- Jungkook dostaje ataków i jest zazdrosny.
- Jimin zadowala się ręką.
- Hobi wraca do domu ze szpitala i chce wyjechać. Planuje też wyznać Tae, że to z jego winy umarła mu mama.
- Babcia Jungkooka jest zła na rodzinę i chce porozmawiać z Kookiem o jego orientacji.
- Tae spotyka się z Jeonem i twierdzi, że ma Jimina w dupie, ale tylko metaforycznie.
- Jimin wyznaje miłość Ciastkowi i próbuje pomóc zdesperowanemu ChimChimowi w potrzebie.
To przedostatnia część. Kolejna to już definitywne zakończenie. Przepraszam, za mega obsuwki, ale naprawdę mój czas jest mocno ograniczony. Pisanie to tylko hobby, studia i praca są na pierwszym miejscu, więc zawsze będą traktowane lepiej, bo od nich zależy moje życie. Rozumiem, że to denerwujące, bo wszystko ciągnie się i ciągnie, ale nie jestem w stanie tak o usiąść i pisać. Zmęczenie nie sprzyja wenie, ona ucieka, a po epizodzie z "Dope" zwyczajnie nie chcę pisać na siłę, bo zawsze wychodzi z tego kupa.
Tak więc, no ;_; Macie rozdzialik, postaram się dodać kolejny w już lepszym odstępie czasowym, niż ten ostatni (sesji nie ma po drodze, damy radę ;D).
Zacisnął dłonie na biodrach młodszego, napierając swoim członkiem na jego wejście. Mięśnie atakujące zewsząd sztywne przyrodzenie doprowadzały go do zawrotów głowy. Miarowe, rytmiczne zaciskanie, jakby Jungkook miał zamiar pożerać go centymetr po centymetrze i nigdy nie wypuścić. Nie to, by Jiminowi to przeszkadzało. Chętnie pozostałby w chłopaku na zawsze, nigdy już nie opuszczając przyjemnego wnętrza, jednak z drugiej strony czasami musi się z nim rozdzielić, pewne rzeczy powinny być robione na samotności.
- Ji-jimin! Aghhh! - mniejszy poderwał biodra, zaciskając swoje długie palce na ramionach Parka, który syknął, czując jak ranią jego od dawna nienaruszoną skórę. Prawie już zapomniał, jak to jest czuć przy sobie te gorące ciało, słyszeć jęki rozkoszy, wymieszane z cichym wołaniem jego imienia.
Pochylił się nad nim bardziej, wsuwając język do rozchylonych ust, by złączyć się z nim w namiętnych, chaotycznym pocałunku, który sprawił, że przez ciało starszego przebiegł przyjemny dreszcz, nakręcając go jeszcze mocniej.
Wsunął się cały, starając zapanować nad szalonym oddechem, który uniemożliwiał mu chwilowo kontaktowania z rzeczywistością, zbyt mocno atakując zmysły. Zassał się na języku mniejszego, w tym samym momencie wysuwając się, by po chwili na nowo znaleźć się w ciasnym wnętrzu.
Zaciskał palce na jędrnej skórze Kooka, unosząc jego biodra wyżej, by jak najdokładniej zbadać te najwrażliwsze rejony i trafić w odpowiedni punkt. Początkowo ciężko mu było się w nim poruszać, ciasnota była aż dokuczliwa, on zaś miał wrażenie, że dojdzie od samego bycia w nim, a przecież tak długo na to czekał. Starał się skupić myśli na czymś innym, jednak mając przed oczami szczupłą klatkę piersiową Jungkooka, jego rumiane policzki i kropelki potu spływające po czole, nie potrafił myśleć racjonalnie.
Oparł swoje czoło o te Jeona, wymierzając kolejne, mocne uderzenie, na które młodszy się poderwał, raniąc do krwi jego ramiona. Odgłosy, które wypływały z jego ust, były jak muzyka i sprawiały, że Park czuł się jak wirtuoz, bowiem to dzięki jego działaniom to wszystko się tworzyło.
- Ciastek... - sapnął, przyciskając swoje biodra mocniej, uderzając jądrami o pośladki chłopaka, który zagryzł dolną wargę, obejmując go jeszcze mocniej. - Je-jesteś cudowny...
Młodszy nic nie odpowiedział, a Jimin nie był nawet pewny, czy jego słowa do niego dotarły. Jeon wyglądał na oderwanego od rzeczywistości, zamkniętego w świecie rozkoszy, którą serwował mu w wielkich dawkach Park.
Kolejny ruch bioder, następny, jeszcze jeden. Tempo stawało się coraz szybsze, coraz mniej ogarnięte, ale żaden z nich nie śmiał narzekać. Im daje, tym więcej czuli, tym bardziej pragnęli, by ich ciała nigdy się od siebie nie oderwały, by te minuty zmieniły się w wieczność.
Głośne krzyki Jungkooka tylko dopełniały ten cudowny obrazek, wypełniając ciszę pomiędzy odgłosami spoconych ciał, które ocierały się o siebie, a sapaniem Jimina.
Na ten moment starszy nie wiedział, czy ten seks nie jest jego fantazją. Czuł do niższego coś od dawna, ale teraz, gdy w końcu to powiedział, to cały stosunek wydawał u się jeszcze bardziej intymny. Mógłby pokusić się nawet o stwierdzenie, że to ich najlepszy raz, bo kochał się z kimś, komu oddał serce, a nie tylko penisa i żądze.
***
- ... ile wyniesie w takim razie x?
Jungkook zacisnął wargi, starając się dokładnie przeanalizować figurę, którą zaprezentowano im na planszy. Miał w głowie mętlik, wszystkie dane mieszały się w całość, nie potrafił się skupić. Zaczął zapisywać poszczególne cyfry na kartce.
Musi się uspokoić, nie może nawalić, w końcu to jego wielka szansa. W końcu może pokazać, że jest lepszy od Taehyunga, który póki co rozgramiał każdego konkurenta, w dodatku bez jakiegokolwiek wysiłku, podczas gdy on pocił się jak nigdy, ręce mu drżały, a serce waliło jak oszalałe. Nigdy mu się to nie zdarzało, był przecież wzorem, gdy idzie o opanowanie i pokerową twarz. Czy to obecność Jimina na widowni tak na niego działała? Bał się kompromitacji przy największym matematycznym ośle? To aż niedorzeczne, ale niestety bardzo prawdopodobne. Chciał wypaść jak najlepiej, chociaż raz wygrać z tym blondynem, który emanował znudzeniem, sprawiając przy tym, że czuł się jak idiota i głupek.
Cosinus, y... Cholera cholera. Pierdolona trygonometria w geometrii!
Tutaj podnieść do kwadratu, wtedy się skróci...
- Dwadzieścia osiem? - spojrzał na prowadzącego, który zerknął na trzymany w dłoni kartonik i z uśmiechem klasnął, a chwilę później na ekranie pojawiły się punkty ich drużyny z dodatkową, zieloną dwójką.
- Tak jest! Kolejne punkty trafiają do drużyny numer trzy. Tym samym kończymy też drugi etap konkursu, po przerwie spotykamy się w finale, w którym spotkają się grupa trzecia i ósma.
Jeon odetchnął, chowając twarz w dłoniach. Przetarł zmęczone oczy, nie wierząc, że aż tak żałosny mógł się stać w ciągu tych kilkunastu tygodni. Gdyby ktokolwiek powiedział mu, że kiedyś, że spoci się jak świnia na głupim konkursie, to by go wyśmiał. On - wielki, poważny Jeon Jungkook. Człowiek, który ma gdzieś wszystkich, jednocześnie wspinając się po trupach na wyżyny. Ktoś, kto chce być najlepszym w historii szkoły, teraz stresuje się przez małego idiotę, który nie radzi sobie z własnym życiem.
- Chodź, Jungkook, napijemy się czegoś. - drobna dziewczyna posłała u delikatny uśmiech, podążając za Taehyungiem, który schodził już po schodkach na dół, kierując się w stronę bufetu dla uczestników. Chwilę później dołączył do niego Jimin, obejmując go, na co Kook aż wstrzymał oddech. Miał ochotę rozszarpać tego dzieciaka i nawet wizja więzienia nie była na tyle odstraszająca, by chciał sobie odpuścić.
- Ciasteczko moje. Byłeś taki mądry! - Park podszedł do niego i objął mocno w pasie, unosząc nad ziemią. Był wyraźnie uradowany, chociaż Jeon nie do końca był pewien, czy to przez wzgląd na ich dobry wynik. Ten głupek pewnie i tak rozumiał tylko kolejne punkty na ich koncie, pewnie z tabliczką mnożenia miał problemy.
- Zawsze mogło być lepiej. - mruknął i wyswobodził się z jego objęć. Sięgnął po małą kanapkę i ugryzł ją, zerkając kątem oka na Kima, który przysiadł w kącie i sączył herbatę, od której parowały jego okulary. Dzisiaj wyglądał całkiem normalnie, jednak znowu był bez jakiejkolwiek energii, niczym zombie.
- No przestań, dzisiaj jest naprawdę dobry dzień, wygracie to. - Jimin szybko stanął przed nim, przysłaniając mu cały świat. Zacisnął wargi i połknął kęs.
- Co się stało? Masz radość jak nigdy i nie wierzę, że to przez matematykę.
Park otworzył na chwilę usta, chyba chciał zaprzeczyć, jednak nieznoszące sprzeciwu spojrzenie Jeona wystarczająco go odciągnęło od tego pomysłu.
- Bo... Jung imbecyl wyjeżdża do Japonii. Dzisiaj po południu zniknie całkiem z naszego życia i Tae będzie mógł zacząć wszystko od nowa.
Jungkook rozchylił wargi zaskoczony, dopiero po chwili reflektując.
- Co?
- No. Jess powiedziała, że ma lot koło piętnastej. Pytała, czy chcę się pożegnać, ale to było naprawdę nieodpowiednie. Nie chcę go oglądać już nigdy więcej na oczy.
- On wie? - wskazał na Kima, Jimin jednak od razu zaprzeczył, kręcąc głową na boki.
- Nie, bo tam poleci. Niech to się zakończy, musi zapomnieć.
Jeon westchnął, wpychając do ust resztkę kanapki, którą popił czarną kawą. Czuł się podle, ale gdzieś w głębi duszy cieszył się, że blondynowi nie wyszło. Życie było brutalne, ktoś musiał go w tym uświadomić. Z drugiej strony będzie znowu załamany, a co za tym idzie, Jimin dostanie ataku i zacznie po raz kolejny wchodzić mu w tyłek. I tak źle, i tak niedobrze
Spojrzał po raz kolejny na starszego. Był blady, oczy miał nieładnie podkrążone, a włosy sterczały na wszystkie strony, jakby żyły własnym życiem. Wyglądał na osobę, która nie miała szalonego życia, która trwała w swojej nieprzyjemnej egzystencji. Bezbronny, nieszkodliwy kujon. Kujon przyjaźniący się z elitą, który pracował w barze w dziwkami, umawiał się ze szkolną gwiazdą, która potem naruszyła jego tyłek. Chłoptaś mający porachunki z jakąś pieprzoną mafią, będąc jednocześnie geniuszem. Czy ktokolwiek pomyślałby, że zwykły nastolatek może tyle przeżyć? Niedługo wyjdzie za gwiazdę filmową, która uratuje go od depresji. Zostanie wielkim naukowcem i dostanie nobla, a potem zajdzie w ciążę, jako pierwszy mężczyzna bez macicy.
W sumie to nie takie głupie... Wręcz całkiem prawdopodobne.
- Słuchasz mnie w ogóle?
Z zamyślenia wyrwał go obrażony Park, który założył ręce na klatce piersiowej, patrząc na niego z wyrzutem. Jungkook uśmiechnął się przepraszająco, wpychając mu do ręki kubek po swojej kawie, od razu odwracając się plecami.
- Idę już. Trzymaj kciuki!
- Ale...
Młodszy przeskoczył schodki, pojawiając się tym samym na scenie, która była przygotowana do ostatniego etapu. Cały stres nagle wyparował, a w jego miejsce pojawiła się dawna pewność siebie.
Nie pozwoli, by jego życie było takie, jak tego dzieciaka. Jedna ofiara losu to aż nadto, jak na jeden krąg znajomych.
***
- Gdzie idziesz?
Jin zsunął z nosa modne okulary, które ostatnimi czasy sobie mocno upodobał, zerkając na różowowłosego. Ten zarzucił na ramię torbę, oblizując wargi. Nieco zdezorientowany uśmiechnął się do starszego i wzruszył ramionami.
- Namjoon kazał przyjść, ponoć dzwonili do niego w sprawie tego głupiego konkursu, chcą porozmawiać. Mówił mi, że mam przyjść, we dwóch zawsze raźniej. Może coś z tego będzie, kto wie.
- Serio? - uśmiechnął się szeroko, odkładając na bok swoje notatki. Sam jakoś już ukrył te wspomnienia w zakamarkach pamięci, nie zwracał na nie większej uwagi, bowiem muzyka nie była do końca tym, co go uszczęśliwiało, ale wiedział, że Yoongi kochał rap, produkowanie nowych piosenek. Do teraz pamiętał jego twarz, gdy występował. Emocje, którymi emanował i radość, która dawno już nie gościła na jego wargach.
- Mhm. Nie mam wielkich marzeń, już ustabilizowałem swoje emocje, pragnienia, jednak nie byłbym sobą, gdybym tam nie poszedł, z czystej ciekawości. Kto wie... - westchnął i podszedł do wyższego. Musnął krótko jego usta, po czym zerknął na zegar i odetchnął głęboko. - Zobaczymy. Do później!
Odsunął się i podszedł do drzwi, znikając za nimi po kilku sekundach. Szatyn odchylił głowę do tyłu i spojrzał w sufit, nie panując nad kącikami ust, które wygięły się ku górze.
Stabilizacja to najlepsze, co może człowieka spotkać.
Nagle usłyszał dźwięk telefonu. Wysunął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Dziwne...
- Tak?
- Hyung... Możesz coś dla mnie zrobić?
***
- Napisałeś? - Jess spojrzała na Hoseoka, który z uporem maniaka wpatrywał się w gotową wiadomość na telefonie. Od kilkunastu minut bił się z myślami i nie potrafił zdecydować, czy chce ją wysłać, czy nie.
- Jestem coraz mniej pewny...
Dziewczyna przytaknęła tylko, sięgając po kolejne ciastko z wielkiej paczki, która była już do połowy opróżniona. Nie, żeby spodziewała się od niego dojrzałych decyzji, on zawsze był mocny w słowach, ale w czynach już niekoniecznie, chociaż starał się sprawiać pozory. Nie miała jednak zamiaru teraz go dręczyć, pewnie i tak w środku umierał i płakał, chociaż na twarzy pozostawał niewzruszony.
- Na pewno nie chcesz się pożegnać? Rozumiem, że wyznanie tamtego w cztery oczy cię przerasta, ale powinieneś powiedzieć jak człowiek, że jedziesz i to koniec.
- On wie, że to koniec.
- Tobie się wydaje, że wie. Moim zdaniem nadal ma nadzieję i wierzy, że do siebie wrócicie.
- Nie wró...
- Wiem, Hoseok. Wiem, ale mógłbyś postawić sprawę jasno. Wyobrażasz sobie co będzie, gdy się dowie za kilka dni o wyjeździe? Załamie się. - powiedziała, odstawiając na bok ciastka. Oblizała palce, następnie wycierając je w spodnie na udach. Zwilżył wargi językiem, zbierając z nich zbędne okruszki, ostrożnie przysuwając się do obandażowanego bruneta. - Hoseok...
- Noona. Nie dam rady go zostawić, jeśli będzie mnie błagał na żywo, a będzie na pewno. Kocham go, on kocha mnie, dlatego muszę postąpić tak, a nie inaczej. To jest dla mnie trudne, bo tak naprawdę chcę z nim zostać...
- Rozumiem, ale i ta...
- Hyung!
Oboje natychmiast odwrócili się w stronę, z której dochodził krzyk. Wybitnie nieszczęśliwy blondyn biegł w ich stronę, nie patrząc pod nogi.
- Tae...
Jessica czuła, jak jej przyjaciel się spina. Nie spodziewali się jego obecności, nie miał jak się dowiedzieć, a jednak pojawił się.
- Hyung, jak mogłeś mi nie powiedzieć? Dlaczego?! - okularnik przystanął przy nich, starając się złapać oddech. Oczy miał zaczerwienione, pewnie niedawno płakał, co nie dziwiło dziewczyny. Ostatnio robił to za często.
- Ja was zostawię. - mruknęła i wstała. Błagalne spojrzenie Junga jej nie przekonało, nie miała zamiaru mieszać się w tak ważną rozmowę.
- Hyung...
Taehyung czuł, jak jego serce szaleje. Całą drogę miało ochotę wyrwać się z piersi, a fakt, że było w kiepskim stanie, dodatkowo pogarszał sytuację. Gdy Jungkook powiedział mu, że Hoseok chce go zostawić, nie mógł skupić myśli na niczym innym, jak tylko 'hyung' i 'samolot', którym miał odlecieć do Japonii i opuścić go samego na zawsze. Nie, żeby mocno go ta wiadomość zszokowała. To, że starszy się odetnie w jakiś sposób, było pewne. Wiedział, że prędzej czy później COŚ się stanie, nie sądził jednak, że będzie to miało miejsce tak szybko, w taki sposób. Nawet, jeśli tak przewidywał, to i tak wiadomość ta go zszokowała i nie potrafił przejść obok niej obojętnie, w końcu to jego ukochany.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zacisnął dłonie w pięści, robiąc krok w jego stronę. Widział, że Hoseok był zestresowany, nie miał jednak zamiaru niczego mu ułatwiać. On przecież miał cały czas pod górkę.
- Uh, pomyślałem, że tak będzie lepiej, Tae...
- Nigdy nie byłeś dobry w myśleniu, więc nie powinieneś tak kombinować i zachowywać się jak tchórz.
Nie wiedział, kiedy pojawiła się u niego odwaga, chęć pyskowania, ale był wdzięczny sam sobie za takie reakcje. Nie chciał płakać, nie teraz.
- Tae... To najlepsza z decyzji, nie powinniśmy się widywać, trzeba zwyczajnie to zakończyć.
- To ucieczka, nie zakończenie.
- To nie jest dla mnie łatwe. Ja...
- Nie chcę, byś jechał. Zostań ze mną i zacznijmy od nowa. Możemy udawać, że wcześniej się nie znaliśmy, że to tylko głupi sen. Poznajmy się raz jeszcze, zro...
- Nie. Muszę wyjechać. Dostałem się tam do szkoły, będę się rozwijał, poza tym nie jestem w stanie być z tobą po tym wszystkim. To dla mnie za dużo, zrozum.
- Nie kochasz mnie?
Słyszał, że jego głos drżał. Żołądek nieprzyjemnie mu się skręcał, a płuca nagle stały się mniej pojemne, bo powietrze musiał nabierać w coraz szybszym tempie.
- Kocham. Dlatego... Odejdę. Nie będzie mnie kilka lat, jeśli do tego czasu żadnemu z nas nie minie, to zaczniemy od nowa. Potrzebujemy przerwy, oboje, dość długiej. - brunet ukrył twarz w dłoniach, wzdychając ciężko. - Przemyślenie tego trochę nam zajmie. Boję się, że to silne zauroczenie, wręcz uzależnienie. Jeśli mnie kochasz, a ja kocham ciebie, to miłość nie zniknie. Możemy nawet ze sobą pisać, ale nie chcę cię widzieć, bo pęka mi serce.
- Przysięgasz? Nigdy się nie odkocham, więc jeśli nadal będę to do ciebie czuł, to będziesz już mój na zawsze? - blondyn podszedł do niego i zabrał dłonie z jego twarzy, ściskając je w swoich. Hoseok przytaknął, unosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.
W tej chwili Tae nie myślał o niczym, jak tylko o jego ramionach, które chwilę później zamknęły się, chowając go w ciepłych objęciach. O ustach, które musnęły jego ucho. O szlochu, który łamał mu serce, mieszając się z tym jego.
Nie wiedział, czy pochylał się nad obolałym Jungiem godzinami, czy były to sekundy. Czas przestał istnieć, świat stał się nieistotny. I chociaż ból rozrywał jego serce, to czuł się szczęśliwy. Skoro tylko czas i własne niezdecydowanie mogą ich rozdzielić, to zniesie wszystko. Przetrwa, ochłonie, wyleczy się, by któregoś dnia po raz kolejny wylądować w jego objęciach na tym samym lotnisku, bogatszy o nowe doświadczenia, szczęśliwy i pewny, że są sobie przeznaczeni.
Odlatujący samolot w jakimś stopniu go złamał. Wtulony w Jessicę i Jina płakał, mając ochotę uczepić się go i nie pozwolić odlecieć. Świadomość, że ten najcudowniejszy na świecie uśmiech, radować będzie innych, bolała go. Cierpienie jednak przysłaniała myśl, że to tylko przejściowe. Bo przecież był pewien, prawda?
***
Jungkook zacisnął nerwowo wargi, nie wiedząc co odpowiedzieć swojej babci, która wyraźnie zadowolona z siebie popijała cholernie drogą, japońska herbatę, której zapach drażnił jego nozdrza. Nie spodziewał się od niej takich słów, prawdę powiedziawszy w ogóle nie sądził, że może się dowiedzieć o jego orientacji i związku z Parkiem. Fakt jednak, że wie o Jiminie i jego rodzinie aż tyle, mocno go stresował, nie jednak to było najgorsze.
Los sobie z niego zakpił, tak ja on kpił z losu Taehyunga?
Boże, ale feelsy mnie dopadły T_T Cały czas miałam nadzieję, że WiHołpy jednak będą razem... Jednak nie tracę nadziei, może jeszcze.
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci zajebisty, warto było czekać! Chociaż DżiKóki są razem <3 W końcu OTP.
Dobra, ja idę pofeelsować w samotności.
I życzę weny i z niecierpliwością czekam na więcej.
HWAITING!
Jungkook to taka suka... Uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuńTae moje biedne, wszystko będzie dobrze
TAES BIEDNY WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE ;;
OdpowiedzUsuńJA TU WCIĄŻ MAM NADZIEJĘ ŻE VIHOŁP W KOŃCU ZNOWU BĘDĄ SIĘ LIZAĆ
JIMIN I JEGO CHIMCHIM TO NORMALNIE ŁOOHOHO ♡ ZAKOCHAŁAM SIĘ PO RAZ 26291020937366283828 RAZ XDDDD KOOKI TAKA SUCZKA ASDFJHJDKSLL
CZEKAM NA WIĘCEJ I NORMALNIE JA MÓWIE CI ŻE NA OSTATNIM BĘDĘ SZCZAĆ OCZAMI CZEMU TAK SZYBKO KONIEC ;;
JU MEJK MI KRAJ KRAJ
LOF IS EJ LAJ LAJ
DONT TELL MI BAJ BAJ ;;
Laska obiecuje ci, że znowu płacze jak dziecko. Rozdział jest cudowny. Tylko to, czego nie potrafię znieść to to, że czekałam pieprzone dwa miesiące z nadzieją, iż mój otp będzie razem....rozczarowalam się strasznie, zrobilabym wszystko, żeby im pomóc. Błagam ci nie rób tego, nie rozdzielaj ich, bo moje serce tego nie wytrzymuje, naprawdę. Uratuj moje V-Hopy, błagam.
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity, nie wiem co dodać więcej. Dziękuję <3
Powiem Ci, że codziennie sprawdzałam twojego bloga, raz nie sprawdziłam i bum! Nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie opis Tae. Czekam na dzidziusia xD
Zmiękłam przy VHope. Normalnie zmiękłam. Nie mam tego w zwyczaju, ale uroniłam łzę. Szkoda, że Jess nie udało się przekonać Hobi'ego żeby został.
Jestem ciekawa co ta babcia naopowiadała.
Mam nadzieję, że będzie coś w styu "3 lata później"
No cóż, fighting!
Powiem Ci, że codziennie sprawdzałam twojego bloga, raz nie sprawdziłam i bum! Nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie opis Tae. Czekam na dzidziusia xD
Zmiękłam przy VHope. Normalnie zmiękłam. Nie mam tego w zwyczaju, ale uroniłam łzę. Szkoda, że Jess nie udało się przekonać Hobi'ego żeby został.
Jestem ciekawa co ta babcia naopowiadała.
Mam nadzieję, że będzie coś w styu "3 lata później"
No cóż, fighting!
Ja wam mówie to bedzie tak:
OdpowiedzUsuńJhope wylatuje do Japonii gdzie kończy szkołe. V też ukończy szkołe.
I to bedzie dalej tak:
V chodzi sam po mieście i nagle przed nim pojawia sie Hop z tym boskim uśmiechem.
LOVE IS THE MOMENT
BOOM HEADSHOT
To bedzie jak w typowej dramie
Fajny rozdział podobał mi się i mam również nadzieje że kolejny pojawi sie wkrótce
...
OdpowiedzUsuń..
.
Powstrzymuję się od przywalenia ci w twarz.
Hoseok odlatuje, V ma złamane serce...
Jeszcze akcja z Ciastkiem. Babcia go jako jedyna kocha, co nie? Pewnie spotka go coś dobrego...*wyciąga nóż z kieszeni*.
Aktualnie to tylko Jin i Suga są najszczęśliwsi.
Jest jeszcze zadowolony ChimChim, bo w końcu poruchał.
Nie, Nam szczęśliwy nie jest. Z taką twarzą i stylem nie można być szczęśliwym (hejt na ub xdd).
PS. Każdy czyta te wypociny!