuwał ból i żal, że przez jego głupotę Tae cierpiał.
Wziął go na ręce i szybko ruszył w stronę wyjścia. Ściskał jego ciało, raz po raz całując twarz. Łzy cisnęły mu się do oczu. Był idiotą. Jak w ogóle mógł pomyśleć o jakiś pieprzonych losach kraju, skoro jego ukochany miał przez to cierpieć? Kim był ważniejszy od całej ludności świata, dla niego wysadziłby wszystkich, byleby on był bezpieczny i szczęśliwy.
Wsadził go ostrożnie na przednim siedzeniu samochodu, szybko wsiadając po drugiej stronie. Odpalił, ruszając.
Serce mu się łamało, gdy widział skuloną postać osoby, która kiedyś emanowała radością. Jego słońce przestało świecić, bo zgasił jego źródło ciepła. Był dupkiem, gnojem.
Szybko wjechał na główną drogę, chcąc jak najszybciej wyjechać z miasta. Niedługo do reszty dojdzie informacja o śmierci kilkunastu ludzi, w tym jednego z ważniejszych ludzi w mafii. Musiał zabić Yoongiego, widział twarz Tae i mógł go szukać, a na to nie pozwoli. Prędzej sam umrze, niż da im dotknąć swoje maleństwo.
- Tae... Ja... Przepraszam. Nie musisz mi wybaczać, ale przysięgam, że już nigdy cię nie dotkną.
- Cicho... - wyjęczał młodszy, chowając twarz w dłoniach. - Nienawidzę cię.


- Jimin? - matka chłopaka spojrzała pytająco na Parka i na Taehyunga, który stał owinięty kocem. Wpuściła ich do środka, nieco zaszokowana.
- My tylko na chwilę. Masz dokumenty? - zapytał, wpatrując się w nią uważnie. Młodszy w międzyczasie gdzieś zniknął, jednak tutaj był bezpieczny.
Kobieta podała mu kopertę, jednak nie była przekonana do tego wszystkiego.
- Co kombinujesz? I czemu Taehyung tak dziwnie wygląda?
-  Za dużo opowiadać. Im mniej wiesz, tym lepiej. - westchnął i udał się do salonu, gdzie blondyn płakał wtulony w babcię, która głaskała go po ramieniu uspokajająco, zaś na Jimina wpatrywała się ze wściekłością.
- Co to ma znaczyć?
- Nic, nie mamy czasu. Lecimy do Ameryki. - odparł, na co Taehyung aż się wyprostował.
- Nigdzie nie lecę.
- Lecisz.
- Zapomnij! Przed chwilą mnie nie znałeś! - pisnął młodszy, zaciskając dłonie. Park zadrżał i szybko podszedł do niego, łapiąc za nadgarstek. Pociągnął go w stronę pokoju, jednak gdy ten nie chciał się ruszyć, wziął go na ręce i siła tam zaciągnął.
Zamknął drzwi i posadził go na łóżku, po czym uklęknął przed nim i złapał jego dłonie w swoje.
- Taeś... Musimy uciekać, będą nas szukać.
- Twój kochany Yoongi? Znowu ci się odwidziało i postanowiłeś zmienić chłopaka? - warknął, wyrywając swoje dłonie. Objął się ramionami i odsunął od niego, siadając pośrodku łóżka. Podkulił nogi, opierając o nie brodę.
- To trochę bardziej skomplikowane. Yoongi nigdy nie był dla mnie ważny, kocham ciebie i zawsze kochałem. - westchnął, siadając na brzegu łóżka. Wiedział, że nie będzie to łatwe, że pewnie nie uda mu się tego naprawić, jednak musiał przekonać go do wyjazdu. Spojrzał na jego delikatne ciałko, takie bezbronne. Miał ochotę sam sobie strzelić w głowę za doprowadzenie go do takiego stanu.
- Całowałeś go?
- Um, tak... - zacisnął nerwowo wargi. Ta rozmowa nie szła po jego myśli.
- Spałeś z nim?
- Tak Tae, ale...
- Nie mamy więc o czym rozmawiać. - odparł, nasuwając koc na głowę chowając się pod nim prawie cały.
- Tae... Proszę, posłuchaj mnie...
- Nie. To ty mnie posłuchaj Jimin. - warknął, patrząc na niego wściekły. - Nie wiem ile lat mnie zdradzałeś, ile oszukiwałeś. Nic o tobie tak naprawdę nie wiem, całe nasze wspólne życie było kłamstwem. Teraz nawet nie wiem, czy jesteś Jiminem, czy Kibumem. Nie jesteś specjalistą od motocykli, bawisz się w coś z ludźmi, którzy są przestępcami i mnie zamknęli w jakieś klitce, a potem łysy psychopata prawie mnie zgwałcił! Wcześniej udawałeś, że mnie nie znasz, mówiłeś, że w ogóle ci się nie podobam, zalecając się do tamtego! I dałeś im mnie zabrać! Ty mnie kochasz?! - Taehyung zrobił się czerwony na twarzy, cały się trząsł, nawet koc tego nie ukrył. - Prowadziłeś podwójne życie, gdzie byłem twoim kochankiem, nie chłopakiem. Przychodziłeś do mnie raz na jakiś czas na seks, potem znikałeś żyć sobie słodko z tamtym. Jak to jest miłość, to ja chyba w ogóle nie rozumiem tego uczucia!
Park zadrżał, nie wiedząc co powiedzieć. Kochał go, naprawdę był dla niego najważniejszy, jak jednak ma odeprzeć te ataki, skoro większość z tego co powiedział, to prawda? Okłamywał go, zdradzał fizycznie, poświęcał zbyt mało czasu. Spieprzył.
- Jestem Jiminem, tamta tożsamość była fałszywa.
- Tyle dobrego. Chociaż znam imię własnego prawie chłopaka. Nawet nie wiem jak mam cię określać. - zaśmiał się żałośnie, ocierając materiałem policzki. Jimin miał ochotę porwać go w ramiona i przytulić, jednak bał się go dotknąć.
- Taką mam pracę Tae. Tak wyszło...
- Jesteś może męską dziwką? Musiałeś się oddawać za pieniądze tamtemu? Ojej! Biedny, skrzywdzony Jimin! - Kim złapał za poduszkę i zaczął go nią okładać. - Jesteś podłą, wstrętną świnią! Kłamcą! Dupkiem! Idiotą! Nawet nie potrafisz się przyznać, tylko zaciekle bronisz! Potraktowałeś mnie jak gówno! Jak zero! Wracaj sobie do tamtego! Nienawidzę cię!
- Tae... - Jimin złapał za poduszkę, czując jak sam zaczyna się trząść i łamać. - Jestem agentem, miałem ich zinfiltrować dla koreańskiego rządu. Nie miało tak to wyglądać, ale mogłem dojść do szefa tylko przez niego, więc uwiedzenie go było jedyną możliwością.
Kim puścił poduszkę, a jego nozdrza poruszały się niebezpiecznie.
- Co ty bredzisz?! Kazali ci ruchać jakiegoś chłopaka?! No już to widzę! I jakiego rządu? Ty jesteś po mechanice!
- Nie jestem. Musimy ukrywać swoją pracę nawet przed rodziną, w tym czasie byłem szkolony w policji. - westchnął, zaciskając dłonie na kolanach. - Musiałem mieć jakieś alibi dla ciągłych akcji, więc praca tego typu wydawała mi się dobrą przykrywką. Wiem, że nie powinienem tego ukrywać, jednak takie były rozkazy, wykonujemy zbyt niebezpieczną i ważną robotę, by ktokolwiek z zewnątrz się o tym dowiedział. Poza tym tylko byś się martwił.
Zerknął kątem oka na Taehyunga, po chwili skupiając wzrok na własnych dłoniach. Teraz było mu już wszystko jedno, ta robota i tak będzie wspomnieniem, cokolwiek by się nie stało. Zdradził wszystkich towarzyszy, zmarnował ogrom pracy i środków, nie wspominając o poświęconych ofiarach. Nie było szans na powrót, a jak nie wyjdzie, to mogą czekać go konsekwencje ze strony obu stron, a ktoś musiał uratować Taehyunga.
- Miałem tylko zyskać ich zaufanie, ale poszło to za daleko. Yoongi był zainteresowany, jakbym go odrzucił, cała misja poszłaby w cholerę. Miałem za wszelką cenę odkryć miejsce pobytu szefa, to była jedyna opcja. Wiem, że to mnie nie tłumaczy, że to i tak zdrada, jednak Taehyung... - spojrzał na niego zestresowany, jednak szczery jak nigdy. - Nie kochałem go nigdy. Wtedy... Musiałem skłamać, by nie odkrył ani mojej, ani twojej tożsamości, bo oboje dostalibyśmy kulkę. Nie sądziłem, że cię zatrzymają, mieli wypuścić, jednak Yoongi... Miał inne plany.
- Jak widać. - mruknął młodszy, jakoś nieprzekonany. - Mogłeś mnie zostawić, spieprzyłeś misję. Tyle lat dawałeś radę mnie ranić, co tam kolejny raz. Jestem tak niewartościowy, że głupia praca była ważniejsza. Wracaj do miasta, Yoongi czeka. Pasujecie do siebie, jest naprawdę ładny.
- Tae, nie mów tak. Wiem, że zjebałem, że cię zraniłem, jednak czasu nie cofnę. Nie myślałem, że tak to będzie wyglądać, ale było już za późno, by się wycofać. Jeszcze trochę, a byłoby po wszystkim...
- I co? Zostawiłbyś tamtego, wrócił do mnie i udawał wiernego, przykładnego chłopaka? Jesteś żałosny.
- Wiem, że jestem, ale kocham cię. Tylko ciebie. Jesteś dla mnie najważniejszy.
- Jakbym był, to byś to rzucił! Twoja praca była istotniejsza! - krzyknął, a łzy spływały mu po zarumienionych policzkach. Park prawie wyciągnął w jego stronę rękę, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Przepraszam. Nie naprawię już tego, ale chcę to wyjaśnić i wyjechać stąd jak najszybciej. Musimy. Oni mają ludzi wszędzie, znajdą nas prędzej, czy później.
- Nigdzie nie jadę.
- Taehyung... Błagam. Yoongi nie żyje, cała reszta też, pewnie już się ogarnęli i nas szukają.
- Zabiłeś go? - Taehyung otworzył szerzej oczy, a Jimin przytaknął.
- Wie jak wyglądasz, poza tym jest inteligentny, nie mogłem go zostawić żywego.
- Ilu ludzi zabiłeś?
- Taehyung... To nie jest istotne. Taka praca, muszę poświęcać kogoś, by uratować innych.
- Zabiłeś tyle osób dla jednej, to nie jest opłacalne. - stwierdził, pozwalając materiałowi zsunąć się z głowy.
- Dla ciebie zabiłbym wszystkich, jesteś od nich ważniejszy. - przysunął się do niego, łapiąc go za dłoń. Ścisnął ją delikatnie, korzystając z okazji, bo Kim się wyjątkowo nie wyrywał.
- Nie wybaczę ci tego nigdy. Nigdy Jimin. Czekałem ciągle jak idiota, ufałem ci, wierzyłem. Kochałem tak mocno, że aż bolało mnie serce. Dla ciebie byłem gotów na wszystko. Całe moje życie było poświęcone tym kilku dniom, gdy wracałeś i ze mną byłeś. Dla nich w ogóle funkcjonowałem!
- Przepraszam skarbie. Dla mnie też tylko te dni były szczęśliwe, tylko wtedy tak naprawdę byłem sobą. Kocham cię Tae. - pogładził delikatnie jego dłoń, po czym przysunął się do niego i objął go delikatnie, wtulając w swoje ciało.
- Nigdy ci nie zaufam, zbyt mocno mnie zraniłeś. - wyjąkał płaczliwie, zaciskając dłonie na jego koszulce. Park tylko przytaknął, głaskając go po plecach czule. Serce mu się łamało. Był debilem, idiotą. Mógł rzucić to w cholerę i mieć Taehyunga, żyć z nim spokojnie. Pieprzona adrenalina i pieniądze... Przez nie go stracił.



***



- Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie. Nie odzywaj się do mnie.
Taehyung zapiął pasy w samolocie, nasuwając na oczy opaskę. Nie miał ochoty oglądać tych ludzi, a tym bardziej Jimina, który nie spuszczał z niego wzroku.
Był roztrzęsiony, nie mógł się uspokoić. W głowie miał tamtego mężczyznę, potem Yoongiego, krew i Parka, który obejmował białasa. Wszystkie te wspomnienie go wyniszczały, doprowadzały do łez. Sam też nie wiedział, czy taka odpowiedź ukochanego go satysfakcjonowała. Niby odczuł ulgę. Jimin go kochał, był gotów rzucić wszystko, by on był bezpieczny, zabił bez wyrzutów Yoongiego, więc tak naprawdę go nie kochał. Z drugiej strony oszukiwał go cały czas i i tak zdradzał. Bez różnicy, czy z własnej woli, czy z obowiązku. Seks, to seks. Nie wygląda inaczej. Całowanie, dotykanie... Tamten miał go więcej, częściej. Ich usta się stykały, języki plątały.
Jimin nie rzucił tej roboty, chociaż powinien. Może i to była ważna misja, ale co zmieniała? On cierpiał, płakał, był oszukiwany. Związek ma swoje prawa i obowiązki, Jimin je tak cholernie mocno naruszył.
Miał mętlik w głowie. Kochał Parka, był dla niego najważniejszy, nie potrafiłby mu jednak na nowo dać szansy. Nie po tym wszystkim. Może i zgodził się na wyjazd, jednak nie planował niczego więcej. Będą mieszkać w osobnych pokojach. Jimin będzie za wszystko płacił, bo się zobligował, on zaś będzie pewnie siedział i uczył się języka. Nie wiedział, czy kiedykolwiek uda mu się wrócić do kraju, do przyjaciół. Nie mógł im przecież nic powiedzieć, Yejin by go udusiła za ten wyjazd. Był uciekinierem, chociaż nic nie zrobił. Jimin był wiecznym problemem, a on musiał się z nim męczyć do końca.
Uniósł nieco opaskę i spojrzał na mężczyznę, który wpatrywał się w okno.
Czemu tak cholernie mocno go kochał?



~KONIEC~






Zapraszam do komentowania ;)

9 komentarzy:

  1. Biedny Tae :"( kochany. Mimo wszystko mam nadzieje, ze nie wybaczy Jiminowi.... ja bym na jego miejscu tak zrobiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego już nie wie nikt ;)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  2. Płacze;;
    Normalnie przez ciebie płacze ;; Jak ty tak możesz ;; Wiesz jak mocno się cieszyłam, że dodałaś kolejną część? A potem z każdym zdaniem, słowem ten uśmiech mi z twarzy schodził, aż pod koniec czuje - mam łzy na polikach. Ej no to mi się nie zdarza! ;;
    To było takie... Idealne. Jeju kocham <3 W moim klimacie kompletnie i szkoda, że ta seria taka krótka ;; No, ale co zrobisz i tak ją uwielbiam <3
    Biedny Taeś... zauważyłam, że ludzie to go lubią krzywdzić ;; Tragedia jakaś. T_T I tak kocham, wgl Park ... ahgg do wszystkiego mam przez ciebie teraz mieszane uczucia!
    Kocham cię i nienawidzę jednocześnie T_T A fuuuuuuu ;;

    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham angsty, musiałam ;c
      To miał być shot, więc i tak wyszło coś dłuższego. Nie mogłam się zmieścić w jednym rozdziale, więc wyszły trzy, chociaz można by z 5 jeszcze dopisać, bo to temat rzeka ;)
      To mój UB, nie raz, nie dwa będzie krzywdzony, taka chora miłość ;c
      Mi Parka szkoda, bo zjebał sprawę, a naprawdę go kochał ;c

      Dziękuję ;**

      Usuń
  3. Tak mi zabić Yoongiego no ja nie mogę.
    Płaczę, więc bardziej się nie wypowiem, bo i tak nie umiem nic ładnie napisać.
    Kibum XDDD tu akurat śmiechłam
    Ale
    Noooo
    Ja tak Jimina kocham, to jest bóg i wszystko, ale zjebał i tak bardzo mi go żal. Już nawet nie powiem jak bardzo mi żal Tae.......
    Wow, nie wiedziałam, że może chodzić o pracę Jimina, szok
    Rozmowa z Hobim...dałabym mu w twarz. Już tam widać jak Jimin strasznie panikuje, to kochane. Uratował swoją miłość, cudownie. Pozabijał ludzi i wyjechał :')
    Końcówka rozwaliła mi serce na milion kawałeczków. Tae powinien go nienawidzić, a tak bardzo go kocha. Echh, ja tam sobie dopowiadam happy end. Bo mogę. Nie, że żyli długo i szczęśliwie, ale że Tae małymi kroczkami zaczął znów wchodzić w głębszą relację z Parkiem. W końcu nie mogą całego życia spędzič razem, nienawidząc się. To byłoby przykre.
    Tak czy inaczej
    Świetny ff, cudowny
    Nie umiem się rozpisać, za dużo słów poszło na pisane moich domysłów co do paringów w INUB.
    Kocham i wspieram.
    Przepraszam też, że mnie tu nie było, ale nie miałam kiedy komentować, naprawdę, nawet czasu na czytanie nie miałam, to okropne. Podróże zabierają za dużo życia. Więcej czasu spędzam w autobusach i pociągu niż we własnym łózku </3
    Postaram się wrócić do pisania moich rozprawek w komentarzach.
    Trzymaj się i twórz dalej takie cudeñka, zajebista Reiczel....Park Jiminie...ja nadal pamiętam, że nim jesteś *co Ty sobie myślisz tak Tae krzywdzić?*
    No nic, powodzenia i ściskam~
    ...
    Był jeden spam
    Ale
    Bardzo dawno mnie tu nie było, więc będzie i drugi spam
    ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡ ♥♥♡♡
    ~yula

    OdpowiedzUsuń
  4. Łzy w oczach......
    Nie umiem wydusić z siebie słów.
    Serce bije szybciej.
    Weny i dużo słodyczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. O. To zakończenie było zajebiste. Chyba najlepsz jakie u Ciebie przeczytałem. Ogólnie wiesz dobrze, że fik od początku mi się podobał, ale teraz mogę oficjalnie powiedzieć, że tu wykręciłaś majstersztyk. Pięknie przetrzymane rozwiązanie, emocjonujący punkt kulminacyjny, realnie otwarte zakończenie. I WRESZCIE SEKS Z GUMKĄ, YAAAAAAAS!!!
    Czyli w skrócie jesteś świetna. Pisz więcej. I'm addicted.

    Gabryel

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się tego. Ale to było takie smutne. Płakać mi się chciało jak Jimin udawał, że nie zna Tae. Ale to było takie cudowne, że Jimin wybrał jego. POWINIEN JUŻ TO ZROBIĆ NA POCZĄTKU! Ale no Jimin czasem ma opóźnione myślenie. Takiego zakończenia się w ogóle nie spodziewałam.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam to już setny raz... ryczę po raz kolejny... a komentuję po raz pierwszy.
    Łzy w oczach za każdym razem. ;-; i chociaż VMin jest pairingiem, za którym akurat najmniej przepadam, to został tu opisany tak pięknie, że aż serduszko cierpi, jak Taeś jest raniony. ;-; Mój UB, ChimChim taki zły agent-podrywacz, ojej tego się od początku nie spodziewałam. W ogóle się nie spodziewałam. ;-;
    Czytam wszystko co istnieje na tym blogu, a nic nie komentuję, bo nie potrafię.
    Przepraszam. ;-;
    Życzę weny i cieplutko tulę ~! ♡♥

    OdpowiedzUsuń