Motylek się pisze i to całkiem dobrze, a w między czasie chcę was zaprosić na krótkiego, spokojnego oneshota ^^
Enjoy! A komentarze jak zawsze mile widziane~
~Neko
Pairing: YoonJin
Gatunek: angst, slice of life
We're too different
You know that well
We aren't able to embrace
Each other's realities
~Mate – I love you
Od początku wiedział, że to nie jest dobry pomysł. Byli zbyt
różni. Kim Seokjin był niesamowicie przystojnym, uzdolnionym mężczyzną z
dobrego domu. Miał wszystkiego pod dostatkiem, pieniądze, dobrą uczelnię,
przyjaciół... Niczego mu nie brakowało. Liczna rodzina kochała go najmocniej na
świecie, rozpieszczając na każdym kroku i spełniając każdą, nawet najmniejszą
zachciankę. Należał do innego świata niż Yoongi.
Blondyn nigdy nie był bogaty. Od dziecka uczono go
oszczędzania na wszystkim, na czym się da, a w jego domu często rozbrzmiewały
słowa, iż nie ma pieniędzy na to czy na tamto. To nie tak, że należał do
biednej, czy skąpej rodziny. Nigdy nie narzekał na brak jedzenia czy środków do
życia.
Kiedy był mały, rodzice często się kłócili. Pijany ojciec
wracał o nieludzkich porach, od razu zaczynając awanturę o najgłupszą
drobnostkę. Nie był zły. Był tylko zwykłym, zestresowanym pracą i życiowymi
problemami, człowiekiem.
W końcu jego rodzice się rozwiedli. Yoongi nie miał im tego
za złe, widocznie nie byli dla siebie stworzeni. Poza tym, miło było odpocząć w
końcu od conocnych kłótni rodzinnych.
Min był najmłodszym dzieckiem w swojej rodzinie. Był bardzo
drobny, więc ubrania nosił po starszym rodzeństwie i nie było zbytniej potrzeby
kupowania mu nowych. Zabawki również miał stare, lecz nie narzekał, zadowalając
się tym co ma. Wbrew pozorom był szczęśliwy.
Był jednak w istocie bardzo wrażliwym dzieckiem, więc szybko
stał się obiektem prześladowań w szkole. Zbyt dużo płakał w dzieciństwie. Nie
chciał więcej martwić swojej kochanej matki, więc wyrósł na osobę, która ukrywa
swoje emocje pod promiennym uśmiechem. Udawał kogoś silnego, podczas gdy w
środku był tym samym wrażliwym chłopcem. Żył w zupełnie innym świecie niż
Seokjin. Wiedział o swoich marzeniach i uparcie do nich dążył, gotów poświęcić
dla nich dosłownie wszystko. Podczas gdy Jin był wiecznie niezdecydowany i
marudził przy każdej lepszej okazji.
Jak to się w ogóle stało, że byli razem? Yoongi nie był tego
tak do końca pewny. Połączyła ich miłość do muzyki. Parę razy nawet próbowali
coś razem stworzyć, lecz nigdy jakoś nie wychodziło. Jin zawsze znalazł jakąś
wymówkę. A to jego gardło nie było w dobrym stanie, a to musiał się uczyć na
ważny egzamin i tak dalej. Jak to się stało, że pilny uczeń Kim Seokjin, twierdzący
że nie potrafiłby być z chłopakiem w związku i na pozór stu procentowy hetero,
skończył z kimś tak buntowniczym, jak Min Yoongi?
Zaczęło się niewinnie. Ot zwykła przyjaźń z dużą ilością
skinshipu. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, jednak żaden z nich nie mówił
zbyt wiele o sobie. Unikali osobistych rzeczy, jak ognia. Często wychodzili
razem na miasto, gdzie nauczyli się o sobie takich drobnostek, jak ulubione
jedzenie. Seokjin nienawidził cukru, zaś Yoongi kochał słodycze całym swoim
sercem. Różnili się nawet takimi szczegółami...
Później zaczęli odprowadzać się nawzajem (a raczej to Yoongi
zawsze odprowadzał Jina, twierdząc że starszy jest fajtłapą i zaraz sam się
zgubi), trzymając się za rękę. Seokjin był z reguły bardzo cichą osobą, więc
Yoongi nawijał o swoich pasjach, marzeniach i wszystkim co mu tylko ślina na
język przyniosła. Jednak sam wcale taką gadułą nie był i w końcu mówienie
zaczęło go męczyć. Szli więc coraz częściej w ciszy. Z początku nawet im to nie
przeszkadzało. Była to dosyć komfortowa cisza.
Yoongi był wtedy bardzo spragniony miłości, a Jin był łatwym
celem. Piękny, niewinny, uległy i potrzebujący rozrywki w swym dosyć nudnym
życiu. Czego więcej mógł potrzebować? Któregoś razu nie mógł się powstrzymać i
złożył na jego ustach delikatny pocałunek na pożegnanie. Zaraz jednak zdał
sobie sprawę z tego co zrobił i przerażony zwiał z miejsca zdarzenia. Myślał,
że ich przyjaźń jest skończona. Bezwiednie zaczął unikać starszego, mimo że
ten, jak się później okazało, nie miał wcale za złe Yoongiemu tego co zrobił. Przez
pewien czas udawali, że nic między nimi nie zaszło. Czas mijał a oni dalej się
przyjaźnili, przytulali i chodzili za rękę, jak gdyby nigdy nic. W końcu Yoongi
nie wytrzymał.
- Seokjin... Kim ja
tak właściwie dla ciebie jestem? – zapytał, gdy siedzieli przytuleni do siebie
na ławce w parku.
- Nie wiem... –
zmieszany chłopak odwrócił wzrok, unikając przenikliwych oczu młodszego.
Blondyn westchnął. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Lecz czego mógł się
spodziewać po niezdecydowanym, dobrze wychowanym, nieśmiałym chłopcu z
homofobicznej rodziny?
Tak, matka Seokjina nie akceptowała związków tej samej płci.
W przeciwieństwie do rodziny Yoongiego, kontrolowała poczynania swego syna,
praktycznie na każdym kroku. Często dzwoniła do niego, niszcząc romantyczny
nastrój stworzony przez Yoongiego. Blondyn czasem zastanawiał się, czy ich nie
śledzi...
Nie pamiętał, jak to się stało, że w końcu zostali parą. Z
początku było to całkiem ekscytujące. Wspólne spacery w deszczu, przelotne
pocałunki, leżenie na trawie i wpatrywanie się w niebo... A nawet wymknięcie
się Seokjina z domu w środku nocy i powrót dopiero wczesnym rankiem. Yoongi
starał się być pomysłowy i cały czas czymś zaskakiwał swojego chłopaka. Jednak
w końcu zaczęło go to nużyć. Zawsze to on zaczynał rozmowę i starał się ją
podtrzymać. Zawsze to on zapraszał na randki, wybierał miejsce i płacił za
drugą osobę, mimo że wiecznie cierpiał na brak pieniędzy. Zawsze to on
obdarowywał Jina drobnymi prezentami i inicjował pocałunki, czy inny rodzaj
skinshipu. Był już tym zmęczony. Nigdy nie dostał niczego w zamian. Na dodatek
ciągłe ukrywanie związku i udawanie, że są tylko przyjaciółmi, sprawiało, że
czuł się źle. Czuł, że nie powinien mówić o tym, nawet najlepszemu
przyjacielowi, by przypadkiem się nie rozniosło i nie trafiło do uszu, kogoś
kto nie umie trzymać języka za zębami. Miał już tego dosyć. Zresztą, po co się
tak starał dla kogoś, kogo nawet nie kochał?
Yoongi chciał być kochany. Chciał czuć, że komuś bardzo na
nim zależy i nikt nie może go zastąpić. Chciał być szczęśliwy, a w związku z
Seokjinem – nie był. Męczył się przy nim. Byli zbyt różni. Zaczęli się powoli od
siebie odsuwać i stawać się coraz bardziej sobie obcy. Min nie wiedział, jak ma
to zatrzymać. Nie wiedział nawet, czy tego chce. Parę razy próbował to
naprawić. Dyskutowali na ten temat, a Jin wciąż przepraszał i obiecywał
poprawę. Obiecywał, że zacznie się pierwszy odzywać, zacznie więcej mówić o
sobie i swoich uczuciach. Zapewniał, że bardzo mu zależy na Yoongim i nie chce
go stracić. Mówił, że go kocha. Z początku blondyn nawet mu wierzył i czekał na
obiecaną poprawę. Wybaczał mu wszystko, tłumacząc sobie, że chłopak ma sporo
nauki i własne problemy. Usprawiedliwiał go przed samym sobą.
Niestety, Seokjin nigdy nie dotrzymał obietnicy. Yoongi
nigdy nie czuł się przez niego kochany. Przestał wierzyć ludziom, jeszcze
bardziej zamykając się w sobie. Czuł, że to jego wina, iż ich związek się
rozpada. Obwiniał siebie za całą tę przepaść, która między nimi wyrosła. Nie
miał już siły na udawaną miłość. Nigdy nie kochał starszego, lecz był w stanie
oddać mu cały swój mały świat. Byli zbyt różni. Nie powinni w ogóle tego
zaczynać. Od początku ich związek skazany był na porażkę. Blondyn doskonale
zdawał sobie z tego sprawę. Nie da się na siłę kogoś zmienić, czy pokochać.
Yoongi nigdy nie wypowiedział prostych słów „kocham cię”. Nie chciał kłamać.
Gdzieś w głębi duszy żywił nadzieję, że kiedyś wypowie je Seokjinowi, bez
cienia kłamstwa. Wierzył, że gdyby Jin choć trochę postarał się go zatrzymać,
ich związek by przetrwał a Yoongi byłby szczęśliwy.
Ale tak się nie stało.
Nigdy nie zerwali ze sobą tak naprawdę. Nic nie zostało
powiedziane, żadne łzy nie popłynęły po policzkach. Po prostu odsunęli się od
siebie, prawie nie zauważając, kiedy wytworzył się między nimi tak duży
dystans. Yoongi nie czuł żalu. Właściwie to nie czuł nic. Nie potrafił patrzeć
w oczy dla Seokjina, nie potrafił już z nim rozmawiać. To wszystko już i tak
należało tylko do przeszłości. Odsunęli się zbyt mocno od siebie, by móc to
naprawić. Zostały im tylko sztuczne uśmiechy na powitanie, gdy dostrzegli w tłumie
swoje znajome sylwetki. Nic więcej.
Blondyn od początku wiedział, że to nie był dobry pomysł.
Różniło ich zbyt wiele. Nigdy nie było im pisane szczęście, a co dopiero
wspólna przyszłość. Może i przeciwieństwa się przyciągają, lecz zbyt różne
charaktery, nie mają szans na przetrwanie ze sobą wielu długich lat.
„Kochasz mnie?”
„Kocham.”
Yoongi był tylko ciekaw, czy te słowa były kłamstwem...
Awww. To było słodkie i przyjemne, chociaż nienawidzę smutnych zakończeń, to te było takie... miłe właśnie. Jestem chyba dziwna, ale fajnie mi się to czytało <3
OdpowiedzUsuńOjej. Muszę powiedzieć, że było to bardzo ładne. Wdzięczne. W dziwnym, niekonkretnym przygnębieniu, bez rozpaczy i uniesień, ciche, delikatne i smukłe. Jak chmura, z której może spaść deszcz, ale niekoniecznie się to faktycznie stanie. Urokliwy twór, chyba się wzruszyłem.
OdpowiedzUsuńWeny.
Gabryś