Namjoon obejmował Jess ramieniem, zerkając od niechcenia na jej notatki z anatomii. Nie miał pojęcia, co taka rozrywkowa i pełna życia dziewczyna widziała w biologii czy chemii. Widziałby ja bardziej jako aktorkę czy jakąś kobietę biznesu, nie zaś jako lekarza. W dodatku miała niezwykle ambitne plany, by operować ludzi.
Westchnął cicho u musnął jej policzek, przyciągając nieco do siebie. Wtulił twarz w jej szyję, rozkoszując się przyjemnym zapachem kwiatowych perfum. Uwielbiał zapach jej skóry, jej szamponu, nie wspominając o niezwykle wspaniałym uczuciu, gdy wtulał się w nią po udanym stosunku. Cholera, chyba tracił dla niej głowę całkowicie.
- Dlaczego tak naprawdę ich tutaj ściągnęłaś, skarbie? - zapytał, muskając jej rękę palcami. Dziewczyna zsunęła z nosa okulary i odłożyła je na stolik, jej zeszyt chwilę później też do nich dołączył.
- Musiałam powiedzieć coś, co by przekonało moją ciocię. Byłam dzisiaj u niej i strasznie nakłamałam, zaś i tak nie przekonałoby to jej całkowicie. Dla tej kobiety liczy się prestiż. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki wywiad musiałam zrobić, bo dowiedzieć się coś o jego znajomych. Wszystko musiało do siebie pasować, gdyż ona nie ma nic do roboty, całymi dniami knuje jakieś intrygi. - westchnęła, opierając głowę na jego piersi. - Nasza rodzina nie jest normalna Namjoon. Od pieniędzy poprzewracało im się w głowach, brakuje im empatii i nie potrafią dostrzec, że dzieci cierpią. Jungkook naprawdę był słodkim dzieckiem. Zawsze się śmiał, biegał i domagał uwagi. Byłam wtedy mała, jednak pamiętam doskonale jego uśmiech. Potem zaczął się wiek szkolny i nagle wszystko zniknęło. Odciął się od ludzi, siedział zamknięty w domu. Na spotkaniach rodzinnych prawie się nie odzywał, jakby się bał cokolwiek powiedzieć, bo matka i ojciec patrzyli na niego cały czas, coby im nie przyniósł wstydu. Sam rozumiesz... Zamknął się w sobie i tak było przez kilkanaście lat. Nie mogłam nic zrobić i czułam się winna temu wszystkiemu. Sama się odcięłam i zbuntowałam, zaczęłam inwestować w swoje pasje, tańczyłam i imprezowałam. Z tym, że moja pamięć była aż nader wybitna. Nie ma wiele takich jednostek jak ja, czy ten Taehyung. Mamy predyspozycje i wszystko nam samo wchodzi do głowy, Kookie zaś musiał siedzieć i się uczyć, co mu nie pozwalało na zabawę. Zresztą sam widziałeś jaki był na początku.
- Chyba się domyślam o co Ci chodzi. Wrócił do żywych, prawda? Chciał się wyrwać, tak jak i Ty kilka lat temu.
- Otóż to. - skinęła głową, uśmiechając się. - Tak więc wracając do meritum. Zastanawiałam się cały tydzień co zrobić, by ciotka sama go zachęcała do zabawy. Wiesz... Musiałam zmanipulować ją tak, by nie wiedziała, że po prostu ją wykorzystuję. Nie jest zbyt myśląca, więc wykorzystałam wabik, na który każda światowa mamusia poleci, czyli sławny syn. Nie wiem, czy Jungkook lepiej tańczy, czy śpiewa, nie miałam okazji sprawdzić, jednak Hoseok nie narzekał na jego zdolności, a ufam mu w tej kwestii. Wtedy też wpadł mi do głowy ten pomysł. Skoro Ty, Suga i J-hope rapujecie, Kookie śpiewa, oboje też tańczą, to czemu by nie połączyć tego do kupy? Młody się zaprezentuje, matka się podjara, Hoseok będzie miał mniej roboty a Was bardziej zapamiętają. Sam przecież wiesz, że w Korei soliści mało mogą, liczą się zespoły z masą słodkich chłopców. Jak dodamy do tego Jimina, który nieźle tańczy i znajdziemy jeszcze chociaż jeden wokal, to damy radę stworzyć świetny hip-hopowy zespół. Musicie tylko porozmawiać z tym trzecim, bo niestety nie znam go za bardzo, tylko z widzenia.
- Mówiłem Ci już, że jesteś genialna? - zaśmiał się chłopak, przyciągając ją do siebie. Musnął delikatnie jej wargi, ona zaś na pieszczotę cicho zamruczała.
- Powtarzasz mi to codziennie, jednak nie przestawaj. Dodatkowo liczę na to, że stworzycie dobry tekst.
- A właśnie... Nie dogadaliśmy się zbyt dobrze odnośnie niego.
- Ogólnie zamysł był taki, by napisać piosenkę o dzieciakach, które utraciły marzenia. Kiedyś słodkie dzieci, teraz zmęczeni życiem nastolatkowie, którzy nie dążą do niczego, zmęczeni szkołą i wymaganiami dorosłych. Nauka, pieniądze... Zaś prawdziwe 'ja' jest tłumione wewnątrz. Tak jak w naszym Kookim.
- Hymn młodego pokolenia. Myślę, że damy sobie radę z tekstem. Gorzej z moim tańcem. - mruknął, opierając czoło o jej głowę. Jess przegryzła dolną wargę, po czym szepnęła zmysłowo:
- Zaraz Cię trochę porozciągam, od razu zachce Ci się ćwiczyć!
***
Następnego dnia Kookiego niemal rozpierała energia. Wstał wcześnie, ogarnął się i z zapałem przysiadł do nowych notatek, podjadając kanapki z sałatą i serem. Te prace były naprawdę dobre, praktycznie identyczne jak jego skrypty, a siedział nad nimi czasami godzinami. Teraz musiał tylko to wszystko wykuć, co dawało mu mniej więcej sześć godzin czasu wolnego, będzie mógł skoczyć z Jiminem na kolację i do kina, gdyż zarezerwował im już bilety na film.
Czy życie mogło być piękniejsze? Matka nawet stała się jakby milsza i zaproponowała, że znajdzie dobry sklep z obuwiem do tańczenia, by nie czuł się gorzej od reszty zespołu. Wprawdzie każdy tańczył tam w czymkolwiek, jednak skoro chciała, to nie będzie się kłócił. Nie spodziewał się w ogóle żadnej inicjatywy, zaś odzyskał kartę i jeszcze powiększyła mu kieszonkowe, każąc wybrać się do fryzjera i kosmetyczki, bo niby 'zarósł'.
Oczywiście wspomniała, że nie może opuścić się w nauce, bo wtedy koniec z konkursem, jednak chyba już sobie w głowie ułożyła gotowy scenariusz, że jej koleżanki z salonów i kawiarni będą jej zazdrościły wspaniałego syna, za którym szaleją fanki na całym świecie.
Jess była genialna, on sam nigdy by takiej intrygi nie uknuł, zaś jej chyba przyszło to całkiem łatwo. Sam fakt, że w ogóle się zainteresowała był zadziwiający, nie byli przecież przyjaciółmi, przez długi okres czasu prawie się nie odzywali do siebie, ona zaś jak rycerz na białym rumaku przybiegła mu na ratunek przed groźnym smokiem. W sumie... Namjoon jako biały ogier? Pasowało! Teraz już w ogóle nie mógł być zły na to, że są razem. Chyba sobie za dużo ubzdurał, bo wczoraj nawet nie czuł się zazdrosny, gdy blondyn ją pocałował. Wyglądali ładnie, byli inteligentni i mądrzy, studiowali i w dodatku każde z nich uratowało mu życie. W sumie Jess dwa razy, bo dzięki jej przyjęciu poznał Namjoona, który zmienił go na lepsze, potem zaś dziewczyna sprawiła, że mógł kontynuować swoje piękne życie z przyjaciółmi. Ta dwójka była parą wybawców, czymś na wzór aniołów stróżów. Zawsze czuwali nad jego bezpieczeństwem i dbali o samopoczucie. Chyba będzie musiał się jakoś odwdzięczyć, pytanie tylko jak? Drogie prezenty były oklepane, będzie musiał się wysilić.
W sumie... Jimin też był w pewnym stopniu aniołem, tylko trochę upadłym. Zboczonym, czasami irytującym, trochę głupkowatym, jednak mimo to dbał o niego wtedy, gdy tamci nie mogli. Czyż życie nie jest piękne? Miał trójkę wielkich przyjaciół, wielu kolegów i nowe koleżanki. Zespół, który niedługo ewoluuje w coś na wzór prawdziwego boysbandu, będzie śpiewał i tańczył z prawdziwie zdolnymi osobami.
Nic już nie może go zniszczyć. Przez ciernie do gwiazd!
***
- Dzień dobry Yoongi. - Jin zerknął na różowowłosego przez ramię, uśmiechając się szeroko. Ostatnio radość wręcz z niego wypływała, wszystko wydawało mu się piękne, kochane i dobre, nie miał nawet głowy do smucenia się. Oszalał przez swoją miłość do tego chłopaka, nie miał już nawet siły jej ukrywać, zresztą młodszy nie odtrącił go jeszcze ani razu. Może niekoniecznie zachowywali się tak, jak para, jednak wystarczały mu nawet te miłe gesty.
- Cześć hyung! - odpowiedział Suga i przysiadł na krześle i ziewając przeciągle.
Kim szybko włączył czajnik, po czym przygotował herbatę, którą podał ukochanemu, chwilę później zaś do napoju dołączyły jajka i tosty, które ten tak uwielbiał.
- Jakie plany na dzisiaj? - zapytał starszy, wracając do wycierania blatów.
- Muszę się spotkać z Namjoonem i Hoseokiem, te głupki coś knują.
- Będziesz jadł w domu, czy gdzieś na mieście? Nie wiem ile mam szykować. - odwrócił się do niego przodem, czyszcząc wazon szmatką. Yoongi połknął jedzenie, po czym upił łyk herbaty.
- Będę pewnie na kolacji dopiero, możemy wyskoczyć coś zjeść do restauracji. Nie chcę, byś się zamęczył w tej kuchni, raz na jakiś czas wyjść nie zaszkodzi.
Jin skinął głową i odłożył szklane naczynie na blat, po czym zawiesił ściereczkę na haczyku i zdjął różowy fartuch, w którym zwykł sprzątać. Dawno już nigdzie nie wychodzili, więc bardzo się ucieszył. Czyś to nie było coś na wzór randki?
Podszedł do Sugi, który ziewnął sobie, po czym nachylił się i ukąsił delikatnie jego dolną wagę.
- Niech będzie, Yoongi.
Młodszy westchnął cicho, przymykając powieki, co Jin uznał za przyzwolenie. Wpił się w jego usta namiętnie, gładząc dłonią jego blady policzek. Czuł w brzuchu przyjemne motylki, zaś serce biło mu znowu jak oszalałe. Nie mógł zapanować nad swoimi odruchami, młodszy działał na niego wręcz zbyt mocno. W dodatku tak pięknie mu było w tym kolorze włosów. Miał słabość do różu, chyba to było powód tego uzależnienia.
Yoongi odwzajemnił pieszczotę. Z dnia na dzień coraz bardziej przybliżali się do siebie. Początkowo ciężko im było się przełamać jednak szatyn nie miał już siły udawać i postawił wszystko na jedną kartę. Nawet, jeśli potem będzie płakał, to te chwile przyjemności wynagrodzą mu późniejsze cierpienia. Warto. Dla takiego chłopaka warto rzucić wszystko.
***
Po południu całą trójka siedziała już w mieszkaniu Namjoona. Jess przygotowała im przekąski po czym wytłumaczyła Yoongiemu swój pomysł na zespół i piosenkę. Różowowłosy musiał przyznać, że nie była to najgorsza wizja, dziewczyna miała wyobraźnię a tekst o tego typu problemach byłby świeży i oryginalny, dodatkowo też idealnie nadawał się na występ dzieciaków z liceum. Temat bliski wielu, więc przyjmie się go raczej pozytywnie. Że też sam na to nie wpadł, wstyd.
Kwestia tańca średnio do niego przemawiała, jednak stwierdził, że zawsze coś wykombinuje i nie będzie się z równie niezadowolonym Monsterem pchał na przód. Na pytanie o to, czy mają na oku jakiś wokalistów (z zaznaczeniem, że mają być przystojni) bez wahania odparł:
- Jin śpiewał, ma całkiem dobry głos. - odparł. - Gorzej z tańcem, jego zdolności są na poziomie Monstera. - uśmiechnął się, widząc niezadowolonego blondyna.
- Jestem raperem, nie tancerką.
Hoseok szturchnął go, krzywiąc się.
- Nie mów tak, bo oberwiesz.
- Jimin śpiewa? - zapytała Jess, przerywając im te dziecinne sprzeczki.
Yoongi zmarszczył brwi, patrząc na nią zaskoczony. Jeszcze tego brakowało, by ten napakowany gagatek występował z nimi,
- Twierdzi, że umie wszystko, więc pewnie jakieś tam zdolności posiada. - wzruszył ramionami Hoseok.
- To on też z nami będzie? - przegryzł wargę najstarszy, wbijając spojrzenie w Jess. Ta uśmiechnęła się delikatnie.
- Coś nie tak? Nie lubisz go?
- Nie, skądże. Nie mam z nim styczności, tak tylko pytam. - mruknął, opierając się o kanapę.
- O! Racja! Hoseok! Ten Twój słodki blondynek coś potrafi? Potrzebujemy jednego chłopaczka, na którego polecą szalone nastolatki, a na zdjęciach wyglądał rozkosznie.
Yoongi aż rozchylił usta, wbijając mordercze spojrzenie w bruneta. Że niby kto?
- Taehyung? Wiem, że tańczy, nawet całkiem nieźle.
Stop. Stop. STOP! Że JEGO Tae? Jak to JEGO? Na jakiej podstawie niby? Co ta kobieta gada? I oczywiście zasadnicze pytanie - czemu ten ciołek nie zaprzeczył?
- Taehyung też śpiewa. Coś kiepsko znasz swojego kolegę, Hoseok. - odparł wyraźnie niezadowolony różowowłosy, patrząc mu intensywnie w oczy. Brunet uśmiechnął się nieco niepewnie, jednak Yoongi mógł przysiąc, że widział w tych ciemnych tęczówkach jakiś błysk.
- Znam go od najważniejszej strony, jednak spokojnie. Niedługo będę wiedział więcej, niż Ty. Sukcesywnie nadrabiam braki.
W niższym aż się coś zagotowało. Nie rozumiał tej sytuacji, jednak bez wątpienia Hoseok stał się tego dnia jego prawdziwym rywalem w miłości. Mógł się domyślić wcześniej, w końcu się kręcił jak jakiś wrzód i był za blisko.
Czy to wszystko staje na głowie i los chce go wykończyć? Teraz ma na głowie napakowanego przystojniaczka, wielką gwiazdę Hoseoka, może jeszcze ktoś ma zamiar zacząć zarywać do jego chłopaka?
Uh. Tak nie do końca jego.
Zresztą jest jeszcze Jin.
- O! W takim razie porozmawiajcie z nim i zapytajcie, czy nie zechciałby dołączyć.
Szlag by to. Przecież jak będzie tam całe kółko wzajemnej adoracji... On, Jimin, Hoseok i Tae, z drugiej strony Jin. Ktoś zginie, nie było ku temu wątpliwości.
***
- Ten film był genialny! Może i zakończenie mogli zrobić inne, jednak i tak bardzo mi się podobało.
Jimin z Kookim wychodzili właśnie z sali kinowej, całkowicie rozluźnieni i zadowoleni. Wybrali się na jakąś głupią komedię, którą Ciastek chciał zobaczyć. Park nie bardzo, jednak i tak zaproponował wyjście, bo miał ochotę na oglądanie chłopaka. Obaj byli więc zadowoleni.
- Cieszę się, że było fajnie. To teraz co? Jedzenie? Burczy mi w brzuchu. - wyszczerzył się Park, obejmując go ramieniem. Młodszy skinął głową. Coś był ostatnio zbyt potulny. Dawał się nawet czasami objąć i już go nie wyzywał. Czyżby uderzył się w głowę?
Weszli do ładnie wyglądającej na zewnątrz restauracji. Wnętrze było urządzone w stylu wiktoriańskim, więc pewnie młodemu się spodoba, a wiadomo: zadowolony dzieciak, to więcej do macania dla Parka, chociaż musiał przyznać, że ostatnio już nawet jego zwierzęce zachowania jakby przycichły. Przez ten cały stres związany z jego szlabanem jakoś tak spoważniał i zaczął nawet myśleć, co nieczęsto mu się przecież zdarzało. Ten chłopak go zmieniał, zaczął się robić opiekuńczy i miły. Chociaż to już przy kontakcie z Tae zaczęło się objawiać. Może dojrzewał? Miał teraz dwóch maluchów, których musiał pilnować i których szczęście było dla niego bardzo ważne.
Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której któremuś miałaby się stać krzywda, dlatego jego czas wolny uległ cięciom. Popołudnia w weekendy dla Ciastka, ranki dla Tae, w tygodniu wszystko na spontana. Przynajmniej miał wytłumaczenie na swoje nieuctwo, przecież musi ratować ich życia od nudy!
Przysiedli na fotelach i otworzyli karty. Może jakieś mięsko?
- Co bierzesz, Ciastek? Nie mam pomysłu, więc chcę to samo. - zagadał. Wziąłby małże, jedzenie ich mogło być w sumie seksowne, ale będzie udawał, że wcale nie jest erotomanem.
- Hm... Chyba jakiś makaron.
No i Ciastek zjebałeś. Pasta w żaden sposób nie była erotyczna. Chociaż jakby tak wciągał ten makaron... Aż się uśmiechnął pod nosem.
Złożyli zamówienie.
Rozmowa zeszła na wiadomy temat. Jungkook był strasznie zafascynowany wizją tańczenia w zespole. Później szkoła, muzyka, znowu teatr, gdzie Jimin wymyślał sztuki, które nie istniały, byleby tylko zaszpanować "Bo to mało znane są, oglądałem w Europie!". Miał nadzieję, że Ciastek nigdy nie będzie tych nazw sprawdzał, bo wyjdzie na kłamcę i idiotę.
Koło jedenastej w nocy byli już pod domem młodszego. Już mieli się żegnać, gdy drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich matka chłopaka. Jimin szybko się skłonił, w końcu musiał być miły dla przyszłej teściowej.
- Dobry wieczór. Przepraszam, że tak późno odprowadzam Jungkooka, ale odrobinę straciłem poczucie czasu. - wypalił, skłaniając się nieco. Cholera, z młodymi ludźmi szło mu łatwiej.
Kobieta zlustrowała go uważnie wzrokiem.
- Witaj. Nie szkodzi, dziękuję, że o niego zadbałeś.
- Um. To jest Park Jimin mamo. - odparł Jungkook, nieco zestresowany. Matka chwilę nad czymś myślała, po czym aż się rozpromieniła.
- Och! Czyżby syn Park SooEun?
Jimin nieco się zdziwił, jednak tylko przytaknął głową. Co ma jego matka do rzeczy?
- Tak, zgadza się.
- Znam Twoją matkę z przyjęć. W każdym razie nie stójcie tak na dworze, wejdźcie do środka. - wpuściła ich do środka, odruchowo poprawiając włosy. Czyżby była odrobinę nawiedzona? - Jak się mają przygotowania do baletu, Jimin?
- Matka ciągle siedzi na próbach, prawie jej nie widuję, jednak sama pani rozumie. Takie przedsięwzięcie wymaga mobilizacji.
- To oczywiste. - wprowadziła ich do salonu. Naskrobała coś na telefonie, po czym przysiadła na fotelu, im wskazując kanapie. Gdyby Park wiedział, że czeka go poważna rozmowa z teściową, to jakieś kwiaty by kupił. Dobrze, że nie było ojca, bo zaraz by się zaczęły groźby, że jak go skrzywdzi, to mu siekierą ptaszka odetnie.
No cóż. Mimo wszystko to już poważny krok do przodu! Skoro poznał mamusię, to ślub jest kwestią czasu. Nie dość, że był genialny, to jeszcze szczęście go kochało.
- Słyszałam, że chcecie występować na konkursie. Zapewne tańczysz, zgadza się?
- Tak. Inna droga byłaby nieodpowiednia, w końcu moja rodzina jest mocno związana z tańcem i sztuką.
I się zaczęło. Ta nieznośna kobieta wypytywała go o wszystko, w życiu tyle nie nakłamał. Matka miała go za jakiegoś geniusza kulturalnego, on sam zaś przecież nie miał pojęcia, czym się różni pianino od fortepianu. W końcu wyglądało tak samo. A może to o organy chodziło?
W każdym razie gdy zakończyła wywiad było już trochę po północy, co ją wybitnie zaskoczyło. Wtedy też powiedziała coś, co obojga zwaliło z nóg.
- Może zostaniesz na noc? Niebezpiecznie jest tak chodzić samemu po nocach.
Dobra, Jest nawiedzona, ale już ją kocha!
- Och, nie chciałbym sprawiać pani i Jungkookowi problemów....
- Skądże, to z mojej winy tak się zasiedziałeś, więc to raczej ja sprawiłam Ci kłopot. Mamy wolne pokoje chyba, że chcesz nocować u mojego syna, ma dwa łóżka.
Bogini! Musi jej kupić coś dobrego!
- Hm. Dziękuję, w takim razie chętnie skorzystam. Mogę spać u Jungkooka, przynajmniej rano się nie zgubię. - uśmiechnął się niewinne, zaś w środku cieszył się jak małe dziecko.
- No to Jungkook, zaprowadź kolegę i daj mu coś na przebranie. Dobranoc!
Chłopcy skinęli głowami i ruszyli na górę. Kookie chyba był nieco zawstydzony, jednak to matka rządziła, prawda?
- Pierwszy raz ktoś u mnie nocuje... - mruknął ledwo słyszalnie, na co Park jeszcze bardziej się rozpromienił. Będzie jego pierwszym w każdym aspekcie!
- Zaczynasz się rozkręcać, Ciastek. Nie martw się, wspólne nocowanie jest zabawne.
Weszli do środka. Pokój Ciastka był typowy dla kujonka z dobrego domu. Masa książek, idealny porządek. Cały on.
Po chwili otrzymał jakieś ubranie a młodszy wskazał mu łazienkę. Żałował, że nie zabrał ze sobą swoich najseksowniejszych perfum, młodszy sam by mu wskoczył do łóżka. Mimo wszystko i tak trzeba doceniać to, co się ma. Zobaczy go rozczochranego z samego rana, cóż za słodycz!
Gdy się ogarnął nagle go olśniło.
- Tae! - mruknął do siebie, po czym szybko wykręcił numer Hoseoka. Miał nadzieję, że ten głupek nie spał.
- Co chcesz Jimin?! Wiesz, która jest godzina?
- Jest interes. Wbij po Tae pod galerię, bo zostaję na noc u Ciastka i nie mam możliwości. Koło 5, dam mu znać, że ma o tej skończyć imprezowanie.
- Och... No spoko, nie ma sprawy, tylko co on tak znowu szaleje? - jego głos od razu zrobił się przyjemniejszy. Przypadek?
- Ma wielu znajomych, przecież wiesz, że nie da się go nie kochać. W każdym razie dzięki! Wiszę Ci piwo!
I się szybko rozłączył, po czym wyszedł z łazienki, gdzie na łóżku siedział już wykąpany chłopaczek.
- Tam jest Twoje łóżko.
- Przecież nie pójdziemy spać tak wcześnie. To Twój pierwszy raz, musisz go zapamiętać. - wyszczerzył się i wskoczył na jego łóżko zadowolony. Może by wykorzystać technikę Hoseoka? Jakiś film, potem gryzienie w nos... Ciastek jest trochę ułomny seksualnie, trzeba się z nim cackać jak z dzieckiem.
No ale to idealna okazja.
Nie spieprz tego, Jimin!
Zapraszam do komentowania ;)