wtorek, 28 lipca 2015

40. I need U boy

Koszulka do góry, obrót. Perfekcyjnie. Kolejny krok. Coraz lepiej!
Z dnia na dzień szło im coraz lepiej, taniec mieli już niemal opanowany, zaś próby wokalne również nie martwiły Hoseoka. Mógł wręcz powiedzieć, że mają duże szanse na wygraną, bo ich synchronizacja była bardzo dobra i świetnie się dogadywali. No, on z Taehyungiem w ogóle nie rozmawiał, jednak poza tym wszyscy mocno się zgrali i nie było pomiędzy nimi większych sporów. Czasami Jimin jęczał, że chce być bardziej na przodzie, jednak to było dla niego typowe, w końcu potrzebuje uwagi.
- Dobra. Na dzisiaj koniec. Poćwiczcie w domu jak znajdziecie chwilę. Widzimy się pojutrze, jak zwykle zresztą. - uśmiechnął się, zbierając z czoła mokre od potu kosmyki. Uradowana reszta szybko ruszyła w stronę szatni, on zaś zajął się sprzętem. Wysunął płytę z laptopa i schował do torby, po czym wszystko odłączył i udał się do szatni, gdzie wszyscy albo byli pod prysznicami, albo się przebierali.
- Ciastek, idziemy na obiad? - usłyszał głos Jimina, jednak nie zwrócił na niego uwagi, w końcu zawsze chciało mu się jeść po próbach. Jak zwykle wzrokiem szukał tylko pewnej słodkiej istotki, która stała z mokrymi włosami, susząc je ręcznikiem. Nadal nie mógł o nim zapomnieć, chociaż minęło już sporo czasu od nieszczęsnej nocy. Cały czas mu się śnił, ciągle o nim marzył i tęsknił za jego uśmiechem. Tae od tamtego zdarzenie był jakby cichy, nie szalał i nie śmiał się jak kiedyś, co chyba najbardziej bolało. Odebrał mu nie tylko pierwszy raz, ale i szczęście, uśmiech. Tę dziecinność i głupotę, która była w nim najcudowniejsza.
Westchnął cicho, zrzucając z siebie ubrania. Nie chciało mu się tutaj ogarniać, wykąpie się porządnie w domu. Nie chciał, by Tae czuł się przytłoczony jego obecnością, zawsze jakoś się rozpogadzał, gdy odchodził jak najdalej, dlatego też starał się po prostu nie przebywać w jego okolicach, gdy nie było to niezbędne.
Złapał za torbę i wrzucił do niej ubrania, po czym pożegnał się i wybiegł ze szkoły. Chciał być już w domu, oddając się całkowicie ćwiczeniu rapu i nauce, poza tym przecież miał tyle na głowie.



***



- Co... - jęknął Taehyung, wpatrując się w swój rachunek bankowy na stronie. Nie miał pojęcia jak to się stało, ale kilka dni temu z jego konta przelano tysiące dolarów na inne, chociaż on w życiu takiej sumy nie widział na oczy. Ręce mu drżały. Nikt nie miał dostępu do jego karty, pinu, hasła i komputera, więc jak to możliwe, że w ogóle taka kwota znalazła się w jego posiadaniu, w dodatku została komuś przesłana? I to nie ktoś wysłał mu pieniądze. Wyglądało to tak, jakby sam sobie wpłacił i potem nim rozdysponowywał. To nielogiczne i nienormalne. Nawet Jimin nie znał numeru konta, zresztą był za głupi na takie coś! Jednak jeśli nie on, to kto?
Wylogował się, uprzednio zmieniając hasło. Stresowało go to, nie wiedział, jak się zachować. Pójść na policję? Tylko co im wtedy powie? Zresztą jeszcze tamci ludzie pomyślą, że coś kombinuje, a nie chciał stracić życia przez taką głupotę. Siedzieć z drugiej strony też nie mógł, bo skoro ktoś się bawił jego pieniędzmi, to mógł w każdej chwili pozbawić go środków do życia, wtedy zaś nie opłaci mieszkania i nie wyśle niczego matce, by jakoś funkcjonowała...
- Ach... - złapał się za głowę, chowając twarz w dłoniach. Czuł się tragicznie.
Złapał za telefon i wybrał numer Jimina. Odebrał dopiero po trzecim sygnale.
- Tak, słońce?
- Jimin... Mam problem, nie wiem co się dzieje. - mruknął, bawiąc się rąbkiem swojej koszuli.
- Jeju, nie strasz mnie, o co chodzi? Mam przyjechać?!
- Nie, nie... Po prostu sprawdziłem swoje konto i ktoś miał do niego dostęp.
- Co? Okradziono Cię?! - Jimin był zdenerwowany, wyczuł to od razu.
- Nie. - powiedział mu szybko o zaistniałej sytuacji. Jimin przez chwilę się zastanawiał, po czym Tae usłyszał jego westchnienie, jakby wpadł na genialny pomysł.
- Um. Zostaw to maluchu, to nic złego. Nie okradli Cię, więc jest dobrze.
- Ale Jimin! Czy coś wiesz? Czemu wzdychasz? Skąd pewność, że jest dobrze?
- Zobaczysz, mały.
- Jimin! Raz mógłbyś powiedzieć wprost.
- A czy ty mówisz mi wszystko, kotek?
- Ja... Um. - zacisnął wargi, nie wiedząc co odpowiedzieć. Sam przecież okłamał go w kwestii Hoseoka i był przekonany o tym, że Jimin o tym wie. Oczywiście sprawa gwałtu została tajemnicą, ale bajka, którą mu zaserwował nie była przekonująca. - Ale... To dotyczy mnie.
- Ty też dotyczysz mnie, więc wiesz. Jesteś moim braciszkiem, powinienem wiedzieć wszystko, a ty od dawna coś skrywasz i czuję, że mocno by mnie to wkurwiło.
- Ja... muszę kończyć, Jimin. - mruknął i rozłączył się. Od jakiegoś czasu patrzył dziwnie na niego i Hobiego, jakby wszystko wiedział. On zaś nic nie mógł poradzić na to, że uciekał jak najdalej, jakby ręka chłopaka miała go zabić. Zachowywał się trochę jak wariat, ale reagował tak natychmiastowo, nie panował nad tym.
Odstawił telefon i powoli ruszył w stronę łóżka. Opadł na nie, chowając twarz w poduszkę. Nawet pieniądze stroją sobie z niego żarty, życie jest bezlitosne.



***



Delikatnie musnął palcami dłoń Jina, mijając go w drzwiach do szatni. Łapał się nad tym, że coraz trudniej było mu funkcjonować bez jego dotyku, praktycznie cały czas się do niego kleił, pragnął uwagi i pieszczot. Z początkowego zauroczenia, uczucie, którym go darzył zmieniło się w małą obsesję, szczególnie po ich wspólnym wyjeździe, gdzie rozmawiali od serca o wszystkim. Wyjawił mu wszystkie wcześniejsze wątpliwości, nic nie ukrywał, a i Seokjin powiedział mu o własnych uczuciach i o tym, co go irytuje. Naprawdę wiele dała im szczerość, teraz czuł się jak nowo narodzony, najchętniej skakałby z radości i dziękował niebiosom za kolejną szansę.
Wszedł do szatni i szybko się przebrał, chcąc poświęcić więcej czasu na rozgrzewkę. Nie był może najgorszy, ale mimo wszystko nie ruszał się jak Hoseok, a nie chciał wyjść na kalekę jak Namjoon, czy... jego kochanie. Cóż. I tak jest idealny, nie musi umieć tańczyć, w łóżku był wygimnastykowany, to najistotniejsze. Przysiadł na ziemi i zaczął się rozciągać, zerkając na zadowolonego Jina. Był przesłodki, ledwo oderwał od niego wzrok, gdy usłyszał otwierane drzwi i na salę weszli Namjoon i Jessica, przedrzeźniając się nieco, za nimi zaś szedł Jungkook, co chwila wgapiając się w ekran telefonu. Wzruszył ramionami, krótko się witając, po czym doczłapał się do swojego chłopaka i zaczął naciskać na jego plecy, pomagając mu się przygotować.
- Mhm... Boli, hyung? - zamruczał mu do ucha, uśmiechając się pod nosem. Jin klepnął go w udo, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Hej! - usłyszeli głos Hoseoka, który wbiegł na salę nieco zdyszany. - Przytrzymali nas w klasie, sorki.
- Daj spokój, nie musisz być pierwszy. - uśmiechnęła się Jess, już grzebiąc w laptopie.
- O, cześć. Przyszłaś nas skontrolować? - skinął głową brunet, podchodząc do niej i zaglądając przez ramię.
- Jasne, poręczyłam za was. - uniosła zabawnie brew. Coś później zaczęli szeptać, jednak Yoongiego niezbyt to zajmowało.
Po kilkunastu minutach, gdy był już dostatecznie rozciągnięty, wstał, pomagając ponieść się Jinowi, który westchnął nieco niezadowolony z wysiłku.
- Wszyscy gotowi? - mruknął Hoseok, po czym zmarszczył brwi, rozglądając się po sali. - Gdzie Jimin i Tae?
Yoongi zacisnął wargi, również zaskoczony. Skupił się na Jinie, nie zauważył nawet, że nie ma pełnego składu. Od razu więc wszyscy utkwili wzrok w Jungkooku, który złapał za telefon i zestresowany ich spojrzeniami wybrał numer Parka.
- Um... Jimin? - dopiero za drugim razem udało mu się dodzwonić. - Gdzie... Ale... Co się stało?
Jungkook otworzył usta zaskoczony, po czym odsunął telefon od ucha.
- Co jest? - różowowłosy podszedł do niego. Nie podobało mu się te spojrzenie.
- Nie wiem dokładnie... Ale nie przyjdą, coś się dzieje z Taehyungiem.
- Co?! - Hoseok aż się poderwał i złapał najmłodszego za ramię, nieco zbyt energicznie.
- Bo... Chyba płacze, słyszałem coś takiego...
Hope od razu wybiegł z sali, on zaś nie mógł zrobić niczego innego, poza pognaniem za nim. Słyszał za sobą kroki reszty, co niezbyt mu się podobało, ale w sumie nie było to teraz istotne. Tae z natury nie płakał, nigdy. Musiało stać się coś złego.
Wbiegł na piętro, kierując się Jungiem, który chyba wiedział, gdzie ma biec.
Ręce nieco mu drżały, gdy wpadł za nim do toalety.
- Co się dzieje? - usłyszał głos młodszego, obok którego przystanął.
- Tae... - jęknął, widząc blondyna skulonego, w objęciach Jimina, który starał się go uspokoić. Był cały zapłakany, jego szloch roznosił się po całej łazience. Szybko wyminął bruneta i przyklęknął, ignorując wściekłe spojrzenie Jimina. - Taeś... Co się dzieje?
- Wyjdźcie stąd, nie róbcie sensacji.
- Ale... - zaczął Hoseok, jednak Park mu przerwał.
- Wyjdź, nic nie zrobisz.
Yoongi zignorował jego rozkaz i delikatnie pogładził plecy chłopaka, na co ten zerknął na niego i natychmiast wpadł mu w ramiona, zalewając się łzami.
- Hyuuung... - jęknął, zaciskając dłonie na jego koszulce. Starszy czuł jak jego ciało drży, przez co niemal skamieniał. - Ona... Ona nie żyje...
- Tae... - objął go mocniej, głaszcząc po plecach. Młodszy nie musiał mówić nic więcej, odpowiedź była oczywista.

- Hoseok, chodź. - Jess pociągnęła zszokowanego tancerza na zewnątrz, pozostałą trójkę też wyganiając. Brunet był jak sparaliżowany, ledwo ruszył za nią, starając się zapanować nad emocjami. To przecież niemożliwe, nie powinno tak być...
- Jess ja...
- Coś ty do cholery zrobił? Czemu masz taką minę? - warknęła, odchodząc z nim dalej od reszty. Jung osunął się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Przecież wszystko miało wyjść perfekcyjnie. Poprosił kolegę o sfałszowanie kilku dokumentów i spłacił cały dług Taehyunga z jego konta... Był już wolny, nie musiał się męczyć z tymi starcami.
- Ja.. Tylko zapłaciłem.
- Co? Czyś ty zdurniał do reszty? - dziewczyna przykucnęła obok niego, łapiąc go za rękę, by spojrzeć mu w oczy, które powoli stawały się wilgotne. - Czy ty idioto zapłaciłeś, a potem nasłałeś na nich ojca? Przecież to takie podejrzane! Od razu stał się widoczny. Nagle dostał kasę, potem ich znajduje oddział? Nawet idiota by to połączył!
Zadrżał, kuląc się całkowicie.
Właśnie zabił matkę Taehyunga.
Nasłał na nich morderców, chociaż miał ich wszystkich wsadzić za kratki.
Zgwałcił Tae. Zabrał mu matkę.
Odebrał mu wszystko.
- Nie sądziłam, że jesteś taki tępy. Żałuję, że ci pomagałam, mogłam rozmowę z siostrą Jimina zachować dla siebie, nie podrzucać ci takich pomysłów. - złożyła ręce i przyłożyła je do warg. Również była zdenerwowana, jednak do Junga nic już nie dochodziło. Siedział, wpatrując się w podłogę, a z jego policzków spływały łzy. Ledwo zauważył, jak Taehyung wychodzi, praktycznie niesiony przez Yoongiego. Nie zwrócili na niego uwagi, jednak Jimin owszem. Od razu podszedł do niego i złapał go za koszulkę.
- Nie wiem o co chodzi, ale jeśli masz z tym coś wspólnego, to cię zabiję, przysięgam.
Po czym puścił go, czy raczej rzucił o podłogę, całkowicie zdenerwowany.



***


- Zajmij się nim, lepiej go zrozumiesz. - mruknął Jimin, zaciskając dłoń na drzwiach samochodu. Nigdy nie czuł takiej wściekłości, jak w tej chwili. Niemal go rozsadzała, miał ochotę zatłuc Hoseoka na śmierć. Rozkleił się, więc coś było na rzeczy. Nie płakałby, gdyby nie wiedział nic o sytuacji, Tae bowiem nawet nie wspomniał o tym, kto umarł, a Jung wyglądał na doinformowanego.
Od razu domyślił się, że to on grzebał przy koncie, chociaż nie bardzo wiedział czemu. To nie kwestia współczucia, coś się między nimi stało i miał wyrzuty, więc go spłacił. Odruchy blondyna też o czymś świadczyły i Jiminowi powoli wszystko się przejaśniało. Siostra też dała mu znać, że z nią rozmawiał o sytuacji Tae, coś nakombinował i skończyło się tragedią.
Lubił Hoseoka, ale nie daruje mu łez swojego maleństwa. Kwestia czasu, aż wszystko odkryje, a wtedy naprawdę może być z nim źle.
- Spoko. Pa. - westchnął Yoongi, chowając w swoich ramionach malucha. Park zatrzasnął drzwi, odprowadzając samochód wzrokiem.
Trzeba porozmawiać z Jess, ona wie.





Trochę krótko ;c Przepraszam ;c

niedziela, 26 lipca 2015

39. I need U boy

Nie miał odwagi, by pojawić się w szkole, czy chociażby wyjść z domu. Siedział zamknięty w swoim pokoju, nie mogąc uspokoić swojego serca, które płakało równie rzewnymi łzami, jak jego zmęczone powieki. Nie mógł spać, prawie nie jadł, wszystko było dla niego zbyt męczące, nawet oddychanie. Teraz też wyglądał jak wrak człowieka. Przemierzał szkolny korytarz, kierując się w stronę sali lekcyjnego, zaś mijani uczniowie schodzili mu z drogi, co jednocześnie go cieszyło, bo nie chciał z nikim się użerać, z drugiej sprawiało, że był w centrum zainteresowania, co również mu nie odpowiadało.
Potarł nieco zaspane oczy, wspinając się po schodach, gdy nagle usłyszał głos Jimina. Przystanął i odwrócił się do tyłu. Serce zabiło mu mocniej, gdy zobaczył Parka w towarzystwie Taehyunga. Tego twarz była nieco poszarzała, oczy przekrwione, usta zaś w rankach. Musiał je mocno gryźć, biedactwo. Wstrzymał oddech, gdy ich spojrzenia się spotkały. Blondyn na chwilę się zatrzymał i zacisnął wargi. Hoseok nie mógł oderwać od niego wzroku. Jego najwspanialsze, najsłodsze maleństwo wyglądało na takie nieszczęśliwe. Miał ochotę porwać go w ramiona, przytulić i już nigdy nie wypuścić.
- Tae... - szepnął, na co młodszy zadrżał. Szybko złapał Jimina za nadgarstek i zaczął wspinać się po schodach, spuszczając wzrok. Wyminął go bez słowa, idąc tuż przy poręczy, byleby tylko nie przysunąć się do niego. Park nie wiedział co robić, więc pobiegł za nim, rzucając tylko najstarszemu dziwne spojrzenie.
Hope zacisnął pięści i wpatrywał się jak młodszy znika na piętrze, nie racząc na niego spojrzeć.
Unika go.
Nie dziwiło go to, chociaż mimo wszystko miał nadzieję, że zobaczy w jego oczach uczucie, miłość. Że uśmiechnie się i przywita... Jesteś debilem, Jung. Cud, że jeszcze jesteś na wolności, powinieneś być za to wdzięczny.
Dlaczego więc nie potrafi? Mogliby go zamknąć, byleby Tae go przytulił...

Na lekcjach nie mógł się skupić. Ciągle widział go przed oczami i rozmyślał o tym, jak ma postąpić, jak przeprosić. Wiedział, że przesadził, że dopuścił się najgorszego z możliwych czynów, jednak nie chciał go stracić. Musiał zawalczyć nawet, jeśli szanse były zerowe.
Zszedł na dół, prosto do sali, gdzie mieli mieć próbę. Przebrał się, starając zapanować nad drżącymi rękoma. Dzisiaj miała być tylko piątka, Jin i Yoongi mieli wyjazd, więc już wcześniej go o wszystkim uprzedzili. Do Jess nie miał odwagi się odezwać, bo jedyna wiedziała wszystko i bez wątpienia patrzyłaby na niego krytycznie. Wprawdzie ufał jej, była jego przyjaciółką i znali się na wylot, jednak mimo to tym razem się stresował.
- Cześć. - usłyszał głos Jungkooka. Zerknął na niego i skinął głową, ustawiając w laptopie odpowiednią playlistę. Młodszy zniknął w szatni, w po chwili drzwi otworzyły się po raz kolejny i zjawili się Tae z Jimine. Hoseok zacisnął warki widząc, jak najmłodszy szybko znika za drzwiami szatni, jakby uciekając przed jego spojrzeniem. Park za to podszedł do niego i przykucnął.
- Hoseok... Nie wiem czemu on tak reaguje, ale jeśli po tym co ci powiedziałem ty... Coś mu niemiłego wspomniałeś, to naprawdę radzę ci zwiewać stąd jak najszybciej. Każda krzywda wróci do ciebie o wiele bardziej nasilona. - szepnął, wpatrując się w niego poważnie. Jimin nie często zachowywał się w ten sposób, to było powiedziane z pełną odpowiedzialnością, nie żartował. Co on zaś miał mu odpowiedzieć? Zgwałciłem go? Nazwałem dziwką?
- Rozumiem. - mruknął, starając się nie patrzeć mu w oczy, co Park od razu zauważył.
- Coś jest nie tak, Hoseok. Dowiem się o co chodzi, bo wtedy nie sądziłem, że będzie cię unikać, teraz jednak wiem, że kręcicie oboje. Miej na uwadze, że może i bywam głupi, ale Tae i Ciastek to moje oczka w głowie. - odpowiedział, po czym wstał. - To nie groźba, nie zrozum mnie źle. Tylko cię ostrzegam. - uśmiechnął się delikatnie, znikając za drzwiami z resztą.
Hope opadł tyłkiem na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Może powinien mu powiedzieć? Sprałby go i wtedy poczułby się lepiej? Teraz pozostawał bezkarny, co tylko mocniej go frustrowało, bo to było nie fair. Jakby Jimin i Yoongi się dowiedzieli...
Ech. Ześwirowałeś, Jung.
Odetchnął i sięgnął po wodę, upijając kilka większych łyków. Nawet nie zauważył, kiedy obok zjawił się Namjoon.
- Siema Hoseok...
Brunet zerknął na niego kątem oka, uśmiechając się słabo.
- Cześć.
- Widzę, że kiepsko z tobą dzisiaj...
- Nie tylko dzisiaj. - mruknął, roztrzepując swoje włosy. Nie miał pojęcia, co mógłby ze sobą począć, czuł się jak osaczone dziecko.
- Domyślam się. Nie za bardzo ogarniam sytuację, jednak pamiętaj, że jeśli coś spieprzyłeś, to musisz chociaż postarać się zadośćuczynić. Nie mówię, że odzyskasz swoją zgubę, jednak jeśli nic nie zrobisz teraz, to już nigdy nic się nie poprawi.
- Co cię wzięło na takie filozoficzne gadki? - spojrzał na niego, obejmując nogi ramionami.
- Gdybym zjebał sprawę z Jess, to poruszyłbym niebo i ziemię, by odnaleźć sposób, by móc chociaż ją przeprosić. Wstydziłbym się podejść ot tak i błagać o wybaczenie. Pierw pewne sprawy trzeba troszkę... załagodzić.
- Co masz na myśli? Chcesz mi coś podpowiedzieć?
- Ja? Nieee. - pokręcił głową, uśmiechając się tajemniczo. Hoseok zmarszczył brwi, Nam zazwyczaj nie kręcił, tylko mówił wprost. - Mam dla ciebie wiadomość od Jess, bo nie odbierasz od niej telefonów. Masz spotkać się ze starszą siostrą Jimina.
- Co? Po co? - wytrzeszczył oczy zaskoczony. Przecież nikt z rodziny Parka nie był w to zamieszany, na co więc mu jakakolwiek rozmowa.
- Pamiętaj Hoseok... Jess jest najmądrzejsza, ona zawsze wie wszystko. Nigdy jeszcze nie zrobiła czegoś, co mogłoby zaszkodzić jej bliskim. To anioł, dlatego radzę ci się jej słuchać. Jeśli ona nie da rady ci pomóc, to sam tym bardziej nic nie zdziałasz. - poklepał go po ramieniu, wstając z podłogi. - Lecę się przebrać.
Hoseok zacisnął pięści i również się uniósł. Na sali była już trójka młodszych. Jimin starał się zagadywać oboje, jednak Tae był nieobecny, skulony. Jung westchnął cicho, starając się nie wpatrywać w niego tak intensywnie, jednak było to niemożliwe. Nie mógł znieść tego widoku, chciał go pocałować, zabrać do siebie i przepraszać do końca życia. Potrzebował jego uśmiechu. Potrzebował słodkich rumieńców i wygłupów...
Włączył muzykę i zaczął się rozciągać. Bał się nawet do nich zbliżyć, chociaż niedługo będą musieli funkcjonować, by nauczyć się tańca.
Po kilkunastu minutach kazał wszystkich odpowiednio się ustawić. Jimin pokazał Tae co i jak, przecież nie było go tyle czasu, a taniec uległ modyfikacjom. Zaczęli powtarzać kroki po nim, poruszając się w rytm muzyki. Namjoon miał problemy z ruchami, ciągle się mylił, co niezbyt go dziwiło. Talentu do wygibasów nie posiadał. Jungkook i Jimin dawali sobie radę, jednak cóż. Taehyung niezbyt. Starając się panować nad drżącym głosem odwrócił się do niego przodem.
- Tae... Musisz mieć nieco wyżej ramię. Tak o. - pokazał. Młodszy uniósł je nieco, tylko kątem oka na niego zerkając. Hoseok zrobił dwa kroki w jego stronę, jednak blondyn jak poparzony odskoczył i szybko znalazł się przy Jiminie.
- Pokażesz mi? - zwrócił się do niego, a jego ciało delikatnie drżało. Jung zacisnął wargi i szybko wrócił na swoje miejsce. Widział to. Ten strach i przerażenie, ucieczkę. Tae nie unikał go. On zwyczajnie był przerażony, bał się go.
To zabolało go najmocniej. Wzbudzał lęk w swoim maluszku, doprowadzał go do takiego stanu... Był gorszy od potworów, które męczyły go po oglądaniu horrorów.
Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Czuł na sobie wściekłe spojrzenie Parka, jednak błyszczące oczy Tae przerażały go najbardziej.


***


- Dlaczego nic nie chcesz mi powiedzieć, Maluchu? - Jimin szedł obok niego, cały czas próbując wydusić z Tae jakieś informacje. Blondyn wiedział, że łatwo nie odpuści, jednak nie potrafił mu tego wyznać. Ufał mu, był najbliższą dla niego osobą, jednak wiedział, że od razu pójdzie do Hoseoka i zrobi mu krzywdę. Ciągle powtarzał, że nie pozwoli by mu i Kookiemu działa się krzywda, a zawsze dotrzymywał słowa. Chociaż wiedział, że Hoseok postąpił źle, to i tak nie potrafił wyrzucić go ze swojego serca. Nie chciał jego cierpienia, nie mógłby żyć ze świadomością, że przez niego coś mu się stało.
- Nic się nie stało, Jimin, naprawdę.
- Tae! Uciekasz od niego, nie jestem debilem, nawet Ciastek zauważył, że coś jest nie tak! Powiedział ci coś, zrobił? Powiedz mi, to go zabiję. - jęknął, wpatrując się  niego intensywnie.
- Przesadzasz... Nic nie ma, po prostu nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Im dalej będzie, tym łatwiej zapomnę i wyrzucę go z głowy.
- Eh... Jakby co, to masz do mnie przyjść, zrozumiano.
- Jasne. - uśmiechnął się słabo, chowając dłonie do kieszeni. Okłamywanie Jimina był straszne, miał wyrzuty sumienia, jednak to wszystko dla wyższego dobra. Minie trochę czasu, Hoseok skończy szkołę, pójdzie na studia i straci go z oczu. Jeden konkurs i ich drogi się rozdzielą na zawsze.

Wszedł do mieszkania i zsunął ze stóp buty. Udał się w stronę kuchni i wstawił wodę na herbatę. Jego rytuał ostatnimi czasy. Pił ja litrami, cały czas, bez przerwy. Nie wiedział dlaczego, ale go to uspokajało, o ile nastrój, który go nie opuszcza można tak określić.
Dzisiaj czuł się jeszcze gorzej. Nie sądził, że Hoseok się do niego odezwie, że będzie próbował nawiązać kontakt. Liczył na to, że spojrzy na niego pogardliwie i będzie traktował jak powietrze, ewentualnie jak gówno, tak jak tamtej nocy. Jednak był... smutny. To nielogiczne, przecież go nienawidził, nie chciał go znać. Słowa, które wtedy powiedział do teraz siedziały mu w głowie i powracały co chwilę.
Głupia szmata..
Luksusowa dziwka.
Najgorsza osoba na świecie.
Podczłowiek.
Największy błąd.
Tym właśnie był? Czy naprawdę nie było w nim nic dobrego?

Otarł wilgotne powieki, pociągając nosem. Starał się nie płakać. Wylał już litry łez, kolejne nic już nie zmienią.
Po prostu... Było mu tak źle. Czuł się przy Hoseoku wspaniale. Chwile, które razem spędzili były najpiękniejszymi w jego życiu. Ich pierwszy pocałunek do dzisiaj pamiętał idealnie, nie tylko go zresztą. Wszystko, co związane było z nim wyryło się w jego pamięci bardzo mocno.
Tęsknił za jego dotykiem, leżeniem na kanapie i wygłupianiu się, chociaż teraz nie mógłby do niego podejść. Gdy chciał wtedy mu pomóc... Musiał uciec. Nie zniósłby, gdyby te dłonie chociażby się do niego zbliżyły. Kochał je, jednak miał przed oczami to, jak go skrępowały, gdy Hoseok...
- Cholera! - jęknął, zaczynając się trząść.
Za każdym razem to samo. Wściekła twarz, nienawistne spojrzenie, krzyki i brak możliwości ucieczki. Ból. Niesamowity.
Osunął się na ziemię, obejmując ramionami.
Kochał go. Tak mocno go kochał. Chciał być przy nim, by ich życie wyglądało jak kiedyś, jednak to koniec.
Hoseok go nienawidzi.
On nie może nawet o nim myśleć, bo każde wspomnienie przywołuje te jedne. Najgorsze.

Groteska stała się rzeczywistością, jakakolwiek wartość jest złem
Uczucie oddalenia, wciąż krążące tuż obok, jest głupie, bo patrzę, 
jak wali się sens mojego życia, jego kluczowy sens...

Mimo to chcę, by tak pozostało...



***


- Może zaprosisz Chori na obiad? Powinieneś się postarać, skoro ci się podoba.
Matka od ostatniego spotkania z najmłodszą panną Park, cały czas marudziła i namawiała go do zrobienia kolejnego kroku. Odwlekał to jak tylko mógł, jednak powoli tracił cierpliwość, bo chociaż siostra Jimina była fajna, to przebywanie z nią nie było najlepszą rzeczą, jaką mógłby sobie wymarzyć. Wolałby ten czas spożytkować na zabawach ze swoim chłopakiem, jednak nie mógł cały czas mówić, że jedzie do niej, a tak naprawdę pił herbatę z jego matką i słuchał historii z dzieciństwa. Chori ciągle była gdzieś ze znajomymi, nie była tak przyjacielska jak pozostała dwójka, raczej zamknięta w sobie i ciężko było ją przekonać, by jeszcze raz przyszła na rodzinny obiad. Przekupywanie jej na nic się zdało, bo przecież miała wszystko, była rozpieszczonym dzieckiem.
Co więc miał począć?
- Mamo... Chori ma naukę, nie może ot tak poświęcać mi swojego czasu, zresztą ona nic nie wie o mnie... I hm.
- Jungkook, zachowaj się jak mężczyzna i postaw sprawę jasno. Nie zmarnuj okazji, Park to dobra partia.
Tsa. Tylko on wolał Parka z penisem.
- Dobrze, postaram się. - mruknął, upijając łyk soku.
- Mówisz to od dawna i nic z tego nie wyszło.
- Jeju. Daj mi trochę czasu, to stresujące. - jęknął, na co kobieta aż zmrużyła powieki. Narzekanie było niewskazane, a już na pewno nie takie lekceważące. Kurczę.
- Ciesz się, że nie ma tu ojca.
- Przepraszam. Mogę już wrócić do pokoju?
- Oczywiście.
Skinął głową i szybko pobiegł na górę, gdzie zamknął się w swoim pokoju. To wszystko było nieprzyjemne. Ojciec też ciągle pchał go w jej ramiona, co miał do cholery zrobić? W dodatku gosposia dziwnie na niego patrzyła, co tylko dodatkowo go zamęczało. Niby Jimin jakoś załagodził sprawę, jednak zdecydowanie jej wzrok był podejrzany. Nie chciał stresować Parka, więc nic nie wspominał, jednak zwyczajnie zaczynał się bać. Jak to wyjdzie... Będzie po nim.


***


Zacisnął dłonie, starając się uspokoić.  Nie bardzo wiedział jak wszystko zacząć, jak załatwić tę sprawę. Stres go zżerał od środka, jednak nie było odwrotu, trzeba wypić piwo, które naważył. Nacisnął dzwonek, oddychając głęboko. Po dłuższej chwili usłyszał dźwięk przekręcanego zamka i drzwi się otworzyły.
- Hoseok? Co ty tutaj robisz?






Zapraszam do komentowania ;)

piątek, 24 lipca 2015

1. In danger

Oto pierwszy rozdział nowej serii "In danger". Standardowo jest to typowy wstęp i nadal nic nie wiecie, ale spokojnie - do wszystkiego dojdziemy z czasem. Mam nadzieję, że przypadnie Wam to do gustu tak jak "I need U boy" czy "Bad boys". 
Czego możecie się spodziewać? Mody na sukces, chociaż o nieco innym zabarwieniu, bez wątpienia jednak będzie się działo, już ja o to zadbam. Opowiadanie będzie nieco mniej beztroskie niż poprzednie, bowiem świat tutaj jest również diametralnie inny. Standardowo sceny plus osiemnaście będą się pojawiać, ostrzegam już na początku, bo teraz już nie będzie spoilerów przed rozdziałem, musicie się pilnować sami. A co do pairingów... Po mnie możecie się spodziewać wszystkiego, więc się nie przyzwyczajajcie! <3
Seria ma mieć planowo koło 10-15 rozdziałów. To, czy coś z tego będzie, to już pytanie do mojej głowy, ona zaś dzisiaj nie ogarnia i jak zauważyliście - lubi przedłużać w nieskończoność.
W każdym razie koniec marudzenia! Zapraszam do czytania i czekam na Wasze opinie - są dla mnie niezwykle istotne i motywujące ;)




- Planuje pan teraz odpocząć, czy przyjmie pan kolejną rolę w któreś z zaproponowanych produkcji?
Seokjin uśmiechnął się w charakterystyczny sposób, opierając wygodniej o skórzane oparcie kanapy. Nawet, jeśli nie bardzo miał na to ochotę, to musiał zachowywać się wzorowo, w końcu był ciągle pod ścisłą obserwacją fanów i dziennikarzy. Im większa popularność, tym jego nawyki, upodobania musiały coraz bardziej się skrywać pod maską perfekcyjnego idola. Nie mógł sobie pozwolić na błąd, nawet najmniejszy, typowy dla normalnego człowieka. Kilka lat temu przekroczył magiczną granicę, która dzieliła świat gwiazd i zwyczajnych śmiertelników. Nie to, by taki stan rzeczy mu nie odpowiadał. Zawsze chciał być sławny i od dziecka go przyuczano, by w dorosłym życiu sobie poradził. Jak widać wszystko poszło w dobrym kierunku, bowiem na dzień dzisiejszy Kim Seokjin był wziętym modelem i coraz chętniej zatrudnianym aktorem. Ostatnia drama z jego udziałem okazała się być prawdziwym hitem, więc gazety i telewizja nader chętnie przeprowadzały z nimi wywiady, zaś kolejne marki oferowały mu spore pieniądze za użyczenie twarzy do promocji swoich produktów. Mógł więc przebierać w propozycjach, gdyż agencja dawała mu dość szerokie pole do popisu, dopóki zasilał ich portfel, na co nie narzekali. Dodatkowo jako główna gwiazda mógł sobie na więcej pozwolić, bo zwyczajnie zbyt wiele by stracili, gdyby od nich odszedł, a kontrakt niebezpiecznie zbliżał się do końca, liczyli jednak na jego przedłużenie.
Takim oto sposobem mógł wszystko, poza rzecz jasna byciem sobą. Marna to cena za życie w luksusach i sławie. Wrócił więc spojrzeniem do dziennikarki, swoim głębokim głosem odpowiadając:
- Czeka mnie promocja, co nie jest kwestią kilku dni, gdy jednak wszystko się zakończy, to planuję zająć się kolejnym projektem. Nie lubię siedzieć bezczynnie, poza tym aktorstwo jest dla mnie coraz istotniejszym elementem w życiu, chociaż stawiam w tej dziedzinie dopiero pierwsze kroki. Mam wielką nadzieję, że nadal będę otrzymywać tyle wsparcia, co do tej pory, to naprawdę wiele dla mnie znaczy i powoduje, że każdy dzień na planie jest przyjemniejszy od poprzedniego.
- Czyli póki co daruje pan sobie modeling? - kobieta poprawiła na nosie okulary, notując ciągle w swoim notesie jakieś uwagi, jednak on nie bardzo zwracał na to uwagę. Nad wszystkim czuwał jego menadżer, który krzywdy nie da mu zrobić.
- Drobne sesje oczywiście wchodzą w grę, jednak nie planuję jakiś większych kampanii w najbliższym czasie. Mój grafik jest aż nazbyt wypełniony, zwyczajnie nie dałbym rady, nie chcę zaś robić czegoś byle jak, jestem w końcu perfekcjonistą. Wszystko musi być idealne.
- Jak pana twarz?
Jin zaśmiał się perliście, po czym nadal rozbawiony powiedział: - To już pani słowa. Oczywiście staram się wyglądać jak najlepiej, jednak to zdolności aktorskie są dla mnie istotniejsze. Ładna twarz na nic się zda, jeśli nie będę umiał w odpowiedni sposób oddać uczuć mojego bohatera. - oparł dłoń o poręcz, nieco bawiąc się rzeźbioną rączką. Rzecz jasna wiedział, że był wyjątkowo przystojny i atrakcyjny. Miał lustro i się widział, zresztą nigdy nie był jakoś wyjątkowo skromny czy też krytyczny wobec siebie. Kochał swoją cudowną osobę najbardziej na świecie, dlatego też na wizji dopuszczał się tych małych chwil fałszywej skromności i zawstydzenia, bo narcyzm nigdy nie był w cenie, wręcz mógł zaszkodzić.
- Nie da się ukryć. - skinęła głową kobieta, lustrując go uważnie wzrokiem. Była nim zauroczona, wiedział to od dawna, bo zawsze pchała się, by przeprowadzić z nim wywiad. Od początku kariery miał nieco taryfę ulgową, bo jednak jej pismo było dość znaczące, a przynajmniej nakręciło całą machinę. - Chciałby pan na koniec przekazać coś czytelnikom?
- Mam nadzieję, że nowy film się wam spodoba i was nie zawiodę. Włożyłem w to całe swoje serce, więc wsparcie fanów będzie niezastąpione. Dziękuję wam za wszystko, jesteście najlepsi.
- Dziękuję za rozmowę, panie Kim. - uśmiechnęła się kobieta i wyłączyła dyktafon. Seokjin wstał i ucałował jej dłoń, na co ta się zarumieniła i nieco zawstydzona zaczęła zbierać swoje rzeczy. Do mężczyzny podszedł niższy, który podał mu kubek z jego ulubioną kawą, po czym zaczął coś przeglądać w swoim tablecie.
- Teraz masz przerwę, wieczorem czeka cię występ w programie, więc postaraj się wyspać, bo to ostatnie tak miłe dni.
- Jedź ze mną. - mruknął, upijając łyk gorącego napoju. Nienawidził zimnej kawy, więc starał się wypić wszystko jak najwcześniej, chociaż nie było to zbyt dobre dla jego gardła. Dał na siebie zarzucić marynarkę, wpatrując się uważnie w młodszego, który nieco się skrzywił.
- Nie trafisz do domu? Nie mam czasu, Jin.
- Masz ze mną jechać. To nie propozycja, a polecenie. - uśmiechnął się kpiąco, po czym ruszył w stronę wyjścia z budynku. Nie znosił sprzeciwów, zawsze wszystko musiało być takie, jak sobie wymarzył. Jego słodki menadżer chyba doskonale sobie z tego zdawał sprawę, jednak cały czas okazywał swoje niezadowolenie z jego arogancji i egoizmu.
Zerknął przez ramię. Tym razem się udało. Doszli do samochodu, gdzie wygodnie usiedli na tylnym siedzeniu, młodszy nie odrywał się jednak od urządzenia, które z sekundy na sekundę coraz bardziej Kima irytowało.
- Zostaw to, jestem tutaj, więc to mi należy się uwaga. - mruknął, krzyżując na piersi ręce, w geście całkowitej złości i obrazy jego książęcej godności.
- Seokjin... Daj spokój. Zachowujesz się dziecinnie. Ile razy mam ci powtarzać, że pracuję tylko po to, by było ci jak najlepiej? Wygląda to tak, jakbym grał w jakieś głupie gry, a nie zajmował się twoja karierą.
- Nic się nie stanie, jeśli poświęcisz mi chwilę. Jak dojedziemy do domu, to sobie popiszesz.
- Jak sobie życzysz, rozpieszczona księżniczko. - mruknął niezadowolony, chowając tablet do torby. Poprawił swoje opadające na oczy włosy, po czym sięgnął po jedną z butelek na siedzeniu obok i napił się wody. Jin obserwował go uważnie, czekając na jakąkolwiek uwagę, jednak nadal młodszy zajęty był swoimi myślami, co doprowadzało go niemal do histerii.
- Jesteś wstrętny. - warknął, otwierając drzwi, gdy tylko samochód się zatrzymał. Potrzebował stuprocentowej uwagi, całkowitego oddania, a ten idiota jak zwykle zachowywał się jak zimny dupek, nie interesując się niczym, poza występami w telewizji.
Wyminął ochroniarzy, szybko wchodząc do swojego domu. Słyszał za sobą przekleństwa menadżera, jednak nawet na niego nie spojrzał. Zrzucił z siebie marynarkę i buty, po czym zaczął w nerwach rozwiązywać swój krawat, tylko mocniej go plącząc.
- Zostaw to, Jin. - westchnął menadżer, odsuwając jego dłonie od krawatu, samemu szybko pozbywając się problemu. - Spokojnie, księżniczko. - mruknął, powoli rozpinając guziki jego koszuli. - Złość ci nie pasuje, marszczy twoją idealną twarz.
- Więc mnie nie irytuj. - mruknął niezadowolony.
- Przepraszam. Mam ci to wynagrodzić? - uśmiechnął się zaczepnie, przysuwając usta do jego szyi, którą zaczął czule całować. Jin jęknął cicho, opierając dłonie na jego ramionach. Wredna menda. Zawsze miał na niego sposób, jego usta potrafiły zrobić niemal wszystko, a już na pewno owinąć go sobie dookoła palca, przynajmniej na ten moment. Dał więc z siebie zdjąć koszulkę, oddychając coraz bardziej płytko.
- Yoongi... - jęknął, czując jak młodszy zaciska zęby na jego obojczyku. Był delikatny, nie mógł uszkodzić jego skóry, jednak mimo wszystko każda jego pieszczota była intensywna i rozpalała go do granic możliwości.
Młodszy popchnął go w stronę sypialni, nie zaprzestając atakować jego skórę, gdy zaś opadł na łóżko, ten bez oporów pozbył się swojej bluzki, a z niego szybko zerwał spodnie.
- Zadbam o ciebie teraz, może być? Przecież wiesz, że twoje dobro jest dla mnie najważniejsze. Każde... - uśmiechnął się i rozchylił jego uda, klękając między nimi. Jego wargi zaczepnie musnęły te Jina, po chwili naparł na nie już porządnie, wsuwając język do środka. Polizał lubieżnie jego podniebienie, podczas gdy jego dłonie wodziły po torsie mężczyzny, badając jego strukturę. - Ach... Jesteś przepiękny, hyung. - wymruczał, gdy na chwilę się od siebie oderwali. - Aż muszę cię posmakować. - ucałował raz jeszcze jego usta, po czym ze złośliwym uśmieszkiem ukrył twarz między jego udami.


Spojrzał na nagiego Jina, uśmiechając się pod nosem. Objął go od tyłu, gładząc delikatnie po ramieniu, nosem muskając kark. Uwielbiał tego kretyna, szalał za nim do nieprzytomności, sam nawet nie wiedział dlaczego. Był złośliwy, arogancki, zakochany w sobie i za nic miał sobie uczucia innych, mimo to wystarczyło, że się uśmiechnął i do niego przytulił, a Yoongiemu serce zaczynało bić szybciej i gotów był skoczyć za nim w ogień. Od początku zajmował się nim i jego karierą, od pierwszego spotkania też stracił dla niego głowę. Połączenie irytacji i fascynacji. Jednocześnie go nienawidził i ubóstwiał. Był jego księżniczką, sensem życia. Nie spał po nocach, byleby tylko załatwić mu jak najlepsze oferty, by ludzie o nim usłyszeli i go kochali. By zwyczajnie był szczęśliwy i realizował swoje marzenia. Chociaż był starszy, to wymagał ciągłej opieki, uwagi i poświecenia, nie wspominając o tonach miłości, którą chłonął niczym gąbka. Nienawidził czuć się pominięty, a gdy tak się działo, to tracił nad sobą panowanie. To było wielkie utrudnienie dla zazwyczaj zamkniętego w sobie Mina, by nagle zachowywać się jak zakochany nastolatek, czego Kim wymagał. W każdym razie i tak się starał. Cały czas. Od rana, do następnego wschodu słońca.
- Kochanie... Musisz już wstać. - szepnął mu do ucha, obejmując go w pasie. Czule ucałował jego skroń, gładząc szczupły brzuch palcami. Starszy jęknął coś niezrozumiale, po czym niechętnie uchylił oczy, a jego dłoń zacisnęła się na tej Yoongiego.
- Nie chce mi się... Wolę zostać tu z tobą i się kochać do nieprzytomności.
- Tyłek cię jeszcze nie rozbolał? - zaśmiał się, przyciągając go jeszcze mocniej do siebie. Ten niczym mały chłopiec zachichotał, odchylając nieco głowę, by młodszy mógł wsunąć tam swoją twarz i pieścić jego skórę swoimi niesamowitymi wargami.
- Nigdy za wiele dobrego seksu. Mogę cię mieć w sobie cały czas, a chodzeniem się nie przejmuj. Jestem aktorem, najwyżej bym udawał, że nic mnie nie boli.
- Cieszy mnie to... Po występnie w telewizji wezmę cię raz jeszcze, tym razem w kuchni, co ty na to? Rozłożysz się na blacie, wypinając swoje pośladki w moją stronę, a ja zrobić ci dobrze, byś oszalał z rozkoszy...
- Może zrobimy to teraz, Yoongi? - Jin odwrócił się do niego przodem, od razu obejmując go udem w pasie. - Chcę cię... - jęknął rozkosznie, oblizując swoje przepiękne usta. Gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, to Min już by go pieprzył z całych sił, jednak musiał dbać też o jego karierę, nie tylko o prostatę.
- Niestety. Musimy się zbierać, ale potem zrobimy to tyle razy, ile wytrzymasz, zgoda? I zrobię ci językiem, hm?
- Okej, trzymam cię za słowo. - zamruczał, całując go zaczepnie, po czym wstał, zmierzając w stronę łazienki.



***


- Zajmij się tymi modelami, zdjęcia mają być naprawdę dobre, bo cię zabiję. - mruknął mężczyzna za biurkiem, podsuwając drugiemu plik zdjęć. Ten sięgnął po nie i zaczął przeglądać, robić przy tym dziwne miny. Zawsze był najlepszy, więc tego typu słowa były zbędne, jednak kierownik uwielbiał wydawać im plecenia i upominać. Skinął więc tylko głowa i wyszedł, zmierzając do sali, w której zazwyczaj robił zdjęcia początkującym, by potem góra mogła ocenić ich fotogeniczność. Skoro bowiem on ze swoimi zdolnościami nie uchwyci w nich czegoś atrakcyjnego, to bez wątpienia dziennikarze też tego nie zrobią, a na co komu tylko połowicznie atrakcyjna osoba? To on sprawił, że taki Seokjin czy Baekhyun zostali dostrzeżeni, on też niedługo wzniesie na szczyt kolejne młode gwiazdy, w końcu miał nosa do talentów.
Wszedł do środka i rozejrzał się dookoła. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie czyjaś postać, która zakłócała wszechobecną pustkę.
- Jungkook? Co jest?
Postać zrobiła kilka kroków w jego stronę, uśmiechając się szeroko.
- Miałeś zrobić mi nowe zdjęcia, zapomniałeś? - mruknął, nadymając nieco policzki. Przysunął się jeszcze bliżej, zwilżając językiem wargi. - Nie masz ochoty?
- Hm, mogę zrobić, ale masz być seksowny, zrozumiano?
- Zawsze jestem, hyung. - puścił mu oczko, po czym zrzucił z siebie bluzkę, pod którą miał niesamowicie wyciętą koszulkę, odsłaniającą odstające obojczyki i ładne ramiona. Fotograf aż zagwizdał, łapiąc za aparat.
- Zadziwiasz mnie dzieciaku, doprawdy... To desperacja?
- Skądże. Lubię się wdzięczyć, gdy jesteś za obiektywem. - uśmiechnął się szeroko, stając przy reflektorach. - Zresztą mówisz to tak, jakbyś wcale nie miał radochy z robienia mi zdjęć.
- Oczywiście. Mam już cały folder w twoich fotkach, niedługo mi laptop wybuchnie.
- Och, schlebiasz mi. - rozchylił kusząco wargi, podczas gdy starszy ustawił odpowiednio światło i zaczął coś ustawiać w sprzęcie. Młody gdyby mógł, to codziennie umawiałby się na zdjęcia z nadzieją, że w końcu zyska większą popularność. Nie było w tym nic dziwnego, jednak po jakimś czasie stało się uciążliwe, Gdyby nie to, że był naprawdę atrakcyjny, to pogoniłby go jakiś czas temu. A tak, cóż. Miał ładne biodra i czasami zdjął więcej, niż trzeba...









czwartek, 23 lipca 2015

One shot: Just one day

Wakacyjny one-shot z ankiety.
Pairing : Vhope
Gatunek : yaoi, romans, fluff, komedia
Ostrzeżenia : słodko, miło, przyjemnie. Ot, wakacyjnie, niezbyt wymyślnie.
Odpoczywamy od dram! <3



Potarł wierzchem dłoni nieco zaspane oczy, w międzyczasie ładując do ust słomkę. Upił kilka łyków zimnego napoju, wpatrując się nieco tępo w piasek, który ani trochę się nie zmienił od czasu jego ostatniego wypadu na plażę. Kolejne wakacje w domu. Kolejne dni na plaży, gdzie pomoczy tyłek w wodzie, wieczorem zaś będzie się szlajał po barach z kumplami, by jakoś zabić nudę. Aż miał ochotę złapać się za głowę, gdy słyszał zachwyty tych wszystkich turystów, którzy przyjechali tutaj na kilka dni, by odpocząć od zgiełku wielkich miast, czy też wyrwać się z nudnego zadupia, gdzie nie ma nawet basenu. On sam miał po dziurki w nosie tego miasta, wody, sklepów z pamiątkami. Chciał wrócić do Seulu, gdzie zawsze miał coś do roboty. Był młodym chłopakiem, takie monotonne życie nie było dla niego. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że nauka do sesji była ciekawsza, niż siedzenie tutaj i gapienie się na wodę. Chyba był jakiś dziwny...
Odstawił kubek na ręcznik, mimo wszystko obserwując ludzi. Grube babcie, dzieciaki z wiaderkami, białoskóre panienki, które chyba bały się zmoczyć. Napakowani, bądź taż wychudzeni mężczyźni, popisujący się przed tymi wspomnianymi przed chwilą... Skrzywił się nieco, i już miał wsunąć na nos okulary przeciwsłoneczne, gdy coś mu mignęło przed oczami. Czy raczej ktoś.
178 centymetrów chodzącego seksu. Tona uroku osobistego i trzy słodyczy. Kwadratowy, nieco głupi uśmiech i... cholera. Ten, kto wynalazł krótkie spodenki, powinien dostać Nobla. Bezapelacyjnie! Długie, zgrabne nogi, idealne pośladki, nieco za duża koszulka i lśniące włosy. Cudowne dłonie, które właśnie szalonymi kosmykami się bawiły, doprowadzając Hoseoka do palpitacji serca.  Szlag by to. Nie wiedział jak to się stało, ale przy brzegu stał Kim Taehyung, zwany też przez niego Aniołem, Miłością Życia, Najcudowniejszą Istotą we Wszechświecie, czy w skrócie Kochaniem. Oczywiście sam zainteresowany nie miał pojęcia, że ktoś go w duchu tak określa, jednak Hoseoka niezbyt to obchodziło, bo jego fascynacja tym o rok młodszym chłopakiem, już dawno stała się nienormalna, przynajmniej dla większości społeczeństwa. Oczywiście tylko wtedy, gdyby się o tym dowiedziała, bo Jung był na tyle sprytny, że się nie przyznał, że od roku z hakiem ślini się do niego i ma mokre sny z jego udziałem. 
W każdym razie to była miłość, chociaż Hoseok nie miał za bardzo jak sprawić, by stała się odwzajemniona. W towarzystwie Taehyunga zazwyczaj robił z siebie debila, żeby nie nazwać jego głupoty jakoś gorzej. I tak jest już zboczeńcem, niech chociaż nadal w jego sercu tli się nadzieja, że coś w tej głowie ma i nie jest życiową ofermą. Sęk w tym, że Kim chyba już odkrył, że Jung jest troszkę nie taki, a przynajmniej starszy ciągle miał wrażenie, że brunecik czyta mu w myślach i w duchu się śmieje z jego nieporadności. Cóż. Jakby nie patrzeć to zawsze dawał mu powody do radości. Same ich pierwsze spotkanie można wpisać na listę najbardziej żenujących wydarzeń na świecie.
To były ostatnie minuty jego spokojnego życia. Wspinał się dzielnie po schodach uczelni, starając się przypomnieć sobie, jak wygląda jego wykładowca od polityki, gdy nagle usłyszał czyjś śmiech. Oczywiście skierował swój wzrok ku górze, jednak w tej samej chwili coś zaatakowało jego twarz tak brutalnie, że pięknie sturlał się z drugiego piętra na pierwsze, chociaż zabrakło mu tylko trzech schodów, by uratować swoje wszystko. Cóż. Było to epickie i zawstydzające jednocześnie. Wszyscy się na niego gapili, on zaś czuł tylko ból w krzyżu i na dupie też trochę. Leżał sobie tak dobrą chwilę, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu, raczył więc otworzyć oczy. I się zaczęło.
Zmartwiona, słodka twarzyczka, najpiękniejsze, gigantyczne oczy, które go zahipnotyzowały w pierwszej sekundzie kontaktu wzrokowego. Rozchylone, pełne usta, tak ślicznie różowe i miękkie. Znaczy... Tego ostatniego nie był pewien, ale wszystko w Tae było takie puchate, więc i wargi musiały być idealne.
Nie pamiętał zbyt wiele z tego zdarzenia. Chyba tylko postać chłopaka pozostała w jego głowie i fakt, że minęło sporo czasu, zanim dał radę cokolwiek mu odpowiedzieć. Wspominali mu potem, że bredził o aniołach, co było krępujące, jednak w gruncie rzeczy nie było to aż tak nienormalne. W końcu Kim to bóstwo. Gdyby mógł, to postawiłby mu ołtarzyk i bił pokłony. Nie to, by nocami odprawiał maratony do jego wyobrażenia, nie wspominając o gorszych rzeczach. Gdzie tam, przecież nie był jakimś padalcem.
No dobra, trochę był, ale to jego wina! Tego uśmiechu, spojrzenia i głosu, który w sumie nie pasował do słodkiego wyglądu, ale u tak był seksowny i najlepszy. W sumie to cały Taehyung był jakimś pieprzonym ideałem (chociaż Hoseok miał nadzieję, że jednak nie aż takim pieprzonym, bo naruszenie świętości tego genialnego tyłka, byłoby świętokradztwem!).
Wracając jednak do jungowej love story - młodszy wtedy strasznie się zmartwił i zaczął zmieszany przepraszać, podczas gdy ogłupiały i zauroczony Hoseok cieszył się jak skończony idiota, chyba niezbyt ogarniając rzeczywistość. Dopiero gdy ktoś go mocno szturchną, zreflektował co się dzieje. Zażenowanie, zapewnianie, że nic się nie stało, czerwone policzki. Nie wiedział, kto czuł się bardziej tępo - anioł, który go zaatakował, czy on sam. W każdym razie tak zaczęła się mała fascynacja słodkim niezdarnym Taehyungiem, która przerodziła się w wielką obsesję. Oczywiście nie śledził go, nie podglądał na przerwach (no, tylko czasami! Każdemu się zdarza!), ale zapisał się nawet na koło naukowe, chociaż przedmiot ten uważał za wyjątkowo nudny. Mimo wszystko nie żałował, bo czasami nawet udało mu się siedzieć obok, czy być w nim w parze na jakimś projekcie. Zawsze to jakiś plus.
Pomijając jednak jego nieszczęśliwą miłość...
On tutaj był. Stał i... TLENU. Wypina te swoje nieziemskie pośladki. Milion sprośnych myśli na sekundę, mózg paruje, a upał nie pomagał. Co robić? Co rooobić? Wstać i podejść chyba, nie?
Ruszył więc nieco podenerwowany w stronę poślad... wróć! w stronę Tae, w głowie opracowując plan podbicia jego serca. Oczywiście nic sensownego nie wymyślił, postanowił więc improwizować.
- Um... Taehyung?
Stanął jak sierota, zaciskając wargi. Młodszy niemal natychmiast się odwrócił, a na jego twarzy pojawił się ten cudowny, kwadratowy uśmiech.
- Och! Cześć hyung! Co za zbieg okoliczności!
- Mhm. Nie spodziewałem się spotkać tutaj cie... kogoś znajomego. - powiedział, starając się zapanować nad drżącym głosem i niesfornym sercem, które chyba tak bardzo chciało do Tae, że niemal nie wyskoczyło mu z piersi. Młodszy zaś jak na złość podszedł bliżej i nie wiadomo czemu przyłożył dłoń do jego czoła. Chwilę przyglądał się jego twarzy, po czym nadął nieco policzki, przesuwając palcami po jego skroniach, po chwili zabierając całkiem swoją rączkę.
- Hyuuung. Chyba za długo siedziałeś na słońcu, bo jesteś czerwony i rozgrzany.
Niestety to nie wina słońca, a pewnego pięknego chłopca, ale to chyba dobrze, że tak to zinterpretował. Chociaż resztki godności zachowa, a niewiele mu jej zostało.
- Trochę... Znaczy...
- Chodźmy się czegoś napić, ochłoniesz. - uśmiechnął się i złapał go za nadgarstek, ciągnąc w stronę baru przy plaży. Hoseokowi rzecz jasna paliła się ręka, a krew wrzała. Głupie myśli nie pomagały, bo niczym dziecko jarał się faktem, że idą za rękę. No, prawie, ale zawsze to coś!
Usiedli przy stoliku, a młodszy od razu zaczął przeglądać kartę.
- Koktajl truskawkowy może być? - zerknął na niego pytająco, Jung zaś tylko skinął głową. Tae złożył zamówienie, po czym wbił przenikliwe spojrzenie w starszego. - Na ile tutaj przyjechałeś? Nie widziałem cię na plaży, a bywam tutaj codziennie.
- Mieszkam tu. - odparł, uśmiechając się delikatnie, chociaż  środku był na siebie wściekły. Tyle siedział na tej plaży, a akurat wtedy, gdy był tutaj on, to musiał nudzić się w domu przy laptopie. - Ostatnio nie chciało mi się tutaj przychodzić, to dość... monotonne, jak się ma codziennie plażę pod nosem.
- Serio? Zazdroszczę! Ja przyjechałem na tutaj na tydzień, jutro wracam i jest mi z tym tak źle... - jęknął, odchylając się nieco na krześle. - Ja tam lubię wodę i takie klimaty, Seul nie jest tak przyjemny latem. Chociaż może to kwestia tego, że stolicę znam na wylot i nic mnie tam już nie zaskoczy.
- Ostatni dzień? Szkoda... - mruknął. Reszta nie była istotna. Pech chciał, że to cholerny, ostatni dzień i jutro już go nie będzie. Gdzie tu miejsce na wakacyjny romans?!
- Niestety. Moje studenckie zasoby finansowe się kurczą, poza tym jestem tutaj ze znajomymi, sam nie zostanę. - odparł, zaś w tym samym czasie kelnerka podał im napoje. Podziękowali, a Tae dodał: - Pij pij. Dobrze ci zrobi. Mogłeś ubrać jakąś czapkę, hyung, słońce bywa kłopotliwe...
Ojej. Martwi się o niego, jakie to rozkoszne! Sięgną więc grzecznie po napój i upił kilka łyków. Nawet smaczne.
- No tak... W każdym razie masz jakieś plany na dzisiaj? - pytanie te była chyba trudniejsze niż te na egzaminie z ekonomii, od niego zależało jego życie. Pomimo zgrywania obojętnego, w środku wył jak dziecko, błagając dobre bóstwa o jedną odpowiedź.
- Nie, raczej mam cały dzień do dyspozycji. Wieczorem chciałem tylko pójść na koncerty, ale to też sam, bo reszta idzie do klubu, a ja nie mam ochoty.
Jak cudownie.
- Ja też na nie idę, może pójdziemy razem? We dwójkę zawsze milej chyba, że nie chcesz... - dodał po chwili, bawiąc się słomką w swoim różowym napoju. Brunet spojrzał na niego nieco zaskoczony, po czym uśmiechnął się szeroko, kiwając głową.
- Jasne, bardzo chętnie z tobą pójdę. Skoro zaś jesteś taki chętny, to może i te popołudnie spędzimy razem? W końcu i tak nie masz nic do roboty z tego co wywnioskowałem, a we dwóch coś wymyślimy...
Taaak. Bez wątpienia Hoseok wybrał sobie odpowiednią osobę do kochania!
- Nie ma sprawy. - chyba gorączka od razu mu przeszła, zaś na twarzy pojawił się największy uśmiech, jaki kiedykolwiek miał miejsce w jego życiu.
Jeden dzień. Jeden piękny dzień z Taehyungiem. Jedyna taka okazja, by zdobyć jego serce!
Młodszy uśmiechnął się i dopił swój napój, po czym zawołał kelnerkę, która przyszła z rachunkiem. Jung niczym ninja wyciągnął portfel i zapłacił, nim Tae zdążył zareagować. Kobieta zadowolona z napiwku odeszła, zaś brunet zmarszczył nieco nosek, patrząc na niego niezadowolony.
- I jak ja mam teraz ci oddać, skoro mam tylko kartę? Ach, jesteś kłopotliwy, hyung...
- Nie musisz mi nic oddawać.
- Ale to bez sensu, byś za mnie płacił.
- Daj spokój, to nic takiego. - uśmiechnął się i wstał, po czym skinął głową w stronę wyjścia. - Chodź, TaeTae.
- Ech, niech będzie. - mruknął, ruszając za starszym. - Dziękuję i od razu zaznaczam, że następnym razem ja coś kupię.
- Jesteś biednym studentem, nie zgodzę się na to. - puścił mu oczko, nieco zwalniając, by zrównali się krokiem.
- Ty... też jesteś studentem. - spojrzał na niego podejrzliwie.
- Wow, brawo za spostrzegawczość! - wyszczerzył się, idąc na plażę, gdzie zostawił swoje rzeczy. - Jasne, też jestem, ale na szczęście nie muszę płacić za hotel, pociągi i inne przyjemności, bo tutaj mieszkam. Spora oszczędność. Poza tym pracuję, więc jakoś szczególnie nie muszę oszczędzać.
- No... Więc pewnie stawiasz wszystkim znajomym, bo masz pieniądze? - zaśmiał się, przegryzając nieco dolną wargę. Jung uśmiechnął się, nieco zbyt długo w niego wpatrując.
- Nie, ale tobie akurat miałem ochotę. To za troskę.
- W takim razie chyba nie mogę się dalej tak upierać. - przytaknął. - Dziękuję, hyung!
- Nie ma sprawy. - pogładził go po włosach, po czym nieco zbyt energicznie zabrał dłoń. Wyprzedził go i przykucnął przy swoich rzeczach, które zaczął składać i pakować do torby. - Gdzie masz swoje?
- Nie zostaniemy na plaży? Hyuuung... - jęknął młodszy, podbiegając do niego. Zrobił smutną minkę zmuszając go, by na niego spojrzał. - Hoseoook... Myślałem, że tutaj zostaniemy.
- Spokojnie, marudo. - zaśmiał się, zapinając torbę. Zarzucił ją sobie na ramię, po czym pstryknął Tae w nos, na co ten stracił równowagę i poleciał tyłkiem na piasek.
- Hyung...
- Mam dla ciebie niespodziankę, spodoba ci się.


- Jejuuu!
Taehyung od kilkunastu minut nie wydawał z siebie żadnych innych odgłosów poza :och", "ach", "jak cudownie". I nie, nie była to zasługa Hoseoka, a przynajmniej nie jego najlepszego przyjaciela, chociaż pewnie nie odmówiłby Tae takiej przyjemności, gdyby tylko wykazał chęć.
Byli właśnie na statku turystycznym, który zabierał wycieczki na rejs po otwartym morzu. Przyjemność dość znacząca, w dodatku jako, że wszyscy się tutaj znali, a kapitan jest ojcem chłopaka jego siostry, to wkręcił ich za darmo i bez rezerwacji. Dla dzieciaka z miasta takie rozrywki były pewnie nowością, więc postanowił go zabrać na małą wycieczkę. Tym bardziej, że brunet był zafascynowany wodą i ani myślał pójść gdzieś na miasto, by coś pozwiedzać. Był uparty, więc trzeba było dostosować plan dnia do jego upodobań. Nie to, by Junga to dziwiło. To logiczne, że morze było największą atrakcją i młody chciał spędzić tutaj jak najwięcej czasu.
- Hm, więc chyba dobrze trafiłem. - powiedział po dłuższej chwili, opierając się o reling, tuż przy chłopaku. Wyglądał rozkosznie z rozwianymi włosami, wpatrujący się w zachwytem w wodę i błękitne niebo. Hoseok naprawdę maił trudności z tym, by zachować zdrowy rozsądek, bo serce wyprawiało w jego klatce piersiowej cuda.
- Dziękuję, hyung. - młodszy niespodziewanie spojrzał na niego. Hoseok westchnął cicho, starając się nie wpatrywać w niego tak intensywnie, co na szczęście mu się udało. Spuścił wzrok, po czym skierował go za burtę.
- Nie ma za co, to drobiazg.
- W sumie nigdy nie mieliśmy okazji by porozmawiać sobie ot tak, poza uczelnią. Niby jesteśmy w tym kole, a mimo to nic o sobie nie wiemy. To dziwne, nie?
Hoseok tylko przytaknął.
- No bo... W sumie to jesteśmy chyba na siebie skazani, nie sądzisz? Najpierw cię zaatakowałem, potem okazało się, że też jesteś w tym samym kole... Nawet zakupy robimy w tych samych sklepach, bo często się tam mijaliśmy. Teraz jeszcze tutaj się spotkaliśmy. Chyba musimy się zaprzyjaźnić. - wyszczerzył się, wychylając się przez barierkę nieco bardziej.
- Masz rację, też o tym pomyślałem.
Nie nie. Ty wcale nie łaziłeś do tych sklepów, bo on tam był... Większość tych przypadków, nawet nie była nimi, tylko dokładnie zaplanowaną strategią. Nie przyzna się jednak, nie ma szans.
- W sumie chciałem jakoś zacząć znajomość, ale zawsze byłeś taki... dziwny trochę. Bałem się podejść, a tutaj proszę. Całkiem fajny z ciebie chłopak, hyung. - wyszczerzył się, na co Hoseok poczuł się aż lekko zażenowany. Cóż. Żadna to nowość, że mają go za debila, szczególnie wtedy, gdy obok jest Tae. To odruch bezwarunkowy.
- Pozory mylą. - odparł, przeciągając się nieco.

Hoseok czuł się genialnie. Gdy zeszli z pokładu, to ich rozmowy były już tak płynne i przyjemne, że nie musiał nawet myśleć o tym, co powiedzieć. Jakoś tak naturalnie się z nim dogadywał, co go samego zaskoczyło, bo trema zniknęła i czuł się przy nim swobodnie. Tak jak początkowo się jąkał i czuł onieśmielony, tak teraz Tae pierwszy raz od momentu pamiętnego upadku, wydał mu się po prostu miłym chłopcem. Nadal przepięknym i cudownym, ale bardziej ludzkim, niż w jego wyimaginowanym portrecie, który przez te miesiące sobie stworzył. Kim też czasami się zawstydzał, też potrafił marudzić, pewnych rzeczy nie lubił i miał swoje za uszami.
Późny obiad, czy raczej kolacja też minęła im sympatycznie. Opowiedzieli sobie wiele historii z dzieciństwa, ponarzekali na wykładowców. Nawet nie zauważyli kiedy zaczęło się powoli ściemniać i godzina koncertu była już bliska.
Nie bardzo chciało im się przebierać, więc po prostu pomaszerowali w stronę sceny, która oczywiście była na plaży. Bary były pootwierane, a ludzie spacerowali z alkoholem, gibając się w rytm muzyki puszczonej przez dja. Hoseok też nie należał do abstynentów, więc szybko zaopatrzyli się w piwa i przysiedli z boku, sącząc napój.
- Mam ochotę już tańczyć i się bawić! - powiedział Tae, poruszając biodrami na boki. Hoseok zaśmiał się pod nosem, szybko lustrując jego zgrabne ciałko.
- Spokojnie, zaraz się zacznie.
- Zostaniemy tutaj? Pod sceną nas zduszą, a tu jest milej. - wyszczerzył się, po chwili upijając kilka łyków piwa. Jung był zaskoczony, jednak oczywiście się zgodził. Spodziewał się raczej tego, że Taehyung wparuje pod samą scenę, by być w centrum wydarzeń, co Hoseokowi średnio pasowało, bo pamiętał jak kilka lat temu to wyglądało. Całe ciało w siniakach, koszmar.
Pierwsze dźwięki piosenek rozbrzmiały w okolicy. Jakiś niedawno debiutujący girlsband ze słodkimi dziewczynkami, które mimo dziecinnego wyglądu miały naprawdę dobre głosy. Tańczyły w rytm szybkiej piosenki, a ludzie pod sceną śpiewali i tańczyli, czasami wołając ich imiona.
Hoseok nigdy jakoś szczególnie nie siedział z popkulturze. Słuchał swoich ulubionych piosenek, które były nieco 'cięższe' od cukierkowego popu, prezentowanego na tych występach. Musiał jednak przyznać, że w towarzystwie Tae nawet takie coś wydawało mu się przyjemne.
Młodszy poruszał ustami, nucąc coś. Zapewne nie znał słów, jednak i tak chciał się bawić. Sączył piwo, z uśmiechem wpatrując się w szalejący tłum nastolatków. Po chwili wstał i zaczął gibać się nieco na boki, kątem oka zerkając na Hoseoka.
- Chodź ze mną, hyung. - i wyciągnął w jego stronę dłoń. Jung niepewnie ją złapał i uniósł się, wpatrując pytająco w bruneta. - Tam będzie przyjemnej. - uśmiechnął się i pociągnął go w stronę przeciwną do sceny. Po drodze wyrzucił puszkę, zastępując ją kolejną. Miał całkiem niezłe tempo, nie wyglądał na tak wprawionego, jednak sam Hoseok przecież wypił więcej. Wprawdzie nie był jeszcze pijany, ale bez wątpienia nieco weselszy.
- Hyung... Mogę cię o coś zapytać? - spojrzał na niego, uśmiechając się delikatnie. Jung skinął głową, nieco zaniepokojony. Jego ton głosu był... dziwny. Po prostu.
- Dlaczego gdy wtedy spadłeś ze schodów... Hm... - przerwał, po czym przysiadł niedaleko brzegu, ciągnąc za sobą starszego. Ten tym bardziej zestresowany opadł na piasek, szybko opróżniając swoje piwo. - Czemu patrzyłeś się na mnie tak intensywnie i powiedziałeś, że widzisz anioła?
Uśmiech na jego twarzy był onieśmielający, ale i nieco... złośliwy. Hoseok był przekonany, że chłopak był tym faktem rozbawiony. I cóż miał mu teraz odpowiedzieć?
- Hm, szok pewnie. Nie wiem, nie pamiętam.
- Dlaczego się więc rumienisz i jesteś zawstydzony? - zaśmiał się i delikatnie pogładził go po policzku. Jung nie wiedział co ma powiedzieć. Natychmiastowo się zaczerwienił i zapomniał jak się mówi.
- Ja...
- Żartuję, spokojnie. - westchnął młodszy, odsuwając się niemal natychmiast. Bez skrępowania opadł na piasek plecami, wpatrując się w niebo.
Jung otworzył kolejne piwo, starając się zapanować nad zdenerwowaniem. Bał się nawet spojrzeć na Tae, który śpiewał sobie pod nosem.
- Hyung...
Jeju, zaraz się poszcza ze stresu!
- Hm?
- Nie chcesz poleżeć ze mną?
Westchnął i opadł obok, zerkając na niego. Tae wpatrywał się w niego całkowicie bez skrępowania, on zaś chwilowo się zapomniał, analizując dokładnie jego twarz. Dopiero w tej odległości zauważył, że ma pieprzyka na nosie, który był tak rozkosznie słodziutki, że nie powstrzymał się przed dotknięciem go.
- Jaki śmieszny.
Tae rozchylił wargi, uśmiechając się delikatnie.
- Śmieszny pozytywnie, czy nie?
- Oczywiście. Taki śliczny i malutki.
- Coś jeszcze jest we mnie śliczne? - powiedział nieco ciszej, oblizując nieco swoje wargi. Serce Hoseoka zabiło mocniej.
- Um... Jesteś ładny, więc raczej wszystko masz śliczne. - wypalił, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W sumie jak coś, to zgoni na alkohol.
- Hm. Ładny... pozytywnie, czy negatywnie? - młodszy uśmiechnął się i do niego przysunął.
- Jak można być ładnym negatywnie? - szepnął, zaciskając nieco wargi.
- Mogę stwierdzić, że te tańczące dziewczyny są ładne, ale mi się nie podobają. Wtedy są ładne negatywnie.
Jung aż zadrżał.
- Hyung?
- Jesteś całkowicie... pozytywny. - mruknął, jakoś tak mimowolnie unosząc się. Oparł jedną dłoń przy głowie młodszego, wpatrując się w niego z góry.
- Zrób więc coś z tym, bo czuję się niedoceniony. - powiedział nieco gardłowo, zaś jego dłoń powędrowała do torsu starszego.
Jakże mógłby nie zareagować?
Złączył ich usta w czułym pocałunku, wolną dłonią gładząc go po gładkim policzku. W tym momencie nie wiedział czy śni, czy była to prawda. Czuł na sobie te wyśnione wargi, miał pod sobą idealne ciało, o którym tyle marzył. Żadne wyobrażenie nie mogło równać się z tym, co usta Taehyunga wyczyniały z jego, jak ich gorące języki szalały w ich wnętrzach, pieszcząc się wzajemnie.
Nie potrafił się od niego odsunąć. Jedynie fakt, że zabrakło im tlenu sprawił, że na chwilę się od siebie oderwali.
- Hyung... - jęknął młodszy, wtulając się w niego delikatnie. Jego twarz była zarumieniona, usta zaczerwienione. Hoseok ucałował jego policzek, chociaż najchętniej całego by go wypieścił.
- Tak, Tae?
- Dlaczego dopiero po roku mnie pocałowałeś?
- Um... Nie rozumiem... - odparł, wpatrując się w niego nieco nierozumnie.
- Znasz mnie rok. Mogłeś mnie pocałować wcześniej.
- Przecież bym się na ciebie nie rzucił ot tak...
- Dziękuję. - młodszy uśmiechnął się szeroko, przyciągając do siebie Junga na tyle mocno, że stracił równowagę i opadł na bruneta, który wybuchnął śmiechem.
- Za co dziękujesz? - mruknął zaskoczony, wtulając nos w szyję swojego aniołka.
- Właśnie się przyznałeś, że od początku na mnie lecisz.
Hoseok zacisnął nieco wargi zażenowany, obejmując chłopaka mocno w pasie.
- Głupoty gadasz...
- Więc ci się nie podobałem? Ach! Idź więc sobie! - jęknął, starając się go z siebie zepchnąć, na co Hoseok pokręcił głową i szybko przeturlał się tak, by to młodszy leżał na nim.
- Podobałeś.
- Jesteś taki prostu w obsłudze, hyung. - Taehyung natychmiastowo się wyszczerzył a Hoseok w jednej sekundzie całkowicie zgłupiał.
- Tae...
- Cii. Nic nie mów, - odparł Kim, wtulając się w niego czule. Przymknął powieki, na co Jung westchnął i nadal nic nie rozumiejąc, objął go i przycisnął do swojego ciała. Wsunął nos w jego włosy, rozkoszując się przyjemnym zapachem jego szamponu i morskiej wody.
Tae był dziwny. Miał śmieszna zmiany nastroju, ciągnął go za język i zachowywał się co chwilę inaczej. Mimo wszystko nadal był rozkosznie cudowny i serce Hoseoka biło mocniej, ilekroć ten na niego spojrzał.


***


- Naprawdę musisz już jechać? - Hoseok sterczał jak idiota na dworcu, wpatrując się w Tae, który zaraz miał wracać do domu. Nie podobało mu się to. Chciał go tutaj, przy sobie, najlepiej do końca życia, albo przynajmniej wakacji. Musiał zawalczyć o niego, postarać się bardziej, by ten słodki pocałunek na plaży nie był ostatnim. Tae później nie wykazywał większej chęci na cokolwiek, on zaś sam nadal zbyt mocno tchórzył, by coś zainicjować.
- Muszę... - westchnął, patrząc na niego smutno.
- Nie musisz...
- A gdzie będę mieszkał? Potrzebuję ludzkich warunków, jestem dość wygodnicki, poza tym mam kupiony bilet, potem nie będę miał jak wrócić do Seulu... Jestem tylko biednym studentem.
Jung zacisnął nieco wargi, po czym po chwili analizowania odparł:
- Możesz zostać u mnie.
- Um... Nie chcę się narzucać. - odparł, drapiąc się nieco po głowie. Jung przysunął się do niego.
- Odstąpię ci nawet łóżko, starczy mi materac. Nie chcę kolejnych nudnych wakacji, z tobą naprawdę było miło, a co do biletu... Kupię ci powrotny.
Jego desperacja była ogromna. Gotów był błagać go na kolanach, by został i spędził z nim więcej czasu.
- Nie mogę brać ot tak pieniędzy od obcych ludzi...
- Nie jestem obcy...
- Ale nadal nie tak bliski...
Jung spojrzał mu w oczy i pogładził go po włosach.
- Daj mi jeszcze jeden dzień, a to zmienię.
- Obiecujesz? - uśmiechnął się Kim, zagryzając nieco dolną wargę.
- Obiecuję.
- Mam nadzieję, bo będę musiał znów zrzucić cię ze schodów, byś zwrócił na mnie w końcu uwagę. Ileż można...
Hoseok natychmiastowo zmarszczył brwi, przyglądając się zdziwiony Tae. Ten rozchylił usta zaskoczony, wpatrując się w starszego, po czym wyszczerzył się i szybko odwrócił plecami.
- Ja chyba jednak pojadę...
- O nie nie nie! - złapał go za ramię i zabrał z ręki walizkę. Bez zbędnych ceregieli pociągnął go w stronę wyjścia z dworca.
- Zaraz mi wszystko pięknie opowiesz, mały sadysto. - spojrzał na niego przez ramię, uśmiechając się szeroko. Młodszy zarumienił się, wbijając wzrok w ziemię.
- Bo... ty też jesteś pozytywnie ładny, hyung...
- Doprawdy? - Hoseok przystanął, odwracając się do niego przodem. Byli w przejściu, którego praktycznie nie używano, bo nowe było atrakcyjniejsze. Przysunął swoją twarz do jego i powiedział ciszej. - Więc będziesz mnie musiał dzisiaj udobruchać, bo upadek bolał.
- Hm... Buzi starczy? - zamruczał, uśmiechając się uroczo,
- Trzydzieści buziaków i będziemy kwita.
- Dam czterdzieści. Za urok osobisty dostaniesz gratisy.
- Hm... - pogładził go po policzku. - Coś jeszcze mi dasz w gratisie?
- Mogę udostępnić ci połowę twojego łóżka. I pozwolę Ci siebie przytulać w nocy.
- To chyba gratis dla ciebie.
- Nie chcesz? - uniósł brew zaczepnie.
- Chcę...
- To całuj i nie marudź. - zamruczał i objął go za szyję, wpijając się w jego usta czule.

I tak minęła najpiękniejsza doba w życiu Jung Hoseoka, naczelnego stalkera i miłośnika taehyungkowskich kształtów.






Zapraszam do komentowania ;)

środa, 22 lipca 2015

38. I need U boy

Ostrzeżenia: +18  



Serce niemal nie wyleciało mu z klatki piersiowej.
Stał jak idiota od dziesięciu minut przed mieszkaniem Yoongiego, bojąc się nacisnąć ten cholerny domofon. Nie rozmawiał z nim od momentu, gdy wydarł się na Jimina, potem tylko coś tam rzucił, że przeprasza. Ich relacje były... nieciekawe, teraz zaś ma od tak do niego przyjść i porozmawiać o Taehyungu? Gdyby to jeszcze chodziło o coś innego, ale nie. To z jego powodu się przestali przyjaźnić.
Szlag. Był gotów poświęcić przyjaźń dla kogoś, kto nie potrafił skończyć z prostytucją dla ich miłości. Idiota.
W dodatku teraz będzie musiał go o coś prosić. Chyba gorzej być już nie może, ale cóż. Mniejsza. Już i tak gorzej się czuć nie będzie.
Nacisnął numer mieszkania, po chwili rozległ się dźwięk, który sygnalizował, że został wpuszczony do piekła. Otworzył drzwi i zaczął wspinać się po schodach. Po drodze starał się wymyślić coś sensownego, co nie sprawiłoby, że Yoongi zacznie mieć wątpliwości, czy niewygodne pytanie. W końcu on też mógłby chcieć go zabić, a póki nie odkryje tych niusów, które zdobyła Jess, to zginąć nie mógł. Potem niech robią z nim to, co tylko podpowie im wyobraźnia.
No i dupa. Stał pod drzwiami, a czuł się jeszcze głupszy, niż przed chwilą. Odetchnął i nacisnął dzwonek. Nie czekał długo, po kilku sekundach otworzył mi Jin.
- Cześć. Ja...
- Hej, wchodź. - uśmiechnął się i go wpuścił. Hoseoka nieco to zaskoczyło, jednak nic nie powiedział. Wszedł i ruszył za mężczyzną, który zaprowadził go do salonu. - Napijesz się czegoś? Yoongi zaraz przyjdzie, skoczył do sklepu.
- Hm, wodę jeśli można. Najlepiej z lodem. - uśmiechnął się słabo, nerwowo rozglądając się dookoła. Czuł się źle, jak intruz. Najchętniej by uciekł, ale było za późno. Musiał porozmawiać z Sugą, dowiedzieć się wszystkiego, bo dostanie kurwicy, jeśli się nie dowie czegoś sensownego. Najgorsze było jednak to, że nadal nie do końca wiedział o co Jess chodziło.
Pytanie...
Było ich tak wiele.
Czy byli w związku? Czy wiedział? Czy od zawsze się puszczał? Dlaczego to robił?
To jednak nie te. Bo Jess i Jungkook z tym nie mają nic wspólnego...
Zresztą. Co Jungkook ma do tego wszystkiego? Był z Jiminem, Jimin to też była puszczalska świnia, ale w sumie to on pieprzył i za darmo, więc sytuacja była inna. Plus nie zdradzał. Był tylko wyzwolony.
No i Jess... Jungkook. Jess. Jung...
- Och, Hoseok? Co ty tutaj robisz? - z zamyśleń wyrwał głos zaskoczonego Sugi. Podał on Jinowi reklamówkę, po czym zrzucił z siebie bluzę i przysiadł naprzeciw niego. Hm. Skoro Jess z nim rozmawiała, to nie powinien być aż tak zaskoczony. Bez sensu.
- Chciałem z tobą o czymś porozmawiać, nie zajmę ci zbyt dużo czasu. - odparł, po czym uśmiechnął się delikatnie do Jina, który przyniósł im napoje i zaraz się ulotnił z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
Zaraz zaraz... On nie był w ogóle zaskoczony! Co ta Jess znowu wymyśliła?!
- Okej. Mam i tak trochę czasu. - wzruszył ramionami różowowłosy, upijając kilka łyków schłodzonego soku. Hoseok również napił się, by jakoś skupić myśli, jednak Suga chyba sam postanowił zacząć. - Tae jest chory?
Kurwa.
- Nie wiem, chyba... - mruknął, wbijając wzrok w jakiś punkt nad głową starszego.
- Przecież to twój chłopak. Rozumiem, że mi nie odpisał, ale tobie powinien. Jesteś bezużyteczny, Hope. Może biedny potrzebuje lekarstw? Zawsze stara się nie sprawiać problemów, ale po tobie spodziewałem się większego zaangażowania.
- Uh. Przecież ma jakąś rodzinę, nie? Sam nie jest. - wzruszył ramionami, starając się ukryć zażenowanie. Nie wiedział, jak ma z nim rozmawiać, skoro on nadal miał ich za parę.
- Taaaa. Matkę na drugim końcu kraju. Już widzę, jak rusza się, by go odwiedzić. Pewnie nawet nie pamięta, że ma syna. - mruknął Yoongi, patrząc na niego jak na upośledzonego. - Czy ty cokolwiek wiesz, Hoseok? Nawet nie masz pojęcia, że nie mieszka z rodzicami, to żałosne.
Brunet zacisnął wargi, wbijając w niego uważne spojrzenie. W sumie racja. Nie wiedział nic o jego rodzicach. Kiedyś nawet o tym myślał, ale uznał to za coś nieistotnego. Tae i tak wstydził się swojego mieszkania więc uznał, że może to przez rodzinę. Jakaś patologia, czy coś.
Chwila.
Pytanie.
Jess i Jungkook.
Rodzina.
Kurde, Jung. Ty baranie!
- A ojciec? - zapytał od razu, zaciskając wargi.
- Ty naprawdę nic nie wiesz? Nie interesowałeś się życiem swojego chłopaka? Nawet nie masz pojęcia po co tutaj przyjechał, nie? - różowowłosy uniósł brew, po czym odetchnął i zaczął: - Nie żyje, nie wiem jednak, czy powinienem ci o tym opowiadać. To sprawa Tae, rozpowiadanie o tym...
- To... Powiedz mi. Nie zapytam go o coś tak prywatnego, będzie czuł się nieswojo. Nawet do swojego mieszkania mnie nie chciał zaprosić, bo się wstydził.
- Eh, w sumie co mi tam. - mruknął, dopijając sok. - Miał długi. Nie wiem dokładnie, czy to hazard, czy pożyczki, ale wplątał się w jakieś mafijne gówno. Nie wyrobił psychicznie, nie miał jak tego spłacić. Stchórzył i się powiesił. Matce trochę odbiło, bo strasznie go kochała. Hm. Rodzice Taehyunga to była naprawdę kochana para. Czasami związki po latach są raczej z przyzwyczajenia, tam zaś wszyscy byli w siebie zapatrzeni. - uśmiechnął się nieco sam do siebie. - Zresztą wiesz jaki jest Taehyung. Zawsze miły, kochany. Do rany przyłóż. W każdym razie nie zniosła śmierci męża i zaczęło jej odwalać. Całkowicie. Zaczęła ignorować Tae, skupiała się tylko na sobie. Nie miał tam nikogo, więc przyjechał tutaj. Dwa lata męczarni... Biedak.
Hoseok zacisnął dłonie na kolanach, wpatrując się w Yoongiego. Nie przypuszczał, że coś takiego mogło mieć miejsce.
- A reszta rodziny?
- Nie wiem. Kojarzę tylko, że babcia od strony ojca się od nich odsunęła, zaczęła obwiniać matkę. No to cała rodzina z tamtej strony się od nich odcięła, a pani Kim... Jej rodzice nie żyją, siostra mieszka w Japonii. Taka kiepska sytuacja. Zresztą Tae nie lubi się nad sobą użalać, matka zwariowała. Pewnie nawet nie wiedzą, że jest z nimi źle.
- I... Jak on sobie radzi?
- Stypendia. Szkołę ma za darmo, bo prestiżowy z niego chłopak, plus za wybitne wyniki w nauce ma naukowe. I socjalne, bo przecież mają tylko rentę po ojcu.
- Rozumiem... To nieciekawie...
- Na szczęście jest geniuszem. - skinął głową, po czym jakby coś sobie uzmysłowił. - W każdym razie nie o rodzinę Tae chciałeś pytać. Co jest? O czym miałeś ze mną pogadać?
- Och... - Hoseok dopiero teraz zreflektował, że przecież Yoongi sam zaczął temat i mu wszystko powiedział. Czas na lanie wody. - Ostatnio nie rozmawiamy, nie lubię takich sytuacji. Mamy razem pracować, jesteśmy kumplami... Po prostu wypadałoby, by nasze stosunki się poprawiły.
- Wyszło jak wyszło, też mi to nie pasuje. - skinął głową, uśmiechając się delikatnie. - Udajmy, że tych gorszych dni nie było.
- Dzięki.
- Przestań. Przecież to ja rzucałem się jak głupi.
- No mniejsza. Ja... Hm. Już lecę. Muszę jeszcze coś załatwić.
- Spoko. - wstał i uścisnął młodszemu dłoń. Ten ze sztucznym uśmiechem ruszył w stronę drzwi.
- To do kiedyś! - otworzył je i szybko wyszedł.
Nareszcie.
Szlag by to.
Nie spodziewał się czegoś takiego. Przez myśl mu by to nie przeszło, a przecież jeszcze została mu ostatnia rozmowa. Tym razem nie miał już wątpliwości, że drugą osobą był Jimin.



***


Jungkook objął go udami, unosząc się nieco. Park wpił się w jego wargi, napierając członkiem na jego wejście. Był napalony jak nigdy, niemal go w środku rozsadzało, nie było to jednak dziwne. W końcu jakby nie patrzeć był ogierem jakich mało, seks to jego drugie imię, idąc dalej zaś... No kurwa. Kto by nie dostał szału, gdyby zobaczył te perfekcyjne, zajebiście seksowne ciało Ciastka? W dodatku spocone, proszące o to, by go porządnie przeleciał. Był miłosierny, skoro młody tak tego pragnie, to spełni jego marzenie. A co! Niech zna łaskę pana!
- Uwielbiam cię, mój słodki dzieciaku. - zamruczał, wsuwając się w niego do połowy. Jakby nie patrzeć, Ciastek nadal był trochę dziewicą, to ciągle początki, musi być ostrożny.
- Ach... Dz-dzieciaku? - jęknął mu wprost do ucha młodszy, zaciskając dłonie na jego ramionach. - Mhm... Mam ci mówić tato? Och! - zacisnął się na nim, wstrzymując na chwilę oddech.
- Możesz... Uh... - uśmiechnął się pod nosem, wchodząc w niego cały. Jęki Jeona były tak pociągając, że gdyby nie wieloletnie doświadczenie łóżkowe, to doszedłby od samych odgłosów. Był jednak sobą, a to do czegoś zobowiązuje.
Wpił się w jego wargi, atakując językiem ten jego, podczas gdy dłonie zacisnęły się na zgrabnych udkach. Masował je nieco brutalnie, wbijając w skórę swoje palce. Zjadłby go. Połknął w całości. Wylizał całkowicie. Był zbyt idealny, by mógł się powstrzymać.
Zaczął się w nim powoli poruszać, zaś jego mokry język zaczął kreślić wzory na rozgrzanej skórze na szyi. Reakcje Ciastka były najlepsze. Wygięte ciało, nierówny oddech. Z każdym ruchem jego małe ciałko tak pociągająco się poruszało.
Jimin nad sobą nie panował. Zawsze podczas seksu kontrolował sytuację, swoje odruchy. Z tym wrednym dzieciakiem zaś szalał cały, polegając tylko i wyłącznie na instynkcie, który był niczym u dzikiego zwierza, nieopanowanego i przepełnionego rządzą.
Jego członek w zabójczym tempie atakował prostatę Jungkooka, który nie szczędził sobie okrzyków rozkoszy.
- Ach! Jimin! Och! Tam, bierz mnie! Tatuśku!
No kurwa mać. Za tego tatuśka dostanie gratisy.
Złośliwy uśmiech pojawił się na ustach Jimina, które zaraz powędrowały do ucha chłopaka i zaczęły je ssać, język zaś od razu zaczął plątać się po jego zakamarkach. Oczywiście na tym nie koniec. Gdy zaabsorbowany swoją dupą i uchem Ciastek piszczał i błagał o więcej, Sexy Papi Park Jimin ujął w swoją dłoń penisa chłopca, zaczynając go masować. Szybko, ale zmysłowo, idealnie dopasowując ruchy na nim, do tych bioder. Uwielbiał ten moment, gdy drobne ciała wiły się pod nim, nie wiedząc jak mają dać upust rozkoszy, która niemal ich zabijała. Szczególnie grzecznego Ciastka, którego seksualne życie było zerowe i teraz wszystko odczuwał ze zdwojoną siłą. W sumie poczwórną, bo miał zajebistego ChimChima w sobie.
- Ach, Ciastek... Chcesz jeszcze? - zamruczał, zjeżdżając językiem na szuję chłopaka, na której pozostawił rząd malinek. Młodszy próbował coś powiedzieć, ale brzmiało to co najmniej niezrozumiale. Jakby był pijany miłością.
- Accchhhhhh!
- Tak. Dajesz Ciastek. - wysyczał cicho, wbijając paznokcie w te słodkie udeczka. Czuł pulsowanie penisa młodszego, po chwili wyczuł też, że wszystko jest mokre. A to wredotka, doszła przed nim! Cóż. Taki już jego los.
Poruszył się w nim jeszcze kilkakrotnie, bo zaciśnięte mięśnie na jego członku były na tyle przyjemne, że nie potrzebował więcej. Rozlał się w wnętrzu kochanka, czując się po prostu zajebiście.
- Kurwa mać. Ciastek. Jesteś najlepszy. - jęknął, opadając obok chłopaka. Ten nadal nie mógł się uspokoić.
- Jimin...
- Hm, kochanie?
- Umieram... - spojrzał na niego cały zarumieniony. Jimin objął go ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Wiem, że czujesz się jak w niebie, ja zaś jestem bogiem, ale spokojnie... Żyjesz. Przynajmniej do czasu kolejnego seksu. - posłał mu uśmiech typowy dla swojej zajebistości, po czym ucałował jego usta. - Wiesz Ciastek... Chyba się w tobie zakochuję. - mruknął, gładząc czule jego plecy. Młodszy spojrzał na niego zaskoczony.
- Ji...
- Nie no, żartowałem. Ale twoją dupę kocham. - wyszczerzył się, po czym klepnął go w tyłek, jakby na potwierdzenie swoich słów.
- Jesteś podły! - naburmuszył się Kook.
- Przecież żartuję. - wyszczerzył się, wzdychając ciężko.
- Z czym?
- Że żartowałem.
- Ale....
- Nie ogarniesz mojej zajebistości, Ciastek. - pocałował jego usta i zakrył ich kołdrą.



***


Otworzył mu drzwi dopiero po dłuższej chwili. Był w samych bokserkach, jakiś taki zaspany.
- Hoseok? Co ty tu kurwa robisz?
Hope zlustrował go wzrokiem. Cóż. Chyba przyszedł nie w porę, ale nie miał czasu na jakieś pierdoły.
- Musimy pogadać.
- Teraz? - jęknął młodszy, zerkając przez ramię. - Kurde, stary. Ja tutaj mam randewu z Ciastkiem, a ty mi niszczysz klimat. Wpadnij jutro.
- Nie mam czasu. - mruknął i wszedł do środka. - Zamknij sypialnię, nie chcę go oglądać w kiepskim stanie.
- Byś spróbował. - mruknął i poszedł do sypialni, gdzie chwilę rozmawiał z młodym, po czym wrócił do salonu. Usiadł naprzeciw Hoseoka, wpatrując się w niego z niezadowoleniem. - Co chcesz?
- Chodzi o Taehyunga.
Jimin jakby spoważniał. Wyprostował się i wbił w niego podejrzliwe spojrzenie. Chyba nie był to temat, jaki chciałby poruszać.
- Nie będę się w to wtrącać. Sami załatwiajcie swoje sprawy.
Jung zmarszczył brwi. Jimin gadał od rzeczy, ale nie było to teraz istotne.
- Będziesz mówił. Musisz, bo mnie chuj strzeli.
Nie panował nad swoim słownictwem, co i Park dostrzegł. Trzęsły mu się ręce, mimo wszystko nadal nie wiedział, czy chce poznać te tajemnice...
- Taehyung... Po co tak naprawdę się przeprowadził?
- Nauka...
- Żadna nauka. Oboje wiemy, że to najmniejszy problem. Chodzi o rodzinę, więc teraz podaj mi dokładną przyczynę. Nie wierzę, że to tylko przez szaloną matkę. Tae by z nią został, oboje znamy go aż nazbyt dobrze. Chociaż bez wątpienia mnie od wszystkich sensownych informacji odcięto.
- Skąd wiesz?
- Kiedyś musiało to wyjść na jaw. To... i sam wiesz co. - posłał mu spojrzenie przesiąknięte obrzydzeniem, na co Jimin aż wstrzymał oddech.
- Nie wiem o czym...
- Bardzo ładnie wygląda w skórzanych spodenkach. Makijaż też robią mu tam ładny. Aż poczułem się zazdrosny, gdy go zobaczyłem w takim seksownym wydaniu.
Park nie wiedział. Był całkowicie wytrącony z równowagi, więc pewnie Kim wymyślił coś na poczekaniu, by się nie denerwował. To by wyjaśniało, dlaczego jeszcze nie chciał go zabić.
Sam drżał, wspomnienia były przerażające i go bolały. Najchętniej by ominął ten temat, ale musiał się wszystkiego dowiedzieć.
- W-widziałeś go?
- Owszem, chociaż chyba wolałbym żyć w nieświadomości. W każdym razie może mi powiesz, czemu mój były chłopak się puszczał za pieniądze, chociaż miał bogatego faceta. I może oświecisz mnie jak to się stało, że wielki Park Jimin, którego ego jest większe od rozumu, pozwolił swojemu najlepszemu przyjacielowi dawać dupy starym zboczeńcom?
Te ostatnie słowa nagle pojawiły się w jego głowie. Prędzej nie zwrócił na to większej uwagi, jednak teraz pytanie te wydało mu się podstawowym.
- Ja... On...
Jąkał się. Pierwszy raz w życiu Jimin nie wiedział, jak ma zareagować, co powiedzieć.
- On... On cię nie zdradzał... On... Tylko z nimi spędzał czas, nie zrobiłby czegoś takiego...
Jung spojrzał na niego nieco podenerwowany. Oboje trzęśli się jak galaretki, to byłoby komiczne, gdyby nie tragizm sytuacji. Wyglądało na to, że wierzył w swoje słowa, jak więc wytłumaczyć fakt, że wystarczyło sypnąć kasą, by móc z nim pójść do pokoju?
- Odpowiadaj po kolei. Czemu tutaj przyjechał?
- Oni... Jego ojciec miał długi u jakieś mafii. Bawił się w hazard. Zabił się, ale sam wiesz, przecież twój ojciec w tym siedzi... Oni nie zostawiają tego ot tak. Musi spłacić to, bo matka dostanie kulkę... I on też. Dwa lata pracował u siebie, ale to nie wystarczało. Zabrali go tutaj, by robił w ich klubie... Mają go pod ręką i w sumie pod kontrolą. Musi tam siedzieć, dopóki wszystkiego nie odda, a to nie były małe pieniądze. - powiedział, bawiąc się swoimi palcami zestresowany. Do Hoseoka nie mogło to dotrzeć. - Więc w weekendy siedzi tam i naciąga ich na alkohol, ale serio. Nie sypia z nikim, ani nic takiego... To takie... Host, o. Jak gejsza, tylko męska i w ogóle... Zresztą to przez tę niewinność jest popularny i dużo zarabia. Starzy lubią bezbronnych, zabawnych chłopców, a on jest przecież prześliczny. Nie myśl, że cię zdradzał, Hoseok. On w życiu z nikim nie spał, to totalna dziewica. Z tobą zresztą się pierwszy raz pocałował... I cię kocha.
Jung nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.
To nielogiczne. Jak to w ogóle mogło się stać?!
- Nie wiem, jak się dowiedziałeś, ale naprawdę... On tak cholernie bał się powiedzieć... Cały czas myślał tylko o tym, byś się nie dowiedział, bo byś go zostawił. I ten... - Jimin spojrzał na niego, nieco blady. Zapewne było to dla niego niesamowicie trudne. - Nie jest dziwką Hoseok. Tego możesz być pewien. On... Serio cię kocha. Cały czas tylko 'Hyung to', 'hyung tamto'. Początkowo aż byłem zazdrosny... Gdy go próbowałem podpytać, czy coś robiliście, to był zarumieniony i się płoszył. Nie uwierzę nigdy, że puścił się za pieniądze. Nie ma szans. Jest zbyt prosty, bym dał się oszukać, zresztą mówi mi wszystko. Jest w tobie zakochany po uszy, więc... - spojrzał mu w oczy, oddychając niespokojnie. - Porozmawiaj z nim. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale... Ty chyba też go kochasz, nie? Skoro nie zrobił nic złego, to może... Jakoś do siebie wrócicie?
Hoseok drżał, a w oczach miał łzy. Z każdym słowem Jimina jego złamane serce zmieniało się w proch. Nie brał pod uwagę czegoś takiego. Był przekonany o jego winie, o zdradach i puszczalstwie. Wprawdzie fakt, że sam go zabrał na górę był mylący, ale i tak... Jego maleństwo potem tak krwawiło, błagało, by przestał. Bało się, chociaż mu zawsze ufało.
Tae... Jego rumieńce przy pocałunkach, wstyd, gdy pozbawiał go ubrań, czy zmieszanie tej nocy, gdy go poniosło... Niewinny, grzeczny. Kochany.
Nie pasowało do niego puszczalstwo, czemu dopiero teraz sobie to uzmysłowił?!
- Hoseok? Wszystko w porządku?
Nie. Nic nie było w porządku. Cały jego świat po raz drugi się rozpadł.
Wstał i ruszył w stronę drzwi, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

Więc to jest ból serca? Więc to jest ból serca?
Żal który pojawił się na tamtej drodze zamienił się w łzy, och kochanie

Nie ma cię już tutaj, nie mam już nic.
Szkoda, że nie mogę zrobić tego ponownie,
Cofając czas do momentu w którym byłeś mój

Od dzisiaj ból i rozpacz zostały przeniesione na wyższy stopień.
Cierpienie, które zabijało, było niczym w porównaniu do tego, które teraz wyniszczało jego wnętrze.
Było mu źle przez te dni. Płakał, nie miał na nic siły, jednak w tej chwili miał ochotę wyć. Jeśli wtedy jeszcze jakoś mógł sam się przed sobą usprawiedliwiać, to w tej chwili całe wytłumaczenie zniknęło.
Wyzywał go. Nazwał tak wstrętnie.
Doprowadził do płaczu.
Skrzywdził i zgwałcił.
Zostawił, gdy najbardziej go potrzebował.
Stracił go. W tak głupi sposób stracił jedyną osobę, którą kochał.

Jesteś jedynym, który potrafi zadowolić moje serce
Jesteś jedynym, który może dotknąć moje serce...

Dlaczego? Dlaczego to wszystko musi tak boleć?!








Proszę o opinie i komentarze <33



poniedziałek, 20 lipca 2015

6. Bad boys

Przed Wami ostatni rozdział Bad boys! Miłego czytania! 




- Na pewno? Musiał tutaj przyjść... - spojrzał błagalnie na ojca. Nie mógł uwierzyć w to, że Jungkook ani razu tutaj nie przyszedł, że całkowicie o nim zapomniał, że go nie obchodził jego stan. Przecież był tutaj tak długo... To nielogiczne, że nie odwiedził swojego chłopaka.
- Niestety. Przykro mi, kochanie. - westchnęła matka, głaszcząc go po policzku. Tae zadrżał. Bolało go to. Może go nie zauważyli? Może... Był w tym czasie w toalecie, szkole? A potem nie wiedział, gdzie ma go znaleźć... Jungkook się nie znał na takich rzeczach, może się zgubił.
Ach...
- Przynieść ci coś z domu? Trochę tutaj pobędziesz.
- Hm... Bluzę. Taką czarną, jest w pierwszej szafie. I telefon, umrę z nudów. - mruknął, krzywiąc się nieco. Musiał się z nim skontaktować, chociażby telefonicznie.
- Dobrze. My już się zbieramy, Jimin z tobą posiedzi. - odpowiedziała kobieta i pocałowała go w policzek, wstając. - Moje biedne maleństwo... Nie przemęczaj się tylko, musisz odpoczywać.
- Mhm... - skinął głową, nieco obojętny. Aktualnie miał wszystko gdzieś. - Pa.
- Paaa...
I wyszli. Chwilę później pojawił się Jimin, który usiadł na krześle przy łóżku, wpatrując się w niego nieco zbyt intensywnie. Nie odstępował go na krok. Dlaczego to nie był Jungkook?
- Dobrze się czujesz, Tae?
- Czułbym się lepiej... gdyby on tutaj był. - mruknął. Nawet nie silił się na bycie uprzejmym. Był połamany, nie mógł się ruszyć i nie wiadomo, czy nie wyniknie z tego coś poważnego, a jego chłopak miał go gdzieś.
- Taeś... Bo... Nie powiedziałem ci o czymś ważnym...
- Co? O czym mówisz? - spojrzał na niego zaskoczony. Park wysunął z kieszeni telefon i zaczął w nim szperać.
- Przed twoim wypadkiem... Trochę z nim rozmawiałem. Jedną rozmowę nagrałem. Tylko proszę, nie smuć się. - włączył nagranie
- Nie jestem w nim zakochany, więc w sumie mi zwisa, czy będzie ze mną, czy nie. Lubię się z nim pieprzyć, nic ponad to.
Głos Kooka, nie było wątpliwości.
- Och...
- Myślałem, że coś się zmieni, ale chyba naprawdę jest wobec ciebie nie fair. Nie odwiedził cię ani razu, w dodatku te słowa...
Coś w nim pękło. Początkowo też tak to traktował, jednak o dawna jego stosunek do Jeona uległ całkowitej zmianie. Czuł coś większego do niego, chciał być przy nim cały czas.
- Ale... - sam nie wiedział, co miałby powiedzieć. Łzy cisnęły mu się pod powiekami, on zaś nie miał nawet jak ich zetrzeć, bo ręce miał całe w gipsie i bandażach. Dlaczego takie słowa wyszły z jego ust?! Czy go nie kochał? Chociaż odrobinkę?
Nie nie nie... To pomyłka, chora pomyłka!



***



Jungkook niemal dostawał szału. Chodził w kółko po korytarzu, nie mogąc już zapanować nad nerwami, które go rozsadzały. Taehyung się obudził, on zaś nie mógł do niego wejść. Jego rodzice dobitnie dali mu do zrozumienia, że go nie wpuszczą, przekazali nawet lekarzom, że tylko Jimin może z nim siedzieć. Całkowicie go odcięto. Najchętniej zacząłby krzyczeć, walić w drzwi, ale wtedy nie mógłby nawet sterczeć pod drzwiami. Zostało mu tylko czekanie. Może zabiorą go na badania? Wtedy udałoby mu się z nim porozmawiać. Pewnie ten dupek Jimin coś mu nagadał, znając życie nadal to robi. Stresowało go to. Nie miał jak dać mu znaku, że tutaj jest. Jimin się zamykał, zaś gdy wymieniał się z rodzicami, to zwyczajnie nie mógł. Jeszcze będzie miał problemy w szkole, a nie chciał przecież go zawieść. Miał się zmienić, nie? Stać się 'porządnym człowiekiem', który o niego zadba. Po wypadku jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że nie chce się mu znudzić, bo zwyczajnie mu zależy. Nie potrafił tego opisać, nie znał wielkich słów, ale też chciał, by blondyn budził się przy nim. Tylko przy nim.
Przysiadł na ziemi. Nawet krzesła go irytowały. Chciał go. Chciał do niego. Teraz. Już.
Zapierdoli Jimina. Zabije go.
Niech tylko coś im spieprzy.



***


Kolejne dwa dni był niczym zombie. Miał przy sobie bluzę Jungkooka, zachowywał się troszkę jak psychopata, jednak co innego mu pozostało? Miał tylko to. On odszedł. Zostawił go.
Najpierw ten blondyn... Powiedział, że ma go dość i oni chcą mu pomóc. Czy... Jungkook kazał im go pobić, by umarł? By już nie musieć się z nim spotykać? Podobał mu się seks, nie zaś ich wspólnie spędzony czas?
Nie... Jungkook by nie zrobił mu krzywdy. Nie takiej. On pewnie nie wiedział.
Czy teraz wie? Pewnie mu powiedzieli, on zaś stwierdził, że pewnie jego przeszkoda w wolności się nie obudzi.
Nie! Taehyung, przecież sam w to nie wierzysz!
To jakieś nieporozumienie, tyle.

- Dzień dobry. - pielęgniarka weszła do środka z tacką z lekami. - Mógłby pan wyjść? Muszę pobrać mu krew i się nim zająć. - spojrzała na Parka, który skinął głową i wyszedł, zostawiając ich samych. To były najgorsze chwile w szpitalu... Czuł się tak cholernie zawstydzony, gdy zajmowała się... wiadomo czym.
- Um... - mruknął, gdy wszystko zostało zrobione i poprawione. - Przepraszam...
- Tak? - spojrzała na niego, zapisując coś na karcie. Wyglądała na sympatyczną, zresztą był zdesperowany.
- Mogę panią o coś poprosić? To bardzo ważne.
- Postaram się pomóc. - odparła, odstawiając na stolik dokumenty. Taehyung wskazał na półkę, gdzie stały jego rzeczy.
- Mogłaby pani wysłać jedną wiadomość? Ja nie mogę pisać, a nie chcę prosić rodziców, czy tego chłopaka...
- Oczywiście, nie ma problemu. - uśmiechnęła się szeroko i sięgnęła po komórkę.
- Czemu do mnie nie odwiedzisz? Powiedz mi, co mam o tym myśleć. Taehyung. - powiedział, starając się zapanować nad drżącym głosem. Kobieta spojrzała na niego nieco zdziwiona.
- Och, nie martw się, będzie dobrze. - uśmiechnęła się pokrzepiająco, wpisując numer, który znał na szczęście na pamięć.
- Nie wiem, czuję się z tym wszystkim źle.
- Może być tylko lepiej, chłopcze. Teraz odpoczywaj, niczym się nie przejmuj. Postaraj się przypomnieć sobie twarze tamtych bandytów, to teraz jest najważniejsze.
- Hm... Ma pani rację. - uśmiechnął się nieco sztucznie. Kobieta pogładziła go po ramieniu i już miała odłożyć telefon, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Taehyung spojrzał na nią zszokowany. - Może pani odebrać i mi przyłożyć do ucha?
- No dobrze, ale tylko chwilkę, nie powinieneś się przemęczać. - skinęła głową i podsunęła mu telefon, odbierając.
- Tae! Cholera jasna! Jestem na korytarzu, nie pozwalają mi do ciebie wejść, chociaż Parka wpuścili!
Taehyung zadrżał lekko. On tu jest...
- Potrzebuję cię... Musisz do mnie przyjść. Zrób coś, proszę... - wyjąkał, czując jak serce wali mu jak oszalałe. Spojrzał na pielęgniarkę, po czym dodał. - Nie mogę się ruszyć, nic nie potrafię... Ja... Muszę cię zobaczyć, bo zwariuję.
- Chcę wejść, ale twój ojciec zabronił mnie wpuszczać, a Park zamyka drzwi na klucz, bylebym nie wszedł. Od początku próbuję się do ciebie dostać, Taehyung...
- J-jesteś tutaj cały czas?
- Tak, od wypadku. - jego głos również drżał. - Codziennie tutaj sterczę, ale na nic to się zdało. Tae... Kto ci to zrobił?
Taehyung zadrżał. Nie wiedział?
- Powiem ci na żywo, nie mogę rozmawiać długo przez telefon... Przyjdź do mnie, błagam...
- Przyjdę.
- Papa... Czekam.
Pielęgniarka zabrała telefon, odkładając go na stolik.
- Nie możesz tak długo rozmawiać. Masz uszkodzoną głowę, to niebezpieczne.
- Wiem, przepraszam.
Kobieta uśmiechnęła się i ruszyła w stroną drzwi, on zaś miał ochotę wyć. Jak mogli go tu nie wpuścić?! Czemu Jimin kłamał i powiedział, że nie przyszedł? Ojca jaszcze by zrozumiał, ale nie Parka. Wiedział o ich związku...
Jakiś dziwny dźwięk na korytarzu. Pielęgniarka wybiegła. Słyszał jakieś głosy, po czym drzwi sali się otworzyły i w środku pojawił się Jungkook. Zamknął drzwi na klucz i podbiegł do łóżka, niemal natychmiast na nim siadając. Taehyung nie zdążył wydać z siebie żadnego dźwięku, bo młodszy zamknął mu usta swoimi, całując go czule i namiętnie. Nieco niepewnie odwzajemnił pocałunek, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Serce mu oszalało, wystarczył jeden jedyny gest ze strony Jeona.
- Moje maleństwo... Cholera jasna, jak można cię tak skrzywdzić? I to pod moim nosem! Przepraszam, powinienem po ciebie wyjść. - jęknął brunet, muskając wargami twarz chłopaka, który najchętniej wtuliłby się w jego ciało i stąd uciekł.
- Jungkookie... Ja... Myślałem, że mnie zapomniałeś... Mówili, że cię tu nie ma, że cię nie interesuję... - wyjąkał, pociągając nosem. Jeon zacisnął wargi, po czym złapał go za rękę delikatnie.
- Przyjechałem tuż za karetką, widziałem jak cię zabierali... Codziennie prosiłem, by pozwolili mi cię zobaczyć, ale twój ojciec mówił, że mam się do ciebie nie zbliżać. Nie wiedziałem co robić, bo nie chciałem, by mnie wyrzucili. Chciałem być chociaż przy tobie. Mieć cię za ścianą.
Gdyby mógł, to wstałby i poszedł udusić Jimina. Wstrętna kreatura chciała go odciąć od chłopaka! Kłamał, tak perfidnie go oszukał! Chociaż...
- Kookie... Oni... Jimin mówił... Miał nagraną waszą rozmowę... Ty... Mówiłeś, że chcesz tylko seksu...
Wbił w niego niepewne spojrzenie, zaciskając wargi. Jeon był nieco zaskoczony. Odetchnął i pocałował go w usta raz jeszcze.
- Zdenerwował mnie, więc tak powiedziałem. Ja... Wcale tak nie myślę. Myślałem, że oszaleję, gdy cię zamknęli, nie wytrzymywałem tego wszystkiego.
- Ale... Ten blondyn mówił, że jesteś miły, bo nie chcesz wylecieć ze szkoły... Dlaczego tak powiedział?
- Namjoon? - uniósł nieco brew ku górze. - Tae, nie słuchaj ich. Może i kiedyś gadałem głupoty, ale teraz jestem szczery. Jeśli tylko będę mógł, to zostanę tutaj z tobą do końca. Będę cię karmił i spędzał z tobą cały ten czas, tylko mi pozwól i przekonaj rodziców. I... Chwila. - odsunął się od niego i wbił podejrzliwe spojrzenie w zaskoczonego chłopaka. Dopiero teraz coś sobie uzmysłowił. - Kiedy rozmawiałeś z Namjoonem?
Taehyung zacisnął wargi, spuszczając wzrok.
- Um... Bo... Ja...
- Taehyung! - młodszy spojrzał mu w oczy, całkowicie wyprowadzony z równowagi. - Kiedy go widziałeś?!
- Jak miałem do ciebie wtedy przyjść...
- Że... WTEDY?! - Kook niemal się poderwał. Taehyung zadrżał, wpatrując się w niego nieco przerażony.
- Kookie...
- On ci to zrobił? - młodszy szybko złapał go za ramiona, wpatrując się w jego pokryte bandażami ciało.
- Mhm... Tak. I jeszcze kilku... Taki jak koń trochę...
- Zapierdolę ich, przysięgam. - warknął. Tae jęknął cicho.
- Kook... Zostań ze mną, nie idź nigdzie, błagam...
Jungkook spojrzał na niego. Ręce mu się trzęsły, był wściekły, co strasznie blondyna stresowało. To człowiek wybuchowy, pewnie by tam poszedł, a przecież mogliby mu zrobić krzywdę.
- Zostanę. - odparł po dłuższej chwili, po czym nachylił się nad nim. - Zgłosiłeś to policji?
- Nie, nie znam ich imion, a hm... Z tobą nie miałem kontaktu.
- Rozumiem. Jak tylko przyjdą tutaj, to im powiedz, dobrze? Zapiszę ci ich imiona.
- To twoi przyjaciele...
- W sumie nigdy za nimi nie przepadałem. - uśmiechnął się jakoś niemrawo, po czym delikatnie go przytulił. W zasadzie bliżej było temu do nachylenia się i dotknięciu się torsami, ale cóż mieli zrobić? Przecież się na niego nie położy, bo kości i tak są w kiepskim stanie, trzeba było być ostrożnym.
Taehyung westchnął, wpatrując się w niego. Tak jakoś... Zrobiło mu się cieplej na sercu. Gdy młodszy  zaczął delikatnie całować jego twarz aż się zarumienił.
- Mhm... Maluszek jest zawstydzony? - Jeon uśmiechnął się i rozsunął jego wargi językiem, wsuwając go do środka. Uczucie było niesamowite, cholernie mocno brakowało mu tych czułości, głosu, dotyku. Przyjemnego języka, który tak zmysłowo pieścił jego, że nogi by mu zmiękły, gdyby nie ten niewygodny gips. Pragnął wpleść dłonie w jego włosy, przytulić go, jednak jedyne, co mógł, to poruszanie ustami, w dodatku dość ułomnie, bo bandaże były na tyle niewygodne, że wszystko utrudniały. Jungkookowi chyba jednak to nie przeszkadzało, bo nie odrywał się od niego. Całował go coraz namiętniej, zachłanniej, powstrzymując się przed przyciągnięciem tego połamanego ciała do siebie. Zamiast tego z wyczuciem gładził wnętrze jego dłoni.
- Mam wrażenie, że zaraz się rozpadniesz. Jak jakieś kruche szkło, strach cię dotknąć... - zamruczał młodszy, zsuwając usta na szyję chłopaka, które jako jedyna jakoś ocalała i nie była obwiązana. Tae zadrżał. Uwielbiał, gdy pieścił mu te rejony, to było niesamowicie przyjemne i seksowne. Jego usta były magiczne, wyczyniały cuda, więc resztkami sił powstrzymywał się przed jękami. Tym bardziej, że ktoś dobijał się do drzwi.
- Um... Nie chcę ich... - jęknął cicho, zerkając na Jeona, który oblizał usta.
- Zaraz pewnie przyjdzie ktoś z kluczami, nie będzie za ciekawie. - mruknął, cmokając go w policzek. - Znowu mnie wygonią, musisz porozmawiać z rodzicami, bo mnie wszyscy mają gdzieś.
- Jutro przyjadą, zrobię im awanturę. Nie mają prawa mi ciebie zabrać, jesteś moim mężczyzną, potrzebuję cię.
- Mhm... - Jeon uśmiechnął się i jeszcze raz ucałował jego usta, jakby nie potrafił się od niego odkleić. - Postaraj się, ja i tak będę na piętrze cały czas, więc przyjdę od razu. Teraz chyba już ich wpuszczę, bo jeszcze zadzwonią na policję, a wtedy już w ogóle się nie zobaczymy.
- Szkoda... Będę tęsknić... - naburmuszył się nieco, wpatrując w uśmiechniętego chłopaka.
- I prawidłowo. Spróbuję jednak rozegrać to tak, byś już nie musiał, zaufaj mi.
- Ufam. - uśmiechnął się delikatnie. - Buzi na pożegnanie?
Kook schylił się i złożył na jego wargach długi, czuły pocałunek, po czym odsunął się i wyciągnął z kieszeni czarny przeplatany rzemyk i zawiązał go na zabandażowanym nadgarstku. Był cienki, całkowicie zwyczajny, jednak Kim aż wyszczerzył się na ten widok.
- Później kupię ci coś lepszego. - mruknął, wstając.
- Nie chcę innych, to jest najlepsze.
- Głupi jesteś. Jak zwykle cieszysz się z głupot. Muszę po prostu zaznaczyć, że jesteś zajęty. - puścił mu oczko, po czym cmoknął go w policzek i ruszył w stronę drzwi.
- Kocham Cię, Jungkook... - wypalił, gdy młodszy przekręcił zamek, odblokowując drzwi.
- Cieszę się, Tae. - nie odwrócił się. Po prostu wyszedł, ale Kim miał wrażenie, że się uśmiechnął.
Po chwili do sali wparował Jimin.



***



- Siema Kook! Dawno cię nie widziałem. - Namjoon przybił z brunetem żółwika, po czym zrobił mu miejsce na murku. Ich standardowa miejscówka, z dala od ludzi i wszystkiego. Całkowite zadupie, chociaż dalej centrum.
- Praca, ojciec, w dodatku w szkole mnie wkurwiają. Znowu grożą, że mnie ujebią.
- Chujowo. No ale co zrobisz...
- No. Nic. - skinął głową, odpalając papierosa. - A co u ciebie?
- A wkurwiają mnie. Bachory jęczą, że chcą dragi, a kasy nie mają, kurwicy dostaję. Uzależnione pizdy.
- Sam wolisz sobie wciągnąć, nie pierdol. - Kook uśmiechnął się, gdy Nam potarł dłonią o nos.
- To jest zajebiste. Yoongi jak się przyćpał ostatnio, to pierdolił takie głupoty, że Koń się prawie zesikał. W sumie to chyba się serio poszczał, ale nie wiem, nie chciało mi się wstawać, bo byłem najebany. - mruknął, opróżniając do końca swoje piwo.
- Muszę w końcu wbić na jakąś bibę, ostatnio jestem za spokojny i mi zaczyna siadać na łeb.
- Nooooo... Taka pizda trochę, opuszczasz się. Masz hajs, można poszaleć.
- No. Tym bardziej, że mam teraz luz, bo tego młodego nie ma w szkole i za mną nie chodzi.
- Aaaaaa! Ta pizda mała, co skacze i pyszczy się? - Nam wyszczerzył się, odpalając papierosa. - Się wie. Na lajcie.
- To jego bransoletka? Ty nie masz takich drogich rzeczy. - uśmiechnął się, wskazując na nadgarstek Nama.
- Fajna, nie? Warta chyba grube hajsy. Yoongi zauważył, ja tam się nie znam, ale wziąłem, szkoda lamusom zostawiać takie cacka.
- No. Trzeba wiedzieć, jak postępować z takimi...
- Tchórzami i ciotami? No. Mam ochotę zapierdolić takim ciotom, wkurwiają mnie i prowokują samym istnieniem.
- Hm. Też tak mam. Nic nie jest lepsze od sprania mordy tchórzom. - przytaknął, gasząc papieros glanem.
- Yhym. Dlatego zawsze ich rozwalam. Nie potrafią się bić, piszczą. Tchórze. Wiesz co ten pizduś wołał jak się nim zajmowałem? - wyszczerzył się i zaczął naśladować głos Taehyunga. - "Jungkook wam nie daruje", "Jungkook jak się dowie, to was zabije", "Kook!". Pierw nie mógł mówić, ale potem jak mu szmata z ryja spadła, to ciągle twoje imię powtarzał. Pojebany tchórz.
- Ja też. Zawsze. Nie wytrzymam, jak nie połamię kości tchórzom.
- I tak trzymać. Trzeba się ich pozbyć. Najgorsi są tacy...
- No. tacy na przykład, co atakują słabszych od siebie. Nie uważasz, że to upokarzające? - uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic, kontynuując. - Tak kilku na jednego, małego chłopaczka, który w życiu nikogo nie uderzył i dałoby się go pokonać jednym ciosem.
Namjoon spojrzał na niego, starając się połączyć wątki.
- Co do...
- Wkurwiłeś mnie, muszę ci przywalić. - posłał mu ostatni słodki uśmieszek, po czym z całej siły zamachnął się i uderzył go pięścią w nos. Starszy stracił równowagę i spadł z murku na plecy, łapiąc się za złamany nos. Jungkook przeskoczył przez niski gruz i złapał go za bluzkę. - Nie lubię tchórzy. - uderzył go raz jeszcze, bo za kolejnym już nie trafił. Blondyn złapał go za głowę i uderzył w brzuch, zwalając z nóg. Był starszy, silniejszy, ani trochę to Kooka nie zdziwiło, w sumie nawet tego się spodziewał, nie mógł jedna ot tak mu darować.
Szybko kopnął go, jednak Nam też był szybki. Nie mógł uniknąć kolejnych ciosów, jednak sam nie pozostawał mu dłużny.
Najważniejsza walka jego życia, nie przegra.



***



Taehyung zapłakany wpatrywał się w sufit. Był zdenerwowany, wszystko go bolało. Przed chwilą pozbył się z sali rodziców, na których nawrzeszczał. Nigdy w życiu tak się nie zachował w stosunku do nich, ale teraz puściły mu nerwy. Całkowicie grał im na emocjach, doprowadzając matkę do płaczu, jednak nawet nie czuł się z tego powodu winny. Okłamali go, więc niech mają karę. Tak samo Jimin. Miał ochotę go udusić, jednak brak władzy nad ciałem mu to uniemożliwił. Oficjalnie był na niego obrażony, chociaż ten próbował się tłumaczyć jego dobrem i tym, że myślał, że to Jungkook go pobił.
Przecież to niedorzeczne! Może i... krzywdził go, ale nie tak. Nie chciał jego prawdziwego cierpienia, tylko rozkoszy. Ból zadawany przez Jeona był cudowny i przyjemny, poza tym z nim czuł się bezpiecznie. Kochał go, ufał mu.
Pociągnął nieco nosem. Nawet wysmarkać się nie miał jak, co za bagno. W dodatku Jungkooka tu nie było, chociaż powinien. Po wielu groźbach w końcu pozwolili mu tutaj przebywać. Krótko, bo krótko, ale zawsze to coś.
Nagle usłyszał pukanie, po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszli dwaj funkcjonariusze. Przywitali się i podeszli do jego łóżka.
- Prawdopodobnie mamy złapanych pana oprawców, jednak wymaga to potwierdzenia. - podsunęli mu zdjęcia Namjoona i pozostałych.
- Tak, to oni. Jak udało się wam tak szybko ich dorwać? - spojrzał na nich pytająco.
- Dostaliśmy telefon, że jeden z nich jest agresywny i ktoś do niego pójdzie, a my mamy przyjechać jak najszybciej z karetką, bo może być potrzebna.
Taehyung zacisnął wargi, marszcząc nieco nos, jednak po chwili przestał, bo bolało.
- I? Coś się stało?
- Tak. Kim Namjoon i jeden chłopak byli w dość kiepskim stanie.
- Um... - jego serce aż mocniej zabiło. Dlaczego miał głupie myśli. - Jak się nazywał?
- Hm... Jeon. - sprawdził drugi, na co serce Tae aż zabiło mocniej. Nie nie nie! Przecież Jungkook nie byłby aż taki głupi, by iść się bić z tym osiłkiem!
- J-Jungkook? - wyjąkał mając nadzieję, że zaprzeczą.
- Tak, to on. Znajomy? Chyba jesteście niezbyt lubiani. - odparł pierwszy, zapisując coś w notesie.
- C-co z nim jest?
- Żyje, ale trochę dostał. Kim był pod wpływem alkoholu i narkotyków, chyba nad sobą nie panuje. Dobra. My już idziemy. Szybkiego powrotu do zdrowia. - uśmiechnęli się i wyszli, zanim blondyn zebrał się w sobie, by pytać dalej. W tym samym momencie do sali weszła pielęgniarka i zaczęła przestawiać nieco szafki. Nawet nie zwrócił na nią większej uwagi.
Cholera...
Biedny Kookie. Zrobili mu krzywdę. Może i gorszą niż jemu? Jeju!!!!
Łzy spłynęły mu po policzku. Nie nie nie! To niemożliwe. Jungkook nie może cierpieć!

- Ostrożnie. - mruknęła pielęgniarka, gdy na noszach wnoszono czyjeś ciało. Taehyung początkowo miał zamiar wszystkich ignorować w ramach buntu gdyby nie fakt, że chłopak przypominał... Jungkooka.
Poderwałby się, ale nie mógł, więc zaczął wyciągać szyję najmocniej, jak tylko potrafił, by się mu przyjrzeć.
- To Jungkook? Jeon Jungook? - zaczął powtarzać jego imię jak opętany, na co lekarz zmarszczył brwi i skinął tylko głową.
- Tak. Nie mamy zbyt wielu wolnych miejsc, a tobie też przyda się towarzystwo.
CHOLERA JASNA.
- Co z nim? Będzie zdrowy? Zrobili mu coś złego? Wyjdzie z tego? Kiedy odzyska przytomność? - słowa same wypływały z jego ust, nie potrafił zapanować nad słowotokiem.
- Spokojnie. Potem się dowiesz, nie możesz się tak ekscytować.
Skrzywił się, zaciskając wargi. Tak. To na bank był on. To jego usta, chociaż całe poranione. I jego nos, chociaż złamany!
Podczas gdy on pożerał go wzrokiem, lekarze położyli go na łóżko, po chwili wychodząc.
Był tuż obok, w sumie prawie na wyciągnięcie ręki.
- Kookie... Jungkookie... - jęczał, wykręcając szyję z całej siły.
- Tae... uspokój się, nie mogę spać.
- Kook! - jęknął, gdy usłyszał głos chłopaka. Ten z lekkim trudem uniósł się nieco, uśmiechając.
- Cześć. Mówiłem, że przyjdę, więc jestem. Nie wiedziałem, czy jesteś przekonujący, więc znalazłem inny sposób. Teraz mnie nie wygonią.
- Jesteś głupi! Mógł cię zabić!
- E tam. Nie jestem taki słaby, a tak od razu go wsadzą do pudła. Zresztą miał twoją rzecz. Zabrali mi ją, ale potem chyba dostanę z powrotem.
- Jungkook.... Ale...
- W sumie trochę zjebałem, bo miałem zamiar spełnić twoje marzenie i zabrać cię na wycieczkę do Europy, a tak to wydam na szpital. Chujowo, ale nadrobię. - wyszczerzył się, a serce Tae aż podskoczyło.
- Ale...
- Póki co spełnię tylko twoje pierwsze.
- Co? Jakie? - spojrzał na niego nierozumnie.
- Dostaniesz mnie. Będziesz mógł się budzić razem ze mną, zasypiać i jeść posiłki w tym samym czasie. Trochę kiepsko, że nie mamy wspólnego łóżka, ale lepsze to niż nic, nie? - puścił mu oczko. - Chociaż nie mam jak cię teraz całować. Cholera.
- Że... Ciebie? - spojrzał na niego jeszcze bardziej nierozumnie, niż nierozumnie.
- Jesteś moim chłopakiem, co w tym dziwnego? - pokiwał głową z niedowierzaniem. - Naprawdę jesteś głupi.
- Jungkookieee... - jęknął, nadymając policzki, jego oczy zaś zaczęły błyszczeć.
- Nie Jungkookie, tylko idziemy spać. Jestem zmęczony, w końcu dzisiaj trochę mnie poturbowano.
- Um... Ale...
- Dobranoc. - pomachał mu gipsem, po czym zakrył się kołdrą, przymykając oczy. Po dłuższej chwili dodał już ciszej. - Kocham cię.

W jednej chwili serduszko Taehyunga zaczęło bić jak oszalałe.

- Ja ciebie też kocham, Jungkook.







To już koniec przygód naszych niegrzecznych chłopców. Z one-shota zrobiła nam się krótka seria, która mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu. Sama od początku powtarzałam, że Vkook to nie moja bajka, bo to najbardziej znienawidzony przeze mnie pairing, ale chyba podczas pisania się do niego przekonałam, więc może nie ma aż takiej tragedii
Mam nadzieję, że wspomnienia z tym opowiadaniem będą pozytywne.

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca i liczę na to, że spodoba Wam się nowa seria "In danger", której pierwszy rozdział pojawi się już niedługo. Póki co zapraszam na dalsze rozterki chłopców w serii "I need U boy".

Kocham Was <3
I jak zwykle proszę o komentarze i opinie ;)